Stanisław Barszczak— Pamiętnik Tomasza Memlinga—
Rozdział pierwszy
Ścieżyną na rynek w Brugii „wieźli mnie” na pierwszy mój turniej rycerski. Miałem zaledwie dwa lata i przybywałem z rodziną z dalekiej Hesji na to jedyne widowisko mojego życia. Książę Filip kazał zbudować na rynku cała fortecę z ostrokołem i czterema basztami. Ostrokół z kolei otaczała mniejsza palisada z dwunastoma wieżyczkami. Z ich okien wyglądały bogato wystrojone damy. Z kolei wewnątrz ostrokołu zbudowano fortecę z pięcioma wysokimi wieżami: jedną w centrum, a pozostałymi po bokach. Przed fortecą wzniesiono dzwonnicę i kolumnę, na której stał wyrzeźbiony gryf dzierżący sztandar. Do fortecy droga prowadziła pomiędzy dwiema wieżyczkami, przy których wzniesiono łuk z napisem: “To jest brama do niebezpiecznej i wielkiej przygody.” Jeżeli rycerz chciał podjąć wyzwanie musiał przybyć pod fortecę. Wtedy pojawiała się jedna z dam wyjaśniając mu, że nie może pójść dalej, chyba, że zgodzi się stoczyć walkę z jednym z obrońców fortecy.
Turnieje rycerskie były ważnym elementem średniowiecznej i renesansowej kultury rycerskiej i dworskiej, wykształciły się w ramach ewolucji kultury rycerskiej. Turnieje były formą zawodów i sprawdzania umiejętności rycerza. Polegały na prowadzeniu walki według ściśle określonych zasad, a rozgrywane były często na dworach królewskich i książęcych. Poprzedzały je często pasowania na rycerzy. Rytuał ten nie oznaczał osiągnięcia męskiego wieku ani poziomu umiejętności pozwalających brać czynny udział w walce. Był to gest wyłącznie symboliczny. Zwyczajowo na rycerzy pasowani byli tak młodzi synowie władców, że o stanięciu do walki nie mogli nawet marzyć. Z drugiej strony przy różnych okazjach pasowano podstarzałych wojów doświadczonych w walce. Najbardziej rozbudowany ceremoniał poprzedzała spowiedź i komunia, potem następowało wręczenie poświęconego pasa, ostrogi i miecza. Po założeniu zbroi kandydat na rycerza wygłaszał przysięgę dotyczącą przestrzegania świętych rycerskich obyczajów. Na koniec rycerz prowadzący ceremonię uderzał pasowanego bokiem głowni miecza w ramię lub w kark. Podstawowym obowiązkiem każdego rycerza było stawienie się na wezwanie swojego władcy. Konno, w odpowiednim rynsztunku i z bronią. Niestawienie się groziło karą pieniężną, a nawet odebraniem lenna. Zajęci gospodarką, żyjący z daleka od dworu rycerze, ci mniej zamożni i bardziej pochłonięci codziennością, byli dosłownie odrywani od zarządzania majątkiem. Nie mieli jednak wyjścia, bo gdyby nie pańskie lenno, nie mieliby na czym gospodarować. Na szczęście wielkie bitwy były rzadkością.
Pierwszy turniej rycerski zorganizowano we Francji w 1066 roku. Do połowy XIV wieku turnieje polegały głównie na zbiorowych starciach-minipotyczkach dwóch grup rycerzy. W praktyce były to rzeźnie pod gołym niebem. Historia zachowała na kartach opis turnieju – horroru z Neuss nad Renem, w którym poległo blisko 370 zawodników. Trup słał się gęsto nie tylko pośród dostarczających tej rozrywki rycerzy, ale i pośród odbiorców. Kiedy w XII wieku modne stały się turniejowe pojedynki, rozrywka przerodziła się w znacznie mniej krwawą. Mimo że obwarowane licznymi zasadami i ze stałą tendencją w kierunku taktycznych popisów wolnych od śmiertelnych ciosów, turnieje przez wieki były zarezerwowane dla desperatów zdolnych ryzykować życie z błahych powodów.
W średniowieczu szlachetnie urodzone damy miały słabość do rycerzy, czemu nie należy się dziwić. Byli zwykle młodzi, przystojni i waleczni. Przeszkoleni pod kątem nierobienia wstydu przy stole, oczytani w księgach dostępnych w przeciętniej zamkowej bibliotece i bardzo spragnieni tego, by w ich sercach zagościło coś poza odwagą i honorem. Wzorcowa pani rycerskiego serca była urodzona znacznie szlachetniej niż rycerz, a jej serce mogło być zdobyte tylko jakimś heroicznym wyczynem. Ponieważ ostatni smok zginął 65 milionów lat przed pierwszym rycerzem, był z tym heroizmem pewien problem. Od czego jednak dworskie intrygi? Zawsze znalazł się ktoś, kto nastawał na honor damy. Ponieważ pięknych dam było stanowczo mniej niż pięknych rycerzy, konkurencja była spora. Co ciekawe, miłość rycerza do damy jego serca nie znała przeszkód w postaci męża tej damy. Zwykle mąż też owych przeszkód nie czynił.
Jednak pierwszy turniej, co do którego nie ma żadnych wątpliwości, odbył się w 1095 roku tutaj we Flandrii. Wiemy z zapisków Gilberta z Brugii, że drużyna hrabiego Flandrii na jednym z turniejów w 1125 roku liczyła 200-u rycerzy. Przewyższały ją drużyny księcia Austrii i margrabiego Istrii w 1224 roku w Friesach. Obydwie liczyły po 300-u rycerzy. Czy to możliwe? Kronikarze podają nieraz kosmiczne liczby uczestników. Podobno na turniej w 1184 roku w Sangi-sur-Marne przybyło aż trzy tysiące uczestników, a w innych potyczkach, organizowanych z okazji pasowania synów cesarskich w 1184 roku wzięło udział dwadzieścia tysięcy rycerzy. Za panowania Stefana z Blois (1135-1154) turnieje pojawiły się w Anglii, we Włoszech zaś w drugiej połowie XII wieku. W tym samym mniej więcej czasie turnieje rycerskie pojawiły się w Niemczech i Królestwie Jerozolimskim. W innych częściach Europy turnieje pojawiają się dopiero w końcu XIII wieku. Na Półwyspie Iberyjskim najwcześniej pojawiły się w Aragonii (1272 rok), najpóźniej w Portugalii (połowa XIV wieku, w Kastylii w 1324 roku). W Europie Środkowej, nie licząc krajów niemieckich turniej najpierw zawitał do Czech (panowanie Wacława I, l. 1230-1254), dalej na wschód na ziemie polskie zwyczaj organizowania turniejów dotarł przez Śląsk, gdzie pierwszy turniej zorganizował Bolesław Rogatka w 1243 roku. Powszechnie znane jest zainteresowanie kulturą rycerską i poezją Henryka IV Prawego (czeski Jindřich IV. Probus) księcia wrocławskiego i krakowskiego (zm.1290). Kilka lat po śmierci został uwieczniony w Kodeksie heidelberskim (Kodeksie Manesse) jako Heinrich von Pressela, zwycięzca turnieju rycerskiego. Zamieszczono też dwie pieśni jego autorstwa w języku średnio-wysoko-niemieckim (Mittelhochdeutsch), jako minnesingera. Najsłynniejszym angielskim rycerzem okresu średniowiecza był Wilhelm Marshal, hrabia Pembroke, Guillaume le Maréchal (ur. 1144, zm. 1219). Historia przypomina szczególnie turniejową walkę Williama Marshala z Baldwinem de Guisnesem. Król Anglii Edward I, zwany Długonogim (ang. Longshanks, zm. 7 lipca 1307 w Burgh koło Carlisle), zyskał sławę wojownika, który podbił Walię i ujarzmił Szkocję, był wielkim fanem sokolnictwa i jeździectwa. Zachowały się imiona jego koni: Lyard, jego koń bojowy; Ferrault, którego używał na polowaniach; Bayard, jego ulubiony koń. Turniejowym rycerzem był Jan I Luksemburski, niem. Johann von Luxemburg, (ur. 10 sierpnia 1296, zm. 26 sierpnia 1346 pod Crécy), syn cesarza rzymskiego narodu niemieckiego Henryka VII, hrabia Luksemburga, król Czech, tytularny król Polski. Polacy w turniejach nie tylko nosili halabardę, ale odegrali poważniejszą rolę. Ziemie polskie opromieniał sławą Zawisza Czarny z Garbowa herbu Sulima (łac. Zawissius Niger de Garbow et Rożnów, zm. 12 czerwca 1428), polski rycerz, niepokonany w licznych turniejach, symbol cnót rycerskich. O jego majątku mogło świadczyć to, że w roku 1423 był w stanie sam podjąć ucztą trzech królów (polskiego, rzymskiego i duńskiego) oraz zestaw udzielnych książąt i innych dostojników.
Turnieje były oprócz łowów i gier towarzyskich, główną rozrywką rycerską o podłożu militarnym. Były też sposobem na zdobycie sławy i majątku. W dzisiejszym rozumieniu możemy nazwać to sportem ludzi szlachetnych, ludzi wolnych i zbrojnych. A jednak ta forma spędzania wolnego czasu – rycerze mieli go w nadmiarze – spotykała się z negatywną oceną zarówno władz świeckich, jak i kościelnych. Kościół, stojący na straży chrześcijańskiego stylu życia, w turniejach dostrzegał odejście od pożądanego modelu oraz trwonienie żywotnych sił i energii, które skierowane być powinny na obronę chrześcijaństwa. W czternastym stuleciu koronacje, zjazdy monarchów (np. słynne spotkanie w Krakowie we wrześniu 1364 r.), wesela, chrzciny, pogrzeby uświetniały gromadne igrzyska, podczas których szlachecka młodzież wprowadzana była w dorosłe życie.
Pojedynkujący się umieszczali na hełmach herby i godła, żeby publiczność widziała, kto z km walczy. Czasem rycerz otrzymywał od darzącej go względami damy jakiś drobiazg, np. chusteczkę lub szarfę. Jeśli odniósł zwycięstwo, to po zakończonej walce zawiązywał ją na kopii i zwracał pani swego serca. Turnieje można istotnie uznać za grę sportową, a przy tym grę zespołową, gdyż pojedynki, w których współzawodniczyli tylko dwaj rycerze, weszły w zwyczaj dopiero w naszym stuleciu. Istniało kilka przyczyn rosnącej popularności turniejów. Jako nadrzędne można wymienić agresję i zamiłowanie do walki. Inne przyczyny to kościelne zakazy walki w określone dni tygodnia (tzw. rozejm Boży – treuga Dei) oraz zakazy walki w pewnych miejscach (tzw. pokój Boży, pax Dei). Ustalenie wizerunku i roli obyczaju turniejowego, który ze względu na koszty był przede wszystkim domeną dworu królewskiego l dworów możnowładczych, W jakim stopniu stan rycerski (szlachecki) przyswoił sobie instytucję turniejów, jakie koszty ponosił organizator i uczestnicy turniejów, czy turniej rycerski wywierał wpływ na kulturę dworską, modę rycerską, rozwój heraldyki i oblicze sztuki wojennej, o tym napiszemy przy innej okazji.
Istniało kilka rodzajów turniejów rycerskich. Pierwszym z nich było tzw. mêlée (bohurt). Brały w nim udział dwie drużyny, obszar ich działań stanowiły łąki, lasy, drogi, a nawet miasta. Od realnej wojny to widowisko odróżniało się tym, że starano się nie zabijać przeciwników. Głównym celem zmagających się rycerzy było pojmanie dla okupu jak największej liczby przeciwników. Obie drużyny miały “strefy ewakuacji”, inaczej nazywane “bezpiecznymi polami”, w których mogli się schronić ranni. W pierwszych turniejach rycerskich tego typu brało udział nawet do 300 walczących po jednej stronie. Innym rodzajem turniejów był estor (tjost), polegający na walce dwóch konnych przy użyciu kopii, a po ich skruszeniu – na broń ręczną. Te pierwsze turnieje rycerskie obywały się bez publiczności i nie miały barwnej jarmarcznej oprawy, z czasem ulegały “ucywilizowaniu” i stawały się coraz bardziej skonwencjonalizowane. W XIII i XIV wieku turnieje stopniowo przekształcały się w kosztowne i szczegółowo planowane widowisko. Rosła liczba kostiumów i fantastycznych scenografii – niekiedy rycerze występowali w przebraniach Króla Artura i jego towarzyszy. Na widowni zaczęły pojawiać się damy, o których względy potykali się wojownicy. Ostrą broń zastępowały miecze bezpieczne, np. z wielorybiego fiszbinu. Wprowadzono też szranki czyli płotek oddzielający przeciwników. Dzięki turniejom rycerskim rosła też rola heroldów. ( informacje zaczerpnąłem przez internet, pdkr. autora opowieści). Trzeba zauważyć, że kościoły stanowczo potępiały turnieje. Duchowni dowodzili, że wojownicy biorący udział w walkach na pokaz popełniają wszystkie siedem grzechów głównych. Rycerz, który zginął w turnieju nie mógł być pochowany na poświęconej ziemi i skazywany zostawał na wieczne potępienie. W sumie do początku XIV wieku Kościół wydał 9 zakazów generalnych z całą surowością potępiających praktyki turniejowe. Sytuację zmieniło postanowienie papieża Jana XXII, który w 1316 roku zniósł zakazy dotyczące turniejów.
Gdy zaś rycerz chciał uczestniczyć w turnieju, prawdziwość jego tytułu poświadczała wspólnota rodowa, czyli ród herbowy. Zadaniem heroldów zatem było rozpoznanie godła herbowego i licznych jego odmian, co dotyczyło zwłaszcza uczestników rozgrywek turniejowych. Do tego celu służyły właśnie owe księgi herbowe. Każdy dwór europejski miał swego herolda. Na dworze polskim pozostawał on w służbie marszałka dworu i od niego otrzymywał roczną zapłatę. Znani są z imienia heroldowie Jagiełły: Świeszko (1395 r.), Jaśko, Wawrzyniec (1407 r.). Od czasów Jagiełłowych nosili oficjalną nazwę Polanland, utworzoną od nazwy Polski. Na dworze węgierskim herold zwał się Ungerland, na cesarskim Römrich, w państwie krzyżackim Preussenland. Przed turniejem herold miał obowiązek sprawdzić herby, uzbrojenie i broń. By nie dopuścić do walki nierycerzy, ponownie poddawał ich badaniom już w trakcie turnieju. Dokonywał szczegółowego przeglądu zdobionych klejnotami rodowymi hełmów (niem. Helmschau) oraz tarcz z herbami. Jeśli hełm z klejnotem, herb i postawa moralna kandydata były bez zarzutu, herold wyrażał zgodę na jego uczestnictwo. Jeśli pojawiły się wątpliwości i zostały potwierdzone lub gdy rycerz dopuścił się czynu nagannego, herold publicznie obwieszczał jego imię. Rycerz musiał odeprzeć zarzuty. Jeśli nie potrafił tego dokonać, okrywał się hańbą. Podczas turnieju herold bacznie przyglądał się walkom i wydawał sąd o zdolnościach rycerskich poszczególnych uczestników. Po turnieju zaś wychwalał czyny zwycięzców, wysławiał ich herby i komentował czyny przodków. Funkcja heroldów cieszyła się uznaniem, oni sami zaś dzięki wykształceniu i pozycji osiągali wysoką rangę na dworach i wśród rycerstwa. Powiedzmy zatem, że średniowieczny rycerz był człowiekiem szalenie zajętym. Stawianie się na każde żądanie swojego władcy, zarządzanie pańskim majątkiem i turnieje to tylko niektóre z ich obowiązków. Biorąc pod uwagę wszystkie obszary życia, w które rycerz był zaangażowany, czas na wojowanie wygospodarowywał chyba cudem.
Z biegiem lat, z biegiem dni, turnieje stawały się rozrywką elitarną. Zaczęto ograniczać liczbę uczestników dopuszczając wyłącznie szlachetnie urodzonych, a i to nie wszystkich. Była to odpowiedź rycerstwa na coraz powszechniejszą ideę turnieju w klasie mieszczańskiej. Turniej, w opinii rycerzy, miał być czymś, co ich wyróżnia, co podkreśla przynależność do elity. Rycerze wywodzili się głównie ze szlachty, czasem spośród zamożniejszego mieszczaństwa. Rycerzem mógł zostać ten, kto był godny tego zaszczytu i kogo rycerstwo przez pasowanie przyjęło do swojego stanu. Rycerz nie mógł być biedny, choćby dlatego, że musiało go być stać na ekwipunek i konia, bo jak sama nazwa pochodząca z niemieckiego wskazuje (“ritter” – jeździec), musiał mieć na czym jeździć. No i w czym. Ekwipunek wojenny, w tym broń i strój odpowiedni na każdą okazję – wszystko to było nieodłącznym atrybutem rycerza, który często sam przygotowywał sobie strój na każdą okazję. Na Pomorzu w Europie wschodniej szerokim echem odbił się skandal, opisany w Kronice gdańskiego kronikarza Caspara Weinreicha, jaki zdarzył się podczas turnieju na Długim Targu w Gdańsku, w zapusty roku 1454. Podczas tych karnawałowych gonitw wieniec miała wręczyć zwycięzcy córka rajcy Arnolda Finkenberga, Krystyna. Gdy najlepszym zawodnikiem okazał się chłopski syn Lenard z Dąbrowy, dumna patrycjuszka odmówiła “Frauendanku”, tłumacząc, że poniżej jej godności jest wręczanie nagrody takiemu zwycięzcy. W dziejach walk turniejowych nie był to wypadek odosobniony.
Turniej rycerski w 1436 roku, jakkolwiek to był zaledwie pierwszy dzień tej wiosennej imprezy na Dworze w Brugii, i odbywał się w pełnym słońcu, to jednak mógł rozpalić serca wszystkich na dobre. Zebrało się mnóstwo mieszkańców miasta. Na placu przed kościołem świętego Donacjana postawiono namioty mongolskie. Walkę rozpoczęto się o świcie, po mszy świętej. Różne grupy, związane wspólnotą pochodzenia geograficznego lub przynależności feudalnej, zmagały się ze sobą, z początku kolejno, potem wszystkie naraz. Rycerz Filip pięknie ubrany właśnie wstał z hamaka i wyszedł z namiotu, by podjąć rękawicę rzuconą mu przez przeciwnika. W 1422 r. Filip odrzucił przyznany mu przez Anglików Order Podwiązki, gdyż uznał to za zdradę wobec swojego suwerena, króla Karola VI. 10 stycznia 1430 r. założył w Brugii swój własny order, Order Złotego Runa, „na chwałę Domu Burgundii, na cześć NMP i św. Andrzeja, w celu obrony i rozpowszechniania wiary katolickiej, ku krzewieniu cnót i dobrego wychowania.” Początkowo jego kawalerów było 24, od 1433 r.- 30. Był on wzorowany na angielskim Orderze Podwiązki oraz inspirowany legendami o Rycerzach Okrągłego Stołu. Kawalerowie orderu spotykali się w różnych miastach (gł. w Brukseli, Brugii lub Lille), gdzie często uczestniczyli w turniejach. Nie sposób oddać w kilku słowach nastroju chwili, tak wszystko pięknie się odbywało. Ale to właśnie wtedy, na tym turnieju, ujrzałem Jana van Eycka, nadwornego malarza księcia Filipa, i zaraz go pokochałem…
Już zapalano wszystkie świece w karczmach, albowiem wieczorem jedni mieli opatrywać rany, inni bawić się na ucztach przy muzyce i tańcach. Podobny, odświętny przebieg miały dni następne. Ale pod wieczór ostatniego dnia, gdy każdy obliczał swoje zyski i straty, najdostojniejsza z obecnych dam wręczała symboliczną nagrodę rycerzowi, który okazał się najmężniejszy w walce i najdworniejszy. Za pokonanego uważano tego, który spadł z konia, postradał oręż, poddał się przeciwnikowi lub zabrakło mu sił do dalszej walki. Zwycięzca, tym razem sam książę Filip III dobry, ustalał wysokość wykupu dla pokonanego. Stąd też był to dochodowy, jakkolwiek niebezpieczny sport. Ale sławy turniejów w Brugii mojej młodości nie przesłoni nic, o czym świadczą cztery komplety turniejowych zbroi “kolczych” wraz z tarczami, naczółkami końskimi, jakie zawieszono nad Ławą naszej gildii św. Łukasza w Brugii. I ja tam byłem, choć jeszcze miodu i wina nie piłem, ale uwierzcie mi na słowa.
Rozdział drugi
Brugge nie ustępowała innym miastom w pielęgnowaniu wiary katolickiej. Miała swój beginat, budynek gdzie spotykały się od 1244 roku laickie stowarzyszenia religijne kobiet (beginki) i mężczyzn (begardzi). Przypuszcza się, że inspiratorem ruchu beginek i begardów był ksiądz Lambert le Bège z Liège, który w 1170 głosił potrzebę ustanowienia stowarzyszenia kobiet poświęconych życiu religijnemu i działalności dobroczynnej, nie związanych ślubami zakonnymi, a więc nie będących zakonnicami, które dobrowolnie mogły swobodnie opuścić wspólnotę (beginat). Czasy wypraw krzyżowych spowodowały, że wiele kobiet w Zachodniej Europie zostało wdowami lub samotnicami. W ruchu beginek odnalazły swoje miejsce i pomysł na życie. Begardzi zajmowali się głównie pracą rzemieślniczą, a beginki dziełami miłosierdzia, pielęgnowaniem chorych w szpitalach, nauczaniem dzieci. Wspólnoty beginek i begardów były autonomiczne i rządziły się własnymi, specyficznymi dla danej wspólnoty prawami, posiadały swojego przełożonego domu, utrzymywały się z własnej pracy, posiadały wspólną kasę, budynki (beginaty lub beginaże), wspólne posiłki i nabożeństwa. Niektóre wspólnoty odeszły od doktryny katolickiej i znalazły się pod wpływem myśli albigensów oraz Braci i Sióstr Wolnego Ducha, który to ruch uznany został przez Kościół katolicki jako herezja. Wiele beginatów przeszło na tercjarstwo franciszkańskie i przyjęło regułę trzeciego zakonu św. Franciszka z Asyżu jako prawo własne w swojej wspólnocie oraz duchową opiekę franciszkanów. Inne znalazły się pod opieką duchową dominikanów, przyjmując tercjarstwo dominikańskie lub karmelitów. Wspólnoty pozostające pod wpływem herezji biczowników, zostały ostatecznie uznane za heretyckie. W 1311 Klemens V oskarżył ruch beginek o rozprzestrzenianie herezji. Sam zaś ruch i jego pierwotne idee, został zrehabilitowany przez Eugeniusza IV w XV wieku. Największy rozkwit beginatów nastąpił jednak w naszym stuleciu. (jakkolwiek wiadomości o rycerzach zaczerpnąłem przez internet, to jednak tekst stanowi licentia poetica autora). cdn.