Jakby z jakiejś losów zmiany stał się wielki dzień Polaków

Stanisław Barszczak—“Każdy kłos – ciałem Pańskiej Wieczerzy”—
Czasem jeszcze czytam prasę codzienną. Wyczytałem tam coś nowego. Pan Marek Jurek przenikanie języka męczeństwa do wszystkich warstw społeczeństwa rzymskiego uznaje za moment początkowy Chrześcijaństwa (Christianitatis). Rzymian przyzwyczajonych, że każdą rzeczywistość można ubóstwić (tutaj boskość to w istocie przymiot, nie przedmiot, określenie dostojności i mocy, po prostu tytuł) i każdy kult można przyjąć, oburzało chrześcijańskie roszczenie prawdy, a jeszcze bardziej pogarda dla bałwochwalstwa i jego mitologii. Istotnie pierwsi chrześcijanie byli bardziej prześladowani za swoją niewiarę niż za wiarę. Rzym pokazuje chrześcijaństwo jako formę ateizmu. Kardynał Ratzinger (późniejszy papież Benedykt XVI) uzna słabnące w naszych czasach upominanie się o status religii prawdziwej za zasadniczy objaw, w tym kontekście notuje kaprys współczesnego chrześcijaństwa. Zwróćmy więc uwagę na męczeńską a obecną formę poświadczenia prawdy w kościele, którą on uznał za szczególną formę zjednoczenia z Chrystusem, za najwyższy akt miłości. Osobiście jednak broniłbym ‘bałwochwalczej indywidualności’ w kościele, aby kościół jutra pokazywał wyższość również innej formy najwyższego aktu miłości, to jest matczynej wierności, miłosiernego czynu bliźniemu. Jak się realizuje moja wierność na spojrzenie innego, moje teraźniejsze zderzenie ze śweiatem. “Nie przybyłem, aby prowadzić tę wojnę nadal, ale aby ją skończyć,” mówił do Kartagińczyków Korneliusz Scipio Rzymianin. Radzie stu relacjonował swoją kampanię Hannibal: “Przegraliśmy coś więcej niż bitwę. Przegraliśmy wojnę. Przyjmijcie postawione wam warunki pokoju.” Po bitwie nad Jeziorem Trazymeńskim Hannibal mówił: “Nie przyszedłem walczyć z wami, ale z potęgą Rzymu.” W poszukiwaniu wzorów wielkich mężów otwieramy się na teraźniejszość. Muszę podjąć trud, żeby zobaczyć innego, by odnaleźć chrześcijańską nadzieję. Arcybiskup J. Życiński zachęcał, aby nie bać się załamania oświeceniowego optymizmu i wiary w rozum, by szeroko otwierać drzwi Kościoła. Bo jest faktem, “jednego dnia wierzę, drugiego dnia nie wierzę,” jak pisał Cz. Miłośz w Traktacie teologicznym)… Tak więc nigdy nie patrzę na innych ‘z góry’. I to są moje religijne Tarnowskie Góry, gdzie przed laty przyszedłem na świat. Chciałbym spojrzeć na drugiego człowieka jego oczyma, w przeciwnym razie nie będzie wiary, rozmowy, spotkania. Wydaje mi się, że w moich odezwach, zamieszczanych na blogu przez internet, jestem jeszcze nie bardzo czytelny, mój głos bywa “zmącony, przytłumiony”, choć przedstawiam już trzydziestoletnie świadectwo o moim kościele. A trzeba nieustannie odpowiadać na znaki czasów… Olsztyn koło Częstochowy(miejsce, gdzie przebywam) przygotowuje dzień- z pokazami wszelkich starych pojazdów. Niech mi będzie wolno zasygnalizować uroki jazdy czterośladem. Coraz częściej podróżujemy w tym świecie samochodem. Można by pisać o wyższości jazdy autem jak pociągiem. Istnieją nieocenione korzyści podróżowania autem: przepiękne widoki/…/, wspaniałe zdjęcia, od których ‘oko zbieleje,’ znajomym z zazdrości, uczucie niezależności przy wyborze drogi/…/ no i na dokładkę: tańszy przejazd niż koleją. “Staliśmy się po prostu nałogowcami. Jazda autem działa silniej niż opium- przeżywa się nie majaki, lecz cudowną rzeczywistość , a człowiek, zakosztowawszy tych wspaniałych wrażeń, nie może na jednej wyprawie poprzestać. Pozostaje mi życzyć sobie i wszystkim podobnej pasji oraz radości w pokonywaniu kolejnych kilometrów własnym samochodem podczas podróży przez naszą ojczyznę. Także do podróży do Naszej Pani z Częstochowy, do której bramą miłosierdzia się wchodzi. Matko kochana: Ty otwierasz Biblię obietnicą. I zamykasz ją zwycięstwem. Niewiasto pierwszych i ostatnich stronic, klamro czasów, cicha ojczyzno Dobrej Nowiny. Uczysz o Jezusie najbliższym. Psalmie bez nut fałszywych. Ziemio, na której wróg nigdy stopy nie postawił, życiorysie wichrem i ogniem napisany, ziarnko piasku, w którym oceany toną. Łzo wezbrana tęsknotą całych wieków. Gwiazdo od słońca zapalona, Zwiastunko przed zwiastunami biegnąca, Słoneczniku każdym ziarnem ku niebu zwrócony, Jedyna kolumno wśród zgliszczu stojąca, księgo święta czynem Boga zapisana… Jako chrześcijanie epoki przełomu przeżywamy męczącą codzienność życia. Nierzadko ‘mamy źle w głowach,’ ktoś powiedział: ‘uważaj to nie chmury, to pałac kultury.’ A Poetka, wschodząca gwiazda powie “Każde drzewo jest drzewem krzyżowym, każdy kłos -ciałem Pańskiej Wieczerzy. Aż modlitwy przeczystej słowem, ból męczeńskich ran się uśmierzy”. Magdalena z krzykiem włosy rwała, Uczeń trwał jak skamieniały w mroku. Lecz na Matkę, co w milczeniu stała, nikt się nie ośmielił podnieść wzroku. Jezu, Synu Boży, Getsemani moje, “Ty zapisałeś moje życie tułacze; przechowałeś Ty Łzy moje w swoim bukłaku.”(ps. 56.9) Ty opisujesz już teraz moje zmartwychwstanie. Stokrotne dzięki.

Leave a comment