Stanisław Barszczak, Chrześcijanin ambasadorem radości.
W styczniu 2019 roku miało miejsce spotkanie młodych katolików w Panamie w Ameryce Środkowej. Informację o organizacji tego wydarzenia podał papież Franciszek 31 lipca 2016 podczas mszy kończącej ŚDM 2016 w Krakowie. Mottem do Panamskiego hymnu na światowy Dzień Młodych stały się słowa Maryi z Ewangelii: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa” (Łk 1,38). Andrés Carrascosa Coso (ówczesny nuncjusz w Panamie, obecnie mamy tam Polaka z Gdańska, Arcybiskup Mikołaj Adamczyk zastąpił poprzedniego nuncjusza) ogłosił, że Światowe Dni Młodzieży będą odbywać się zimą 2019. W styczniu 2017 arcybiskup Panamy ogłosił, że 34. Światowe Dni Młodzieży odbędą się 22−27 stycznia 2019. 14 maja 2017 podczas mszy świętej w hali Arena im. Roberto Durana zaprezentowano logo ŚDM w Panamie. Stylizowany zarys Kanału Panamskiego na tle granic tego kraju, krzyż pielgrzymi oraz zarys postaci Maryi z 5 gwiazdami nad Jej głową, a wszystko to ujęte w kształcie serca. Autorką logo jest studentka architektury Ambar Calvo. Logo przedstawia kartograficzne kontury Panamy zaznaczone niebieskim kolorem, czerwony krzyż po lewej stronie symbolizuje pielgrzyma. Całe logo naznaczone jest symboliką Maryi, a Matka Boża – jako Gwiazda oraz Most świata i Serce wszechświata – jest w jego centrum. Nad Jej głową symbolicznie przedstawiono Pięć gwiazd, czyli pięć kontynentów, z których przybędzie młodzież do Panamy. 3 lipca 2017 został zaprezentowany hymn ŚDM „Niech Mi się stanie według słowa Twego”, którego autorem jest panamski katechista i kantor, Abdiel Jiménez. A oto Harmonogram głównych wydarzeń tych dni: 22 stycznia – msza inaugurująca. Mszę otwierającą ŚDM odprawił arcybiskup Panamy José Domingo Ulloa Mendieta na Costa Cintera. Wzięło w niej udział ok. 75 tysięcy wiernych z różnych krajów. 24 stycznia – spotkanie z papieżem na Campo Santa Maria. 25 stycznia – droga krzyżowa na Campo Santa Maria. 26 stycznia – wieczorne czuwanie modlitewne na Campo San Juan Pablo II. 27 stycznia – msza kończąca ŚDM na Campo San Juan Pablo II. I ja tam byłem… Moja pielgrzymka trwała w sumie dwanaście dni, zaczynała się i kończyła w Niemczech: Frankfurt nad Menem, Waszyngton, Panama, a z powrotem Panama, Toronto, Londyn. A potem bus przywiózł mnie do ojczyzny. Piękne i wzruszające przeżycie, młodzi budzili świat współczesny do sprawiedliwości, wierności chrześcijańskim wartościom, do wiecznej radości z racji na podarowane człowiekowi życie… Długo spacerowałem w tych styczniowych dniach po Panamie City. Spełniły się moje marzenia, obejrzałem z wszystkich stron piękne Panamskie pobrzeże, Cinta Costera, zajechałem do Nuncjatury Apostolskiej w Clayton, przeszedłem wzdłuż i wszerz Panamską via Israel i via Espania w centrum miasta, liczyłem siedemdziesiąte piętro Panamskich wieżowców, podzielałem we wszystkim radość młodej generacji Chrześcijan zgromadzonej na błoniach Jana Pawła II. Cztery razy “pokazał mi się” papież Frańciszek, dwa razy w Papamobile na błoniach, następnie w czasie zakończenia Światowych dni młodych przy olbrzymim a wydętym maszcie Panamskiej estrady, podczas sprawowania Mszy świętej przy ołtarzu polowym, wreszcie w czarnej limuzynie zdążającej do centrum Panama City. Młodzi Hiszpanie, Francuzi, Polacy, Hindusi, wspaniała organizacja. A słońce było z nami. Panamczycy mają dziewięć miesięcy, kiedy pada deszcz. Ale życie w Panamie należy do “łatwych”, są tam i Polacy. A po spotkaniu na Statku “Dar Młodzieży”, który “pojawił się” w Panamie, było ich jakby jeszcze więcej. W Supermarketach jest kapitalne zaopatrzenie, nigdzie nie widziałem tylu gatunków kiełbas i serów jak w Panama City. Wyobraźcie sobie, że mieszkacie na 30-tym piętrze Panamskiego smukłego wieżowca. Ale teraz już powróciłem szczęśliwie do ojczyzny, zaraz też sięgnąłem do Amerykańskich wspomnień Sienkiewicza, z sprzed 140 laty. Podzielanie uczuć ludzkich a polskich, umiejętność ukazania ich w literaturze, to olbrzymia zasługa naszego Noblisty. Jak wiecie, Polaków, moich rodaków, spotykałem już na wszystkich pięciu kontynentach ziemskiego globu. I mówiłem im: Człowiek powinien świecić chrześcijańskim a swoim światłem, w każdej erze zaświadczyć o wielkości ludzkiego ducha. Nowela Sienkiewicza “Latarnik” jest według mnie apelem do człowieczej sprawiedliwości, a której nie sposób w pełni zrealizować na przestrzeni pojedyńczego życia. Plastyczność stylu, poszukiwanie poetyckiego wyrazu dla ludzkich przeżyć, pozostają aktualnym zadaniem dla nowych adeptów pióra. W noweli Sienkiewicza opisy krajobrazów są bardzo plastyczne i niezwykle poetyckie. Tworzą nastrój w utworze, stanowią tło przedstawianych zdarzeń. Wspomnienie tropikalnego lasu wprowadza do utworu pierwiastek egzotyki. „Dalej, między Aspinwall a Panamą, widać było ogromny las, nad którym co rano i pod noc zwieszał się czerwonawy opar wyziewów – las prawdziwie podzwrotnikowy, zalany u spodu stojącą wodą, oplatany lianami, szumiący jedną falą olbrzymich storczyków, palm, drzew mlecznych, żelaznych i gumowych.” Wokół tego przepysznego zakątka rozciąga się niezmierzony ocean „podglądany” przez parę strażniczych oczu patrzących z latarni morskiej. Owa latarnia rysuje się na tle błękitnego nieba. Lecz cóż znaczą te piękne pejzaże dla starczego serca, które rwie się na wspomnienie sosnowego boru, obrazu rodzinnego domu, krzyku żurawi, jęku studni i młyna; „(…) z cienia wychylają się lasy, zarośla, szereg chałup, topole. Studnie skrzypią (…). Jaka ta ziemia kochana, śliczna w różowych blaskach jutrzni!.” Wyzyskując efekt przestrzeni, oceanu, autor zaakcentował samotność starego emigranta i odległość, jaka dzieliła go od ojczyzny. Latarnia morska znajdowała się na maleńkiej wyspie położonej niedaleko portu Aspinwall: „na całej zaś wysepce, mającej morgę rozległości, nie ma nikogo.” Już sam fakt zamieszkania na tak niewielkim zakątku izoluje człowieka od świata. Skawiński po trudach życia potrzebował samotności i odpoczynku. W ciszy i spokoju pragnął przygotować się na spotkanie ze śmiercią. Pełniąc służbę latarnika, popadł w stan odrętwienia. Bywały dni i tygodnie, kiedy nie widywano go w miasteczku. On również przestał widywać ludzi. Zespolił się z otoczeniem. „Nie rozumował nad tym, czuł tylko bezwiednie, ale w końcu zdawało mu się, ze niebo, woda, jego skała, wieża i złote ławice piasku, i wydęte żagle, i mewy, odpływy i przypływy, to jakaś wielka jedność i jedna, ogromna tajemnicza dusza; on zaś sam pogrąża się w tej tajemnicy i czuje ową duszę, która żyje i koi się.” Jego stan przypominał indyjską nirwanę – uczucie wyzbycia się wszelkich trosk, cierpień, całkowitego zapomnienia. Żyjąc na krawędzi jawy i snu, mimo samotności czuł się szczęśliwy. Znajdował w niej ukojenie. W czterdziestym dziewiątym roku (patrz 1849 rok) wyjechał do Ameryki i w awanturniczym życiu, jakie prowadził, prawie nie spotykał Polaków, a nigdy książek polskich. Z tym większą też skwapliwością i z tym żywiej bijącym sercem przewrócił kartę tytułową. Zdawało mu się teraz, że na jego samotnej skale zaczyna dziać się coś uroczystego.” Skawiński to człowiek w podeszłym wieku. Po wielu latach tułaczki pragnie odnaleźć spokój, ciszę, prywatną przystań, gdzie będzie mógł przygotować się na spotkanie śmierci. Śmierć nie kojarzy mu się z unicestwieniem, ale raczej z tajemnicą, nieskończonością. Starość traktuje jako czas zasłużonego odpoczynku. Samotna latarnia jest dla niego wymarzonym miejscem, by wskrzeszać wspomnienia, oddawać się kontemplacji, snuć refleksje. „(…) być może, że gdy się człowiek zestarzeje, woła także na niego inna nieskończoność, jeszcze ciemniejsza i bardziej tajemnicza, a im jest bardziej zmęczony życiem, tym milsze są mu te nawoływania. Ale, by ich słuchać, trzeba ciszy. Prócz tego starość lubi się odosabniać, jakby w przeczuciu grobu.” W punkcie kulminacyjnym obserwujemy Skawińskiego pochylonego nad biblią emigrantów – „Panem Tadeuszem”. Wzruszony starzec pada na ziemię, wezbrana w jego piersiach fala tęsknoty znajduje ujście w potoku łez, w gamie rozpaczliwych łkań i przywołanych w pamięci obrazów z przeszłości. Tłumione latami uczucie miłości do ojczyzny kontrastuje z pragnieniem spokoju, które narastało w mężczyźnie wraz z upływającym czasem i zbliżającą się starością. Silne doznania sprawiają, że Skawiński zapomina o swoich obowiązkach, i zostaje zwolniony z posady. Ponownie „otwierają się przed nim nowe drogi tułactwa”.W czasach romantyzmu i pozytywizmu łączono patriotyzm z walką o wolność, wiązano go również z tożsamością i świadomością narodową, istnieniem w danej kulturze i języku. Skawiński mimo licznych wędrówek po obcych kontynentach nie zapomniał o swoim pochodzeniu. Ale jakby tłumił jednak swoją miłość do ojczyzny i tęsknotę za nią. Jakkolwiek stale oczekiwał wiadomości o wyzwoleniu Polski, „odczytywał sobie hiszpańską gazetę (…) lub newyorskiego „Heralda” (…) i szukał w nich wiadomości z Europy. Biedne stare serce! Na tej wieży strażniczej i na drugiej półkuli biło jeszcze dla kraju…” Przesyłka z polskimi książkami, wśród których znalazł „Pana Tadeusza” na nowo obudziła w nim tęsknotę. Stało się tak w chwili, gdy znalazł już ukojenie w pustelniczym żywocie latarnika. Lektura poematu przeniosła jego „duszę utęsknioną” w rodzinne strony, do ojczystej ziemi. „Oto czterdzieści lat dobiegało, jak nie widział kraju, i Bóg wie ile, jak nie słyszał mowy rodzinnej (…). We łkaniu, jakie nim wstrząsało, nie było bólu, ale tylko nagle rozbudzona niezmierna miłość, przy której wszystko jest niczym…” Sienkiewicz napisał Latarnika w 1880 roku, w czasach, gdy wiele podróżował. Długa nieobecność w kraju i liczne wojaże – do Stanów Zjednoczonych, Włoch, Francji, rozbudzały w pisarzu wielką tęsknotę za ojczyzną, myślami wracał do stron rodzinnych. W Listach z podróży zanotował: „Siedzę na pokładzie, bo mi się nie chce iść spać, a nie mnie z mego nocnego siedliska ani wiatr, ani zimno. Noc jest cicha, ciepła, pogodna; Ocean ciągle gładki. (…) Powoli przychodzi mi na myśl kraj rodzinny. U nas teraz zima, robi się właśnie ranek, może mroźny, ale różowy ranek. Wioski zasypane śniegiem; dachy białe, sine dymy z kominów wznoszą się prosto ku górze; po ogrodach gałęzie zasnute szronem rysują się nieruchomo i milcząco; przed chałupami skrzypią zamarzłe żurawie studzienne, a stada wron łopotaniem skrzydeł i zwykłym budzą tych, co jeszcze śpią(…)”. Czytanie Pana Tadeusza wprawia bohatera w zadumę, wywołuje wspomnienia. Opis tych wspomnień nawiązuje do fragmentu Listów z podróży, jest podobny i sugestywny: „Zaszumiały mu w uszach lasy sosnowe, zabełkotały rzeki rodzinne. (…) Obrazy przesuwają się przed jego oczyma szybko i trochę bezładnie. (…) Wkrótce świtanie wschód ubieli: jakoż i kury pieją już w zapłociach. Jeden drugiemu podaje głos z chaty do chaty; wraz i żurawie krzyczą już gdzieś z wysoka. (…) Ale już świta, świta!. Noc blednie: z cienia wychylają się lasy, zarośla, szereg chałup, młyn, topole. Studnie skrzypią, jakby blaszana chorągiewka na wieży. Jaka ta ziemia kochana, śliczna, w różowych blaskach jutrzni!” Inspiracją do napisania noweli stała się dla pisarza notatka pochodząca z korespondencji Juliana Horaina. Dziennikarz przytaczał w niej losy niejakiego Sielawy, podróżnika i tułacza, ale swego czasu także strażnika latarni morskiej w porcie Colon – Aspinwall. Otóż Sielawa, pełniąc obowiązki latarnika, pewnego razu tak zaczytał się w lekturze Murdeliona autorstwa Zygmunta Kaczkowskiego, że zapomniał zapalić latarnianą lampę. Jakiś okręt zaczepił o skały i omal nie doszło do katastrofy. „Murdelio” autorstwa Z. Kaczkowskiego opowiada o dziedzicu sławnego i bogatego rodu – Ignacym Pawłowiczu, zwanym od rodzinnego herbu „Murdelionem”. Kanwę powieści stanowi wątek miłosny wypełniony elementami grozy. Jest to typ romansu awanturniczego. Powtórzmy, „Latarnik” i „Wspomnienie z Maripozy” stanowią cykl nowel amerykańskich. W „Liście Litwosa” (Litwos – pseudonim literacki Sienkiewicza) z grudnia 1877 roku, adresowanym do „Kuriera Codziennego” twórca Potopu wspominał dzieje Sielawy. Pisał wtedy: „Kraj ten, w którym nikt niczemu się nie dziwi, sprzyja rozwijaniu się oryginalności. Dlatego też oryginałów między naszymi rodakami, zwłaszcza starymi, tu nie brak. Umarł tu niedawno człowiek nazwiskiem Sielawa. Był to człowiek bardzo nieszczęśliwy. Gdzie nie był, jakich kolei nie przechodził, trudno by wyliczyć. Tułał się między Indianami; rozbijał się na wszystkich brzegach pięciu części świata (…). Ale miał dwa lata w życiu szczęśliwe. Został latarnikiem w Aspinwall, w Nowej Grenadzie, niedaleko równika. Siedząc na samotnej skale, nie widując ludzi po parę miesięcy, czuł się stary człowiek szczęśliwym. Zdawało mu się, że to już koniec jego wędrówek i że spokojnie dożyje wieczora życia i chwili, w której przyjdzie mu się wybrać w ostatnią podróż, wieczystą. (…) Pewnego razu znalazł między paczkami z żywnością paczkę z książkami. Stary na ich widok upadł na kolana i płakał. Kto mu je przysłał, jakim sposobem dowiedział się ten ktoś o jego adresie? nigdy nie mógł odgadnąć. Porwał książki do swej wieży, otworzył pierwszą z brzega i począł czytać. Był to Kaczkowskiego. Stary czytał, czytał, nie tylko oczyma, ale duszą i sercem. Ściemniło się, zapalił lampę i czytał dalej… Nazajutrz odebrano mu miejsce i oddano go pod sąd: zapomniał zapalić latarni! – skutkiem czego jakiś okręt uszkodził się o skały. Latarnik Sienkiewicza jest niemal więźniem. Z wyjątkiem niedzieli nie może on wcale opuszczać swej skalistej wysepki. Łódź z Aspinwall przywozi mu raz na dzień zapasy żywności i świeżą wodę, po czym przewożący oddalają się natychmiast, na całej zaś wysepce (…) nie ma nikogo.” „Był to człowiek już stary, lat siedmiudziesiąt albo i więcej, ale czerstwy, wyprostowany, mający ruchy i postawę żołnierza. Włosy miał zupełnie białe, płeć spaloną, jak u Kreolów, ale sądząc z niebieskich oczu, nie należał do ludzi Południe. Twarz jego była przygnębiona i smutna, ale uczciwa.” Skawiński wierzył w przeznaczenie: „Wierzył, że jakaś potężna a mściwa ręka ściga go wszędzie, po wszystkich lądach i wodach. (…) gdy pytano, czyja to może być ręka ukazywał tajemniczo na Gwiazdę Polarną i odpowiadał, że to idzie stamtąd…” „Miał on nieszczęście, że ilekroć rozbił gdzie namiot i rozniecił ognisko, by się osiedlić stale, jakiś wiatr wyrywał kołki namiotu, rozwiewał ognisko, a jego samego niósł na stracenie.” „(…) być może, że gdy się człowiek zestarzeje, woła także na niego inna nieskończoność, jeszcze ciemniejsza i bardziej tajemnicza, a im jest bardziej zmęczony życiem, tym milsze są mu te nawoływania. Ale, by ich słuchać, trzeba ciszy. Prócz tego starość lubi się odosabniać, jakby w przeczuciu grobu.” Kiedy jest się już dojrzałym mężczyzną, po pięćdziesiątce, który pojawił się przed laty na świecie w basenie Morza Bałtyckiego, na ziemi Polan, gdzie spędził bogate w przeżycia dzieciństwo i młodość, instynkt podpowiada człowiekowi uwielbienie dla tej ziemi, która go zrodziła. Tak stało się w życiu “latarnika z Panamy”. „Oto czterdzieści lat dobiegało, jak nie widział kraju, i Bóg wie ile, jak nie słyszał mowy rodzinnej, a tu tymczasem ta mowa przyszła sama do niego – przepłynęła ocean i znalazła go samotnika, na drugiej półkuli, taka kochana, taka droga, taka śliczna! We łkaniu, jakie nim wstrząsało, nie było bólu, ale tylko nagle rozbudzona niezmierna miłość, przy której wszystko jest niczym…On po prostu tym wielkim płaczem przepraszał tę ukochaną, oddaloną, za to, że się już tak zestarzał, tak zżył z samotną skałą i tak zapamiętał, iż się w nim i tęsknota poczynała zacierać.” „Nie rozumował nad tym, czuł tylko bezwiednie, ale w końcu zdawało mu się, ze niebo, woda, jego skała, wieża i złote ławice piasku, i wydęte żagle, i mewy, odpływy i przypływy, to jakaś wielka jedność i jedna, ogromna tajemnicza dusza; on zaś sam pogrąża się w tej tajemnicy i czuje ową duszę, która żyje i koi się.” Latarnik był rozkochany w przyrodzie polskiej, a teraz przelewa to uczucie na cudowną przestrzeń Panamską. Jeszcze raz czytajmy te słowa;„Dalej, między Aspinwall a Panamą, widać było ogromny las, nad którym co rano i pod noc zwieszał się czerwonawy opar wyziewów – las prawdziwie podzwrotnikowy, zalany u spodu stojącą wodą, oplatany lianami, szumiący jedną falą olbrzymich storczyków, palm, drzew mlecznych, żelaznych i gumowych.” „(…) wieś, jakby ją wczoraj opuścił: szereg chałup ze światełkami w oknach, grobla, młyn, dwa stawy podane ku sobie i brzmiące całą noc…” Jak powiedziałem Latarnik jest niemal więźniem. Los tak chciał, mówimy. “Z wyjątkiem niedziel nie może on wcale opuszczać swej skalistej wysepki.” “Był to człowiek już stary, lat siedmiudziesiąt albo i więcej, ale czerstwy, wyprostowany, mający ruchy i postawę żołnierza. Włosy miał zupełnie białe, płeć spaloną jak u Kreolów, ale sądząc z niebieskich oczu, nie należał do ludzi Południa.” “Oto są świadectwa. Ten krzyż dostałem w roku trzydziestym. Ten drugi jest hiszpański z wojny karlistowskiej, trzeci to legia francuska, czwarty otrzymałem na Węgrzech. Potem biłem się w Stanach przeciw południowcom, ale tam nie dają krzyżów – więc oto papier.” “Jestem bardzo znużony i skołatany. Dużo, widzicie, przeszedłem. Miejsce to jest jedno z takich, jakie najgoręcej pragnąłem otrzymać. Jestem stary, potrzebuję spokoju!” “Teraz wydało mu się, jak owym żeglarzom wśród nocy, że coś zawołało na niego po imieniu głosem bardzo kochanym, a zapomnianym prawie.” “On po prostu tym wielkim płaczem przepraszał tę ukochaną, oddaloną za to, że się już tak zestarzał, tak zżył z samotną skałą i tak zapamiętał, iż się w nim i tęsknota poczęła zacierać.” We łkaniu, jakie nim wstrząsało, nie było bólu, ale tylko nagle rozbudzona niezmierna miłość, przy której wszystko jest niczym…” Jestem jak statek, który jeśli nie wejdzie do portu to utonie… (…) wiatr porywał znowu ten liść, by nim rzucać po lądach i morzach, by się nad nim znęcać do woli. Pewnego razu zdarzyło się, że latarnik w Aspinwall, niedaleko Panamy, przepadł bez wieści. Oby nigdy nie zdarzyło się, że odchodzi po pracowitym życiu człowiek- i nie ma kto zapalić świeczki na jego grobie. “Latarnik” Henryka Sienkiewicz stawał się w kolejnych latach arcydziełem polskiej literatury. Rzeczywiście losy ludzkie wydają się nieprzeciętne, bo każdemu z nas pali się świeczka osiągnięcia kiedyś chrześcijańskiego spełnienia życia i podążania najwłaściwszą ścieżyną ostatniej wieczności. I do tej chrześcijańskiej radości moich Czytelników serdecznie zapraszam.