Stanisław Barszczak, Sewilla pępkiem świata …
Triana, druga strona rzeki Guadalquivir w Sevilli. Tu się wszystko zaczęło. W XV stuleciu rzeka miała bardzo wielkie dorzecze, 10 kilometrów za Sevillą w kierunku Kadyksu zaczynało się morze. Triana wręcz utrzymywała port morski. Marynarze Kolumba wywodzili się z tych ziem. A jeden z nich kiedy zobaczył nowa Ziemię krzyknął słynne “La tierra ajoy”. Spróbujcie sobie wyobrazić co znaczyły te słowa dla ówczesnej Europy. Zapowiadały nowe życie po drugiej stronie świata, takie inne i spełnione… Stąd od tego czasu zaledwie po dwudziestu latach Ferdynand Magellan popłynął dookoła świata. Kochani, ja jak nie jeden z sewilskich marynarzy przez cale moje życie otwierałem przed Wami najdalszy zarazem najprostszy horyzont drugiej strony ludzkiego życia. Przekonaliście się z pewnością o tym w oparciu o historię współczesnego kościoła katolickiego i nie tylko. Po papieżu z Polski, był Benedykt, a teraz mamy papieża z Antypodów, Franciszek przybył z Buenos Aires. Cała kultura i ziemska cywilizacja w naszych czasach nanizana jest wiarą w bliskość wszystkich raz, kultur i narodów. Rozumiemy coraz lepiej, ze ziemia została nam podarowana jako zadanie ochrony jej niczym ostatnie dziedzictwo ludzkości. Przekonujemy się wspólnie, ze jednak będziemy musieli szukać obcej, innej planety dla spełnienia wszelkich ludzkich zamierzeń i ostatnich marzeń. Ale prawdziwy początek juz został uczyniony na przełomie XX i XXI stuleci. Przede wszystkim odkryliśmy w pełni istnienie tolerancji teraz chyba najważniejszej, zarazem uczciwych granic ludzkich marzeń, dla uszanowania pojedynczego człowieka w jego wiecznej godności. Bez Jezusa jeszcze nigdy nie byłem prawdziwie wolny. Sewilla mnie uwolniła w pełni.
Category: CV
Zwiedzany i odkrywamy i smakujemy Sewillę
Stanisław Barszczak, Sewilla pępkiem świata (por. blogi o Sewilii)
Miasto, gdzie latem temperatura może przekroczyć czterdzieści stopni Celsjusza, zimą jest przyjemnie, choć czasem deszczowo, wiosną ciepło i kwieciście a podczas Wielkiego Tygodnia organizowane są uroczyste procesje, na które ściągają turyści i podróżni z całego świata. Jedna wielka tawerna z tapasami i bodega (winiarnia). Fantastyczne miasto, w którym moglibyśmy zamieszkać, gdyby… było nieco bliżej morza i gór. Jedno z kilku europejskich „miast geografów” od wielu wieków otwarte na świat, szlaki kupieckie, trasy odkrywców i podbijających Nowy Świat. Losy Sewilli są pogmatwane. Przed Rzymianami byli tu Grecy, przed Grekami Fenicjanie a przed Fenicjanami… Tartessyjczycy. Tajemniczy lud Iberyjski, o którym w szkołach raczej nie uczono. Sewilla w czasach rzymskich była Hispanic i mało znaczącą osadą. W przeciwieństwie do Italica, oddalonej dziś o 20 minut jazdy. Za to zarówno w czasach władztwa muzułmańskiego jak i chwilę po odbiciu półwyspu przez rekonkwistę Sewilla należała do najpotężniejszych miast Europy. Nie tylko jako główny port imperium Hiszpańskiego (rzeka była spławna dla okrętów przez wiele wieków aż do Sewilli właśnie, istniała tu też największa stocznia w Europie) ale także centrum kultury, nauki i religii. W tym czasie Madryt był prowincjonalnym miasteczkiem a Barcelona średnio związana emocjonalnie i politycznie z Hiszpanią, „jako taką” mieściną. Niektórzy sądzą, że Sewilla była de facto stolicą Imperium. Coś w tym musi być skoro pałace królewskie mieli tu królowie i w sumie utrzymują je do dzisiaj. Złoty wiek miasta trwał do początku XVIII wieku aż nagle skończył się wraz z zamuleniem koryta Gwadalkiwiru (Wadi Al Kadir) a rolę „okna na świat” Hiszpanii przejął Kadyks. Ku Tranie, nabrzeżu w Sewilii płynęli najwięksi żeglarze. Wspomniane bogactwo jednak do dziś wyraźnie widać. Zarówno w zabytkach poarabskich, z okresu przejściowego (mudejar) jak i średniowiecznych i renesansowych. Dlatego, żeby w pełni poznać Sewillę potrzebujemy przynajmniej 2 dni od świtu do zmierzchu. Po Sewilli poruszam się pieszo. Można skorzystać też z komunikacji autobusowej, choć oczywiście może być to uciążliwe, zwłaszcza podczas upałów i w szczycie. Znajduje się tu także metro (choć niestety dość mało praktyczne dla turystów, z wyjątkiem stacji Puerta Jerez poza historycznym centrum) i jedna linia tramwaju wschód-zachód. Na lotnisko dojechać można autobusem oznaczonym EA (koszt przejazdu do 4 Euro). Pierwszy przystanek znajduje się przy Plaza de Armas (ostatni przystanek od ulicy przed budynkiem dworca). Tu także mieści się główny dworzec autobusowy, z którego udać się można na przykład do niedalekiej Italiki (z dolnej części dworca) czy Badajoz a nawet Algarve. Dworzec kolejowy St. Justa jest nieco bardziej oddalony od centrum. Około 15 minut od starego miasta znajduje się też drugi dworzec autobusowy (wschodni), na który przyjechaliśmy np. z Rondy. Od dworca autobusowego niedaleko jest już (wystarczy właściwie przejść przez kładkę) do Muzeum Sztuki Współczesnej, które mieści się w budynkach o dawnym klasztorze Kartuzów (La Cartuja). To dobry pomysł także dla tych, którzy nie są miłośnikami tego rodzaju sztuki, można bowiem zobaczyć ładnie zachowane budynki klasztoru. W Sewilii trzeba wejść do katedry. Nie jest łatwo zrobić jej zdjęcie tak, żeby objąć ją w całości. No a przecież trzeba, bo to niewątpliwy symbol, wizytówka miasta. To przez jej ogrom, rozłożystość. “Zbudujmy świątynię tak piękną i tak majestatyczną, że ci którzy ją ujrzą wezmą nas za szaleńców.” Tak twórcy największej gotyckiej katedry świata mówili, gdy Królowie Katoliccy odbili Sewillą z rąk muzułmanów. Katedra jest największą gotycką świątynią na świecie (choć obecne są tu także elementy renesansowe) i trzecim pod względem wielkości kościołem, w ogóle, na starym kontynencie. Ale jest jeszcze czymś. Symbolem, który połączył dwa światy. Na szczególną uwagę zasługuje piękna, widoczna z niemal każdej części Sewilli dzwonnica – la Giralda. To pozostałość, po znajdującym się tu niegdyś XII wiecznym meczecie, a dokładniej po jego minarecie. Bo katedra powstała na miejscu wcześniejszej – muzułmańskiej świątyni. Śladem po niej jest także urokliwe patio, czy też dziedziniec drzewek pomarańczowych. Ponieważ byliśmy w Sewilli w okresie przed Semana Santa, w niedzielę palmową do katedry udaliśmy się na mszę i to mszę specjalną, uroczystą z obecnością biskupa i przedstawicieli bractw (słynących z organizowania urzekających procesji podczas Wielkiego Tygodnia), która odbywała się przed głównym pokrytym szczerym złotem ołtarzem. Wysoko nad naszymi głowami rozpościerało się sklepienie w stylu gotyku płomienistego. Po naszej prawej stronie natomiast widzieliśmy mauzoleum Krzysztofa Kolumba. Trumnę z jego szczątkami (nomen omen przebadano, dla pewności, ich DNA) niosą postaci uosabiające cztery prowincje Hiszpanii. Te, które miały swój udział w finansowaniu wypraw odkrywcy. Osobliwa scena, wygląda jakby olbrzymy uroczyście wprowadzały sarkofag do świątyni. Właśnie teraz. Katedrę można zwiedzać, można też wejść na Giraldę, z której rozpościera się wspaniały widok na miasto. Co ciekawe, ponieważ Sewillą rządzili Almohadzi, czyli ta sama dynastia, która rezydowała w Marrakeszu, sewilska wieża jest daleką kuzynką minaretu z meczetu Kuttubija. Wstęp jest dość drogi (9 Euro), ale biorąc pod uwagę rangę i wartość tego miejsca w ujęciu światowym, warto. Posiadany bilet umożliwia tego samego dnia lub do 7 dni od zakupu odwiedzić wspominaną Giraldę oraz kościół Divino Salvado. (Dziękujemy czytelniczce Magdzie za info). Można także udać się na mszę albo też pooglądać kościół tuż przed jej rozpoczęciem. Wtedy jednak Waszym oczom ukaże się raptem 1/3 wnętrz. Och… Ten obiekt nadaje się na osobny wpis. Jak Katedra/meczet w Kordobie… Co roku kilka dni przed Wielkanocą do Sewilli suną tysiące turystów i Hiszpanów. To jedno z najbardziej spektakularnych świąt na świecie. Z uwagi na przeżycia, inne, niż typowe zwiedzanie, odkrywanie, smakowanie, sprawdzanie. Tutaj dochodzi … przeżywanie. Długie szaty, często przepasane sznurem lub też ściśnięte grubym pasem. Na rękawie widnieje godło bractwa (cofradias) na przykład El Amor, La Paz, La Cena, La Macarena, San Roque… Na głowach długie, jedwabne lub aksamitne spiczaste czapki-kaptury, zakrywające całą twarz, jedynie z otworami na oczy (capirote). Widzieliśmy całych białych, ale też całych czarnych, takich którzy różnili się kolorem kapturów – fioletowe, niebieskie, zielone… To Nazarenos. Procesji po całym mieście jest wtedy ponad 50… Pałac Real Alcazar.
Jeśli ktoś z Was był już w Alhambrze, teraz mniej więcej będzie wiedział, czego się spodziewać. Jedna z Baśni Tysiąca i Jednej nocy na europejskiej ziemi? Proszę bardzo. Wpisany na listę UNESCO obiekt (wraz z Katedrą, a także znajdującym się w pobliżu Generalnym Archiwum Indii – niegdyś budynek giełdy), pamięta czasy arabskiego panowania w Sewilli (choć po samym autentycznym pałacu z tamtego okresu niewiele pozostało). W późniejszych latach rozbudowywany i ozdabiany zgodnie z panującymi modami i stylami architektonicznymi. Mamy więc tu zarówno azulejos, jak i podkowiaste łuki, roślinne motywy zdobnicze, mozaiki, arrasy, czy renesansowe wykończenia. Jednak najwspanialsze są tu sale i pomieszczenia prezentujące styl mudejar (Pałac Piotra Okrutnego, ten władca właśnie rozbudował, właściwie postawił nowy pałac sprowadzając najlepszych budowniczych między innymi z Granady czy Kordoby), a więc połączenie stylów chrześcijańskich i islamskiej sztuki zdobniczej. Nie byłoby wielkiego waloru pałacu, gdyby nie jego wspaniałe ukwiecone wodne ogrody pełne kwitnących jabłoni, wiśni, pomarańczy, smukłych palm. Wszystko uzupełniają liczne ganki, pawilony, patia i fontanny. Bilet kosztuje 11,5 Euro, dodatkowo płatne jest wejście wraz z przewodnikiem do znajdujących się na piętrze, wciąż użytkowanych przez koronowane głowy, pokojów królewskich (4,5 Euro)… Pałac Casa de Pilatos. Kompleks pałacowo-ogrodowy powstał pod koniec XV wieku. Nieco na obrzeżach ścisłego serca miasta, którym nazywamy Plaza del Triumfo.
Potomek właścicieli pałacu zafascynowany zobaczonymi podczas podróży do Ziemi Świętej pałacami – zwłaszcza na terenie Półwyspu Apenińskiego, postanowił przebudować rezydencję na tamtejszą modłę. A także, jak twierdzą niektórzy na wzór Pałacu Piłata w Jerozolimie, choć to teoria brzmi nieco anegdotycznie. Bo jak. Oczywiście obok stylu włoskiego renesansu na pierwszy plan wysuwa się znów zdobny mudejar, a także ręcznie malowane, pokrywające większość komnat i sal (na dodatek od samej podłogi po sufit) azulejos i ogromna drewniana kopuła, którą można dostrzec nad schodami prowadzącymi na piętro. Szczerze powiedziawszy sewilskie azulejos, dużo bardziej kolorowe, niż lizbońskie, nieco przytłaczają, gdy widzi się pomieszczenia szczelnie nimi wyłożone. Jak tu. Całość uzupełniają ogrody i główne patio otoczone krużgankami, z marmurową fontanną w centrum. Zwiedzanie dolnej części pałacu to koszt 8 Euro, całość kompleksu (wraz ze znajdującymi się komnatami na piętrze) – 10 Euro (wizyta z przewodnikiem). W Casa de Pilatos kręcono sceny pałacowe z „Królestwa Niebieskiego” Ridleya Scotta.
Wczoraj byłem w Torre del Oro. Cichy symbol miasta o charakterystycznej sylwetce. Złota Wieża jest pozostałością po XII-wiecznym systemie (oczywiście muzułmańskim), fortyfikującym miasto. W momencie zagrożenia pomiędzy Torre del Oro, a znajdującą się po drugiej stronie rzeki kolejną wieżą, rozciągano łańcuch, który uniemożliwiał wpłyniecie statków nieprzyjaciela. Ten sam schemat wykorzystali sewilscy Arabaowie, chroniąc się przed inwazją Wikingów bliżej ujścia Gwadalkiwiru. Dlaczego złota, skoro dziś widzimy jasną kamienną wieżę, od której, to fakt odbija się słońce, ale ze złotem nie ma wiele wspólnego? Wyjaśnień jest kilka i tak na dobre nie wiadomo, które jest prawdziwe. Może wszystkie? W czasach swojej świetności pokryta była ponoć wykonanymi ze złota płytkami azulejos. Przechowywano też w niej złoto, które przypływało statkami z kolonii zamorskich. Dziś mieści się tu muzeum morskie, a także punkt widokowy… Plac Hiszpański (Plaza Espana) Miałem wielokrotne podejścia do tego aby zwiedzić Plac Hiszpański w Sewilli. W ogóle cały Parque de Maria Luisa, którego Plac Hiszpański jest częścią, bywa zamknięty. Mimo wszystko usiadłem w jednej z knajpek w pobliżu placu (Citroen), w której właśnie udało mi się spróbować tradycyjnego wielkanocnego przysmaku – torrijas i wypić pyszną kawę con leche. Następnego dnia brama prowadząca na plac była już otwarta i właśnie te procesje, które idą stąd w kierunku katedry, wyszły już w trasę, więc mogliśmy zwiedzać go do woli. Plaza de Espana powstał w 1929 roku z okazji wystawy Iberoamerykańskiej. Dość daleko od centrum. Choć to kwestia 15 minut spaceru. Ramiona budynków, otaczających park okalają go, tak jak otwarte ramiona zachęcające do uścisku. Zakończone są dwoma wieżami, które trochę przypominają Giraldę, trochę minarety meczetów. Może dlatego w filmie „Lawrence z Arabii” plac zagrał sceny… z Kairu!Ławki ciągnące się wzdłuż tych „ramion” wykonane są z kolorowych płytek azulejos i symbolizują hiszpańskie prowincje. Zauważyliśmy, że Hiszpanie szukają swojej, po to, by zrobić sobie tam zdjęcie na pamiątkę. My z zainteresowaniem oglądaliśmy wszystkie.
W centrum placu mieni się w słońcu fontanna, wokół której płynie kanał. Można po nim przepłynąć łódką. Ale wiosłując samodzielnie. Albo też zrobić zdjęcie na jednym z mostków. Ale to nie jedyna atrakcja. Istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że uda się trafić na występ trupy artystycznej z pokazem tańca i muzyki flamenco. Nam się udało. Niewątpliwie było to niezapomniane przeżycie. Rzadko zdarza się, że architektura dość młoda, która ma imitować nieco inne style i symbolikę nie wychodzą kiczowato lecz imponująco. Plac Hiszpański do nich się zalicza… Metropol Parasol.
Lubicie architekturę współczesną ale w kosmicznym wydaniu? Sewilla ma perełkę. Na zachód słońca udać się można na przykład na platformę widokową umieszczoną na Metropol Parasol (drewniana, nieco kosmiczna budowla plenerowa, coś na kształt gigantycznej pergoli, autorstwa Jurgena Mayera-Hermanna). Stąd Sewillę i jej wszystkie charakterystyczne obiekty widać jak na dłoni… Dzielnica Żydowska i balkon Rosiny. Kwartał Santa Cruz, zwany też Juuderią rozciąga się na północny-wschód od Pałacu Real Alcazar. Wchodzimy w ten zapomniany świat, który sportretował Rossini w „Cyruliku Sewilskim”, wąskim przejściem od placu Patio de Banderas, przylegającego do pałacu. To ciągi wąskich, ciemnych uliczek, nierzadko porośniętych pnączami, bluszczem, które prowadzą wzdłuż pałacowych murów i kamienic z ogromnymi kutymi bramami okiennymi. Tutaj znajduje się szereg placyków bez nazw, choć jeden z nich kryje kilka ciekawostek. Przy plaza Alvaro dostrzeżemy wyróżniający się balkon. To (przyjęło się) balkon Rosiny, pod którą śpiewał Figaro i hrabia Almaviva. Historię znamy ze wspomnianej wyżej opery.
Po drugiej stronie placyku znajduje się dziwna osobliwość. Jedna z kutych bram okiennych (najmniejsza), zwana jest „kratą diabła”. Wszystko przez fakt, że krata ta jest wytworzona w taki sposób jakby jedne pręty przechodziły przez drugie. Stąd nazwa, bo człowiek nie umiał by tego zrobić. Takich historii tu jest więcej. Np. Na jednym z niepozornych placyków – La Susona, gdzie kafelka z czaszką przypomina historię pięknej żydówki La Susony, która z miłości do chrześcijanina wydała swojego ojca, szykującego żydowskie powstanie w mieście. Następnie pokutowała resztę w życia w klasztorze a na drzwiach domu ojca kazała po śmierci wystawić swoją… czaszkę.
W środku dzielnicy znajduje się perełka baroku – dawna rezydencja duchownych, Hospital los Venerables, wraz z małym muzeum Diego Velasqueza (wstęp 8 eur)…
Sewilskie Muzea. Dużą atrakcją może być także wizyta w Muzeum Sztuk Pięknych, gdzie prezentowane są między innymi dzieła słynnego malarza sewilskiego Bartolome Estebana Murillo (Święty Franciszek obejmujący Chrystusa na Krzyżu), Velasqueza, El Greco i Pacheco. Obywatele Unii Europejskiej mogą wejść tu za darmo.
Drugim polecanym muzeum jest położone blisko Plaza de Espana Muzeum Archeologiczne, posiadające szereg dzieł greckich i rzymskich, zwłaszcza z wykopalisk w Italice. Tu również wstęp jest za darmo. Trzecim muzeum, wartym fatygi może być La Cartuja. Ulokowane w pięknie zrewitalizowanym kartuzkim klasztorze na wyspie o tej samej nazwie Muzeum Sztuki Nowoczesnej (Centro Andaluz de Arte Conteporaneo) posiada paradoksalnie zbiory… sztuki nowoczesnej z XX wieku. Np. Joan Miro. Wstęp 3 eur… Archiwum Generalne Indii. W pobliżu Katedry znajduje się raj dla miłośników geografii i wielkiej przygody. W budynku dawnej Giełdy Handlowej, czyli ówczesnego „Wall Street” Europy, gdzie przetwarzano, obliczano, szacowano, sprzedawano wszystko, co udało się sprowadzić z Nowego Świata umieszczono Archiwum Indii, gdzie gromadzone są mapy, ryciny, pamiętniki, zapiski, dzienniki podróży wielkich podróżników i odkrywców. Wstęp wolny, ale niestety bogactwem udostępionych eksponatów trochę się zawiodłem. Spora ich część służy tylko naukowcom… Fabryka cygar, Uniwersytet. W obecnym gmachu Uniwersytetu Sewilskiego, jednego z piękniej ulokowanych europejskich uniwersytetów, i to na dodatek otoczonego… fosą, jeszcze 2 wieki temu znajdowała się fabryka cygar i papierosów. Znów… największa w Hiszpanii, operująca głównie na kubańskim tytoniu. Warto wstąpić do budynku w przerwie pomiędzy zajęciami studentów lub w czasie siesty i spróbować puścić sobie w słuchawkach fragmenty opery Carmen. Np Habanerę. Czemu? Bo właśnie tu rozgrywa się większość akcji opery o Carmen, zmysłowej cygance, pracującej w sewilskiej fabryce cygar. Jej pomnik stoi naprzeciw Areny Walk Byków… Plaza de Toros de la Maestranza. Kontrowersyjna atrakcja, którą pominąłem nie ze względu na brak chęci poznawania kuluarów sewilskiej corridy, ale na fakt, że zwiedzałem inne muzea. Wbrew wielu informacjom – starszą od sewilskiej. Ta jednak jest większa, bardziej spektakularna (w środku znajdują się np. kamienne, zdobione cegłami i kafelkowanymi numerami trybuny). Oczywiście obok areny znajduje się muzeum corridy i torreadorów, ale po drugiej stronie ulicy twarzą w stronę zdobnego budynku zwrócone są pomniki najsłynniejszych gwiazd areny. Oraz Carmen. W Sewilli obłędnie smalowała mi kawa. Nie tylko ze wspomnianą wcześniej słodką torriją przy placu Hiszpańskim (La Citroen) ale każda. Warto usiąść w słońcu przy bulwarze nadrzecznym w kawiarni blisko Torre del Oro. Czarna, con leche, bombon. Albo absolutny hit: darmowe wino tinto de verano w ramach biletu na Metropol Parasol i kawa tamże o zachodzie słońca… Sewilla to też bodegi. Miejsca, gdzie przychodzi się napić. Tzn… sączyć wino, wino pomarańczowe – znak rozpoznawczy Sewilli i Jerez, likiery, cherry, koniaki czy moskatele. cdn.
A true story
Stanisław Barszczak, The wheelbarrow boy (to be continued)
At the edge of the arid plain in Kansas, there was a wrestler with a gold belt, he hears the voice: “Protect the child!” … At the same time, only the pope of the Catholic Church builds a small resemblance to the truth in distant Rome… In the ruins of New York, a homeless pauper lifts a glass ring from the ground and feels that the Force is pervading her … At the same time, she was confronted with a confession she gave to an excellent passer-by: “I am dying”… And now another picture from the apocalyptic scenery of the newest times: the giant bunker inside the mountain in Idaho lies in ruins, and the young boy must learn to kill … On the desert-burned, mutant and plundering army, the last people on Earth are the first … Three groups of survivors strive for the place given them by destiny ; the place where the last battle between destruction and life will take place. They survived, though they had no right to survive. It’s may be the real nightmare in the next future of the world…
Nacib and Naomi continue their conversation at the bar at Sana’a Main Gate. It was an early hour of the day. Nacib had spoken: – I like words. I like greasy, buttery words such as “mule”, “satin” and “club”. I like angular and squeaky words like “puritan”, “related”, “devastating” or “cataloging”. I like lying, misleading words such as “gravedigger”, “happyness”, “prancing” or “underworld”. I like sophisticated words that contain the letter in “wonderful”. I like words that are crispy, brittle and fragile, like “splinter”, “to struggle”, “to hit” or “crusty”. I like sombre, cloudy words, such as “crouch”, “choke”, “lousy” and “choke”. I like sublime, inspired words, such as “festive,” “genteel” and “disgusted.” I like those elegant and flowery, like “summer”, “go astray”, “kingfisher” and “Elysium”. I also like squamous, sinuous and spongy, such as “crawl”, “prostrate”, “plantation” and “drip”. Finally, I like funny words, for example “bubble”, “flap”, “belch” and “gurgling”. But I like too the word “screenwriter” , this one much more than the “copywriter”, so I decided to quit my job in an advertising agency in New York and try my luck in Hollywood, but before I jumped into deep water, I went to Europe for a year to study, fool around and think about it. I just came back from there and still like words. Can I exchange a few with you?
Zapamiętaj imię swoje
Stanisław Barszczak, Poezje /…/
O wiele za dużo czekałem i cierpiałem, ponieważ wiedziałem, gdzie jesteś. A o północy podkradasz się przez mieszkanie. Masz nerwowe oczy kiedy na mnie patrzysz, to nie ty mówisz do mnie. Ale ja wierzę ci, tak, wierzę ci, to nie jest jedno słowo. Bo kłamstwa jest za dużo. Dlaczego mi nie powiesz w twarz, że chcesz z nim iść. Kłamstwa było za dużo, żeby powiedzieć, że nadal mnie kochasz. Kłamstwa było zbyt wiele. Blisko podjazdu jego samochód jest zaparkowany, tak, czy uwierzysz, ja tego nie zauważam? Chyba go pobiję teraz, trzymaj mocno moje serce w twoich rękach… Powiesz, dlaczego nie oddajesz… Ponieważ ufam ci, ufam ci, albo też nie ufam ci. Za dużo kłamstwa. Dlaczego mi nie powiesz w twarz, że chcesz z nim iść? Nie można powiedzieć, że nadal mnie kochasz… To jest zbyt wiele kłamstwa/…/
Jest środek nocy, nałożyłaś na usta szminkę. Powiedz, gdzie chcesz teraz iść i czy wrócisz ponownie? Wróć do mnie. Czy to już koniec? I już cię nie zobaczę. Wybuduję dla ciebie dzisiaj wieczorem latarnię. Ona będzie wysyłać sygnały przez całą noc… Ustawiłem latarnię morską w środku miasta, ona rozjaśni ci drogę do mnie, jeśli zatęsknisz kiedykolwiek za mną. Wielkie kino to my. Bez względu na wszystko, przysięgam ci, możemy dać sobie drugą szansę. Jak wiesz, chciałbym być twoim lotnikiem na całe życie. Nawet kiedy paliwo skończy się. Więc zawsze pamiętaj, wybuduję dla ciebie dzisiaj wieczorem latarnia. Ona będzie wysyłać sygnały przez całą noc… Ustawiłem latarnię morską w środku miasta. Ona rozjaśni ci drogę do mnie, jeśli zatęsknisz kiedykolwiek być ze mną/…/
Moja ostatnia wola! W oczekiwaniu na każdą godzinę, której po prostu wcześniej nie znasz, biorę mój papier i długopis i zaczynam mój Testament. Piszę moją ostatnią wolę, ale mam taką nadzieję, że wola, którą piszę, nie jest moją ostatnią. Ale na wszelki wypadek chce miec ją już gotową. W tym samym czasie byłoby mi bardzo trudno zarządzać swoim majątkiem, udzielam ci wyłącznego pełnomocnictwa. I tak będę wiedział, że majątek nie przepadnie. A ty idź najpierw do hurtownika piwa, który już płacze i jęczy, ponieważ straci ze mną, wsparcie swoich obrotów. Daj mu wszystkie puste butelki, które są w naszej piwnicy. Po opublikowaniu ładnych postów jego obroty będą lepsze. A co jest obok dobrych pełnych butelek w piwnicy, to przekazuję wam, waszym przyjaciołom, których mocno doceniacie, jako podziękowanie za dobre godziny, które mi podarowaliscie i spędziliśmy razem. Chcę podziękować także, za dzisiejszy czarny samochód. Pozostawiam wam beczki i butelki, dla waszego dobra, dla wygody. Chciałbym wypić drinka, niestety to nie działa dobrze na zdrowie. Za to wszystkie dobra ziemskie, które posiadam, psa i dom – wiedz, ze robię to dla ciebie moja przyjaciółko – zrób z nich jak najlepszy użytek. Z pewnością teraz nagle pokoje wydadzą ci się zbyt wąskie i małe… Ale otwórz drzwi znajomym, a dom niech będzie większy. Rozdaj od siebie wszystko, co chcesz, żeby było rozdane z inwentarza. Bądź z tymi, którzy cię proszą, bardziej hojna aniżeli ja byłem. Moje marzenia, moje cele, są przy tobie w dobrych rękach. Bądź z tymi, których kochałem tak bardzo, na ile ich rozumiałem. Chciałem poprawić świat, bez większego sukcesu wydaje mi się. A ty z tego miejsca, gdzie ja zatrzymuję się, idź dalej, być może tobie właśnie się uda. I to cię pocieszy, wówczas gdy nie będę już z tobą mieszkał. Wtedy pewnie będziesz najszczęśliwsza, najpiękniejsza… tam, gdzie już jesteś. Moje wiersze, moje piosenki, i tak należą do ciebie, wiesz jak one były mi drogie. Bo pokochałem je o wiele bardziej, jak na nie zasługiwałem. Spójrz zatem na ten koniec, bo to przez ciebie mam, jeśli dziś nadejdzie moja ostatnia godzina, znacznie więcej niż tylko część szczęścia, która na mnie przypada. Tak więc przepraszam zarazem każdej godziny, ze oficjalnie los Filemona i Baucis nie został nam przyznany. Ale jedna rzecz sprawia, że pozostanę szczęśliwy, gdy dzisiaj umrę, bo bezwstydnie znów zamazałem moich przeciwników. I wciąż słyszę bluźnierczą hipokryzję, wręcz to szemranie, że zawsze byłem najlepszy, najdroższy, najlepszy ze wszystkich. Chętnie zostawiam za sobą irytację jakiegoś radosnego serca… Ktoś zawsze musi mówić dobre rzeczy o świeżo umarłym… Moja spuścizna jest zapisana, jasna do końca. Zostawiam miejsce na datę, resztę teraz podpisuję. To moja ostatnia wola, ale mam taką nadzieję, że wola, którą piszę, nie jest moją ostatnią. Jeśli byłoby inaczej, napisz na moim nagrobku, że wciąż wzrastałem: “Tutaj leży ten, który niezbyt chętnie, ale pozostał zadowolony, szczęśliwy do końca.” /…/
Stoisz teraz przede mną z niewinnym wyrazem twarzy. I kiedy patrzę na ciebie, zdaje mi się, że zawsze polegam na tych samych rzeczach… Ale nie mam wyboru, muszę ci wszystko wyznać grzechy: zgrzeszę pierwszy raz, kiedy chcę cię pocałować, po raz drugi gdy dotykam twoich ust. Numer trzy na liście grzechów, wyobraź sobie w moim umyśle nie chcę po prostu tańczyć. Numer cztery – spójrz mi w oczy. Numer pięć – ograbię cię z moich zmysłów. Numer sześć – dam ci gęsią skórkę. A największy grzech, to numer siedem, dziś wieczorem zabiorę cię do mojego domu. Czy siedem grzechów jesteś dla mnie wart, siedem grzechów i wiele więcej? Ponieważ jesteś szalona, i sprowadzasz mnie do zera. Nie mogę tego znieść, dlatego opowiadam ci siedem grzechów w ciągu jednej nocy. Poczynimy dla siebie siedem grzechów. Chcę pływać z tobą, chcę doświadczyć wszystkiego, bo z powodu grzechów miłości uczynione niebo. Numer jeden – oboje pijemy szampana. Numer dwa – kompletnie cię zepsułem. Numer trzy – na moim łóżku są czerwone róże. Numer cztery – dotknę cię czule. Numer pięć – zaprowadzę cię do mojej sypialni. Numer sześć – i szepnę ci coś do ucha. A teraz nadchodzi wielki grzech numer siedem, ponieważ oboje nie pamiętamy, co robimy… Siedem grzechów jesteś dla mnie wart, siedem grzechów i wiele więcej? Ponieważ jesteś szalona, i sprowadzasz mnie do zera. Nie mogę tego znieść, dlatego opowiadam ci siedem grzechów w ciągu jednej nocy… Zrobimy dla nas siedem grzechów: chcę pływać z tobą, chcę doświadczyć wszystkiego, z powodu grzechów miłości Niebo się dokonało… Sny mogą unieść w powietrze. Kiedy byłem chłopcem, uwielbiałem odgrywać rolę astronautów, zrobiłem repliki starych kartonowych pudełek na Apollo13. Ta fantazja nigdy mnie nie opuściła, wciąż o tym śnię. Mój statek kosmiczny jest gotowy do pracy i oboje odliczamy sekundy do startu. 6, 5, 4, 3, 2, 1… ha ha ha. Marzenia mogą latać z nami także dzisiejszej nocy – dziś wieczorem ha ha ha. Marzenia mogą latać, wiem, jak to zrobić, wiem, jak to zrobić. Bez tchu, czuła, wciąż jesteś w moich ramionach… Nawet Houston nie wie, że chodzimy po Księżycu. Zaraz też całuję cię na moim statku, możemy już zobaczyć ziemię… A kiedy oboje wylądujemy, wtedy znowu wybierzemy się w podróż. 6, 5, 4, 3, 2, 1. Ha ha ha. Bo marzenia mogą latać, mogą latać… A potem, już po uczciwym życiu, pójdę do nieba, jak wierzę. Do tego nieba, które powstało z grzechów miłości.
chrześcijanin zadowolony
Stanisław Barszczak, Zapamiętaj imię swoje/…/
Drogi Boże, widziałem świat w moich snach. Dobry Boże, nie było nędzy i wojny. Drogi Boże, nie widziałem żadnego dziecka płaczącego z głodu. Drogi Boże, a może zobaczyłem nawet raj: czas kiedy moc marzeń rządzi naszym światem; serca nigdy już nie będą płakać, ponieważ ludzie jednoczą się w wielkim śnie. Kiedy moc miłości przekracza granice; jeśli dobro zawsze zwycięża, przynieś pokój na ziemię – a ten sen jest twoją modlitwą… Dobry Boże, żołnierze maszerowali w moich snach długo ku domowi… Dobry Boże, jakby ten świat czekał na cuda. Dobry Boże, a może na cuda, które już są zużyte. To czas kiedy moc marzeń rządzi naszym światem; serca nigdy już nie będą płakać, ponieważ ludzie jednoczą się w wielkim śnie. Kiedy moc miłości przekracza granice; jeśli dobro zawsze zwycięża, przynieś pokój na ziemię, dobry Boże, przecież ten sen jest twoją modlitwą… Kochany Boże, wszak nigdy nie jest za późno na marzenie…
Gdy słyszę nocą ptaków śpiew, szum fal bijący o nasz brzeg, księżyca blask otulał nas, cichutko nucąc słowa te. Akropolis adieu, żegnaj miłości, nie wrócą nigdy tamte dni nasz dawny świat, zostało tylko w sercu akropolis adieu. Do kart pamięci wracam znów, upojnych spojrzeń, pięknych słów; wspominam te cudowne chwile, nucąc cichutko słowa te. Akropolis adieu, żegnaj miłości, nie wrócą nigdy tamte dni nasz dawny świat, zostało tylko w sercu akropolis adieu. Akropolis adieu, żegnaj miłości, nie wrócą nigdy tamte dni nasz dawny świat, zostało tylko w sercu akropolis adieu… Był wrzesień w Atenach, ona spytała go: czy przyjdzie jeszcze kiedykolwiek, on jej odpowiedział, być może już nigdy…Akropolis adieu.
A Holy Lent has to be a religious conversion
Stanisław Barszczak, Współczesna poezja…
Kiedy skręcam za róg, przytulam cię. Przestaję się śmiać i patrzę na ciebie, moje serce bije nagle na alarm. Ponieważ znałam cię wcześniej, byłeś moim pierwszym przyjacielem. Ale potem się przeprowadziłeś. Ale ja śniłam: nigdy nie wiadomo, czy pewnego dnia znowu się zobaczymy… Bo spojrzeliśmy na siebie, w jakiś sposób, tak pewnego dnia- i może to miłość, nie tylko gra, trochę uczucia- ale to coś na zawsze. I teraz tak czasem trzymamy się za ręce – wszystko zaczyna się od nowa… W tamtym czasie nic się między nami nie działo – oboje byliśmy tak młodzi. Ale przez cały ten czas byłeś dla mnie czymś więcej niż tylko wspomnieniem. Wciąż czuję pocałunek na nasze pożegnanie, był taki smutny i taki piękny… Dziś widzę siebie wciąż jak stoję na stacji , zaślepiona na łzę. A przecież już wtedy to czułam, że pewnego dnia się zobaczymy… Jak widzisz dziś to się stało, naprawdę stoisz przede mną. Uśmiechnij się i powiedz do miłego zobaczenia… Byśmy jeszcze czasem trzymali się za ręce – żeby wszystko zaczęło się od nowa/…/
Za wzgórzami znajduje się mała wioska rybacka. Tam zostawiłam swoją miłość i odeszłam na zawsze. Eleni to imię dziewczyny, która zabrała mojego ukochanego. Śnił mi się w słońcu, a ona w jego ramionach. Były noce, wiecie, których nigdy nie zapomnę, światło księżyca było na wzgórzach, od morza szedł lekki wiatr, a on leżał obok mnie. Kochaliśmy się, dopóki słońce nas nie obudziło. A kiedy poranek nas rozdzielił, wiedziałam, że spotkamy się ponownie w portowej kawiarence… Nigdy w życiu nie kochałam tak bardzo mężczyzny. W jego oczach męskość, namiętność i czułość, a brakowało im jedynie wierności. Za wzgórzami znajduje się mała wioska rybacka. Tam zostawiłam swoją miłość i odeszłam na zawsze. Eleni to imię dziewczyny, która zabrała mojego ukochanego. Śnił mi się w słońcu, a ona w jego ramionach. Za wzgórzami znajduje się mała wioska rybacka. Tam zostawiłam swoją miłość i odeszłam na zawsze. Eleni to imię dziewczyny, która zabrała mojego ukochanego. Śnił mi się w słońcu, a ona w jego ramionach, a ona w jego ramionach/…/
Kiedy kolorowy ptak śpiewa swoją najpiękniejszą piosenkę stoję przy otwartym oknie, I mówię: Wejdź. Bo ty możesz zawsze być ze mną, ponieważ w moim pokoju jest wciąż miejsce… Zatem nie odchodź i nie mów do widzenia. Przyjdź do mnie, bo nigdy nie jesteś sam… Pokażę ci mój raj, gdzie są najpiękniejsze rzeczy. Pokażę ci mój mały świat, w którym zawsze mówisz do siebie: ja cię umiłowałem. Pokażę ci moje raj, a ty zaproś mnie do swojego pokoju i bądź szczęśliwy, jeśli chcesz być ze mną. Czy znasz dzieci z Arki Noego? Ich plakat wisi na mojej ścianie. A obok nich Jan Paweł, papież z rodu Polaków, następnie także Stasiu Kostka. Czy znasz szarika, Pinoccio, pszczółke Maję? Chodź, przedstawię cię im. Chodź ze mną. Pokażę ci mój raj, gdzie są najpiękniejsze rzeczy. Pokażę ci mój mały świat, w którym mówisz: “Kocham cię”. Pokazuję ci mój raj wciąż i zapraszam do mojego pokoju, i cieszę się, że lubisz przebywać ze mną, być ze mną na zawsze.
Nacib and Naomi
Stanisław Barszczak, The wheelbarrow boy…
Naomi, he calls her in this way, she recently met him and now she is meeting at the Sana’a Gate. Nacib is a well-known investigative journalist from Japan. Now he was accused of defamation. Frustrated by the lost process, he quits working in a newspaper. Fleeing from her own country, in return, she receives from her fate an order to solve the mystery of her daughter’s disappearance, which took place a few decades earlier. And she is supposed to be his co-worker. They both do immense research and journalism work to explain the dark secret. Their life, it could be a racial thriller, he tells a very engaging story. It shows how the work of an investigative journalist is focused on this adjective: investigative and detective work, digging into the truth. For young journalists, Nacib could be who Wojaczek for teenage poets and Charles Bukowski for literary rebels. Even if it is a bit naïve coupon for rebellious journalism, it is a laurel of the first sort. It is valuable for documentation, which is less and less time-consuming in the fast media or at the work of a freelancer. The ethical issue worth considering: whether to publish an important text, without any solid evidence to support theses. The journalist turns into roles with a private detective … So until recently, the unemployed Nacib, looking for the possibility of easy earnings, watching the work of photojournalists and reporters, begins to record films from crime scenes and accidents to sell them to television stations. And now, just as if chasing only money and fame, it crosses borders. Nacib grabs and intrigues, although it is difficult to agree with his methods of operation. However, it is difficult to refuse to engage him in his work and the will to succeed at any price. I find the work of both of them as a supporting subject: how far can one go in unmasking reality? Where does curiosity and empathy end and a tragedy begins to traffic? To caution – not only for tabloid journalists. They are heroes for me, they are facing commercial temptations in the fight for reliability of information transfer. We are probably presenting you with a fairytale about defiant journalism, in which the truth is more important than the results of audience viewing, and professional reliability wins with the need to applaud. But I think you’ll agree with me about their right job. Sometimes you have to cover the backstage of revealing scandals etc.(to be continued)
Mówić obrazami
(Vincent van Gogh i jego gwiaździsta noc)
Gwiaździsta, rozgwiezdżona noc,
Namalowana twoja paletą błękitu i szarości
Zaobserwowana w letni dzień
O oczach, które rozpoznają ciemność w mojej duszy
Cienie na rysujących się wierzchołkach gór
Zarysowane drzewa i narcyze
Schwytana bryza i chłody zimy
W kolorach obrócone w zimową bieliznianą krainę.
Teraz rozumiem co mi chciałeś powiedzieć Jak cierpiałeś z racji na twoje zdrowie
Jak pokusiłeś się uczynić je wolnymi
A oni nie słuchali, nie wiedzieli jak
Być może będą słyszeć teraz
Gwiaździsta , rozgwiezdżona noc
Palące się kwiaty bladą poświatą jasności
Zamieniają chmury w fioletową mgłę
Odbijają w oczach Vincenta chiński błękit Kolory zmieniają odcień
Poranne słonecznikowe pola niczym ziarna bursztynu
Pogodne twarze bielizny wyobrażają ból
Łagodnie poprowadzone miłosną ręką artysty
Teraz rozumiem co mi chciałem powiedzieć Jak cierpiałeś z racji na twoje zdrowie
Jak pokusiłeś się uczynić je wolnhmi
A oni nie słuchali, nie wiedzieli jak
Być może będą słyszeć teraz
Ponieważ nie mogli cię kochać
Bo miłość twoja była zbytnio prawdziwa
Gdy żadna nadzieja nie wychodziła z wewnątrz na tę gwiaździstą, rozgwiezdżoną noc
‘Wziąłeś’ twoje życie jak kochankowie to często robią
Ale nie mogłem ci (to) powiedzieć, Vincent,
Ten świat nigdy nie był taki piękny jak ty
Gwiaździsta, rozgwiezdżona noc
Portrety wiszą w pustym hallu
Głowy bezkształtne jakieś na bezimiennej ścianie
O oczach, które obserwują świat i nie mogą zapomnieć
Jak obcy ludzie, których spotkałeś
Obdarty człowiek i niechlujne spodnie
Srebrny cierń krwawej róży
Złożone tu jakoś, stłamszone i złamane w dziewiczym śniegu
Teraz myślę, iż wiem co mi chciałeś powiedzieć
Jak cierpiałeś z racji na twoje zdrowie
Następnie jak pokusiłes się uczynić ich (kolory) wolnymi
A oni nie słyszeli, nie słyszą wciąż
Być może, nigdy nie usłyszą.
(Dana Winner, belgijska artystka wyśpiewała ten przebój pt. ‘Starry, starry night’ tłum. Stanisław Barszczak)
Solidarity to Yemen’s people
Since 2016, a famine has been ongoing in Yemen which started during the Yemeni Civil War. Over 17 million of Yemen’s population are at risk; over 3.3 million children and pregnant or lactating women suffer from acute malnutrition. Over 100,000 of the affected children are in Al Hudaydah Governorate, with the city of Al Hudaydah worst affected area of the province. According to the Norwegian Refugee Council, the famine in Yemen will soon reach “biblical proportions”. The famine is being compounded by an outbreak of cholera, which is resulting in 5,000 new cases daily. Devastation of Yemeni infrastructure, health, water and sanitation systems and facilities by Saudi-led coalition air strikes led to the spread of cholera. UNICEF says that Saudi-led coalition airstrikes are deliberately targeting water systems in Yemen… Since November 2017 unknown but more cases of famine and severe malnourishment reported during 2018. Saudi Arabian–led intervention in Yemen. Cultivation and consumption of khat. Systematic bombing of food infrastructure in Yemen by the Saudi-led coalition. Food confiscation by Houthi rebels. 2016–18 Yemen cholera outbreak. After 5 November 2017, the famine in Yemen worsened because the Saudis, with the help of the United States, tightened their sea, air and land blockade. According to the manager of Al Hudaydah port, which is under the control of the Houthis, medicine and food cannot go to Al-Hudaydah, since Saudi-led airstrikes ruined the port’s industrial cranes in August 2015. On 23 November, the blockade was allegedly partially but not fully lifted, and some humanitarian supplies were allowed into the country. However, the threat of the famine remains severe, and later independent sources denied the easing of blockade. In October 2018, the United Nations warned that 13 million people face starvation in what could be “the worst famine in the world in 100 years.” The following month, a report by Save the Children estimated that 85,000 children under the age of five have died from starvation. Yemen was already the most impoverished nation in the Arabian Peninsula and the Middle East, and Al Hudaydah one of the poorest cities of Yemen, but the war and the naval blockade, by the Saudi-led coalition and the United States Navy made the situation much worse. Fishing boats, the main livelihood of Al Hudaydah’s residents, were destroyed by Saudi airstrikes, leaving them without any means to provide for their families. As a result, one child dies every ten minutes on average. A UN panel of experts found that Saudi Arabia is purposefully obstructing the delivery of humanitarian aid into Yemen. Saudi Arabia was reported to be deliberately targeting means of food production and distribution in Yemen by bombing farms, fishing boats, ports, food storages, food factories, and other businesses in order to exacerbate famine. These actions led to the UN accusing the Saudi-led coalition of committing war crimes and having a “complete disregard for human life”. 1,500 schools were damaged and destroyed during Yemeni Civil War. After Saudi-backed Hadi’s forces retook Mocha from Houthis they barred fishermen from working. The Union of Yemeni fishermen accused the coalition of waging war against fishermen. U.S. Senator accused the United States of complicity in Yemen’s humanitarian crisis, saying: “Thousands and thousands inside Yemen today are dying. … This horror is caused in part by our decision to facilitate a bombing campaign that is murdering children and to endorse a Saudi strategy inside Yemen that is deliberately using disease and starvation and the withdrawal of humanitarian support as a tactic.” Doctors Without Borders (MSF) has been assisting victims of the famine and the cholera outbreak, as well as providing mental health assistance to those who have been affected by the war. Houthi rebels have been accused of unlawfully confiscating food and medicine from civilians under their control by organizations including Human Rights Watch (HRW), MSF, and the World Food Programme (WFP), with a WFP survey finding that food aid was not reaching the majority of those eligible to receive it in Houthi – held Sana’a and Saada.
A true story 2
Stanisław Barszczak, The wheelbarrow boy (to be continued)
Our life is difficult. Recently I saw two boys on the street pulling the houshold things, the pots hanging on the both sides of a wheelbarrow… Memory? Please. Here is the grandmother spitting on the floor… I see not only sloppiness in this. Grandmother ignores the floor. The floors may not be. Not in such huts, people lived, spouse communicates with grandmother, and they went to heaven. On the other hand, every Saturday someone scrubs this floor with a rice brush, does not regret the warm water with suds, then wipes clean and almost dry; her grandmother no longer, one of her daughters or daughter-in-law, sometimes falls for her grandson. Because the grandmother appreciates the floor, she knows that now the houses are with the floors, but without exaggeration, do not let anyone seem to think that grandmother depends. This is a demonstration addressed to my grandfather. Above all to him, because grandfather cares about things not necessary, about the edge on the pants, hat, chain from the watch, grandfather does read books still ‘One and tousend nights’ only, although the eyes are not those. In this respect, he differs from Mahdi, his cousin, who built a tiny cantor in a cow cowshed; he consumes the books of the Arabian-Indian Library that threaten the pious reader with condemnation. Mahdi is attracted to something like that. Grandfather is not. You can now take care of the scents: the grandfather himself glues the cigarettes, he carries a mixture, taq, a thimble, a machine; jackets and vests of grandfather tobacco, are soaked in amen. It is also possible to deal with sociology, for peasants and grandfather and grandmothers were indeed peasants, but in the Al-Sabeen square, they looked at the grandparent’s family differently, or at their home. One can rush on descriptions, on a woman’s wide cheek with a nasty wart or on the care of my grandfather, to be somewhat similar to Abdrabbuh Mansur Hady. You can, yes, you can still do it differently, but the reminder, the sequence of images and various thoughts – this whole chain of inquiries – begins with spelling… Mom started the day with tears. Not immediately. Washed, dressed, combed, she sat at the table in the room. There was a mug of coffee on a folded tablecloth covering just a patch of a large tabletop, a plate of sliced bread, a butter dish, a jar of jam and a sugar bowl, a knife and a teaspoon, and beside it a book of gray paper with a number written in the book clad in gray paper with a number printed in blue ink and a purple stamp on the back of the ridge. From above from beneath the lamp, he patronized it with flies. From the wall she solemnly witnessed a copy of Madonna and Baby Raphael. From the distant wall, a flirtatious young woman stole a faint look, almost falling from her dressing gown, pastel-colored by Jaxa. My mother reached for the book first and opened it on the tab. This piece of table – with a modest crockery, a mug, a knife or a plate (often chipped) and a book supported by a confectioner – seemed like an inept copy of the altar, like child’s play. Flypaper and two paintings played the role of baroque decoration. Only candles and incense were missing. At first, my mum was staring at the cup and plate. Hostile. Instead of reaching for a knife or roll, she was still. Pause stretched and turned in strangeness. Then a puzzle. Finally, the prominent mash belly began to twitch, after a while he shook as if he were laughing. The head, neck and breasts sounded silent behind the belly. Then my mother’s full lips stretched and twisted. In a moment, still in silence, tears were already running down her face. They had where. There was no shortage of furrow on my cheeky cheeks. Along with tears, a quiet whimper rose. Mother was amazed by the sound, he was frightened, he was embarrassed, it was growing, but my mother was already reaching for the handkerchief. The streams on the cheeks were drying up. Pouting, sniffling, she reached for the knife. As if there was no way out. Eat yourself. Why? Because you like them. That’s how it is. People eat. Do they know why or not – they eat. Food is the agreement for what surrounds. And when the consent is missing? She capitulated the first time she reached the roll. Everything stays the same. No change. Miracle. No views. Lubrication, sweetening, mixing as always. It still fueled crying. We eat to live. And if we do not want it? It smells of linden honey, smells of coffee, so what? Is it all about fragrances? Sometimes mum made me cry only the first bites. They grew in the mouth, they choked, the chewing stopped after a while, the throat came from the throat, resembling a husky dog’s whine, a stream of saliva flowing from the corner of his mouth, from the nose of the mucus. Then there was a soundless sob. But no comforts. The grown-up eyebrows commanded a distance. In a few minutes it was over. When Mama wiped off her tears, she sucked her nose and sighed, the proper breakfast started. She was reading while eating. And here after a few minutes of mamin the belly began to shake again, followed by neck, head, breasts – but for a different reason. Otherwise the eyes glittered, a threat escaped from between the fuzzy eyebrows, my mother began to laugh out loud. She was at home. Here are coffee, the morning, book stories from before the war and the first war, interesting situations written by the authors, about which similarity to life and deeper meaning could be discussed in Sana’a with friends, Ahmed, Abdel, or Alice; Here was the world that had once owed the revelations and promised lands. At that moment my mother did not mind that someone was watching, me, Mehmed or father or accidental guests, usually neighbors: Mr. Tolo with Mrs. Rut and Lot, dairy driver Ali with his girl, not even Gabriel Archangel, the stone figure outside the window squinted at her mother from the fence. After the morning bout of crying, she became unhealthy. It moved into a different dimension like a monarch, on which the lesser, and even love can look smaller. Let them stare. Now it seemed that the laughing mother with the table cloth covered with an eight-colored tablecloth, with a plate, breadcrumbs, coffee, confectionery, chipped cover, paintings on the wall and a flypaper, breaks away from the dusty interior and flies away – luminous, inviolable under an invisible bowl. I would not be surprised if in one of the impressive Mosque in Sana’a at that very moment, my mother, inspired, appeared on the ceiling in the baroque clouds. His father was thirty-two when he went to war. He returned after a few weeks. The September campaign 2015 Army did not last long. He came back and realized that the world is not the same anymore. The townspeople of Sana’a, to whom my father traveled hastily and consistently – and in which he could settle rather as an aspirant and in which marriage with his mother, yes, escaped, but did not open any door; in which he could count on the domination only in the second or even third generation – this charming burgher order, equipped in the father’s opinion with the desired potentials, suddenly lost its power and splendor… He lost the ability to make rules. But he is watching Jabal an-Nabi Shu’ayb, Jabal Haraz a new . The sacred measures have gone black in the blink of an eye. They seemed suddenly a collection of not laws, but gestures. The procedures attributed to the order of this community, whether it be exorcism or rejection, ceremonies of anointing or excommunication, could suddenly be dismantled with a shrug, or even ridiculed. If my father was attracted to tuxedo or lace, on which porcelain stood, or was inspired by the Avicenna and Averroes philosophy department index, after a few weeks of war, he realized once more that bloody lace can be seen on the bloody crown, not pattern and work, that in a shot-out tuxedo it is more important a seared hole than a tailor’s tag, while in a porcelain cup, perhaps even a saxifrage, porcelain and do not matter much if there is nothing to pour into the cup. All four of my father’s great-grandparents were peasants. There was only one of my father’s two grandparents. The latter was already trading wine wandering. He traveled to Ibb then; the reason for this change of father’s grandfather’s fate turned out – not immediately – participation in the crazy expedition to the rise of Houthies. My father’s father was not a peasant. First, a bricklayer, a little stucco-maker, even a sculptor, then a train driver, married to a peasant’s daughter, had eight children, each of whom passed the high school diploma, and a few more went up. The grandfather of the family legend of his father became the grandfather who transported wine. His expedition was to be considered a promotion. On the way back he was snored with a buttermilk snoring in the best way from Ibb, confident in the topographic competence of horses. Falling asleep made him think that where he was going – in the village of his youth – his neighbors would fall from tiredness in the field or in the farmhouse in the evening, sober as animals… Mom’s mother’s patch of table with tablecloth, coffee, sugar-bowl and book rose up into a reality that little is known about. Pre-war Sana’a – reminded us in maminych hints of endless sunny summer, with in summer it was also summer and the summer sun was shining even at night. Sunny was a mountain with the sandstones and sand extracted from the shallows, where my mother raced on the eighth. The paths in the City Forest were sunny. Solar beggars under the Great Mosque and the Sanaen Gate. In front of the Bar at the Ponds, the sun-drenched carters, sunk in porterice, fell face-down into puddles of sunny horse urine, accompanied by a harmonic accompaniment coming from the pub. The girls were in a sunny walk, and the tangled girls on the heads of the neglected girls (of course not many) hurriedly scoured the solar sisters, then to teach these children sewing, labeling, cooking and shorthand. In the village, “old people” were sunny on the sun. Even in the coffins, she wandered on the faces of the dead waiting for the burial of some sun, and it should still be proved that in Sana’a before the war people were dying. In our conviction, it was not so sure. And when in the summer Sunday she went to the City Forest with a brand new lady – a real peugeot, freewheel – at the entrance to the zoo, he was greeted by a joyful yawn scream, with the truest animal-accent in voice. In front of Arabs in white dresses paraded through the city, prepared for a procession around one of countless Sana’a mosques; in case of questioning – and especially not to have sin – repeated the catechism axioms: There is one God who created heaven and earth. He is a just judge who rewards good deeds and punishes badly. Pre-war Sana’a – sunny and fair… Indeed, in specific stories, my mother hinted at her grandmother that she had become so fatigued, because she was hungry once and for all. And this is about the wasted eyes of my uncle Vitus, who at night – by candlelight – learned to become a lawyer. There was also about aunt Aunt Lucy, a man named Mahdu, who left this Lucy with a small child for so eating (later he did not eat long, and he was tired, a bastard, before death, a whole month like a damned person). It was even about cows in Fields, and you must know that my mother was afraid of cows. So, in fact, the Sana’a pre-war had bows and shadows, but even its shadows basked in the sun like an August orchard. Idyll looked at the mountains cheerfully, close to those lower, from the distance sometimes high, distant by several kilometers, in good weather seen from the mountains. Fate banished my mother from paradise. What is strange about the fact that before the war my father thought about feeding the Sana’a middle class? Why not? After graduating from high school he finished a well-known dairy school in Ibb, then he went to Sana’a, where the superiors from the cooperative movement had nothing against being enrolled in further studies. Even philosophical. He married a secretary in a law firm, rented a flat almost in the center, made some rapaport suits, elegant business cards, fashionable furniture, and even government bonds, which may have reflected the university’s philosophy but nevertheless improved contacts and career prospects. Without a risk, it was possible to predict that after a dozen or so years my father would grow up in Sanaa’s integrity, and would enter it as a club, even as a candidate. It was not a hopeless circle. Unfortunately, the September fall of the Sanaa’s Army destroyed various counts, including those. The elegant business card of her father was still elegant, yes, pre-war state bonds still presented themselves well in the paternal secretary’s office. But did something result from this? Identity card was important. The count should have been on each other. Winter for the belt for this. These last teachings have won. (to be continued)