pozostaje pamięć

Stanisław Barszczak, Powinieneś żyć! –

Nic nie umiera, gdyż pozostaje pamięć. Jorge Luis Borges, argentyński pisarz, poeta i eseista napisał:„Wszechświat (który inni nazywają Biblioteką) składa się z nieokreślonej, i być może nieskończonej, liczby sześciobocznych galerii (…). W sieni jest lustro, które podwaja wiernie pozory. Ludzie wnioskują zazwyczaj na podstawie tego lustra, że Biblioteka nie jest nieskończona (gdyby taką rzeczywiście była, po cóż to złudne podwojenie?); ja wolę śnić, że gładkie powierzchnie przedstawiają i obiecują nieskończoność…”. W jego opowiadaniach i poematach pojawia się stały zestaw pewnych symboli: czas, który jest wieczną zagadką; istotną rolę pełnią sny i mosty, które łączą śniącego ze śnionym; labirynty, które stanowią odzwierciedlenie tajemnicy wszechświata – platońskiej pajęczyny bez centrum: “Nigdy nie będzie drzwi. Jesteś we wnętrzu, I twierdza obejmuje wszechświat, I nie ma awersu ani rewersu, Ni ostatecznej ściany, ni sekretnego centrum.” Nie brakuje również tygrysów- do których autor ma wyjątkową słabość – jako połączenia piękna, okrucieństwa, siły i tajemnicy: „Tygrys ze słynnych stronic Blake’a to płomienisty błysk i wiekuisty archetyp zła. Ja wolę sentencję Chestertona czyniącą zeń symbol przerażającej elegancji”. Nie brakuje luster tutaj, jak powiedziałem, które odbijają i powielają naszą rzeczywistość – a może spiskują przeciw nam? “Sen gościem rzadkim, inaczej zwierciadła: One są wszędzie, zwyczajnie codzienne, Każąc nam wierzyć w iluzje niezmienne Głębi, co knuje te wszystkie widziadła.” Czas i przestrzeń rozgałęziają się w nieskończoność, sny wnikają w siebie nawzajem i nakładają, lustra zwielokrotniają obrazy zacierając granice pomiędzy rzeczywistością i złudzeniem a tygrysy się mnożą, wiją i łączą w jedną wielką tkaninę stanowiącą nieskończony wzór plam i pręg będących, być może, zapisem tajemnic kosmosu. Borges się dziwi, zdumiewa się światem, ludźmi, wszystkim tym, co nas otacza i co tkwi w nas samych. Ma w sobie świeże spojrzenie dziecka, dla którego wszystko jest możliwe. Wątpi, wciąż na nowo stara się interpretować uniwersum i zaprasza czytelnika by dziwił się i odkrywał tajemnice wraz z nim. Bawi się własnym tekstem, wyobrażeniami, wciąż krąży i myli tropy, a ślady, które zostawia częstokroć wiodą na manowce. Nie podaje gotowych odpowiedzi, a jedynie podrzuca sugestie, które mają skłonić czytelnika do rozmyślań, szukania własnych rozwiązań, nawet jeśli miałyby być one wypaczone.

Podobnie Ken Follet, brytyjski pisarz, autor thrillerów i powieści historycznych, próbuje po swojemu opisać rzeczywistość: “Nie był (…) do końca przekonany, czy proporcja rzeczywiście stanowi serce piękna. Sam gustował w tym, co było dzikie, swobodne, nieuporządkowane (…).” “(…) przez te sny na jawie stał się przybity i niezadowolony, drażniła go ich beznadziejność. Patrzenie na nią z daleka i podsłuchiwanie jej rozmów z innymi, wyobrażanie sobie kochania się z nią już nie wystarczało. Potrzebował czegoś prawdziwego.”(“Filary ziemi”) O uroczym wieku nastoletnim pisał: “(…) był w wieku, w którym chłopcy mają więcej energii niż wiedzy na temat tego, jak ją spożytkować.” “Pamiętał, jak czuł się w wieku czternastu lat, jako chłopiec z ciałem mężczyzny (…).” W “Świecie bez końca” pisał: “- Wszyscy modlą się do Maryi, ale nie wszyscy wracają do zdrowia. – A wiesz dlaczego? – Może ona nikomu nie pomaga, tylko silni zdrowieją, a słabi nie.” “- (…) ale Bóg chciał inaczej. To było denerwujące, że dorośli sięgali po ten banał za każdym razem, gdy nie wiedzieli, co odpowiedzieć.” “Ludzie wierzą w to, w co chcą wierzyć.” “(…) człowiek często może przejąć kontrolę nad wydarzeniami, po prostu zabierając głos jako pierwszy.”

Autorka rodem z mojej Polski Olga Tokarczuk napisała: “Gdyby ludzie umieli zachować swoją wiedzę o świecie, gdyby potrafili ją wyryć w skale, w kryształach, w diamencie i przekazywać w ten sposób swoim następcom, może świat wyglądałby zupełnie inaczej. Cóż nam z tak kruchego tworzywa jak papier? Cóż nam z pisania książek!?” “-Ja gdziekolwiek w świecie swoją stopę postawiłem – mówi Moliwda – tam widziałem, że może i Bóg jest jeden, ale sposobów wiary weń mnóstwo, liczba nieskończona… W wielu różnych rodzajach butów można iść do Boga…” “– Czy to wszystko prawda? – zapytała go kilka lat potem piękna i utalentowana Maria Szymanowska, z domu Wołowska, pianistka, gdy spotkali się w Niemczech. Stary już Julian Brinken, pisarz i oficer najpierw pruski, potem napoleoński i w końcu Królestwa Polskiego, wzruszył ramionami: – To jest powieść, droga pani. Literatura. – Więc co to znaczy? – dopytywała się pianistka: – Prawda czy nieprawda? – Wymagałbym od pani jako artystki, by nie myślała pani w sposób właściwy ludziom prostym. Literatura to szczególny rodzaj wiedzy, to… – szukał odpowiednich słów i nagle w usta wpadła mu gotowa fraza: – …doskonałość form nieprecyzyjnych. Zmieszana Szymanowska umilkła”.

“Czy ty nigdy nie miewasz takich dni, kiedy nie chcesz spotykać nikogo miłego? Żebyś nie musiał się zachowywać jak cywilizowany człowiek?” zanotował w “Koniec Empire Falls” Richard Russo. A nieco dalej: “Bo w końcu jak świat długi i szeroki, czym była ziemia, jeśli nie miejscem zamieszkanym przez ludzi, których serca są pełne tęsknoty za marzeniami niemożliwymi do spełnienia, marzeniami, które na przekór prawom logiki, zasadom prawdopodobieństwa, a nawet upływowi czasu, stają się wieczne i trwałe niczym marmur?” “Koniec Empire Falls” to pełna humoru i ciepła opowieść o życiu w małym amerykańskim miasteczku. Główny bohater, Miles Roby, z zadumą obserwuje życie mieszkańców Empire Falls z okien prowadzonej przez siebie restauracji, która należy do miejscowej potentatki. Codzienna parada stałych bywalców pozwala mu ocenić zalety i wady sytuacji, gdy ludzie wszystko o sobie wiedzą. Barwna galeria postaci i ich zawiłe losy układają się w obraz świata na styku dawnych i nowych czasów, między rozkwitem przemysłu a jego upadkiem, między życiem w dostatku a lękiem spowodowanym niepewnym jutrem… Także u Russo możemy odkryć specyficzny obraz Ameryki: “Wtedy na naszą arenę wchodzi amerykańska fantastyka bojowa. Zawsze czuć w niej ducha imperium – Amerykanie nie podejrzewają, że mogłaby istnieć choć jedna dobra planeta bez dobrego amerykańskiego wpływu. Gdy pojawiają się problemy, wezwij kosmicznych marines! ” Russo jakby opierał się tutaj na słynnym cytacie z Fitzgeralda: “Tak oto dążymy naprzód, kierując łodzie pod prąd, który nieustannie znosi nas w przeszłość.”

Współcześnie w “Amerykańskiej sielance” Philip Roth zauważa: “Próby dotarcia z zewnątrz do tego gościa są zwyczajnie śmieszne. On jest jak szczelnie zamknięty słoik. Nie sposób otworzyć go myśleniem.(…) Człowiek zwalcza w sobie powierzchowność, płytkość, żeby wyjść do ludzi bez wygórowanych oczekiwań, bez balastu nadziei i buty, nie jak czołg, bez armat i karabinów maszynowych, bez trzydziestocentymetrowej stalowej osłony; człowiek wychodzi do ludzi w zamiarach pokojowych, boso, nie rwie darni pancernymi gąsienicami, odnosi się do ludzi bez uprzedzeń, jak do równych sobie, ja człowiek do człowieka, jak to u nas mawiali – a i tak zawsze się co do ludzi pomyli. Człowiek jest jak czołg wyposażony w mózg. Myli się co do ludzi, jeszcze zanim ich spotka, jeszcze kiedy planuje spotkanie; potem myli się w trakcie spotkania; a na koniec wraca do domu, opowiada o spotkaniu osobie trzeciej i myli się po raz kolejny. (…) Życie polega na rozumieniu ludzi opacznie, nie raz, i nie dwa, i nie sto, aż w końcu, po głębokim namyśle, znów zrozumiemy ich opacznie. Po tym właśnie poznajemy, że żyjemy: że się mylimy. Może najlepiej byłoby machnąć ręką na słuszne i niesłuszne rozumienie innych ludzi i spokojnie dryfować z prądem życia. Jeżeli ktoś to potrafi – ma szczęście.”
Nieustannie jestem pod urokiem patosu tekstów Mario Puzo, szczególnie „Rodziny Borgiów”. Amerykański pisarz i dziennikarz pochodzenia włoskiego, znany przede wszystkim ze swoich książek opisujących sycylijską mafię wprowadza nas w epokę Aleksandra VI Borgii. „Złote promienie letniego słońca nagrzały już bruk rzymskich ulic, kiedy kardynał opuścił Watykan i raźnym krokiem ruszył w stronę Piazza Pizzo di Merlo.” Surowa doktryna religijna średniowiecza straciła swą moc. Podjęto badania nad wielkimi cywilizacjami starożytności- grecką, rzymską i egipską. Był to czas wielkich osiągnięć filozofii, sztuk pięknych, medycyny, muzyki. Ówczesny Rzym nie był miastem świętym, raczej miastem bezprawia. Państwo znane nam jako Włochy- jeszcze nie powstało. Jednym z najsilniejszych ośrodków władzy była Florencja. Krajowi bezustannie zagrażał przy tym najazd obcych mocarstw. Kardynałowie wysyłali na ulice swoich pachołków, zbrojnych w kamienie i kusze, by skarcić rzymską młodzież. Tak oto od najmłodszych lat przeczuwasz, jak potoczą się twoje losy… “Dzień drogi od Rzymu znajdował się pokaźny szmat terenu porośniętego cedrowo-sosnowym lasem, otaczającym niewielkie, czyste jezioro. Kardynał dostał ową ziemię w prezencie…” Teraz jego długie cienkie palce poruszały się z gracją i perswazją, jakby przydając do słów kształt, czego jego głos nie mógł uczynić. Kiedy w końcu doczekał się podejmowania decyzji osobiście, to i tak wciąż zdawało mu się, że nie wie wszystkiego na całej linii, co będzie. Przy swoim zagrożeniu, miał nagłe poczucie bezpieczeństwa i spokoju, jakiego nigdy nie czuł się wcześniej. W ciągu miesiąca przekonał się, że jego małżeństwo było porażką; a w ciągu roku utonął w nadziei, że kiedykolwiek będzie lepiej… Czy nie miał już pamięci do rzucenia się w wir chrześcijańskiego życia. Nie mnie o tym sądzić. Opisują tę biografię wytrawni historycy epoki renesansu. Ale wnioski nasuwają się same.

“Chrześcijaństwo w Europie jest nadal w powijakach! Jego wielki czas jest jeszcze przed nami!” zauważył to w epoce szalonego rozwoju techniki Kardynał Paryża, Kardynał Lustiger. “Islam rzeczywiście stał się teraz silną religią w naszym kraju- stwierdza Reinhard Marx, niemiecki duchowny katolicki, arcybiskup Monachium i Freising, kardynał, przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec- zatem możemy pytać się: kim jesteśmy jako Chrześcijanie? Jaka jest nasza wiara, powstaje kwestia tożsamości własnej wiary chrześcijańskiej, czy jest bardzo, bardzo silna. To nie jest tak, jak się mówi czasem: ‘To jest nam dane! nie musisz wierzyć w to, co jest gotowe!’ Już nie jest tak we współczesnym świecie! Chodzi teraz o to, żeby zapraszać ludzi do kroczenia drogą wiary. Należy odkrywać jaką głęboką przygodą ducha jest wiara; chodzi o to, żeby otwierać nowe horyzonty w wierze a nie zamykać. Oczywiście musimy czasami nieść balasty z minionych lat i dziesięcioleci. Bardzo przeżywam to zawsze, co mi mówią ludzie: ‘wiara jest mi właściwie zawsze przedstawiana jako świat, który jest za wąski, co powoduje powstanie ​​zasad.’ Ci ludzie postrzegają Kościół tylko jako instytucję moralną: owszem moralność jest najważniejszą rzeczą w wierze katolickiej. Ale to jeszcze przecież nie jest prawda, ponieważ najważniejszą rzeczą jest to właśnie: że niebo się otwiera i że stamtąd słychać wciąż głos: Powinieneś żyć.Powinieneś żyć!”

Leave a comment