Zapamiętaj imię swoje

Stanisław Barszczak, Poezje /…/

O wiele za dużo czekałem i cierpiałem, ponieważ wiedziałem, gdzie jesteś. A o północy podkradasz się przez mieszkanie. Masz nerwowe oczy kiedy na mnie patrzysz, to nie ty mówisz do mnie. Ale ja wierzę ci, tak, wierzę ci, to nie jest jedno słowo. Bo kłamstwa jest za dużo. Dlaczego mi nie powiesz w twarz, że chcesz z nim iść. Kłamstwa było za dużo, żeby powiedzieć, że nadal mnie kochasz. Kłamstwa było zbyt wiele. Blisko podjazdu jego samochód jest zaparkowany, tak, czy uwierzysz, ja tego nie zauważam? Chyba go pobiję teraz, trzymaj mocno moje serce w twoich rękach… Powiesz, dlaczego nie oddajesz… Ponieważ ufam ci, ufam ci, albo też nie ufam ci. Za dużo kłamstwa. Dlaczego mi nie powiesz w twarz, że chcesz z nim iść? Nie można powiedzieć, że nadal mnie kochasz… To jest zbyt wiele kłamstwa/…/

Jest środek nocy, nałożyłaś na usta szminkę. Powiedz, gdzie chcesz teraz iść i czy wrócisz ponownie? Wróć do mnie. Czy to już koniec? I już cię nie zobaczę. Wybuduję dla ciebie dzisiaj wieczorem latarnię. Ona będzie wysyłać sygnały przez całą noc… Ustawiłem latarnię morską w środku miasta, ona rozjaśni ci drogę do mnie, jeśli zatęsknisz kiedykolwiek za mną. Wielkie kino to my. Bez względu na wszystko, przysięgam ci, możemy dać sobie drugą szansę. Jak wiesz, chciałbym być twoim lotnikiem na całe życie. Nawet kiedy paliwo skończy się. Więc zawsze pamiętaj, wybuduję dla ciebie dzisiaj wieczorem latarnia. Ona będzie wysyłać sygnały przez całą noc… Ustawiłem latarnię morską w środku miasta. Ona rozjaśni ci drogę do mnie, jeśli zatęsknisz kiedykolwiek być ze mną/…/

Moja ostatnia wola! W oczekiwaniu na każdą godzinę, której po prostu wcześniej nie znasz, biorę mój papier i długopis i zaczynam mój Testament. Piszę moją ostatnią wolę, ale mam taką nadzieję, że wola, którą piszę, nie jest moją ostatnią. Ale na wszelki wypadek chce miec ją już gotową. W tym samym czasie byłoby mi bardzo trudno zarządzać swoim majątkiem, udzielam ci wyłącznego pełnomocnictwa. I tak będę wiedział, że majątek nie przepadnie. A ty idź najpierw do hurtownika piwa, który już płacze i jęczy, ponieważ straci ze mną, wsparcie swoich obrotów. Daj mu wszystkie puste butelki, które są w naszej piwnicy. Po opublikowaniu ładnych postów jego obroty będą lepsze. A co jest obok dobrych pełnych butelek w piwnicy, to przekazuję wam, waszym przyjaciołom, których mocno doceniacie, jako podziękowanie za dobre godziny, które mi podarowaliscie i spędziliśmy razem. Chcę podziękować także, za dzisiejszy czarny samochód. Pozostawiam wam beczki i butelki, dla waszego dobra, dla wygody. Chciałbym wypić drinka, niestety to nie działa dobrze na zdrowie. Za to wszystkie dobra ziemskie, które posiadam, psa i dom – wiedz, ze robię to dla ciebie moja przyjaciółko – zrób z nich jak najlepszy użytek. Z pewnością teraz nagle pokoje wydadzą ci się zbyt wąskie i małe… Ale otwórz drzwi znajomym, a dom niech będzie większy. Rozdaj od siebie wszystko, co chcesz, żeby było rozdane z inwentarza. Bądź z tymi, którzy cię proszą, bardziej hojna aniżeli ja byłem. Moje marzenia, moje cele, są przy tobie w dobrych rękach. Bądź z tymi, których kochałem tak bardzo, na ile ich rozumiałem. Chciałem poprawić świat, bez większego sukcesu wydaje mi się. A ty z tego miejsca, gdzie ja zatrzymuję się, idź dalej, być może tobie właśnie się uda. I to cię pocieszy, wówczas gdy nie będę już z tobą mieszkał. Wtedy pewnie będziesz najszczęśliwsza, najpiękniejsza… tam, gdzie już jesteś. Moje wiersze, moje piosenki, i tak należą do ciebie, wiesz jak one były mi drogie. Bo pokochałem je o wiele bardziej, jak na nie zasługiwałem. Spójrz zatem na ten koniec, bo to przez ciebie mam, jeśli dziś nadejdzie moja ostatnia godzina, znacznie więcej niż tylko część szczęścia, która na mnie przypada. Tak więc przepraszam zarazem każdej godziny, ze oficjalnie los Filemona i Baucis nie został nam przyznany. Ale jedna rzecz sprawia, że ​​pozostanę szczęśliwy, gdy dzisiaj umrę, bo bezwstydnie znów zamazałem moich przeciwników. I wciąż słyszę bluźnierczą hipokryzję, wręcz to szemranie, że zawsze byłem najlepszy, najdroższy, najlepszy ze wszystkich. Chętnie zostawiam za sobą irytację jakiegoś radosnego serca… Ktoś zawsze musi mówić dobre rzeczy o świeżo umarłym… Moja spuścizna jest zapisana, jasna do końca. Zostawiam miejsce na datę, resztę teraz podpisuję. To moja ostatnia wola, ale mam taką nadzieję, że wola, którą piszę, nie jest moją ostatnią. Jeśli byłoby inaczej, napisz na moim nagrobku, że wciąż wzrastałem: “Tutaj leży ten, który niezbyt chętnie, ale pozostał zadowolony, szczęśliwy do końca.” /…/

Stoisz teraz przede mną z niewinnym wyrazem twarzy. I kiedy patrzę na ciebie, zdaje mi się, że zawsze polegam na tych samych rzeczach… Ale nie mam wyboru, muszę ci wszystko wyznać grzechy: zgrzeszę pierwszy raz, kiedy chcę cię pocałować, po raz drugi gdy dotykam twoich ust. Numer trzy na liście grzechów, wyobraź sobie w moim umyśle nie chcę po prostu tańczyć. Numer cztery – spójrz mi w oczy. Numer pięć – ograbię ​​cię z moich zmysłów. Numer sześć – dam ci gęsią skórkę. A największy grzech, to numer siedem, dziś wieczorem zabiorę cię do mojego domu. Czy siedem grzechów jesteś dla mnie wart, siedem grzechów i wiele więcej? Ponieważ jesteś szalona, i sprowadzasz mnie do zera. Nie mogę tego znieść, dlatego opowiadam ci siedem grzechów w ciągu jednej nocy. Poczynimy dla siebie siedem grzechów. Chcę pływać z tobą, chcę doświadczyć wszystkiego, bo z powodu grzechów miłości uczynione niebo. Numer jeden – oboje pijemy szampana. Numer dwa – kompletnie cię zepsułem. Numer trzy – na moim łóżku są czerwone róże. Numer cztery – dotknę cię czule. Numer pięć – zaprowadzę cię do mojej sypialni. Numer sześć – i szepnę ci coś do ucha. A teraz nadchodzi wielki grzech numer siedem, ponieważ oboje nie pamiętamy, co robimy… Siedem grzechów jesteś dla mnie wart, siedem grzechów i wiele więcej? Ponieważ jesteś szalona, i sprowadzasz mnie do zera. Nie mogę tego znieść, dlatego opowiadam ci siedem grzechów w ciągu jednej nocy… Zrobimy dla nas siedem grzechów: chcę pływać z tobą, chcę doświadczyć wszystkiego, z powodu grzechów miłości Niebo się dokonało… Sny mogą unieść w powietrze. Kiedy byłem chłopcem, uwielbiałem odgrywać rolę astronautów, zrobiłem repliki starych kartonowych pudełek na Apollo13. Ta fantazja nigdy mnie nie opuściła, wciąż o tym śnię. Mój statek kosmiczny jest gotowy do pracy i oboje odliczamy sekundy do startu. 6, 5, 4, 3, 2, 1… ha ha ha. Marzenia mogą latać z nami także dzisiejszej nocy – dziś wieczorem ha ha ha. Marzenia mogą latać, wiem, jak to zrobić, wiem, jak to zrobić. Bez tchu, czuła, wciąż jesteś w moich ramionach… Nawet Houston nie wie, że chodzimy po Księżycu. Zaraz też całuję cię na moim statku, możemy już zobaczyć ziemię… A kiedy oboje wylądujemy, wtedy znowu wybierzemy się w podróż. 6, 5, 4, 3, 2, 1. Ha ha ha. Bo marzenia mogą latać, mogą latać… A potem, już po uczciwym życiu, pójdę do nieba, jak wierzę. Do tego nieba, które powstało z grzechów miłości.

Leave a comment