Stanisław Barszczak, Rozkłady jazdy Marszałka,
Osoby:
Walery Sławek, Szef Polskiego Rządu
Felicjan Sławoj Składkowski, generał dywizji
Dr Eugenia Lewicka, lekarz Marszałka
Dr płk Marcin Woyczyński, lekarz Marszałka
Kpt. Mieczysław Lepecki, doświadczony podróżnik
Kmdr Tadeusz Podjazda-Morgenstern, dowódcy ORP „Wicher
Kmdr. por. Konrad Namieśniowski, członek załogi okrętu
Aleksandra Piłsudska, żona Marszałka
dyplomaci, dziennikarze, bliscy współpracownicy
I
29 marca 1931 roku Marszałek Józef Piłsudski dopłynął na pokładzie kontrtorpedowca ORP „Wicher” do Gdyni, powracając z Madery, gdzie przebywał na leczeniu przez trzy miesiące. Pobyt na portugalskiej wyspie był najdłuższym zagranicznym pobytem Piłsudskiego po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. „Wódz w rewolucjach, wódz w wojnach, leader polityczny, który w poszukiwaniu słońca, brakującego mu w mrocznej i zimnej Polsce, przybył na Maderę, jest postacią, którą promienie wielkiej wojny rzuciły na arenę polityki europejskiej” – napisał dziennik „Dario de Madeira” 23 grudnia 1930 roku, dzień po dopłynięciu do brzegów wyspy portugalskiego parowca „Angola” z Marszałkiem na pokładzie. Marszałek już dużo wcześniej planował dłuższy odpoczynek, od miesięcy bowiem zmagał się z ogólnym osłabieniem organizmu; w 1928 roku przeszedł atak apopleksji.
Od czasu, gdy zdobył władzę (w ramach tzw. zamachu majowego), nie oszczędzał się w polityce. Stale pełnił ważne funkcje państwowe – był premierem (dwukrotnie – w latach 1926-1928 i w 1930 roku) oraz Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych (w latach 1926-1935). Nie był jednak w pełni sił, aby móc zajmować się wszystkimi problemami państwa.
Kilkutygodniowy rekonwalescencyjny pobyt w Rumunii latem 1928 roku dobrze posłużył regeneracji sił fizycznych Marszałka. Ale burzliwy rok 1929, a zwłaszcza przeżycia z drugiej połowy roku 1930 sprawiły, iż nieodzowny okazał się dłuższy wyjazd kuracyjny. Ale zanim Marszałek wyjechał z kraju, postanowił rozprawić się z opozycją. Rozwiązał parlament i zarządził rozpisanie nowych wyborów. Przeprowadzono je w listopadzie 1930 roku, po osadzeniu w twierdzy brzeskiej przeciwników politycznych. Wybory, nazywane przez przeciwników sanacji „wyborami brzeskimi”, zakończyły się zdecydowanym zwycięstwem sanacji, reprezentowanej przez Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem. 3 grudnia Piłsudski złożył dymisję z funkcji szefa rządu; zastąpił go jego przyjaciel – Walery Sławek. Jeszcze jako premier, 28 listopada, Piłsudski poinformował współpracowników o zamiarze dłuższego wyjazdu na kurację. Brał pod uwagę ciepłe kraje, planował m.in. wyjazd do Egiptu, ale ostatecznie – po namowie córek (Jadwigi i Wandy) – wybrał odpoczynek na Maderze, wyspie na Atlantyku, stanowiącej zamorskie terytorium portugalskie. „Już na kilka tygodni przed datą wyjazdu ukazały się obszerne na ten temat artykuły, a plotka dodawała, że Marszałek jest chory i że na Maderę musi pojechać. W rzeczywistości jednak nie był chory, a jedynie zmęczony i wyczerpany nerwowo. Mówił później, że w Polsce nie znalazłby takiego miejsca, gdzie by Go nie odnaleziono i nie zasypano sprawami do rozstrzygnięcia. Dlatego właśnie wybrał odległą Maderę.
Swą najdłuższą zagraniczną podróż w okresie II RP Marszałek rozpoczął wieczorem 15 grudnia, dziesięć dni po swych 63. urodzinach. Wyruszył pociągiem ze stacji Warszawa – Dworzec Główny; żegnali go bliscy współpracownicy, dyplomaci z ambasadorem Francji Julesem Laroche’m oraz warszawiacy. Marszałkowi towarzyszyło dwoje lekarzy – dr Eugenia Lewicka i dr płk Marcin Woyczyński, a także kpt. Mieczysław Lepecki, doświadczony podróżnik, swobodnie posługujący się językiem portugalskim. Szczególnie jednak obecność u boku Piłsudskiego dr. Lewickiej, młodszej o 29 lat od Marszałka specjalistki od fizjoterapii, budziła zainteresowanie, głównie opozycyjnej prasy. Oboje, Lewicka i Piłsudski, poznali się prawdopodobnie w 1924 roku w sanatorium w Druskiennikach. Plotki o ich romansie ponownie wybrzmiały po przedwczesnym, na początku marca 1931 roku, powrocie lekarki do Polski. Podróż do Portugalii wiodła przez Austrię, Szwajcarię, Francję i Hiszpanię. Po drodze Piłsudski był wielokrotnie życzliwie witany przez Polonię oraz obcokrajowców. Do Lizbony Marszałek dotarł wieczorem 19 grudnia. Zakwaterowano go w miejscowym hotelu „Intercontinental”. Następnego dnia spotkał się z portugalskim prezydentem gen. Antonio Oscarem de Fragoso Carmoną, który uhonorował niezwykłego gościa orderem „Wieży i Szpady”. Podczas przejazdu w salonce Marszałek nieuważnie pozostawił swoją szablę, którą nosił przy boku. Ten incydent z szablą został opisany przez prasę lizbońską. Marszałek musiał wysiąść na stacji w Lizbonie bez szabli. Jednak sprawa doczekała się szczęśliwego końca – szabla, która wróciła pociągiem do Warszawy, została wkrótce odesłana do Funchal, stolicy Madery. W rejs do Madery Piłsudski wypłynął jeszcze 20 grudnia, na pokładzie statku „Angola”, opuszczając lizboński port przy dźwiękach orkiestry wojskowej. Po dwóch dniach statek dopłynął do brzegów Madery. W porcie w Funchal Marszałka witali miejscowi oficjele, po czym, podstawioną limuzyną, zawieziono go wraz z towarzyszami podróży do willi „Quinta Bettencourt”.
Przyjazd Marszałka Piłsudskiego zrobił na Maderczykach, znudzonych różnymi wizytami, wrażenie bardzo duże. O Polsce wiedzą tyle, że jest ona jakimś odległym, zawianym śniegiem, ściętym mrozem, a nade wszystko, sąsiadującym z bolszewią. I tu nagle z tego dziwnego kraju, znad samej granicy Rosji, przybywa ten Piłsudski, najsławniejszy Polak. Typowy dzień Marszałka na urlopie znacznie odbiegał od napiętego grafiku, z którym zwyczajowo zmagał się podczas urzędowania w Belwederze. Marszałek wstawał wcześnie, a o godz. 8 spożywał śniadanie. Następnie spacerował po ogrodzie, ok. godz. 11 jadł drugie śniadanie, po czym zazwyczaj poświęcał się lekturze prasy. Obiad podawano o godz. 15, kolację przed 20. Jadłospis Marszałka obfitował w lokalne specjały, głównie różne gatunki ryb. Oprócz wypoczynku i rozrywki – szczególnie stawania pasjansów oraz gry w szachy z płk. Woyczyńskim – Piłsudski przygotowywał na Maderze publikację „Poprawki historyczne”. Były to polemiczne komentarze do zabranych na Maderę „Pamiętników” Ignacego Daszyńskiego oraz „Wspomnień i dokumentów” Leona Bilińskiego. Książkę, spisaną na maszynie zaopatrzonej w polski alfabet, wydano ostatecznie w 1931 roku, po powrocie Marszałka do Polski. Piłsudski wysyłał też rodzinie korespondencję, w której opisywał m.in. klimat i krajobraz wyspy. „A na ocean patrzeć już nie mogę i kiedy siedzę w ogrodzie, to siedzę już plecami do oceanu, żeby nie lazł mi do oczu” – pisał w jednym z listów do córek.
Wiele czasu spędzał w zaciszu domowym i ogrodzie; jako urlopowicz rzadko udawał się na oficjalne wizyty. Wiadomo, że gościł m.in. u gubernatora wyspy Jose Marii de Freitasa, który wcześniej odwiedził polskiego przywódcę w jego willi. Piłsudski udzielił też wywiadu dziennikarzom brazylijskiej gazety „Corveiro da Manha”, mówiąc m.in. o polskiej akcji kolonizacyjnej w Brazylii. Pobyt Marszałka na Maderze był szeroko komentowany w kraju, szczególnie przez opozycję. Kuracjusz stał się „bohaterem” karykatur. Autorzy jednej z nich życzyli Piłsudskiemu stu lat, ale… na odległej wyspie. Tymczasem, z okazji obchodzonych 19 marca imienin współtwórcy polskiej niepodległości, na Maderę – w ramach akcji przeprowadzonej przez BBWR – masowo przesyłano pocztówki z dedykacją dla wielkiego Polaka. Podróż powrotną wyznaczono na 23 marca; dzień wcześniej do portu w Funchal zawinął OPR „Wicher”. Nastał czas pożegnań, także tych oficjalnych. „Opuszczając pański kraj, Panie Prezydencie, śpieszę z głębokim podziękowaniem za serdeczne przyjęcie. Zachowam na zawsze w pamięci pobyt na wyspie Maderze i na zawsze pozostanę z uznaniem za wiele serdeczności, jakiej doznałem” – dziękował portugalskim władzom wracający do ojczyzny Piłsudski. 23 marca w godzinach popołudniowych odbyło się oficjalne pożegnanie Marszałka – przy udziale miejscowych władz, wojska oraz mieszkańców wyspy. Po ceremonii Piłsudski wszedł na pokład polskiego kontrtorpedowca, który odpłynął w kierunku północnym. 26 marca ORP „Wicher” zacumował w porcie w Cherbourgu, gdzie niezwykłego gościa witano z wielkimi honorami.
Podróż kontynuowano po krótkim postoju, aż 29 marca okręt dobił do gdyńskiego portu. „Rząd – admirałowie, generałowie, orkiestra, kompania honorowa – protokół. Komendant wychodzi na pokład w cienkim płaszczu. Na molo leży śnieg. Pułkownik Sławek podchodzi do Pana Marszałka z futrem. Kilka słów namowy, zniecierpliwiony ruch ręką. Sławek zrezygnowany oddaje futro komuś z otoczenia” – relacjonował powitanie Piłsudskiego na polskiej ziemi kmdr. por. Konrad Namieśniowski, członek załogi okrętu. W Gdyni obecni byli nie tylko przedstawiciele władz z premierem Sławkiem na czele czy żołnierze kompanii honorowej Marynarki Wojennej, ale i córki Marszałka. Cała trójka wraz z polskimi oficjelami razem wróciła do Warszawy pociągiem. Piłsudski potrzebował trochę czasu na aklimatyzację, po czym wrócił do aktywnej polityki. Pod koniec kwietnia 1931 roku zwołał zebranie współpracowników, na którym zapowiedział m.in. ograniczenie swych interwencji w bieżące problemy państwa do spraw ściśle związanych z wojskiem.
O tym, że pobyt na Maderze zapadł Piłsudskiemu na długo w pamięci świadczy relacja Felicjana Sławoja Składkowskiego, który brał udział w spotkaniu z Marszałkiem w listopadzie 1932 roku. „Mówił o swych wrażeniach z niedawnej podróży do Portugalii i na Maderę; odmalował barwnie kult w Portugalii dla wielkiego odkrywcy Vasco da Gamy. Wreszcie przeprowadził paralelę między dawnym rozmachem żeglarskim Portugalczyków a obecnym Anglików. Opowiadając o szalenie szybkim powrocie na “Wichrze” po wzburzonym Morzu Północnym, Komendant nie mógł się nachwalić dzielności i wytrwałości komandora Morgensterna (Tadeusza Podjazda-Morgensterna, dowódcy ORP „Wicher”), śmiejąc się, że zmusił go do płynięcia z szybkością przekraczającą już wielki wysiłek okrętu. Pan Marszałek, jak zwykle, mimo burzy i niepogody na morzu, zniósł podróż doskonale, bez żadnych morskich dolegliwości. Marszałek ze śmiechem używał szeregu wyrażeń technicznych morskich, których nabył w czasie powrotu z Madery. W 1934 roku na jednej ze ścian willi „Quinta Bettencourt” wmurowano pamiątkową tablicę informującą w języku portugalskim o pobycie Piłsudskiego na Maderze. Kolejną tablice, tym razem także po polsku, odsłonięto w tym samym miejscu w 1992 roku. W Funchal znajduje się także pomnik-popiersie Marszałka Polski, a także rondo jego imienia.
II
Willa „Quinta Bettencourt” w Funchal. Dr Eugenia Lewicka i Marszałek Józef Piłsudski prowadzą rozmowę, który porusza temat duchowych wyczynów, z którymi można się zmierzyć, stając w obliczu sił politycznych i wszelkich prób przetrwania.
-(Marszałek Piłsudski) Jeszcze wyruszamy z wysiłkiem nad ziemię… Ale widzisz Gieniu, zabrałem się znowu do pisania. Są chwile kiedy nie mogę pisać. Za każdym razem gdy nie mogę pisać, wtedy zaczynam nowy dziennik. Wiedz, nie być w stanie pisać, taka sytuacja starsznie utrudnia pisanie, zwłaszcza pamiętnika… Ale piszę…Użalanie się nad sobą, somoskarżenia tu nic nie pomogą. Wiesz dobrze, że nie miałem żadnego modelu dla mojego życia. Po prostu tak się wszystko złożyło. I jesteśmy teraz na Maderze (uśmiech)… Jeśli mówię zaś o domu, to nie zamierzam zadowalać się emocjonalnym związkiem z miejscem, w którym się dorastało, z regionalnym dialektem i tak dalej. Bo do mojego domu należy również wstyd, że nie zdążyłem rozwinąć skrzydeł polskiej wolnosci. Kocham ojczyznę, nasz dom. Heimat to uczucie, po kraj lat dziecinnych… zawsze piękny i czysty, jak pierwsze kochanie. Heimat, nasz dom, nie ma ideologii, dopóki bierze się go poważnie. Ojczyzna jak najjaśniejszy Rzym, jak Monte Alban w Meksyku, jak stary szczyt, zabytkowe sanktuarium Machu Picchu w Peru, jak Wodospad Iguazu w Brazylii, jak Gran Canyon w Ameryce. Jak Terakotowa Armia w Chinach, Mur chiński, Moskwiewski Kreml, Zamek na Hradczanach, Grunwald nasz, Taj Mahal w Indiach, plac Dżamaa al-Fina w Marrakeszu, Pałac Alhambra w Granadzie, Mekka, Wielki Meczet w Dżenne w środkowym Mali, Edynburgski Zamek, Berlińska Brama Brandenburska, Włoskie Jezioro Garda koło Riva del Garda, Betlejem. Mogą istnieć wiele ojczyzn. Widzsz w oparciu o jezyk niemiecki użyłbym tutaj słowa Faterland, które lepiej oddaje dom, jak Heimat. Niech będą ojczyzny, a dom niech jeszcze bardziej odzwierciedla naszego ducha i najpiękniejsze emocje, odwieczną pieśń o miłości, ludzką wiosnę i bohaterska jesień.
-(Dr Lewicka) Nie jesteś człowiekiem w poszukiwaniu duchowego doświadczenia. Jesteś duchowym człowiekiem zanurzonym w ludzkim doświadczeniu. Jesteśmy przecież jednością, razem i we wspólnie cierpimy, żyjemy, i na zawsze odbudowujemy się nawzajem. Świat jest okrągły, aby przyjaźń mogła go otoczyć. Pewnego dnia, po opanowaniu wichrów, fal, przypadkowych przypływów i grawitacji, będziemy wykorzystywać dla Boga energie miłości, a potem, po raz drugi w historii świata, człowiek odkryje ogień. Żyjemy, wszyscy, czekamy na wielki dzień, wielką bitwę, czyn, działanie. Ale to zewnętrzne spełnianie rzeczy nie jest podawane wielu: ani nie jest to konieczne. Dopóki nasz byt jest napięty, kierowany z pasją, ku temu, co jest duchem wszystkich rzeczy, to nasz duch wyłoni się zawsze z naszego ukrytego, bezimiennego wysiłku.
-(Marszałek Piłsudski) Najbardziej satysfakcjonującą rzeczą w życiu jest możliwość, umiejętność przekazania siebie innym ludziom w największej części. Nic nie może oprzeć się osobie, która uśmiecha się do życia. Trzeba triumfującego uśmiechu osoby, która wie, że przeżyje, albo że przynajmniej zostanie zbawiona przez to, co wydaje się ją niszczyć.
-(Dr Lewicka) Miłość to przygoda i podbój. Przetrwa i rozwija się, jak sam Wszechświat, tylko przez wieczne odkrywanie. Miłość to powinowactwo, które łączy i rzeźbi elementy świata … Miłość jest w istocie agentem uniwersalnej syntezy.
Miłość jest świętą rezerwą energii. To jest jak krew duchowej ewolucji, powiedział wspólczesny myśliciel.
-(Marszałek Piłsudski) Widzisz Gieniu, jesteśmy przecież razem, ty i ja, razem cierpimy, razem istniejemy i na zawsze odbudowujemy się nawzajem.
-(Dr Lewicka) Gdziekolwiek na Ziemi, w tej chwili, w nowej, duchowej atmosferze stworzonej przez wyobrażenie idei ewolucji, unoszą się, w stanie ekstremalnej wzajemnej wrażliwości, miłości Boga i wiary w świecie: dwóch zasadniczych elementów składowych Ultra-człowieka. Miłość sama w sobie jest w stanie zjednoczyć istoty żyjące w taki sposób, aby je skompletować i wypełnić, ponieważ tylko ona bierze je i łączy je z tym, co jest w nich samych najgłębsze.
-(Marszałek Piłsudski) Spójrz Gieniu, ile wysyłam kartek do Polski, również ukazujące moje spotkania z władzami odwiedzanych Państw. Nie wszystko tu masz… Widzisz, przytaczam te wydarzenia, ponieważ myślę, że podkreślają dwa bardzo niepokojące zjawiska – utratę międzynarodowej wiarygodności jednych narodów, rosnącą izolację innych. A w Polsce musimy odnieść sukces. Porażka nie jest możliwością. Jakkolwiek nie możemy poprzestać na tym, że tylko dyktujemy, grozimy i potępiamy tych, którzy się z nami nie zgadzają. Mówiąc prosto, każdy może stać się Amerykaninem, ale tylko Chińczycy mogą być Chińczykami – i to stanowi dodatkową i znaczącą barierę na drodze jakiejkolwiek istotnej narodowej hegemii globalnej. A powiem Ci jeszcze to, iż historia jest znacznie bardziej produktem chaosu niż konspiracji. Uważam wreszcie, że Państwo narodowe jako podstawowa jednostka zorganizowanego życia ludzi przestała być główną twórczą siłą: banki międzynarodowe i korporacje międzynarodowe działają i planują w kategoriach znacznie wyprzedzających pojęcia polityczne państwa narodowego. Polityka zagraniczna pluralistycznej demokracji, powinna opierać się na polityce dwustronnej, ponieważ dwustronność jest środkiem i ramą formułowania polityk opartych na umiarkowaniu i rozpoznawaniu złożoności ludzkiej kondycji…Ale chodźmy na spacer.
Im bliżej był klasztor – tym głośniejsze mewy. Monastyr był kanciasty – same węgły, i niechlujny – strasznie zapuszczony. W jego zwietrzałym cielsku między omszałymi głazami ścian hulały przeciągi. Ciężka bryła zdawała się ogromnieć… Dr Lewicka nie lubiła patrzeć na klasztor, pragnęła jak najszybciej minąć wrota, przebrnąć “kościelny strumyk”, zarazem lasek z młodych brzózek i stanąć w środku.
(Dr Eugenia Lewicka zmarła w czerwcu 1931 roku, wydarzenia tu opisane zaczerpnąłem przez Internet, ale stanowią licentia poetica autora historii)