w tym trzeba uczestniczyć, autor

Stanisław Barszczak, Wieczór autorski…

(Sala biesiadna jest wypełniona do ostatniego miejsca. Stoły nakryte srebrnymi zastawami. Widać białe obrusy. A dookoła przyświecają złote kandelabry. Goście zasiedli w sukniach wieczorowych i uroczystych frakach. Jest król i królowa)

Wasza Królewska Mość, Wasza Królewska Wysokość,
Panie i Panowie.

Państwo nie mają pojęcia jak bardzo jestem uczczony i szczęśliwy w tym dniu tak uroczystym. Przecież dostałem w końcu pracę. To jest najpiękniejszy moment życia -pokazuję palec wskazujący. I mam chęć na wiśniowe ciastko, na kruche precelki i obrane orzeszki… W operze mamy arie, które są wizytówką poszczególnych operowych historii. To słynne arie ściągają ludzi do opery- nie całe przedstawienia. Wychowałem się na sportowych emocjach, zresztą swoją młodość spędziłem w pobliżu polskiego Śląska – to wszystko z pewnością ukształtowało mnie jako człowieka. Jako młody chłopak zobaczyłem wszystkie ważne mecze piłkarskie i hokejowe. Już Państwo wiecie teraz, kim jesteście. Nauczyłem się czytać późno, bo zaledwie w szkole, w pierwszej klasie. Niektórzy patrzą na rzeczy, które są i pytają dlaczego. Osobiscie marzyłem o rzeczach, które nigdy nie były i nie przestawałem pytać się, dlaczego nie? Największą przygodą, jaką możesz wziąć, jest branie życia w jego marzeniach. To możliwość spełnienia marzeń sprawia, że ​​życie staje się interesujące. Ktoś mi powiedział: Skup się bardziej na swoim pragnieniu, niż na swoich wątpliwościach, a sen sam się spełni. Przekonałem się o tym później. Ale nie za późno, skoro udało mi się być z wami tego wieczora, nadto mam przywilej to wam powiedzieć jasno i wyraźnie. Zobacz, jaki jesteś wyjątkowy? Podają ci kawę w salonie…Nigdy nie dostaję dziewczyny (uśmiech). Zamiast tego ląduję w kolejnych krajach świata samotnie, aby widzieć biednych i poszkodowanych przez los. Nie zamierzałem zostać aktorem. Pamiętam, straciłem ojca, miałem siedemnaście lat i zawsze szukałem ojca. Kedy straciłem matkę natomiast, miałem już czterdzieści cztery lata, i cały świat załamał się w tym czasie dla mnie. Bardzo tęskniłem za matką. To ona pokazała mi słońce wstające nad Tybrem. Powie ktoś: teraz masz córkę w Rzymie, w której jesteś szalenie zakochany (uśmiech). Tak więc zostałem katolickim księdzem, a dopiero potem pisarzem. Przyznam też, że lubiłem rzeźbić lepiej niż malarstwo. Bo masz więcej swobody w rzeźbieniu. Ale były to tylko zamki z piasku. Zostawiłem zaledwie jakiś widoczek. Stało się inaczej. Za drzwiami tej sali przebywają Polacy, moi krajani w narodowych strojach, którzy przybyli na tę podniosłą uroczystość, wpław przez Bałtyk. Pogoda jest śliczna w samo południe 22 listopada roku Pańskiego 2036. Podobno są wielkim okrętem, ale też przeróżnymi statkami pasażerskimi. Jestem dumny z was. I powiem teraz: żaden rodzic nie istnieje na zawsze. Więc nie będę tu na zawsze z moimi dziećmi. Nie jestem na wieki, żaden rodzic nie jest na wieki tutaj. Dziś wiem, że jestem dziadkiem. Bo kolejne lata mijają bezpowrotnie. Wyobraźcie sobie nadszedł dzień, że się dowiedziałem informacji o Gauguinie. Był bankierem. Był bankierem, który malował w niedziele. I pewnego dnia znienawidził się za malarstwo w niedziele. Ja natomiast, to powiem wam, kochałem niedziele, bo mogłem wystąpić publicznie w czerwonym Zagłębiu, w Ząbkowskim kościele dla wiernych. A byłem ministrantem wówczas, który w tygodniu szedł także do pobliskiej Szkoły imienia Feliksa Dzierżynskiego. W życiu przeżyłem falę obrazów, z których wychodzę nieporuszony. Mówię wam: czy nikt nigdy nie zrobi czegoś bez przyczyny, tak po prostu, do diabła? Jeszcze nigdy nie miałem gwiazdy przy sobie (uśmiech). Stąd moje sceniczne przypadłości widać jeszcze teraz… Ale z pewnością jakiegoś dnia stanę tutaj jako ministrant jeszcze raz, tym razem po raz ostatni… Moje wędrowanie do szkoły i powtarzanie klasy kontynuuję po dzień dzisiejszy. Bo życie pozostaje ostatnią szkołą człowieka na zawsze. W tej pierwszej szkole nauczycielka kazała mi opowiedzieć czytankę na lekcji języka polskiego. Musiałem odpowiadać przy wszystkich. Wtedy “robiłem się czerwony” na twarzy.Nienawidziłem siebie, że musiałem być wywoływany przed całą klasę. Ale to wnet mi przeszło… W tej szkole wszystko się zaczęło. Tam na świetlicy obejrzałem “Moby-Dicka” w kolorze. Pierwsza telewizja, wczesne spotkania, poważne rozmowy z matką, pierwsze przyjaźnie. A zaraz potem poznałem uroczego Wujka z Ciotką. On pływał, nie tylko po Bałtyku, ale na koniec ówczesnego świata. Z Ciotką później zdawałem maturę w Szczecinie. A to były lata, kiedy z kolegą ujrzeliśmy stolicę Polski Warszawę, wreszcie zawitałem na polskiej Warmii i Przymorzu. Brama Polskiej Stoczni w Gdańsku stała otwarta. Polska Solidarność była na ustach całego świata. Osobiście kontynuowałem studia w królewskim Krakowie. Poszedłem na parafię ku Częstochowie. Ale to był czas pierwszych wojaży poza Polskę. Wiedeń, Lowanium, Rzym, Paryż, Chicago, Los Angeles. Pewnego dnia z kolegą i naszą autobusową grupą byliśmy na wycieczce w Oaxaca w dalekim Meksyku, nie zapomnę strajku nauczycieli tamtego dnia, czasu wyczekiwania na przejazd pullmanem przez miasto. Musieliśmy odczekać do czasu, aż strajk się kończy. Chciałem podziękować jeszcze raz za spotkanych w życiu przyjaciół, za ciepło ich serc; za rozumność ich obchodzenia się ze mną, nadto za ten ostatni akt odwagi, wyrażenia ludzkich wartości o człowieczym a wspólnym nam losie. Chciałem podziękować tym, którzy przybyli tutaj tak licznie. Chciałem to wam powiedzieć wcześniej, gdy byłem godny wyróżnień, że jesteśmy skazani na śmierć, że miewałem wigilię w domu wariatów; że jesteście piękni… Na ten wieczór przybyli zza morza moi ziomkowie, okrętem przez Bałtyk, aby być ze mną w tej najpiękniejszej chwili życia, którego trzeci akt kończę właśnie tutaj. Gwiazda morza będzie świecić w mojej ojczyźnie odtąd zawsze. Nie sposób wymienić całą listę wybranych przeze mnie na ten wieczór. Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie wasza wiara w dobro. Mam przed oczami obraz Boga w kościele Franciszkanów z Krakowa, witraż Wyspiańskiego. Bóg ręką stwarza nowe światy. Na początku był Logos, o czym przypomina nam w Prologu do swej Ewangelii Święty Jan. Kosmos czyli harmonia, różna od chaosu. Pan Bóg nie jest złośliwy… Augustyn mówił nawet o tym, że w Umyśle Boga “Obiekty wieczne”. W rzeczy samej wszechświat daje opisać się zadziwiająco matematycznie, i to jest piękne. Einstein chciałby jedynie znać Zamysł Boga, ogarnąć go w momencie, gdy Bóg stwarzał wszechświat (mind of God). Wszechświat ma 13,7 miliardów lat. A wszechświat daje opisać się zadziwiająco matematycznie, i to jest piękne. Ciąg równań matematycznych odnośnie miliardów galaktyk, promieniowania tła, liczby z detektorów neutrin na słońcu, to umiemy sprowadzić do kilku równań na jednej kartce papieru. To zasługa Einsteina i nie tylko. Prostota świata. Einstein chciałby jedynie znać Zamysł Boga, ogarnąć go w momencie gdy Bóg stwarzał wszechświat (mind of God). Na początku był Logos, o czym przypomina nam w Prologu do swej Ewangelii Święty Jan. Kosmos czyli harmonia, różna od chaosu. Pan Bóg nie jest złośliwy… Augustyn mówi nawet o tym, że w Umyśle Boga “Obiekty wieczne”. Powtarzam, to wyróżnienie, które stało się moim udziałem tutaj, i wasza obecność, nie jest dla mnie współzawodnictwem z nikim, owszem jedynie współzawodnictwem z samym sobą. Zabieram aurę tego wieczora na zawsze, z oczuciem ostatniego spełnienia. Wszak to wyróżnienie pokazuje również moją bardzo powolną wyobraźnię, i to że warto dla tej ostatniej żyć i umierać, otwierając się w życiu dla bliźnich na miarę świadectwa Jezusa Chrystusa…
najposłuszniejszy sługa
ojciec Stanisław Barszczak
(Wieczór autorski stanowi licentia poetica autora, który zechciał zamknąć nastrój życia choćby w połowie słowa)

Leave a comment