Chrześcijain czy katolik

Stanisław Barszczak, Była cicha i piękna jak wiosna,

(Eseje zawarte w tym blogu zacząłem pisać mniej więcej osiem lat temu. Już znacznie wcześniej czułem potrzebę, by opowiedzieć czytelnikom o swojej twórczości i o tym, jak to jest być świadkiem naszych trudnych czasów, autor)

Przed kilku miesiącami na nowo odkrywałem moje drogi w Rzymie, wiecznym mieście, a tym razem moim marzeniem stało się odwiedzenie miejsc przeze mnie jeszcze nie poznanych na mojej ziemi ojczystej. Prócz wielkich figur Chrystusa, którymi słynie Polska- moja ojczyzna, tu także są piękne figury Matki Boga. O i zaraz przypomniała mi się piosenka, którą śpiewa Mireille Mathieu, o statule Madonny, która spogląda na wędrujące morze, w błękit nieba- bez zimy, w bezkres, na końcu świata. Matka trzymająca Dziecię ma czułe serce, także na modlitwy wieśniaków, którzy ją proszą o: dużo deszczu na nasze równiny, Święta Maryjo, dużo zboża na naszej ziemi, żeby w naszych domach było dużo kwiecia. Chroń tych, których kocham. Święta Maryjo, daj im światło i uśmiechu w sercu. Statua Madonny ma zakochanych, z ich naręczem obietnic. I czasem modlę się do niej spojrzeniem, kiedy mnie ranisz, śpiewa Mireille. Matka trzymająca Dziecię ma tylko jedną historię, właśnie tę należącą do wszystkich tych ludzi tu przybyłych, by wierzyć… Osobiście zaraz też przystaję przy świętym Piotrze. Obwieszczam rezurekcję jako uznanie słabości, bycie w pełni human, człowiekiem. Chyba jednak Jezus zaskoczył Szymona nad jeziorem Genezaret tym pytaniem: czy miłujesz mnie więcej aniżeli ci? (inni apostołowie, ang. do you love me more) Dużo większy jest Jezus (ang. more bigger)- poprzez stworzenie możliwości samorealizacji ludzkiej w pełni. I tak czasem potrzebuję przerwy i wyjścia na zewnątrz. Jakkolwiek jestem w kościele, bo kościół jest naszym zbawieniem się w Bogu, to jednak pragnę nwych roszad wciąż w moim kościele. Rezurekcji! Wydaje mi się, że powinniśmy wplatać w codzienne życie zdarzenia, które Bóg ukazał Izraelowi przed wiekami, tym samym ujrzeć przed oczami Boga motywy codziennych ludzkich czynów, gwałty i niewierności. I zaraz biję się w piersi, bo Jezus powiedział: “na początku tak nie było. Ze względu na waszą zatwardziałość Mojżesz przepisał wam to prawo…” Chciałbym rzec tutaj za świętym Augustynem: Boże wyższym, wyższą sumą mnie jesteś! Jesteś wyższy Boże, nawet od tego, co jest we mnie moim najwyższym spełnieniem. “Tu autem eram interior intimo meo, superior summo meo,” św. Augustyn napisał o Bogu. Ale żyjemy w niebezpiecznym momencie historii, w wyjątkowym czasie. Mamy “przemoc obrazów” w tej erze…Nadto przeważa krytyka cynicznego rozumu. Zarazem środki masowego przekazu, telewizja choćby staje się źródłem bezsensu. Jakkolwiek wielkie grupy ludzkie zbiera, a te grupy agitują; telewizja pokazuje ludzi, którzy uprawiają sport, następuje aktywowanie potencjalności człowieka- to jednak nie jest w pełni czytelne. W tym kraju nie ma Boga w naszych czasach. Boże, czy jest tylko tchórz… Boże takiego mnie stworzyłeś i takiego mnie masz…Czy my jesteśmy tchórzami? Najczęściej załatwia się codzienne sprawy terroryzmem i zastraszeniem opinii publicznej. Ale może tak ma być. Młodzież śpiewa z papieżem: Jesus Christ, you are my love! Jak zwyciężał Prezydent Trump w USA w kampanii wyborczej. Po prostu zauważył: “iż jest jedynym gejem, który chroni ludzi.” Mnie to się nie podoba. Papież Franciszek nie potępia gwałtu. Jednostka nadal zerem. A przecież w Biblii człowiek nie jest dla szabatu ale szabat dla człowieka. Ale my świętujemy niedzielę. Więcej zatem powiem, ta sytuacja w historii ziemi, nie jest do zaakceptowania- nie miała prawa zabić ludzkości. Zaraz też jakby odwrócę problem, wyjdę znów od podmiotu. Co zrobić, kiedy się nie wie, co zrobić w swoim życiu? Z powyższym pytaniem spotykam się dość często ze strony różnych osób, szczególnie tych stojących na początku swojej drogi życiowej. Jeśli nie wiesz co chcesz robić, drogi Czytelniku, nie jest wcale taka zła sytuacja, zwłaszcza, jeśli jesteś w stosunkowo młodym wieku. Dzięki temu możesz bez jakichkolwiek uprzedzeń zacząć badać, co tak naprawdę cię „kręci” i to nie tylko jeśli chodzi o karierę zawodową, ale też i życie w ogóle. To bardzo zaniedbywany temat i dlatego mamy potem tak wielu ludzi w wieku 35-50 lat, którzy przechodzą w którymś momencie ciężki kryzys wieku średniego. Nagle uświadamiają sobie, że przeżyli sporą część życia zupełnie inaczej, niż tak naprawdę by chcieli i potem zaczynają się albo dramaty, albo „życie w cichej desperacji”. Po co tak długo czekać?? Po co tak długo żyć „sztucznym” życiem? Jak powiedziałem, nieprzerwanie od dwudziestu pięciu laty podróżuję po ziemi. I zaraz też jakby odwrócę problem, wyjdę znów od podmiotu. Co zrobić, kiedy się nie wie, co zrobić w swoim życiu? Z powyższym pytaniem spotykam się dość często ze strony różnych osób, szczególnie tych stojących na początku swojej drogi życiowej. Jeśli nie wiesz co chcesz robić, drogi Czytelniku, nie jest wcale taka zła sytuacja, zwłaszcza, jeśli jesteś w stosunkowo młodym wieku. Dzięki temu możesz bez jakichkolwiek uprzedzeń zacząć badać, co tak naprawdę cię „kręci” i to nie tylko jeśli chodzi o karierę zawodową, ale też i życie w ogóle. To bardzo zaniedbywany temat i dlatego mamy potem tak wielu ludzi w wieku 35-50 lat, którzy przechodzą w którymś momencie ciężki kryzys wieku średniego. Nagle uświadamiają sobie, że przeżyli sporą część życia zupełnie inaczej, niż tak naprawdę by chcieli i potem zaczynają się albo dramaty, albo „życie w cichej desperacji”. Po co tak długo czekać?? Po co tak długo żyć „sztucznym” życiem? Jak powiedziałem, nieprzerwanie od dwudziestu pięciu laty podróżuję po ziemi. “Impuls, każący nam wstać i iść- podróżować, ścigać wabiący horyzont, zostawiać samego siebie w tyle i w ten sposób zbliżać się do wewnętrznych cisz i przestrzeni – ta potrzeba musi być równie dawna, jak poczucie, że jesteśmy ludźmi. Postoje to przybytki wyobraźni, ale też przystanki przetrwania: jakaś wyjątkowa dolina, źródło z połyskującą czarno wodą, pastwisko dla zwierząt, plac targowy pełen ludzkich okrzyków i szelestu tkanin, miasto mądrych mężczyzn i niemądrych kobiet a także miseczek z czerwonymi słodyczami, nadziewane piersi gołębi, początek nowej pory roku, podchody i przepychanki gwiazd, dal, gdzie rodzi się wiatr. Oko instynktownie rozszyfrowuje krainę, jakby była księgą zagadek i niebezpieczeństw. Nic do mnie nie należy, a jednak jestem właścicielem całego mnóstwa gwiazd, tego wiatru teraz, tego kierunku tutaj, tych oto cieni snujących się po ziemi. Każda podróż jest wyprawą w nieznane, lecz mimo to szlaki odnajduje się w taki sam sposób, w jaki myśli stają się słowami, słowa zaś zmieniają się w ścieżki, a ścieżki w piasek. Piasek, wirujący w przesłaniającej widok mgle, zasypuje ślady stóp – moich własnych, moich przodków i towarzyszy. Ptaki w niebie zachowują pamięć o mnie, ich lot jak nakreślona na ziemi strzałka. Tak właśnie czytacie strofy mojego życia… Słońce jest moim schronieniem, noc moim ogniskiem. Od początku istniała potrzeba, żeby iść dalej, zabierając z sobą to, co mam do zaoferowania- sól, wonne korzenie, opowieści, muszkiety, może niewolników – i co mogę wymienić na rzeczy niezbędne do dalszej podróży. Od języka do języka (to znaczy od jednego łożyska rzeki do drugiego) droga biegnie tak głęboko, że po dotarciu do celu nie jest się już obcym…Kontynuuje swoją opowieść Breyten Breytenbach, rodem z Luandy laureat Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta 2017. Twórca-malarz, był bowiem zaangażowany w walkę z apartheidem w RPA i spędził 7 lat w tamtejszym więzieniu. (czytaj jego Refren podróżny, 2016): Pewnego dnia powrócę tam, skąd wyruszyłem, z innym spojrzeniem w oczach i z echem odległych miejsc w wyobraźni. Niosąc w sobie cień świata, lekki i przejrzysty jak skrzydła much, wolny od skrzyżowań czasu i przestrzeni. Z pozoru ten sam, będę jednak obcokrajowcem, naznaczonym już- niczym niewidzialną otoczką- przez niezliczone godziny spędzone na szlaku, przez dziwne przygody i nieznane wołania, przez słuchanie nocnych rozmów innych wędrowców, z którymi wspólnie dzieliłem wodę i słońce, a teraz znam ich bliżej niż własną rodzinę. Moja twarz będzie czarna. Przyniosę z sobą sól, wonne korzenie, bogów, śmiech niemądrych mężczyzn i szepty mądrych kobiet, może tkaniny i złoto, i wiedzę. Człowiek patrzy na własne stopy i jest zdziwiony. Są naprawdę moje? Wkrótce rok się obróci i nadlecą wędrowne ptaki z trzepotem nowych strof. Wiatr znowu kusi (sic! autora eseju). Zza widnokręgu dochodzi świeży zapach. Czas w drogę. Są pewne karby, wyrażone w rytmach, w powracaniu linii- ale nie granice. Granice są zawsze inne od tego, co widzimy na mapach władców i konkwistadorów, bo przestrzenie, w które się wkracza i które się przemierza, są głębsze i bardziej starożytne. I nie stoją w miejscu. Choć omroczone przez cienie, rzadko bywają oszpecone przez władzę, a jeśli nawet, to sama władza jest już tylko rozpadłym w pył grymasem czasu… Pochylam się do przodu, żeby lepiej słyszeć, bo teraz już wiem, że wyobraźnia jest mruczącą wędrówką obrazów. A kiedy ukłonię się na pożegnanie miejscu, w którym spędziłem noc, zabiorę z sobą słowa jak ziarnka piasku w bucie, żeby się zmieszały z pustynią kroków, zawsze nową, zawsze taką samą. Posłuchajcie: musicie podróżować dalej, bo ziemię trzeba odkrywać i zapamiętywać wciąż na nowo, cyklicznie, twórczo- jej pory roku i dźwięki, ciepłe tchnienie gościnności, uzdrawiający dotyk inności … żeby nie stała się zimna i nieprzystępna. Ziemi trzeba przypominać o wieczności życia. Jako wędrowiec będę czasem, który pamięta sam siebie, choćby nie miał kresu ni początku. I ten czas nagości utraci siebie, a później raz jeszcze zostanie odnaleziony w wierszu nieznajomego, który mnie przyjął i dał mi oddech, żebym nie zapominał o śmierci. W ten sposób będę miejscem wciąż odradzającym się jako proces i jako podróż. Początkiem istnienia jest ruch.” Tak więc znalazłem się w Polsce na Warmii, mojej ojczyźnie. A jest gorąco, połowa miesiąca sierpnia, skwar i pełne słońce. Przywitał mnie przez chwilę jak zawsze głośny gwar ludzi, tym razem pielgrzymów do Matki Bożej w Gietrzwałdzie. Miałem okazję uczestniczyć we Mszy świętej i przenocować w tym świętym miejscu, którym opiekuje się Zakon Kanoników Regularnych. To maleńka miejscowość leżąca w województwie warmińsko-mazurskim, 18 km od Olsztyna, jest słynna z powodu mających tu miejsce objawień Najświętszej Maryi Panny, które do tej pory jako jedyne na ziemiach polskich zostały oficjalnie uznane przez władzę kościelną. Objawienia gietrzwałdzkie miały miejsce dziewiętnaście lat po objawieniach w Lourdes i trwały od 27 czerwca do 16 września 1877 roku. Głównymi wizjonerkami były: trzynastoletnia Justyna Szafryńska i dwunastoletnia Barbara Samulowska. Obie pochodziły z niezamożnych polskich rodzin. Matka Boża przemówiła do nich po polsku, co miało szczególne znaczenie na terenach zaboru pruskiego, które były poddawane w tamtym czasie intensywnej germanizacji. Matka Boża objawiła się pierwszy raz Justynie, kiedy powracała z matką z egzaminu przed przystąpieniem do Pierwszej Komunii świętej. Następnego dnia „Jasną Panią” w postaci siedzącej na tronie z Dzieciątkiem Jezus pośród Aniołów nad klonem przed kościołem w czasie odmawiania różańca zobaczyła też Barbara Samulowska. Na zapytanie dziewczynek: Kto Ty Jesteś? Odpowiedziała: „Jestem Najświętsza Panna Maryja Niepokalanie Poczęta!” Na pytanie: Czego żądasz Matko Boża? Padła odpowiedź: „Życzę sobie, abyście codziennie odmawiali różaniec!”. Dalej między wieloma pytaniami o zdrowie i zbawienie różnych osób, dzieci przedłożyły i takie: „Czy Kościół w Królestwie Polskim będzie oswobodzony?” „Czy osierocone parafie na południowej Warmii wkrótce otrzymają kapłanów?” – W odpowiedzi usłyszały: „Tak, jeśli ludzie gorliwie będą się modlić, wówczas Kościół nie będzie prześladowany, a osierocone parafie otrzymają kapłanów !” Aktualność tych pytań potwierdzały prześladowania Kościoła katolickiego w Królestwie Polskim po powstaniu styczniowym przez carat i ograniczaniu jego wpływów w zaborze pruskim w okresie Kulturkampfu. Odpowiedzi Matki Bożej przyniosły wtedy pocieszenie Polakom. Faktycznie one się wypełniły. Stąd Polacy ze wszystkich dzielnic tak gromadnie nawiedzali Gietrzwałd. (czytaj wiadomości przez internet) Odpowiedzi Matki Bożej przyniosły wtedy pocieszenie Polakom. Faktycznie one się wypełniły. Stąd Polacy ze wszystkich dzielnic tak gromadnie nawiedzali Gietrzwałd. Przez to władze pruskie od razu w sposób zdecydowanie negatywny odniosły się do objawień. Miejscowa administracja, prasa niemiecka i częściowo duchowieństwo, uznały je za manifestację polityczną, za polską demonstrację narodową, za oszustwo i zabobon, rzekomo niebezpieczny dla państwa, postępu i pokoju społecznego. W stosunku do pielgrzymów polskich, do kapłanów Polaków, do miejscowego proboszcza ks. Augustyna Weichsla, wymierzono różne kary: z osadzaniem w więzieniu, nakładaniem grzywien i zawieszaniem w możliwościach wypełniania posługi duszpasterskiej. Wydarzeniami gietrzwałdzkimi interesował się ówczesny biskup warmiński Filip Krementz. Najpierw zażądał szczegółowego sprawozdania proboszcza, a potem wydelegował do Gietrzwałdu kanoników Kapituły Katedralnej, aby uczestniczyli w nabożeństwach różańcowych, obserwowali stan i zachowanie wizjonerek w trakcie objawień i sporządzili protokoły ich zeznań oraz zgromadzili obserwacje pielgrzymów i duchownych. Doniesienia delegatów biskupich potwierdziły, że w objawieniach nie może być mowy o oszustwie i kłamstwie, a dziewczęta zachowują się normalnie. W ich sposobie zachowania nie ma żadnej bigoterii ani chęci zysku bądź chęci zdobycia uznania. Wyróżniały się, jak napisano, skromnością, szczerością i prostotą. Pierwszą wzmiankę o objawieniach gietrzwałdzkich podał pelpliński “Pielgrzym”. Było 10 lipca 1877 roku. W krótkiej notatce przyrównywano je do tego, co zdarzyło się rok wcześniej w Marpingen. Autorem tego tekstu mógł być sam redaktor pisma Stanisław Roman. Wpływ objawień na Warmii był ogromny. Nastąpiło przede wszystkim odrodzenie życia obyczajowego i podniesienie świadomości religijnej wiernych. Pięć lat po wydarzeniach, w sprawozdaniu z 27 września 1882 roku ks. Augustyn Weichsel pisał: “nie sama tylko moja parafia, ale też cała okolica stała się pobożniejsza po objawieniach. Dowodzi tego wspólne odmawianie różańca świętego po wszystkich domach, wstąpienie do klasztoru bardzo wielu osób, regularne uczęszczanie do Kościoła (…). Dobre skutki objawień rozprzestrzeniły się wszędzie, przeniknęły także do Królestwa Kongresowego i Rosji (…). Wyraźnym skutkiem był zwyczaj codziennego w gromadzie odmawiania różańca. Na południowej Warmii różaniec był odmawiany prawie we wszystkich domach, podobnie też w wielu parafiach diecezji chełmińskiej, poznańskiej i wrocławskiej”. W samej wsi nad rzeką Giłwą parafianie odmawiali w kościele trzy razy dziennie różaniec: rano, w południe i wieczorem. Poza tym miały miejsce liczne nawrócenia i konwersje oraz częste przystępowanie do sakramentów świętych. Wielkie zmiany dokonały się w życiu społeczno-politycznym. Objawienia Matki Bożej uznano jako przebudzenie świadomości narodowej miejscowych Warmiaków i odrodzenie się ich poczucia jedności z Polakami z innych dzielnic. “Skoro Przenajświętsza Panienka przemówiła do dzieci warmińskich po polsku to grzechem jest jeśli ktokolwiek języka ojczystego jako daru Bożego się wyrzeka!” Argumentem tym posługiwali się działacze narodowi z południowej Warmii, kiedy w 1885 roku podejmowano akcję petycyjną i organizowali wiece w sprawie przywrócenia języka polskiego w szkołach ludowych, potem powtarzano wiele razy w “Gazecie Olsztyńskiej” i przed wyborami do parlamentu pruskiego, kiedy zabiegano o głosy dla polskiego kandydata. Kult Matki Bożej krzepł i promieniał coraz bardziej. Co roku do Gietrzwałdu 29 czerwca, 15 sierpnia i 8 września przybywały rzesze polskich pielgrzymów ze wszystkich zaborów. Tu zbiegły się ich drogi, tu szukali pokrzepienia. Z różnych stron polskiej Warmii przybywały tradycyjne łosiery. Pielgrzymowali też Niemcy. Napływ pątników skłaniał kolejnych proboszczów, bratanka ks. Augustyna Weichsla, Juliusza, Jana Hanowskiego, Hieronima Nahlenza, Franciszka Klinka do rozbudowy sanktuarium. Jeszcze podczas trwania objawień , 16 września 1877 roku w miejscu, gdzie dzieciom ukazywała się Matka Boża umieszczona została kapliczka z figurą Najświętszej Marii Panny. Została ona wykonana w Monachium. Z pobłogosławionego przez Matkę Bożą 8 września 1877 roku wieczorem źródełka pielgrzymi od lat czerpią wodę, którą przynosiła ulgę cierpiącym i liczne uzdrowienia. Sam akt błogosławieństwa został uwieczniony figurą Niepokalanej Dziewicy w altance. Wodę przeprowadzono następnie do kamiennej studzienki. Nad źródełkiem znajdują się trzy marmurowe płaskorzeźby, ukazujące Mojżesza, dotykającego laską skałę, z której wytrysnęła woda i Izraelitów, pijących wodę na pustyni. Zauważmy w końcu, że to Ksiądz Proboszcz Augustyn Weichsel opiekował się wizjonerkami, skierował je następnie do Domu św. Józefa w Pelplinie. A objawieniom gietrzwałdzkim nadał szczególne znaczenie i związał je z sytuacją narodu polskiego błogosławiony kapucyn o. Honorat Kożmiński z Zakroczymia (1829-1916). W swoich wystąpieniach podkreślał, że wydarzenia z 1877 roku są dowodem błogosławieństwa i łaski, nadanych Polakom. “Nigdy nie słyszano jeszcze, aby tak długo i tak przystępnie i do tego w sposób tak uroczysty ukazała się Matka Boża” (w tym kontekście odczytajmy na nowo orędzia Matki Boga z Medjugorie, które trwają już z górą od 36 laty, podkr. autora eseju) 11 września 1977 odbyły się, poprzedzone IV Ogólnopolskim Kongresem Mariologicznym, uroczystości 100-lecia objawień Matki Bożej, byli Prymas Polski Kardynał Stefan Wyszyński i Kardynał Karol Wojtyła, Metropolita krakowski. I Kosciół oficjalnie je potwierdził. Tegoroczne główne uroczystości jubileuszowe z udziałem Nuncjusza Apostolskiego w Polsce – Ks. Abpa Salvatore Pennacchio, Episkopatu Polski i Władz Państwowych odbędą się w Sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej 10 września 2017 roku o godz. 11.00. Homilię ma wygłosić J.E. Ks. Abp Wojciech Polak – Prymas Polski… Była więc modlitwa za Kościół w Polsce, mojej ojczyźnie i za rodaków. Ale już powracam do Częstochowy. Ktoś na mojej drodze mi podpowiada:- “teraz pan może, takiego jak wczoraj rozwoju już nie miał pan od lat…” Przemierzam polską ziemię ojczystą “Polskim Busem,” bo taniej. Za oknem piękne krajobrazy. Po chwili zauważyłem, w tej epoce znowu mi powiem “mniej reklam,” dzięki Bogu, powiedziałbym. “Wielkim nieszczęściem, wielką biedą naszego czasu nie jest to, że istnieją bezbożni, lecz że są przeciętni chrześcijanie,” uważał Georges Bernanos. Ale już jestem w sercu Polski, pod Jasną Górą Zwycięstwa. Kochani Czytelnicy, cieszę się zarazem, że w Częstochowie poznajecie siebie. Człowiek, który dla interesu poświęca swój honor, traci i swój honor, i swój interes. (Michel Montaigne) Kiedyś William Blake zachęcał bynajmniej do czegoś innego: “Zobaczyć świat w ziarenku piasku, niebiosa w jednym kwiecie z lasu, w ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, w godzinie – nieskończoność czasu.” Nasza droga, to jest szczęście! Mamy być w dniu dzisiejszym. Jeśli chciałoby się być tylko szczęśliwym, cel osiągnie się szybko, jednak chciałoby się być szczęśliwszym niż inni. A to trudne, ponieważ zwykle uważamy ich za szczęśliwszych, niż są w rzeczywistości, powiedział Monteskiusz, autor rozdziału Władzy na Ustawodawczą, Wykonawczą i Sądowniczą. W tej erze mamy troszeczkę szczęścia, cieszmy się nią. Umieć dostosować się do życia trzeba. Najważniejsze jest najbliższe pięć minut, mówił Sławomir Mrożek. Sekret pójścia do przodu tkwi w dobrym początku. Nie lubię spierać się w kwestii nieba i piekła, widzicie, w obu miejscach mam już przyjaciół. Zatem grzeczność jest językiem, dzięki któremu głuchy może słyszeć a niewidomy może widzieć. I powiem Wam jeszcze, że to moje pisanie jest dla mnie związane ze sprawiedliwością, etyką i świadomością społeczną. Nie wyobrażam sobie twórczości poetyckiej pisanej z perspektywy ludzi bogatych albo tych, którzy są u władzy. Wspomniany przeze mnie Breyten Breytenbach modli się za siebie: “Istnienie Bólu jest zbyteczne Panie. Możemy równie dobrze żyć bez Niego. Kwiaty nie mają zębów, Śmierć jest na pewno jedynym spełnieniem. Ale daj nam spożywać mięso i świeżą kapustę, Uczyń nas sprężystymi jak różowe ciała ryb, Pozwól nam się zachwycać oczami jak motyle, Ułaskaw nasze usta, jelita i mózgi, Pozwól nam wciąż smakować słodycz wieczornego powietrza, Pływać w letnim morzu, ze słońcem spać, Spokojnie jeździć na rowerach w błyszczące niedziele. A my stopniowo zgnijemy jak stare statki lub drzewa, Tylko oddal ode Mnie Ból Panie. Niechaj inni go biorą, Będą więzieni, Druzgotani, Kamienowani, Wieszani, Zniewoleni, Używani, Męczeni, Krzyżowani, Przesłuchiwani, Umieszczani w areszcie domowym, Bici do nieprzytomności, Wypędzeni na głuche wyspy do końca swoich dni. Niech się przemienią w zatęchłych norach w skomlące oślizłe kupy kości, Z gwoździami w głowie, z robactwem w brzuchu. Ale nie Ja. Ale żebyśmy my nie czynili bólu i się nie skarżyli… Poeta napisał: “Jestem Afryką, o 15.34 w piątek 23 lipca 1971 sunę po przepaści Afryki (jak kameleon po wargach mowy) ponad Libią, na ukos od Benghazi, po czerwonej ziemi, gdzie zabawne chmurki jak białe słonie kosztują swego cienia; a teraz ponad wstęgą Morza Śródziemnego: niebo jest w górze i w dole: Afryko, chciałbym do ciebie przywrzeć, moja rzeczywistości, moja ziemio, ta bolesność za ciemnymi szkłami, które chronią przed blaskiem twojej wspaniałości, białej jak słonie-chmury, to nie są łzy skruchy ani smutku: Afryko, serce mi pęka z dumy, Afryko, kraju moich przodków, kraju, gdzie ojciec wpatrzony w horyzont uspokaja drzewa, kontynencie, na którym moja matka z muszel i słońca potrafi wyczarować dom, obszarze, na którym moi towarzysze powstaną w całej bezgraniczności człowieczeństwa: Afryko, płaczę, gdyż jesteś życiem mojego życia, gdyż zawsze z powrotem się odrodzę, teraz jestem słowem z ciała mego kraju, mojego lądu, mej przeszłości, teraz wiem że musimy zajść dalej, o całą wieczność dalej poza granice przyzwyczajeń, że każdy musi zdruzgotać małoduszne struktury zniewolenia, niewiedzy i odosobnienia aby dorównać twej naturze: być wysokim i stać tak pewnie jak twe góry
zarośnięty jak ty lasami, twardy i nieokiełzany jak twe pustynie, bogaty jak twe wybrzeża, urodzajny jak łożyska twych rzek, wolny jak twe zwierzęta, człowiek jak twoi ludzie, na zawsze człowiek tak jak oni, przez pamięć dla ich ran: Afryko, nasieniem rewolucji obsiejemy cię taką, jaka jesteś: a jesteś: dniem i nocą, w których mieszkają ludzie, Afryko, gdzie sny są czarne, Afryko, płaczę bo jestem silny,
Afryko, do widzenia. (z tomu „Cały czas”, Kraków 1980) A teraz jeszcze fragment poematu “taniec kamieni”. “Mój przyjaciel powiada: ten świat jest tak pełnobrzmiący, że nikt nie zdoła dopełnić go zrozumieniem, ale na początku był pusty jeśli nie liczyć tych kamieni jak skrzepłe myśli tam gdzie dzwoni mrok mój przyjaciel mówi: tak się właśnie dzieje ze skamieniałym cieniem gwiazd i tak się dzieje gdy zaglądamy w głąb studni by odkryć jedno zjawisko w blasku drugiego– czy serce nie pamięta? bo jak wnieść do wiersza obecność? przyjaciel powiada: śmierć i poezja- czyż nie są tym samym? a ptak i wiatr- czy pierwszy może latać bez drugiego?… wtedy mój przyjaciel mówi: podnosić wyobraźnię jak kamienie i rozdawać je jak się rozdaje chleb głodnym to być w ruchu a być w ruchu znaczy: wchodzić w rytm bo to jest taniec… spójrz jeszcze raz- nagi szaleniec który przez trzy długie lata chodził ulicami Luandy nosząc własne wnętrzności w misie dłoni jak ścierwo był tańczącym sprawozdawcą życia oto więc wzór: na początku formą jest pustka, a żeby ją wprawić w drganie trzeba doskonalić ptaki jako słowo-cienie, drobić i rozsiewać słowa jak cienie ptaków bo z jednej a potem z drugiej strony- jak inaczej poczujesz na twarzy prawdziwy wiatr? (z tomu „Refren podróżny”, Kraków 2016) A oto jeszcze fragment wiersza „Pozostałość / Voice over”: “późnym porankiem na niebie nad Zachodnim Wzgórzem księżyc jest pękniętym czerpakiem światła wydobytym z czasu poobcieranym do białej kości przez napływające nowiny o przemijaniu zastygłym w kamień wielki jak sen co właśnie dowodzi że od powstania gwiazdozbiorów pragnienie życia tkwiło we wszechświecie. O strażnicy, wy, co ślepi czyhacie na światło w naszej soli i lśnienie róży w naszej ranie jeśli chcecie oglądać twarze umarłych powinniście pamiętać o matkach w komorach gazowych i wiedzieć: to nie jest sposób na odzyskanie waszej tożsamości a wy stojący w drzwiach naszych domostw: wejdźcie do środka z oślepiających ram poranka i zaciemnijcie nasze progi byśmy odetchnęli z ulgą że my ludzie możemy być jak wy chodźcie, przyjdźcie napijcie się z nami arabskiej kawy to zobaczycie że jesteście ludźmi jak my jak my też płaczecie też pasujecie do trumien” (z tomu „Refren podróżny”, Kraków 2016) Zatem powiem wam, Matka- po mojej stronie, uczy mnie patriotyzmu, który podtrzymuje mój kraj przez wieki, a obecny Rząd, jeśli na to zasługuje. Ale to mój tata, on przyczynił się do uczynienia pierwszego kroku na drodze ewolucji etyki ku optymalizacji człowieczenstwa ludzkości. Powiecie zaraz, ale to matka Cię wychowała… To prawda, nie jestem odważny- wstaję późno. A trzeba uważać: czas się zbyt łatwo w przeszłość zamienia, zauważył nasz wojenny poeta Krzysztof Kamil Baczyński, “Jeno wyjmij mi z tych oczu szkło bolesne- obraz dni, które czaszki białe toczy przez płonące łąki krwi… Nas nauczono. Nie ma miłości. Jakże nam jeszcze uciekać w mrok przed żaglem nozdrzy węszących nas, przed siecią wzdętą kijów i rąk, kiedy nie wrócą matki ni dzieci w pustego serca rozpruty strąk. Nas nauczono. Trzeba zapomnieć, żeby nie umrzeć rojąc to wszystko. Wstajemy nocą. Ciemno jest, ślisko. Szukamy serca- bierzemy w rękę, nasłuchujemy: wygaśnie męka, ale zostanie kamień – tak – głazowy kamień.” Przed kilku dniami znów spacerowałem po Krakowskim Przedmieściu w ukochanej Warszawie. I byłem przy “chłopcu, który hełm ma za wielki na swej główce”. Tam wspomniałem na zdanie Krzysztofa Baczyńskiego: “Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką. Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?” A Baczyński zapisał też: “nie kocham cię wcale, tylko moja dusza jakaś taka smutna, kiedy przechodzisz obok obojętnie…” Ale przejdźmy do współczesności. Papież Franciszek mówi: nauczcie się mi odpowiadać głośno. “ty jesteś Piotr…” Zebrani na Placu świętego Piotra przeżyli konsternację…słabo odpowiedź wypadła jak mi się wydaje. W tych dniach sierpniowych odwiedziłem Ojców Redemtorystów w Stolicy i w Bydgoszczy. A na spotkaniu “literackim” w Bydgoszczy, na które byłem poproszony, wyraźnie powiedziałem: w tym kraju jakby nie było Boga. Od osiemnastego wieku jest oczywiste, klarowne, że popełniamy te same błędy, mamy w głowach wspaniałe ideały, powiedzmy artystyczne, lecz ich nie spożytkujemy- bo życie zdąża nadrzędnym torem, którym i my musimy kroczyć, aby nie zostać w tyle. Jak wiecie, jestem wędrowcem po świecie spraw ludzkich. Myślę, że gdybym urodził się w innym kraju, w innych warunkach geopolitycznych, pewnie bym esejów nie pisał. Gdybym się urodził w Nowej Zelandii, to pewnie pisałbym za Krzysztofem Pendereckim musicale, ale na szczęście urodziłem się tutaj. I zamierzyłem wstawać wcześniej nieco. “Poranek to prawdziwy, zdrowy jak rydz towarzysz, kiedy tak z okrzykiem radości opada na śpiący jeszcze świat, otrząsa łzy z drzew i kwiatów, dźwięczy, hałasuje i śpiewa. Nic sobie nie robi z tkliwych uczuć, ścina chłodem wszystkie członki i śmieje się prosto w twarz, gdy człowiek staje przed nim zaspany i jeszcze jakby omotany światłem księżyca.” (Joseph von Eichendorff, Posąg z marmuru) Cel mój, uczynić coś cudownego, wtedy ludzie to przejmą. Chciałbym żeby ludzie powiedzieli, przynajmniej ktoś jeden, choćby Ania z zielonego wzgórza: wdzięczna jestem Księdzu za ugrzecznienie mojego “bladego światła” rzucanego na generację przyszłości. (fin)

Leave a comment