Oficer Wywiadu w Austrii

Stanisław Barszczak, Pan Emil. Część trzecia… Intercity wjechał na dworzec punktualnie. Wandowski zanucil znana mu pięść zolnierska, ktora przedstawiala jedynie atmosferę wojny, a nie jakis kontekst historyczny… Gdzieś w obcym kraju stapamy po kamieniach i po piasku. Z dala od domu, jakby wyjęci spod prawa, stu ludzi, i ja tam jestem. Setka ludzi i polecenie-nakaz. I sposób jego realizacji, którego nikt nie chce. Dzień po dniu, kto wie gdzie idziemy? Spalona ziemia i jaki w tym sens? Sam w ciemną noc, często przemyśliwam, że daleko stąd świeci księżyc w pełni, i daleko ode mnie płacze dziewczyna. Poniewaz świat jest taki piękny, wierze że znów cię ujrze. Oddzielił nas długi rok, bo polecenie-nakaz byl naszym przeznaczeniem. Los włącza sie w dzieje, jakby powtarzal: dziś ja a jutro ty. Słyszę z daleka jak wrony krzyczą to o świcie, dlaczego to musi być? Gdzieś w obcym kraju stapamy po kamieniach i po piasku. Z dala od domu, jak banici, stu ludzi. A ja jestem posrod nich… O brzasku dnia Wandowski ujrzal znana sylwetkę Salzburgskiego zamku. A juz w południe zasiedli z Panią Dorota, jego malzonka, do lanchu w pobliskiej restauracji. -Wiesz Dorotko, chcialbym przy okazji naszego spotkania tutaj podziekowac polskim chrzescijanom za świadectwo ich życia. Bo oni chca wolnosc swa wyznawac nie tylko od wielkich dzwonow, w swieta, lecz takze na co dzień.- Jak swiety Pawel Apostol narodow, nie przerywajac refleksji meza wyznala Pani Dorota.- Paweł obwieszczał koniec Tory, żydowskich Praw odwiecznych. Za to głosił uniwersalizm posłannictwa Chrystusa. W tych czasach świety Jakub glosił żywy Judaizm… Paweł nigdy nie widział Jezusa, zaledwie pod Damaszkiem pokazał Jezus mu swoja moc zbawczą. Wtedy Pawel przekonal sie do niego na sto procent. Pan Emil zamyslil sie, ale po chwili kontynuowal swa sprawe. W tym miejscu chcialbym powiedziec ci, ze ubiegly rok tj..2018 uwazam za szczegolnie udany. W styczniu bylem w Maroku, w lutym i marcu w Jerozolimie i Eilat, w kwietniu i pazdzierniku zawitalem w Bulgarii. W maju i listopadzie zechcialem byc w mojej ukochanej ojczyznie, w Polsce; pojechalem najpierw do Miedzyzdrojow nad polskim teraz morzem. Baltyk byl slodki, Bardzo spokojny. Tam poznalem Ks Pralata, co na spotkania duchownych wyjezdza za granice,az do Bambergu. Byl bardzo zyczliwy, moglem cos powiedziec jego parafianom. A potem bylem jeszcze w Ustroniu Morskim i w Jaroslawcu. Lato tego roku bylo upalne, znalazlem sie w Weronie, a we wrzesniu modlilem sie w San Giovanni Rotondo, odwiedzilem Luke i Torre di San Giovanni. Tam podziekowalem Wloskim wiernym za ich wsparcie wzgledem afrykanskich uchodcow, za schronienie i chleb. Przelom wrzesnia i pazdziernika to czas na wspominane juz przeze mnie Tournee po Chorwacji. Wreszcie poczatkiem listopada wyjechalem na tydzien do Bostonu, byl to mily czas spedzony w amerykanskim domu, w miasteczku o uroczej nazwie Bridgewater. Oczywiscie takze w tym roku chcialem zdac relacje z mojego chrzescijanstwa w papieskim Rzymie. Z radoscia nawiedzilem polskie Siostry Antoninki, bowiem przyjaznimy sie od lat. Ale listopad w Polsce, to byl czas okraglej, bo setnej rocznicy odzyskania przez moja ojczyzne upragnionej wolnosci, po 123 latach zaborow. Spiewalismy dla Niepodleglej. A w Warszawie z Srodmiescia, Alejami Ujazdowskimi, przeszedl cwiercmilionowy pochod, zdazal przez Most Poniatowskiego za Wisle, na Stadion Narodowy. Wezbrala fala patriotyzmu, tlum dumnych Polakow przeslicznie swietowal niezapomniana rocznice. Byly przerozne mozliwosci swietowania polskiej niepodleglosci, z fajerwerkami na niebie za Wisla wlacznie. Glob ziemski wspomnial o Polsce, jeszcze raz na chwile zablysnal swiat. Bylo bardzo milo i uroczyscie… Jak powiedzialem ubieglego roku zapragnalem byc w Chorwacji. W wyniku mozolnych przygotowan udalem sie w Tournee po Dalmacji. Podroz rozpoczalem od Rijeki, nastepnie Sveti Filip i Jakov, Zadar, bylem w Splicie, po raz drugi odwiedzilem Dubrownik, wreszcie Cavtat. Po wycieczce na wyspe Hvar (Stary Grad), z palacu imperatora rzymskiego w Splicie moglem spojrzec na Adriatyk. I ujrzalem przesliczny horyzont odslaniajacy pobliskie wyspy chorwackie. Zaraz tez pomyslalem, musisz sprobowac w swych esejach tak wyrownac horyzont zycia chrzescijanskiego. Na kazdym postoju szedlem do kosciola, aby uczestniczyc w Eucharystii..W te dni wrzesniowe i pazdziernikowe 2018 roku duzo bylo slonca i przygody jazdy autobusem chorwackimi serpentynami po adriatyckim nabrzezu. Ale najlepsze przezycie mialem w Cavtat. Wieczorem otworzylem hotelowe okno i spojrzalem w cudowne niebo. Tyle gwiazd na firmamencie jeszcze nigdy nie ujrzalem. Duzy woz, maly woz, mocnych gwiazd po horyzont. Zaraz uczynilem refleksje, zebym doczekal tylu gwiazd w zyciu. Ale bede mial gwiazd w zyciu…Lech Walesa, Andrzej Wajda, Ojciec swiety Franciszek etc. Idealna puenta eskapady do Chorwacji. Kardynal Karol Wojtyla dla moich Ziomkow teraz polisa ubezpieczeniowa…a ja nie mam polisy ubezpieczeniowej i nawet w tak poznym juz wieku stale trace kontakt z mlodymi…-Tego bym nie powiedziala, Pani Dorota saczyla sok pomaranczowy.- Wiesz co co powiem, chce ci obwiescic zatem koniec Chrystusa bezwzglednego w misji zbawienia, założenia krolestwa Boga.Odtąd Chrystus Jezus najmadrzejszy, jego Misja uniwersalistyczna dla całego świata.. Nigdy nie poznałem Osobiscie Chrystusa, ale on mi sie objawił, juz nie jako Wiara ale jako czlowiek historyczny, wielki i majestatyczny zarazem. Bo powiem ci, kościelne sakramenty są brutalizacją, która wdarła sie z kosciolem widzialnym, jako konstytucja, w zycie poszczegolnego czlowieka. A ja chce z Chrystusem budowac uniwersalnego człowieka historii.- Czy wiesz co Mel Gibson mowi o Polsce: jesteście wspaniałym narodem, thank you everyone. Pracuj lokalnie, mysl globalnie, odkryj radosc dawania na nowo, Pani Dorota uciela wywod meza. Ale malzonek chcial wykorzystac do konca przedwieczorny nastroj urokliwej chwili. Zmieniam swiat, ktory widze kazdego dnia, change the world you see. Spojrz, Dorotko. Polska wyszla na ulice. Jestesmy sila o jakiej wam sie nie snilo. Znow zablysnal swiat, cwierc miliona rodakow w manifestancji niepodleglosciowej, ruszyl las…Kwitly bzy tego dnia… Nowoczesna historia rozwija nie odkryte jeszcze fakty.- To jakas dziecieca emocja, zreszta mozesz kroczyc za Jezusem i nie byc chrzescijaninem, Pani Dorota skoczyla na krzesle.-Wczoraj zwyciezylismy w walce o nowy dzien. Jakkolwiek chcemy myslec, ze moralnosc jest kosmiczna rzecza, a nie ludzka, human. A przeciez juz od starozytnych Aten moralnosc jest sprawa ludzka, humanum. Moralnosc jest wyborem czlowieka. Sluchaj, Izraelici mieli jedna szczegolna kwestie na wygnaniu. Egzystencjalna kwestie, Jak zachowac idee wiernosci Bogu i jego ludowi. Chodzic do swiatyni, in templum, kiedy juz jej nie bylo. Sytuacja w Babilonie, to kara za nasze winy…Marduk nie zabil Yahwe. To prawda, ze Bog jest humanum, idzie ku czlowiekowi, nie posiada juz wiekszosci atrybutow, God had no attributes, jak przedtem bywalo. Byly wcielenia bogow: Echnaton, Zaratustra, Mojzesz. Ale Yahwe jest nawet zazdrosny o czlowieka, nie mă Boga poza mna, oto zazdrosc Boga. Abrahama Bog -El, w Babilonie-Marduk. Nastepuje przedziwna fundacja Boca w hebrajskim pismie. Bog ” rozsadza,” przekracza czas. Dorotko, a czy ty wiesz, co znaczy koronowanie Jezusa na krola Polski? Chodzi o idee inkoronacji Jezusa jako jedynego Boga. Przedtem nastepowalo wcielenie Boga jako Boga. Ale Bog jest jedyny,indywiduum, god is singular, individual, to wiara jeszcze a nie religia. Ta ostatnia jest interpretacja jakas… To dlatego, niektorzy uwazaja, w religii takze panteistyczna tradycja. -A powiedz mi, co ty piszesz teraz, Pani Dorota przerwala mysl meza.- Moja narracja, pisze takim jezykiem,o ktorym wiem, ze ktos go zrozumie, pisze dla ludzi, ktorzy rozpoznaja moj Jezyk. To moj kamien milowy, pisanie tekstow dla wyrobionego Czytelnika. Omawiam Absolutna koncepje Boga, Jak o tym pisac, to zalezy takze od tego, jakie jest spoleczenstwo wokol. Bo wiesz nauka mowi Jak, a religia- Dlaczego cos jest. Religia wchlania w siebie wszystko z zewnatrz i wewnatrz czlowieka. Ludzie wierza w to, w co chca wierzyc. Subiektywne doswiadczenie teraz relewantne, jesli nie istotne. Rosniemy w religii, a nie w wierze, uwazam czasem. Polska jako spoleczenstwo religijne… Ale să inne drogi, które zaopatruja, dostarczają sensu życia. Czy bylibyśmy lepsi bez religii? Religia i przemoc jesli nie gwałt w spoleczenstwie to fascynujący i globalny fenomen. Gdy jestes dobry, czytasz zycie jako silny… To absolutnie wyimaginowana koncepcja religii. Zeby zrozumiec wiare trzeba znac, poznawac takze inne emocje, jakkolwiek w wierze, biorac pod uwage tylko wiare, trudno je wyrazic. Natomiast biorac pod uwage ” fenomen religii ” mozna je wyrazic i to w zadawalacy sposob. Bo religia to jezyk przede wszystkim. Dlaczego dualizm w dziejach ludzkości, ciało i umysł, body and mind. Nie mamy absolutnie żadnej idei dlaczego tak jest. Ale każdy eksperyment odbija sie w mozgu (brain), powstaje elektromechaniczna reakcja, neuromechaniczna, wszystko jest procesem w umyśle. Ale jest faktem, religia przekształca społeczeństwo. cdn.

Pieciu uczennicom tragicznie zmarlym w Koszalinie r

Stanisław Barszczak, Pan Emil.Część druga… Artur wlasnie powrocil z lodowiska, lyzwy odrzucil w kat. Do jego pokoju weszla grupka oddanych mu przyjaciol szkolnych zabaw. I znowu zaczela sie rozmowa na temat Jezusa. Bo katecheza nie dala im pelnej satysfakcji obcowania z tak wielkim Nauczycielem. Zaczal Dawid: -Pan Jezus byl Nazarejczykiem. Przebywał w Nazarecie, wiosce gdzie nie było drogi, szkoły, szpitala, synagogi w latach jego dziecinstwa. Prowadzil z Jozefem warsztat kamieniarski, naprawial narzedzia, a nastepnie zanosil do pobliskiego miasteczka Sephoris. Monolog ten przerwal Janusz:- Na Golgocie powieszony byl Jezus jako bandyta z dwoma jeszcze bandytami. Swiątynne autorytety i władza rzymska w erze Jezusa szczegolnie sprzysiezyly sie przeciwko “prowincjonalnenu” Jezusowi. Ewa zas wyszeptala:- W 64 roku w prowincji Judei wybuchlo powstanie przeciw Rzymianom. Jerozolima w odwecie za sprzeciwianie się Imperium zostala zlupiona doszczetnie. Po niej znowu zabral glos Dawid.-Jezus wybral dla swej misji apostołow, ktorzy w niczym nie wyrozniali sie od ludzi z prowincji. Nie mieli zadnej super wizji zbawienia ludzi, zaledwie Mateusz byl poborca podatkowym. Juz po smierci Nauczyciela ukazali sie jego uczniowie. Łukasz byl obywatelem rzymskim i słuchali go tylko obywatele rzymscy. -A Mateusz spisywal czyny i mowy Jezusa wylacznie dla Zydow, zauwazyl w koncu Artur. Rozmowe przerwala Pani Dorota, matka Artura, ktora wolala go ma kolacje. Wiec przyjaciele musieli sie rozstac… Z Dworca Centralnego ruszył w stronę śródmieścia. Ulice były jeszcze bardziej zatłoczone niż wtedy, gdy wyjeżdżał z Wiednia. Nagle zaroiło się od mundurów – nie tylko amerykanskich, ale również polskich, francuskich, hiszpańskich, wloskich i greckich. Chyba zabłądzil, pomyslal. Właśnie przechodził w poblizu egipskiej kantyny, istna dzielnica wschodniego Kairu. Wesołe egipskie dziewczyny w bawełnianych sukniach, obwieszone biżuterią, biły na głowę urodą swoje spocone, czerwone na twarzach i znużone europejskie konkurentki. Starsze kobiety już nie wszystkie ubierały się w tradycyjne czarne szaty z kwefami. Mężczyźni jak dawniej witali się wylewnie, zamaszyście podawali sobie dłonie, ściskali je minutę czy dwie i rozmawiali z ożywieniem. Żebracy i włóczędzy naciągali bez litości naiwnych Europejczyków. Wandowski w swoim umundurowaniu nie wzbudził ich zainteresowania, choc każdego tutaj cudzoziemca otaczał wianuszek kalek, matek z brudnymi niemowlętami, pucybutów i sprzedawców najrozmaitszych nic niewartych drobiazgów, począwszy od używanych żyletek do gigantycznych piór z gwarantowanym zapasem atramentu na pół roku. Na jezdniach panował jeszcze większy tłok. Ślamazarne, poobtłukiwane tramwaje zapchane były do granic możliwości, pasażerowie zwisali gronami z każdego pomostu, tłoczyli się w kabinach motorniczego i siedzieli po turecku na dachach. Nie lepiej wyglądały autobusy i taksówki: dawały o sobie znać braki części zamiennych, wiele wozów miało wybite okna, brakowało im reflektorów, wycieraczek, powietrza w ogumieniu, silniki krztusiły się i kopciły. Wandowski zauważył dorożki ciągnięte przez osły. Wydawalo mu sie, ze ujrzal ogromne amerykańskie krążowniki bogatych kairczyków i nieliczne angielskie austiny. Z samochodami konkurowały pojazdy zaprzęgowe: konne jednokółki gharrai, wozy wieśniaków zaprzężone w muły wraz z towarzyszącym im inwentarzem: wielbłądami, owcami i kozami, którym wstępu do centrum zabraniało najbardziej bezsilne z praw wschodu. No i hałas. Wandowski zapomniał już, jaki w mieście panuje hałas. Tramwaje dzwoniły bez przerwy. Kierowcy korzystali z klaksonów przy każdej okazji – albo i bez niej. Woźnice nie chcieli być gorsi: krzyczeli ile sił w płucach. Sklepy i kafejki puszczały arabską muzykę z tanich radioodbiorników rozkręconych na cały regulator. Uliczni sprzedawcy nieustannym wołaniem starali się wabić klientelę, a przechodnie głośno się od nich opędzali. Szczekały też psy, a od czasu do czasu zagłuszał to wszystko grzmot przelatującego nad miastem samolotu. To moje miasto, pomyślał Wandowski. Było tu kilkanaście popularnych pensjonatów, przyjmujących turystów różnych narodowości: Szwajcarów, Austriaków, Niemców, Holendrów i Francuzów. Pomyślał o tych kwaterach, ale odrzucił możliwość skorzystania z nich jako zbyt oczywistą. Przypomniał sobie tani dom noclegowy. Wandowski mógł być pewien, że nikt go tam nie obrabuje, niczym nie zarazi ani nie zamorduje, no i nikt go tam nie będzie szukał. Wyszedł z dzielnicy hoteli. Tłok panował tu mniejszy, ale niewiele. Nie widać było stąd rzeki, ale od czasu do czasu przemknął mu w szczelinie między budynkami trójkątny żagiel. Schronisko mieściło się w dużym, mocno zniszczonym budynku, który niegdyś był rezydencją jakiegoś bogacza. Nad łukiem wejścia wisiał teraz krucyfiks z brązu. W hallu bo tloczno. Na widok szerokich skórzanych pasów, okularów przeciwsłonecznych i ostrzyżonych po wojskowemu włosów Wandowski poczuł niepokój. Odwrócił się tyłem do policjantów i odezwał się po francusku do recepcjonistki:Dzień dobry, siostro. Wyprostowała się i uśmiechnęła do niego. – Dzień dobry – odparła. Była bardzo młoda. – Szuka pan noclegu? – Tak. Policjanci minęli go rozmawiając o wyścigach konnych. Zostawiwszy bagaż wyszedł zaraz na ulice. Szedł wąskimi pasażami, chwytając uchem słaby odgłos modlitw i śpiewów dobiegający z wnętrz jakiś starożytnych świątyń. Minął szkołę, synagogę i piwnicę, w której podobno uczył sie święty Stanisław Kostka, i wreszcie wszedł do najmniejszego z pięciu kościołów. Właśnie miało się zacząć nabożeństwo. Wandowski pokłonił się świętym obrazom, podszedł do ołtarza, ukląkł i ucałował dłoń księdza, a potem wrócił do ławki i usiadł. Chór zaczął śpiewać urywki Pisma po arabsku. Wandowski usadowił się wygodniej. Przeczeka tu bezpiecznie do zmroku. Później podejmie ostatnią próbę. „Mekka” był dużym nocnym klubem na otwartym powietrzu w ogrodzie nad rzeką. Panował tu zawsze tłok. Wandowski musiał poczekać w kolejce oficerów angielskich z dziewczynami, aż służba wciśnie dodatkowe stoliki w każde wolne miejsce. Konferansjer z estrady zabawiał publiczność dowcipami… Po kilkunastu minutach Wandowski dostał wreszcie stolik i butelkę szampana. Wieczór był upalny, a reflektory rampy jakby pogarszały sprawę. Publiczność hałasowała – wszyscy mieli pragnienie, a że do picia był tylko szampan, wszyscy szybko się upili i zaczęli głośno domagać się gwiazdy wieczoru, Vicky el-Aram. Najpierw jednak musieli wysłuchać I’ll see you in my dreams. Potem zapowiedziano Ich hab die Liebe gesehen. Vicky nie pojawiała się jednak przez dłuższą chwilę, więc widownia zaczęła się niecierpliwić. W końcu rozległy się bębny i publiczność umilkła. W świetle punktowego reflektora pojawiła sie Vicky. Stanęła nieruchomo pośrodku sceny z rękami wyciągniętymi w górę. Miała na sobie przezroczyste szarawary i stanik naszywany cekinami, a całe jej ciało było upudrowane na biało. Zagrała muzyka, bębny i flet, i Vicky zaczęła swój występ. Wandowski sączył szampana i patrzył na nią z uśmiechem. Wciąż była najlepsza. Jej biodra zakołysały się, przestąpiła z nogi na nogę, ramiona zaczęły wibrować i drgać, a potem jej brzuch zaczął poruszać się hipnotycznie. Rytm przyspieszył. Vicky zamknęła oczy. Każda część jej ciała poruszała się jakby niezależnie od pozostałych. Wandowskiemu wydawało się, jak pewnie zresztą każdemu mężczyźnie na widowni, że jest z nią sam na sam, że ona robi to tylko dla niego, że to nie żadne przedstawienie, żaden publiczny spektakl, że zmusza ją do tego jej własne kipiące erotyką bujne ciało. Publiczność zamarła w milczeniu, pot spływał po napiętych twarzach, a Vicky poruszała się coraz szybciej i szybciej, jak w transie. Muzyka osiągnęła punkt kulminacyjny i zamilkła i w tej ciszy Vicky wydała z siebie krótki, ostry krzyk, opadła do tyłu, rozsunęła kolana i głową dotknęła desek estrady. Przez chwilę pozostawała w tej pozycji, a potem zgasły światła. Widzowie zerwali się na nogi z burzliwymi oklaskami. Gdy światła znowu się zapaliły, scena była pusta. Vicky nigdy nie bisowała. Wandowski wstał. Dał kelnerowi napiwek żeby zaprowadził go za kulisy. Kelner pokazał mu drzwi garderoby Vicky i odszedł. Wandowski zapukał. – Kto tam? Kiedy wszedł, siedziała na stołku, w jedwabnej narzutce, zmywając charakteryzację. Zobaczyła go w lustrze i obróciła się błyskawicznie. – Witaj, Vicky. Wbiła w niego spojrzenie. – Ty draniu – powiedziała po chwili. Nie zmieniła się wcale. Była piękną kobietą. Miała połyskujące czarne włosy, wielkie brązowe oczy i gęste rzęsy, wydatne kości policzkowe, wdzięczny i arogancki nos z lekkim garbkiem i usta pełne równych, białych zębów. Jej ciało było krągłe, ale ponieważ była wysoka, nie można było nazwać jej pulchną. Oczy Vicky rzucały gniewne iskry. – Co tutaj robisz? Gdzie byłeś? Co się stało z twoją twarzą? Wandowski usiadł na otomanie i popatrzył na nią. Stała wsparta dłońmi pod boki, z dumnie podniesionym czołem, jej piersi falowały pod zielonym jedwabiem. – Jesteś piękna. – Wynoś się stąd. Przyjrzał się jej uważnie. Zbyt dobrze znał Vicky, żeby ją lubić czy nie lubić – stanowiła część jego przeszłości, jak stary przyjaciel, który pozostanie przyjacielem niezależnie od wszystkich wad i popełnianych błędów. Zastanawiał się, co się z nią działo przez te wszystkie lata, gdy go nie było w Wiedniu. Czy wyszła za mąż, urodziła dziecko? Wiele o niej myślał tego popołudnia w chłodnym, ciemnym kościele i zastanawiał się, jak się do niej zbliżyć. Nie doszedł jednak do żadnych wniosków, bo nie był pewien, jaki jest jej stosunek do niego. I nadal nie był tego pewien. Wydawała się zła i pełna urazy, ale czy tak naprawdę do końca? Nie wiedział, jak ma się wobec niej zachować: czy być czarujący i zabawny, czy rozdrażniony i napastliwy, czy bezradny i potrzebujący pomocy? – Potrzebuję pomocy – powiedział. Jej twarz nie zmieniła wyrazu. – Mój Salzburgski dom jest pod obserwacją, we wszystkich hotelach mają mój rysopis. Nie mam dokąd pójść. Chcę się zatrzymać u ciebie. – Idź do diabła. – Pozwól mi wytłumaczyć, dlaczego odszedłem. – Po dwóch latach żadna wymówka na nic się nie zda. – Daj mi minutę, to ci wszystko wyjaśnię. Przez wzgląd na to, co nas kiedyś łączyło. – Nic ci nie jestem winna. – Spojrzała na niego gniewnie i otworzyła drzwi. Pomyślał, że chce go wyrzucić, ale tylko wystawiła głowę na zewnątrz i zawołała: – Niech mi ktoś przyniesie coś do picia! Rozluźnił się odrobinę. Vicky zamknęła drzwi. – Minutę – rzuciła. – Będziesz tak stała nade mną jak strażnik? Nie jestem groźny – powiedział i uśmiechnął się. – Ależ jesteś – odparła, ale usiadła na stołku i wróciła do zmywania makijażu. Przez całe długie popołudnie spędzone w ewangelickim kościele zastanawiał się, jak jej wyjaśnić, dlaczego zostawił ją bez pożegnania i nie dał potem znaku życia. Uznał jednak, że nic prócz prawdy jej nie przekona. Nie był zadowolony, że musi zdradzić swoją tajemnicę, ale nie miał innego wyjścia – była jego ostatnią nadzieją. – Pamiętasz, jak pojechałem do Jerozolimy? – zapytał. – Nie. – Przywiozłem ci stamtąd bransoletkę. Spojrzała na niego w lustrze. – Nie mam już jej. Wiedział, że kłamie. – Pojechałem tam, żeby się spotkać z pewnym niemieckim oficerem imieniem Heinz – powiedział. – Zaproponował mi pracę dla Niemiec. Zgodziłem się. Odwróciła się od lustra i zobaczył w jej oczach coś, co dawało cień nadziei. – Kazał mi wracać do Wiednia i czekać, aż się odezwą – dodał. – Dwa lata temu dali znać o sobie. Miałem pojechać do Berlina. Pojechałem, odbyłem szkolenie, a potem pracowałem na Bałkanach. Wróciłem do Berlina w lutym na odprawę przed nowym zadaniem. Przysłali mnie tutaj… – Rozległo się pukanie do drzwi. Kelner wniósł butelkę szampana i wiaderko z lodem. Kiedy zobaczył Wandowskiego, zapytał: – Czy mam przynieść drugi kieliszek? – Nie – machnęła niecierpliwie ręką Vicky. – Idź już. Kelner wyszedł. Wandowski otworzył wino, nalał do kieliszka i podał go Vicky, a potem pociągnął długi łyk z butelki. – Możesz mi pomóc. Przede wszystkim możesz mi udzielić schronienia. – Zrobiłabym to dla każdego, tylko nie dla ciebie. – Dopiła szampana i znów napełniła kieliszek. Wandowski zabrał go jej z ręki i wypił. –Nie bądź na mnie zła, przecież wiesz, dlaczego tak się stało. – Zniżył głos: – Wrócą stare czasy. Będziemy mieli najlepsze jedzenie i najlepszego szampana, nowe ubrania, będziemy wydawać wspaniałe przyjęcia i jeździć amerykańskim samochodem. Pojedziemy do Berlina, zawsze chciałaś tańczyć w Berlinie, będziesz tam gwiazdą. Niemcy to nowy, wspaniały naród, będziemy rządzić światem, a ty będziesz księżniczką. My… – urwał czując, że nic z tego jej nie przekonywało. Zobaczył, że jej oczy zwilgotniały nagle. Przesuwał dłońmi po jej ciele, gładząc je przez warstwę jedwabiu. – Tylko ja wiem, czego naprawdę potrzebujesz. – Pochylił się ku jej ustom, chwycił jej wargę w zęby i ścisnął, aż poczuł smak krwi. Vicky zamknęła oczy. – Nienawidzę cię – jęknęła. Minął dzień, w chłodzie wieczoru Wandowski szedł ścieżką wzdłuż Dunaju w stronę mieszkalnego statku. Rany na twarzy już mu się zagoiły i wyglądał znacznie lepiej. Miał na sobie biały garnitur i niósł dwie torby swoich ulubionych smakołyków. Hałasy centralnego Wiednia tłumiło szerokie pasmo wody. Łagodna, mulista rzeka chlupała o burty mieszkalnych łodzi przycumowanych do nabrzeża. Jednostki pływające, pomalowane kolorowo i luksusowo wyposażone, wspaniale prezentowały się w zachodzącym słońcu. Łódź Vicky była mniejsza niż pozostałe, ale bogaciej wyposażona. Kładka prowadziła z nabrzeża na górny pokład, który był otwarty dla przewiewu, a przed słońcem chroniła go płachta z tkaniny w biało-zielone pasy. Wandowski wszedł na pokład i po trapie spuścił się do wnętrza. Było zatłoczone meblami: otomany, stoliki, komódki pełne bibelotów. Na dziobie znajdowała się kuchenka. Zasłony z czerwonobrązowego pluszu oddzielały część sypialną, za którą, na rufie, była łazienka. Vicky siedziała na pufie i lakierowała sobie paznokcie palców u nóg. Niesamowite, jak niechlujnie potrafi wyglądać, pomyślał Wandowski. Miała na sobie przybrudzoną bawełnianą sukienkę, jej twarz była zmęczona, a włosy w nieładzie. Ale za pół godziny, wychodząc do klubu „Mekka”, będzie wyglądać jak marzenie. Wandowski postawił torby na stole i zaczął wyciągać z nich zakupy. – Francuski szampan, angielska marmolada, niemieckie kiełbaski… Vicky popatrzyła na niego z niedowierzaniem. – Nie ma teraz takich rzeczy. Zaraz jednak podbiegła do niego i zanurkowała do torby. – Kawior! – Zdjęła pokrywkę ze słoiczka i zaczęła palcami wybierać jego zawartość. – Nie jadłam kawioru od… – Odkąd wyjechałem – dokończył Wandowski. Wstawił szampana do kubełka z lodem. – Jeśli zaczekasz parę minut, będziesz miała do niego zimny szampan. – Nie doczekam się. – Ty nigdy niczego nie możesz się doczekać. – Wyjął z torby anglojęzyczną gazetę i zaczął ją przeglądać. Pismo było szmatławe, same oficjalne komunikaty. Vicky poszła do łazienki, żeby się przebrać. – Czy to znaczy, że przestali ciebie szukać? – zapytała przez zasłonę. – Nie. Wandowski odłożył gazetę i zmarszczył brwi. Podszedł do kubełka z lodem i wyjął butelkę. Nie była dość zimna, ale bardzo chciało mu się pić. Napełnił dwa kieliszki. Pojawiła się Vicky, ubrana: jak przypuszczał, uległa całkowitej metamorfozie – nienaganna fryzura, dyskretny makijaż, prosta wiśniowego koloru sukienka i dopasowane do niej pantofle. Parę minut później rozległy się kroki na pomoście i usłyszeli pukanie w dach. Przyjechała taksówka Vicky. Dopiła szampana i wyszła, nie żegnając się z Wandowskim. Nalał sobie jeszcze jeden kieliszek szampana i postanowił spróbować kawioru. Znalazł łyżeczkę i otworzył słoiczek. Był pusty. Vicky zjadła wszystko.(opowieść stanowi licentia poetica autora, cdn.)

Wkraczajac w wiek meski

Stanisław Barszczak, Pan Emil.

Był maj, po salburgskim ogrodzie hasał gorący wiatr wiosenny z południa. Stojąc pod natryskiem Emil Wandowski pomyślał z przygnębieniem, że dziś przez cały dzień będzie to jego jedyna chwila chłodu. Zakręcił wodę i wytarł się szybko. Całe ciało miał obolałe. Wczoraj grał w tenisa po raz pierwszy od lat. Wydział Wywiadu Sztabu Generalnego wystawił drużynę przeciwko lekarzom z miejskiego szpitala (szpiedzy kontra konowały, tak się to nazywało) i Wandowski – chcąc uchronić swoją drużynę od przegranej, co mu się jednak nie udało – twardo stawiał się medykom. Dziś odczuwał skutki tego wysiłku. Musiał przyznać, że nie jest w najlepszej kondycji. Wódka pravda i papierosy robią swoje, no i ma zbyt wiele zmartwień. Zapalił papierosa, odkaszlnął i zaczął się golić. Zawsze palił przy goleniu, bo tylko w ten sposób mógł pokonać nudę tej nieuniknionej codziennej czynności. Piętnaście lat temu przysiągł sobie, że zapuści brodę, gdy tylko wyjdzie z wojska, ale jeszcze nie wyszedł. Ubrał się w swój codzienny strój: ciężkie sandały, skarpety, bluzę polową i szorty khaki z klapkami, które można było odwinąć i spiąć pod kolanami dla ochrony przed komarami z pobliskiego jeziora. Ale nikt nigdy nie korzystał z tych klapek, a młodsi oficerowie z reguły je odpruwali, bo wyglądały idiotycznie. Na podłodze obok łóżka stała pusta butelka. Wandowski spojrzał na nią i poczuł niesmak do samego siebie – pierwszy raz zabrał ze sobą tę cholerną butelkę do łóżka. Podniósł ją, zakorkował i wrzucił do wiadra na śmieci, a potem zszedł na dół. W kuchni krzątał się Barak, robił herbatę. Był Ewangelikiem w podeszłym wieku i pociągał nogami, ale wydawało mu się, że jest lokajem w angielskim stylu. Nigdy nim tak naprawdę nie będzie, miał jednak w sobie pewną godność i był uczciwy, a Wandowski zdawał sobie sprawę, że to cechy niezbyt często spotykane u austriackiej służby domowej. -Artur już wstał? – zapytał. -Tak, proszę Pana, już schodzi. Wandowski kiwnął głową. Na kuchence gotowała się w rondelku woda. Włożył jajko do wrzątku i nastawił minutnik. Ukroił dwie kromki chleba i zrobił grzanki. Posmarował je masłem i pokroił w paski, wyjął jajko z wody i odciął czubek. Do kuchni wszedł Artur. -Dzień dobry, tatusiu. Wandowski uśmiechnął się do swojego dziesięcioletniego syna. -Jak się masz, stary. Śniadanie gotowe. Mały zabrał się do jedzenia. Wandowski usiadł naprzeciw niego z filiżanką herbaty i przyglądał mu się przez chwilę. Artur często ostatnio rano wyglądał na zmęczonego. Kiedyś zawsze przy śniadaniu był pełen energii. Może źle sypia, bo jego przemiana materii przestawia się na dorosłe tory? A może to dlatego, że czyta po nocy kryminały, przyświecając sobie pod kołdrą latarką? Wszyscy uważali, że Artur to skóra zdjęta z ojca, ale Wandowski nie widział w nim podobieństwa do siebie. Dostrzegał natomiast w twarzy syna rysy jego matki: szare oczy, delikatną skórę i tę pełną lekkiej wyższości minę, kiedy ktoś mu się sprzeciwiał. Wandowski zawsze sam przygotowywał synowi śniadanie. Rzecz jasna służący doskonale mógł zadbać o chłopaka i robił to na ogół, Wandowski jednak cenił sobie ten mały rytuał. Często był to jedyny moment w ciągu dnia, który spędzał z synem. Nie rozmawiali wiele -Artur jadł, a Wandowski palił – ale to nie miało znaczenia. Najważniejsze było, że mogli razem rozpocząć dzień. Po śniadaniu Artur umył zęby, a Barak wyprowadził motocykl Wandowskiego. Artur pojawił się przed domem w szkolnej czapce, a Wandowski założył swoją, oficerską, po czym zasalutowali sobie wzajemnie. Artur wyskandował: -Panie Emilu, chodźmy wygrać tę wojnę! I wyszli… Niepostrzezenie minął dzień, przyszedł wtorek. Pan Emil przygotowywał sie w sprawach zawodowych do podróży pociągiem do Wiednia, i Arturowi udziela porannych korepetycji. Jajecznica byla juz gotowa, gdy ojciec zobaczył syna. Wiec zaczął tak: Jezus przemawiał jako Żyd. Jego spoleczne nauczanie bylo czymś totalnie nowym… Ewangelisci przekazali argumenty, ktore Jezus przytaczal w swym nauczaniu, a nie historycznego Jezusa. Czy o tym będziecie mówili na wieczornej schadce z przyjaciółmi? Artur przytaknal na znak aprobaty, uwielbiał opiekunczonosc ojca. Po chwili ojciec wprowadził do menu sniadaniowego inna jeszcze refleksje. To co on pisze, to nie chrzescijanska agenda, coś napisac- by zniszczyc Jezusa! Nie. Ale to nie jest takze łagodna bigoteria, czy wręcz udawana pobożność. Religia jest osadzona mocno w emocjach czlowieka. Zyjemy w naukowej rewolucji. A ludzie są zawsze racjonalisci. Religia w spoleczenstwie, jego zdaniem, to szczegolnie problem identycznosci. Czytamy w Biblii: Trzeciego dnia zgarnal wody spod nieba w jedno miejsce. I nazwal zbiorowiska wod morzem, a lady ziemia… Nakazal tedy by ziemia obrosla mnogimi odmianami roslin dajacych nasienie i drzew rodzacych owoce… Na samym koncu uczynił człowieka na wyobrażenie swoje… -Tatusiu, to ty jesteś wojskowym pisarzem, Artur zagadnął ojca. -Podają plotki nieprawdziwe o mnie… Pierwsza piosnka nieuczona jest. Synku, blogoslawiony rok ow, miesiac i niedziela, dnia czastka, miejsce… oczki, łuczek amora… A trzeba ” trzepac zwykle strzeliste akty i koronki.” Piescic chwilę, co swietych porzuca dla lūdzi, synku- kiedysmy sami tylko i soba zajeci…Ojciec uczył sie poezji na pamięć. Mów Bozi, Boze wyznaj tajemnice… Postac czlowieka wziales, nā chwilke czy od wieka? … Rodzaj ludzki w swych dziejach sie grzebie… Przez wzglad sluszny darujcie błedom przyjaciele… Kopacz ujmie trudu robocie! Ujmie troskom gwaltu. Bo tu wieczny ma przybytek Ojczyzna, nauka, cnota… Pojrzal Jehovah i w Niej upodobal sobie, pękły niebios zwierciadla, Biala golabka spadla. Grom, blyskawica! Stan sie, stalo: Matka dziewica, Bog cialo! Tu ojciec zamyslil sie i po chwili wyznał: Synku, dosyc prawne roztrzasac zasady naszych warcab.cdn.

happy new year

A Simple Twist of Fate Saved Paul Newman’s Life During his WWII Service

Paul Newman was born in 1925 in Cleveland, Ohio, the second son of Arthur and Theresa Newman. His father, who was of Jewish descent, ran a sporting goods store. His mother was a Christian Scientist from the Austro-Hungarian Empire, and she had a love of the creative arts which she passed down to young Paul. He began acting in plays in elementary school and never really stopped. He’s best known for his acting career, and he played in about 60 films in the course of his 50 years in the business. Despite his incredible body of work, Newman remained very humble about his accomplishments and always believed himself to be lucky to get to do what he did. Those beliefs had their genesis in a time before he became a big Hollywood actor. They had their roots in the period when he served his country during World War II. Newman enlisted in the Navy right after he completed high school, joining the V-12 program at Yale, with hopes of becoming a pilot. Unfortunately Newman was found to be color-blind, which made him ineligible to fly. Instead, he was shipped off to basic training and ended up becoming a gunner and rear-seat radioman for torpedo bombers. He was sent to Barber’s Point in 1944 where he was part of the operation of torpedo bomber squadrons meant to train replacement pilots for the war effort. After that, he was sent to an aircraft carrier, where he was a turret gunner for an Avenger torpedo bomber. According to Newman’s Own Foundation, one event occurred during his time in the navy that deeply affected his beliefs about humility and luck. When his squadron was in Saipan, attached to USS Bunker Hill, the pilot of the plane Newman was assigned to picked up an ear infection. As a result, the plane was grounded and didn’t go when the rest of the squadron was deployed with the Bunker Hill. Several days after the deployment, the ship was hit by kamikazes and destroyed, along with all hands. That one simple twist of fate – the pilot’s ear infection – meant the difference between his life and death. It was a fact he remained aware of his whole life. Newman certainly did see some combat during his time in the Pacific, though, and was decorated for it. During his Navy years, he was awarded a Combat Action Ribbon and also Combat Aircrew Wings for his work as a gunner and radioman. His other honors included the American Area Campaign Medal, a Good Conduct Medal, and a World War II Victory Medal. After the Japanese surrender, he spent the last few months of his active duty service in Seattle, as part of a land-based support unit, and was discharged from the Navy in 1946. He used the GI Bill to enroll in Kenyon College in Ohio and received BAs in both Drama and Economics. Later, he spent a year at the Yale School of Drama before heading to New York and studying at the Actor’s Studio. The rest of his life is much better known – his prolific acting career, his love of, and involvement with, auto racing, his family life, and his “Newman’s Own” line of salad dressings and pasta sauce. American actor Paul Newman (1925 – 2008) with his wife, actress Joanne Woodward, circa 1963. Of the latter, Newman’s Own has earned well over $100 million – more than he earned in his acting career – and he donated all of it to various charities. In 2005, he also created the Newman’s Own Foundation, with the purpose of supporting military personnel, veterans, and their families. Since 2010, the foundation and Newman’s Own, Inc. have donated over $18.6 million to help the men and women who serve. The foundation has given grants to a wide range of nonprofits who offer services to Veterans and military personnel including education services, entrepreneurship, and other services as well. It’s all part and parcel of Newman’s unfailing awareness both of his own blessings in life and the power of a little bit of luck in transforming lives. (See, © The Vintage News 2014-2018) A simple twist of fate He saved Paul. Newman’s life. But in addition to happiness, you need the enormous grace of God, which radiates from the presence of parents and the preservation of peace of heart throughout life.

Merry Christmas

Jacob William Rees-Mogg (born 24 May 1969) is a British politician who has been the Member of Parliament (MP) for North East Somerset since 2010. A member of the Conservative Party, he has been ideologically characterised as a High Tory and social conservative with reactionary, traditionalist, right-wing populist or on the far right of the Conservative Party.Rees-Mogg was born in Hammersmith, London, and was educated at Eton College, then studied History at Trinity College, Oxford, and was president of the Oxford University Conservative Association. The EU is a thread for democracy, he pleased to say. There are some quotes led through him. I’m sure Theresa May does not want to split the Conservative Party and therefore she will find that the inevitable consequence of the parliamentary arithmetic is that she will need to change it (the Brexit policy) to keep the party united… It is crucially important as it shows how well founded concerns over the Chequers conclusions are, if the Brexit Secretary could not support them they cannot genuinely be delivering Brexit… Share your thoughts on Jacob Rees-Mogg’s quotes with the community. Missing a quote of Jacob Rees-Mogg? Know another good quote of Jacob Rees-Mogg? Don’t keep it to yourself! You can this follow.

studied History at Trinity College, Oxford, and was president of the Oxford University Conservative Association. The EU is a thread for democracy, he pleased to say. There are some quotes led through him. I’m sure Theresa May does not want to split the Conservative Party and therefore she will find that the inevitable consequence of the parliamentary arithmetic is that she will need to change it (the Brexit policy) to keep the party united… It is crucially important as it shows how well founded concerns over the Chequers conclusions are, if the Brexit Secretary could not support them they cannot genuinely be delivering Brexit… Share your thoughts on Jacob Rees-Mogg’s quotes with the community. Missing a quote of Jacob Rees-Mogg? Know another good quote of Jacob Rees-Mogg? Don’t keep it to yourself! You can this follow.

  

  

W bialym grudniowym sloncu

Stanislaw Barszczak, Pretensje do Aniola Stroza.

-Jeszcze raz zastanawiam się, czy to, co czujemy dziś w naszych sercach, nie jest takie, jak te krople deszczu wciąż spadające na nas z przemoczonych liści powyżej, choć z samego nieba jakby przestało naraz padać. Zastanawiam się, jaki powod tego, ze bez naszych wspomnien nasza miłość znika i umiera… Gdy było już za późno na ratunek, było jeszcze wystarczająco wcześnie, aby zemścić się… Czy jesteś tego pewna, matko, ze chcesz uwolnić się od tej mgły? Czy nie jest lepiej, że niektóre rzeczy pozostają ukryte przed naszymi umysłami? To może pozostac bez wartosci dla niektórych, matko, ale nie dla nas. Moj sekretarz i ja chcielibyśmy znów spędzić szczęśliwe chwile, które wspólnie spędziliśmy razem. Być okradzionym z nich to tak, jakby złodziej przyszedł w nocy i odebrał nam to, co najcenniejsze… Jednak wciaz mgła pokrywa wszystkie wspomnienia, zarówno złe, jak i dobre. Czy tak nie jest, matko? -Będziemy musieli przywrocic pamieci takze te zle wspomienia, nawet jeśli sprawią, że będziemy płakać lub drżeć z gniewu. Czyż nie jest to życie, którym się podzieliliśmy u kolebki wspolnego losu. Kto wie, co się stanie, gdy ludzie z blyskotliwymi językami sprawią, że prymitywne pretensje będą rymowane ze świeżą żądzą ziemi i podboju? W jaki sposób stare rany mogą się goić, podczas gdy robaki pozostają tlustymi? Jak można nienawidzić tak głęboko za czyny jeszcze nie zrobione? (po chwili) Czy nadal tam jesteś, Aniele? -Wciąż tutaj, matko… Para malzonkow może twierdzić, że jest związana miłością, ale my, żeglarze, możemy widzieć zamiast tego uraze, gniew, a nawet nienawiśc, albo wielka jałowość, czasami lęk przed samotnością i nic więcej… Kim jest Bóg z bezgraniczną łaską, matko? Kpisz sobie ze mnie jak z pogańskiego syna, ale bogowie moich przodków realizuja wyraźnie swoje drogi i z surowo karą, kiedy łamiemy ich prawa. Twój chrześcijański Bóg miłosierdzia daje ludziom prawo do ścigania ich chciwości, ich żądzy ziemi i krwi, wiedząc, że kilka modlitw i niewielka pokuta przyniosą przebaczenie i błogosławieństwo. Ten gigant, matko, kiedyś dobrze pochowany, teraz się porusza. Kiedy wkrótce się podniesie, tak jak zechce, przyjazne więzi między nami pokażą się niczym węzły, które młode dziewczęta robią dla łodyg małych kwiatów… -Niebezpieczeństwo nie jest wartka rzeka, przyjacielu, ale jej powolnością… Czy też pokój na zawsze zbudowany na rzezi i oszustwie maga? Zeglarzu, mówiłam do ciebie szczerze i mam nadzieję, że nie wpłynie to na twoją wcześniejszą ocenę nas, jako rodzicow. Sądzę bowiem, że niektórzy usłyszą moje słowa i pomyślą, że nasza miłość jest wadliwa i zepsuta…Ale Bog zapamieta powolny a pelen milosci krok pary malzonkow podeszlych w latach ku sobie nawzajem i zrozumie jak czarne cienie sa czescia calosci. Olivier wziął miecz matczynych slow w obie ręce, zaraz tez jakby podniósł sie, a postawa jego przybrała niewątpliwą wielkość. Jozef umieścił pewne notatki obok fragmentów swoich partytur muzycznych. Olivier nie znal wowczas ich znaczenia. I powiedział, że musimy przygotować się na pewne chwile, aby poradzić sobie z nimi sprawnie, na wypadek, gdybyśmy nagle musieli przejąć kontrolę nad naszym rozumem. Te czasy istnieją dla nas wszystkich, powtarzał. Tak samo jak żadna partytura nie opiera się tylko na jednym skoku lub poziomie wysiłku muzyków w orkiestrze. Czasami polega ona na ciszy. To było dziwne ostrzeżenie, które należalo przyjąć, aby zaakceptować, że nic już nie jest bezpieczne. Synkopa powiedział, palcami wskazującymi na cudzysłów, a mysmy wypowiadali słowo, a potem tłumaczenie, lub po prostu kiwalismy znużonym rozpoznaniem . Olivier przyzwyczail się do papugowania sytuacji. Połowa życia miast ma miejsce w nocy – ostrzegał takze ojciec. Bowiem istnieje bardziej niepewna moralność, niż sądzę, pomyslcie -mowil- wybieramy życie, w którym czujemy się najbezpieczniejsi. Kiedy mówisz, że próbujesz wspomnień, musisz być w stanie sierocym. Więc tego, czego brakuje w tobie, powiedzmy jakichs rzeczy, one przychodza niemal od niechcenia do ciebie. Pamiętnik jest straconym dziedzictwem, zdajesz sobie z tego sprawę pozniej, w tym czasie musisz nauczyć się, jak i gdzie szukać. W powstałym autoportrecie wszystko się rymuje, ponieważ wszystko zostało odbite. Jeśli w przeszłości odrzucono jakis gest, teraz widzisz go w posiadaniu innego. Olivier wierzył, że coś w jego matce musi się w nim rymować. Ona w jej małej sali luster i on w jego. Utracona sekwencja w życiu, jak mówią, jest rzeczą, którą zawsze szukamy. Zamawiamy nasze życie z ledwo rysujacymi sie historiami, mamy wkroczyć na teren bez granic między dojrzewaniem a dorosłością. Twoja własna historia jest tylko jedna, a może nie tak ważna. Jaźń nie jest najważniejsza. Jeśli rana jest wielka, nie można jej przekształcić w coś, co się da wyrazic, bo zaledwie można ją jedynie zapisać. Matka Oliviera, ona musiała dostrzec, jak można zaciemnić i uczynić cos niewidzialnym lub co najmniej odległym od tego, co jest nieszczęśliwe lub niebezpieczne w życiu. Jej ostateczna umiejętność w świetle reflektorów i fikcyjnego grzmotu, pozwoliła jej wyjaśnić dla siebie, co było prawdą, a co było fałszywe, bezpieczne i niebezpieczne. Ludzie nie są tym, za kogo się uważaja. Bo jest ktoś, kto ogląda ich z nieznanego miejsca. W ten sposób odkrywamy prawdę, ewoluujemy? Gromadząc takie niepotwierdzone fragmenty? Spostrzegl Olivier. Czy wszyscy, którzy pozostali niespełnieni i utracili mnie, staną się jasni i ewidentni, gdy spojrzę wstecz za siebie? Nasi bohaterowie zwykle nie uczą nas ani nie prowadzą po pewnym czasie. Zamiast tego wybierają ochronę ostatniego terytorium, w którym się znaleźli. Myśl o codziennej awanturze zastąpiona jest niemal niewidocznymi potrzebami. Ci, którzy niegdyś szykowali tradycje, z którymi walczylismy ze śmiechu, teraz zapewniają tylko śmiech, a nie kpiny. Jesteśmy głupcami jako nastolatkowie. Mówimy źle, nie wiemy, jak być skromnym lub mniej nieśmiałym. Łatwo oceniamy. Ale jedyną nadzieją, która nam dano, choć tylko z perspektywy czasu, jest to, że się zmieniamy. Uczymy się, ewoluujemy. To, kim jestem teraz, zostało ukształtowane przez cokolwiek mi się przydarzyło, nie przez to, co osiągnąłem, ale przez to, jak się tu dostałem. Ale kogo zraniłem, żeby tu dotrzeć? Kto poprowadził mnie do czegoś lepszego? Lub przyjął kilka drobiazgów, w których byłem kompetentny? Kto nauczył mnie śmiać się, kiedy kłamałem? I kto to był sprawił, że zawahałem się przed tym, w co uwierzyłem, kto byl osobą, która towarzyszyla mi, a teraz żyje w wielu miejscach i umrze wszędzie. Olivier zauważył, że jej przesłanie łamie serce w jego ostrożności. Matka, ona była zorganizowana, żarliwie zadbana, podczas gdy on Olivier był dzikim bratem królika, pozostawiając coś zawsze za soba, co wyglądało jak ścieżka rozbijanego huraganu, gdziekolwiek się udał. Upuścił buty, płaszcz z borsuka, popiół z papierosów, ręcznik do naczyń, czasopisma z roślinami, kielnie, leżące za nim na podłodze, pozostawiając wymyte błoto z zmniaków w zlewie. Jak to sie stalo, ze rodzice znalezli Oliveira na moscie w Wenecji. On chcial im uciec podczas tek wycieczki. Jakkolwiek on ich kochal. Jozef i Lucyna przystawali do siebie, jak dwie spaczone deski, a jednak jakoś zycie toczylo sie dalej… Oni wierzyli, ze Olivier bedzie im podpora na ich sedziwe lata. Gdy na zamężną kobietę pada podejrzenie, że należy do kogo innego, cały świat urządza na nią jedną wielką obławę, często pełną bezmyślnego okrucieństwa, ktos powiedzial. Jak i to, ze nie może być nic bardziej gnębiącego dla człowieka, który prawdziwie kocha, jak to poczucie, że przynosi zło i szkodzi istocie kochanej. Wola ludzka kończy się tam, gdzie zaczyna się miłość. Ale zdarzylo pozniej to najgorsze, matka Oliviera odeszla z nim pozostawiajac Jozefa w wielkim miescie.
Olivier byl sam w pokoju.Promień słońca wchodził przez szybę i oblewał jasnością złotą, rozczochraną główkę dziecka i twarz. W polu grała mu bylica, w sadku pod chałupą ćwirkotały wróble, aż się wiśnie trzęsły. Wieczorami wsłuchiwał sie we wszystkie głosy, jakie są na wsi, i myślał sobie, że cała wieś gra.
Matka zgodzila sie wyslac Oliviera do szkol. Tam w kuzni Bozi byl nauczyciel i wychowca w jednej osobie. Był to człowiek mający nie tylko ciało, lecz i duszę z żelaza. Umiał łamać innych, umiał i siebie. W miescie Olivier ujrzal raz pochod, w ktorym najokazalej przedstawiał się regiment kaszubski, w błękitnych koletach z żołtymi ładownicami, złożony z tęgich na schwał chłopów, rosłych i tak dobranych, że jeden wydawał się być drugiemu bratem. Oni kochali swe zony i matki. Potem wrocil do siebie na obiad, a slonce przez szyby grzalo niemilosiernie. Siostry Sluzebniczki halasowaly w kuchni. A jak sobie co baby wbiją w głowę, obcęgami nie wyciągniesz, powiedzial poeta.
Wieczorami widywal sie z wychowawca, bo ten dostatni tez byl kibic i zapalony teatroman. Olivier z jego oczu wyczytal takze to: gdy pożyjesz dłużej, poznasz bracie, że gdy ktoś chce czegoś na świecie dokazać, temu nie wolno ni własnej, ni cudzej słabości folgować, nie wolno większych spraw dla mniejszych poświęcać… Bogowie i ludzie szukają miłości. Jakkolwiek
“głupota” w niczym nie jest gorsza od mądrości i w niczym się od niej nie różni… Jozef i Lucyna nie byli gorszymi osobami od innych. Jak wiecie može, miłość nie jest całkowicie ślepą, ale cierpi na daltonizm.Można kobietę kochać nie taką jaka jest, ale taką jak by być mogła. Olivier kochal matke bardziej. Bo ona kipiala energia w jego swiecie. Skadinad najenergiczniejszy człowiek potrzebuje, by go ktoś kochał. Inaczej czuje w sobie śmierć i jego energia zwraca się przeciw życiu. Pani Lucyna wyrazala przed Olivierem cala siebie, gdy byla z Olivierem: -Nie, syneczku,ja nie chcę płakać… tylko mi się tak… oczy pocą… Dobroć serca jest tym, czym ciepło słońca: ona daje życie. Ale Olivier jeszcze ani raz nie kleknal przed matka. Nie myslal wiele, može tylko to, ze Gwiazdka nadziei niknie ostatnia. Tak wyrosl na kowala swego lošu. Bardzo czesto teraz otwieral okno do krzyczących za oknem dzieci, które przeszkadzały mu w pracy.
Kto kocha- ten wierzy. Kto się kocha, temu się zwykle zdaje, że każdy sięga po przedmiot jego miłości. Zawsze szedl z duchem czasow. Miłość potrzebuje gniazda jak ptak, miłość uszlachetnia wprawdzie wszystko, ale tylko wówczas, gdy jest wielką, gdy jest jedna na całe życie, podpisywal sie obiema rekoma pod tymi slowami. Można kochać a nie lubić. W takim właśnie razie miłość gorzknieje do tego stopnia, że może stać się wiekuistym nieszczęściem. I tak na przyklad muzyka balowa sprawia, że matki słyszą gorzej niż zwykle, a ich syn lepiej.
Nie rzeczywistość sama, ale serce, z jakim ku niej przystępujemy, daje rzeczom kształty i kolory, to powiedzial Olivier do matki nieswiadomie.
On sam potem bywal zawsze otwarty na drugą połowe ludzkiego zycia. Widzial w niej podobieństwo do rwącej rzeki, która gdy wyleje, zatapia równiny, przewraca drzewa i domy, zabiera grunt w jednym miejscu, układa w innym, każdy przed nią ucieka, każdy ustępuje przed jej wściekłością, nie mogąc jej się oprzeć. Lecz chociaż taką jest rzeka, nie znaczy, że ludzie, gdy spokój powróci nie moga zabezpieczyć się groblami i tamami w taki sposób, żeby ona, przybierając później, płynęła kanałem, albo żeby jej impet nie był tak nieokiełznany ani tak szkodliwy.
Olivier ze wzgledu na nauczyciela pokochal Imperium Rosji, za to pod wieczor jego dziecinstwa poddal sie urokowi przyrodzonej sympatii ku Francuzom. Jakkolwiek
nieznajomość historii u Francuzów równa się w wielu razach osławionej nieznajomości geografii. Ale teraz juz gra role medrca. Jako sierota świata z uwiedlym kwiatkiem cnoty, a rownoczesnie prawdziwy mędrzec, zawsze jest ze swego losu zadowolony. Na goscincu swego domostwa zdaje sie powtarzac jeszcze wciaz:
Przyjaźń z kobietą zawsze kończy się miłością. Tylko bardzo małe świeczki gasną od westchnień. I wypatrujac za oknem horyzontu z daleka, jedzie lokalna kolejka nieprzerwanie dalej przed siebie.

W bialym grudniowym sloncu 4

Stanislaw Barszczak, Pretensje do Aniola Stroza.

-Jeszcze raz zastanawiam się, czy to, co czujemy dziś w naszych sercach, nie jest takie, jak te krople deszczu wciąż spadające na nas z przemoczonych liści powyżej, choć z samego nieba jakby przestało naraz padać. Zastanawiam się, jaki powod tego, ze bez naszych wspomnien nasza miłość znika i umiera… Gdy było już za późno na ratunek, było jeszcze wystarczająco wcześnie, aby zemścić się… Czy jesteś tego pewna, matko, ze chcesz uwolnić się od tej mgły? Czy nie jest lepiej, że niektóre rzeczy pozostają ukryte przed naszymi umysłami? To może pozostac bez wartosci dla niektórych, matko, ale nie dla nas. Moj sekretarz i ja chcielibyśmy znów spędzić szczęśliwe chwile, które wspólnie spędziliśmy razem. Być okradzionym z nich to tak, jakby złodziej przyszedł w nocy i odebrał nam to, co najcenniejsze… Jednak wciaz mgła pokrywa wszystkie wspomnienia, zarówno złe, jak i dobre. Czy tak nie jest, matko? -Będziemy musieli przywrocic pamieci takze te zle wspomienia, nawet jeśli sprawią, że będziemy płakać lub drżeć z gniewu. Czyż nie jest to życie, którym się podzieliliśmy u kolebki wspolnego losu. Kto wie, co się stanie, gdy ludzie z blyskotliwymi językami sprawią, że prymitywne pretensje będą rymowane ze świeżą żądzą ziemi i podboju? W jaki sposób stare rany mogą się goić, podczas gdy robaki pozostają tlustymi? Jak można nienawidzić tak głęboko za czyny jeszcze nie zrobione? (po chwili) Czy nadal tam jesteś, Aniele? -Wciąż tutaj, matko… Para malzonkow może twierdzić, że jest związana miłością, ale my, żeglarze, możemy widzieć zamiast tego uraze, gniew, a nawet nienawiśc, albo wielka jałowość, czasami lęk przed samotnością i nic więcej… Kim jest Bóg z bezgraniczną łaską, matko? Kpisz sobie ze mnie jak z pogańskiego syna, ale bogowie moich przodków realizuja wyraźnie swoje drogi i z surowo karą, kiedy łamiemy ich prawa. Twój chrześcijański Bóg miłosierdzia daje ludziom prawo do ścigania ich chciwości, ich żądzy ziemi i krwi, wiedząc, że kilka modlitw i niewielka pokuta przyniosą przebaczenie i błogosławieństwo. Ten gigant, matko, kiedyś dobrze pochowany, teraz się porusza. Kiedy wkrótce się podniesie, tak jak zechce, przyjazne więzi między nami pokażą się niczym węzły, które młode dziewczęta robią dla łodyg małych kwiatów… -Niebezpieczeństwo nie jest wartka rzeka, przyjacielu, ale jej powolnością… Czy też pokój na zawsze zbudowany na rzezi i oszustwie maga? Zeglarzu, mówiłam do ciebie szczerze i mam nadzieję, że nie wpłynie to na twoją wcześniejszą ocenę nas, jako rodzicow. Sądzę bowiem, że niektórzy usłyszą moje słowa i pomyślą, że nasza miłość jest wadliwa i zepsuta…Ale Bog zapamieta powolny a pelen milosci krok pary malzonkow podeszlych w latach ku sobie nawzajem i zrozumie jak czarne cienie sa czescia calosci. Olivier wziął miecz matczynych slow w obie ręce, zaraz tez jakby podniósł sie, a postawa jego przybrała niewątpliwą wielkość. Jozef umieścił pewne notatki obok fragmentów swoich partytur muzycznych. Olivier nie znal wowczas ich znaczenia. I powiedział, że musimy przygotować się na pewne chwile, aby poradzić sobie z nimi sprawnie, na wypadek, gdybyśmy nagle musieli przejąć kontrolę nad naszym rozumem. Te czasy istnieją dla nas wszystkich, powtarzał. Tak samo jak żadna partytura nie opiera się tylko na jednym skoku lub poziomie wysiłku muzyków w orkiestrze. Czasami polega ona na ciszy. To było dziwne ostrzeżenie, które należalo przyjąć, aby zaakceptować, że nic już nie jest bezpieczne. Synkopa powiedział, palcami wskazującymi na cudzysłów, a mysmy wypowiadali słowo, a potem tłumaczenie, lub po prostu kiwalismy znużonym rozpoznaniem . Olivier przyzwyczail się do papugowania sytuacji. Połowa życia miast ma miejsce w nocy – ostrzegał takze ojciec. Bowiem istnieje bardziej niepewna moralność, niż sądzę, pomyslcie -mowil- wybieramy życie, w którym czujemy się najbezpieczniejsi. Kiedy mówisz, że próbujesz wspomnień, musisz być w stanie sierocym. Więc tego, czego brakuje w tobie, powiedzmy jakichs rzeczy, one przychodza niemal od niechcenia do ciebie. Pamiętnik jest straconym dziedzictwem, zdajesz sobie z tego sprawę pozniej, w tym czasie musisz nauczyć się, jak i gdzie szukać. W powstałym autoportrecie wszystko się rymuje, ponieważ wszystko zostało odbite. Jeśli w przeszłości odrzucono jakis gest, teraz widzisz go w posiadaniu innego. Olivier wierzył, że coś w jego matce musi się w nim rymować. Ona w jej małej sali luster i on w jego. Utracona sekwencja w życiu, jak mówią, jest rzeczą, którą zawsze szukamy. Zamawiamy nasze życie z ledwo rysujacymi sie historiami, mamy wkroczyć na teren bez granic między dojrzewaniem a dorosłością. Twoja własna historia jest tylko jedna, a może nie tak ważna. Jaźń nie jest najważniejsza. Jeśli rana jest wielka, nie można jej przekształcić w coś, co się da wyrazic, bo zaledwie można ją jedynie zapisać. Matka Oliviera, ona musiała dostrzec, jak można zaciemnić i uczynić cos niewidzialnym lub co najmniej odległym od tego, co jest nieszczęśliwe lub niebezpieczne w życiu. Jej ostateczna umiejętność w świetle reflektorów i fikcyjnego grzmotu, pozwoliła jej wyjaśnić dla siebie, co było prawdą, a co było fałszywe, bezpieczne i niebezpieczne. Ludzie nie są tym, za kogo się uważaja. Bo jest ktoś, kto ogląda ich z nieznanego miejsca. W ten sposób odkrywamy prawdę, ewoluujemy? Gromadząc takie niepotwierdzone fragmenty? Spostrzegl Olivier. Czy wszyscy, którzy pozostali niespełnieni i utracili mnie, staną się jasni i ewidentni, gdy spojrzę wstecz za siebie? Nasi bohaterowie zwykle nie uczą nas ani nie prowadzą po pewnym czasie. Zamiast tego wybierają ochronę ostatniego terytorium, w którym się znaleźli. Myśl o codziennej awanturze zastąpiona jest niemal niewidocznymi potrzebami. Ci, którzy niegdyś szykowali tradycje, z którymi walczylismy ze śmiechu, teraz zapewniają tylko śmiech, a nie kpiny. Jesteśmy głupcami jako nastolatkowie. Mówimy źle, nie wiemy, jak być skromnym lub mniej nieśmiałym. Łatwo oceniamy. Ale jedyną nadzieją, która nam dano, choć tylko z perspektywy czasu, jest to, że się zmieniamy. Uczymy się, ewoluujemy. To, kim jestem teraz, zostało ukształtowane przez cokolwiek mi się przydarzyło, nie przez to, co osiągnąłem, ale przez to, jak się tu dostałem. Ale kogo zraniłem, żeby tu dotrzeć? Kto poprowadził mnie do czegoś lepszego? Lub przyjął kilka drobiazgów, w których byłem kompetentny? Kto nauczył mnie śmiać się, kiedy kłamałem? I kto to był sprawił, że zawahałem się przed tym, w co uwierzyłem, kto byl osobą, która towarzyszyla mi, a teraz żyje w wielu miejscach i umrze wszędzie. Olivier zauważył, że jej przesłanie łamie serce w jego ostrożności. Matka, ona była zorganizowana, żarliwie zadbana, podczas gdy on Olivier był dzikim bratem królika, pozostawiając coś zawsze za soba, co wyglądało jak ścieżka rozbijanego huraganu, gdziekolwiek się udał. Upuścił buty, płaszcz z borsuka, popiół z papierosów, ręcznik do naczyń, czasopisma z roślinami, kielnie, leżące za nim na podłodze, pozostawiając wymyte błoto z zmniaków w zlewie. Jak to sie stalo, ze rodzice znalezli Oliveira na moscie w Wenecji. On chcial im uciec podczas tek wycieczki. Jakkolwiek on ich kochal. Jozef i Lucyna przystawali do siebie, jak dwie spaczone deski, a jednak jakoś zycie toczylo sie dalej… Oni wierzyli, ze Olivier bedzie im podpora na ich sedziwe lata. Gdy na zamężną kobietę pada podejrzenie, że należy do kogo innego, cały świat urządza na nią jedną wielką obławę, często pełną bezmyślnego okrucieństwa, ktos powiedzial. Jak i to, ze nie może być nic bardziej gnębiącego dla człowieka, który prawdziwie kocha, jak to poczucie, że przynosi zło i szkodzi istocie kochanej. Wola ludzka kończy się tam, gdzie zaczyna się miłość. Ale zdarzylo pozniej to najgorsze, matka Oliviera odeszla z nim pozostawiajac Jozefa w wielkim miescie.
Olivier byl sam w pokoju.Promień słońca wchodził przez szybę i oblewał jasnością złotą, rozczochraną główkę dziecka i twarz. W polu grała mu bylica, w sadku pod chałupą ćwirkotały wróble, aż się wiśnie trzęsły. Wieczorami wsłuchiwał sie we wszystkie głosy, jakie są na wsi, i myślał sobie, że cała wieś gra.
Matka zgodzila sie wyslac Oliviera do szkol. Tam w kuzni Bozi byl nauczyciel i wychowca w jednej osobie. Był to człowiek mający nie tylko ciało, lecz i duszę z żelaza. Umiał łamać innych, umiał i siebie. W miescie Olivier ujrzal raz pochod, w ktorym najokazalej przedstawiał się regiment kaszubski, w błękitnych koletach z żołtymi ładownicami, złożony z tęgich na schwał chłopów, rosłych i tak dobranych, że jeden wydawał się być drugiemu bratem. Oni kochali swe zony i matki. Potem wrocil do siebie na obiad, a slonce przez szyby grzalo niemilosiernie. Siostry Sluzebniczki halasowaly w kuchni. A jak sobie co baby wbiją w głowę, obcęgami nie wyciągniesz, powiedzial poeta.
Wieczorami widywal sie z wychowawca, bo ten dostatni tez byl kibic i zapalony teatroman. Olivier z jego oczu wyczytal takze to: gdy pożyjesz dłużej, poznasz bracie, że gdy ktoś chce czegoś na świecie dokazać, temu nie wolno ni własnej, ni cudzej słabości folgować, nie wolno większych spraw dla mniejszych poświęcać… Bogowie i ludzie szukają miłości. Jakkolwiek
“głupota” w niczym nie jest gorsza od mądrości i w niczym się od niej nie różni… Jozef i Lucyna nie byli gorszymi osobami od innych. Jak wiecie može, miłość nie jest całkowicie ślepą, ale cierpi na daltonizm.Można kobietę kochać nie taką jaka jest, ale taką jak by być mogła. Olivier kochal matke bardziej. Bo ona kipiala energia w jego swiecie. Skadinad najenergiczniejszy człowiek potrzebuje, by go ktoś kochał. Inaczej czuje w sobie śmierć i jego energia zwraca się przeciw życiu. Pani Lucyna wyrazala przed Olivierem cala siebie, gdy byla z Olivierem: -Nie, syneczku,ja nie chcę płakać… tylko mi się tak… oczy pocą… Dobroć serca jest tym, czym ciepło słońca: ona daje życie. Ale Olivier jeszcze ani raz nie kleknal przed matka. Nie myslal wiele, može tylko to, ze Gwiazdka nadziei niknie ostatnia. Tak wyrosl na kowala swego lošu. Bardzo czesto teraz otwieral okno do krzyczących za oknem dzieci, które przeszkadzały mu w pracy.
Kto kocha- ten wierzy. Kto się kocha, temu się zwykle zdaje, że każdy sięga po przedmiot jego miłości. Zawsze szedl z duchem czasow. Miłość potrzebuje gniazda jak ptak, miłość uszlachetnia wprawdzie wszystko, ale tylko wówczas, gdy jest wielką, gdy jest jedna na całe życie, podpisywal sie obiema rekoma pod tymi slowami. Można kochać a nie lubić. W takim właśnie razie miłość gorzknieje do tego stopnia, że może stać się wiekuistym nieszczęściem. I tak na przyklad muzyka balowa sprawia, że matki słyszą gorzej niż zwykle, a ich syn lepiej.
Nie rzeczywistość sama, ale serce, z jakim ku niej przystępujemy, daje rzeczom kształty i kolory, to powiedzial Olivier do matki nieswiadomie.
On sam potem bywal zawsze otwarty na drugą połowe ludzkiego zycia. Widzial w niej podobieństwo do rwącej rzeki, która gdy wyleje, zatapia równiny, przewraca drzewa i domy, zabiera grunt w jednym miejscu, układa w innym, każdy przed nią ucieka, każdy ustępuje przed jej wściekłością, nie mogąc jej się oprzeć. Lecz chociaż taką jest rzeka, nie znaczy, że ludzie, gdy spokój powróci nie moga zabezpieczyć się groblami i tamami w taki sposób, żeby ona, przybierając później, płynęła kanałem, albo żeby jej impet nie był tak nieokiełznany ani tak szkodliwy.
Olivier ze wzgledu na nauczyciela pokochal Imperium Rosji, za to pod wieczor jego dziecinstwa poddal sie urokowi przyrodzonej sympatii ku Francuzom. Jakkolwiek
nieznajomość historii u Francuzów równa się w wielu razach osławionej nieznajomości geografii. Ale teraz juz gra role medrca. Jako sierota świata z uwiedlym kwiatkiem cnoty, a rownoczesnie prawdziwy mędrzec, zawsze jest ze swego losu zadowolony. Na goscincu swego domostwa zdaje sie powtarzac jeszcze wciaz:
Przyjaźń z kobietą zawsze kończy się miłością. Tylko bardzo małe świeczki gasną od westchnień. I wypatrujac za oknem horyzontu z daleka, jedzie lokalna kolejka nieprzerwanie dalej przed siebie.

One sawed in the Pacific oce

Stanislaw Barszczak, Father and son.

We are masters of the life.
We but make mistakes, we describe material matters – which after death will be only internalized, void, and not changed forever. The ghost is growing. Ich bin geistlige Wesen. The death takes dreams and desires, even if someone whispered no longer thinking about death. You must lose hope somebody said. So, do not go out on the balcony. With the life of mom I had gotten the worst evil, which deprived me of all delights, leaving me worthy for them, and brought with me all the pain. But I a Christian, and should read Roman Poets such as Marcus Valerius Martialis from Augusta Bilbilis in Spain, Juvenalis, Katullus, Ovidius, Virgil and Horace to be close to my Lord. I have always been close to Joachim de Fiore with his the period of the eternal Gospel for the world. I saw the second Heaven in my homeland, and I am awaiting the third heaven, I think. Jesus came for us to recognize the Ursache things. Archetypes of knowledge, is reincarnation, somebody spoke. In Gottes Offenbarung, reincarnation is inscribed in, Polish pope said. God created the world, but does not manage every detail in his world. The Orthodox have no eyes for a spiritual understanding of Jesus’ mission. The crisis of religion is God’s crisis. I believe in the faith necessary. Why do we die, what is the meaning of life, what is love, progress? The erroneous politics, brutality of life, accidental economy. Climate catastrophe, because we believe in reincarnations and so on. Religious renewal is always a new one. Monopolies are anonymous power over governments. I hope, I’ve made you proud. Incompatibility of crepancy, uncertainty, incoherence in the climate of Christianity. Who said, let’s create a man? Most of my compatriots think of the symbolic architecture now. I am looking for the chairman of the congregation in the community of the church. The crisis of sense now. I am cute to be a shipwreck on this sea, President Bush would say. I look around. I went, I achieved Nazareth in Israel, where is the Arab community. There, a beautiful basilica was built to remember the divine origin of Jesus. Angels at the beginning of the earthly journey of Jesus. The great influence of God on the parents of Jesus. In Bethlehem the family of Jesus was received unreasonably, however, Josef came from Bethlehem. The angels speak to the shepherds, Israel has no shepherd. And here the shepherd was born … In the end, Baltazar wise led the star. And these poor gifts for the child are: incense, gold and myrrh, signifying quickly death. Herod to the wise men: -watch these wanderers diligently. And he said to the courtiers: It is better that one should be guilty than that he should evade the guilty. Marc Antony supported him. When he defeated him, under Octavian August Herod retained power. The Romans trusted Herod. Bethlehem was raising Herod’s palace … Josef and Mary and Jesus fled to Egypt. This puts it in the Traditions of the people … In the 4th year before the common era, Herod died, he was 69 years old. What caused Jesus to become a religious radical? He was a spiritual shepherd of people. First, probably as a blue-eyed boy, he participated in the ceremony of maturity, Bar Mitzvot, which refers to the human time of joy. Then there was baptism in the Jordan River with the hand of the prophet John. “Let it be done!” Jezus said to him. And became a teacher. “the stone that rejected the builder (from Nazareth or Sephoris) became the head of the coal.” The biblical reference to the synagogue in Nazareth is considered to be a later compilation of oral communications about Jesus. Matthew and Luc probably did not know what was happening in those times … With death of mom, however, the most godly God took all my plant and hope, as I said. Mom always busy, touched personally. She taught me to love my place of residence, even there was a “ghetto” there. It made me caress the gift of life. Finally, the enemies found me. I was beaten to death. And I did the wedding, live each day as soon as possible. We live in a wrong Europe, my head is broken. The yellow people occupied the Parisian Elysian fields…Jacomo Leopardi spoke: Rright and warm is the night, and fragrant. On the roofs of houses, among the park’s alleys, the light of the month is silvery silver, the mountains clear from the distance. The paths are silent now, only through the balconies. Here and there, the lamp will shine. Already you have a deep, silent, undisturbed dream. And you do not worry about it any more. And you do not even know, you do not even know how my heart hurts. I look up at the sky, it will be so kind, And I bow the eternal, all-powerful nature, What created me for my torment. “Give up hope,” you said, “give up hope, let other happiness shine,” “Go,” you said, “go and do not cry anymore.” It’s been the holiday and you’re having fun. You’re resting now. You dream in a dream. A crowd of suitors, who besieged you, and the features of someone’s favorite face. Why not mine? Not my face. In the dream you are watching! I am falling down to earth and I am dying, and I groan, and I shout: “Cursed this beautiful summer, day!” Among the deep night, in the midst of an empty road, an echo of my lonely song echoes, joy is looking for… And my heart is squeezed painfully. At the thought that everything in this poor land will pass miserably, it will not go away. The holiday has passed, weekday is coming. Time passes all traces of us. (Quotes end) Fragrant armpits, napping aides, corny duck jokes: Former President George H.W. Bush a wonderful humor had.
President George H.W. Bush laughs while attending the annual White House Correspondents Association awards dinner in 1988. When George H.W. Bush was vice president, he sat down one night for a quiet dinner in Boise, Idaho.
What he ordered that evening is less germane to this anecdote than the fishbowl-like setting in which he ate – a restaurant whose entire front was made of glass. Suddenly, Secret Service agents were alerted to a person with a sawed-off shotgun outside. “So, very quickly the agents took the vice president and put him under the table, the tablecloth coming down the side,” John Magaw, Bush’s head of security then, remembered in a Netflix documentary. The agents then piled on top of him, a circumstance that unavoidably left the vice president of the United States with a somewhat undesirable source of oxygen — the sweaty armpit of an agent squeezing Bush’s face until the threat subsided. The next day, Bush walked to the back of plane, found the agent whose armpit had nestled his face, and handed him a can of deodorant spray. “Yours wasn’t bad,” he said, as Magaw recalled the episode. “But I think this is better. Please use this from now on.” The moment was pure George H.W. Bush, according to his son George W. Bush, the nation’s 43rd president. “When he needled, he never needled to harm or to hurt,” the younger Bush said in the documentary. “He needled to enliven and enhance the spirit.” Related: How Barbara fell in love with George H.W. Bush, ‘the most beautiful creature I had ever laid eyes on’. His gift for making people laugh will be a comfort when the 41st president, who died last week at 94, was eulogized Wednesday at Washington National Cathedral. And Bush knew how to laugh at himself. In the waning days of his presidency, after he’d been defeated by Bill Clinton, Bush called Dana Carvey, his “Saturday Night Live” impersonator, and invited him to the White House to skewer the president in person at a staff Christmas party. Together, they slew. Bush always gave as good as he got. The target could be anyone – one of his children, a trusted aide, an ally, an enemy. Could his joking be racy? Yes. Could it be corny? Absolutely.
“What other commander in chief wore a bunny tie on Easter and a pumpkin tie on Halloween?” New York Times columnist Maureen Dowd wrote this week, remembering her time covering Bush as a White House beat reporter. “Who else would go to the magic shop near the White House and fill his office with items like a red rope that turned white, a calculator that squirted water and cash on a string so you could yank it back when someone tried to pick it up?”
The jokes were sometimes lost on his audience. Chicago Tribune reporter Ellen Warren remembered the time on his presidential campaign that Bush told this whopper to a baffled audience at a Waffle House in South Carolina: “Did you hear the one about the duck that went into the bar? Bartender looked at the duck and said, ‘Your pants are down.’ It’s okay if you don’t get it. Neither did the potential Waffle House voters. Warren wrote, “When they looked at him, puzzled, the Most Powerful Man on Earth gamely explained: Ducks? Covered in down? Get it?” Sometimes Bush’s humor was unintentional -the result of him mangling metaphors and, sometimes, the English language. Here are some examples: “It’s no exaggeration to say the undecideds could go one way or another.” And: “If a frog had wings, he wouldn’t hit his tail on the ground. Too hypothetical.” Another: “For seven and a half years I’ve worked alongside President Reagan. We’ve had triumphs. Made some mistakes. We’ve had some sex – uh, setbacks.”
Finally, and authoritatively: “Fluency in English is something that I’m often not accused of.”
Laughing together: Former President George H. W. Bush with his son, former President George W. Bush, during a dedication ceremony at the George W. Bush Library. For George H.W. Bush, Pearl Harbor changed everything. World War II made him a hero. George H.W. Bush left a note to Bill Clinton. It’s an artifact of political humility. ‘One last time’: Barbara Bush had already faced a death more painful than her own. Why Melania Trump, Michelle Obama and Hillary Clinton attended Barbara Bush’s funeral…

homage for the American President

Here are the remarks delivered Wednesday by former President George W. Bush at the state funeral of his father, President George H.W. Bush, at Washington National Cathedral.
Distinguished Guests, including our presidents and first ladies, government officials, foreign dignitaries, and friends: Jeb, Neil, Marvin, Doro, and I, and our families, thank you all for being here. I once heard it said of man that “The idea is to die young as late as possible.” At age 85, a favorite pastime of George H.W. Bush was firing up his boat, the Fidelity, and opening up the three-300 horsepower engines to fly-joyfully fly-across the Atlantic, with Secret Service boats straining to keep up. At 90, George H.W. Bush parachuted out of an aircraft and landed on the grounds of St. Ann’s by the Sea in Kennebunkport, Maine-the church where his mom was married and where he’d worshiped often. Mother liked to say he chose the location just in case the chute didn’t open.
In his 90s, he took great delight when his closest pal, James A. Baker, smuggled a bottle of Grey Goose vodka into his hospital room. Apparently, it paired well with the steak Baker had delivered from Morton’s.
To his very last days, Dad’s life was instructive. As he aged, he taught us how to grow old with dignity, humor, and kindness-and, when the Good Lord finally called, how to meet Him with courage and with joy in the promise of what lies ahead.
One reason Dad knew how to die young is that he almost did it-twice. When he was a teenager, a staph infection nearly took his life. A few years later he was alone in the Pacific on a life raft, praying that his rescuers would find him before the enemy did.
God answered those prayers. It turned out He had other plans for George H.W. Bush. For Dad’s part, I think those brushes with death made him cherish the gift of life. And he vowed to live every day to the fullest. Dad was always busy-a man in constant motion-but never too busy to share his love of life with those around him. He taught us to love the outdoors. He loved watching dogs flush a covey. He loved landing the elusive striper. And once confined to a wheelchair, he seemed happiest sitting in his favorite perch on the back porch at Walker’s Point contemplating the majesty of the Atlantic. The horizons he saw were bright and hopeful. He was a genuinely optimistic man. And that optimism guided his children and made each of us believe that anything was possible. He continually broadened his horizons with daring decisions. He was a patriot. After high school, he put college on hold and became a Navy fighter pilot as World War II broke out. Like many of his generation, he never talked about his service until his time as a public figure forced his hand. We learned of the attack on Chichi Jima, the mission completed, the shoot-down. We learned of the death of his crewmates, whom he thought about throughout his entire life. And we learned of his rescue.
And then, another audacious decision; he moved his young family from the comforts of the East Coast to Odessa, Texas. He and mom adjusted to their arid surroundings quickly. He was a tolerant man. After all, he was kind and neighborly to the women with whom he, mom and I shared a bathroom in our small duplex-even after he learned their profession: ladies of the night. Dad could relate to people from all walks of life. He was an empathetic man. He valued character over pedigree. And he was no cynic. He looked for the good in each person-and usually found it. Dad taught us that public service is noble and necessary; that one can serve with integrity and hold true to the important values, like faith and family. He strongly believed that it was important to give back to the community and country in which one lived. He recognized that serving others enriched the giver’s soul. To us, his was the brightest of a thousand points of light. In victory, he shared credit. When he lost, he shouldered the blame. He accepted that failure is part of living a full life, but taught us never to be defined by failure. He showed us how setbacks can strengthen. None of his disappointments could compare with one of life’s greatest tragedies, the loss of a young child. Jeb and I were too young to remember the pain and agony he and mom felt when our three-year-old sister died. We only learned later that Dad, a man of quiet faith, prayed for her daily. He was sustained by the love of the Almighty and the real and enduring love of our mom. Dad always believed that one day he would hug his precious Robin again. He loved to laugh, especially at himself. He could tease and needle, but never out of malice. He placed great value on a good joke. That’s why he chose Simpson to speak. On email, he had a circle of friends with whom he shared or received the latest jokes. His grading system for the quality of the joke was classic George Bush. The rare 7s and 8s were considered huge winners-most of them off-color.
Former President George W. Bush fights back tears as he delivers a eulogy Wednesday at the funeral for his father, former President George H.W. Bush.
George Bush knew how to be a true and loyal friend. He honored and nurtured his many friendships with his generous and giving soul. There exist thousands of handwritten notes encouraging, or sympathizing, or thanking his friends and acquaintances. He had an enormous capacity to give of himself. Many a person would tell you that dad became a mentor and a father figure in their life. He listened and he consoled. He was their friend. I think of Don Rhodes, Taylor Blanton, Jim Nantz, Arnold Schwarzenegger, and perhaps the unlikeliest of all, the man who defeated him, Bill Clinton. My siblings and I refer to the guys in this group as “brothers from other mothers.” He taught us that a day was not meant to be wasted. He played golf at a legendary pace. I always wondered why he insisted on speed golf. He was a good golfer. Well, here’s my conclusion: he played fast so that he could move on to the next event, to enjoy the rest of the day, to expend his enormous energy, to live it all. He was born with just two settings: full throttle, then sleep. He taught us what it means to be a wonderful father, grandfather, and great grandfather. He was firm in his principles and supportive as we began to seek our own ways. He encouraged and comforted, but never steered. We tested his patience-I know I did-but he always responded with the great gift of unconditional love.
Last Friday, when I was told he had minutes to live, I called him. The guy who answered the phone said, “I think he can hear you, but hasn’t say anything most of the day. I said, “Dad, I love you, and you’ve been a wonderful father.” And the last words he would ever say on earth were, “I love you, too.”
To us, he was close to perfect. But, not totally perfect. His short game was lousy. He wasn’t exactly Fred Astaire on the dance floor. The man couldn’t stomach vegetables, especially broccoli. And by the way, he passed these genetic defects along to us. Finally, every day of his 73 years of marriage, Dad taught us all what it means to be a great husband. He married his sweetheart. He adored her. He laughed and cried with her. He was dedicated to her totally.
In his old age, dad enjoyed watching police show reruns, volume on high, all the while holding mom’s hand. After mom died, Dad was strong, but all he really wanted to do was to hold mom’s hand, again. Of course, Dad taught me another special lesson. He showed me what it means to be a president who serves with integrity, leads with courage, and acts with love in his heart for the citizens of our country. When the history books are written, they will say that George H.W. Bush was a great president of the United States—a diplomat of unmatched skill, a Commander in Chief of formidable accomplishment, and a gentleman who executed the duties of his office with dignity and honor. In his Inaugural Address, the 41st president of the United States said this: “We cannot hope only to leave our children a bigger car, a bigger bank account. We must hope to give them a sense of what it means to be a loyal friend, a loving parent, a citizen who leaves his home, his neighborhood and town better than he found it. What do we want the men and women who work with us to say when we are no longer there? That we were more driven to succeed than anyone around us? Or that we stopped to ask if a sick child had gotten better, and stayed a moment there to trade a word of friendship?” Well, Dad-we’re going remember you for exactly that and so much more.
And we’re going to miss you. Your decency, sincerity, and kind soul will stay with us forever. So, through our tears, let us see the blessings of knowing and loving you-a great and noble man, and the best father a son or daughter could have. And in our grief, let us smile knowing that Dad is hugging Robin and holding mom’s hand again.(quotes and)

List do mlodych uczestnikow konferencji klimatycznej w Katowicach

Stanislaw Barszczak, Miec odwage otworzyc sie.

Nikt nie ma takiego wplywu na ludzkosc, na nasze wyobrazenie o swiecie, jak najbardziej szanowany i powazany w swiecie Jesus, syn ciesli z Nazaretu, ktory zyl i dzialal na Bliskim Wschodzie, a umarl po poludniu w piatek dwa tysiace lat temu, na kilka godzin przed Pascha Zydowska, za murami Jerozolimy, w okrutnych meczarniach. Znalazl sie czlowiek, ktory przyjal jego cialo do swego grobu. W naszych czasach przewazylo holywoodzkie przedstawianie Jezusa jako olbrzyma ludzkosci, Superstar. A kim byl Jezus? Mieszkal w Nazarecie, wiosce, ktora znajdowala sie o dwie godziny drogi od herodianskiego miasteczka Sephoris. Moze i byla tam jakas droga i szkola, ale nie bylo innych niezbednych urzedow publicznych, synagogi, szpitala itp. Jesus nauczyl sie stolarki od ojca Jozefa, potem naprawial narzedzia mieszkancow Sephoris… Raz mocno narazil sie rodakom, musial usunac sie z rodzinnej wioski. Umial uzdrawiac…ale tez duzo przeszedl, bardzo cierpial w mlodosci. To znajduje wyraz w jego nauce… Dzieci podpatruja zycie Jezusa, podziwiaja go i lituja sie nad nim, gdy umiera z dwoma lotrami na Golgocie. Tak to przedstawial pieknie film o Jezusie, ktory obejrzalem juz bardzo dawno. Potem byl Chrzest Jezusa w execs Jordan, z rak proroka Jana Chrzciciela. Rozstapily sie niebiosa i duch w postaci golebicy sfrunal nad jego glowe. To byl moment zwrotny w jego zyciu i nauczaniu. Towarzyszyli mu pozniej uczniowie i Maria Magdalena, ktora do trzeciego wieku jest apostolka apostolow. Ewangelia Judasza (od r.1978 publicznie znana) mowi, ze Jesus sam wybral Judasza, zeby on go wydal wladzom miasta. Jesus zgadza sie na wlasna smierc… Blogoslawieni ubodzy! Glosil krolestwo Boga, my tak nie myslimy! “Kazanie na gorze”, to zredagowanie zapisu roznych slow Jezusa z jego apostolskiej dzialalnosci. Jesus mieszkal z Maria Magdalena w Kafarnaum (por. Ewangelia Marii Magdaleny, znana po 1945). Jesus calowal Marie Magdalene w… usta… A prawo zydowskie pozwalalo calowac tylko matke i zone… Od piatego wieku tzw. “ewangelie gnostyczne” zostaly przez kosciol zakazane…Kiedy weszla do grobu Marii ukazal sie Jesus zmartwychwstaly i mowil: -udaj sie do uczniow… A oni uwierzyli Jezusowi naprawde. To przed Kajfaszem Jezus wyznal ze jest synem Boga. Apostolowie, ktorych Jesus wybral, nie pochodzili z bogatych rodzin zydowskich. Ale w rzeczy samej byli pod wrazeniem ogromnym osoby Jezusa. Oni szli przed nim od wioski do wioski, zwolywali najbardziej zainteresowanych jego nauka. Potem w dobrym momencie przychodzil Jezus… Poborca podatkowy wybrany przed Jezusa. Bo wchodzac do swiatyni trzeba bylo zaplacic podatek na swiatynie, to zapamietal Jezus, ktory jako dwunastoletni chlopiec znalazl sie w swiatyni Jerozolimskiej i zablysnal inteligencja posrod uczonych w prawie Mojzesza. A po chrzcie Jana zaczyna glosic nauke o krolestwie Boga juz tu na ziemi. Milujcie nieprzyjaciol… Nadstaw policzek bijacemu cie. Idz z nim nawet tysiac krokow. Badzcie dla wszystkich dobrzy. Ta nauka odwracala porzadek spoleczny… A jakie byly narodziny Jezusa? bardzo proste miejsce dla bydla w Betlejem stalo sie miejscem adorowania narodzonego Jezusa. Tam znalezli go znalezli je pasterze. W 2 roku naszej ery miala miejsce koniunkcja Jowisza i Wenus. Oktawian August, syn Cezara, juz jako cesarz ujrzal komete, pomyslal o niej ze to duch jego ojca. Kazal wybic monety, rewers z wlasna podobizna, awers przedstawial komete-gwiazde. August nazwal sie synem Boga. Uczniowie Jezusa, po zniszczeniu Jerozolimy przez Rzymian, nazwali swego nauczyciela Zbawicielem ludzi. Powstal potezny ruch, to byli chrzescijanie. Wreszcie rzymianin , cesarz Konstantyn w dowod opieki nad jego zyciem Chrzescijanstwo zatwierdzil jako religie panstwowa. Ewangelia Lukasza zaczyna sie od wedrowki Marii i Jozefa na spis ludnosci. Oni byli w podrozy do Jerozolimy, a nie medrcy ze wschodu. Sephoris zalozyl krol Herod, jak powiedzialem. Kiedy uslyszal od medrcow o nowo narodzonym Krolu, z pewnoscia obudzily sie w nim jego zwiazki z Galilea i Sephoris. Jakkolwiek nic nie wiedzial o Jezusie, byl podekscytowany. Wszak juz Krolowa Saba przepowiedziala Mesjasza… Co wam jeszcze o Jezusie. Kiedy Judasz przyprowadzil zolnierzy do Getsemani, Jezus ktory wczesniej przezywal lek, z moca zwraca sie do nich : kogo szukacie… Wolno rośnie caloroczna roslina, wytwarza mocne korzenie, potrzebuje nadzwyczajnej troski, szczególnie wrażliwa za zimny klimat, więdnie gdy nie ma ciepła, umiera gdy pozostaje z cieniu… W młodym wieku nie możemy mówić o miłości. Ale jak nazwać uczucie nieogarniętego szczęścia po poznaniu wyjątkowej osoby? Porównajmy związek do domu, chcemy zrobić klimat zapalić świeczki, przez pewien czas jest idealnie… Klimat tworzymy sami niezaleznie od czasu i miejsca. Gdybym miał w sercu termometr mierzący temperaturę uczuć, szybko doszedlbym do wniosku ze to nie Moj klimat, ważny jest klimat, by odwagę miał człowiek przed innymi otworzyć się, odczuc inspiracje, marke wybranej formy zycia… Gdyby nie ten wspanialy klimat srodziemnomorski, to Jesus nie uczynilby tyle znakow dla ludzkosci, uwazam. A jaki jest Mój świat… Położony na nizinie zatem w krajobrazie więcej dołów niż gór. Klimat dość mokry. Wieczna ciemność, iż słońce ciągle cho­wa się za horyzont. Ogólne informacje: 1. stolica Serce, 2. powierzchnia – 1705 km² ran ciętych, 3. ludność – 1 osoba, 4. religie – wiara w miłośc, 5. język – echo, 6. waluta – krople łez. UWAGA!!: Nie ma powrotu… Usłyszeć wiatr śpiewać smutną, starą piosenkę. Wiedz, że opuszczam cię dzisiaj Proszę nie płacz, bo moje serce się złamie. Kiedy ruszam w drogę pożegnaj się z moją miłością, żegnaj i au revoir na tak długo jak mnie zapamiętasz. Nigdy nie bądź za daleko. Pożegnaj się z moją miłością Żegnaj. Zawsze będę prawdą, Więc trzymaj mnie w swoich snach, Dopóki nie powrócę do Ciebie. Spojrz jak gwiazdy na niebie krocza. Gdziekolwiek będę mógł się włóczyć, Będę modlić się każdej samotnej nocy, gwiazdy wkrótce poprowadza mnie do domu. Pożegnaj się z moją miłością żegnaj i au revoire na Tak długo jak mnie pamiętasz. Zawsze będę prawdą. Więc trzymaj mnie w swoich snach, Dopóki nie wrócę do ciebie… To byłaby dla mnie najsmutniejsza rzecz pod słońcem, matko. Nie móc być blisko ciebie, kiedy droga pozwala, byśmy tak jak zawsze szli ręka w ręke, modlil sie Jezus. Nieprzemijająca miłość, która przetrwała lata… coś takiego widzimy bardzo rzadko. Bóg wie, jak powoli dojrzewa miłość “starych” ludzi, i rozumie, że czarne cienie stanowią część całości… Jesus zgodzil sie na wlasna smierc… Skoro jesteśmy śmiertelni, starajmy się przynajmniej przypodobać Bogu, przemierzając tę ziemię. Śmierć nie jest przeciwieństwem życia, a jego częścią. Bo żyć możesz tylko tym, za co zgodzisz się umrzeć… Matka Jezusa Bedzie pod krzyzem z synem … Budzi sie we mnie refleksja. Kiedys kobiety byly bardzo daleko w hierarchii spolecznej i tesknily za swiadomoscia, ale teraz holduja przeroznym cnotom. A przeciez istnieja cnoty niewskazane… A teraz jeszcze raz obrazy. Najstarsza swiatynia chrzescijan, Bazylika w Betlejem, z Grota Narodzenia, to tutaj mieli je odnalezc pasterze. Dzieciatko w wyzlobieniach dla jadla bydla. A teraz “Gora stracenia” Jezusa w Nazarecie. Mimo dezaprobaty rodakow podejmuje dzielo Jana. Odwiedzcie Ojcow Franciszkanow na Taborze… Jezus jest juz swiadom tego, ze czeka go smierc wjezdza na osiolku do Jerozolimy, wypelnia proroctwo Jeremiasza…
Kosciol wszystko moze, powiem wam. Spojrzcie, Jezus zmartwychwstaly najpierw ukazuje sie Jakubowi i Janowi nad jeziorem tyberiackim. Odwiedzcie “prywatne” miasteczka w Ziemi Swietej.Kana i Betania w rekach prywatnych, tamtejszych rodzin. A teraz Bazylika grobu panskiego, nawet krzyzowcy zostawili na jej murze krzyz! Czy sa Dowody na zmartwychwstanie Jezusa? Slady stop na Gorze oliwnej. Dom Kajfasza, najwyzszego kaplana, znajduje sie blisko Jerozilimskiego Syjonu, tam mialy miejsce dwa sfingowane procesy nad Jezusem… I cos jeszcze: W Migdal nad jeziorem tyberiackim znaleziono Menore zydowska, tam byla synagóga. (Jestem ciekaw czy odbudowana zostanie synagóga w Krzepicach). W zyciu trzeba przygotowac sie na smierc. A dokad idzie sie po smierci? W Sloneczny kraj “Sommerland”. Po smierci mamy wglad (Ansicht) w lepszy duchowy swiat. Cialo dusza duch, kosciol akcentuje tylko znaczenie ciala i duszy. Najwazniejsza jest jednak fenomenologia ducha… Bledy robimy, bo opisujemy materialne sprawy, ktore po smierci beda tylko uwewnetrznione a nie odmienione na zawsze. Duch ma wzrastac. Ich bin geistlige Wesen… Nie wierze, bo idziemy w ekstremalizm. Smierc jest czescia zycia. Koniec świata to nie bąby, nie wojny, nie komety i nie zmieniający się klimat… to droga do nikąt, którą zmierzamy. Koniec świata, zaczął sie i skończy się w nas, w pustych sercach, twarzach bez wyrazu, uczućiach bez znaczenia, słowach i przemilczeniach. Przed Telewizorem, lub monitorem, być może z puszką piwa w jednej a papierosem w drugiej ręce. Niczym bledni wedrowcy, snuć będziemy się po ulicach… pozbawieni wszystkiego co wartościowe, zniszczymy doszczętnie wszystko co mogło by wypełnić tę narastającą pustkę…. Śmiejmy się z naszej głupoty, nim będziemy nad nią płakać…
Dobry klimat, to miła cisza, przyjemne miejsce… można myśleć, odpoczywać i oglądać życia szczęście. Nadchodza Swieta Bozego Narodzenia.
To piękne uczucie gdy słysząc ulubioną kolędę czujesz dreszcze na ciele i zbiegają się w Tobie najmniejsze nawet cząstki wzruszenia. Nareszcie daje się we znaki świąteczny klimat. To ludzie tworza klimat… Dac “deszcz” emocji… Szkoda, że wraz z waszymi procentami wyparował ten fajny klimat, Ktos powiedzial. Wszyscy czekają na święta, dla mnie to pierwszy dzień nowego roku, który przyjdzie i zabierze mój smutek. Patrzę na gwiazdy w święta i wypowiadam życzenia i czekam z nadzieją na lepszy rok, kiedy już więcej nie będzie bolało w ten sposób. Wszędzie panuje radość wokół tego pierwszego dnia roku, i szczęście nigdy nie wydawało mi się takie odległe. Wszystkie dzwony biją na święta, śpiewam “do widzenia” dla zeszłego roku, wiem że ten będzie zupełnie inny. Wszystkie dzwony biją na święta, i nie powinienem czuć się w ten sposób, wszystko czego chcę na święta to “początek” nowego roku. Już tylko kilkanascie dni do świąt, i o tyle więcej do Nowego Roku, to nie jest dobry czas, by czuć się w ten osobny sposób. Wszędzie “otacza cię śnieg” i roztapia twoje problemy, mogę tylko mieć nadzieję, żeby poczuć to samo. Wiem, że poczujemy przypływ radości o tej porze za rok, ale szczęście nigdy nie wydawało się tak odległe. Wszystkie dzowny biją na święta, śpiewam “do widzenia” dla zeszłego roku, wiem że ten będzie zupełnie inny. Wszystkie dzwony biją na święta, i nie powinienem czuć się w ten sposób, wszystko czego chcę na święta to “początek” nowego roku. Boże Narodzenie nigdy nie jest daleko, gdy musi być to powiązane, co wydarzyło się ponad dwa tysiące lat temu, tam, z dzieckiem w żłobie; Tak, to jest właśnie czas, kiedy listonosz dzwoni, ponieważ ma dla ciebie pocztę i małą paczuszkę. Od razu uświadamiamy sobie – wkrótce musi nadejść czas! Tak, Boże Narodzenie nigdy nie jest daleko. To dość wyjątkowy czas. A w migotliwym blasku świec , w folklorze muzycznym tak, śpiewamy piosenki z dawnych czasów. Wszędzie w powietrzu unosi się zapach owocowo-orzechowego placka, a oczy dzieci lśnią radością. Od razu uświadamiamy sobie- wkrótce musi nadejść czas! I ludzie się spotykają, a poza tym czasem nie mieliby czasu w ogole. I zawsze mówią o pokoju. Panie, dzisiaj wzięliśmy tyle radości z lśniącej gwiazdy, która pokazała nam drogę przez najciemniejszą noc! Tak, Boże Narodzenie nigdy nie jest daleko… A Jezus ze swym cieplym sercem jest z nami wciaz. Matko Ziemio, modle sie do Ciebie. I wiem, ze mi odpowiesz najlepiej jak mozesz- odmienisz klimat na ziemi na zawsze… Ty, przyszedłeś i wziąłeś moje serce i oddałeś mi swoje po raz pierwszy. Z Tobą przyszła miłość. Gwiazdy Pireusu I innych miast obserwowały nas, gdy się poznaliśmy. Gwiazdy Pireusu obserwowały nas. Ty, przyszedłeś do mnie z obcego kraju, tej nocy, teraz jesteś uwięziony jakos. Gwiazdy Pireusu pilnują. A Twoja droga jest teraz moja. Gwiazdy Pireusu pilnują Cie. Ty, wiedzialem, to szczęście ktore przyszlo do mnie, kiedy cię zobaczyłem, to nigdy się nie skończy. Gwiazdy Piraeus są nam bliskie. Życie będzie piękne. Bo Gwiazdy Pireusu są nam bliskie.