Rekolekcje

 

 

Stanisław Barszczak, Rekolekcje wczasowicza (Miedzyzdroje, lipiec 2019)

Historii czlowieka nie jest straszna zima ani zimno. Jakkolwiek osobiscie przekonany jestem, ze od najmlodszych lat posuwam tylko pionkiem na szachownicy swiata. Zabierajac sie do napisania mojego pierwszego tekstu mlodzienczego, nie moglem nawet przypuszczac, ze jego tytuł “Nie lubie poniedzialku” okarze sie proroczy w kwestii sluzenia ludziom początku trzeciego tysiaclecia. Wydaje mi sie, ze tak jak pan Yanis Varoufakis juz zapowiada “poniedzialkowa konferencje prasowa” na temat optymalnego zarzadzania gospodarczego w Europejskiej Unii wolnych Panstw i narodow, tak inne problemy ludzkości beda rozwiazywane w przyszlosci juz wlasnie w kolejny poniedziałek. Obawiam sie, ze podboj ksiezyca, srebnego globu, po raz drugi, bedzie komentowany w kolejne poniedzialki. Mozemy wiec nie lubic poniedzialku… Europejska Unia opiera sie na wielkim biznesie (ang. big business), a nie na sluzeniu ludziom… To jest kartel oparty na ogromnym biznesie. Byly minister finansow Grecji Yanis Varoufakis, zalozyciel Ruchu Demokracji a Europie (CIEM 2025) nie ustaje w rozjasnianiu mechanizmow Europejskiej polityki, po 2015 zostal odsuniety od biezacych spraw w Brukseli. Przywolam tutaj owczesne zadluzenie Grecji w Unii. Potrzebujemy zmniejszyc podatki, uwolnic dlugi. Centralny Bank Inwestycyjny finansuje przedsiebiorczosc, kapital Europy, komentuje byly minister finansow Grecji, a Centralny Bank Europejski skupuje te pieniadze inwestycyjne. Powstaja przeciazenia finansowe, nie wiadomo co zrobic z budzetem, jakkolwiek kazdy rzad obiecuje reformy. Pomimo tego, iz jest nadwyzka pieniedzy, wciaz ma miejsce dodruk nowy pieniedzy, ktore bynajmjniej beda niewykorzystane… Centralna Komisja Europejska zgadza sie na to. W ten sposob zamiast rozdac ludziom pieniadze, aby je z pozytkiem uzyli, te ostatnie pozostaja nie wykorzystane. Gdyby rozdac te pieniadze, nadwyzke finansowa, powiedzmy teraz, w poniedziałek rano, to zadluzenie finansowe bardzo szybko by sie obnizylo o kilkadziesiat procent. Pan Varoufakis mowi o “dobrym dlugu” (ang. good debt). Potrzebujemy przekonywujaco rosnacej historii rzadzenia sie w 28 panstwach Unii, ucielesnienia wzrostu gospodarczego poprzez zdrowa ekonomie, zdrowe ‘ciecia bankowe’. Istnieje strach przed takimi decyzjami. Podobnych klaustrofobii i lekow nie brakuje w Europie… Jak powiedzialem nie interesuje mnie wladza (niem. Macht), ale rozpoznanie wzajemne. Wierze w publiczna madrosc, w opowiedzenie ludziom prawdy. Nie istnieje patent na prawde. Robimy wielkie bledy, rowniez w kosciele. Bo mamy zlych doradcow. Osobiscie mialem infantylna postawe co do wlasnej matki, zakochany w matce, a teraz z wielkim napieciem odczytuje wspolczesny dyplomatyczny wandalizm. W mojej ojczyznie mowi sie teraz o szybkim wzroscie gospodarczym. Rozumiem dobrze, stawki, pule sa duze, dlatego mozemy stale potykac sie razem. cassiacum@poczta.fm>Natomiast nie pojmuje tego sukcesu, gdy chodzi o wiernosc tradycyjnym strukturom rodzinnym, doswiadczanie swiata przez okno mediow, futurystyczna technike. Hojne Panstwo opiekuncze nie zastapi gospodarczego rozwiazania spraw naszego srodowiska. Gospodarka rynkowa i wolnosc sumienia w bogomyslnej cyrkulacji powietrza chrzescijanskiego, to jest do utrzymania (see, ang.sustainibility). Niech te sprawy przemieszczaja sie swobodnie, w konwekcji palacych spraw. Terazniejsze media sa nam przedkladane na zasadzie bulwersowania. Ale kompleksowe systemy w dynamicznym spoleczenstwie, relacje srodowiskowe operate na opiekunczosci, nie zastapia gospodarki rynkowej. Jednak nie istnieje zaden powrot do tradycyjnych struktur. Konserwatyzm kosciola przegrywa nierzadko z awangarda bogomyslnej swiadomości. Kosciol moglby byc niespodziewana historia nanizana olbrzymia liczba sukcesow. Owszem, sila naszego marzenia jest wielka. Jestem bardzo uczciwy odnosnie mojej przeszlosci. Ale wlasnie kaznodzieja, pastor, on jest bohaterem historii. Co beda przedstawiac kaznodzieje przyszlosci, czy zaledwie sceny obsceniczne, nieprzyzwoite! Wielu z was przybylo tutaj z daleka. Nasze wczasy w Miedzyzdrojach, polnocno-zachodnia Polska, sa przygodami czytelniczymi itd. Ale mamy tutaj okazje uczestniczenia w Misjach u stop krzyza. Codzienne blogoslawienstwo relikwiami krzyza, koronka do Milosierdzia Bozego, litania do przenajdrozszej krwi Chrystusa, indywidualna adoracja, nowenna do Matki Bozej Nieustajacej Pomocy, mozliwosc obejrzenia wieczorowa pora filmow w ramach spotkan z filmowym ruchem ewangelizacyjnym. A to wszystko jest naszym udzialem, bo pokochalismy Boga… Pochylamy sie przed Bogiem Ojcem. Ojcze, tym ktorzy potrzebuja moralnego wsparcia, daj odpowiedz w Jezusie Chrystusie. Amen… Bog wie wszystko o nas, zna serce kazdego, wie co czlowiek potrzebuje, Bog jest Panem szabatu. Ksiega Daniela, rozdzial piaty przepowiada przyszlosc. Prorok Jeremiasz wszystko przepowiedział. Krol Baltazar (Belszasar) kazal urzadzic wielka uczte. W czasie tej oczy jakas reka pisala na scianie sali biesiadnej “mane, tekel, fares”. Bo Bog pamieta. A Baltazar, krol babilonski, wedlug biblii syn Nabuchodonozora, kazal w czasie uczty przyniesc zlote i srebne naczynia zabrane z Jerozolimy. Baltazar byl winni zbrodni, niemoralnosci, pijanstwa, byl mistrzem Uczty. Ale sad nadchodzi. Przywolano Daniela, ktory byl trzecia osoba w Panstwie Babilonskim, aby wyjasnil pismo na scianie. Biblia jest czysta w tym sensie, ze akcentuje podstawowa kwestie, Bog kocha pokore. I Daniel mowil do krola, jest za pozno, jestes skonczony, trzeba pokutowac za grzech, w obliczu niegodziwosci skierowac sie do Boga. I my jestesmy pod sadem Boga. Nasze uczynki, grzechy, to wszystko zostanie kiedys wystawione na swiatlo dzienne. Przyjazn z swiatem, to nieprzyjazn z Bogiem. Gdyby Bog powiedzial co mamy czynic, z pewnoscia nie uwierzylibysmy. Ale zyjemy z zywym Bogiem. Przyznaj sie do Jezusa. Komu wiecej dano, od tego wiecej wymagac sie bedzie. Wreszcie zaczac relacje z Jezusem. Co uczyniles blizniemu, czy odwiedziles go w wiezieniu, czy przyodziales, czy nakarmiles? Zrobiles to, ale nie mi, dla mnie, mowil Jezus. Mamy pokutowac, bo jestesmy wybrani. Grzechem stal sie dla nas Jezus… Jestem ukaszony ta historia. Ale chcialbym pokazac pelny koniec odnosnie przemijalnosci, wreszcie zbawienia czlowieka. Bo otrzymalem w spadku milosc. Ponad oceanem swiata to dobry prezent. Moja opowiesc zawarta w esejach jest do czytania przez internet. To bardzo intensywna opowiesc. Zaczne tak, dwie sceny zdobia sliczna katedre w Chartres, mianowicie Dobry Samarytanin i Chrystus z krzyzem. Bardzo realistyczne, wrecz apokaliptyczne sceny. Znajduje tutaj bardzo wiele slow. Byc moze, pozwolcie mi powiedziec to, nie znamy zadnej przyjazni, zadnej muzyki. Dlatego do krwiobiegu chlowieka zamierzam wlaczyc czyste myslenie chrzescijanina. Dobry Samarytanin spotkal na drodze z Jerycha do Jerozolimy czlowieka biednego. Ulitowal sie nad nim, wielu przechodzilo book niego, kaplan tez go minal. Przyjaciele, znajduje Jerycho jako miejsce naszego powszedniego zycia z jego bogactwem, emocjami i ludzkimi wyborami. Natomiast Jerozolima pokazuje ostatnia perspektywe Nieba, ludzkiego szczescia na wieki. I my wlasnie jestesmy jakby w drodze z Jerycho do Jerozolimy. Zadna instytucja nie jest w stanie nas uzdrowic, moga to zrobić sakramenty kosciola. Choc my jestesmy na drodze od grzechu do wybrania Boga. A dobry Samarytanin, z pewnoscia bez niemieckiego pochodzenia, wprowadza nas do kosciola, w samo jego centrum. Zauwazmy jego prace. On opatrzyl biednego, wreszcie tego czlowieka, zbitego przez zbojcow, kazal zawiesc do gospody, i zaplacil za jego tamtejszy pobyt. Przypowiesc o samarytaninie to piekne spojrzenie na milosc. Kochani nie pokazuje wam nowego hadesu, ale kosciol ostateczny. W zyciu robilem glownie ogromna prace na polu nauki. Jeszcze czasem czynie zainteresowanie polityka europejska. W Strasburgu dziewiecioma glosami wybrano nowa przewidniczaca Komisji Europejskiej, pania Ursule von den Meyer. A przy tym jestem autorem ksiazek. Co mowie moze jest dramatyczne dla Panstwa. Zarazem jestem bardzo szczesliwy. Jakkolwiek widzialem burze przed byciem obdarowanym miloscia. Jako ochrzczony czuje sie bynajmniej zanurzony w tym swiecie. Czytalem, napisalem strony przed zrobieniem moich bagazy. Podrozowalem na roznych poziomach zycia, skonczylem dwie szkoly pewnie. Pewnego dnia wszedlem do pociagu Orient-Expres i teraz podrozujac w nim, jemu zawdzieczam rozpoznanie modernistycznego swiata wspolczesnosci. A teraz Panstwo, i wy jestescie parlamentem, wybierzcie jak ja dobro. Z kaznodziejami jutra, ktorzy zachecaja nas ich triumfalnym glosem chocby do najpozniejszego rozpoznania I odkrywania siebie. Spotkanie Boga, to jest wlasnie mocna milosc. Relacja z Bogiem jest relacja ojca z synem. Tak wiec czyste myslenie przedstawiam, nie przedstawiam kompleksowych bohaterow. Bo dobro jest dobrem. Kaznodzieja, on jest bohaterem historii. A my nierzadko zachowujemy sie jakbysmy mieli czapke na oczach. Natomiast chodzi o milosc, identycznosc o tozsamosc chrzescijanska w obliczu przemijalnosci czlowieka. Szkaplerz, koronka do Milosierdzia Bozego, rozaniec, modlitwa w oparciu o te pomoce, to wielkie wolanie o ratunek dla swiata. Dzisiaj odmawiamy ja z papiezem. Wierze, ze Maryja, matka Jezusa, syna Bozego, ona ugasi wszelki ogien niegodziwosci na ziemskim globie, gdzie zatopiona pozostaje banalnosc zla, ale takze szczescie dobra. Zycie jest zbyt krotkie, zeby zajmowac sie zlymi jakosciami. Tak wiec widzialem kosciol zawsze jako ostatni snieg. Jednak wciaz pamietam Jezusowe Biada Kafarnaum! W ukazywaniu wam “szalenstwa i genialnosci” ludzkiej podrozy w tym swiecie, nierzadko zafascynowany obecnoscia ziemskich cykad, nie przestane odslaniac dla Panstwa erupcji zycia Bozego. Czy rozpoznajemy milosierdzie Boze wobec wywrotnego swiata, rowniez w naszej ojczyznie. Ojciec kiedys pokazal malemu Miloszowi (czytaj polski laureat Nagrody Nobla) Europe. Ja znalazlem tekst ten w język niemieckim. Z pewnoscia pokazywal ziemie na zachod od Litwy, pierwszej ojczyzny poety, a wiec wskazywal na Polske. “Hen za lasem i polem, jeszcze innym polem, jest ‘woda’, ktora lustrzany, zloty swiat zbiera w morze, swiat zaczarowany w tulipan pokazuje, skrywajacy sie w nim jak w muszli. Ojciec mowi, ze Europa jest ‘tam’, w jasny dzien ten swiat mozna jakby reka objac, jest w zasiegu reki. Wciaz pali sie on od wielu burz- sztormow i wojen. Ale mieszka tam wcale wiele osob, psow i koni. Tam miasta sa kolorowe i bogate. Rzeki sa wykonane ze srebnego drutu, a biale gory niczym gesi puch, sa zarazem aksamitnym kocem- pledem, ktory okrywa ziemie.” Przezywamy czas wakacji. To jedyny sezon zakochanych. Zyc w slonca miedzy blekitem nieba i oceanu, zyc w sloncu, zdaje sie sto tysiecy muzykow jest w naszych oczach, zapomnijmy ze snieg w środku jest, zapomnijmy ze pozostajemy w Paryzu z jego łuna pozaru, zapomnijmy ze jestesmy w pelni zimy… Znalesc przyjaciela bardzo trudno, podczas mych szalonych jak tez i madrych lat, moglem doswiadczyc tego, jak i erupcji zycia Bozego. Czlowieka z twarza szukac z swieca. Bo my nie czuwamy. Dlatego jednego wieczora mowilem: prostujcie sciezki Panu, innego dnia rozjasnialem “przemijalnosc czlowieka” ze stanowiska “generacji” bylego Arcybiskupa Buenos Aires, a teraz papieza Franciszka. Ktos powiedzial, kosciol stal sie monstrum, potworem. Slaba reakcja na te slowa. Ale to bardzo smutne stwierdzenie. W czasie mojej mlodosci w kinach przedstawiono nam ujmujacy obraz olbrzymiej malpy Godzilli, szympansa, ktoremu imponowal swiat ludzi, wrecz go sterroryzowal, niszczyl miasto niczym “kolejne domki z kart”. Owszem ludzie uwielbiaja dlugie historie, ale tamten obraz w gruncie rzeczy skazany byl w niekorzystnie swietle powszechnego zastraszenia. Przyjaciele, wyobrazcie sobie, wciaz jade w pociagu Orient-Express. “Zabralem sie” do niego, aby ujrzec swiat z Bozej perspektywy. Nie interesuje mnie rasizm, wyzszosc jednych ras nad innymi. Dobry wzrost jest gratis. To prezydentowi Stanow Zjednoczonych Ameryki zarzuca sie rasizm. Bo prezydent Trump ma do czynienia z kontrastami I ekstremami dokola. Plec piekna ludzkiego globu mowi: “masz tylko moja twarz”, jak tez “trzymam dla Ciebie ksiezyc”, “spotykamy sie tylko w nocy”, “obejmij mnie, we mnie za reke.” Sufragan z Niemczech Schneider napisal traktat o heretyckim papiezu. Patriarchal bizantyjski proponuje, zeby Arcybiskup Vigano wybral nastepce za papieza Bergolio. Kosciol ortodoksyjny wyraza przekonanie, ze papiez Bergolio niszczy kosciol. 
W jednym z wywiadow na pokladzie samolotu wracajacego z Fatimy do Rzymu mial sie wyobrazic na temat objawien Maryi w Medjugorie. Pierwsze Objawienia byly autentyczne. Ale nastepnie, to chyba jakas “szefowa w kuchni” objawia sie wybranym. Parafrazuje slowa papieza Franciszka. Musimy bronic Franciszka…
A wyzwania wspolczesnego swiata az nadto przypominaja inne dziesiec straconych tradycji w Kosciele Rzymskim, mianowicie: samobojstwo ksiezy, obrzezanie, lacinska msza, odpusty, mnogosc papiezy, wojna, ksieza zonaci, nie ochrzczone dzieci ida do piekla, nieomylnosc, Jozef jako ojciec. Trzeba jedynej madrosci w tych czasach. Poniewaz potrzebujemy stabilizacji ponownie dochodzimy pierwszego lidera kosciola, sw. Piotra. I pragniemy gorliwej odnowy Kosciola, 1,5 miliardowej wspolnoty. Wiec moim pociagiem wybieram sie do Medjugoria w Serbii I Hercegowinie. Bo tam od 38 laty dzieja sie niezwykle rzeczy. Papiez Franciszek 12 maja 2019 zezwolil na urzadzanie pielgrzymek do tego nadzwyczajnego miejsca. Wiec jezdzimy do tego miejsca teraz calymi parafiami. Co godzine o tym slysze. Parafia w Medjugorie to genialna idea zbratania swiata calego. Matka Boza objawia sie piekna. I ja tam bywalem juz dwa razy. Arcybiskup Hoser z Polski jest teraz wizytatorem w Medjugoriu i wyslannikiem papieza. „To jest jakiś zupełnie nowy format objawień, mowi Arcybiskup. Mirjana np. każdego drugiego dnia miesiąca wśród pielgrzymów przy krzyżu na górze Podbrdo. Jest też dwoje, którzy codziennie mają prywatne, wewnętrzne widzenia w swoich domach. To są wszystko rzeczy, które trzeba przebadać. Ale trzeba też sobie uświadomić, że we wszystkich publikowanych treściach objawień nie można dostrzec żadnych błędów doktrynalnych/…/Ludzie przyjeżdżają tu z ogromnym głodem Boga, którego nawet sobie nie uświadamiają – mowi Arcybiskup- to „zjawisko”, jakim jest Medjugorie, zostało objęte specjalną opieką Stolicy Apostolskiej. A skoro jest to rzeczywistość żywa i dynamicznie wzrastająca, wymaga towarzyszenia. Widzimy tu, że wyprzedziła ona formalne i kanoniczno-prawne rozwiązania. „De facto” Medjugorie jest międzynarodowym miejscem pielgrzymkowym, do którego przybywa rocznie około 3 milionów pielgrzymów i dokonywana jest tu olbrzymia praca duszpasterska. Tymczasem w sensie formalno-prawnym miejsce to pozostaje zwykłą parafią: nie jest ani sanktuarium diecezjalnym, ani narodowym, ani międzynarodowym. A ze względu na nieuregulowany w sensie kościelnym status, ludzie ci są często jak owce nie mające pasterza. Najliczniejsze grupy pochodzą z Polski i z Włoch. A ponadto z osiemdziesięciu krajów /…/ Medjugorie są to przede wszystkim ludzie, którzy tu przyjeżdżają, którzy się tu modlą, tutaj się przemieniają, stąd wyjeżdżają do swoich krajów i tam niosą ducha Ewangelii, jakiego tu zaczerpnęli. Taka jest właśnie rola Medjugorie. Ludzie ci często przyjeżdżają z krajów, gdzie zanikła praktyka spowiedzi, gdzie Kościół się bardzo „spłaszczył” i jego działalność stała się powierzchowna. A tutaj odnajdują głębię wiary i zupełnie inną perspektywę istnienia… Ludzie reagują w sposób niezwykły. Spójrzmy chociażby na wieczorne programy modlitewne, które trwają na głównym placu przez kilka godzin, a tysiące ludzi w skupieniu bierze udział – przez nikogo nieprzymuszani. Rolą Maryi – co tutaj widzimy bardzo mocno – jest zbliżenie człowieka do Boga. I takie jest Jej zadanie w Medjugorie. Tak też można sądzić z wypowiedzi tysięcy pielgrzymów, którzy tu przyjeżdżają. Mówią, że odnajdują to, co wcześniej zagubili. A chodzi o odnalezienie wertykalnego wymiaru życia. Bo proszę zauważyć, że wszystko co tworzymy obecnie, jest „horyzontalne”: społeczeństwa są horyzontalne, kultura jest horyzontalna i nawet Kościół staje się „horyzontalny”. Wszystko można opisać w kategoriach socjologicznych. Ale gdzieś została zagubiona ta fundamentalna relacja o charakterze transcendentnym, tworząca wszystkie inne nasze relacje i ich jakość… Ażeby wejść w istotę Medjugorie, trzeba być tutaj dłużej. Podobno Matka Boża powiedziała znanej francuskiej mistyczce Marcie Robin, że nawet Duch Święty nie jest w stanie przemienić duszy grzesznika w czasie krótszym niż 5 dni. Dlatego trzeba stopniowo wejść w ten święty czas. Pan Bóg uwzględnia naszą biologiczną naturę, która wymaga czasu. A druga sprawa to przestrzeń, która w Medjugorie jest trójkątem równoramiennym: kościół i dwie góry. Pierwsza to Križevac, góra Jezusa Ukrzyżowanego oraz Góra Objawień Maryi (Podbrdo). Na jedną prowadzi droga krzyżowa, a na drugą ścieżki różańcowe. Cała ta topografia jest naturalnym zapleczem tego miejsca… Są wzruszające momenty, gdy ludzie, nawet bardzo leciwi, wchodzą na kolanach po kamieniach na wzgórze objawień. Kamienie są już trochę wypolerowane. Medjugorie oznacza „Międzygórze”. To wszystko trzeba wychodzić i wymodlić. Zaś liturgia w kościele (latem na esplanadzie) w Medjugorju jest ułożona w cyklu tygodniowym. Każdego dnia jest poranna Msza św., po południu odmawiany jest Różaniec. Blok wieczorny rozpoczyna konferencja albo wspólna modlitwa. O 18.00 jest główna Msza św., a po niej modlitwa dziękczynienia o uzdrowienie. Dzień we wtorki, czwartki, piątki i soboty wieńczy adoracja Najświętszego Sakramentu. W piątki adorowany jest Krzyż. W ten sposób Msza św. i Chrystus są zawsze w centrum wydarzeń… Są liczne rekolekcje, katechezy, sesje i kongresy, w których biorą udział także zwyczajni pielgrzymi. Poza modlitwą, pielgrzymowaniem na Križevac i Górę Objawień oraz udziałem w liturgii, każdy może znaleźć coś dla siebie. Są też seminaria dla małżeństw i rodzin oraz dla przedstawicieli zawodów medycznych. Od dwóch, trzech lat organizowane są seminaria dla osób zainteresowanych problematyką pro-life. Odrębne seminaria przeznaczone są dla ludzi poranionych, takich, którzy przeżyli dramatyczną sytuację lub sami zrobili coś złego i potrzeba im uzdrowienia. W ubiegłym tygodniu rozpoczęliśmy powtarzane w każdym roku rekolekcje dla księży z całego świata, które trwają tydzień. Przyjechało kilkuset księży z kilkudziesięciu krajów. A od 1 do 6 sierpnia odbywa się corocznie w Medjugorie międzynarodowy Festiwal Młodych. Po komunikacie Ojca Świętego z 12 maja – który legalizuje organizację oficjalnych pielgrzymek do Medjugorie – zaprosiliśmy nań wysokiej rangi hierarchów. Przybędzie papieski wikariusz dla Rzymu Angelo De Donatis, abp Rino Fisichella, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji, abp José Rodríguez Carballo, franciszkanin, sekretarz Kongregacji ds. Życia Konsekrowanego, kard. Vinco Pulić z Sarajewa i bp Dominique Rey z Tulonu we Francji, który jest specjalistą od nowych charyzmatów i o tym będzie mówić do młodych. W ubiegłym roku w Festiwalu wzięło udział 50 tys. młodych z 52 krajów… Już dwa lata temu podliczono, że ponad 700 powołań kapłańskich i zakonnych zrodziło się właśnie tutaj… Jest też tutaj Wioska Maryi. Są tam też ludzie uzależnieni, jest Dom Jezusa Miłosiernego. Przez lata działał tu wielkiej klasy charyzmatyk, franciszkanin, ojciec Slavko Barbarić. To był wulkan energii, który nakręcał wszystkie inicjatywy, które dziś istnieją. Po kilkunastu latach działalności zmarł nagle na Kriżevacu w roku 2000. Stworzył m.in. Wioskę Maryi, złożoną z całej kolonii domów. W tych domach mieszkają sieroty biologiczne lub społeczne, dzieci nieprzystosowane, z problemami. Do ich przedszkola przychodzą także dzieci z wioski i okolic. Stali mieszkańcy wioski mieszkają w „gniazdach”, z dwójką dorosłych opiekunów – wolontariuszy. Są wśród nich m.in. siostry franciszkanki. „Gniazda” te są umeblowane jak normalne mieszkania, a grupy są niewielkie, liczą około osiem osób. To zapewnia rodzinną atmosferę. Dzieci mają opiekę medyczną, stomatologiczną, gdyż przy wiosce funkcjonują gabinety lekarskie czy psychologiczne. Drugim takim miejscem jest Dom Ojca Miłosiernego, nawiązujący w swej nazwie do przypowieści o Synu Marnotrawnym. Mieszkają tam mężczyźni po przejściach – narkomani, byli więźniowie, alkoholicy, uzależnieni. Żyją według benedyktyńskiej reguły „Ora et labora” – uczą się modlić i pracować. Są tam rozmaite atelier, gdzie wykonują dewocjonalia. Mam w oczach takiego człowieka, przeżartego już alkoholem, który z cierpliwością robi dziurki w paciorkach do różańca… (To byl sektor charytatywny, podkr. autora eseju) W Medjugorie jest też solidnie rozbudowany, choć wymagający dalszego rozwoju sektor medialny. Oprócz środków przekazu założonych przez franciszkanów jest obecna także amerykańska „Mary TV”. Codziennie transmituje na żywo wszystkie liturgie i uroczystości z Medjugorie. W tutejszym „Domu Radia” są 3 instytucje: radio i telewizja oraz tłumacze. Tłumaczą wszystko, co się dzieje na kilka bądź kilkanaście języków (np. 16 podczas Festiwalu Młodych), a każdy język mogą pielgrzymi odbierać na innej częstotliwości na swoich radyjkach bądź telefonach komórkowych. Kolejną ważną sprawą wymagającą troski i starannego gromadzenia są archiwa. Widziałem wielki, wielometrowy regał z dokumentacją medyczną uzdrowień. Zbierane są świadectwa doznanych uzdrowień i dokumentacja medyczna zarówno sprzed, jak i po wydarzeniu. Dopiero wówczas jest sens, by ją porównać. A jeśli jest istotna różnica, wskazywać to może na zjawisko niewytłumaczalne w świetle wiedzy medycznej. Przydałaby się stała komisja lekarska, podobnie jak w Lourdes.” To byly slowa Arcybiskupa Hosera, wizytatora a Medjugorie (see Aleteia Polska, 19.07.2019). Jeszcze nie tak dawno mielismy jedynie Objawienia Matki Bozej indywidyalnym osobom, a teraz mamy zbior caly ‘widzacych,’ Maryja objawia sie we wspolnocie kosciola calego. Jak nie cieszyc sie z takiego kosciola. Przyjaciele, w Polsce moglismy miec “Druga Oławe”, ale prymas Glemp pod pregiezem opinii wiernych z Polski i nie tylko w Zakopanem wydal zarzadzenie nieodwiedzania Altanki z Matka Boza w Oławie, uwazam teraz. Ale to jest moj odosobniony poglad. A teraz mozemy tylko pozazdroscic Hercegowianom ich gorliwosci w sluzbie Bozej i obfitego narecza lask od Maryi. Ostatniego roku z kosciola w Niemczech “wypisalo sie, odeszli” 216 tys. Katolikow i 220 tys. Protestantow. Przyjaciele. Wciaz zdrowi ludzie bywaja chorzy, a slabi tj. ludzie bez charakteru uwazani przynajmniej za chorych. Samozadowolenie na progu trzeciego tysiaclecia bywa stawiane na pierwszym miejscu. Wciaz nie spotykamy sie w jednej generacji. I bez wsparcia rodziny, bogatego kartelu, organizacji, nie mozna zrobic “kariery”, poza mamona. Licza sie tylko pieniadze i obligacje. I taka sytuacje zastaje kosciol. Ale ten ostatni nie jest wywrotnym kajakiem. Dlatego tez ludzie wychodza z kosciola, ktory karza zachowac tradycyjne poglady. Musimy midlic sie za kosciol, spotykac sie przy “okraglym stole” (jak to ma miejsce w Medjugorie, ludzie to rozumieja, podkr. autora eseju). Bo tam generacja papieza Franciszka jest bardzo otwarta i wierna dobrej Nowinie. “Na szczescie” serce jest silniejsze niz umysl, racjonalnie powiem. Maryjo, Twoje uczucie czyni mnie bezradnym. Jednak widzialem sporo w zyciu, ilez bezcelowosci, emocji bez pokrycia. Kazdy zasluguje na milosc. Nie ma miedzy nami roznicy, z racji na religie, przekonania, taka czy inna orientacje seksualna. Jestesmy rowni. Ty wiesz, jak bardzo pragne spojrzen serdecznych czlowieka, ludzi, ktorzy wybraliby sie nawet na ksiezyc, aby uwielbic swojego syna. Potrzebuje jedynie Ciebie. Spotykamy sie nazajutrz po twoich imieninach. Otworz kosciolowi perspektywe jutra. Ty wszystko wiesz, ze nie boje sie Ciebie utracic. Dalekie, dalekie jak ocean byly gory, zanim Cie znalazlem. Szare welny nieba nad nami, bo nie bylem z Toba zbyt dlugo… Patrze teraz w polskie morze, Baltyk. Dzisiaj tutaj blekit nieba opowiada o naszej wielkiej milosci. Idziemy reka w reke brzegiem morza. Lubie sluchac, co mowisz. Ja patrze w morze, poniewaz moje serce uczy sie tak duzo od niego. A ty w Jezusie Chrystusie mowisz do mnie odwieczna miloscia, tym samym uzdrowilas mnie na zawsze. Amen. (kto z was nastepny)

 

Jak Jaś został magiem

Data: 2019-06-01
Stanislaw Barszczak, Jak Jaś został magiem.

Dzisiaj w naszej afrykanskiej wiosce mamy zawody sportowe. Poniewaz przynaleze do tzw. wielodzietnej rodziny, a takich w Ghanie, moim kraju, jest bardzo wiele, z niecierpliwoscia oczekuje na szczesliwa chwila wejscia do finalu zawodow. – Mamo, mnie wybierz. Muszę się powstrzymywać, żeby nie krzyczeć. Wbijam paznokcie w drewniany kij, ściskam go mocno, żeby usiedzieć w miejscu. Krople potu ściekają mi po plecach, nie wiem, czy to od porannego upału, czy dlatego, że serce tłucze mi się o żebra. Miesiąc w miesiąc byłem pomijany. Dziś musi wreszcie być inaczej. Odgarniam śnieżnobiały kędzior za ucho i staram się nie ruszać. Mama Agba jak zwykle nie ma zmiłowania, długo przygląda się każdemu z nas, aż nie wiemy, gdzie podziać wzrok. Jej brwi ściągają się w skupieniu, pogłębiając zmarszczki na ogolonej głowie. Z ciemnobrązową skórą i w niepozornym kaftanie Mama Agba niewiele się różni od reszty wioskowych starszych. Nikomu nie przyszłoby do głowy, że kobieta w tym wieku może być tak niebezpieczna. – Ekhm… – chrząka z przodu Pawel, w mało subtelny sposób przypominając, że on już przeszedł tę próbę. Posyła nam uśmieszek i obraca w dłoni ręcznie rzeźbiony kij, jakby nie mogł się doczekać, aż się dowie, którego z nas pokona w czasie dzisiejszego egzaminu. Większość chlopcow boi się pojedynku z Pawlem, ale ja nie czuję strachu. Ćwiczyłem i jestem gotowy. Wiem, że stać mnie na zwycięstwo. -Janku. Chropawy głos Mamy Agby przerywa ciszę. Słychać zbiorowe westchnienie piętnastu chlopcow, którzy nie zostali wybrani. Imię odbija się od plecionych ścian trzcinowej ahéré, aż w końcu zdaję sobie sprawę, że chodzi o mnie. – Naprawdę? – pytam. Mama Agba mlaska zniecierpliwiona. – Mogę wybrać kogoś innego… – Nie! – Zrywam się na równe nogi i natychmiast posyłam jej ukłon. – Dziękuję, Mamo. Jestem gotowy. Morze brązowych twarzy rozstępuje się przede mną. Idąc, skupiam się na moich bosych stopach ocierających się o trzcinową podłogę, sprawdzam jej przyczepność, żeby zwiększyć swoje szanse na wygranie pojedynku i zdanie egzaminu. Na czarnej macie do walki Pawel pierwszy mi się kłania. Czeka, aż uczynię to samo, ale jego wzrok tylko wznieca we mnie ogień złości. Stoi w nonszalanckiej pozie, świadczącej o braku szacunku, jakbym nie był godnym przeciwnikiem. Jakby uważał, że jestem od niego gorszy. Myśli, że nie mam z nim szans. – Ukłoń się, Janku. Choć w głosie Mamy Agby pobrzmiewa wyraźna reprymenda, nie potrafię się przemóc. Stojąc tak blisko Pawla, widzę tylko jego bujne czarne włosy i kokosowy brąz skóry znacznie jaśniejszej niż moja. To karnacja tych spośród mieszkancow okolic Accry, którzy nie wiedzą, czym jest praca w słońcu. Pawel zawdzięcza to uprzywilejowanie cichemu wsparciu ojca, którego nawet nie zna. Arystokraty, który pozbył się nieprawego syna umieszczając go w naszej wiosce. Odchylam barki do tyłu i zamiast się ukłonić, dumnie wypinam pierś. Pawel odstaje wyglądem od nas o śnieżnobiałych włosach. Od tutejszych chlopcow bezustannie zmuszanych do kłaniania się takim jak on. – Janku, nie każ mi się powtarzać. – Ale Mamo… – Ukłoń się albo zejdź z ringu! Nie marnuj naszego czasu. Nie mając wyboru, zaciskam zęby i pochylam głowę. Na ustach Pawla rozkwita nieznośny uśmieszek. – Czy to takie trudne? – Kłania się znowu, choć nie musi. – Lepiej przegrać z honorem. Wśród chlopcow rozlegają się tłumione chichoty. Mama Agba ucisza je stanowczym gestem. Rzucam im złowrogie spojrzenie, po czym koncentruję się znowu na postaci przeciwnika. Zobaczymy, komu będzie do śmiechu, gdy wygram. – Na miejsca. Obaj cofamy się do krawędzi maty i unosimy swoje kije. Drwiący uśmieszek spełza z ust Pawla, a jego oczy zwężają się w szparki. To instynkt zabójczy. Patrzymy na siebie i czekamy na znak. Mama Agba przeciąga tę chwilę w nieskończoność, wreszcie woła: – Do boju! I od razu muszę się bronić. Nawet nie zdążyłem pomyśleć o wyprowadzeniu ataku, a Pawel już doskakuje do mnie z prędkością geparda. Bierze zamach kijem, mierząc w moją szyję. Ale choć za plecami słyszę stłumione okrzyki chlopcow, ani na moment nie tracę zimnej krwi. Pawel jest szybki, lecz ja potrafię być jeszcze szybszy. Unikam ciosu, wyginając się mocno do tyłu. Pawel nie czeka, aż się wyprostuję – wyprowadza kolejny atak, tym razem tnąc kijem z góry na dół z siłą chlopaka dwa razy większego od siebie. Rzucam się w bok i przetaczam po macie, a kij z trzaskiem uderza o trzciny. Pawel już bierze następny zamach. – Janku! – ostrzega mnie Mama Agba, lecz nie potrzebuję jej pomocy. Jednym płynnym ruchem przechodzę w kucki i wyciągam kij do góry, parując uderzenie Pawla. Trzcinowe ściany aż się zatrzęsły od głośnego trzasku. Moja broń też jeszcze drży, kiedy Pawel zamachuje się znowu, tym razem za cel obierając moje kolana. Odbijam się z wysuniętej do przodu nogi, robię koziołka w powietrzu ponad jego wyciągniętym kijem. Oto moja pierwsza szansa, by przejść do ataku. Wykorzystując pęd, wyprowadzam pierwszy cios. Z mojego gardła dobywa się stęknięcie. Pawel kontruje, przerywając mój atak, zanim na dobre się zaczął. – Cierpliwości, Janku! – woła Mama Agba. – Nie spiesz się. Obserwuj i reaguj. Czekaj na atak. Tłumię wzbierający w piersi jęk i kiwam głową. Cierpliwości, powtarzam sobie. Poczekaj na lepszą okazję… – Właśnie, Jan– odzywa się Pawel cicho, żeby nikt poza mną nie usłyszał. – Słuchaj się Mamy Agby. Bądź grzecznym padalcem. No tak, mogłem się tego spodziewać. To słowo. Ta wstrętna obelga. Wypowiedziana niby od niechcenia. Zawinięta w arogancki uśmieszek. Bez namysłu wyrzucam kij przed siebie. Mija brzuch Pawla o włos. Czeka mnie za to straszliwe lanie od Mamy Agby, ale i tak było warto. Nagrodą jest wystraszone spojrzenie mojego przeciwnika. – Ej! – Pawel spogląda w stronę Mamy, oczekując od niej interwencji, ale nie ma czasu się poskarżyć. Wielkimi oczami patrzy, jak obracam kij do kolejnego ataku. – To nie jest trening! – woła, uskakując przed ciosem w kolana. – Mamo… – Sam sobie nie poradzisz? – pytam ze śmiechem. – No dalej, Paul. Lepiej przegrać z honorem! W oczach Pawla pojawiają się gniewne błyski. Wygląda jak lworożec gotowy do skoku. Wściekle zaciska dłonie na kiju. Zaczyna się prawdziwa walka. Ściany chaty Mamy Agby szeleszczą, gdy nasze kije uderzają o siebie. Wymieniamy cios za cios, wypatrując szansy na kontrę, która przesądzi o wszystkim. Dostrzegam okazję i wtedy… – Uch! Kuląc ramiona, zataczam się do tyłu, fala mdłości podchodzi mi do gardła. Przez chwilę martwię się, że Pawel połamał mi żebra, lecz ból w brzuchu rozwiewa tę obawę. – Stop! – Nie! – przerywam Mamie Agbie zachrypniętym głosem. Z wysiłkiem wciągam powietrze do płuc i wspierając się kijem, prostuję plecy. – Nic mi nie jest. Jeszcze nie skończyłem. – Janku… – zaczyna Mama, lecz Pawel nie pozwala wybrzmieć jej słowom. Już mknie w moją stronę z ogniem w oczach, jego wyciągnięty kij prawie muska mi głowę. Gdy bierze nim zamach, uskakuję na bezpieczną odległość, a potem, łapiąc Pawla na wykroku, dźgam go z całej siły w mostek. – Uch! – Pawel zatacza się do tyłu z twarzą wykrzywioną bólem. Jeszcze nigdy podczas walki w chacie Mamy Agby nie został przez nikogo trafiony. Nie zna tego uczucia. Nie czekając, aż dojdzie do siebie, okręcam się i uderzam go w brzuch. Już mam zadać ostateczny cios, gdy rudawe płachty u wejścia do chaty rozchylają się i do środka wpada zdyszany Zbyszek z rozwianą białą grzywą. Szuka wzrokiem Mamy Agby. – Co się stało? Zbyszek ma łzy w oczach. – Przepraszam – kwili cicho. – Zasnałem. Ja… ja…– Wyduś to z siebie, dziecko! – Nadchodzą! – wykrzykuje wreszcie. – Są już blisko! Groza tej chwili na moment wysysa mi całe powietrze z płuc. Zresztą nie tylko mnie. Wszyscy jesteśmy sparaliżowani strachem. Instynkt przetrwania bierze jednak górę. – Prędko! – rzuca Mama Agba. – Nie ma czasu! Podnoszę Pawla z podłogi. Oddycha ciężko, ze świstem, ale musi wziąć się w garść. Chwytam jego kij i zbieram pozostałe. W chacie panuje wielkie zamieszanie. Wszyscy zacierają ślady. W powietrzu fruwają metry jasnej tkaniny. Powstaje armia trzcinowych manekinów. Czy zdążymy? Trudno powiedzieć w tym rozgardiaszu. Ja robię swoje: chowam kije pod matą ringu, żeby nikt ich nie zobaczył. Ledwie skończyłem, Pawel wpycha mi do rąk drewnianą igłę. Biegnę na swoje stanowisko, gdy płachty znów się rozwierają. – Janku! – woła ostro Mama Agba. Zastygam w bezruchu. Wszystkie oczy patrzą teraz na mnie. Nie czekając, aż się odezwę, Mama daje mi po głowie, aż czuję gorące mrówki na plecach. – Wracaj na swoje miejsce! – rzuca surowo. – Musisz się jeszcze wiele nauczyć. – Mamo Agbo, ja…Nachyla się bliżej z błyskiem prawdy w oczach. Odwrócenie uwagi… Próbuje zyskać dla nas więcej czasu. – Przepraszam, Mamo Agbo. Wybacz mi. – Wracaj na swoje miejsce. Zagryzam wargę, żeby się nie uśmiechnąć, i zwieszam przepraszająco głowę, zerkając kątem oka na strażników, którzy weszli do chaty. Niższy, jak większość okolicznych żołnierzy, wyglądem przypomina Pawla: kokosowy brąz zwieńczony czarną czupryną. Mimo że otaczają go sami nastokatkowie, trzyma dłoń na rękojeści miecza. Zaciska na niej palce, jakby spodziewał się, że któryś z nas go zaatakuje. Drugi strażnik, wysoki i poważny, jest od niego dużo ciemniejszy. Stoi blisko wejścia, ze wzrokiem utkwionym w ziemi. Widocznie ma w sobie choć odrobinę wstydu. Obaj na żelaznych pancerzach noszą dumnie znak króla Sarana. Samo spojrzenie na ozdobnego białego lamparta, symbol monarchy, który ich tu przysłał, przyprawia mnie o ścisk żołądka. Z ostentacyjnym nadąsaniem wracam do trzcinowego manekina. Czuję tak wielką ulgę, że nogi prawie się pode mną uginają. Miejsce, które jeszcze przed chwilą było ringiem, teraz całkiem przekonująco udaje warsztat krawiecki. Po chwili spojrzalem na manekiny wykonywane przez dziewczyny z wioski ozdobione jasnymi materiałami w charakterystyczne wzory Mamy Agby. I przypomnialem byl sobie, ze dziewczyny z naszej wioski obszywaja brzegi rodzimych koszul tymi pieknymi wzorami juz od wielu lat. Mama Agba przechadza się między rzędami chlopcow i przygląda się ich zainteresowaniu jakim oni obdarzaja teraz zwykle manekiny. Mimo nerwów uśmiecham się, widząc, jak ignoruje nieproszonych gości. – W czym mogę pomóc? – pyta w końcu. – Zbieramy podatek – odbąkuje ciemniejszy strażnik. Mamie Agbie wydłuża się twarz. – Zapłaciłam w zeszłym tygodniu. – Nie chodzi o podatek od handlu. – Drugi strażnik toczy wzrokiem po białowłosych sympatycznych nastolatkach. – Wzrosły opłaty za padalce. Wy ich macie dużo, więc będzie was to kosztować. No tak. Ściskam koszulę manekina z taką siłą, że aż bolą mnie palce. Królowi nie wystarczy pognębić mieszkancow wioski. Musi jeszcze ukarać każdego, kto próbuje nam pomagać. Zaciskam zęby, starając się nie myśleć o strażniku, o bólu, jaki mi sprawiło tamto słowo. Padalce. Nieważne, że nigdy nie będzie nam dane stać się magami. W ich oczach wciąż jesteśmy glistami. I nie będziemy niczym więcej. Usta Mamy Agby zmieniają się w cienką kreskę. Przecież nie wytrzaśnie tych pieniędzy spod ziemi. – Podwyższyliście już podatek od mieszkancow naszej wioski w zeszłym miesiącu. I dwa miesiące temu. Jaśniejszy strażnik robi krok do przodu i sięga po miecz, jakby chciał pokazać, że nie będzie się z nikim patyczkował. – Może byłoby mądrzej nie zadawać się z glistami. – Może byłoby mądrzej nas nie okradać. Nie wiem, dlaczego to powiedziałem. Nie zdążyłem się ugryźć w język. Wszyscy w chacie wstrzymują oddech. Mama Agba sztywnieje, jej ciemne oczy błagają mnie, bym zamilkł. – Nie możecie bez końca podnosić podatków – oznajmiam. – Ibawici nie zarabiają więcej niż do tej pory. Skąd mamy wziąć tyle pieniędzy? Strażnik zbliża się niespiesznym krokiem. Korci mnie, żeby sięgnąć po kij. Mogłbym zwalić mężczyznę z nóg jednym precyzyjnym uderzeniem; jednym celnym pchnięciem zmiażdżyłbym mu gardło. Dopiero po chwili dociera do mnie, że miecz tego strażnika nie jest zwykłym mieczem. W pochwie pobłyskuje czarne ostrze, metal droższy niż złoto. Majacyt. Stop przygotowany przez króla Sarana przed obławą. Broń stworzona po to, by osłabić naszą magię i wypalać dziury w naszych ciałach. Tak jak czarny łańcuch, który zawiesili na szyi Mamy. Potężny mag moze przezwyciężyć jego moc, ale większość z nas jest bezsilna wobec tego rzadkiego metalu. Choć sam nie władam żadną magią, i tak dostaję gęsiej skórki, gdy strażnik zbliża się do mnie z majacytowym ostrzem. – Na twoim miejscu trzymałbym język za zębami, brzdacu. Ma rację. Powinienem milczeć. Schować urażoną dumę do kieszeni. Dożyć jutra. Ale gdy tak stoimy twarzą w twarz, muszę walczyć ze sobą, żeby mu nie wbić drewnianej igły w to błyszczące piwne oko. Może ja powinienem być cicho. A może on powinien umrzeć. – Sam trzymaj… Mama Agba odpycha mnie tak mocno, że się przewracam. – Proszę. – Wręcza mu garść monet. – Mamo, nie… – odzywam się, ale zamieram pod jej groźnym spojrzeniem. Zamykam usta, podnoszę się i chwytam wzorzystej koszuli manekina. Strażnik przelicza brzęczące brązowe monety w dłoni. W końcu odchrząkuje. – Za mało. – Musi wystarczyć – odpowiada Mama Agba z nutą desperacji. – To wszystko, co mam. Nienawiść aż we mnie kipi, parzy mnie od wewnątrz. To nie w porządku, że Mama Agba musi błagać o litość. Unoszę wzrok i natrafiam na spojrzenie strażnika. Błąd. Nie zdążyłem się odwrócić i ukryć obrzydzenia. Mężczyzna chwyta mnie za włosy. – Au! – krzyczę z bólu. Strażnik rzuca mnie na twarz i przygniata kolanem do ziemi. Na chwilę tracę dech. – Może i nie macie pieniędzy – mówi – ale za to padalcow jest pod dostatkiem. – Chwyta mnie brutalnie za udo. – Zacznę od tego. Robi mi się gorąco, łapię powietrze ustami, zaciskam dłonie w pięści, żeby nie było widać, że się trzęsę. Chcę krzyczeć, chcę mu połamać wszystkie kości, ale słabnę z każdą sekundą. Jego dotyk upokarza mnie i unicestwia. Na chwilę znów staję się mlokosem, bezsilnym jak wtedy, gdy żołnierz wywlekał jego matkę z domu. – Dość! – Mama Agba odsuwa strażnika i przygarnia mnie do piersi, warcząc jak lworożka broniąca młodych. – Dałam wam pieniądze, na więcej nie liczcie. Precz stąd. Podrażniony jej zuchwałością strażnik sięga po miecz, ale ciemniejszy towarzysz chwyta go za ramię. – Chodź. Musimy obejść całą wieś przed zmierzchem. – Wypowiada te słowa spokojnie, ale jakby zaciskając przy tym szczękę. Może ujrzał w naszych twarzach własną matkę albo siostrę, może przypominamy mu kogoś, kogo chciałby chronić. Jego towarzysz na chwilę zastyga w złowieszczym bezruchu. Wreszcie zdejmuje rękę z miecza i tylko tnie nas wzrokiem. – Nauczcie te karaluchy pokory albo ja to zrobię – ostrzega Mamę Agbę. Potem kieruje spojrzenie w moją stronę. I choć leje się ze mnie pot, w środku czuję mróz. Strażnik mierzy mnie wyzywającym wzrokiem. Tylko spróbuj, mam ochotę odszczeknąć, ale język wysechł mi na wiór. W milczeniu patrzymy, jak mężczyźni wychodzą, słuchamy, jak odgłosy podkutych butów nikną w oddali. Siła opuszcza Mamę Agbę; przypomina teraz płomień świecy zdmuchnięty przez wiatr. Podpiera się na manekinie, żeby nie upaść. Już nie jest śmiertelnie groźną wojowniczką, którą znam, lecz starą, niepozorną kobietą. – Mamo… Chcę jej pomóc, lecz dostaję od niej po łapach. – Odejdz! Głupi. Tak mnie nazwała w joruba, języku magów zakazanym od czasu wielkiej obławy. Tak dawno nie słyszałem naszej mowy, że upływa chwila, zanim sobie przypominam, co to słowo znaczy. – Na bogów, co w ciebie wstąpiło? Znowu wszystkie oczy w ahéré zwracają się na mnie. Nawet Zbyszek spogląda z wyrzutem. Ale jak Mama Agba może na mnie krzyczeć? Czy to moja wina, że strażnicy są złodziejami? – Próbowałem cię bronić. – Bronić mnie? – powtarza z niedowierzaniem Mama Agba. – Wiedziałeś, że nic nie wskórasz swoim gadaniem. Za to niewiele brakowało, a wszyscy byśmy przez ciebie zginęli! Robię krok w tył, zaskoczony surową oceną. Nigdy wcześniej nie widziałem w oczach Mamy Agby tak głębokiego rozczarowania. – Skoro nie wolno mi się im przeciwstawić, co my tu w ogóle robimy? – Głos mi się łamie, ale powstrzymuję łzy. – Po co nam trening, jeśli nie możemy się bronić? – Na litość boską, Janku, pomyśl trochę! O innych, a nie tylko o sobie. Gdybyś zrobił krzywdę tym ludziom, kto by obronił twojego ojca? Kto uratuje Tomka, gdy strażnicy przyjdą szukać krwawej pomsty? Otwieram usta, lecz nie wiem, co odpowiedzieć. Ona ma rację. Nawet gdybym zdołał pokonać kilku strażników, nie poradzę sobie z armią. Prędzej czy później mnie znajdą. Prędzej czy później złamią ludzi, których kocham. – Mamo Agbo? – odzywa się cienkim głosikiem Zbyszek. Stoi ze łzami w oczach, uczepiony luźnych spodni Pawla. – Dlaczego oni nas nienawidzą? Mama zgina się pod niewidzialnym ciężarem. Wyciąga ramiona w stronę Zbyszka. – To nie tak, moje dziecko. Oni nienawidzą tego, kim miałeś się stać. Zbyszek wtula się w Mamę, szata tłumi jego łkanie. Mama Agba rozgląda się po izbie, patrzy w oczy innym chlopcom, którzy powstrzymują płacz. – Janek spytał, co my tu robimy. To ważne pytanie. Często rozmawiamy o tym, jak walczyć, a nigdy o tym dlaczego. – Mama sadza Zbyszka na podłodze i kiwa dłonią na Pawla, żeby przyniosł jej stołek. – Musicie pamiętać, że świat nie zawsze tak wyglądał. Był czas, kiedy wszyscy stali po jednej stronie. Mama Agba sadowi się na siedzisku, a zainteresowani jej slowami chlopcy zbierają się wokół niej. Codziennie Mama kończy zajęcia opowieścią lub baśnią, nauką z dawnych czasów. Zwykle siadam z przodu i chłonę każde słowo. Dziś trzymam się z boku, bo jest mi wstyd. Mama Agba miarowo pociera dłonie. Mimo tego, co się wydarzyło, na jej ustach migocze niewyraźny uśmiech, uśmiech, który potrafi wywołać tylko jedna opowieść. Nie mogę się oprzeć, podchodzę bliżej, przeciskam się między chlopcami. To nasza historia. Opowieść o nas. Prawda, którą król usiłował pogrzebać razem z naszymi zmarłymi. – Na początku Orisza była szczęśliwą krainą uświęconych magów. Każdy z dziesięciu klanów został obdarzony przez bogów inną mocą. Jedni władali wodą, inni panowali nad ogniem. Jeszcze inni czytali w myślach, a nawet sięgali wzrokiem poza czas! Choć wszyscy dobrze znamy tę opowieść – od Mamy Agby, od rodziców, których straciliśmy – nie przestaje robić na nas wrażenia. Z wypiekami na twarzy słuchamy o magach posiadających dar uzdrawiania i wywoływania chorób. Nachylamy się bliżej, kiedy Mama Agba opowiada o poskromicielach dzikich zwierząt, o magach trzymających w dłoniach światło i mrok. – Wszyscy magowie rodzili się z białymi włosami – to był znak, że dotknął ich palec bogów. Używali swoich darów, by służyć ludowi Oriszy, a w zamian otaczano ich szacunkiem. Ale nie każdy przychodził na świat z darem. – Mama Agba zatacza dłonią koło. – I dlatego świętowano narodziny nowego maga, cieszono się na widok białych loków. Ci mali wybrańcy do ukończenia trzynastego roku nie byli w stanie używać magii. Dopóki ich moce się nie objawiły, nazywano ich “boskimi.” Zbyszek z uśmiechem unosi brodę: bo juz wie, ze jest mieszkancem cudownej krainy Orisza. Mama Agba chwyta między palce pasmo jego białych włosów, znak szczególny, który nauczono nas ukrywać przed światem. – Magowie stali się pierwszymi królami i królowymi Oriszy. To były czasy bez wojen… Pokój jednak nie trwał wiecznie. Gdy rządzący zaczęli nadużywać magii, bogowie za karę pozbawili ich mocy. Razem z magią zniknęły białe włosy… W kolejnych pokoleniach podziw dla magów stopniowo przeradzał się w strach przed nimi, a strach w nienawiść. Nienawiść zaś w przemoc, w pragnienie wytępienia magów. W izbie zrobiło się teraz jakby ciemniej. Wszyscy wiemy, co było dalej. Noc, której nigdy nie wspominamy i której nigdy nie zapomnimy. – Dopóki magowie mieli swoje moce, byli w stanie się bronić i trwać. Ale jedenaście lat temu magia zniknęła. Tylko bogowie wiedzą dlaczego. – Mama Agba zamyka oczy i wydaje z siebie ciężkie westchnienie. – Jednego dnia magia żyła, następnego umarła. Tylko bogowie wiedzą dlaczego? Z szacunku dla Mamy Agby gryzę się w język. Mówi tak, jak wszyscy dorośli, którzy widzieli wielka obławę na własne oczy. Z rezygnacją. Jak gdyby bogowie odebrali nam moc, żeby nas ukarać, a może pod wpływem kaprysu. W głębi duszy znam prawdę. Domyśliłem się jej, kiedy zobaczyłem magów innych wiosek w kajdanach. Bogowie umarli razem z naszą magią. Już nie wrócą. – Tamtego nieszczęsnego dnia król Saran nie wahał się ani chwili – ciągnie Mama Agba. – Wykorzystał moment słabości magów i zaatakował. Zamykam oczy, stawiam tamę łzom. Widzę łańcuch, który zarzucili na szyję Mamie. Krople krwi lądujące w piasku. Wspomnienie Obławy przepełnia trzcinową chatę, nasyca powietrze smutkiem. Tamtej nocy wszyscy straciliśmy bliskich, którzy byli magami. Mama Agba wstaje z westchnieniem, znów nabiera siły, z której jest znana. Patrzy po kolei na wszystkich chlopcow w izbie – jak generał przeglądający swoje wojsko.– Uczę sztuki kija każdego chętnego do nauki, bo zawsze znajdą się na tym świecie ludzie, którzy będą chcieli zrobić wam krzywdę. Ale tutaj szkolę chlopcow poległych magów. Choć nie macie już w sobie mocy, aby w przyszłości stać się magami, nadal cierpicie z powodu nienawiści i przemocy. Oto dlaczego tu jesteśmy. Oto dlaczego trenujemy. Mama gwałtownym ruchem dobywa własny rozkładany kij i uderza nim o trzcinową podłogę. – Wasi przeciwnicy noszą miecze. Dlaczego uczę was władania kijem? Powtarzamy chórem mantrę, którą nam wpoiła: – Uderza zamiast ranić, rani zamiast okaleczać, okalecza zamiast zabijać. Kij nie unicestwia. – Uczę was walki w ogrodzie, abyście na polu walki nie byli jak ogrodnicy. Daję wam siłę do walki, ale umiar także jest siłą, którą musicie posiąść. – Mama zwraca się do mnie: – Macie bronić tych, którzy sami się nie obronią. Oto prawda kija. Chlopcy kiwają głowami, a ja wbijam wzrok w ziemię. Znowu prawie doprowadziłem do tragedii. Znowu wszystkich zawiodłem. – No dobrze… – wzdycha Mama Agba. – Wystarczy na dziś. Pozbierajcie swoje rzeczy. Ciąg dalszy jutro. Chlopcy z ulgą wychodzą jeden po drugim. Chcę pójść w ich ślady, lecz pomarszczona ręka Mamy Agby chwyta mnie za ramię. – Mamo… – Milcz – ucina. Ostatni chlopcy rzucają mi współczujące spojrzenia. Łapią się odruchowo za pupy, jakby w myślach liczyli, ile dostanę batów. Dwadzieścia za nieposłuszeństwo… Pięćdziesiąt za odzywanie się bez pytania… Sto za to, że prawie nas wszystkie zabiłes… Nie. Sto batów byłoby zbyt pobłażliwą karą. Wstrzymuję oddech i szykuję się na ból. To nie potrwa długo, mówię sobie. Skończy się, zanim… – Usiądź, Janku. Mama Agba podaje mi kubek z herbatą, po czym nalewa sobie. Ciepłe naczynie ogrzewa mi dłonie, słodka woń napoju wypełnia nozdrza. Marszczę brwi. – Dodałaś trucizny? Kąciki jej ust drgnęły, ale ukrywa rozbawienie pod surową miną. Ja ukrywam swoje w kubku z herbatą, upijam łyk i rozkoszuję się smakiem miodu. Obracam kubek w dłoniach, wodzę palcami po lawendowych koralikach wzdłuż brzegu. Mama też miała taki kubek, tylko ze srebrnymi paciorkami – na cześć Olimpu, i bogini życia i śmierci. Wspomnienia na chwilę pozwalają mi zapomnieć o rozczarowaniu Mamy Agby, lecz gdy smak herbaty zanika, znów ogarnia mnie gorzkie poczucie winy. Mama Agba nie powinna musieć znosić takich szykan. Nie z mojego powodu. – Przepraszam. – Skubię koraliki na krawędzi kubka, żeby nie podnosić wzroku. – Wiem… Wiem, że tylko przysparzam ci kłopotów. Mama Agba, tak jak Pawel, jest Oriszanką, w której nie drzemią żadne magiczne moce. Przed Obławą myśleliśmy, że bogowie decydują o tym, kto się rodzi szczesliwym mieszkancem naszej wioski, a kto nie; teraz, gdy magia zniknęła, nie rozumiem, czemu właściwie służy to rozróżnienie. Mama Agba nie ma białych włosów jak my, mogłaby się wtopić w resztę Oriszan i uniknąć prześladowań. Gdyby się z nami nie zadawała, strażnicy pewnie daliby jej spokój. Jakaś cząstka mojej duszy chciałaby, żeby Mama Agba nas porzuciła i oszczędziła sobie tych cierpień. Jako dobra krawcowa pewnie mogłaby sprzedawać ubrania i nieźle z tego żyć. – Zaczynasz coraz bardziej ją przypominać, wiesz? – Mama Agba upija łyczek herbaty i się uśmiecha. – Zwłaszcza gdy krzyczysz, podobieństwo jest zatrważające. Odziedziczyłeś jej gniew. Nie wierzę własnym uszom. Mama Agba nie lubi rozmawiać o tych, których straciliśmy. Żaden z nas tego nie lubi. Aby ukryć zaskoczenie, upijam kolejny łyk herbaty. – No dobrze. – Z twarzy Mamy Agby znika uśmiech, a pojawia się na niej wyraz troski. – W czasie Obławy byłeś jeszcze dzieckiem. Bałam się, że zapomnisz. – Nie potrafiłbym, nawet gdybym chciał. Jak mogłbym zapomnieć tę twarz niczym słońce? Właśnie tę twarz staram się pamiętać. Samą twarz, a nie zwłoki ze strużką krwi na szyi. – Wiem, że walczysz dla niej. – Mama Agba przesuwa dłonią po moich białych włosach. – Ale król jest bezwzględny, Janku. Prędzej wymorduje wszystkich poddanych, niż przymknie oko na bunt wioski. Kiedy przeciwnik nie ma honoru, trzeba obrać inne, mądrzejsze metody walki. – Takie jak okładanie tych drani kijem? Mama Agba się śmieje, aż marszczy jej się skóra wokół mahoniowych oczu. – Obiecaj mi tylko, że będ ziesz ostrożny. Że poczekasz na odpowiedni moment do walki. Chwytam Mamę Agbę za dłonie i chylę przed nią nisko głowę na znak szacunku. – Obiecuję, Mamo. Więcej cię nie zawiodę. – To dobrze, bo jest coś, co mam zamiar ci pokazać, a nie chciałabym potem tego żałować. Mama Agba sięga za pazuchę i wydobywa spod szaty krótki czarny pręt. Wstrząsa nadgarstkiem, a pręt wydłuża się i zmienia w lśniący metalowy kij do walki. Odskakuję odruchowo. – O bogowie! – wyrywa mi się. Muszę ze sobą walczyć, żeby nie chwycić tego arcydzieła. Czarny metal pokrywają prastare symbole, każdy z nich przypomina o jednej z lekcji udzielonych nam przez Mamę Agbę. Moje oczy, niczym pszczoły zwabione przez nektar, zatrzymują się najpierw na akofenie: dwa skrzyżowane ostrza, miecze wojny. „Odwaga nie musi grzmieć” – wspominam jej słowa. „Męstwo nie musi oślepiać”. Obok mieczy widnieje akoma, serce cierpliwości i tolerancji. Tamtego dnia… Dałabym głowę, że tamtego dnia dostałam od niej lanie. Każdy kolejny symbol odsyła mnie do innej nauki, innej opowieści, innej mądrości. Spoglądam wyczekująco na Mamę. To prezent czy raczej narzędzie, którym wymierzy mi karę? – Proszę. – Kładzie gładki pręt na mojej dłoni. Natychmiast wyczuwam jego moc. I ten ciężar żelaza… Oto broń stworzona do gruchotania czaszek. – Czy to się dzieje naprawdę? Mama twierdząco kiwa głową. – Walczyłeś dziś jak wojownik. Zdałeś egzamin. Wstaję, żeby zakręcić kijem, by ucieszyc się jego siłą. Metal tnie powietrze jak nóż. Żaden wystrugany przeze mnie drewniany kij nie był tak zabójczy. – Pamiętasz, co ci powiedziałam, kiedy zaczynaliśmy treningi? Potwierdzam skinieniem głowy i przedrzeźniam zmęczony głos Mamy Agby: – Jeśli zamierzasz się bić ze strażnikami, lepiej naucz się wygrywać. Dostaję od niej po głowie, ale trzcinowe ściany izby rozbrzmiewają jej serdecznym śmiechem. Oddaję kij, a Mama Agba uderza końcem o ziemię i broń składa się z powrotem w krótki pręt. – Ty już wiesz, jak wygrywać – mówi. – Mam tylko nadzieję, że będziesz wiedział, kiedy się bić. Gdy znowu wręcza mi kij, duma miesza się we mnie z bólem. Bojąc się otworzyć usta, obejmuję ją w pasie, wciągam nosem znajomy zapach świeżo upranej tkaniny i słodkiej herbaty. Mama Agba na moment sztywnieje, ale przytula mnie mocno, kojąco. Potem się odsuwa, żeby coś powiedzieć, lecz w tej samej chwili płachty u wejścia znów się rozchylają. Odruchowo chwytam czarny pręt i dopiero po sekundzie rozpoznaję mojego starszego brata Tomka. Wysoki, potężnie zbudowany, w jego obecności trzcinowa chatka wydaje się nagle dużo mniejsza. Mięśnie ma napięte, ścięgna rysują się wyraźnie pod ciemną skórą. Spomiędzy czarnych włosów obficie ścieka mu na czoło pot. Gdy napotykam jego wzrok, ostry niepokój przeszywa mi serce. Uslyszalem tylko ostatnie slowa: -“Do domu…” Tata oczekiwal mnie juz u wejścia do chaty. Był pozny wieczor, a ja jeszcze podjalem z nim rozmowe. On w koncu powiedzial mi dawno pamiętne slowa: “Pokażę ci góry…” A pamietasz tato nasza piosenke. I jeszcze raz przed pojsciem spac wspolnie zanucilismy znana nam piesn: 1. – Witaj mój przyjacielu, tak długo cię nie widziałem. -Witaj mój mały, czas spedzony z Toba, zawsze jest piekny. – Powiedz mi przyjacielu, w twojej ojczyźnie, jak tam jest? – Z pewnością jest inaczej, jak znasz to z domu… Spiewamy wspolnie: – Chodź, pokażę ci góry, orla na wietrze… – A ja pokażę ci tulipany, które są wszędzie. – A potem bedziemy śpiewac piosenki o tęsknocie i czyms więcej, o tym, co czynie chetnie, kiedy jestem bardzo radosny. 2. – Witaj mój przyjacielu. Wiesz, czasami marzę nawet o księżycu… – Witaj mój mały, marzysz o nim, bo jego światło było juz nie raz wychwalane i bylo tego warte. -Och, zebym byl tylko juz dzisiaj tak duży, jak dorośli… – I ja czasami tego bym chcial, zebym był zaskakiwany, jak to bylo, gdy byłem dzieckiem – zebym byl jak orzeł na wietrze. Wspolnie powtarzamy: – Chodź, pokażę ci góry, – A ja pokażę ci tulipany, które są wszędzie… A nasze wysnione przedtem i radosne piosenki, będziemy śpiewać zawsze i wszedzie.

Getsemani czlowieczego dziecinstwa i noc, jakiej nigdy nie bylo!

Stanisław Barszczak, Getsemani czlowieczego dziecinstwa i noc, jakiej nigdy nie bylo! Zamiast encykliki, Rozwazanie swietej agonii.

Wstep

Coz za przeskok od tego leniwego zycia do gwaltownych wzruszen, jakie dala niespodziana smierc mojej matki! Niebawem wylonily sie nowe obyczaje I namietnosci. Z dniem 15 maja 2005 caly narod spostrzegl, iz wszystko, co dotad czcil, bylo nad wyraz smieszne, nieraz wstretne. Odejscie w zaswiaty mojej matki zaznaczyl upadek dawnych pojec: narazanie zycia stalo sie rzecza modna. Zrozumiano, iz aby byc szczesliwym po wiekach obludy i gnusnosci, trzeba naprawde ukochac ojczyzne i dokonywac bohaterskich czynow. O historii, z której pragnę zdać relację, dowiedziałem się pół wieku temu w “domu matki” , jako mlody kaplan siedząc na fotelu w naszym domu na ulicy Zwiazku Orla Bialego w Zabkowicach, i zajmując się lekturą czasopisma oprawionego w brazowa tekturą. Nie pamiętam już dokładnie czy były to wypisy z wydawnictwa, ale pamiętam tytuł czasopisma dokladnie, mianowicie “Na szerokim swiecie”. Rzeczywiście w edycji pojawił się w 1936 roku przedruk pt. “Trzy dni, ktore wstrzasnely swiatem”. Zawierał on między innymi historię ostatnich dni Jezusa. Miejscem akcji, która ma wiele punktów wspólnych z ta opowiescia sa rejony nad Wisłą. Legenda, jako że jeździec na koniu zjawiał się na grobli zawsze gdy groziło jakieś niebezpieczeństwo, nie pochodzi jednak z stamtad a jest wymyslem autora tej opowiesci. Większość bohaterów noweli jak i ich szczegółowe charakterystyki zostały wymyślone przez autora. Przy ich tworzeniu bazował on jednak na prawdziwych osobach. Wzorem dla Hajki był lekarz z Zabkowic, ktorego obdarzylem zdumiewajacym talentem do matematyki, mechaniki. Nie byl samoukiem ale swiadomym altruista medycznym w naszym miasteczku, który sam doszedł do zdumiewających osiągnięć spolecznych. Kiedy umarl na jego pogrzebie byla polowa parafii. Tak umial zjednac sobie jego mieszkancow. Uwazalem za celowe wprowadzic do opowiesci zmyslone atrybuty osobowosci naszego medyka, jakoby potrafił budować zegary morskie, teleskopy czy organy. W dziele są też inne zmyslone ślady idei finansjera grobli, który czynnie zajmował się problematyką związaną z polderami. Wszak jezdzil on na wczasy az do Swinoujscia. Również literacki dom wójta zdaje się być łudząco zbieżnt z posiadłością Panstwa Goleniewskich w Zabkowicach.

1. Pomorska puszcza

Po calonocnym, ulewnym deszczu dzien nastal pogodny, parny. Ociekajaca wilgocia puszcza plawi sie teraz w cieplych promieniach. Przemykajacy gorami Lekki wiaterek omiata czuby drzew, straca krople dzdzu, ktore splywaja po lsniacych konarach niczym pot po ramionach olbrzymow. W dole, gdzie zalega mrok, nie dociera najlzejszy powiew – bija duszne opary, pachna mocniej trawy, igliwie, butwiejace liscie. Ulewa wyrzadzila szkod co niemiara. Wsrod wiatrolomow, suszek, wykrotow walaja sie swiezo oblamane galazie drzew. Spod ciemnozielonego kozucha mchow na sedziwym grabie wyziera straszliwa rana: nawalnica odlupala czesc pnia. Rozwalona dziupla – nie wiadomo czyja – zieje pustka. Tylko smuzka bialej mgielki snuje sie wokol niej niczym strzep kobiecego stroiku… Wsrod leszczyn, dzikich jabloni, lip, buczkow, posrod plataniny paproci, zielsk, galezi slychac skwir ptakow nad straconymi gniazdami. Miedzy grube pnie kilku swierkow, co stercza samotnie na skraju poreby plamiacej mnostwem czarnych pniakow zgnilozielony uplaz wzgorza, zsuwalo sie slonce plawiac sie w miedzianym blasku, podobnym do przejrzystego kurzu, nieruchoma warstwa nawislego nad daleka widownia. Odblaski jego lsnily jeszcze na krawedziach chmur, wyzlacajac je i zabarwiajac szkarlatem, wrzynaly sie miedzy faldy szarych klebow i szklily na wodach. W bruzdach sciernisk i podorywek jesiennych, na sapowatych niwkach i swiezych karczowiskach, gdzie staly smugi wody po niedawnej nawalnicy, mienily sie rude plamy jak kawalki szyb przepalonych. Na szare, przyklepane skiby padal uciazliwy dla oczu, zwodniczy cien fioletowy, piaszczyste wydmy zolkly – zielska na przykopach, krzaki na miedzach mialy jakies nie swoje, chwilowe barwy. W glebokiej kotlinie, otoczonej ze wschodu, polnocy i poludnia podkowa wzgorz obdartych z lasu, plynela struga rozlewajac sie w zatoki, bagna , w szeroko rozlane szyje, powstajaca tam wlasnie ze zrodlisk zaskornych. Dokola wody na torfiastym kozuchu rosly gaszcze trzcin, wysmukle sity, tataraki, kepy niskiej rokiciny. Nieruchoma czerwona woda swiecila sie teraz spod wielkich lisci grzybienia i szorstkich wodorostow w postaci bezksztaltnych plam bladozielonych. Nadlecialy stadkiem cyranki, krazyly kilkakroc z wyciagnietymi szyjami, przerywajac cisze melodyjnym, dzwoniacym swistem skrzydel, zataczaly w powietrzu elipsy coraz mniejsze- wreszcie zapadly w trzciny, z loskotem rozbijajac wode piersiami (na Sardyni byly to flemingi, przyp. autora opowiesci).

2. Perspektywa Boga.

Blota nalezaly do dworu. Dawniejszy mlody dziedzic taplal sie po nich z wyzlem za kaczkami i bekasami poty, poki wszystkich lasow nie wycial, pol nie zostawil odlogiem i wyleciawszy nagle z dziedzictwa nie oparl sie az w Warszawie, gdzie teraz wode sodowa w budce sprzedaje. Gdy nastal nowy, madry dziedzic, biegal po polach z kijkiem i czesto nad blotami stawal, w nosie dlubiac. Gmeral w bagnie rekami, kopal, mierzyl, wachal- az wreszcie wymyslil rzecz dziwna. Kazal karbowemu najmowac dzien w dzien chlopow do kopania torfu, szlam na pola wywozic taczkami, na kupy skladac, a dziury kopac precz, poki sie nie wybierze miejsca na sadzawke; wowczas groble fundowac, dol na druga sadzawke wybierac nizej, az ich sie kilkanascie uzbiera; wtedy rowy rznac, wody napuszczac, rury drewniane-mnichy wstawiac i ryby sadzic… Do wywozenia torfu najal sie zaraz Walek Gibala, bezrolny wyrobnik, na komornym siedzacy w pobliskiej wiosce. Gibala u dawnego dziedzica sluzyl za formala, ale u nowego sie nie utrzymal. Nowy dziedzic i nowy rzadca po pierwsze ordynarie i pensje zaraz zmniejszyli, a po wtore szukali w kazdej rzeczy zlodziejstwa. U dawnego dziedzica kazdy formal pol garnca owsa swojej parze koni ujmowal i garsc wieczorkiem do szynkarza za tytun, za bibulke, za kapke gorzalki… We zniwa tu i owdzie po chlopach zarabiali Waldek z zona; ale zima i na przednowku marli, glod straszliwy, nieopisany. Ogromny, koscisty, z zelaznymi miesniami chlop wysechl jak wior, sczernial, zgarbil sie, zeslabl. Gdy karbowy zapowiedzial kopanie na lace, obojgu az sie oczy zaswiecily. Sam rzadca trzydziesci kopiejek od wyrzucenia saznia kubicznego obiecal… Ale zaraz potem po “dwadziescia kopiejek” powiada. Waldek po takiej zapowiedzi poszedl do karczmy i “schlal sie ze zlosci jak bydle”. Na drugi dzien “babe wypral i pojal ze soba do roboty.” I teraz oto z dala noc idzie: dalekie, jasnoniebieskie lasy sczernialy i rozplywaja sie w pomroce szarej, na wodach blask, przygasa, od stojacych przed zorza swierkow padaja niezmierne cienie… Drzewa traca wypuklosc, brylowatosc, kolor naturally i tkwia w szarej przestrzeni tylko jako plaskie ksztalty o dziwacznych zarysach, czarne zupelnie. W nizinie zsiada sie juz mrok gesty i pociaga chlod, pojawia sie strach przejmujacy czlowieka. Pomroka idzie niewidzialnymi falami, pelznie po zboczach wzgorz, wciagajac w siebie jalowe barwy sciernisk, wykrotow, osypisk, glazow… Waldka babe strach ogarnia, ona zachowuje sie jak chora. “Mgly ida jak zywe ciala, podpelzaja do niej chylkiem, zabiegaja z tylu, cofaja sie, czaja znowu lawa sina coraz natarczywiej. Klada na niej wreszcie wilgotne swe rece, wsiakaja w cialo az do kosci, drapia w gardzieli i lechca w piersiach.” Wtedy przypomina sie jej dziecko… moca nerwow pracowala. I polecialy z oczu lzy gorzkie, grube lzy bezmyslnego bolu – w ten gnoj zimny i cuchnacy. Mgly nad szczytem olszyn murem nieruchomym stoja… a w dole “dwoch nedzarzy widma”… a w glebinie niebios rozniecila sie gwiazda wieczorna, plonie drzac i ciska w poprzek mrokow ubogie swoje swiatelko.

3. Bal w hotelu nadmorskim.

Czarnoskory trebacz byl wspanialy, podobnie jak klarnecista, ale to perkusista tchnal zycie w melodie… Przeslanie rytmu bylo prymitywne, ale sygestywne – pean na czesc milosci celebrowanej w mroku, gdy ciala poruszaja sie w narastajacej rozkoszy zmierzajac ku chwili, w ktorej zatrzyma sie czas. Perkusista byl Waldek. Na jego twarzy malowalo sie skupienie, lecz w szarych oczach byl tez jasny usmiech, znak najczystrzego zadowolenia, jakie dawala mu swobodnie plynaca muzyka. Lena, obserwujaca Waldka ze zdumieniem, czula jego radosc. Kryla sie ona w intensywnym wibrowaniu dzwieku, w narastajacym temple i precyzji ruchow muzyka. Przed wszystkim jednak plynela z faktu, ze w tym momencie Waldek sprawial wrazenie zupelnie nieswiadomego, kim jest ani gdzie sie znajduje. Nie miala pojecia, w jaki sposob Waldek stal sie czescia tego przedstawienia ani tez, jak dlugo one trwalo. Zdumiona byla, iz ozywil te czesc swojej osobowosci, ktora od pewnego burzliwego popoludnia na pewnej wyspie uwazala za martwa. Gdy mu sie teraz przygladala, narastal w niej lek, ze swa obecnoscia psula Waldkowi radosc z gry. Dlaczego? Czy tak wlasnie nie bylo dotad. Powodowana niepokojem, zaczela przesuwac sie w tyl i zniknela w tlumie. Wzrok utkwiony miala w twarzy Waldka; on one podniosl oczu. Byla zadowolona, ze nie moze go juz dostrzec za sciana postaci, bo oznaczalo to, ze i on jej nie zobaczy. Znalazla sie znow w glownym holu, gdy jazz rosl ku pulsujacemu crescendo… Ostatnia nuta, z jakiegos powodu, ktorego Lena nie moglaby wyjasnic, przyniosla ulge. Na dziedzincu panowal chlod i wzgledny spokoj. Lena skierowala sie zatem w tamta strone. Waldek spotkal ja kolo drzwi i obiecal przylaczyc sie za kilka minut, z nowymi kieliszkami szampana. Lena znalazla sobie miejsce na niskim murku i usiadla przygladajac sie tancerzom. Wsrod par tanczacych pod drzewami dostrzegla Ele i Bogdana. Dobrze razem wygladali, sprawiali nawet wrazenie nieco wyrafinowanych. Moze z powodu strojow – Bogdan w smoking i Ela w sukni naszytej paciorkami, ktore lsnily, gdy padalo na nie swiatlo malenkich zaroweczek. Orkiestra oglosila pieciominutowa przerwe i Ela z mezem zeszla z parkietu. Powiedzial mu cos, a on skinal glowa i odszedl – najprawdopodobniej w poszukiwaniu baru. Ela zostala w cieniu jednej z fontann. Lena zobaczyla jakiegos mezczyzne, ktory odszedl od grupy stojacej przy drzwiach, a nastepnie okrazyl oswietlone drzewo i gawedzacych pod nim ludzi. To byl Gienek. Pomyslala przez chwile, ze dostrzegl ja. Jednak to Ela byla jego celem. – Gienek – powiedziala. – Czy pan mnie nie poznaje? – A powinienem? – zapytal, odwracajac wzrok. – Jestem Ela, siostra Lent. Wzial mnie pan chyba za nia; jej zdjecie w tej sukni zamieszczono we wszystkich gazetach podczas ostatniego karnawalu… Slowa Leny brzmialy lobuzersko. – Juz pani powiedzialem: potknalem sie – wymamrotal Gienek cicho. Ela rozesmiala sir wysokim glosem. – Lena jest gdzie tutaj, gdyby chcial Pan z nia porozmawiac… Moze powinienem zalatwic to z pania… Wzrok Gienka wedrowal po ciele Eli, az w koncu kobieta oblala sie rumiencem. Ela z trudem lapala powietrze. Widac bylo, ze jest zaintrygowana slowami Gienka. Wtem spostrzegla siostre. – Nie sadze, by panski pomysl byl dobry. Moja siostra jest tam, za panem. – Jeszcze nie ucieklas? – Prosze, mow dalej – zachecila go z promiennym usmiechem. – Jestem pewna, ze twoi wyborcy uczestniczacy w tej gali beda zachwyceni. Musiala podziwiac jego zdolnosci aktorskie… Szarpnieciem oswobodzila palce z jego uscisku. – Chcialem cie zawiadomic, ze jedziemy nad jezioro, do restauracji… jesli nie masz ochoty jechac ze wszystkimi, z przyjemnoscia pomade z toba do domu, gdy ich odwieziemy. – Nie – Nocna i stosunkowo dluga podroz limuzyna sam na sam z Waldkien nie byla tym, z czym chcialabym sie teraz zmierzyc. Lena ruszyla ku drzwiom budynku. Nalezalo sie jeszcze pozegnac i zamienic kilka slow ze znajomymi, ktorych mijala idac przez zatloczone sale… Oboje spostrzegli, ze ich okazaly samochod jest ciemny i pusty. – Mozemy zaczekac w samochodzie. Wsunal reke do kieszeni swego szytego na miare wieczorowego garnituru. Lena odetchnela z ulga. Waldek westchnal cichutko…

4. Grobla nad Baltykiem

-Wlasnie jechalem przez las. Jadąc na koniu przy grobli usłyszałem odgłosy innego jeźdźca, którego jednak nie mogłem dostrzec, widząc jednocześnie przemykający cień. Szybko dostrzegam światła gospody, przybywam na miejsce i opowiadam tom com przezyl. Owe zwierzenia wywołują poruszenie wśród obecnych tam gości. Od mojej opowiesci w karczmie zrobilo sie cieplej a nawet jakby jasniej. W rezultacie zabiera glos nasz stary belfer i opowiada historię Hajki. Hajka, syn geodety, spędza większość swojego czasu, pomagając ojcu w pracy. Trzyma się z dala od rówieśników i bierze udział w pomiarach i obliczaniu pasów ziemi. W wolnych chwilach uczy się hiszpanskiego i nosi się z zamiarem przeczytania dzieł Euklidesa, znajdujących się w posiadaniu jego ojca. Zdaje się on być zafascynowany morzem oraz groblami i spędza noce, wpatrując się w fale uderzające o wały przeciwpowodziowe. Zastanawia się nad zwiększeniem ochrony przed gwałtownymi przypływami poprzez usadowienie grobli pod bardziej płaskim kątem w kierunku morza. W domu przy świetle świecy tworzy ich różnorakie modele, które następnie testuje w pojemnikach na wodę, wywołując sztuczną falę. Jego ojciec szybko staje się niechętny w stosunku do jego poczynań i erudycji. Ale nadarza sie sytuacja. Gdy wójt grobelny Ferenc zwalnia swojego pomocnika, Hajka stara się o jego miejsce i zostaje przyjęty. Także i tutaj częściej pomaga on w obliczeniach i planowaniu, niż w stajniach, co wprawdzie podoba się samemu Ferencowi, ale nie przysparza mu sympatii u jego zwierzchnika Marcina. Konflikt między nimi jeszcze się zaostrza gdy jest on w stanie zainteresować swoją osobą córkę wójta, Ele… Niedługo potem umierają ojcowie Hajki i Eli, a protagonista otrzymuje w spadku dom i ziemię. Kiedy przychodzi czas na wybór nowego wójta grobelnego, raz jeszcze dochodzi do nieporozumień z Ferencem. Tradycyjnie aby móc sprawować ten urząd, trzeba udokumentować wystarczającą ilość własnych połaci ziemskich . Jako iż Hajka nie spełnia tych wymagań, na stanowisko ma zostać powołany pełnomocnik. Jednak podczas spotkania ze starszym wójtem, Ela oznajmia, że zaręczyła się z Hajka, a dzięki ich małżeństwu jej przyszły mąż otrzyma wszystkie ziemie należące do jej ojca. Tym sposobem protagonista dostaje wymarzoną pracę. Hajka nosi się z zamiarem użycia nowego rodzaju grobli, którą wymyślił i zaplanował jeszcze w dzieciństwie. Przed jej starą częścią nakazuje wzniesienie innej, co ma przynieść mieszkańcom nowe poldery, a co za tym idzie miejsce uprawne dla rolników. Zwyczaje chłopów mówią jednak, że we wznoszonej konstrukcji należy umieścić „coś żywego”. Wcześniej odkupywano od Cyganów małe dzieci, które następnie zasypywano żywcem w masach piasku. Sam Hajka nie wyraża jednak zgody na ową procedurę. Także w momencie gdy robotnik chce pogrzebać psa, wójt ratuje zwierzę. Cała społeczność utwierdza się więc w przekonaniu, że nad groblą będzie ciążyła klątwa. Mieszkańcy wioski są również zaniepokojeni siwym koniem wójta, którego ten odkupił w bardzo złym stanie od pewnego wędrowcy. Według miejscowej ludności zwierzę nosi w swoim szkielecie upiór Jozefa, o którym słuch zaginął zaraz gdy zakupił konia. On sam jest także łączony z diabelskimi mocami, a nawet określany szatanem. Niezadowolenie budzi również fakt, iż Hakja posiada grunty w nowych polderach, przez co sam zyska na budowie grobli. Dniami obserwuje on jej konstrukcję, objeżdżając ją na jego siwym koniu. Nowa grobla trzyma się solidnie w obliczu licznych przypływów, jednak stara część , która jest najbardziej wysunięta w kierunku morza, jest przez wójta zaniedbywana. Lata później, gdy nadchodzi przypływ stulecia i stara konstrukcja grozi pęknięciem, adwersarz Hajki, Marcin nakazuje przekłucie nowej grobli, mając nadzieję na skierowanie siły wody na pobliskie poldery . Wójt jednak wzywa do siebie robotników i nakazuje zaprzestanie dalszych prac. Skutkuje to pęknięciem starej konstrukcji. Z obawy o życie męża, Ela wraz z chorą umysłowo córką Danka, udają się na groblę. Przerażony Hajka widzi z oddali jak woda przedziera się z impetem i porywa jego rodzinę. Zrozpaczony udaje się na swoim siwym koniu na miejsce i znika w otchłaniach wodnych, wypowiadając słowa: -Panie, zabierz mnie, ocal pozostałych. Na tym kończy się opowiadanie belfra. Wskazuje on na to, że inne osoby zapewne opowiedziałyby tę samą historię w inny sposób. I tak wszyscy mieszkańcy wioski są przekonani, że do szkieletu konia po śmierci Hajki znów ktos powrócił…

5. Rozwazenienie swietej agonii

Osobiscie chcialbym wyrazic tutaj oburzenie, że z pracowitego człowieka, jakim był Hajka, robi się upiorną postać. A co do wzniesionej przez wójta konstrukcji to wam powieść, ze nadal dobrze się sprawuje, choć opowiedziane zdarzenia miały miejsce przed niespełna stu laty… Henryk Sienkiewicz pragnal, zeby jego dziela “trafily pod strzechy”, do kazdego polskiego domu i nie tylko. Stad na koniec przekazuje wam pewna informacje o tworczosci Pabla Picassa. Ongis artista bedac w Warszawie namalowal “Syrenke”. Najswiezsza informacje o jego obrazie znalazlem ostatnio w ubikacji w warszawskich “wiszacych tarasach”. Otoz Syrenka teraz wisi na scianie boku mieszkalnego w miescie Kolo. “Daleko tobie do republiki, kraju moj! Trzeba by wiekow, by nauczyc wszystkie dzieci, ze sa rownymi mi, ze nie ma pierworodnych i pasierbow.” Zrobmy wszystko, by rany na wspolczesnym obrazie Polski nie zabliznialy sie “blona podlosci.” Wewnetrzny pejzaz duszy, rycerskosc. Kontrast, zmienny nastroj, gwaltowna zmiana tonacji, to niebywaly styl pisarski Emila Zoli i Stefana Zeromskiego… Ozywa pamiec wydarzen, ktore ci ludzie, ich bohaterowie, chcieliby zepchnac na samo dno swiadomości. W nowelach Zeromskiego, uderzaja w nich echa lasu. (Patrz, Jan Rozlucki w “Echach lesnych”). Ale rowniez – walka Gibalow o prawo do istnienia w “Zmierzchu”. Tam opisana zwierzeca praca pary bezrolnych chlopow szlamujacych staw od rana do nocy. W “Doktorze Piotrze” tragiczna koniecznosc wyboru pomiedzy miloscia do matki i stron ojczystych a odpowiedzialnoscia za wyzysk obywateli, robotnikow, z ktorego sie bezswiadomie korzystalo. “Odbite, wypedzone glosy drzaly kedys za swiatem i zza swiata wolaly. Przelekle, niewymowne wracaly z dali, z moczarow, gdzie nikt nie chodzi, gdzie straszy.” Wnioski z polskiej historii nasuwaja sie tutaj oczywiste. Nie chcialbym byc w skorze “stanczykow galicyjskich”, ktorzy byli winni kleski powstania 1864. Zarazem pragne widziec “nedze” wspolczesnych obywateli mojej ojczyzny. Jestesmy po wyborach do parlamentu europejskiego. Otoz “nikczemnosc moralna, zbior wszystkiej najgruntowniejszej, najwszechstronniejszej glupoty, nicosc patriotyczna, slamazarnosc,” to cos powtarzamy w naszych dziejach. Nie wiem, czy w moich opowiesciach pojawilaby sie tak okrutna bezwzglednosc zwierzecia walczacego o byt (jak to mialo miejsce u Zeromskiego). Ale u mnie pojawilby sie wymiar jeszcze bardziej uniwersalny. Uwazam, ze sytuacje popowstaniowa, rodem a okupowanej i pod zaborami bedacej Pokski, juz miala miejsce wszedzie na swiecie. Na razie jest to jednak uniwersalizm niechciany. Naturalizm powtorzyl sie wczesniej, chocby podczas wypral krzyzowych, w XIV stuleciu, gdy szalala “czarna ospa”, nastepnie w czasie wojny trzydziestoletniej. Markietanki, zolnierze z pola bitwy wynosili rzeczy i ubrania po zmarlych, sciagali buty z nieboszczyka, a najczesciej wszelkie kosztownosci… W naszych czasach mamy demokracje. Zeromski znow powiedzialby: Precz z tytulami – ksiaze i pan. Zetrzyjmy slad haniebnych lat. Zawsze bywalem pid wrazeniem jego dziel. Na przyklad przed nami “Echa lesne” -rzecz o trzebieniu lasu… Siedze z orderami, pan general, pisarz, geometra, dwie partie chlopow, urzednicy… Budzi mnie adjutant, strzaly… I ja tam bylem. Kazalem zlozyc sad polowy. Pluton zolnierze, w lesie zastrzelili. Jakie czynimy przygotowanie do smierci… Nad grobem mojej matki, zaraz tez Zeromskiego bohatera, Rymwida kapitana, patrze w moje “szelmowskie oczy,” i widze, ze na tej ziemi, tutaj juz wszyscy sa siwi… stad moj patos moralny i niepokoj o postawe czlowieka. Przywiazanie do ziemi ojczystej, do piekna jej prostego krajobrazu, ukochanie niepodleglosci i uczucie odpowiedzialnosci za los calego narodu, za los jego majbardziej cierpiacych synow. I ja napisalem wam tutaj jakby o pchaniu na ciezkich taczkach blota i szlamu, wykopanego ze stawu, celem zbudowania nowej grobli. Jak mozecie sie przekonac z mojego zyciorysu naocznie, zjezdzilem caly swiat, by groble fundowac nad polskim morzem. Akwen olbrzymiej wody, a wczesniej pewna struga, towarzyszyla mi od lat niemowlecych. W latach radosnego dziecinstwa w Zabkowicach chodzilismy z kolegami nad struge, aby sie wykapac… Chcialbym rozmilowac was w pracy dla Polski. Bo widzialem w zyciu takze rozpaczliwy rozlam spoleczenstwa polskiego, ciemnote i jego zdziczenie, ktorego wiekowa niewola i nedza i konserwatyzm szlachecki kiedys wepchnely na droge wrogosci i walki klas. Czy kapitalizm wchlonie demokracje? Jeszcze tego nie wiem. Opowiesc te skreslono w zimie 2005 roku, o trzy godziny drogi od Warszawy; nie moze tu byc wiec zadnej wzmianki o wydarzeniach wyborczych 2019 roku. Wiele lat wprzody, gdy papiez Polak z ewangelia Jezusa Chrystusa przebiegal Europe i swiat, traf pomiescil mnie na stancji w domu pewnego kanonika; bylo to w Olsztynie, szczesliwej osadzie. Pobyt przeciagnal sie dosc dlugo, mielismy czas zaprzyjaznic sie z kanonikiem… Oglaszam te opowiesc nic nie zmieniajac w rekopisie z roku 2005… Czuwajcie, gdyz nieprzyjaciel nie spi. Coz wam powiedziec, tym razem? Zawczasu uzbrojcie sie w orez modlitwy, abyscie nie zostali zaskoczeni i wciagnieci w grzech. Epoka nasza ma takze godzine mrokow. Tutaj chcialbym stanac z wami, kochani moi czytelnicy, w Ogrodzie Getsemani w Jeruzalem, tam gdzie Jezus byl szczegolnie doswiadczany. Ale po kolei. Jezus oddaliwszy ich (tzn. apostolow) odchodzi na rzut kamieniem i kladzie sie twarza ku ziemi. Jego dusza tonie w morzu udreki i dotyka najprzenikliwszego smutku. (przyp. autora eseju, “bo sam tego chcial”). Zlowieszcze cienie przemykaja w blada noc. Ksiezyc wydaje sie nabrzmialy krwia. Wicher porusza drzewami i przenika do kosci. Cala przyroda zdaje sie drzec w tajemnym przestrachu! O Nocy, jakiej nigdy nie bylo! Getsemani, oto miejsce, gdzie Jezus sie modli. Odziera swoje swiete Czlowieczenstwo z sily, do jakiej ma ono prawo dzieki zjednoczeniu z Osoba Boska. Zanurza je w czelusc smutku, trwogi, upodlenia. Jego duch wydaje sie pograzony… Widzi juz teraz cala swoja Meke… Jezus od pierwszej chwili wszystko przyjal, na wszystko sie zgodzil. Dlaczego to krancowe przerazenie? Bo wystawil swoje swiete Czlowieczenstwo niczym tarcze, w ktora bija ciosy Sprawiedliwosci, zniewazanej grzechem. Jego osamotniony duch zywo odczuwa wszystko, co przyjdzie Mu wycierpiec. Za taki grzech, taka kara… Jest zmiazdzony, bo sam wydal sie na lek, na slabosc, na skonanie. Wydaje sie dochodzic granic cierpienia, lezy wyciagniety twarza ku ziemi przed Majestatem swego Ojca. Swiete Oblicze Czlowieka – Boga, ktore cieszy sie blogoslawiona wizja Boga, lezy w pyle ziemi, zmienione nie do poznania. Moj Jezu! Chcesz nauczyc mnie, owladnietego pycha, ze aby obcowac z niebem, musze pochylic sie az do ziemi. Padasz, by odkupic moja arogancje. Chylisz sie az do ziemi, jakbys chcial zlozyc na niej pocalunek pokoju, pogodzic niebiosa z ziemia… W Getsemani Jezus wyciaga ramiona i modli sie. Jaka bladosc smiertelna okrywa Jego twarz. Blaga Ojca, ktory odwraca sie od Niego. I wie, ze tylko On moze zadoscuczynic nieskonczonej Sprawiedliwosci (obrazanemu Bogu) I pogodzic Stworce ze stworzeniem. Pragnie, domaga sie tego. Ale cala Jego natura wzdraga sie przed taka ofiara. Duch wszakze jest gotow na unicestwienie i twarda walka trwa… A jednak widzac Cie slabym i ponizonym mozemy Cie prosic Jezu, zebys wzial na siebie cala nasza slabosc, zebys dal nam swoja sile. Pragniesz nas nauczyc, ze tylko w Tobie mamy pokladac cala nasza ufnosc, nawet jesli niebo wydaje sie ze spizu. Ten sam Jezus- chociaz wie, ze nie zostanie wysluchany, “bo sam tego pragnie,” jednak modli sie. (“Oddal ode mnie ten kielich”). Jakaz zawrotna tajemnica! Chwiejnym krokiem idzie do uczniow. “Szymonie, spisz?” Jakze nagle czuje sie samotny i odepchniety! Zwraca sie ku innym: “Nie mogliscie wiec czuwac jednej godziny ze Mna? Przynajmniej we wlasnym interesie, czuwajcie i modlcie sie”. – O moj Jezu, ilez szlachetnych dusz, wzruszonych Twoimi skargami, trwa u Twego boku w Ogrodzie Oliwnym, dzielac Twa gorycz i smiertelne udreczenie! Ilez serc poprzez wieki wielkodusznie odpowiedzialo na Twoje wezwanie! Oby pocieszyly Cie i oby, dzielac Twoje cierpienia, mogly wspolpracowac w dziele zbawienia… Zauwazmy chrzescijanskie znaczenie Boga Ojca w zyciu ludzi wierzacych: zdeptana chwala Ojca przez kazdy grzech z osobna… Ale teraz w Getsemani, dwie sily, dwie milosci scieraja sie w Jezusa sercu. Zwycieza obrazona sprawiedliwosc. Jezus drzy jak lisc. -Ojcze, pragne Twojej chwaly, ale nie za te cene! Nie zebym Ja, sama Swietosc, az tak zostal splamiony grzechem. Jezus uprasza o jakis inny sposob zbawienia… Bez odpowiedzi jednak. Budzi uczniow, ale juz nic nie mowi. -Jezu moj! Jakze ogromna troske czytam w Twoim sercu, przepelnionym udreka… teraz Jezus wrecz pada na ziemie. -Moglbym uznac prawdziwa wartosc ceny, jaka ja place, by czlowieka odkupic i dac mu zycie dziecka Bozego – wydaje mi sie ze slysze takie skargi Zbawiciela… Jezus widzi czlowieka, ktory nie wie, bo nie chce wiedziec… ktory bluzni Bozej krwi… Ale garstke ludzi, ktorzy skorzystaja z Jego krwi juz widzi w Getsemani. Wiec wstaje, idzie niezwyciezony… -A ja Jezu pragne uczestniczyc w Twojej swietej agonii. Tym bardziej, ze jestem niemowleciem w trwaniu i odpowiedzi na twoja najwieksza milosc do czlowieka. Wrecz nie znam Ciebie wcale. I swiadom jestem, jak bardzo raczkuje zaledwie chodzac po ziemi, i nie trafiam w istote zycia mojego. Ale wreszcie jestem przekonany, ze powiedzie mi sie na drodze do stawania sie madrym czlowiekiem, bedac w pokoju z Toba- bo tylko z Toba – Jezu, moge adorowac moj zapomniany bialy krzyz ziemskiej wedrowki do nieba i ku braciom w pelni, i moge z powodzeniem przejsc ku ostatniej dojrzalosci w wierze. Ida lata a moj bialy krzyz nie zna juz, kto pod nim spi. Coz mam tutaj wspomniec Jezu? Oby moja dusza upoila sie Twoja krwia i nakarmila sie chlebem Twojej bolesci ostatecznie! Amen.

Ohne Jesus nicht geht

Stanislaw Barszczak, A Day Full of Miracles.

Beloved Readers, I intended to show one more day in our lives, a day full of miracles. So, you imagine, today in Zakopane, Poland, women do not want give birth to children. In Warsaw, the evacuation of the new metro station “na Trotskiej”. There is a response from the Curia from Lublin regarding pedophilia in the church. In contrast, in Europe there is a great partition of Thomas Cook, Ryanair and Wizz Air they share the best helmets. One writes about Europe that there is a complete disaster. What else, financial irregularities in the Vatican reveal a new “smell of God,” I believe. The Polish rapper made furore on the Norwegian show “I have talent”. People camp at the airports, for a canceled flight to Oslo etc. NASA creates an autonomous robot, in order to study the moons of Saturn. Former Polish presidents: Lech Walesa, Aleksander Kwasniewski, Bronislaw Komorowski are for democracy. Because during the Solidarity movement, Poland showed the world the best face… Why you can not have a capitalist democracy, I ponder. President Trump would like to receive a sentence for allegations regarding the preparation of a election campaign in agreement not so much with the Russians as with the Ukrainians. But I’m not competent in American politics, read “Inside five-sided box” by Ash Carter, former U.S. Secretary of Defense… We are, some say, at the end of time (Endzeit), new problems arise on the path of faith, for example the problem of Bible translations and so on. Personally, I am waiting today for the catholic church to announce a new dogma … if the latter wants to be consistent, wise and logical, too faithful to Jesus’ message, his mission. Though, I’m not a cat in the church, I think I spoke less in the church because of him. And yet, “The poor always are around you…,” said Jesus. As Christians, however, we are often like stones that touched holy people. “Have you come to faith?” The doctor replied: “noch nicht,” not yet. I wish everybody was rich and famous so they knew this. But 99% of people are living in delusion. Do little things with great love, St Terese of Lisieux had spoken. Our Lord needs from us neither great deeds nor profound thoughts. Neither intelligence nor talents. He cherishes simplicity. In this matter I saw president Trump responds to Pope saying he’s not Christian, this I see anew. Well, in our era, the priest will marry to protect forbidden love (verbotene Liebe). The priest found Jesus after many years. Because the Jesus story is flight of faith. Ist Gott beweisbar? Is God Proven? First of all, the laws of nature for God, we know from physics “constant gravity”, constant speed of light, in mathematics there are numerous Pi = 3.14 etc. The whole world stably, if we rejected some constantly adopted rules and principles, problems are. The one who is God came to us … And it was Jesus. Another one will not come. We are invited by Jesus to the greatest love, even the love of enemies. I always remember the parable of the talents, the results of our actions towards our neighbors, the last verdict of God regarding the end entrusted to us, the best desires for us regarding the salvation of humanity. “Through my shed blood (vergossene Blut) I saved the world,” said Jesus. I wish I learned this when I was younger. Because Jesus’ dreams are forever. Nothing goes without Jesus, nothing goes better. Anyway, I could show here my still new experience of God. I saw him in a small “loving” community of Jesuit fathers years ago in London etc. There I had a “dinner conversation with friends.” Although only I saw it. I knew Jesus from childhood, my mother showed him to me, I strongly believe it.. “Lay down your arms, I am God”, read in Psalm 46. Let’s finish essay with prayer. Beloved and wonderful God, you are the source of our lives. Let the light of your grace remain in us forever, through Christ, your son and our Lord. Amen. I am finishing this day full of God’s miracles. See you soon. God to be with you always.

I’m looking for the face I had, before the world was made

Stanislaw Barszczak, When you are old – a letter for a friend.

Ignatio was 20 years old at the time, I met him in Buenos Aires. Christian from Paris was 24-25, so we have nothing to lose. We have no families, no children, no houses. Christian had an old car. I had a Volkswagen van, I mean, all we were going to lose is our cars and the shirts off our back. To exist is to change, to change is to mature, to mature is to go on creating oneself endlessly. I have convinced myself of this for many years and finally the moment came as the last happiness of my walking on earth. The eye sees only what the mind is prepared to comprehend. Think like a man of action, act like a man of thought, I personally decided about it. The only cure for vanity is laughter, and the only fault that is laughable is vanity. The present contains nothing more than the past, and what is found in the effect was already in the cause. Religion is to mysticism what popularization is to science, somebody said. Spirit borrows from matter the perceptions on which it feeds and restores them to matter in the form of movements which it has stamped with its own freedom. There is no greater joy than that of feeling oneself a creator. The triumph of life is expressed by creation. Laughter is the corrective force which prevents us from becoming cranks. Intelligence is the faculty of making artificial objects, especially tools to make tools. So, do not complain beneath the stars about the lack of bright spots in your life. But life does not consist of words. Life consists of reality. Ignatio had spoken: “Rule number one: Never make a fool of yourself. Christian said: Rule number two: Never be a burden to any one.” Ignatio like a happy boy added: Rule number three: Always be in the fashion. I want to go away, oh so far, far away. I will tell you why I have been so happy before: it was because I did not really love any one; from the day we love someone, we cease to be happy… It was a beautiful December day when we could meet to chat. Without imagination we should be lost; for only with its help can we interpret our experience, turn it into experience of an outer world, and thus make use of it in understanding what and where we are, and what we need to do, Christian said. To lead a human life, a man must have a notion of himself as having a past and a future. Without imagination, we merely see or hear, and even if we see or hear that the objects of the senses are beautiful, we cannot feel that they are so. The difference is this: in feeling the beauty of objects, we enjoy not only the common, shared pleasures of the senses, but also the private pleasures of the imagination, peculiar to ourselves, and such that we have to struggle to articulate them. Let’s go invent tomorrow rather than worrying about what happened yesterday. So, I decided to drop out and trust that it would all work out ok. I do not adopt softness towards others because I want to make them better. You can build your own things that other people can use. And once you learn that, you’ll never be the same again, I knew that since. Once you discover one simple fact, and that is everything around you that you call life, was made up by people that were no smarter than you. I always advise people – Don’t wait! Do something when you are young, when you have nothing to lose, and keep that in mind. As I mentioned, that’s why we started to gather people of all environments, we said you know, we have absolutely nothing to lose. We he had everything to gain. And we figured even if we crash and burn, and lose everything, the experience will have been worth ten times the cost. I don’t care about being right now. I care about success and doing the right thing. That’s been one of my mantras – focus and simplicity. The most precious thing that we all have with us is time. We are very careful about what features we add because we can’t take them away. On any blue box, let we say: That was what we learned: was that us, too, we didn’t know much. We could build a little thing that could control a giant thing and that was an incredible lesson. Believing that the dots will connect down the road will give you the confidence to follow your heart. So, I understand this, don’t take it all too seriously. If you want to live your life in a creative way, as an artist, you have to not look back too much. You have to be willing to take whatever you’ve done and whoever you were and throw them away. One way to remember who you are is to remember who your heroes are. People who know what they’re talking about don’t need power. We were really working fourteen-to-eighteen-hour days, seven days a week. For like, two years, three years. That was our life. But we loved it, we were young, and we could do it. You have to trust in something, your gut, destiny, life, karma, whatever. People judge you on your performance, so focus on the outcome. Be a yardstick of quality. Some people aren’t used to an environment where excellence is expected. Now, beloved young readers, as you graduate to begin anew, I wish that for you, ‘Stay hungry, stay foolish’. It’s more fun to be a pirate than to join the Navy. Your time is limited, so don’t waste it living someone else’s life. Don’t be trapped by dogma, which is living with the results of other people’s thinking. And most important, have the courage to follow your heart and intuition. They somehow already know what you truly want to become. Everything else is secondary… You see other people now. Here’s to the crazy ones. The misfits. The rebels. The troublemakers. The round pegs in the square holes. The ones who see things differently. They’re not fond of rules, and they have no respect for the status quo. You can quote them, disagree with them, glorify and vilify them. About the only thing you can’t do is ignore them because they change things. They push the human race forward. And while some may see them as crazy, we see genius. Because the people who are crazy enough to think they can change the world, are the ones who do. Being the richest man in the cemetery doesn’t matter to me… Going to bed at night saying we’ve done something wonderful… that’s what matters to me. Don’t let the noise of other’s opinions drown out your own inner voice…The world is full of magic things, patiently waiting for our senses to grow sharper, one of us has said such or similar thoughts. So, I have spread my dreams under your feet. Tread softly because you tread on my dreams. For he would be thinking of love till the stars had run away and the shadows eaten the moon. Education is not the filling of a pail, but the lighting of a fire. When you are old and grey and full of sleep, and nodding by the fire, take down this book, and slowly read, and dream of the soft look. Your eyes had once, and of their shadows deep. How many loved your moments of glad grace, and loved your beauty with love false or true. But one man loved the pilgrim soul in you, and loved the sorrows of your changing face. And bending down beside the glowing bars, murmur, a little sadly, how love fled and paced upon the mountains overhead. and hid his face amid a crowd of stars. Come away, O human child! To the waters and the wild, with a faery, hand in hand. For the world’s more full of weeping than you can understand. Had I the heavens’ embroidered cloths, enwrought with golden and silver light, the blue and the dim and the dark cloths of night and light and the half light, I would spread the cloths under your feet: But I, being poor, have only my dreams; I have spread my dreams under your feet; tread softly because you tread on my dreams. Faeries, come take me out of this dull world, for I would ride with you upon the wind, run on the top of the dishevelled tide, and dance upon the mountains like a flame, William Butler Yeats said. A mermaid found a swimming lad, picked him up for her own, pressed her body to his body, laughed; and plunging down forgot in cruel happiness that even lovers drown. So, life is a long preparation for something that never happens. Never give all the heart, for love will hardly seem worth thinking of to passionate women if it seem certain, and they never dream that it fades out from kiss to kiss; For everything that’s lovely is but a brief, dreamy, kind delight. O Never give the heart outright, For they, for all smooth lips can say, Have given their hearts up to the play. And who could play it well enough. If deaf and dumb and blind with love? He that made this knows all the cost, For he gave all his heart and lost. But I, being poor, have only my dreams; I have spread my dreams under your feet; Tread softly because you tread on my dreams…Ignatio being Polish, he had an abiding sense of tragedy, which sustained him through temporary periods of joy. There is another world, but it is in this one. Vodka comes in at the mouth and love comes in at the eye; That’s all we shall know for truth before we grow old and die. I lift the glass to my mouth, I look at you, and sigh… At the sailing harbor, Izabela suddenly wailed. Hat crazed girl improvising her music. Her poetry, dancing upon the shore, Her soul in division from itself, Climbing, falling She knew not where, Hiding amid the cargo of a steamship, Her knee-cap broken, that girl I declare A beautiful lofty thing, or a thing Heroically lost, heroically found. No matter what disaster occurred She stood in desperate music wound, Wound, wound, and she made in her triumph Where the bales and the baskets lay No common intelligible sound But sang, ‘O sea-starved, hungry sea… I thought about it, then my friend’s words once again woke me up: Let us go forth, the tellers of tales, and seize whatever prey the heart long for, and have no fear. Everything exists, everything is true, and the earth is only a little dust under our feet. How many loved your moments of glad grace, and loved your beauty with love false or true; But one man loved the pilgrim soul in you, and loved the sorrows of your changing face. Beloved Reader…I’m looking for the face I had, before the world was made…Do not wait to strike till the iron is hot; but make it hot by striking. Think like a wise man but communicate in the language of the people. There are no strangers, only friends you have not met yet. I bring you with reverent hands, the books of my numberless dreams. I will arise and go now, And go to Innisfree, and a small cabin build there, of clay and wattles made; nine bean rows will I have there, a hive for the honey bee, and live alone in the bee-loud glade. And I shall have some peace there, for peace comes dropping slow, dropping from the veils of the morning to where the cricket sings; there midnight’s all a glimmer, and noon a purple glow, and evening full of the linnet’s wings. I will arise and go now, for always night and day I hear lake water lapping with low sounds by the shore; while I stand on the roadway or on the pavements gray, I hear it in the deep heart’s core. The worst thing about some men is that when they are not drunk they are sober. All empty souls tend toward extreme opinions. The secret of joy in work is contained in one word – excellence. To know how to do something well is to enjoy it. If you want to understand today, you have to search yesterday. I don’t wait for moods. You accomplish nothing if you do that. Your mind must know it has got to get down to work. You cannot make yourself feel something you do not feel, but you can make yourself do right in spite of your feelings. To serve is beautiful, but only if it is done with joy and a whole heart and a free mind. The truth is always exciting. Speak it, then. Life is dull without it. Some are kissing mothers and some are scolding mothers, but it is love just the same, and most mothers kiss and scold together. The young do not know enough to be prudent, and therefore they attempt the impossible – and achieve it, generation after generation. Every great mistake has a halfway moment, a split second when it can be recalled and perhaps remedied. To find joy in work is to discover the fountain of youth. Many people lose the small joys in the hope for the big happiness. You cannot make yourself feel something you do not feel, but you can make yourself do right in spite of your feelings. To eat bread without hope is still slowly to starve to death. Truth is always exciting. Speak it, then. Life. (This is fragment of a larger story, I dedicate for the Reader with best regards from author)

Pope Francis Bergolio with love, author — Welcome

Stanislaw Barszczak, Holiday retreats(Misdroy, South-Western Poland, July 2019) Human history is not terrible winter nor cold. However, I am convinced personally that from the youngest years I’m just pushing a pawn on the chessboard of the world. Trying to write my first youth text, I could not even suppose that his title “I do not […]

Pope Francis Bergolio with love, author — Welcome

Prostujcie sciezki Panu

Stanisław Barszczak, Rekolekcje wczasowicza (Miedzyzdroje, lipiec 2019)

Historii czlowieka nie jest straszna zima ani zimno. Jakkolwiek osobiscie przekonany jestem, ze od najmlodszych lat posuwam tylko pionkiem na szachownicy swiata. Zabierajac sie do napisania mojego pierwszego tekstu mlodzienczego, nie moglem nawet przypuszczac, ze jego tytuł “Nie lubie poniedzialku” okarze sie proroczy w kwestii sluzenia ludziom początku trzeciego tysiaclecia. Wydaje mi sie, ze tak jak pan Yanis Varoufakis juz zapowiada “poniedzialkowa konferencje prasowa” na temat optymalnego zarzadzania gospodarczego w Europejskiej Unii wolnych Panstw i narodow, tak inne problemy ludzkości beda rozwiazywane w przyszlosci wlasnie w kolejny poniedziałek. Obawiam sie, ze podboj ksiezyca, srebnego globu, po raz drugi, bedzie komentowany w kolejne poniedzialki. Mozemy wiec nie lubic poniedzialku… Europejska Unia opiera sie na wielkim biznesie (ang. big business), a nie na sluzeniu ludziom… To jest kartel oparty na ogromnym biznesie. Byly minister finansow Grecji Yanis Varoufakis, zalozyciel Ruchu Demokracji a Europie (CIEM 2025) nie ustaje w rozjasnianiu mechanizmow Europejskiej polityki, po 2015 zostal odsuniety od biezacych spraw w Brukseli (Przywolam tutaj owczesne zadluzenie Grecji w Unii). Potrzebujemy zmniejszyc podatki, uwolnic dlugi. Centralny Bank Inwestycyjny finansuje przedsiebiorczosc, kapital Europy, komentuje byly minister finansow Grecji, a Centralny Bank Europejski skupuje te pieniadze inwestycyjne. Powstaja przeciazenia finansowe, nie wiadomo co zrobic z budzetem, jakkolwiek kazdy rzad obiecuje reformy. Pomimo tego, iz jest nadwyzka pieniedzy, wciaz ma miejsce dodruk nowy pieniedzy, ktore bynajmjniej sa niewykorzystane… Centralna Komisja Europejska zgadza sie na to. W ten sposob zamiast rozdac ludziom obligacje, aby je z pozytkiem uzyli, pieniadze pozostaja nie wykorzystane. Gdyby rozdac te pieniadze, nadwyzke finansowa, powiedzmy teraz, w poniedziałek rano, to zadluzenie finansowe poszczegolnych panstw bardzo szybko by sie obnizylo o kilkadziesiat procent. Pan Varoufakis mowi o “dobrym dlugu” (ang. good debt). Potrzebujemy przekonywujacej rosnacej historii “rzadzenia sie” w 28 panstwach Unii, ucielesnienia wzrostu gospodarczego poprzez zdrowa ekonomie, zdrowe ‘ciecia bankowe’. Istnieje strach przed takimi decyzjami. Podobnych klaustrofobii i lekow nie brakuje w terazniejszej Europie… Jak powiedzialem nie interesuje mnie wladza (niem. Macht), ale rozpoznanie wzajemne. Wierze w publiczna madrosc, w opowiedzenie ludziom prawdy. Nie istnieje patent na prawde. Robimy wielkie bledy, rowniez w kosciele. Bo mamy zlych doradcow. Osobiscie mialem infantylna postawe co do wlasnej matki, zakochany w matce, a teraz z wielkim napieciem odczytuje wspolczesny dyplomatyczny wandalizm. W mojej ojczyznie mowi sie teraz o szybkim wzroscie gospodarczym. Rozumiem dobrze, stawki, pule sa duze, dlatego mozemy stale potykac sie, borykac sie razem w kwestii otwarcia na gospodarcza konkurencje. Natomiast nie pojmuje tego sukcesu, gdy chodzi o wiernosc tradycyjnym strukturom rodzinnym, doswiadczanie swiata przez okno mediow, futurystyczna technike. Hojne Panstwo opiekuncze nie zastapi gospodarczego rozwiazania spraw naszego srodowiska. Gospodarka rynkowa i wolnosc sumienia w bogomyslnej cyrkulacji powietrza chrzescijanskiego, to jest do utrzymania. Ale niech te sprawy przemieszczaja sie swobodnie, w konwekcji nawet najbardziej napietych spraw z palaca troska o dobro czlowieka. Terazniejsze media sa nam przedkladane na zasadzie bulwersowania. Ale kompleksowe systemy w dynamicznym spoleczenstwie, relacje srodowiskowe oparte na opiekunczosci, jak powiedzialem, nie zastapia gospodarki rynkowej. Bo nie istnieje zaden powrot do tradycyjnych struktur. Tak wiec konserwatyzm kosciola przegrywa nierzadko z awangarda bogomyslnej swiadomości. Kosciol moglby byc niespodziewana historia, nanizana olbrzymia liczba sukcesow… Owszem, sila naszego marzenia jest wielka. Jestem bardzo uczciwy odnosnie mojej przeszlosci. I wlasnie kaznodzieja, pastor, on jest bohaterem historii. Co beda przedstawiac kaznodzieje przyszlosci, czy zaledwie sceny obsceniczne, nieprzyzwoite! Wielu z was przybylo tutaj z daleka. Nasze wczasy w Miedzyzdrojach, polnocno-zachodnia Polska, sa przygodami czytelniczymi, wyleganiem sie, lezeniem na plazy, na piasku, spacerami po promenadzie gwiazd, dobra kuchnia, wystepami aktorow rodem z Indii itd. Ale mamy tutaj okazje uczestniczenia w Misjach u stop krzyza. Codzienne blogoslawienstwo relikwiami krzyza, koronka do Milosierdzia Bozego, litania do przenajdrozszej krwi Chrystusa, indywidualna adoracja, nowenna do Matki Bozej Nieustajacej Pomocy, mozliwosc obejrzenia wieczorowa pora, filmow w ramach spotkan z “filmowym ruchem ewangelizacyjnym”. A to wszystko jest naszym udzialem, bo pokochalismy Boga… Pochylamy sie przed Bogiem Ojcem. Ojcze, tym ktorzy potrzebuja moralnego wsparcia, daj odpowiedz w Jezusie Chrystusie. Amen… Bog wie wszystko o nas, zna serce kazdego, wie co czlowiek potrzebuje, Bog jest Panem szabatu. Ksiega Daniela, rozdzial piaty przepowiada przyszlosc. Juz wszystko bylo na swiecie, przed nami. Odnosnie naszych poprzednikow Prorok Jeremiasz tez wszystko przepowiedział. Krol Baltazar (Belszasar) kazal urzadzic wielka uczte. W czasie tej oczy jakas reka pisala na scianie sali biesiadnej “mane, tekel, fares”. Wiadomo, wiadomo to, Bog pamieta! A Baltazar, krol babilonski, wedlug biblii syn Nabuchodonozora, kazal nakryc stoly w czasie uczty zlotymi i srebnymi naczyniami zabranymi, skradzionymi z Jerozolimy. Baltazar byl winny zbrodni, niemoralnosci, pijanstwa, choc byl mistrzem Uczty. Ale sad nadchodzi. Przywolano Daniela, ktory byl trzecia osoba w Panstwie Babilonskim, aby wyjasnil pismo na scianie. Biblia jest czysta w tym sensie, ze akcentuje podstawowa kwestie, Bog kocha pokore. I Daniel mowil do krola, jest za pozno, jestes skonczony, trzeba pokutowac za grzech, w obliczu niegodziwosci skierowac sie do Boga! I my jestesmy pod sadem Boga. Nasze uczynki, grzechy, to wszystko zostanie kiedys wystawione na swiatlo dzienne. Przyjazn z swiatem, to nieprzyjazn z Bogiem. Gdyby Bog dzisiaj powiedzial co mamy czynic, z pewnoscia nie uwierzylibysmy. Ale zyjemy z zywym Bogiem. Przyznaj sie do Jezusa. Komu wiecej dano, od tego wiecej wymagac sie bedzie. Wreszcie zaczac relacje z Jezusem. Co uczyniles blizniemu, czy odwiedziles go w wiezieniu, czy przyodziales, czy nakarmiles? Zrobiles to, ale nie mi, dla mnie nie, mowil Jezus. Mamy pokutowac, bo jestesmy wybrani. “Grzechem stal sie dla nas Jezus”… Jestem ukaszony ta historia. Ale chcialbym pokazac pelny koniec odnosnie przemijalnosci, wreszcie zbawienia czlowieka… Bo “otrzymalem w spadku” milosc! Ponad oceanem swiata to dobry prezent. Moja opowiesc zawarta w esejach jest do czytania przez internet. To bardzo intensywna opowiesc. Zaczne teraz tak, dwie sceny zdobia sliczna katedre w Chartres, mianowicie Dobry Samarytanin i Chrystus z krzyzem. Bardzo realistyczne, wrecz apokaliptyczne sceny. Ja znajduje tutaj bardzo wiele slow. Byc moze, pozwolcie mi powiedziec to, nie znamy zadnej przyjazni, zadnej muzyki. Dlatego do krwiobiegu czlowieka zamierzam wlaczyc czyste myslenie chrzescijanina. Dobry Samarytanin spotkal na drodze z Jerycha do Jerozolimy czlowieka biednego. Ulitowal sie nad nim, wielu przechodzilo obok niego, kaplan tez go minal. Przyjaciele. Ja znajduje Jerycho jako miejsce naszego powszedniego zycia z jego grzechem, bogactwem, emocjami i ludzkimi wyborami. Natomiast Jerozolima pokazuje ostatnia perspektywe Nieba, ludzkiego szczescia na wieki. I my wlasnie jestesmy jakby w drodze z Jerycha do Jerozolimy. Zadna instytucja nie jest w stanie nas uzdrowic, choc moga to zrobić sakramenty kosciola. A my jestesmy na drodze od grzechu do wybrania Boga. Dobry Samarytanin, z pewnoscia bez niemieckiego pochodzenia, wprowadza nas do kosciola, w samo jego centrum. Zauwazmy jego prace. On opatrzyl biednego, wreszcie tego czlowieka, zbitego przez zbojcow, kazal zawiesc do gospody, i zaplacil za jego tamtejszy pobyt. Przypowiesc o samarytaninie to piekne spojrzenie na milosc. Kochani ja nie pokazuje wam nowego hadesu, ale kosciol ostateczny, wieczny. W zyciu robilem glownie ogromna prace na polu nauki. Jeszcze czasem czynie zainteresowanie polityka europejska… W Strasburgu dziewiecioma glosami wybrano w tych dniach nowa przewodniczaca Komisji Europejskiej, pania Ursule von den Meyer… swiat “oszalal” ze stanowiska techniki. I ja chodze z komorka w rece. Ale przy tym jestem autorem kilkunastu ksiazek. Co ja mowie moze jest dramatyczne dla Panstwa… Zarazem jestem bardzo szczesliwy, jak mysle. Jakkolwiek widzialem burze jeszcze przed byciem obdarowanym miloscia. Jako ochrzczony czuje sie bynajmniej zanurzony w tym swiecie, o czym wiecie. Czytalem, napisalem strony przed zrobieniem moich bagazy. Podrozowalem na roznych poziomach zycia, skonczylem dwie szkoly pewnie. Pewnego dnia wszedlem do pociagu Orient-Express i teraz podrozujac w nim, jemu zawdzieczam rozpoznanie modernistycznego swiata wspolczesnosci. A teraz drodzy Panstwo, i wy jestescie parlamentem, wybierzcie jak ja dobro! Z kaznodziejami jutra, ktorzy zachecaja nas ich triumfalnym glosem, chocby do najpozniejszego rozpoznania i odkrywania siebie. Spotkanie Boga, to jest wlasnie mocna milosc. Relacja z Bogiem jest relacja ojca z synem. Tak wiec czyste myslenie przedstawiam, nie przedstawiam kompleksowych bohaterow historii. Bo dobro jest dobrem. Kaznodzieja, on jest bohaterem historii. A my nierzadko zachowujemy sie, jakbysmy mieli czapke na oczach i spodnie obnizone za kolana. Natomiast chodzi o milosc, identycznosc, tozsamosc chrzescijanska w obliczu przemijalnosci czlowieka. Szkaplerz, koronka do Milosierdzia Bozego, rozaniec, modlitwa w oparciu o te pomoce, to wielkie wolanie o ratunek dla swiata. Dzisiaj odmawiamy ja z papiezem. Wierze, ze Maryja, matka Jezusa, syna Bozego, ona ugasi wszelki ogien niegodziwosci na ziemskim globie, gdzie zatopiona pozostaje banalnosc zla, ale takze szczescie dobra. Zycie jest zbyt krotkie, zeby zajmowac sie zlymi jakosciami. Tak wiec widzialem kosciol zawsze jako ostatni snieg. Jednak wciaz pamietam Jezusowe Biada Kafarnaum! Bo nie rozpoznalo miasto czasu nawiedzenia Boga. W ukazywaniu wam “szalenstwa i genialnosci” ludzkiej podrozy w tym swiecie, nierzadko zafascynowany obecnoscia ziemskich motyli i cykad, nie przestane odslaniac dla Panstwa erupcji zycia Bozego. Czy rozpoznajemy milosierdzie Boze wobec “wywrotnego” swiata, rowniez w naszej ojczyznie. Ojciec kiedys pokazal malemu Miloszowi (czytaj czeslaw milosz, polski laureat Nagrody Nobla) Europe. Ja znalazlem tekst ten w język niemieckim. Z pewnoscia pokazywal ziemie na zachod od Litwy, pierwszej ojczyzny poety, a wiec wskazywal na Polske. “Hen za lasem i polem, jeszcze innym polem, jest ‘woda’, ktora lustrzany, zloty swiat zbiera w morze, swiat zaczarowany w tulipan pokazuje, skrywajacy sie w nim jak w muszli. Ojciec mowi, ze Europa jest ‘tam’, w jasny dzien ten swiat mozna jakby reka objac, jest w zasiegu reki. Wciaz pali sie on od wielu burz- sztormow i wojen. Ale mieszka tam wcale wiele osob, psow i koni. Tam miasta sa kolorowe i bogate. Rzeki sa wykonane ze srebnego drutu, a biale gory niczym gesi puch, sa zarazem aksamitnym kocem- pledem, ktory okrywa ziemie.” Przezywamy czas wakacji. To jedyny sezon zakochanych. Zyc w slonca miedzy blekitem nieba i oceanu, zyc w sloncu, bo zdaje sie sto tysiecy muzykow jest w naszych oczach; zapomnijmy ze snieg w środku jest, zapomnijmy ze pozostajemy w Paryzu z jego łuna pozaru, zapomnijmy ze jestesmy w pelni zimy… Znalesc przyjaciela bardzo trudno, podczas mych szalonych jak tez i madrych lat, moglem tego bynajmniej doswiadczyc. Czlowieka z twarza szukac z swieca. Bo my nie czuwamy. Dlatego jednego wieczora mowilem do was: prostujcie sciezki Panu, innego dnia rozjasnialem “przemijalnosc czlowieka” ze stanowiska “generacji” bylego Arcybiskupa Buenos Aires, a teraz papieza Franciszka. Ktos powiedzial, kosciol stal sie monstrum, potworem. Slaba reakcja na te slowa. Ale to bardzo smutne stwierdzenie. W czasie mojej mlodosci w kinach przedstawiono nam ujmujacy obraz olbrzymiej malpy Godzilli, szympansa, ktoremu imponowal swiat ludzi, wrecz go sterroryzowal, niszczyl miasto niczym “kolejne domki z kart”. Owszem ludzie uwielbiaja dlugie historie, ale tamten obraz w gruncie rzeczy pokazany byl w niekorzystnym swietle powszechnego zastraszenia. Przyjaciele. Wyobrazcie sobie, wciaz jade w pociagu Orient-Express. “Zabralem sie” do niego, aby ujrzec swiat z Bozej perspektywy. Nie interesuje mnie rasizm, wyzszosc jednych ras nad innymi. Dobry wzrost jest gratis. To prezydentowi Stanow Zjednoczonych Ameryki zarzuca sie rasizm. Bo prezydent Trump ma do czynienia z kontrastami i ekstremami dokola. Plec piekna, niewiasty ludzkiego globu mowia: “masz tylko moja twarz”, jak tez “trzymam dla Ciebie ksiezyc”, “spotykamy sie tylko w nocy”, “obejmij mnie, wez mnie i chwyc za reke.” Sufragan z Niemczech Biskup Schneider napisal traktat o heretyckim papiezu. Patriarchal bizantyjski proponuje, zeby Arcybiskup Vigano wybral nastepce za papieza Bergolio. Kosciol ortodoksyjny wyraza przekonanie, ze papiez Bergolio niszczy kosciol. W jednym z wywiadow na pokladzie samolotu wracajacego z Fatimy do Rzymu papiez mial sie wyrazic na temat “objawien Maryi” w Medjugorie. Pierwsze Objawienia byly autentyczne. Ale nastepnie, to chyba jakas “szefowa w kuchni” objawia sie wybranym. Parafrazuje slowa papieza Franciszka… Musimy bronic Franciszka. A wyzwania wspolczesnego swiata az nadto przypominaja inne dziesiec straconych tradycji w Kosciele Rzymskim, mianowicie: samobojstwo ksiezy, obrzezanie, lacinska msza, odpusty, mnogosc papiezy, wojna, ksieza zonaci, nie ochrzczone dzieci ida do piekla, nieomylnosc, Jozef jako ojciec. Trzeba jedynej madrosci w tych czasach. Poniewaz potrzebujemy stabilizacji ponownie dochodzimy pierwszego lidera kosciola, sw. Piotra. I pragniemy gorliwej odnowy Kosciola, 1,5 miliardowej wspolnoty. Wiec moim pociagiem wybieram sie do Medjugoria w Serbii i Hercegowinie. Bo tam od 38 laty dzieja sie niezwykle rzeczy. Papiez Franciszek 12 maja 2019 zezwolil na urzadzanie pielgrzymek do tego nadzwyczajnego miejsca. Wiec jezdzimy do tego miejsca teraz calymi parafiami. Co godzine o tym slysze. Parafia w Medjugorie to genialna idea zbratania swiata calego. Matka Boza objawia sie piekna. I ja tam bywalem juz dwa razy. Arcybiskup Hoser z Polski jest teraz wizytatorem w Medjugoriu i wyslannikiem papieza. „To jest jakiś zupełnie nowy format objawień, mowi Arcybiskup. Mirjana np. każdego drugiego dnia miesiąca wśród pielgrzymów przy krzyżu na górze Podbrdo. Jest też dwoje, którzy codziennie mają prywatne, wewnętrzne widzenia w swoich domach. To są wszystko rzeczy, które trzeba przebadać. Ale trzeba też sobie uświadomić, że we wszystkich publikowanych treściach objawień nie można dostrzec żadnych błędów doktrynalnych/…/Ludzie przyjeżdżają tu z ogromnym głodem Boga, którego nawet sobie nie uświadamiają – mowi Arcybiskup- to „zjawisko”, jakim jest Medjugorie, zostało objęte specjalną opieką Stolicy Apostolskiej. A skoro jest to rzeczywistość żywa i dynamicznie wzrastająca, wymaga towarzyszenia. Widzimy tu, że wyprzedziła ona formalne i kanoniczno-prawne rozwiązania. „De facto” Medjugorie jest międzynarodowym miejscem pielgrzymkowym, do którego przybywa rocznie około 3 milionów pielgrzymów i dokonywana jest tu olbrzymia praca duszpasterska. Tymczasem w sensie formalno-prawnym miejsce to pozostaje zwykłą parafią: nie jest ani sanktuarium diecezjalnym, ani narodowym, ani międzynarodowym. A ze względu na nieuregulowany w sensie kościelnym status, ludzie ci są często jak owce nie mające pasterza. Najliczniejsze grupy pochodzą z Polski i z Włoch. A ponadto z osiemdziesięciu krajów /…/ Medjugorie są to przede wszystkim ludzie, którzy tu przyjeżdżają, którzy się tu modlą, tutaj się przemieniają, stąd wyjeżdżają do swoich krajów i tam niosą ducha Ewangelii, jakiego tu zaczerpnęli. Taka jest właśnie rola Medjugorie. Ludzie ci często przyjeżdżają z krajów, gdzie zanikła praktyka spowiedzi, gdzie Kościół się bardzo „spłaszczył” i jego działalność stała się powierzchowna. A tutaj odnajdują głębię wiary i zupełnie inną perspektywę istnienia… Ludzie reagują w sposób niezwykły. Spójrzmy chociażby na wieczorne programy modlitewne, które trwają na głównym placu przez kilka godzin, a tysiące ludzi w skupieniu bierze udział – przez nikogo nieprzymuszani. Rolą Maryi – co tutaj widzimy bardzo mocno – jest zbliżenie człowieka do Boga. I takie jest Jej zadanie w Medjugorie. Tak też można sądzić z wypowiedzi tysięcy pielgrzymów, którzy tu przyjeżdżają. Mówią, że odnajdują to, co wcześniej zagubili. A chodzi o odnalezienie wertykalnego wymiaru życia. Bo proszę zauważyć, że wszystko co tworzymy obecnie, jest „horyzontalne”: społeczeństwa są horyzontalne, kultura jest horyzontalna i nawet Kościół staje się „horyzontalny”. Wszystko można opisać w kategoriach socjologicznych. Ale gdzieś została zagubiona ta fundamentalna relacja o charakterze transcendentnym, tworząca wszystkie inne nasze relacje i ich jakość… Ażeby wejść w istotę Medjugorie, trzeba być tutaj dłużej. Podobno Matka Boża powiedziała znanej francuskiej mistyczce Marcie Robin, że nawet Duch Święty nie jest w stanie przemienić duszy grzesznika w czasie krótszym niż 5 dni. Dlatego trzeba stopniowo wejść w ten święty czas. Pan Bóg uwzględnia naszą biologiczną naturę, która wymaga czasu. A druga sprawa to przestrzeń, która w Medjugorie jest trójkątem równoramiennym: kościół i dwie góry. Pierwsza to Križevac, góra Jezusa Ukrzyżowanego oraz Góra Objawień Maryi (Podbrdo). Na jedną prowadzi droga krzyżowa, a na drugą ścieżki różańcowe. Cała ta topografia jest naturalnym zapleczem tego miejsca… Są wzruszające momenty, gdy ludzie, nawet bardzo leciwi, w podeszlym wieku, wchodzą na kolanach po kamieniach na wzgórze objawień. Kamienie są już trochę wypolerowane. Medjugorie oznacza „Międzygórze”. To wszystko trzeba wychodzić i wymodlić. Liturgia w kościele (latem na esplanadzie) w Medjugorju jest ułożona w cyklu tygodniowym. Każdego dnia jest poranna Msza św., po południu odmawiany jest Różaniec. Blok wieczorny rozpoczyna konferencja albo wspólna modlitwa. O 18.00 jest główna Msza św., a po niej modlitwa dziękczynienia o uzdrowienie. Dzień we wtorki, czwartki, piątki i soboty wieńczy adoracja Najświętszego Sakramentu. W piątki adorowany jest Krzyż. W ten sposób Msza św. i Chrystus są zawsze w centrum wydarzeń… Są liczne rekolekcje, katechezy, sesje i kongresy, w których biorą udział także zwyczajni pielgrzymi. Poza modlitwą, pielgrzymowaniem na Križevac i Górę Objawień oraz udziałem w liturgii, każdy może znaleźć coś dla siebie. Są też seminaria dla małżeństw i rodzin oraz dla przedstawicieli zawodów medycznych. Od dwóch, trzech lat organizowane są seminaria dla osób zainteresowanych problematyką pro-life. Odrębne seminaria przeznaczone są dla ludzi poranionych, takich, którzy przeżyli dramatyczną sytuację lub sami zrobili coś złego i potrzeba im uzdrowienia. W ubiegłym tygodniu rozpoczęliśmy powtarzane w każdym roku rekolekcje dla księży z całego świata, które trwają tydzień. Przyjechało kilkuset księży z kilkudziesięciu krajów. A od 1 do 6 sierpnia odbywa się corocznie w Medjugorie międzynarodowy Festiwal Młodych. Po komunikacie Ojca Świętego z 12 maja – który legalizuje organizację oficjalnych pielgrzymek do Medjugorie – zaprosiliśmy nań wysokiej rangi hierarchów. Przybędzie papieski wikariusz dla Rzymu Angelo De Donatis, abp Rino Fisichella, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji, abp José Rodríguez Carballo, franciszkanin, sekretarz Kongregacji ds. Życia Konsekrowanego, kard. Vinco Pulić z Sarajewa i bp Dominique Rey z Tulonu we Francji, który jest specjalistą od nowych charyzmatów i o tym będzie mówić do młodych. W ubiegłym roku w Festiwalu wzięło udział 50 tys. młodych z 52 krajów… Już dwa lata temu podliczono, że ponad 700 powołań kapłańskich i zakonnych zrodziło się właśnie tutaj… Jest też tutaj Wioska Maryi. Są tam też ludzie uzależnieni, jest Dom Jezusa Miłosiernego. W tych domach mieszkają sieroty biologiczne lub społeczne, dzieci nieprzystosowane, z problemami. Do ich przedszkola przychodzą także dzieci z wioski i okolic. Stali mieszkańcy wioski mieszkają z dwójką dorosłych opiekunów – wolontariuszy. Są wśród nich m.in. siostry franciszkanki. Miejsca te są umeblowane jak normalne mieszkania, a grupy są niewielkie, liczą około osiem osób. To zapewnia rodzinną atmosferę. Dzieci mają opiekę medyczną, stomatologiczną, gdyż przy wiosce funkcjonują gabinety lekarskie czy psychologiczne. Drugim takim miejscem jest Dom Ojca Miłosiernego, nawiązujący w swej nazwie do przypowieści o Synu Marnotrawnym. Mieszkają tam mężczyźni po przejściach – narkomani, byli więźniowie, alkoholicy, uzależnieni… uczą się modlić i pracować. Są tam rozmaite atelier, gdzie wykonują dewocjonalia. W Medjugorie jest też solidnie rozbudowany, choć wymagający dalszego rozwoju sektor medialny. Oprócz środków przekazu założonych przez franciszkanów jest obecna także amerykańska „Mary TV”. Codziennie transmituje na żywo wszystkie liturgie i uroczystości z Medjugorie. Tłumaczą wszystko, co się dzieje na kilka bądź kilkanaście języków. Kolejną ważną sprawą wymagającą troski i starannego gromadzenia są archiwa. Widziałem wielki, wielometrowy regał z dokumentacją medyczną uzdrowień. Przydałaby się stała komisja lekarska, podobnie jak w Lourdes.” To byly slowa Arcybiskupa Hosera, wizytatora w Medjugorie (see Aleteia Polska, 19.07.2019). Jeszcze nie tak dawno mielismy jedynie Objawienia Matki Bozej “indywidyalnym” osobom, a teraz mamy “zbior caly widzacych,” Maryja objawia sie we wspolnocie kosciola calego. Jak nie cieszyc sie z takiego kosciola. Przyjaciele. W Polsce przed laty mielismy “Oławe”. Tam mezczyzna -Polak widzial matke Boza. Ale prymas Glemp pod pregiezem opinii wiernych z Polski i nie tylko, w Zakopanem wydal bolesne zarzadzenie nieodwiedzania “Altanki” z Matka Boza w Oławie, tak sadze. Ale to jest moj odosobniony poglad. A teraz mozemy tylko pozazdroscic Hercegowianom ich gorliwosci w sluzbie Bozej i obfitego narecza lask od Maryi. Ostatniego roku z kosciola w Niemczech “wypisalo sie, odeszli” 216 tys. Katolikow i 220 tys. Protestantow. Przyjaciele. Wciaz zdrowi ludzie bywaja chorzy, a slabi tj. ludzie bez charakteru uwazani przynajmniej za chorych. Samozadowolenie ludzi na progu trzeciego tysiaclecia bywa stawiane na pierwszym miejscu. Wciaz nie spotykamy sie w jednej generacji. I bez wsparcia rodziny, bogatego kartelu, organizacji, nie mozna zrobic “kariery”, poza mamona. Licza sie tylko pieniadze i obligacje. I w taka sytuacje wchodzi kosciol. Ale ten ostatni nie jest wywrotnym kajakiem. Dlatego tez ludzie “wychodza z kosciola”, ktory karze zachowac tradycyjne poglady. Musimy modlic sie za kosciol, spotykac sie przy “okraglym stole” (jak to ma miejsce w Medjugorie, ludzie to rozumieja, podkr. autora eseju). Bo tam generacja papieza Franciszka jest bardzo otwarta i wierna dobrej Nowinie. “Na szczescie” serce jest silniejsze niz umysl, racjonalnie powiem. Maryjo, Twoje uczucie czyni mnie bezradnym. Jednak widzialem sporo w zyciu, ilez bezcelowosci, emocji bez pokrycia. A przeciez kazdy czlowiek zasluguje na milosc. Nie ma miedzy nami roznicy, z racji na religie, przekonania, taka czy inna orientacje seksualna. Jestesmy rowni. Ty wiesz, jak bardzo pragne spojrzen serdecznych czlowieka, ludzi, ktorzy wybraliby sie nawet na ksiezyc, aby uwielbic twojego syna. Potrzebuje jedynie Ciebie. Spotykamy sie nazajutrz po twoich imieninach. Otworz kosciolowi perspektywe jutra. Ty wszystko wiesz, ze nie boje sie Ciebie utracic. Dalekie, dalekie jak ocean byly gory, zanim Cie znalazlem. Szare welny nieba nad nami, bo nie bylem z Toba zbyt dlugo… Patrze teraz w polskie morze, Baltyk. Dzisiaj tutaj blekit nieba opowiada o naszej wielkiej milosci. Idziemy reka w reke brzegiem morza. Lubie sluchac, co mowisz. Ja patrze w morze, poniewaz moje serce uczy sie tak duzo od niego. A ty w Jezusie Chrystusie mowisz do mnie odwieczna prawde o zwycieskiej milosci, tym samym uzdrowilas mnie na zawsze. Amen.
(kto z was nastepny)
cassiacum@poczta.fm>


Troche milosci

Ksiadz Stanislaw Barszczak, Jezusowa cudowna milosc…

W dniu 23 lipca 2019 roku w srodkach masowego przekazu to, co kardynal Walter Brandmüller powiedzial na temat slowa celibat. Otoz celibat jest służbą ewangelii. Czesto podnosi sie twierdzenie, że celibat nie jest dogmatem. Duch w butelce: czasy kościelno-kulturowego rozkwitu były zawsze naznaczone wiernością celibatowi. Jest to odpowiedź na tezy Huberta Wolfa. Na czas rozpoczęcia kontrowersyjnego Synodu Amazonii, zwołanego na październik, pojawia się artykuł Huberta Wolfa na temat celibatu: „Małżeństwo i poświęcenie nie są przeciwko sobie”. Nikt uważny na obecną sytuację Kościoła katolickiego nie będzie poważnie wierzył, że Synod w październiku tak naprawdę dotyczy losu amazońskich lasów i ich mieszkańców… Amazonia to tylko etykieta – „duch w butelce” oznacza inaczej: radykalna rekonstrukcja kościoła według znanego programu. Kluczową kwestią jest celibat. Jeśli tak się stanie, jak twierdzą przeciwnicy kościoła, to kościół się kończy. W tej strategii należy także sklasyfikować artykuł i nową książkę Huberta Wolfa. Zamiast krytycznie oceniać zarzuty Wolfa, wydaje się bardziej właściwe odwoływać się do faktów. Należy wyjaśnić, że żądanie celibatu dla kandydatów na wyższą konsekrację nie jest po prostu oparte na prawie kościelnym, które może zostać uchylone lub zmienione przez akt ustawodawczy papieża lub rady. Apostołowie zostawili wszystko. Nawet często odczytywane twierdzenie, że celibat nie jest dogmatem, nie jest rozstrzygające. W rzeczywistości celibat nie jest nauką Kościoła. Jednakże gotowość kandydata (odnosnie celibatu) do święceń jest wymagana, aby użyć kapłaństwa jako formy życia Chrystusa i jego apostołów. Z tego powodu celibat jest prawdziwą treścią tradycji apostolskiej. To jest to, co apostołowie „przekazują poprzez głoszenie ustne, przez przykład i pouczenie, co otrzymali z ust Chrystusa, w jego postępowaniu z Jego posługą i przez jego posługę, lub to, czego nauczyli się pod natchnieniem Ducha Świętego”. Tak nauczał Sobór Watykański II. Ta „tradycja” ma taki sam wiążący charakter jak Pismo Święte: obie zawierają Boskie objawienie. Pierwsi uczniowie Jezusa, których wówczas nazywał apostołami, zgodnie z Ewangelią opuścili dom, dwór, żonę i dzieci, ojca i matkę, aby iść za Jezusem. Byłoby niezrozumiałym przypuszczenie, że autorzy Ewangelii narysowali tutaj ideał, któremu zaprzeczyłoby ich rzeczywiste życie. W każdym razie „pozostawienie wszystkiego” dla dobra Ewangelii jest sposobem życia uczniów Jezusa w pierwszym wieku. Jeśli dodamy apostoła Pawła, który ceni celibat dla dobra sprawy Jezusa, jasne jest, że celibat był – i pozostaje w zgodzie z – służeniem ewangelii. W okresie przejściowym do okresu po-apostolskiego od 70 roku naszej ery, w miastach rozwijały się liczne wspólnoty chrześcijańskie, dlatego w listach do Tytusa i Tymoteusza nakazuje się mianowanie prezbiterów – starszych – przez nałożenie rąk (konsekracja). Od kandydata wymaga się obecnie, aby był „żonaty tylko raz”, wykluczając w ten sposób osobę pozostającą w związku małżeńskim w drugim małżeństwie. Nastepnie mamy czasy rozkwitu kościelno-kulturalnego. W jaki sposób to ograniczenie jest uzasadnione? Nie ufano komuś, kto ponownie ożenił się jako wdowiec, aby zachować surowość wymaganą przez kapłana. Dlatego ludzie byli konsekrowani, którzy już mieli dorosłe dzieci. Tak więc od momentu poświęcenia życie rodzinne było kontynuowane, a nie małżeńska, seksualna społeczność. Jest oczywiste, że była to praktyka przeżywana na długo przed oficjalnym ustanowieniem prawa. Nie ma więc śladu sporów o to, jak ani co można by się spodziewać po nowym, autorytarnym prawie. W międzyczasie wkrótce postanowiono poświęcić tylko niezamężnych młodszych mężczyzn. To przechodzi bezpośrednio od słów i przykładu Jezusa i apostołów do Corpus Iuris Canonici średniowiecza do ‘Codex Iuris Canonici’ z 1983 r. Ta droga przez wieki niewątpliwie prowadziła pod górę i w dół. Ale z perspektywy czasu jasne jest, że czasy kwitnienia kościelno-kulturowego zawsze charakteryzowały się wiernością celibatowi – i odwrotnie. Był czas Karola Wielkiego i jego potomków, czasy „renesansu karolińskiego”, a następnie rozkwit kościelno-kulturowy wśród saskich cesarzy, o których można tu wspomnieć. Następnie świadczy o tym ruch franciszkański, Zakon św. Dominika, który rozprzestrzeniał się epidemicznie na powstających uniwersytetach a nawet wcześniej, założenie setek klasztorów cystersów, przybycie tych ostatnich do Polski z atrakcyjności ideału celibatu dla Królestwa Niebios. Były to potężne impulsy, z których rozkwitła kultura średniowiecza. Ten szeroki krajobraz prawdziwego, dobrego, pięknego, świętego znika, gdy światło reflektorów skupia się na tych, oczywiście, istniejących skandalach, które w naszych czasach mają na celu zdyskredytowanie instytucji, duchowej wartości celibatu kapłańskiego. Mówi się o poważnej nauce historycznej tak mało, jak tam, gdzie są napisane tylko śluby świętych i heroiczne pieśni. Dlaczego Wolf ignoruje ustalenia uznanych autorów, takich jak Henry Crouzel (1963), Roger Gryson (1970), Christian Cochini (1981/1990), Johannes Bours i Franz Kamphaus (1991), Alfons M. Stickler (1993), Stefan Heid ( 2003), Klaus Berger (2009) i Andreas Merkt (2015)? W pewnej części historii światło i cień zachowywały się, mogą być omawiane – ale, proszę, zgodnie z wymaganiami metody historyczno-krytycznej, a nie pod wpływem adrenaliny. W związku z tym zawsze nawiązuje się do przykładu kościołów prawosławnych lub bizantyjskich tradycji bizantyjsko-orientalnej. Prawdą jest, że celibat jest wymagany przez biskupów, ale nie przez kapłanów, dlatego diakoni zwykle poślubiają się przed święceniami. Różnice między biskupami a kapłanami. W tej praktyce moje „koła reform” dostrzegają model, który może pomóc zaradzić niedoborowi księży na łacińskim Zachodzie – niedobór księży, który w rzeczywistości nie porównuje liczby kapłanów z liczbą kapłanów uczestniczących w życiu kościoła. W rzeczywistości nie chce się już konsekrowanych kapłanów, których Martin Luter okrutnie nazywał „olejnymi bożkami”, ponieważ wszyscy ochrzczeni jako tacy są już papieżem, biskupem lub kapłanem. Są jednak pytania, które należy skierować do Kościoła wschodniego: warto zauważyć, że celibat jest nadal obowiązkowy dla biskupów, podczas gdy małżeństwo jest dozwolone dla kapłanów, ale małżeństwa przez pewną liczbę dni, w ramach przygotowań do celebracji Eucharystii wymagana jest abstynencja. Czy ta regulacja nie wyraża napięcia między działalnością liturgiczno-sakramentalną a seksem małżeńskim? Byl czas, ze w czasie radzieckiego stłumienia Kościoła katolickiego obrządku wschodniego na Ukrainie i przyległych terenach w 1946 r. we Lwowie, za pośrednictwem pseudo-synodu zorganizowanego przez partię, katolickie kościoły zostały siłą zjednoczone z Rosyjskim Kościołem Prawosławnym, jakkolwiek biskupi przetrwali Męczeństwo w wierności Papieżowi i Kościołowi. Jednak setki kapłanów, stojących teraz w obliczu alternatywy, by pozostali w biurze, nadto w stanie malzenskim- by wyżywić swoje rodziny, i zeby pozostali wierni Kościołowi pod przysięgą, pogrążali się w nędzy. Łatwo sobie wyobrazić, jakie cierpienia odczuwają ci księża. Byl wybór, który usunąłby celibat. Ale jest wola, pragnienie jedności. Opisana wschodnia praktyka została po raz pierwszy wprowadzona przez Radę Konstantynopola w 691 r. Odpowiednie przepisy wydano na dyktaty imperialne, podczas gdy w żadnym momencie nie uzyskali oni zgody Rzymu. W rzeczywistości było to zerwanie z tradycją apostolską, której żaden papież nie mógł ratyfikować. Wraz z utrwaleniem się rozłamu między Wschodem a Zachodem, stworzono również pod tym względem dokonane fakty. Pół tysiąca lat później pojawiła się nowa sytuacja po zjednoczeniu dawnych oddzielnych biskupstw z Kościołem Zachodu. Jeśli w tych okolicznościach papieże przyznali miejscowemu duchowieństwu kontynuację swojej poprzedniej praktyki, to w wyższych interesach jednosci, która została przywrócona. Podobna sytuacja zaistniała w naszych czasach, gdy w świecie anglikańskim istniało powszechne pragnienie jedności z katolikami, co doprowadziło do powrotu całych parafii i biskupstw do społeczności z Rzymem. To właśnie Benedykt XVI, biorąc pod uwagę tę historyczną sytuację, pozwolił na kontynuację ich małżeństw dla byłego duchowieństwa anglikańskiego, którzy teraz również szybko pragneli święceń kapłańskich. Ale od tej pory tylko kandydaci gotowi na celibat mogą zostać dopuszczeni do konsekracji. Być może byłoby to obiecujące rowniez rozwiązanie dla Wschodu. W ciągu ostatnich stu pięćdziesięciu lat nie było papieża, który nie podkreślałby godności, piękna duchowego i płodności podążania tą drogą naśladowania Jezusa. Prawdziwy powód leży w naturze samego kapłaństwa: kapłan, który celebruje ofiarę Chrystusa przy ołtarzu, czyni to „in Persona Christi”, bedac samym Chrystusem niejako i na mocy sakramentu święceń, które otrzymał przez nałożenie rąk przez biskupa. Kto jest tak egzystencjalnie zaangażowany w odkupieńcze dzieło Chrystusa, czy też nie powinien żyć „in Persona Christi”, przejąć formę życia swego Pana? (see, Walter Cardinal Brandmüller, urodzony w 1929 r. W Ansbach, kierował Papieskim Komitetem Historii od 1998 do 2009 r.) Jak moglismy sie przekonac kosciol otwiera wierzacych ale takze osoby konsekrowane na moc Jezusowych sakramentow. Wiec my tylko pragniemy otwierac nowe perspektywe w tej mierze. W tym miejscu zauwazmy jeszcze inna kwestie. Kosciol nie ma wladzy (german, Wohlmacht) kobiety wyswiecac na kaplanow. To jest tylko prawopodobna moc, ktora kosciol, on zyje. Bo podnosi w urzedach kobiety… ze wzgledu na nasze modlitwy. I jeszcze jedna refleksja. W 2012 roku opublikowano evangelie apokryficzna Marii Magdaleny. Mowa o swietej kobiecie z czasu zycia Jezusa na ziemi. Mamy w niej pelniejszy, wizualny, cudowny obraz Marii Magdaleny, ktora juz sw. Augustyn i sw. Tomasz z Akwinu nazywali “apostolka apostolow.” Jest przy Jezusie, bo go kocha. Ma czyste serce. Ona pierwsza ujrzala Pana po zmartwychwstaniu, w ogrodzie. -Czemu placzesz? -Rabbuni. -Widzialam Pana i to mi powiedzial. Powiedziala apostolom jako pierwsza o tym, ze Jezus zmartwychwstal. Stala sie prorokinia. To nie byla watpiaca forma milosci czy wychowywanie, dorastanie do uczuc. Ani jakes lunatykowanie w samotnosci. Ta milosc ze stanowiska kobiety – czlowiekowi przeznaczona, ona nieustannie powoduje resentyment do rzeczywistosci. Maria Magdalena, odwazna kobieta, ona z jej obrazem moralnosci, z wlasnym trudnym miejscem w zyciu bardzo mi sie podoba. Mamy za soba bardzo dlugi moment spojrzenia Jezusa i Maryi z Magdali na religijnosc spoleczenstw jutra. Jezus to Bog- czlowiek, ktory przynosi szczescie czyli kontakt z swiatem. Tylko mozemy przypuszczac i domyslac sie o czym rozmawiali ze soba w ogrodzie Jezus i Maria z Magdali, moze o straconej milosci, a moze o zapomnianym raju (German, verlorenes paradies), odwiecznej prawdzie o Bozej milosci ku czlowiekowi. To jest mocna milosc, ale jakby slaba, bo z twarza. W tym wspolczesnym zamachu na milosc to jest czyste myslenie o milosci, bo kazdy zasluguje na milosc. -Powiedz mi, Panie, gdzie jest raj? Powiedz, kto spowodował zniszczenie świata. Powiedz mi, dlaczego ryby w rzece i kwiat też musi umrzeć. Kto naraża las na niebezpieczeństwo? Kto buduje mury i drogi, gdzie zaczyna sie basn? Stracony raj! Jak piękny i spokojny może być ten świat? Stajemy jakby przed końcem. Zobacz to w końcu. Zaginiony raj – po prostu patrzymy, jakbysmy byli wygnani z nieba. Czy Ziemia jutra jest dla nas warta życia, czy zostanie dla nas sama, samotna. Powiedz, kto buduje bezsensownie miasta? Gdzie idą motyle? Powiedz mi, jak ołów dostaje się do jedzenia? A kto wlewa olej do morza, bezgranicznie infekuje powietrze? Kto nigdy nie myśli o jutrze? Powiedz mi, prawde? Stracony raj – jak pięknie by moglo byc…Kiedy w Boze Narodzenie bija dzwony, one obwieszczaja radosna nowine, ze dziecko sie rodzi, nadto ze nie jest stracony, a kazdy potrzebuje jego obecnosci. Skadinad wiemy, male ryby beda kiedys wielkie. Co prawda glupota ludzka jest olbrzymia, ale nasza moc marzen jest niezmierzona. Potrzebujemy malego czasu, ktora wlasnie stwarza nadzieje, czasu w ktorym panuje milosc. 

<cassiacum@poczta.fm>


Pasterzowi

Być “dobrym Pasterzem owiec” w Europie jutra, iść za człowiekiem najwięcej pozostawionym sobie. Europa jest wspaniałą krainą Chrześcijan, sąsiadujemy z Grekami, Muzułmanami i nie tylko. Tutaj ludzie chodzą po ulicy i patrzą, tęsknią nie za liderami, ale za pasterzami demokracji w tym świecie. Potrzebujemy być realistami, wrażliwi na uczucia humanizmu. Mamy stworzyć białe stosunki, prawdziwe relacje socjalne. Potrzebujemy stabilizacji, nowych struktur socjalnych. Nie zamierzamy kierować się korupcją we wprowadzaniu reform ekonomicznych w historycznym społeczeństwie rozwiniętego Zachodu. Nie potrzebujemy oligarchii, ani błyskotliwych liderów, nadto wspierania bankowych systemów. Czarnych dziur nikt nie chce w naszej bezpiecznej Europie. Owszem nie pragniemy granic niszczących ludzką przedsiębiorczość, innych skądinąd malwersacji czy zapaści gospodarczych – ale wspierania demokracji jutra. To moja pieśń społeczna. A z każdą pieśnią zaczyna sie nowe marzenie. I właśnie najpiękniejszych marzeń o Europie ojczyzn życzę jej mieszkańcom, “dobrych pasterzy owiec” na starym kontynencie pragnę najbardziej.
Serdecznie pozdrawiam
ksiądz Stanisław Barszczak

Where love will rule forever

Stanisław Barszczak, Jesus’ wonderful love.

On July 23, 2019 in mass media what Cardinal Walter Brandmüller said about the celibacy. This latter is the service of the Gospel. Often the claim is made that celibacy is not a dogma. The spirit in the bottle: the times of church and cultural prosperity have always been marked by fidelity to celibacy. He is on the answer to Hubert Wolf’s thesis. It’s time for the controversial Synod of the Amazonia (in October this year), Hubert Wolf’s article on celibacy: “Marriage and sacrifice are not against each other”. No one who is attentive to the current position of the Catholic Church will take seriously that the Synod in progress is really concerned with the fate of the Amazon forests and their inhabitants … This means that only the label “spirit in a bottle” means differently: a radical reconstruction of the church according to a known program. The key issue is celibacy. One can become, as the opponents of the church claim, that the church will end. In this strategy you should also note the article in the new book by Hubert Wolf. Instead of criticizing Wolf’s allegations, it seems to be more appealing to facts. It should be clarified that on celibacy for candidates for a higher position, which can be chosen or changed to the right paper. The apostles left everything. Even often reading the statements that celibacy is not a dogma is not conclusive. In fact, celibacy is not the teaching of the Church. To make a candidate (regarding celibacy) for ordination is required to use the priesthood as a form of life for Christ and his apostles. For this reason, celibacy is the true content of the apostolic tradition. This is what the apostles “transmit by oral preaching, by example and instruction, what they have received from Christ’s mouth, in his dealings with his ministry and through his ministry, or what they have learned under the inspiration of the Holy Spirit,” that’s what the Second Vatican Council taught. This “tradition” has the same binding character as the Holy Bible: both – the divine revelation. The first disciples of Jesus whom he called the apostles, according to the Gospel, left home, court, wife and children, father and mother to follow Jesus. It would be an incomprehensible supposition that the Gospel authors drew an ideal here, denying the reality of life. In any case, “leaving everything” for the good of the Gospel is a way of life. If we add the apostle Paul, who values ​​celibacy for ‘the good world,’ it is clear that celibacy has been – and is in harmony with – the service of the Gospel. During the interim period in the post-apostolic period since the 1970s, our Christian community is developing in the city, which is why in letters to Titus and Timothy, priests are appointed – elders – by the imposition of hands (consecration). Candidates are required to be ‘married only once’, regardless of how they are married in the second marriage. The mood of our church and cultural heyday. How is the restriction justified? People who would play as a widower again would not be trusted to maintain the severity required by the priest. That is why people were consecrated who already have grown-up children. So from the moment they devoted themself to family life. It was practiced long before the law was officially established. There is therefore no trace of dispute about how it can be done by the new, authoritarian law. In the meantime, it was soon decided to devote only unmarried younger men. To the place directly from the words and stories of Jesus and the apostles to ‘Corpus Iuris Canonici’ of the Middle Ages to the ‘Codex Iuris Canonici’ 1983. This path through the ages has undoubtedly led uphill and downhill. But in retrospect it is clear that they were characterized by fidelity to celibacy – and vice versa. There was a time of Charlemagne and his descendants, the times of the “Carolingian Renaissance”, the church and cultural flourishing among the Saxon emperors that can be mentioned here. This is evidenced by the Franciscan movement, the Order of Saint Dominik, who had an epidemic on emerging universities, and even earlier, the establishment of a set of Cistercian monasteries, the arrival of the latter to Poland from the attractiveness of the celibate ideal for the Kingdom of Heaven. These were powerful impulses from which the medieval culture flourished. This wide landscape of a real, good, beautiful, saint disappears when the spotlights focus on those of course the scandal that in our day is aimed at discrediting the institution, the spiritual value of priestly celibacy. There is talk of serious historical science as little as where only holy and heroic songs are written. Why Wolf ignores the findings of recognized authors such as Henry Crouzel (1963), Roger Gryson (1970), Christian Cochini (1981/1990), Johannes Bours and Franz Kamphaus (1991), Alfons M. Stickler (1993), Stefan Heid (2003) ), Klaus Berger (2009) and Andreas Merkt (2015)? In some part of the history ‘light and shadow’ behaved, they can be discussed – but, please, according to the requirements of the historical-critical method, not under the influence of adrenaline. In this regard, always refers to the example of Orthodox churches or Byzantine Byzantine-Oriental traditions. It is true that celibacy is required by bishops, but not by priests, so deacons usually marry before ordination. There are differences between bishops and priests. In this practice, my “reform circles” see a model that can help to address the shortage of priests in the Latin West – a shortage of priests who in fact does not compare the number of priests with the number of priests participating in church life, cardinal says. In fact, no one wants to consecrate priests whom Martin Luther cruelly called “oil idols” because all baptized as such are already popes, bishops or priests. There are questions, however, which should be directed to the Eastern Church: it is worth noting that celibacy is still obligatory for bishops, while marriage is allowed for priests, but marriages for a number of days, abstinence is required in preparation for the celebration of the Eucharist. Does this regulation not express tension between liturgical and sacramental activity and marital sex? There was a time that during the Soviet suppression of the Eastern Rite Catholic Church in Ukraine and the adjacent areas in 1946 in Lviv, through a pseudo-synod organized by the party, Catholic churches were united with the Russian Orthodox Church. Although the bishops survived Martyrdom in fidelity to the Pope and the Church. However, hundreds of priests who are now faced with the alternative that they should stay in the office, in addition to a married couple – to feed their families, and to remain faithful to the Church under oath, they have plunged into misery. It is easy to imagine the suffering that these priests feel. There was a choice that would remove celibacy. But there is a will, a desire for unity. The eastern practice described was first introduced by the Council of Constantinople in 691. The relevant regulations were issued for imperial dictates, while at no time were they given the consent of Rome. In fact, it was a break with the apostolic tradition that no pope could ratify. With the consolidation of the split between East and West, the facts were also created in this respect. Half a thousand years later, a new situation emerged after the unification of former separate bishops with the Church of the West. If in these circumstances the popes granted the local clergy the continuation of their previous practice, then in the higher interests of the unity that was restored. A similar situation arose in our time when there was a common desire in the Anglican world for unity with Catholics, which led to the return of entire parishes and bishoprics to the community with Rome. It was Benedict XVI who, taking into account this historical situation, allowed them to continue their marriages for the former Anglican clergy, who now also fasted for priestly ordination. But from now on, only candidates ready for celibacy can be admitted to consecration. Perhaps it would be also a promising solution for the East. In the last one hundred and fifty years, there has been no pope who would not emphasize dignity, spiritual beauty and fertility this path of following Jesus. The real reason lies in the nature of the priesthood itself: the priest who celebrates the sacrifice of Christ at the altar, does so “in Persona Christi”, being Christ himself, in a way and under the sacrament of Holy Orders, which he received by the hands of the bishop. Who is so existentially involved in the redemptive work of Christ, or should he not live “in Persona Christi”, take over the life form of his Lord? (see, Walter Cardinal Brandmüller, born in 1929 in Ansbach, he led the Pontifical Committee of History from 1998 to 2009). So, here one could see that, the church opens the believers, but also those consecrated to the power of the sacraments of Jesus. So we only want to open up new perspectives in this respect. At this point, let us note other issues. The Church has no power (german, Wohlmacht) to make women the priests. This is just the righteous power that the church lives on. Because she raises women in offices … because of our prayers and so on. And one more reflection. In 2012, the apocryphal gospel by Maria Magdalena was published. I am talking about a holy woman from the time of Jesus’ life on earth. We have a fuller, more beautiful, miraculous picture of Mary Magdalene in the scroll. A wonderful picture of Mary Magdalene, who is already Saint Augustine and Saint Thomas Aquinas called “the disciple of the disciples.” She is with Jesus because she loves him. He has a pure heart. She first saw the Lord after the resurrection, she met him in the garden. -Why are you crying? -Rabbuni. – I’ve seen the Lord and he told me that… She told the apostles firstly that Jesus was resurrected. She is like the prophet. It was not a form of love or education, growing up to feelings. Or some sleepwalking in solitude. She loves him from the position of a woman – a human being, and she constantly causes resentment to reality. Maria Magdalena, a woman daring, with her image of morality, with her own difficult place in life, she him really likes. There is a very long moment of looking at Jesus and Mary of Magdala here, for the religiousness of tomorrow’s societies now. Jesus is a God who brings happiness to contact us with the world. Then, we can only suppose and guess what Jesus and Mary of Magdala talked about in the Jerusalem garden, maybe about lost love, and maybe about forgotten paradise (German, verlorenes paradies), and the eternal truth about God’s love for man. This is a strong love, but also it is weak, because of Jesus’s face. In this contemporary ‘assassination’ for a love, it is pure thinking about love here, because everyone deserves love. – Tell me, Lord, where is the paradise? Tell me who caused the destruction of the world. Tell me why the fish in the river and the flower must die too. Who exposes the forest to danger? Who builds walls and roads, where does abyss begin? Lost paradise! How beautiful and calm can this world be? We stand before the end up. See it finally. Lost paradise – we just look like we were banished from heaven. Is the Earth of tomorrow worth living for us, or will be alone. Tell me who is building the City senselessly? Where are the butterflies going? Tell me how lead gets into the food? Who presses oil into the sea, and infects the air infinitely? Who never thinks about tomorrow? Tell me the truth? Lost paradise – how beautiful it could be … So, each year, when in Christmas the bells ring, they proclaim the joyful news, the child is born, he is not lost, and everyone needs his presence. We then know, small fish will be great once. It is true that human stupidity is enormous, but our power of dreams is still immeasurable. But we have to pray, we need a little time that creates hope, a time where love will rule forever.