Za daleko idące pole

Stanisław Barszczak, Wyznania belfra…

Przedstawiamy kolejny z naszych lęków: że życie nie będzie jak literatura. Jak często opowiadamy naszą historię życia? Jak często dostosowujemy się, upiększamy, robimy podstępne cięcia? Im dłużej trwa życie, tym mniej jest tych, którzy rzucają wyzwanie naszym relacjom, przypominając nam, że nasze życie to nie nasze życie, tylko historia, którą opowiedzieliśmy o naszym życiu, odsłaniamy rany miłości. Historia jest taka, że ​​pewność powstaje w punkcie, w którym niedoskonałości pamięci spełniają niedoskonałości dokumentacji. To, co w końcu pamiętasz, nie zawsze jest takie samo, jak to, czego byłeś świadkiem. Książki mówią: zrobiłem to, ponieważ. Życie mówi: zrobiłem to albo tamto. Książki są tam, gdzie są wyjaśniane rzeczy; życie jest tam, gdzie rzeczy nie są. Nie dziwię się, że niektórzy wolą książki. Książki mają sens życia. Jedynym problemem jest to, że życie, które ma sens, to życie innych ludzi, nigdy własnych. Uderzające jest to, że może to być jedna z różnic między młodością a wiekiem: kiedy jesteśmy młodzi, wymyślamy dla siebie różne przyszłości; kiedy jesteśmy starzy, wymyślamy inną przeszłość dla innych. Kobiety planują, gdy są słabe, czy leżą ze strachu. Mężczyźni planują, kiedy są silni, a leżą z arogancji. Być głupawym, samolubnym i mieć dobre zdrowie to trzy wymogi szczęścia – choć jeśli brakuje głupoty, pozostałe są bezużyteczne. Na pewno wierzę, że wszyscy doznajemy obrażeń w taki czy inny sposób. Jak moglibyśmy nie zaznawać ich. Niektórzy przyznają się do poniesionej szkody i próbują ją złagodzić, niektórzy więc spędzają życie próbując pomóc innym, którzy są uszkodzeni; i są tacy, których główną troską jest unikanie dalszych szkód dla siebie, bez względu na koszty. A to są ci, którzy są bezwzględni i tacy, w obliczu których należy zachować ostrożność. Największym patriotyzmem jest powiedzieć krajowi w najwlasciwszym momencie, ze zachowuje się nieuczciwie, głupio, zjadliwie. Żyjemy w czasie – to nas trzyma i kształtuje – ale nigdy nie czułem, że rozumiałem to bardzo dobrze. Nie mam tu na myśli teorii o tym, jak wygina się i podwaja czas, lub może istnieć gdzie indziej w równoległych wersjach. Nie, chodzi mi o zwykły, codzienny czas, który zegary i zegarki zapewniają nam, że przechodzi regularnie: tick-tock, click-clock. Czy istnieje coś bardziej wiarygodnego niż wtorne kart rozdanie? A jednak potrzeba nam tylko najmniejszej przyjemności, małego bólu, aby nauczyć nas ciągłości czasu. Ale podobne myśli, uważam, to juz za daleko idące pole ludzkiego wyrazy życia.cdn

Leave a comment