Opowiesc o milosci i spelnieniu w miescie Mozarta

Stanisław Barszczak, Pan Emil.

Biuro Wandowskiego znajdowało się w poblizu Kapuzinerberg, nad rzeka Salzach, w jednym z budynków ogrodzonych płotem z drutu kolczastego, w których mieściło się jego Naczelne Dowództwo. Na biurku czekał na niego meldunek. Usiadł, zapalił i zaczął czytać. Meldunek nadszedł z Linzu, i na początku Wandowski nie mógł zrozumieć, po co przekazano go kontrwywiadowi. Była to informacja, że jakiś patrol podwiózł idącego drogą Egipcjanina, który potem zamordował nożem kaprala. Zwłoki znaleziono ubiegłej nocy, zaraz po tym, gdy odkryto nieobecność kaprala, ale upłynęło już kilka godzin od jego śmierci. Mężczyzna odpowiadający rysopisowi podwiezionego kupił na stacji bilet do Wiednia, jednak zanim znaleziono ciało, pociąg już dojechał do Wiednia i zabójca rozpłynął się w mieście. Nie było żadnych wskazówek co do motywu. Policja austriacka i żandarmeria wojskowa zaczęły dochodzenie w Linzu, a ich koledzy w Wiedniu, tak jak i Wandowski, zostali poinformowani o sprawie dziś rano. Dlaczego zaangażowano w to kontrwywiad? Wandowski zmarszczył czoło i zamyślił się. Egipcjanin w sercu Europy. Mówi, że zepsuł mu się samochód. Bierze pokój w hotelu. Wychodzi, łapie pociąg. Samochodu ani śladu. Zwłoki żołnierza znalezione w nocy w pokoju hotelowym. O co tu może chodzić? Podniósł słuchawkę i zażądał połączenia z Linzem. Wojskowa centrala polowa przez dłuższą chwilę lokalizowała kapitana Novaka, ale w końcu znaleziono go w zbrojowni i przywołano do telefonu. – To mi wygląda na zabójstwo z powodu zdemaskowania agenta – oświadczył Wandowski. – Tak mi się wydawało – zgodził się Novak. – Dlatego przesłałem meldunek do kontrwywiadu. – Bardzo dobrze. Powiedzcie mi, kapitanie, jakie ten człowiek zrobił na was wrażenie. – Kawał chłopa… – Dostałem od was rysopis, metr osiemdziesiąt, siedemdziesiąt siedem kilo, brunet, ciemne oczy, ale to mi nie mówi, jaki on jest. – Rozumiem – odparł Novak. – Cóż, mówiąc szczerze, z początku nie miałem najmniejszych podejrzeń. Był bardzo zmęczony, co zgadzałoby się z jego opowieścią o samochodzie zepsutym na drodze, ale sprawiał wrażenie praworządnego obywatela: biały, dobrze ubrany, mówił płynnie po angielsku z akcentem, który sam określił jako afrykanerski. Dokumenty miał bez zarzutu i nadal jestem przekonany, że były autentyczne. – Co wobec tego wzbudziło wasze podejrzenia? – Twierdził, że przyjechał skontrolować swoje interesy w Austrii. – To brzmi prawdopodobnie. – Być może, ale nie wyglądał mi na człowieka, który pakuje pieniądze w jakieś sklepiki, fabryczki czy fabryki bawełny. To pewny siebie światowiec, raczej zainwestowałby pieniądze na londyńskiej giełdzie czy zdeponował je w banku szwajcarskim. To tylko takie mgliste poczucie, ale rozumie pan, o co mi chodzi, prawda? – Oczywiście. – Ten facet mówi niegłupio, pomyślał Wandowski. Co on robi w takim  Linzu? – A potem przyszło mi do głowy, że dobrze byłoby się dowiedzieć, skąd on się wziął na tej drodze… – ciągnął Novak – więc kazałem biednemu Johannowi z nim zostać pod pozorem udzielenia pomocy, bo chciałem mieć pewność, że mi nie zwieje, póki nie sprawdzimy jego opowieści. Powinienem był go od razu aresztować, wiem, ale miałem tylko cień podejrzenia i… – Nie sądzę, żeby można było mieć o to do was pretensje, kapitanie – powiedział Wandowski. – Spisaliście się doskonale zapamiętując nazwisko i adres. – W porządku. Proszę mnie informować na bieżąco, gdybyście mieli coś nowego. – Tak jest. Wandowski odłożył słuchawkę…
Minęło kilka dni. Wandowski poczuł sie w obowiazku isc pozegnac Haralda Wolfa. Tym razem zwolnił sie z obowiązku jechania do biura. Wyszliśmy naprzeciw losowi, mówił sobie, spotkaliśmy sie w zyciu moze dwa razy, przy czym ja mocno gestykulowalem, wrogowie mają to do siebie, że nie widzą dziesięciu palców u obu rąk. Powiedziałbym jednak, że byl wybitnym współpracownikiem. Podczas wojny pracowal w północnej Afryce z generałem Erwinem Rommlem. Niemcy poznali sie na nim, został przełożonym kilku wielkich przedsiebiorstw w naszym miescie. Poznał kulturę arabską. Zechcialem pewnego dnia przejąć jego wiernośc logice sukcesu. Orlej nabrawszy ochoty, uczone myslen twoich nasladowac cnoty. Wyreczaj mnie Haraldzie i daruj jesli bedziem chwalić sie po swiatu, że od ciebie wzięliśmy na ten wieniec kwiatu. Byłeś prorokiem jutra, wszędzie widziałeś iskry światła. Stworzenia, które kiedys wyda przyszłość metna, niosa kolor ich blasku lub ich razow pietna. Jaką chęć uniosla mnie opiewac morza, których nie tknely me wiosla. Bywaj mi zdrowy krāju kochany… Te lzy wyciska moj codzienny trud- nie bojazn lecz tesknota…  bylebym nazad nie plynal. Jeszcze dwoistosc w moim zyciu… Piers blogoslawiona. Skonal rok stary, z jego popiolow wykwita feniks nowy. Swiat go caly nadzieja i zyczeniem wita…Czego mnie, wam i sobie życzyć w tej chwili? Zadan dla siebie: moze chwilek wesolych, moze kochania, bo chorowalem, marzylem, latalem, i spadam; a moze przyjazni. We snie marzyc, kochac swiat, sprzyjac swiatu, choćby z daleka. To straszne być starym i wiedzieć, że zmarnowało się życie. Był odpowiedzialnym katolikiem. Wszyscy biorą z nauk Kościoła to, co im się podoba, ignorują to, co im nie odpowiada. Ludzie mający za mało obowiązków, łatwo stają się leniwi i wykonują byle jak nawet tę niewielka pracę, którą im przydzielono. Skądinąd wszyscy jesteśmy dobrzy, kiedy nam wygodnie, ale to się nie liczy. Pokładać w Bogu ufność nie znaczy wcale siedzieć i nic nie robić. Ufność to wiara w powodzenie własnych czynów. W świecie arabskim każde dzieło sztuki ma maleńką skazę, żeby nie mogło w sposób świętokradczy naśladować boskiej doskonałości. Wolf tworzył swiat bez konca. Kiedys powiedział: Jeśli Bóg nie zdoła wybaczyć lubieżnym księdzom, to w niebie będzie bardzo niewielu duchownych. Tak wiec historia jest niczym opowieść, w której jedna sprawa prowadzi do drugiej, a świat jest ciągiem niepowiązanych ze sobą tajemnic, lecz ma swoją logikę, którą można poznać i pojąć, uwazam. Człowiek, który żyje w przekonaniu, że zna wolę Boga i jest gotów za wszelką cenę ją wypełnić, jest najniebezpieczniejszym człowiekiem na świecie. Świec Boże nad dusza Haralda Wolfa. Będąc jego adwersarzem będę teraz być moze jego adwokatem gdy powiem: nie wiesz, że jeśli zaprzeczasz prawdzie o sobie, tracisz duszę. Tajemnica zawsze stanowi słabość. Aczkolwiek pewnych rzeczy lepiej nie wyciągać na światło dzienne. Harald miał wspaniała matkę, ktora mawiala: Gdzie Ty pójdziesz, tam ja pójdę, gdzie Ty zamieszkasz, tam ja zamieszkam, Twój naród będzie moim narodem, a Twój Bóg będzie moim Bogiem. Gdzie Ty umrzesz, tam ja umrę i tam moj duch bedzie pogrzebany. Rzeczywiście o tym, co jest prawdą, nie decyduje większość. Tutaj oddaje olbrzymią szansę ostatniego świadectwa o synu jego matce. Podobno Wolf mówił: Wolałem cierpieć sam, niż żyć ze świadomością, że ona znosi katusze. Jej dobro było dla mnie ważniejsze niż własne. Zwycięża matka! I ja osobiście nauczyłem się w ciągu swego długiego życia, że na tym właśnie polega miłość. Bog poprosił Abrahama o złożenie w ofierze jedynego syna. Nigdy więcej nie prosił o takie poświęcenie, bo ostateczna ofiara została dokonana. Z historii Abrahama wypływa lekcja, że Bóg wymaga od nas tego, co w nas najlepsze, tego, co dla nas najcenniejsze. A wiecie jacy są lekarze, za cholerę nic ci nie powiedzą… Jeśli się nią (polityką) nie interesujesz, to, co się dzieje, to twoja wina. Tak wiec niech nas Bóg chroni przed życzliwymi Niemcami. Skądinąd wiemy, miłość nigdy nie jest pozbawiona nadziei. Gdyby wszystko było proste, człowiek nie potrzebowałby Bożego wsparcia. Życie wcale nie jest takie krótkie, jak się zdaje. Te i inne refleksje skuły sie po głowie oficera wywiadu zdazajacego na pogrzeb Haralda Wolfa, by oddać mu ostatnia przysługę. Jakkolwiek on sam przezuwal juz popoludniiwa stype, w jadlospisie były specjalne oszczędnościowe dania jak kuskus, kasza z wieprzowych parowek i pasztet warzywny niezawierajacy mięsa. (koniec)

Leave a comment