Polak nigdy się nie podda

Stanisław Barszczak—Świadomość bycia kochanym—

Zamierzałem jechać na kilka dni w góry, gdzie jeszcze nie ma mojej chaty. Ale udało się, znalazłem się nagle w Bazylei. I oto spotkania z nowoczesną sztuką i architekturą. Liczne muzea. Odpoczynek przy fontannie autorstwa Tinguely. Teraz tylko w niecałe 2 godziny od Krakowa możemy stać się częścią tego bogactwa – nie tylko w ścisłym tego słowa znaczeniu. Bo prawdziwe bogactwo Bazylei to jego artystyczna część, ale przede wszystkim niepowtarzalny klimat, którego ze świecą szukać w innym mieście. Bazylea jest miastem, w którym przeplata się nowoczesność z tradycją. Tutaj powstał najstarszy uniwersytet w Szwajcarii. Tutaj też drukowano pierwsze książki i wybudowano pierwszy teatr muzyczny. Ale nie tylko sztuka i kultura tworzą niepowtarzalny charakter miasta położonego w zakolu Renu na styku trzech państw: Szwajcarii, Niemiec i Francji. To miasto targów i kongresów, badań naukowych i międzynarodowego handlu. Na targu unosi się zapach korzennych pierników – lokalnej specjalności. Uroczyście udekorowane okna wystawowe w uliczkach starego miasta zapraszają do spacerów, a w wodach Renu odbijają się kolorowe światełka girlandów. Karnawał w Bazylei z Morgestraich jest wyjątkowym wydarzeniem w całym kraju. Atrakcyjne położenie na styku trzech krajów – Szwajcarii, Francji i Niemiec sprawia, że jest piękna. Stare Miasto z ratuszem, targiem i katedrą jest jednym z najlepiej zachowanych w Europie. Tutaj znajduje się największy ogród zoologiczny w Szwajcarii – oaza w sercu miasta. Warto zobaczyć katedrę. Zabytek romańsko-gotyckiej architektury jest równocześnie pulsującym centrum artystycznego miasta. Kościół św. Antoniego. Pierwszy w Szwajcarii betonowy kościół jest pionierskim dziełem profesora architektury Karla Mosera. Muzeum Sztuki Współczesnej. Perfekcyjna integracja nowych elementów z zachowanymi starymi murami. Kunsthalle. Od 1972 roku przedstawia ponadczasowe, awangardowe dzieła. Muzeum Architektury. Zmieniające się prezentacje szwajcarskiej i międzynarodowej architektury. Messeturm. Wieża targowa z wysokością 105 m jest najwyższym zamieszkałym budynkiem w Szwajcarii. Elegancka architektura z przezroczystymi fasadami przedstawia otwartą na świat Bazyleę. Augusta Raurica, August (12 km od Bazylei). Archeologiczne wykopaliska z ponad 20 atrakcjami. Wśród nich najlepiej zachowany antyczny amfiteatr na północ od Alp. Jednym z ulubionych kierunków wielbicieli sztuki z całego świata jest Art Basel, czyli najbardziej prestiżowe, międzynarodowe targi sztuki. 250 uważnie wybranych, najlepszych galerii z Europy, Ameryki, Azji i Australii przedstawia najwyższej jakości dzieła sztuki współczesnej. Na wystawie znajdują się obrazy, rzeźby, instalacje, fotografie, grafiki, video i sztuka multimedialna, a także prace ponad 1000 artystów. Reprezentowane są wszystkie słynne nazwiska, od współczesnych mistrzów, jak Picasso, Miró, Klee, Warhol i Beuys po najmłodsze pokolenie. Lądując na lotnisku Bazylea-Miluza-Fryburg znajdziemy się na terytorium francuskim. W momencie możemy przenieść się do Niemiec albo do Szwajcarii. Poznawanie Bazylei wypada zacząć od ratusza. Prezentuje się iście „na bogato” dzięki ozdobnej, czerwonej fasadzie, której daleko do taniego kiczu. Nic dziwnego skoro budując go w latach 1504-14 na cześć przystąpienia Bazylei do Konfederacji Szwajcarskiej (1501 r.) wydano na niego fortunę. Pewnie gdyby nie zdobiący fasadę dokładny zegar wielu turystów straciłoby poczucie czasu wpatrując się w Rathaus. A trzeba jeszcze znaleźć czas na to, by zapuścić się do środka. Mimo tego, że ratusz wciąż stanowi miejsce obrad rady miasta, jest otwarty dla zwiedzających. Tutaj trzeba już wziąć ze sobą zegarek (niekoniecznie szwajcarski), bo arkadowe wejścia, malowidła, bogate wykończenia, baśniowe budowle itd. mogą pochłonąć cały dzień. Ratusz znajduje się przy Marktplatz, gdzie od wieków rozkładają się stragany pełne smakołyków – głównie poruszających nozdrza turystów serów. Nie trzeba być ich miłośnikiem, by przechadzając się obok kramów ciekła nam ślinka. Na rogu, gdzie Marktplatz łączy się z Sattelgasse, znajduje się punkt startowy pięciu zabytkowych tras. Każda nazwana jest imieniem innego, historycznego obywatela miasta. Pierwsza z nich, półgodzinna, to „Erasmus walk” – renesansowa ścieżka krokiem Erazma z Rotterdamu, filozofa i religijnego reformatora. Możemy podążać również śladami humanisty Thomasa Plattera, XIX-wiecznego historyka kultury Jakuba Burckhardta, ojca nowożytnej medycyny Paracelsusa czy niemieckiego malarza, rysownika i grafika Hansa Holbeina. Doskonałe oznakowanie każdej ze ścieżek nie pozwoli się zgubić. Nawet jeśli pójdziemy samodzielnie zaplanowaną trasą, z powodzeniem zrealizujemy plan – Bazylea jest niewielka i przejrzysta, wszędzie jest blisko. W mieście znajdziemy aurę spokoju. Jedną z nich znajdziemy przy Barfüsserplatz, który pełnym blaskiem świeci głównie w okolicach Bożego Narodzenia. A wszystko to dzięki kolorowym straganom, z których dobiega do nas zapach przypraw korzenych i czekolady. Nie tylko miłośnicy trunków powinni spróbować tutaj Glühwein. Smak grzańca zapadnie nam w pamięci – jest tak intensywny, że rozgrzeje największego zmarzlucha. Barfüsserplatz to obowiązkowy punkt w planie zwiedzania nie tylko w grudniu. Przez cały rok jest tu przyjemnie gwarno ze względu na pchle targi. Jednak przecież nie tylko zakupami żyje turysta – najistotniejszym elementem placu jest gotycki kościół, a w nim Muzeum Historyczne Bazylei. Stąd warto przejść na Münsterplatz na wysokim brzegu Renu. W zimie wystarczy podążać wdłuż straganów – świąteczny kiermasz rozciąga się bowiem od Barfüsserplatz do placu katedralnego. Przez Münsterplatz przebija się aura spokoju. Wpływ na niepowtarzany klimat mają barokowe kamieniczki i domy rzemieślników. Ciekawa jestem czy młodzi uczniowie wyłaniający się z głębi placu zdają sobie sprawę w jak niepowtarzalnym miejscu znajduje się ich szkoła czy gimnazjum. Romańsko-gotycka katedra, o której już wspomniałem, która zwraca na siebie uwagę głównie ze względu na dwie smukłe wieże (św. Jerzego i św. Marcina) zwieńczone ażurowymi elementami oraz dach mieniący się barwnymi płytkami, stanowi jedną z głównych atrakcji Bazylei. Wyróżnia się na tle panoramy, gdy spoglądamy na stare miasto od strony Renu. Gdy zapuścimy się do środka, pochłonie nas klimatyczny nastrój – nieco przygaszone światło i wyraziste witraże mogą odciągnąć nasz wzrok od ciekawych szczegółow. Na przykład – każde krzesło posiada inny wzór. Wszystko dlatego, że niegdyś miały przypisanych właścicieli, którzy wykupowali miejsca. Dzisiaj protestancka katedra stanowi dobro wspólne mieszkańców. Będąc w środku nie zapomnijmy „odwiedzić” lewej nawy kościoła, gdzie znajduje się miejsce spoczynku Erazma z Rotterdamu. Z tego właśnie powodu katedra stanowi główny punkt ścieżki katolickiego filozofa („Erasmus walk”), który w połowie XVI wieku, ze względu na wczesny okres reformacji, mógł jeszcze zostać pochowany w protestanckim kościele. Na lewo od wyjścia z katedry, za rogiem, wita nas Ren, a nad nim imponujące widoki – zarówno w dzień, jak i w nocy, niezależnie od pory roku. Miłośnicy wodnych i słonecznych kąpieli świetnie odnajdą się tutaj latem – Bazylea zaprasza wówczas na plażę z wydzieloną… częścią basenową. Przez cały rok można przepłynąć promem na drugi brzeg do wspomnianej już Małej Bazylei – Kleinbasel. Ta część miasta uznawana była niegdyś za tę plebejską, znacznie gorszą. Dowodem na to jest znajdujący się Starej Bazylei XV-wieczny gargulec Lällekönig, który… pokazuje język „gorszej” części. To symbol pogardy bogatych bazylejczyków wobec plebsu mieszkającego po drugiej stronie rzeki. Mijając paskudnego, ale na swój sposób urokliwego Lällekönig szybko można przejść na Marktplatz, potem na Freie Strasse (znaną ulicę handlową) i wreszcie na plac Teatralny, którego z pewnością nie ominiemy, gdy wybierzemy 45-minutowy plan zwiedzania Jacoba Burckhardta. Jak powiedziałem nie ma osoby, która chociaż na chwilę nie zatrzymałaby się przy fotannie – instalacji Tinguelego, szwajcarskiego rzeźbiarza i malarza. Obracające się wokół własnej osi fikuśne figurki ni to ludzkie, ni to zwierzęce hipnotyzują turystów, szczególnie zimą, gdy rozpościerające się strumienie wody zamarzają tworząc niezwykle lodowe wzory i kształty. Zresztą w Bazylei znajduje się niejedna fontanna – każda śmiało może pomóc zaspokoić pragnienie. Woda, nie tylko z wodotrysków, ale także z tradycyjnych kranów, w całej Bazylei jest zdatna do picia, Przy wspomnianej już Freie Strasse znajduje się oryginalna fontanna, z której 1 stycznia tuż przed południem… wypływa orzeźwiające wino musujące. Ten wodotrysk, podobnie jak wiele innych punktów w Bazylei, ozdobiony jest trzema bazyliszkami. Smok z ogonem węża i głową koguta stanowi przecież symbol miasta. Widnieje np. w herbie Bazylei. Do dzisiaj nie wiadomo na pewno czy to z racji swojej nazwy: „der Basilisk”. Podążając śladami Thomasa Plattera („Thomas Platter walk”) zobaczymy m.in. Zaułek Krawców (Schneidergasse) w dawnej dzielnicy rzemieślniczej, XIV-wieczną bramę miejską Spalentor (uznawaną za jedną z najpiękniejszych bram w kraju) czy uniwersytet z 1460 roku (najstarsza szkoła wyższa w Szwajcarii) wraz z relaksującym ogrodem botanicznym. Równie interesujący „Paracelsus walk”, m.in. z kościołem św. Marcina czy dawnym więzieniem Lohnhof kończy się zgodnie z profesją bazylejskiego lekarza Muzeum Historii Farmaceutyki. Na długiej, bo półtoragodzinnej ścieżce Hansa Holbeina odwiedzimy inne muzeum – Muzeum Sztuk Pięknych (Kunstmuseum). Miejsce to nie bez powodu znajduje się akurat na tym szlaku – to tutaj znajdziemy największą na świecie kolekcję Holbeinów. Z pewnością jednak nie te dzieła przyciągają tutaj najwięcej turystów, nawet tych którzy wobec sztuki wykazują się dużą ignorancją. To właśnie w Kunstmuseum możemy zobaczyć prace Pablo Picasso. (obecnie muzeum jest w remoncie do kwietnia 2016 roku). Aby jeszcze bardziej nasycić się sztuką, tym razem z dala od miasta, należałoby odwiedzić muzeum przy Fundacji Beleyerów (Fondation Beleyer). Budynek odbijający w swoich licznych szybach mnóstwo kolorów otoczony jest ogrodem, który nawet zimową porą ma niepowtarzalny urok. W środku znajdziemy znowu obrazy Picassa, ale też Wassily Kandinsky’ego czy Marka Rothki. A jeśli na swojej liście rzeczy, które musicie zrobić w życiu znajduje się zobaczenie prac Andy’iego Warhola w oryginale, to muzeum przy Fundacji Beleyerów pozwoli Wam spełnić marzenia.(Mamy mnóstwo informacji o Bazylei na stronach internetowych, podkr. autora eseju). W ciągu tych trzech dni mojej wizyty w Bazylei uczestniczyłem też we Mszy świętej niedzielnej w kościele Wszystkich świętych i spotkałem się z Polakami. To bardzo piękne- móc rozmawiać wszędzie z moimi Rodakami, również o moich książkach. Czy mam charyzmę do pisania? Trudne pisanie, mówią o moim pisaniu. To spróbujcie to napisać, zaraz odpowiadam. Na te czasy coś skreślić, mam pisać ja, który nie miałem żadnej zdolności. Niewiasty wolą rozmowy na telefon, ale tylko rozmowa wolna, bezpośrednia, jest dobrą rozmową. Należałoby zmienić systemy, podjąć użyteczne systemy. Chciałbym być człowiekiem z humorem i dać szczęście Polakom, pisać w imieniu Polski historie polskie, a nie tyle opowieści. Pisać nie z egzotyki, ale z bliska, znaleźć ton, napisać „lokomotywę” dla dzieci. Nadto urzeczywistniać możliwości, w stylu Hemingwaya, Bernanosa, przywoływać konsekwentnie tylko moje motywy. Powiedzieć na przykład o tym, jak człowiek staje się alkoholikiem. Jeśli miałbym napisać coś o Janie Pawle II, to zatytułowałbym te zdania: „Być albo nie być”; ponieważ Papież Wojtyła miał wiele hamletowskich posunięć w jego życiu. I pewnie byłaby to rozmowa dwóch intelektualistów. A cała historia skończyłaby się na nalotach wojennych meserszmitów. A wojna jest i będzie zbrodnią. Życie nie powinno skończyć się wojną. Nie ma nic większego nadto, co człowiek robi. Więc chciałbym pokazać małe i banalne problemy. Bo wydaje mi się czasami, że jedziemy w tym samym pociągu, ale w „falsche Koupe”, w złym przedziale. Ennea Sylvio Piccolomini(przyszły papież Pius II) po wizycie w Bazylei zamieścił w swych pismach z lat 1433-34 znamienne słowa o tym, że Bazylea jest sławna nie z okolicznych łańcuchów gór i wielkich gmachów, ale że po obu stronach Renu roztaczają się istne piękności. W tym czasie obradował w Bazylei Sobór Powszechny, który wybrał antypapieża. Nie powiem, że w ciągu najbliższych czterech lat powinien mieć miejsce ostatni Sobór, powiedzmy w Krakowie z racji na eklezjalny charakter tego miasta, i wybrać antypapieża- bo to nierealne. Ale ponieważ jestem skończony, idę za tym co realne nieustannie. Stwierdzam więc, reformy muszą być prowadzone w kościele zawsze. Spalentor, jedyna w swym rodzaju brama miasta, prezentuje się cudownie w naszej epoce, bardzo godnie zaświadcza o pięćsetletniej wolnej Bazylei. Spacerowałem po Bazylei nie sam, ale z innym (mit Anderer), przemieszczałem się z jednego końca miasta na drugi przeurokliwym tramwajem. Prześliczne stare miasto z katedrą o dwóch wieżach, świętego Jerzego i świętego Marcina z sprzed 500 laty. Tutaj przekonałem się jeszcze bardziej, że życie nie jest przygodą, ale czuwaniem. Jakkolwiek umieramy podobnie. A tylko detale, to znaczy to, jak żyliśmy, jak umieraliśmy, one odróżniają jednego człowieka od drugiego. O tym zamierzyłem Wam pisać. To gdzieś wyczuwam wewnątrz mojej obecnej świadomości, a już nie tyle odwieczną polską tęsknotę za prymitywizmem. Chciałbym być pisząc nie tyle bogatym, co niezależny, nauczyć Was wędkować, łowić piękne ryby. E. Hemingway pisał, iż świat łamie każdego, ale tylko niektórzy są mocni w złamanych miejscach. Tak, jestem z dawien dawna niszczony, ale nie pokonany. Nie chodzimy na wycieczki z nikim, którego nie kochamy. To prawda, ale i tak śpimy jeszcze, powiedziałby mądry Hemingway, to dobrze, bo z przebudzeniem na powrót upadamy. Więc lepiej że śpimy jeszcze, również w kościele; jednak w moim odczuciu nadszedł czas, ażeby spanie zamienić na snami spowite życie. Wydaje mi się, że wówczas świat byłby jeszcze piękniejszy. Ponieważ wydaje się nie istnieje szczęśliwy koniec dla dwóch osób kochających się szczerze nawzajem, toteż przynajmniej wsłuchujmy się w siebie. Odwaga jest łaską pod presją. „W modernistycznym społeczeństwie nie istnieje nic słodkiego i urokliwego w twoim umieraniu. Bo umierasz jak pies, i dla żadnej racji.” Osobiście więc zachęcałbym do czuwania z dobrem. W moim pisaniu chciałbym wynieść najpiękniejszą kobietę, pisać dla szczęśliwego końca, ażeby rozumieć nas i być zrozumianym. Pisał w przepięknych lirykach Bertold Brecht: mój syn pyta mnie: „czy muszę uczyć się matematyki? Co za pytanie, przecież dwie pajdy chleba stanowią więcej jak kęs tego, który kończysz. Czy muszę uczyć się języka francuskiego, syn mnie pyta. Co za pytanie, popatrz na tego Państwa upadek. Czy muszę uczyć się historii? Co za pytanie, odpowiem synowi. Ucz się trzymać twoją głowę na ziemi, a może przeżyjesz. Tak ucz się matematyki, powiem mu, ucz się francuskiego, ucz się twojej historii!” A w innym wierszu pt. Ojczyzna zapisał: „Niech inni mówią o jej wstydzie, ja mówię o moim własnym. Twój najnędzniejszy z twoich synów leży rozbity… Bo jego głód był wielki… A twoi inni synowie podnieśli ręce przeciwko niemu. I tak jest zawsze, tak jest notorycznie…Oni przeciw ich bratu defilują przed tobą, śmieją się Ci w twarz, to jest znane, powtarza się… W twoim domu kłamstwa wyją na potęgę. A prawda musi być cicha. Czy tak jest?…Dlaczego kaci i oprawcy chwalą Cię wszędzie, a prześladowani oskarżają Cię? Oto system został wymyślony w twoim domu. Każdy widzi Cię skrywaną zakazami, krwią najlepszych synów. Ale też zdarza się, chwyta za nóż, jakby zaraz tu miało dość do rozboju… O Germania, matko, ty rzecz lęku, twoi synowie napełniają Cię radością, gdy ty siedzisz pośród ludów.”(cytaty są swobodnym tłumaczeniem liryków B. Brechta, podkr. autora eseju) I ja chciałbym być przyjazny ludziom, to moje pierwsze spojrzenie z porannego okna… Zaraz też biorę zadowolenie moje z siedzenia w kościele… „Spal mnie… czy nie mówiłem prawdy?” Tedy, nie pragnę pisać Cię Ojczyzno, pełnią pragnień, ale wskrzeszać zapomnienie, i to co mym życiu jeszcze nie byłem w stanie uczynić. Coraz więcej w cywilizacji ludzkiej tyranii. A Bertold Brecht mówił: „Wyznam to, nie ma nadziei. Ślepe rozmowy o uciekaniu. Widzę to. A kiedy błędy się zestarzeją, jakieś nic przy was usiądzie- jako ostatni towarzysz…Napisz mi, czego Ci brak? Może Ci brak mojego ramienia? Czy to co robisz jest dobre? O czym myślisz, napisz mi. Jestem ty, może jesteś głodny- ale ja nie mam nic, żeby Cię posilić. Jestem tym tylko, co miałbym, mógłbym Ci zapomnieć…(Zapominam Ci wiele, jestem wyrozumiały) Chciałbym kroczyć z tym, którego kocham, nie pragnę liczyć ile co kosztuje, ani myśleć, czy to jest dobre. Nie chcę wiedzieć, czy on mnie kocha. Chcę z nim iść, bo go kocham.” Kochani Czytelnicy, bądźcie zdrowi.

Leave a comment