Mamy Tatry

Szczyt Giewontu — Kardynał Gianfranco Ravasi (ur. 1942) – włoski duchowny katolicki, biblista, specjalista od języka hebrajskiego, wysoki urzędnik Kurii Rzymskiej, napisał:”Szczyt góry zmusza do podniesienia wzroku. Jest jakby palcem wskazującym na niebo, odsyła do zenitu, a więc do światła, do niedostępności, do transcendencji w stosunku do horyzontu w jakim poruszamy się na co dzień. Góra wraz ze swym szczytem niemal przeszywającym niebo, odwzorowuje wyprostowaną postawę człowieka, który podniósł się z nicości ziemi. Jest pewnego rodzaju symbolem zwycięstwa na siłą ciążenia.” W tym kontekście zachęcam, zebyśmy odwiedzili nasze rodzime Tatry. Szczyt Giewontu zmusza do podniesienia wzroku inaczej i spojrzenia na nasze ziemskie zwycięstwa jako na jak najbardziej ziszczone marzenia . Zarazem mamy w tej górze wczarowany symbol ojczysty. Bo owszem walczymy jak lwy o godność Człowieczą i chwałę Polaka. Spójrzmy jeszcze raz na ten szczyt wiszący nad Zakopanem. Przedstawia on jedyny obraz. Oto śpiący rycerz, który przed tysiącami laty legł na tej górze, nie wstaje; symbolizuje on po ludzku ostatnią przegraną, która się nie liczy, ale zarazem jednak nadzwyczajną wierność ludzkiej prawdzie i ziszczenie jedynych marzeń o łasce ludzkiej wspólnoty na wieki. Nasz Szczyt Giewontu to nie miniatury o ulotnych zjawiskach w pewnym wielkim orientalnym mieście. Wspomnę tutaj Eliasa Canettiego krąży po arabskich i żydowskich dzielnicach miasta, oddycha jego osobliwymi zapachami, obserwuje targujących się sprzedawców na bazarach i sprzedawczynie pachnącego chleba, wsłuchuje się w slumsach w głosy niewidomych, żebrzących czy pozbawionych języka kalek, zdumiewa się na widok twarzy biednych Żydów w mellah, staje się świadkiem najbardziej intymnych sytuacji, spostrzega różnorodne złośliwości, nędzę i prostytucję, a tropi tę jedną tylko tęsknotę – za lepszym życiem. W jego prozaicznych tekstach o nader powściągliwej subiektywności rygorystyczny obserwator nasłuchuje głosów, które już spoza rzeczywistości umieją objawić rzeczy ostateczne (za François Bondy). Kto dziś mówi kochajcie się, wie, że niewiele czasu zostało na miłość. I właśnie Eucharystia rodzi się z miłości. A przed nami stół słowa Bożego i stół Eucharystii. Słowo Boże, osiągające punkt kulminacyjny w życiu Jezusa, poucza nas nie tyle o tym, co się mówi, ile o tym, czym się jest, nie tyle o tym, co ma się na ustach, ile o tym, co ma się w sercu. Chrystus JEST słońcem. “Działanie Ducha Świętego w zmartwychwstaniu Chrystusa jest źródłem radości i nadziei dla nas, ponieważ mówi o tym, co stanie się kiedyś z nami.”Wykorzystajmy sakramenty na zjednoczenie z Chrystusem. “Spowiedź jest momentem, w którym jest najwyraźniej potwierdzona godność pojedynczego wierzącego. Tutaj jest on jedyny i wyłączny; Kościół istnieje w tym momencie tylko dla niego lub dla niej.” “Pierwszym naszym krokiem na drodze wyjścia z grzechu jest uznanie grzechu, uznanie go w jego strasznej powadze, przebudzenie się ze snu, w który wprowadziły nas ‘wyziewy’ świata.” Niech nas prowadzą cnoty chrześcijańskie. Ta ostatnia- dla wielu religii to źródło wzrostu moralnego, a dla moralistów rzeczywistość leżąca u początku wszelkiej „dobrej przyjemności” – w każdej epoce wzbudzała zainteresowanie etyki, sztuki. Jako chrześcijanie tę rzeczywistość opromieniamy łaską. Choćbyśmy padli na drodze życia, to Kościół, który powstał z przebitego boku Chrystusowego stanowi idealną rękojmię naszego wiecznego zbawienia.(oprac. ks. stanisław Barszczak)

Leave a comment