nowela

Stanisław Barszczak—W pokoju ‘pod papugami’— Jest to kolejna historyjka z Olsztyna w 1712 roku. To powiedziała mi wiele lat temu nieżyjąca już Pani Anna Skalska, która między innymi osiągnięciami ma za sobą cichy pobyt we własnym domu, który znacząco wpłynął na jej sposób przedstawienia pewnych wypadków, które tam miały miejsce. Istnieją godziny i nastroje, podczas których większość ludzi nie chce słuchać takich rzeczy, a ja w takich chwilach słyszałam niektórych z największych mędrców. Wspominała o tym, jak po zakończeniu ostatniej wojny z Szwecją, oficerowie armii , którzy poddali się nowej prawowiernej władzy, właśnie wracali do swoich małych ojczyzn, by roznieść wieści o swoich przygodach, i wypocząć po ich trudach. Hetman Beniamin był oficerem z wielkimi osiągnięciami, który również nosił w sercu olbrzymi szacunek dla swej rodziny. Hetman Beniamin wrócił był teraz w rodzinne strony. Jakiś interes przyczynił się do tego, że wybrał się z wycieczką po zachodnich powiatach, już podejmował kolejny etap podróży, kiedy rano znalazł się w pobliżu małego miasteczka, w którym dostrzegł nieprzeciętną urodę i charakter iście angielski. Z racji upływu kilkudziesięciu lat życia cieszył się już wiekowym spojrzeniem na otaczający go świat. A przed nim pokazało się miasteczko, z okazałym starym i drewnianym kościółkiem, którego wieża rodziła jedyne świadectwo pobożności minionych wieków, dokoła niego leżały pastwiska i pola uprawne niewielkiego stopnia, które złączone lub przedzielone były pokaźnym, wiekowym a drewnianym płotem. Dało się zauważyć nieco znaków współczesnych ulepszeń. Jednak sąsiednie place nie naśladowały ani samotności jakiegoś schyłku czy upadku, ani gwaru wszystkiego co nowe. Piękna rzeczka, szemrzała swobodnie za tutejszym rynkiem jak Morze Czarne, zalewała południową część miasteczka, wybrała sobie ujście w drodze na lewo i na prawo pod mostem, przygłuszona nieco w pobliżu biegnącym murem, także pewną granicą zakreśloną przez wytyczony tutaj trakt prowadzący ku kościółkowi. Dawniej z pewnością tak nie było. Ale dzisiaj podobno jesteśmy mądrzejsi, dlatego zmianom w naturze nie ma końca. Na łagodnym wzgórzu, na rzut kamieniem od miasteczkowego rynku widać było, wśród wielu czcigodnych dębów i splątanych zarośli wieżyczki zamku. Stary jak ściany Ogrodzieńca i Krzyżtoporu, ale wydawało się, że otrzymał ważne zmiany w wieku panowania Zygmuntów w najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Tutaj zapewniono zakwaterowanie naszemu hetmanowi. Ruch był nadal w jego murach. Przynajmniej taki był wniosek, który hetman wyciągnął z obserwacji dymu unoszącego się nad zamkiem. Od strony parku złożonego z wiekowych sosen hetman nadciągał z grupą wiarusów ku wieżyczkom zamku, które były bogate jeszcze we wszystkie zdobienia minionej epoki, a proste i solidne siły innych części zamku przytwierdzonego do tutejszych skał obwieszczały wszem i wobec, że został wzniesiony do obrony bardziej jak do ostentacji. Hetman zaraz od bramy zapytał o właściciela zamku. Temu ostatniemu nadamy imię Jakub Mieroszewski. Jakie to szczęście, stwierdził z razu jakby od niechcenia hetman. Większość wspomnień z wczesnego jego życia, zarówno w szkole jak i na uczelni, była związana z małym Jakubem, i teraz przez kilka pytań zadanych spotkanym ludziom mógł ustalić fakt, że właścicielem zamku jest jego przyjaciel z młodości. Jakub został podniesiony do tytułu szlacheckiego po śmierci ojca. Ale oto okres żałoby jest zakończony, teraz wszedł on w zupełne posiadanie majątku ojca. Przed laty ich radości i ich zadania były takie same, a uczciwe serca rozgrzane jedyną miłością do ich małych ojczyzn. Na drewnianym moście przed bramą ukazał się nowy właściciel zamku, który skinieniem głowy i oka, w pełni wystarczających do utrzymania jego godności, dał wyraz ich jedynej dawnej zażyłości. Już po kilku zamienionych zdaniach stało się czymś naturalnym, że podróżny powinien zawiesić swą podróż i spełnić dawno skrywany w sercu cel nawiedzin wiarusa sprzed lat z iście biblijną skrupulatnością. Portier odebrał zmęczone konie, w tym samym czasie zadzwonił dzwonek informujący o zbliżaniu się gości niewąskiego przyjęcia urządzonego na tutejszym zamku. Kilku młodych mężczyzn siedząc na koniach w ich strojach sportowych, z psami wokół, wyrażało życzenie udania się na przedpołudniowe polowanie. Młody Hetman Beniamin wchodził do bramy, Jakub patrzył na niego, na ogorzałą twarz swego przyjaciela jak na obcego człowieka, w którym wojny, jego mundur i jego rany, zrobiły wielkie zmiany . Ale niepewność trwała znowu nie tak długo, wreszcie Jakub do gości przemówił, i serdeczne pozdrowienie, które nastąpiło, było jedyne, jakie można tylko wymienić między tymi, którzy przeszli razem wesołe dni beztroskiego dzieciństwa, jak też wczesnej młodości. Gdybym mógł sformułować życzenie, mój drogi Bracie, zaczął Jakub, to chciało by się mieć cię tutaj zawsze. „ Mój drogi Beniaminie”, spojrzawszy kątem oka na przyjaciela powiedział po namyśle Pan Jakub, “zostaniesz na całe wakacje.” Hetman nieświadom jeszcze obecnej chwili obejrzał pokój, w którym jaśniały wypchane papugi, a który już był wcześniej przygotowany dla niego na zamku przez Pana Jakuba.
Następnie w godzinach popołudniowych zszedł na kolację. Pan Jakub z kompanami, ale w istocie wewnętrznie sam, pospieszył z gratulacjami do Hetmana z okazji jego powrotu do spokojnego życia. Gościnność utrzymana była w granicach porządku. Po pewnym czasie w sali zapanowały butelki, karty i bilard. Uczta przeciągnęła się do późnej nocy. Aż Pan Jakub powstawszy powiedział: -„przyznaję, że mój zamek choć jest bardzo duży, to jednak nie posiada wystarczającej ilości miejsc do zakwaterowania. Ale możemy dać Ci, jak widzisz, komfortowy pokój staromodny, a śmiem przypuszczać, że kampanie wojenne nauczyły Cię cieszyć się nawet z gorszych miejsc.” Nadszedł czas, gdy skromnie ubrany Hetman Beniamin ujęty Jakubowymi wspomnieniami trudów i niebezpieczeństw, jakie czyhały na niego na wojnie, wszedł późnym wieczorem do swego pokoju, rozebrał się i przygotował na luksusowy wypoczynek. Tutaj , w przeciwieństwie do zwyczaju rozwijania tego rodzaju opowieści, opuszczamy bohatera naszego, cieszącego się obecnym zamieszkaniem na zamku, aż do następnego dnia rano.
Rano Pan Jakub nie omieszkał znów zabawiać swych śniadaniowych gości, którzy zgromadzili się wokół niego. Po jakimś czasie jednak więcej niż jeden raz wyraził był on zdziwienie brakiem na posiłku swego nadzwyczajnego gościa. Wreszcie posłał sługę, żeby poszedł po niego. Lokaj zaraz wrócił z informacją, że Hetman Beniamin spacerował od wczesnych godzin porannych po ogrodzie, na przekór pogodzie, która była mglista i niewyraźna. Ale oto nagle zjawił się sam Hetman. Jego wygląd pozostawiał dużo do życzenia. Wychudzony był i afiszował się z beztroskim zaniedbaniem swego ubrania. Szybko połknął filiżankę gorącej herbaty. W tym momencie Pan Jakub powiedział: pozwól mój drogi Beniaminie, że pokarzę ci zamek i jego sąsiedztwo z pobliskiego tarasu. Otworzył skrzydła drzwi tarasu, by wskazać różne obiekty godne obserwacji. Tak więc przenieśli się poza widok miłych gości, a Pan Jakub osiągnął zamierzony cel, odciągając zupełnie swojego gościa od reszty towarzystwa. Następnie powiedział do niego:- „mój stary i bardzo drogi przyjacielu, teraz jesteśmy sami. Odpowiedz mi na słowo przyjaciela i honor żołnierza. W jaki sposób spędziłeś minioną noc?” -„Rozebrałem się i poszedł do łóżka tak szybko, jakeś mnie zostawił był wczoraj wieczorem”. Ale drewno w kominku, który prawie frontem stał tuż przed moim łóżkiem, płonęło jasno i wesoło, zatem z pomocą stu ekscytujących wspomnień mojego dzieciństwa i młodości, mogłem szybko zasnąć. Tu Hetman Beniamin zatrzymał się na chwilę w monologu zanim kontynuował go dalej. –„Mój kochany, rzekł, to co mi się stało ostatniej nocy ma charakter tak charakterystyczny i tak napięty, że nie mogę się zmusić, żeby szczegółowo to ci opowiedzieć. Myślę, że szczerość z mojej strony może prowadzić do wyjaśnienia okoliczności czegoś równie bolesnego co i tajemniczego. Ty znasz mnie od czasu dzieciństwa i młodości, i nie będziesz mnie podejrzewać o brak tutaj męskich uczuć. Dlatego będę kontynuować moją historię tak dobrze, jak mogę, powołując się na moją przyrodzoną szczerość, a jednocześnie wyraźnie czując, że wolałbym ogień baterii niż przypomnieć straszne wspomnienia z ostatniej nocy.” Zatrzymał się po raz drugi , a następnie widząc, że Pan Jakub przysłuchiwał mu się uważnie, rozpoczął, choć nie bez oczywistych niechęci, historię jego przygody nocną w pokoju obitym arrasami.- “Powinienem jednak zaraz ci powiedzieć, że jakkolwiek te refleksje nocne były przyjemne i miłe, to uziemiony także byłem z uwagi na poczucie posiadania przez jakiś czas w mym życiu trudów i niebezpieczeństw związanych z prowadzeniem wojny, co sprzeciwiało się odczuciom przyjemności życia w pokoju i łączenia tych przyjaznych i serdecznych więzi z najbliższymi. Tak więc pozostawałem wewnętrznie rozdarty choćby z racji na wezwanie wojny. I nagle budzi mnie dźwięk podobnie jak szelest jedwabnych sukni i stukanie parą butów na wysokim obcasie. Ktoś chodził w mieszkaniu. Odsłaniam niepewnie kurtynę, aby zobaczyć, o co chodzi, postać jakby starca przeszła między łóżkiem i kominkiem. Podniosłem się na łóżku i nawet chrząknąłem nieco. Obraz starca przy drzwiach był dla mnie pewnym zaskoczeniem, starzec odwrócał się powoli. Nie było już żadnych wątpliwości, co on myśli. Na jego twarzy zobaczyłem stałe cechy ludzkich zwłok, a zostały odciśnięte ślady najgorszych i najbardziej odrażających namiętności ludzkich. Było to ciało jakiejś potwornie skatowanej istoty, wydawało się, że zrezygnowało z grobu, a dusza przywrócona z karnego pożaru złączyła się na moment z ciałem, w celu utworzenia związku z wspólnikiem jej winy. Usiadłem w pozycji pionowej, wspierając się na dłoniach, gdy dalej patrzyłem na tę straszną zjawę. Starzec, jak się mi wydawało, jeden krok i skoczy mi do łóżka… Nagle przysiadł na mym łóżku promując jakieś nieziemskie oblicze, iście diabeł wcielony.” Tutaj Hetman Beniamin zatrzymał się i otarł z czoła zimny pot, widzialny znak pamięci jego strasznych wizji.-“Jakubie, powiedział, ja nie jestem tchórzem, znam wszystkie niebezpieczeństwa związane z moim zawodem, ale mogę naprawdę przysiąść, że minionej nocy odstąpiła mnie wszelka męskość, i topiła się jak wosk w piecu, a ja czułem każdy mój włos. Jakby krew przestała płynąć w mych żyłach, i zatonąłem w omdleniu. Jak długo leżałem w tym stanie nie umiem odgadnąć. Aż zbudził mnie zegar zamkowy, który wybijał godzinę tak głośno, że wydawało się jakby był w samym pokoju. Minęło trochę czasu, zanim odważyłem się otworzyć oczy, żeby nie zobaczyć znowu strasznego widowiska. Gdy jednak zebrało mi się na odwagę, by spojrzeć w górę, to straszydło nie było już widoczne. W pierwszym zamierzeniu zapragnąłem wyciągnąć mój dzwonek, obudzić lokaja i usunąć się na strych. Powiem teraz tylko, że ciepło i zimno męczyły mnie przez resztę nocy, wybity ze snu, czuwałem zmęczony. Sto przedmiotów jakichś strasznych prześladowało mnie , ale to nie stanowiło wielkiej różnicy wobec wizji, którą już opisałem. Zdałem się jak twierdzę teraz na oszustwa własnej fantazji i leżałem wciąż pobudzony przez nerwy na łóżku…Dzień w końcu pojawił się, gdy powstałem z uczuciem złego stanu zdrowia i poniżenia mego umysłu. Wstydziłem się siebie jako człowieka i żołnierza, a jeszcze bardziej na poczucie własnej ekstremalnych mocy. Wreszcie ruszyłem się. Aż w jakimś dziwnym momencie zdecydowałem się na ucieczkę poza mój pokój, w celu uzyskania na wolnym powietrzu ulgi, pofolgowania mojemu systemowi nerwowemu, wstrząśnięty do głębi przez straszny a przelotny obraz z innego świata.” Tu zamilkł, a jego przyjaciel odpowiedział: -”Mój Hetmanie, zawsze pragnąłem, byś był zamkowym gościem. Jest to najbardziej niezwykłe miejsce, to mieszkanie, powiedział, ale to musi być coś w dziwnych relacjach na temat tego mieszkania. Ale na Boga, mój drogi przyjacielu, nie życzyłem ci nigdy nic złego, żeby spotkało cię pod mym dachem, a tylko sama wygoda i szczęście “.-„ W innych miejscach możemy się często jeszcze spotkać, ale Boże uchowaj mnie, żebym miał drugą noc spędzić tutaj, przerwał w pół słowa Hetman. A mówił z takim głębokim przekonaniem, że musiały tutaj ustąpić wszystkie zwykłe komentarze łączone z podobnymi historiami. Pan Jakub nigdy nie zapytał go, czy był pewien widzenia, czy nie są to jedynie dzikie kaprysy fantazji lub oszustwa nerwu wzrokowego, Wręcz przeciwnie, wydawał się głęboko ujęty prawdą i rzeczywistością i tym co słyszał. –„Bardzo przepraszam cię za ból, mój drogi Hetmanie, kontynuował Pan Jakub, ale musisz wiedzieć, że w czasach mojego ojca i dziadka ten apartament, który został ostatniej nocy przydzielony Tobie, był stale zamknięty ze względu na doniesienia o nadprzyrodzonych zjawiskach i dźwiękach, które wydobywały się stamtąd. Kiedy objąłem w posiadanie zamek po rodzicach, przed kilku tygodniami, od razu pomyślałem, że zakwaterowanie na zamku nie jest zbyt luksusowe. I dlatego zdecydowałem się otworzyć ten jedyny pokój ‘pod papugami’. Umieściłem w nim pierwszorzędne meble. Jednak fama, że pokój był nawiedzany w przeszłości przez obce moce dotarła i do mnie. Obawiałem się trochę zakwaterowania ciebie w tym pokoju. Ale muszę wyznać, mój drogi Hetmanie, że wydawało mi się, że najbardziej korzystną możliwością usunięcia nieprzyjemnych plotek dołączonych pokoju, będzie sława twojej odwagi, wszak umysł masz wolny od różnych komentarzy na ten temat. Nie mogłem zatem wybrać lepszego przedmiotu mojego eksperymentu”. – “Na moje życie, powiedział Hetman Beniamin, trochę w pośpiechu, jestem niezmiernie zobowiązany tobie.”-„ Jestem pewien- kontynuował swą obronę Pan Jakub- że gdybym ci powiedział o tej sali, to uniknęlibyśmy obecnej sytuacji. To było moje nieszczęście, być może mój błąd, ale tak naprawdę nie może być określany jako moja wina”. -„Widzę już świeże konie, zauważył Hetman, muszę odjechać.” –„Nie, daj mi co najmniej pół godziny więcej- zebrał się na odwagę Pan Jakub. Oto mam w zamku galerię obrazów. Myślę, że kilka z nich jest bardzo cennych.” Hetman przyjął zaproszenie, choć nieco niechętnie. Widać było, że nie można było na luzie stąd wyjechać. Przyjaciele przeszli przez kilka pokoi, w długiej galerii wisiały obrazy, Pan Jakub pokazywał je swojemu gościowi, mówił nazwy i podawał pewne uwagi , ale Hetman Beniamin zdawał się być mało zainteresowany szczegółami. Tylko jeden obraz przykuwał jego uwagę zatytułowany „Chrystus ukrzyżowany w Belgii.” Ze skałą i młynem, kołem tortur, grupą Hiszpanów eskortujących Belgów, Chrystusa, złego i dobrego łotra, na Golgotę. Wszystko odnośnie czasu przemija, a historia z Jerozolimy trwa nieustannie, zamęczony Bóg-człowiek. Obraz jest arcydziełem i w porównaniu do ceny chińskiego wazonu, jest jedyną okazją obrony ludzkich wartości. To genialny obraz , piękny obraz, Bruegel jest tak dobry. Można patrząc na jego rzeczy jak dziecko. Wszystko mówi o dawnych czasach z XVII wieku. “Tam jest!” zawołał nagle Hetman Beniamin- „to on jest”, ten człowiek, który odwiedził mnie w nocy! Tam, ten szlachcic z ubytkiem na czole”. Ta scena spotkania dwóch przyjaciół przy flamandzkiej furze, na której siedzą zły i dobry łotr, wymagałaby jeszcze osobnego opisu, którego nie sposób wymazać z historii ich ludzkiego losu. Ale ona może przydarzyć się także tobie, Czytelniku. Dobry łotr jest obok nas, pchnięcie Chrystusa towarzyszy każdemu z nas. Więc kiedy będziesz odwiedzał gościnne pokoje swych wspaniałych przyjaciół, nie zapomnij opisanego tu zdarzenia ku jedynej przestrodze; o tym, że jest sprawiedliwość międzyludzka, która wszystko zwycięży. Tak oto nasi przyjaciele, którzy spotkali się z taką radością, rozstali się w nastroju bardzo różnym, Pan Jakub z poleceniami upiększenia pokoju ‘pod papugami’, obitego arrasami, a Hetman Beniamin, by szukać mniej pięknego kraju i zapomnienia o bolesnej nocy, którą ujrzał w Olsztyńskim zamku, także na tutejszym słonecznym niebie.

Leave a comment