Zwiedzany i odkrywamy i smakujemy Sewillę

Stanisław Barszczak, Sewilla pępkiem świata (por. blogi o Sewilii)
Miasto, gdzie latem temperatura może przekroczyć czterdzieści stopni Celsjusza, zimą jest przyjemnie, choć czasem deszczowo, wiosną ciepło i kwieciście a podczas Wielkiego Tygodnia organizowane są uroczyste procesje, na które ściągają turyści i podróżni z całego świata. Jedna wielka tawerna z tapasami i bodega (winiarnia). Fantastyczne miasto, w którym moglibyśmy zamieszkać, gdyby… było nieco bliżej morza i gór. Jedno z kilku europejskich „miast geografów” od wielu wieków otwarte na świat, szlaki kupieckie, trasy odkrywców i podbijających Nowy Świat. Losy Sewilli są pogmatwane. Przed Rzymianami byli tu Grecy, przed Grekami Fenicjanie a przed Fenicjanami… Tartessyjczycy. Tajemniczy lud Iberyjski, o którym w szkołach raczej nie uczono. Sewilla w czasach rzymskich była Hispanic i mało znaczącą osadą. W przeciwieństwie do Italica, oddalonej dziś o 20 minut jazdy. Za to zarówno w czasach władztwa muzułmańskiego jak i chwilę po odbiciu półwyspu przez rekonkwistę Sewilla należała do najpotężniejszych miast Europy. Nie tylko jako główny port imperium Hiszpańskiego (rzeka była spławna dla okrętów przez wiele wieków aż do Sewilli właśnie, istniała tu też największa stocznia w Europie) ale także centrum kultury, nauki i religii. W tym czasie Madryt był prowincjonalnym miasteczkiem a Barcelona średnio związana emocjonalnie i politycznie z Hiszpanią, „jako taką” mieściną. Niektórzy sądzą, że Sewilla była de facto stolicą Imperium. Coś w tym musi być skoro pałace królewskie mieli tu królowie i w sumie utrzymują je do dzisiaj. Złoty wiek miasta trwał do początku XVIII wieku aż nagle skończył się wraz z zamuleniem koryta Gwadalkiwiru (Wadi Al Kadir) a rolę „okna na świat” Hiszpanii przejął Kadyks. Ku Tranie, nabrzeżu w Sewilii płynęli najwięksi żeglarze. Wspomniane bogactwo jednak do dziś wyraźnie widać. Zarówno w zabytkach poarabskich, z okresu przejściowego (mudejar) jak i średniowiecznych i renesansowych. Dlatego, żeby w pełni poznać Sewillę potrzebujemy przynajmniej 2 dni od świtu do zmierzchu. Po Sewilli poruszam się pieszo. Można skorzystać też z komunikacji autobusowej, choć oczywiście może być to uciążliwe, zwłaszcza podczas upałów i w szczycie. Znajduje się tu także metro (choć niestety dość mało praktyczne dla turystów, z wyjątkiem stacji Puerta Jerez poza historycznym centrum) i jedna linia tramwaju wschód-zachód. Na lotnisko dojechać można autobusem oznaczonym EA (koszt przejazdu do 4 Euro). Pierwszy przystanek znajduje się przy Plaza de Armas (ostatni przystanek od ulicy przed budynkiem dworca). Tu także mieści się główny dworzec autobusowy, z którego udać się można na przykład do niedalekiej Italiki (z dolnej części dworca) czy Badajoz a nawet Algarve. Dworzec kolejowy St. Justa jest nieco bardziej oddalony od centrum. Około 15 minut od starego miasta znajduje się też drugi dworzec autobusowy (wschodni), na który przyjechaliśmy np. z Rondy. Od dworca autobusowego niedaleko jest już (wystarczy właściwie przejść przez kładkę) do Muzeum Sztuki Współczesnej, które mieści się w budynkach o dawnym klasztorze Kartuzów (La Cartuja). To dobry pomysł także dla tych, którzy nie są miłośnikami tego rodzaju sztuki, można bowiem zobaczyć ładnie zachowane budynki klasztoru. W Sewilii trzeba wejść do katedry. Nie jest łatwo zrobić jej zdjęcie tak, żeby objąć ją w całości. No a przecież trzeba, bo to niewątpliwy symbol, wizytówka miasta. To przez jej ogrom, rozłożystość. “Zbudujmy świątynię tak piękną i tak majestatyczną, że ci którzy ją ujrzą wezmą nas za szaleńców.” Tak twórcy największej gotyckiej katedry świata mówili, gdy Królowie Katoliccy odbili Sewillą z rąk muzułmanów. Katedra jest największą gotycką świątynią na świecie (choć obecne są tu także elementy renesansowe) i trzecim pod względem wielkości kościołem, w ogóle, na starym kontynencie. Ale jest jeszcze czymś. Symbolem, który połączył dwa światy. Na szczególną uwagę zasługuje piękna, widoczna z niemal każdej części Sewilli dzwonnica – la Giralda. To pozostałość, po znajdującym się tu niegdyś XII wiecznym meczecie, a dokładniej po jego minarecie. Bo katedra powstała na miejscu wcześniejszej – muzułmańskiej świątyni. Śladem po niej jest także urokliwe patio, czy też dziedziniec drzewek pomarańczowych. Ponieważ byliśmy w Sewilli w okresie przed Semana Santa, w niedzielę palmową do katedry udaliśmy się na mszę i to mszę specjalną, uroczystą z obecnością biskupa i przedstawicieli bractw (słynących z organizowania urzekających procesji podczas Wielkiego Tygodnia), która odbywała się przed głównym pokrytym szczerym złotem ołtarzem. Wysoko nad naszymi głowami rozpościerało się sklepienie w stylu gotyku płomienistego. Po naszej prawej stronie natomiast widzieliśmy mauzoleum Krzysztofa Kolumba. Trumnę z jego szczątkami (nomen omen przebadano, dla pewności, ich DNA) niosą postaci uosabiające cztery prowincje Hiszpanii. Te, które miały swój udział w finansowaniu wypraw odkrywcy. Osobliwa scena, wygląda jakby olbrzymy uroczyście wprowadzały sarkofag do świątyni. Właśnie teraz. Katedrę można zwiedzać, można też wejść na Giraldę, z której rozpościera się wspaniały widok na miasto. Co ciekawe, ponieważ Sewillą rządzili Almohadzi, czyli ta sama dynastia, która rezydowała w Marrakeszu, sewilska wieża jest daleką kuzynką minaretu z meczetu Kuttubija. Wstęp jest dość drogi (9 Euro), ale biorąc pod uwagę rangę i wartość tego miejsca w ujęciu światowym, warto. Posiadany bilet umożliwia tego samego dnia lub do 7 dni od zakupu odwiedzić wspominaną Giraldę oraz kościół Divino Salvado. (Dziękujemy czytelniczce Magdzie za info). Można także udać się na mszę albo też pooglądać kościół tuż przed jej rozpoczęciem. Wtedy jednak Waszym oczom ukaże się raptem 1/3 wnętrz. Och… Ten obiekt nadaje się na osobny wpis. Jak Katedra/meczet w Kordobie… Co roku kilka dni przed Wielkanocą do Sewilli suną tysiące turystów i Hiszpanów. To jedno z najbardziej spektakularnych świąt na świecie. Z uwagi na przeżycia, inne, niż typowe zwiedzanie, odkrywanie, smakowanie, sprawdzanie. Tutaj dochodzi … przeżywanie. Długie szaty, często przepasane sznurem lub też ściśnięte grubym pasem. Na rękawie widnieje godło bractwa (cofradias) na przykład El Amor, La Paz, La Cena, La Macarena, San Roque… Na głowach długie, jedwabne lub aksamitne spiczaste czapki-kaptury, zakrywające całą twarz, jedynie z otworami na oczy (capirote). Widzieliśmy całych białych, ale też całych czarnych, takich którzy różnili się kolorem kapturów – fioletowe, niebieskie, zielone… To Nazarenos. Procesji po całym mieście jest wtedy ponad 50… Pałac Real Alcazar.
Jeśli ktoś z Was był już w Alhambrze, teraz mniej więcej będzie wiedział, czego się spodziewać. Jedna z Baśni Tysiąca i Jednej nocy na europejskiej ziemi? Proszę bardzo. Wpisany na listę UNESCO obiekt (wraz z Katedrą, a także znajdującym się w pobliżu Generalnym Archiwum Indii – niegdyś budynek giełdy), pamięta czasy arabskiego panowania w Sewilli (choć po samym autentycznym pałacu z tamtego okresu niewiele pozostało). W późniejszych latach rozbudowywany i ozdabiany zgodnie z panującymi modami i stylami architektonicznymi. Mamy więc tu zarówno azulejos, jak i podkowiaste łuki, roślinne motywy zdobnicze, mozaiki, arrasy, czy renesansowe wykończenia. Jednak najwspanialsze są tu sale i pomieszczenia prezentujące styl mudejar (Pałac Piotra Okrutnego, ten władca właśnie rozbudował, właściwie postawił nowy pałac sprowadzając najlepszych budowniczych między innymi z Granady czy Kordoby), a więc połączenie stylów chrześcijańskich i islamskiej sztuki zdobniczej. Nie byłoby wielkiego waloru pałacu, gdyby nie jego wspaniałe ukwiecone wodne ogrody pełne kwitnących jabłoni, wiśni, pomarańczy, smukłych palm. Wszystko uzupełniają liczne ganki, pawilony, patia i fontanny. Bilet kosztuje 11,5 Euro, dodatkowo płatne jest wejście wraz z przewodnikiem do znajdujących się na piętrze, wciąż użytkowanych przez koronowane głowy, pokojów królewskich (4,5 Euro)… Pałac Casa de Pilatos. Kompleks pałacowo-ogrodowy powstał pod koniec XV wieku. Nieco na obrzeżach ścisłego serca miasta, którym nazywamy Plaza del Triumfo.
Potomek właścicieli pałacu zafascynowany zobaczonymi podczas podróży do Ziemi Świętej pałacami – zwłaszcza na terenie Półwyspu Apenińskiego, postanowił przebudować rezydencję na tamtejszą modłę. A także, jak twierdzą niektórzy na wzór Pałacu Piłata w Jerozolimie, choć to teoria brzmi nieco anegdotycznie. Bo jak. Oczywiście obok stylu włoskiego renesansu na pierwszy plan wysuwa się znów zdobny mudejar, a także ręcznie malowane, pokrywające większość komnat i sal (na dodatek od samej podłogi po sufit) azulejos i ogromna drewniana kopuła, którą można dostrzec nad schodami prowadzącymi na piętro. Szczerze powiedziawszy sewilskie azulejos, dużo bardziej kolorowe, niż lizbońskie, nieco przytłaczają, gdy widzi się pomieszczenia szczelnie nimi wyłożone. Jak tu. Całość uzupełniają ogrody i główne patio otoczone krużgankami, z marmurową fontanną w centrum. Zwiedzanie dolnej części pałacu to koszt 8 Euro, całość kompleksu (wraz ze znajdującymi się komnatami na piętrze) – 10 Euro (wizyta z przewodnikiem). W Casa de Pilatos kręcono sceny pałacowe z „Królestwa Niebieskiego” Ridleya Scotta.
Wczoraj byłem w Torre del Oro. Cichy symbol miasta o charakterystycznej sylwetce. Złota Wieża jest pozostałością po XII-wiecznym systemie (oczywiście muzułmańskim), fortyfikującym miasto. W momencie zagrożenia pomiędzy Torre del Oro, a znajdującą się po drugiej stronie rzeki kolejną wieżą, rozciągano łańcuch, który uniemożliwiał wpłyniecie statków nieprzyjaciela. Ten sam schemat wykorzystali sewilscy Arabaowie, chroniąc się przed inwazją Wikingów bliżej ujścia Gwadalkiwiru. Dlaczego złota, skoro dziś widzimy jasną kamienną wieżę, od której, to fakt odbija się słońce, ale ze złotem nie ma wiele wspólnego? Wyjaśnień jest kilka i tak na dobre nie wiadomo, które jest prawdziwe. Może wszystkie? W czasach swojej świetności pokryta była ponoć wykonanymi ze złota płytkami azulejos. Przechowywano też w niej złoto, które przypływało statkami z kolonii zamorskich. Dziś mieści się tu muzeum morskie, a także punkt widokowy… Plac Hiszpański (Plaza Espana) Miałem wielokrotne podejścia do tego aby zwiedzić Plac Hiszpański w Sewilli. W ogóle cały Parque de Maria Luisa, którego Plac Hiszpański jest częścią, bywa zamknięty. Mimo wszystko usiadłem w jednej z knajpek w pobliżu placu (Citroen), w której właśnie udało mi się spróbować tradycyjnego wielkanocnego przysmaku – torrijas i wypić pyszną kawę con leche. Następnego dnia brama prowadząca na plac była już otwarta i właśnie te procesje, które idą stąd w kierunku katedry, wyszły już w trasę, więc mogliśmy zwiedzać go do woli. Plaza de Espana powstał w 1929 roku z okazji wystawy Iberoamerykańskiej. Dość daleko od centrum. Choć to kwestia 15 minut spaceru. Ramiona budynków, otaczających park okalają go, tak jak otwarte ramiona zachęcające do uścisku. Zakończone są dwoma wieżami, które trochę przypominają Giraldę, trochę minarety meczetów. Może dlatego w filmie „Lawrence z Arabii” plac zagrał sceny… z Kairu!Ławki ciągnące się wzdłuż tych „ramion” wykonane są z kolorowych płytek azulejos i symbolizują hiszpańskie prowincje. Zauważyliśmy, że Hiszpanie szukają swojej, po to, by zrobić sobie tam zdjęcie na pamiątkę. My z zainteresowaniem oglądaliśmy wszystkie.
W centrum placu mieni się w słońcu fontanna, wokół której płynie kanał. Można po nim przepłynąć łódką. Ale wiosłując samodzielnie. Albo też zrobić zdjęcie na jednym z mostków. Ale to nie jedyna atrakcja. Istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że uda się trafić na występ trupy artystycznej z pokazem tańca i muzyki flamenco. Nam się udało. Niewątpliwie było to niezapomniane przeżycie. Rzadko zdarza się, że architektura dość młoda, która ma imitować nieco inne style i symbolikę nie wychodzą kiczowato lecz imponująco. Plac Hiszpański do nich się zalicza… Metropol Parasol.
Lubicie architekturę współczesną ale w kosmicznym wydaniu? Sewilla ma perełkę. Na zachód słońca udać się można na przykład na platformę widokową umieszczoną na Metropol Parasol (drewniana, nieco kosmiczna budowla plenerowa, coś na kształt gigantycznej pergoli, autorstwa Jurgena Mayera-Hermanna). Stąd Sewillę i jej wszystkie charakterystyczne obiekty widać jak na dłoni… Dzielnica Żydowska i balkon Rosiny. Kwartał Santa Cruz, zwany też Juuderią rozciąga się na północny-wschód od Pałacu Real Alcazar. Wchodzimy w ten zapomniany świat, który sportretował Rossini w „Cyruliku Sewilskim”, wąskim przejściem od placu Patio de Banderas, przylegającego do pałacu. To ciągi wąskich, ciemnych uliczek, nierzadko porośniętych pnączami, bluszczem, które prowadzą wzdłuż pałacowych murów i kamienic z ogromnymi kutymi bramami okiennymi. Tutaj znajduje się szereg placyków bez nazw, choć jeden z nich kryje kilka ciekawostek. Przy plaza Alvaro dostrzeżemy wyróżniający się balkon. To (przyjęło się) balkon Rosiny, pod którą śpiewał Figaro i hrabia Almaviva. Historię znamy ze wspomnianej wyżej opery.
Po drugiej stronie placyku znajduje się dziwna osobliwość. Jedna z kutych bram okiennych (najmniejsza), zwana jest „kratą diabła”. Wszystko przez fakt, że krata ta jest wytworzona w taki sposób jakby jedne pręty przechodziły przez drugie. Stąd nazwa, bo człowiek nie umiał by tego zrobić. Takich historii tu jest więcej. Np. Na jednym z niepozornych placyków – La Susona, gdzie kafelka z czaszką przypomina historię pięknej żydówki La Susony, która z miłości do chrześcijanina wydała swojego ojca, szykującego żydowskie powstanie w mieście. Następnie pokutowała resztę w życia w klasztorze a na drzwiach domu ojca kazała po śmierci wystawić swoją… czaszkę.
W środku dzielnicy znajduje się perełka baroku – dawna rezydencja duchownych, Hospital los Venerables, wraz z małym muzeum Diego Velasqueza (wstęp 8 eur)…
Sewilskie Muzea. Dużą atrakcją może być także wizyta w Muzeum Sztuk Pięknych, gdzie prezentowane są między innymi dzieła słynnego malarza sewilskiego Bartolome Estebana Murillo (Święty Franciszek obejmujący Chrystusa na Krzyżu), Velasqueza, El Greco i Pacheco. Obywatele Unii Europejskiej mogą wejść tu za darmo.
Drugim polecanym muzeum jest położone blisko Plaza de Espana Muzeum Archeologiczne, posiadające szereg dzieł greckich i rzymskich, zwłaszcza z wykopalisk w Italice. Tu również wstęp jest za darmo. Trzecim muzeum, wartym fatygi może być La Cartuja. Ulokowane w pięknie zrewitalizowanym kartuzkim klasztorze na wyspie o tej samej nazwie Muzeum Sztuki Nowoczesnej (Centro Andaluz de Arte Conteporaneo) posiada paradoksalnie zbiory… sztuki nowoczesnej z XX wieku. Np. Joan Miro. Wstęp 3 eur… Archiwum Generalne Indii. W pobliżu Katedry znajduje się raj dla miłośników geografii i wielkiej przygody. W budynku dawnej Giełdy Handlowej, czyli ówczesnego „Wall Street” Europy, gdzie przetwarzano, obliczano, szacowano, sprzedawano wszystko, co udało się sprowadzić z Nowego Świata umieszczono Archiwum Indii, gdzie gromadzone są mapy, ryciny, pamiętniki, zapiski, dzienniki podróży wielkich podróżników i odkrywców. Wstęp wolny, ale niestety bogactwem udostępionych eksponatów trochę się zawiodłem. Spora ich część służy tylko naukowcom… Fabryka cygar, Uniwersytet. W obecnym gmachu Uniwersytetu Sewilskiego, jednego z piękniej ulokowanych europejskich uniwersytetów, i to na dodatek otoczonego… fosą, jeszcze 2 wieki temu znajdowała się fabryka cygar i papierosów. Znów… największa w Hiszpanii, operująca głównie na kubańskim tytoniu. Warto wstąpić do budynku w przerwie pomiędzy zajęciami studentów lub w czasie siesty i spróbować puścić sobie w słuchawkach fragmenty opery Carmen. Np Habanerę. Czemu? Bo właśnie tu rozgrywa się większość akcji opery o Carmen, zmysłowej cygance, pracującej w sewilskiej fabryce cygar. Jej pomnik stoi naprzeciw Areny Walk Byków… Plaza de Toros de la Maestranza. Kontrowersyjna atrakcja, którą pominąłem nie ze względu na brak chęci poznawania kuluarów sewilskiej corridy, ale na fakt, że zwiedzałem inne muzea. Wbrew wielu informacjom – starszą od sewilskiej. Ta jednak jest większa, bardziej spektakularna (w środku znajdują się np. kamienne, zdobione cegłami i kafelkowanymi numerami trybuny). Oczywiście obok areny znajduje się muzeum corridy i torreadorów, ale po drugiej stronie ulicy twarzą w stronę zdobnego budynku zwrócone są pomniki najsłynniejszych gwiazd areny. Oraz Carmen. W Sewilli obłędnie smalowała mi kawa. Nie tylko ze wspomnianą wcześniej słodką torriją przy placu Hiszpańskim (La Citroen) ale każda. Warto usiąść w słońcu przy bulwarze nadrzecznym w kawiarni blisko Torre del Oro. Czarna, con leche, bombon. Albo absolutny hit: darmowe wino tinto de verano w ramach biletu na Metropol Parasol i kawa tamże o zachodzie słońca… Sewilla to też bodegi. Miejsca, gdzie przychodzi się napić. Tzn… sączyć wino, wino pomarańczowe – znak rozpoznawczy Sewilli i Jerez, likiery, cherry, koniaki czy moskatele. cdn.

Leave a comment