szlakiem „Bałkańskich skarbów”

Stanisław Barszczak— Pogodnie kontemplować nadzieję—

W Polsce jesień już czeka za progiem, więc pora od niej uciec. Za kilka dni kierunek Bałkany! Tak sobie zaplanowaliśmy, co najmniej Bośnia i Hercegowina, Serbia i Czarnogóra, a jak się dobrze ułoży także Albania i Chorwacja. Bośnia i Hercegowina to kraj wciąż nieodkryty przez turystów. Ciągnie się za nią widmo niebezpieczeństw i wojny. Polacy odwiedzają głównie sanktuarium w Medjugorje i Mostar podczas jednodniowego wypadu na objazdowych wycieczkach po Bałkanach lub samej Chorwacji. „Kraj w kształcie serca”, jak Bośnia i Hercegowina promuje się w świecie, skrywa wielu wspaniałych atrakcji. Jest być może jednym z najbardziej niedocenianych miejsc w Europie. Kraj zamieszkują trzy narody: Chorwaci, Serbowie i przede wszystkim Boszniacy. Ci ostatni są muzułmanami żyjącymi tam od setek lat. Od 40 lat stanowią już oddzielny, oficjalnie figurujący w konstytucji naród (pierwszy raz umieścił ich tam rządzący niegdyś Jugosławią marszałek Josip Broz Tito w 1974 r.). Wszystkie te narody łączy historia, która znalazła swój tragiczny finał w czasie wojny lat 1992-95. Dzisiaj, prawie 20 lat po zakończeniu walk i czystek etnicznych, tragedia znów zagościła w ich życiu. Wspólnie stanowią części składowe najbiedniejszego społeczeństwa w Europie, które z każdym rokiem jeszcze bardziej biednieje. Z Sarajewa do Mostaru przez długi czas jedziemy autokarem wzdłuż rzeki Neretwy. Między miejscowościami Jablanica i Mostar, na odcinku 10 kilometrów, wody rzeki wydrążyły wspaniały, głęboki kanion. Otaczają go masywy górskie Čvrsnica i Prenja. Na ścianach kanionu widoczne są ukośnie ułożone warstwy geologiczne. Ze skał wypływają liczne strumienie. Spadają one z dużej wysokości do koryta rzeki i tworzą różnej wielkości i kształtów wodospady i kaskady. Kolor wody jest fantastyczny. Ponad nią w kilku miejscach wznoszą się oryginalne mosty. Na rzece prowadzona jest hodowla pstrągów w specjalnie pobudowanych „korytach”. Przy drodze wiodącej wzdłuż kanionu urządzono kilka punktów widokowych. Doliną Neretwy biegnie też linia kolejowa na trasie Sarajewo- Ploče. Widok Mostaru z mostem nad Neretwą (rzeka która płynie przez Bośnię i Hercegowinę oraz Chorwację. Uchodzi do Adriatyku. Między miejscowościami Jablanica i Konjic, Neretwa tworzy przełom, a następnie okrąża masyw Prenj), to chyba najbardziej rozpoznawalne zdjęcie z Bośni i Hercegowiny. Piękna, prześliczna jest ta rzeka raz płynąca majestatycznie ku łagodnym brzegom, to znów głębokim kanionem. W Mostarze nad nią malownicze domki, kopuły meczetów i rozpięty nad wodą kamienny łuk. Stary Most, wpisany na listę Unesco, to rekonstrukcja mostu zniszczonego w 1993 roku, który spinał brzegi od ponad 400 lat (2004). Blisko 30-metrowej długości pojedynczy łuk wznosi się na wysokość ponad 20 metrów nad poziom wody – często można tu spotkać miejscowych chłopców skaczących w toń Neretwy. Mostar to jednak nie tylko most – to również labirynt wąskich uliczek starego miasta ze sklepikami i kafejkami, meczety Cejvan Cehaj i Koski Mehmed Paša, mauretański budynek Gimnazjum Mostar oraz ślady smutnej, wojennej przeszłości. Jajce to miasto w środkowej części Bośni i Hercegowiny słynące zarówno z ważnych zabytków, jak i pięknej przyrody. Powstało w XIV w. i stanowiło siedzibę bośniackich królów – jako ostatnie poddało się Osmanom. Pozostały tu elementy systemu obronnego, twierdza, stare cerkwie i kilka meczetów. Miasto skrywa też katakumby i świątynię Mitry – Boga Słońca z IV w.! W listopadzie 1943 r. podpisano tu AVNOJ – deklarację o wstąpieniu BiH do Jugosławii (w mieście jest muzeum AVNOJ). Najpiękniejszym widokiem w Jajce jest 20-metrowy wodospad w centrum miasta w miejscu, w którym pliva wpada do Vrbasu. Następnie wjeżdżamy do Sarajewa. Miasto w otoczeniu gór, to jedna z najpiękniejszych i najprzyjemniejszych stolic europejskich. 400-tysięczne miasto jest położone w malowniczej dolinie rzeki Miljacki i otoczone wysokimi górami. Niestety, taka lokalizacja umożliwiała serbskim wojskom ostrzał miasta ze wzgórz podczas wojny, a snajperom polowanie na mieszkańców. Dziś Sarajewo to niezwykle urokliwe, tętniące życiem kafejek, klubów i galerii miasto. Pełne jest również zabytków z wielu okresów i kultur: meczetów, cerkwi, pałaców. Najwięcej turystów przyciąga Baščaršija-XVwieczne stare miasto. Znajduje się tutaj mnóstwo sklepików, kawiarni, restauracji z wyśmienitym burkiem i zabytków, z których najważniejszy to meczet Gazi Husrev-bega i powiązane z nim budynki (medresa, Morića Han, harem, etc.). Najbardziej charakterystycznym obiektem jest fontanna Sebilj – miejsce spotkań i fotografowania stadek gołębi. W Sarajewie koniecznie zobaczyć trzeba również katedrę, obiekty zimowej olimpiady 1984 r., źródła rzeki Bosny oraz Muzeum Tunelu – przejście pod lotniskiem, które było jedynym „oknem na świat” podczas oblężenia miasta. Ale nie chciałbym wspominać tamtych trudnych lat Sarajewa z czasów wojny 1992-1995, kiedy Serbowie przybyli tutaj, by bronić bośniackich Serbów. O tym poczytacie w innych źródłach… Powiedzmy tutaj, że położone niedaleko Sarajewa Visoko było w średniowieczu ważnym ośrodkiem bośniackiego królestwa. Później oczywiście dostało się pod panowanie Turków i Austro-Węgrów. Prawdziwą sławę zyskało jednak dopiero w 2005 r., kiedy bośniacki biznesmen i archeolog Semir Osmanagić wysunął tezę, że górujący nad miastem stożek Visočica i sąsiednie wzgórza, skrywają najstarsze na świecie piramidy, wykonane ludzką ręką. Do dziś nie zostało to naukowo potwierdzone – spór i badania trwają.. Bośnia i Hercegowina ma dostęp do Morza Adriatyckiego na zaledwie 24 km odcinku wybrzeża. Znajduje się tam tylko jeden kurort -Neum. Nocowaliśmy w Pensjonacie Villa Matić. Plaże są piaszczyste. Można skorzystać z atrakcji, takich jak nurkowanie czy parasailing. Sutjeska to najpiękniejszy park narodowy Bośni i Hercegowiny. To dziki, górski region z najwyższym szczytem kraju -Maglić, 2386 m n.p.m przy granicy z Czarnogórą, pięknym kanionem rzeki Sutjeska i bogactwem zwierzyny. Park słynie również z „doliny bohaterów – pomnika upamiętniającego zwycięstwo partyzantów Broz Tity nad Niemcami podczas II wojny światowej. Višegrad położony przy wschodniej granicy kraju to jedno z najbardziej doświadczonych przez wojnę miast w Bośni i Hercegowinie. Oprócz ciężkich walk i ostrzału doszło tutaj w 1992 r. do masowych mordów znanych jako „masakry višegradzkie”, w których zginęło ponad 1000 osób (mówi się nawet o 3000). W świecie miasto znane jest zwłaszcza z XVI-wiecznego, kamiennego mostu Mehmeda Pašy Sokolovića. 11 łuków rozpiętych na 180 metrach nad rzeką Driną rozsławił pisarz Ivo Andrić w powieści „Most na Drinie” jako symbolu trwałości i łączności między Zachodem a Wschodem oraz Bośnią i Serbią. Może kilka słów tutaj o tej ksiązce. „Most na Drinie” Ivo Andricia to książka opisująca historię Wiszegradu nad Driną, na przestrzeni około 300 lat. Książka ta jest pokazem doskonałego kunsztu autora który prostym i lekkim językiem, wolnym od wyolbrzymionego patosu, obrazuje historię Bośni na przykładzie owego miasta. Obrazuje zmiany w krajobrazie i społeczeństwie na przestrzeni tych 300 lat. Dodatkowym atutem tej książki jest jej optymizm, choć opisuje również i okresy wielkich tragedii to jednak nie ma tu wielkiej dramaturgii tych momentów. Optymizm ten można już poczuć od pierwszych stron. Opis każdego bohatera pozwala poznać różnice w mentalności wszystkich społeczności mieszkających w Wiszegradzie. Książka ta jest obrazem życia takim jakie ono…Most łączy, spina, pozwala przechodzić z jednej na drugą stronę. Niby jak każdy most. Gdy jest to budowla w tyglu tyluż kultur i religii, miejsce to ma znaczenie nie tylko dla urbanistyki, jest też symboliczne, ale i polityczne. Świetna metafora, narracja najwyższej próby, język wzbogacony o oryginalne nazewnictwo. Bardzo konsekwentne dzieło, przemyślane w każdym detalu i dobrze napisane. Zupełnie niezła historia Serbii na przestrzeni kilkuset lat przelana na kilkaset stron druku w formie fikcji literackiej. Coś jak w filmie „Underground” Kusturicy z taką różnicą, że sięga dalej i głębiej. Powieść jest o tyle ciekawa, że nie opisuje dziejów bohatera, lub bohaterów, a dzieje miasta i to dzieje na przestrzeni kilku wieków. Jest to zaleta jak i wada jednocześnie. Z jednej strony daje interesujące wrażenie o tym jak pokolenia ludzi żyją i formują rzeczywistość w danym czasie, a po latach umierają i świat pędzi dalej często nie pamiętając o tamtych, o tym co wtedy miało znaczenie, o tym co się działo i dlaczego, a tytułowy most stoi niewzruszenie mimo wszystkiego co miało na nim miejsce. Ciekawie śledzimy wydarzenia historyczne mające do czynienia z polityką, religią, odkryciami, rozwojem technologii. Z drugiej jednak strony przez tę formę literacką książka była dla mnie ciężka do przejścia, gdyż losy żadnego z wielu wielu bohaterów nie wydawały się bardziej istotne. Zresztą były one wszystkie traktowane bardzo powierzchownie. Postaci w „Moście” sprawiały wrażenie nieważnych na dłuższą metę, nie dało się z nimi zbytnio identyfikować, poczuć jakąś empatię, zainteresować się. Wydaje się, że książka pomoże zgłębić daleką mi jak dotąd kulturę bałkańską, osmańską. Ivo Andrić pisał: „A za każdym razem, gdy mamy wrażenie, że się nam na coś tam „otworzyły” oczy, to zazwyczaj znaczy, że zamknęliśmy je na tysiąc innych rzeczy.” „Najgorszą i najtragiczniejszą ze wszystkich słabości ludzkich jest niewątpliwie kompletny brak umiejętności przewidywania, będący w rażącej sprzeczności z tyloma talentami, zdolnościami i wiadomościami człowieka/…/ przeznaczenie człowieka na ziemi polega na walce z zepsuciem, zniszczeniem i śmiercią…,” Ivo Andric napisał w „Moście na Drinie.” Ale już jedziemy dalej. Medjugorje to najczęściej odwiedzane miejsce w BiH przez wycieczki z Polski. Znajduje się tu jedno z najważniejszych katolickich sanktuariów w Europie. Tutaj, w czerwcu 1981 r. Matka Boska miała objawić się szóstce dzieci. Wierni z całego kontynentu pielgrzymują do figury Maryi stojącej na wzgórzu w miejscu objawień. W centrum miasteczka znajduje się kościół oraz liczne sklepy z dewocjonaliami. Przesłanie od Boga czy szatańskie dzieło? Zdania na temat Medjugorie są podzielone. Ale liczba pielgrzymów jadących do tej miejscowości w Bośni i Hercegowinie ciągle rośnie. Był 24 czerwca 1981 r. Kilkoro dzieci z małej miejscowości w Bośni i Hercegowinie stwierdziło, że wieczorem u podnóża góry Crnica zwanego Podbrdo widziało Matkę Bożą. I tak do tej pory szóstka, dorosłych już, ludzi utrzymuje, że spotyka się i rozmawia z Maryją. Połowa z nich ma widzenia codziennie, pozostała trójka raz na jakiś czas, jednak zawsze w miejscach, w których przebywają. Dlaczego padło na Ivana, Vicke, Mariję, Mirjanę, Ivankę, Jakova oraz dlaczego właśnie w medjugorskiej parafii? „Matka Boża powiedziała, że Bóg pozwolił jej wybrać. I wybrała właśnie nas” – mówi jeden z „widzących”. Niepokoi mnie w Medjugorie ta pewność widzących, że jest to objawienie końca czasów – mówił dziennikarz – Wiemy z Pisma Świętego, że nikt prócz Boga nie zna daty końca. Skąd ta wiedza u Maryi? – pyta. Właśnie końca świata dotyczy większość orędzi Matki Bożej z Medjugorie, które przekazuje „widzącym”. Przestrzega w swych słowach całą ludzkość przed ostatecznym przyjściem jej Syna. Zachęca m.in. do postu i modlitwy, szczególnie za kapłanów, oraz czytania Pisma Świętego i przystępowania do Sakramentów. Wzywa również do pokoju na świecie. Zatem mimo że treść domniemanych orędzi nie jest sprzeczna z nauką Watykanu, sceptycyzm co do prawdziwości objawień jest w Kościele wciąż znaczący. Objawienia wciąż trwają. Jak w większości przypadków, gdy mowa o prywatnych objawieniach, Stolica Apostolska nigdy nie przesądziła o prawdziwości objawień przed ich zakończeniem. W Medjugorie jestem po raz wtóry, tym razem nie byliśmy w Srebrenicy. Najmroczniejszą stroną turystyki i odwiedzin w Bośni i Hercegowinie jest wizyta w Srebrenicy. Niewielkie miasteczko na wschodzie kraju doświadczyło jednej z najstraszniejszych masakr we współczesnych dziejach. Uznawana jest za „największe ludobójstwo w Europie od czasu II wojny światowej”. Od 12 lipca do 16 lipca 1995 r. serbskie wojska i formacje paramilitarne wymordowały ok. 8000 muzułmanów przy biernej postawie sił ONZ. W mieście znajduje się pamiątkowy cmentarz ofiar masakry. Z Medjugorie kierujemy się na południe, widoki po drodze są niesamowite. Góry schodzące do morza, kolor wody, wyspy i półwyspy – bajka. Pomijając nawet sam Dubrownik, natura na południu Dalmacji jest bardzo interesująca. Dojeżdżając do Dubrownika, widzieliśmy na powierzchni morza dość równo porozstawiane boje. Domyśliliśmy się, iż to hodowle małży. Później, w mieście postanowiliśmy ich spróbować, licząc na świeże dostawy. Były wyśmienite! Niektórzy twierdzą, że Dubrownik to najpiękniejsze miasto na świecie. Może to lekka przesada, ale z pewnością to bardzo ładne miasto i trzeba je, a szczególnie ufortyfikowaną starówkę należy zobaczyć.W VII w. na wyspie Laus łacińscy uchodźcy z pobliskiego Epidaurum założyli osadę Ragusa. Wkrótce u podnóża wzgórza Srd, Słowianie założyli swoja osadę. W XII w. Ragusa i Dubrava zostały połączone. Zasypano kanał dzielący wyspę od brzegu, który przebiegał w miejscu obecnie głównej ulicy- Placa (inaczej Stradun). Od momentu powstania Ragusa znajdowała się w obszarze wpływów Cesarstwa Bizantyjskiego. Po okresie krucjat Ragusa znalazła się w latach 1205 – 1358 pod panowaniem Wenecji, a od 1358 r. weszła w skład królestwa Węgiersko-Chorwackiego. Od XIV w. aż do 1808 r. Ragusa choć płaciła daniny, była politycznie niezależna, rządzona przez arystokrację, szczyt jej potęgi przypadał na XV-XVI w. Jej obszar obejmował mały fragment południowej Dalmacji od Neum do Prevlaki, z półwyspem Pelješac oraz wyspami Lastovo i Mljet. Republika Ragusy poważnie rywalizowała w regionie z Republiką Wenecką i ostała się nawałnicy Imperium Ottomańskiego. Ragusa miała jak na tamte czasy świetnie rozwinięty handel i nowoczesne prawodawstwo. Idee wolnościowe przyciągały do Ragusy uchodźców z innych krajów, np. Żydów z Hiszpanii i Portugalii. Wraz z upadkiem żeglugi śródziemnomorskiej i republika zaczęła podupadać. Z rokiem 1667 miało miejsce katastrofalne trzęsienie ziemi. Zginęło 5000 osób, zrównanych z ziemią zostało wiele domów. W 1699 r. Republika sprzedała Turkom dwa fragmenty swego terytorium by odgrodzić się od wojsk weneckich. Ma to odbicie w dzisiejszym przebiegu granic Chorwacji, jako że ten kawałek ziemi obecnie należy do Bośni i Hercegowiny, dając jej maleńki dostęp do Adriatyku…W 1806 r. wkroczył do Republiki Napoleon, potem podczas Kongresu Wiedeńskiego (1815) Ragusa stała się częścią Austro-Węgier, do 1918 r. Po upadku Habsburgów, Ragusa została włączona do Królestwo Słoweńców, Chorwatów i Serbów (później Królestwo Jugosławii), a nazwę miasta zmieniono na Dubrovnik. We wczesnych latach 1970tych stare miasto w Dubrowniku zostało zdemilitaryzowane, by nigdy nie stało się ofiarą wojny. W 1979 r. starówka Dubrownika została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Nie przeszkodziło to wojskom Jugosłowiańskiej Armii (Serbowie i Czarnogórcy) zbombardować Dubrownik z okalających wzgórz, powietrza i z morza w 1991-1992 r. Jak wspomniałem Starówka zamknięta murami obronnymi jest mniej więcej na pół „przecięta” głównąulicą – Placa (Stradun). Łączy ona zachodnią bramę Pile z przejściem do portu przy placu Luža, obok wieży zegarowej. Jako ulica reprezentacyjna, jest zawsze pełna ludzi. Stały przy niej piękne pałace bogatej arystokracji, ale w dużej części zniszczyło je trzęsienie ziemi. Obecnie dużo tu sklepów i restauracji. Na boki odchodzą wąskie uliczki, niektóre dość malownicze. W nich także można znaleźć sporo restauracji i kafejek. Jedzenie tu nie jest gorsze niż przy głównej ulicy, a bardzo często jest tańsze. Problem w Dubrowniku z restauracjami jest taki, że prawie przed każdą stoi ktoś kto nagania klientów do środka. Po chwili staje się to irytujące. Przypomina Daleki Wschód. Widać konkurencja jest ogromna. Przy bramie Pile znajduje się Wielka Fontanna Onufrego. Jest częścią XV w. wodociągów, do których wodę doprowadzano z odległego o 12 km źródła. Ze ścian fontanny wypływa woda rurkami wokół okrągłej struktury z dachem w kształcie kopuły z otworem. Woda jest zdatna do picia, piliśmy – jest smaczna. Naprzeciw fontanny, po drugiej stronie ulicy stoją: mały Kościół Zbawiciela (crkva sv. Spasa), który przetrwał trzęsienie ziemi oraz obok większy kościół i klasztor Franciszkanów, w którego części urządzono muzeum klasztorne (po raz pierwszy obejrzałem tam nogi świętego Błażeja, jedna z jego rąk znajduje się obecnie w Paryżu).Na drugim końcu ulicy, przy placu Luža znajduje się kilka wartych uwagi budynków: na wprost wieża zegarowa (obok Mała Fontanna Onufrego), z lewej Pałac Sponza, z prawej kościół św. Błażeja. Bardziej w prawo, przy Pred Dvorom stoi Pałac Wielkiej Rady i Pałac Rektorów (oficjalnych reprezentantów republiki), a w głębi katedra. Pałac Sponza to piękny przykład oryginalnej architektury sprzed trzęsienia ziemi, jako że pałac je przetrwał. W przeciwieństwie do niego katedra Wniebowzięcia NMP wzbudza mieszane uczucia. Sama bryła jest interesująca, ale z zewnątrz wygląda na nieco zaniedbaną. Na prawo od katedry i w głąb starówki znajduje się kościół św. Ignacego. Jego ogromną bryłę najłatwiej można podziwiać z murów miejskich (odwiedziłem tutaj moich znajomych). Idąc od katedry na lewo, trafimy do drugiego przejścia do starego portu, zamkniętego z prawej strony twierdzą św. Jana. Do twierdzy można dojść idąc ulicą na wprost od katedry. Ze starego portu odpływają małe statki do Cavtat i na Lokrum. Cały port pełen jest restauracji i barów. Idąc z portu do bramy Ploče ulicą świętego Dominika, mijamy kilka małych kościołów oraz klasztor i kościół Dominikanów – to kolejny ważny zabytek Dubrownika. Kompleks klasztorny mieści muzeum. Praktycznie całe stare miasto, domy, ulice i mury wykonano z kamienia. Mury okalające od XIV w. miasto mają 2 km długości. Dzięki kolejnym przebudowom, od strony lądu mierzą do 25 m wysokości i 4 do 6 m grubości, natomiast są cieńsze od strony morza, tu wspomaga je wysokie urwisko. Przez lata skutecznie chroniły miasto, a obecnie dają szansę turystom zobaczyć je z góry, a to wspaniały widok. Wejście na mury jest płatne 30 kn dzieci i młodzież (5-18 lat), 90 kn dorośli. Bilety po zakupie zachowajcie do kontroli.  Zdarza się, że przy innym wejściu na mury, obsługa będzie chciała je ponownie sprawdzić! Główne wejścia znajdują w pobliżu bram Ploče i Pile. Przejście murów zajmuje około godziny, ale jeśli chcecie spokojnie popatrzeć, porobić zdjęcia – zarezerwujcie 1,5 do 2 godz. Istotne to jest, ponieważ na pół godziny przed zamknięciem murów dla zwiedzających bileterzy mogą Was już nie wpuścić. Z drugiej strony najciekawszy czas na wejście na mury to ranek lub popołudnie, kiedy słońce jest niżej i ładnie oświetla dachy. Wówczas także nie jest może aż tak gorąco… Wybierzcie sobie kierunek zwiedzania zgodny, lub przeciwny do wskazówek zegara, ale weźcie pod uwagę aby najlepsze słońce było kiedy będziecie na odcinku północnym. Stamtąd starówka wygląda chyba najciekawiej. Ładnie komponuje się w tle wyspa Lokrum. Najwyższym punktem murów (i starego miasta) jest górny poziom baszty Minčeta (XV-XVI w.) znajdującej się w północnym zakątku murów. Widok na dachy starówki i na Dubrownik z okolicami bywa niezapomniany. Dwa elementy fortyfikacji znajdują się poza murami starówki. To fort Revelin z XVI w. zbudowany przy bramie Ploče, w celu jej obrony. Drugi to fort Lovrijenac (XIV-XVI w.) zbudowany na wysokiej (37 m) wbijającej się w morze skale nieopodal bramy Pile. Na skalistej wyspie Lokum nieopodal portu w Dubrowniku, znajdują się ruiny klasztoru benedyktyńskiego oraz Fort Royal z epoki Napoleońskiej. Z wyspą związane jest kilka legend. Jedna z nich głosi, że niedaleko wyspy rozbił się okręt wracający z wyprawy krzyżowej. Na statku był król angielski Ryszard Lwie Serce , który szczęśliwie uratowała się i został wyrzucony na brzeg Lokrum. W podzięce za uratowane życie postanowił wybudować na wyspie kościół. Nie dotrzymał jednak obietnicy. Dubrowniczanie przekonali króla żeby wzniósł świątynię w sercu Dubrownika. Tak się stało. Kościół był pierwowzorem dzisiejszej Katedry Wniebowzięcia NMP. Nad wyspą wisi klątwa. Wiadomo, że od dawna bo już od 1023 roku wyspę zamieszkiwali Benedyktyni, sprowadzając na wsypę egzotyczne rośliny. Trzęsienie ziemi z 1667 roku poważnie uszkodziło klasztor. W 1798 roku na polecenie papieża Piusa VI klasztor został opuszczony. A 1806 roku wojska napoleońskie wybudowały tu Fort Royal. Napoleon znany był z wrogości do benedyktynów i kazał mnichom opuścić wyspę zaraz po zajęciu Dubrownika. Legenda głosi, że ostatni benedyktyni wytrwali tutaj trzy noce, a następnie sam przeor gdy opuszczał wyspę przeklinał to miejsce, mówiąc , że każdy kto spędzi na niej noc stanie się nieszczęśliwy. W późniejszych latach wyspa przeszła w ręce Maksymiliana Habsburga, który wzniósł tu pałac na ruinach klasztoru i założył park z egzotyczną roślinnością. Arcyksiążę objął tron jako cesarz Meksyku. W 1867 roku został zamordowany przez swoich poddanych. Wyspa przeszła w ręce jego bratanka Rudolfa, który popełnił samobójstwo. Obecnie wyspa jest nie zamieszkała, mało kto decyduje się na spędzenie tam nocy… Ale już jedziemy dalej. A przed nami wysokie góry, gęste lasy i plaże z kojącym widokiem na morze i jeszcze jedno Państwo na mapie naszego ‘wędrowania’ po Bałkanach. Czarnogóra leży w Europie Południowej na Wybrzeżu Morza Adriatyckiego. Graniczy z Serbią, Kosowem, Chorwacją, Bośnią i Hercegowiną oraz Albanią. to niewielkie państwo, to nie tylko Podgorica czy oblegany Kotor. Najciekawsze miasta, atrakcje, warto zobaczyć w Czarnogórze: m.in. Kotor (oraz cały fiord kotorski, Perast), Sveti Stefan, Virpazar, Budva, Petrovac, Stary Bar, Herceg Novi, Stary Ulcinj, Cetinje, Park Narodowy Lovćen, Kanion rzeki Tary, Jezioro Piva i tama na Pivie, Jezioro Szkodarské, Wyspa Św.Nikoli, Góry Durmitor. Cztery noce i dni ‘bawimy’ w Sutomore, skąd podejmujemy wycieczki fakultatywne, m.in. do gaju oliwnego Państwa Pericič, nie pamiętam dobrze nazwiska. Czarnogóra to bardzo młode państwo. Powstało 3 czerwca 2006 roku po odłączeniu się od Serbii. Jest bardzo atrakcyjnym, a przede wszystkim nie do końca odkrytym regionem, jest ponad 20 razy mniejsza od Polski. Liczba atrakcji, która zmieściła się na tak małej powierzchni, jest doprawdy imponująca. Jest tu i morze, są i góry, a także – rezerwaty przyrody z unikatową florą oraz tysiącletnie starówki. Pewnego dnia jedziemy nad zatokę Kotorską, która wcina się głęboko w ląd, dzieląc się na cztery zalewy, Kotorski, Hercegnowski, Tiwatski i Risański. Nad jej turkusową tonią piętrzą się góry, na których zbudowano dawniej twierdze i umocnienia. Najciekawszą miejscowością, usytuowaną na wybrzeżu Zatoki Kotorskiej jest Kotor…Tym, co już na pierwszy rzut oka zawraca uwagę, są walory obronne miasta. Powierzchnia starego Kotoru tworzy trójkąt, którego krańce wyznaczają od północy rzeka Skurda, od południowego zachodu Zatoka Kotorska a od wschodu góra z usytuowaną na niej twierdzą Sveti Iwan. Wyjątkowo okazale twierdza prezentuje się nocą, gdy jest oświetlona i są dobrze widoczne pnące się po skłonie góry rzędy umocnień. Na szczyt wiodą kręte kamieniste drużki, wijące się między ruinami i roślinnością. Pośród nich stoi mały średniowieczny kościółek poświęcony Matce Bożej. Warto włożyć trochę wysiłku, by wejść na szczyt, z którego rozpościera się fantastyczny widok na miasto i zatokę. Od strony morza i rzeki Skurdy miasto otoczone jest pasem murów obronnych wyposażonych w trzy bramy. Niezwykle malowniczo wyglądają umocnienia od strony północnej. Płynąca tędy wzdłuż murów obronnych Skurda przybiera w promieniach słońca turkusową barwę. Nad rzeką biegnie most, połączony z XVI-wieczną bramą. Podobna brama znajduje się po południowej stronie miasta, połączona z mostem biegnącym nad niewielką rzeczką Gurdič. Najbardziej okazała jest Brama Morska, która wiedzie do miasta od strony mariny. W jej sklepionej części wmurowany jest średniowieczny relief przedstawiający Matkę Bożą z Dzieciątkiem, adorowaną przez św. Bernarda i św. Tripuna, który jest patronem Kotoru. Za bramą rozciąga się reprezentacyjny plac Kotoru Trg Oktobarske revolucije. Tutaj znajduje się ratusz, wieża zegarowa i pałac Rektorów. Przedzierając się przez gęstwinę wąskich i krętych uliczek starego oglądaliśmy liczne średniowieczne cerkwie i kościoły. Najwspanialszą tutejszą świątynią jest katedra św. Tripuna. Obecną katedrę zbudowano w XII w. na miejscu starszej, istniejącej tu już na początku IX w. świątyni pod tym samym wezwaniem. Na przestrzeni wieków katedrę poddano przebudowom, które nadały jej renesansowo-barokowy wygląd. Odbudowa katedry, która nastąpiła po trzęsieniu ziemi z 1979 r. przywróciła jej pierwotny romański styl. Najciekawszym elementem wystroju wnętrza jest cyborium, znajdujące się w absydzie, wykonane w XIV w. przez mistrza Wita Kotoranina. Cztery kolumny z czerwonego marmuru podtrzymują piętrowy baldachim zwieńczony figurką anioła. Dekoracja rzeźbiarska przedstawia sceny z życia św. Tryfona. Prócz Kotoru i Dubrownika nic więcej osobiście nie zobaczyłem –widzę, że dużo straciłem. Ale już zabieram się w dalszą podróż, by obejrzeć Jezioro Szkoderskie które jest największym jeziorem na Półwyspie Bałkańskim. Jego powierzchnia w 2/3 leży w Czarnogórze, a 1/3 w Albanii. Znajduje się zaledwie 7 km od morza i zajmuje powierzchnię nawet do 550 km2. Jezioro ma zróżnicowany kształt, pełen meandrów, zatoczek okalających piętrzące się wzgórza. Unosząca się nad taflą mgiełka dopełnia magiczny klimat tego miejsca. W północnej i wschodniej części Czarnogóry wznoszą się wysokie, często przekraczające 2000 m n.p.m.masywy Gór Dynarskich.Poprzecinane są one głębokimi kanionami,których głębokość przekracza niekiedy 1000 m. Największe kaniony tworzą rzeki Moraca, Piva i Tara. Jedziemy w pobliżu doliny i klasztoru Moracza, musicie zobaczyć piękny kanion rzeki Moracz. Mówią małe jest piękne. Czarnogóra – mały kraj ale z wielkimi kanionami. A przed nami już najdłuższa rzeka Czarnogóry – Tara – ma 158 kilometrów. Mała, ale zawzięta – słynie z tego, że wyżłobiła największy kanion w Europie i jak twierdzą Czarnogórcy, drugi co do głębokości na świecie (po Kanionie Kolorado). Wymiary kanionu Tary to: 1250 metrów (głębokość) – 80 km (długość). Z takimi warunkami można śmiało robić karierę. Na przykład jako europejskie centrum raftingowe. Na tle jasnoczerwonych skał konstrukcja mostu wydaje się niezwykle delikatna (podtrzymuje go pięć ażurowych przęseł). W najwyższym punkcie wznosi się na wysokości 172 metrów. Z tej perspektywy wody Tary mają jasnozielony lub seledynowy kolor. Budowa mostu trwała od 1937 do 1940 roku. W 1942 roku wysadzono go, aby zagrodzić drogę zbliżającym się faszystom. Konstrukcję odbudowano dopiero po wojnie, w 1946 roku. To jedyny most rzeczny na ponad czterdziestokilometrowym odcinku między Mojkovacem a Djurdjevića Tara – na tym obszarze ściany kanionu są zupełnie pionowe. Proponują nam zjazd na linie nad kanionem Tary. Tutaj kręcili film „Działa z Navarony” i inne. A przed nami ostatni etap „Bałkańskich skarbów”. Serbia – państwo w południowej Europie, powstałe po rozpadzie federacji Serbii i Czarnogóry. Stolicą jest Belgrad. Serbia graniczy z Węgrami na północy, Rumunią i Bułgarią na wschodzie, Macedonią i Albanią na południu oraz z Czarnogórą, Chorwacją i Bośnią i Hercegowiną na zachodzie. Belgrad to jedno z najstarszych miast Europy, stolica Serbii. Belgrad jest pięknie położony u ujścia Sawy do Dunaju. Największa atrakcja Belgradu to twierdza Kalemegdan, na którą składa się nie tylko zamek, ale też cerkwie, łaźnie tureckie, muzułmańskie grobowce, pomniki, fontanny i park. Mogłem obejrzeć w obrębie fortecy Kalenbergdag wystawę pt. Poljske. Tutaj Polska zjawiła mi się jako Państwo szlachetne i bardzo tolerancyjne. Sama forteca ukształtowaniem terenu przypomniała mi polską Cytadelę w Poznaniu. Ale tutaj działa się wielka historia z sprzed tysięcy lat, są groby tutaj Bałkańskich władców, również pochodzenia osmańskiego. Chciałbym wspomnieć tylko niektórych. Stefan Duszan, panujący w latach 1331-1355, który w wyniku wojny z Bułgarami i Bizancjum opanował MacedonięAlbanięEpir i Tesalię. 1346 koronował się w Skopie na cara Serbów i Romejów (Greków). Utworzone przez niego potężne państwo serbskie rozpadło się na szereg księstw, co ułatwiło penetrację Półwyspu Bałkańskiego przez Turków Osmańskich. W 1389 roku na Kosowym Polu została stoczona jedna z najbardziej przełomowych w historii Europy bitew. Turcy wtargnęli do Europy 37 lat przed nią, po dwóch latach zaczęli organizować najazdy na Półwysep Bałkański, a po śmierci cara Stefana Dušana rozpoczęli podbój ziem serbskich. Książę Lazar I, który zjednoczył większość ziem serbskich – od Kosowa po Mačvę – zawarł militarne sojusze z sąsiadami i przygotował się do decydującego starcia. W dniu świętego Wita, patrona Serbii, 15 czerwca 1389 roku, 25 tysięcy żołnierzy serbsko-bośniackich starło się z 40 tysiącami Turków dowodzonych przez sułtana Murada I. Bitwa drogo kosztowała obie strony – zarówno pokonanych Serbów, jak i wykrwawionych w zaciętej walce Turków. Zginęli obaj przywódcy. Książę Lazar został pojmany i stracony, a sułtan Murad poległ prawdopodobnie z ręki serbskiego rycerza Miloša Obilicia, któremu udało się wtargnąć do tureckiego obozu. Bitwa na Kosowym Polu, która doprowadziła do upadku Serbii, a w dalszej perspektywie umożliwiła Turkom podbój całych Bałkan, do dziś jest nieodzowną częścią serbskiej świadomości narodowej… A w Polsce zima już czeka za progiem, gdy wróciliśmy do ojczyzny, poprószyło śniegiem. Ale jeszcze spacerujemy ulicą Skaderską. Magiczne, choć mocno turystyczne miejsce. Ulica knajp z muzyką na żywo, a do tego kramy z antykami. Świetne miejsce na pierwszy czy ostatni wieczór w Belradzie. W samym centrum, a jednak bez zgiełku wielkiego miasta. Z okien autokaru widzimy rezydencję Josifa Broz Tito, sportową arenę BANKArena. Lubię poplątać się krętymi i niekiedy stromymi uliczkami, by popatrzeć teraz na Dunaj. Wspomniałem tutaj już może o naszym słowiańskim rodowodzie. Tam się to wszystko zaczęło. Z walką z potęgą Osmańską, przypomnę wiek XIV-ty. Były wreszcie powstania serbskie. Pierwsze powstanie serbskie wybuchło 1804 w paszałyku belgradzkim; powstańcom pod wodzą Jerzego Czarnego udało się 1806 wyzwolić Belgrad; z Serbii zostali wypędzeni tureccy urzędnicy, ziemię rozdzielono między chłopów serbskich, powstały organa władzy państwowej (m.in. 1807 Rada Rządząca); rosyjsko-turecki pokój w Bukareszcie 1812 zobowiązywał Turcję do udzielenia autonomii paszałykowi belgradzkiemu; wbrew temu postanowieniu Turcy 1813 zajęli Serbię i przywrócili stan sprzed powstania; doprowadziło to 1815 do wybuchu drugiego powstania serbskie z Miłoszem Obrenowiciem na czele; po krótkotrwałych walkach, dzięki talentom dyplomatycznym Obrenowicia i poparciu Rosji, Serbia uzyskała faktyczną autonomię; potwierdziła ją konwencja akermańska 1826 między Rosją i Turcją oraz traktat adrianopolski 1829. Chciałbym w tym miejscu przywołać Wykłady z Collège de France Adama Mickiewicza, które zostały wydane z notatek słuchaczy jako „Cours de la litterature slave” (w całości w 1849). W I i II Kursie Mickiewicz omawiał literaturę polską, rosyjską, czeską i serbską w kontekście historii i kultury tych narodów, odkrywając ją dla intelektualistów zachodnich. W Kursie III przedstawiał – często polemicznie – literaturę mu współczesną. W Kursie IV powrócił do historiozofii mesjanicznej. Przedstawił tu własną wizję życia filozoficznego i religijnego Słowian. Wskazując na kryzys życia duchowego Europy zachodniej zdominowanej przez wąski racjonalizm, widział przeciwwagę w głębi duchowej Słowian, którzy przechowują „prawdy żywe” i zdolni są poprowadzić ludzkość do odrodzenia moralnego. Teraz jednak misja mesjaniczna została rozciągnięta na cały świat słowiański, a także na Francję, której przypadł tytuł „narodu czynu”. Działanie przez uczucie, wiarę- to jest natomiast zadanie Polaków. W roku 1894 Tomáš Garrigue Masaryk dokonuje ciekawego porównania trzech słowiańskich idei narodowych – czeskiej, reprezentowanej przez Kollára , polskiej Mickiewicza oraz rosyjskiej Kirejewskiego. Jego zdaniem, wspólną cechą trzech słowiańskich myślicieli, jest postawienie filozoficznego pytania o charakter narodu jako wspólnoty, sposobu jego ideowej organizacji oraz określenia miejsca i roli, do jakiej w wyniku losów historycznych dany naród jest niejako predestynowany. W perspektywie filozoficznej pytanie to – jego zdaniem – rozciąga się w rzeczywistości nie tylko na konkretne trzy narody słowiańskie, lecz na całą ludzkość.„Zgodność i różnice zdań trzech apostołów słowiańskiej i wszechludzkiej miłości odpowiada bytowi narodowemu i sytuacji w danym czasie. Cel jest taki sam, ale różnią się środki. Czech wierzy w naukę i filozofię, Polak i Rosjanin w wiarę; ale każdy w inną i wyłącznie w swój kościół. Czech oczekuje zbawienia ze strony spokojnej i wytrwałej pracy, Rosjanin by mu wtórował, lecz Polak trzyma się miecza. Czech radzi się własnego rozumu i radzi Rosjaninowi, by rozum ten słuchał serca, Polak apeluje tylko do serca.” O ile Kollár twierdzi, że rozwój ludzkości związany jest nierozłącznie z rozumem, z rozwojem ludzkiej wiedzy, pracą na pożytek całego społeczeństwa i wiarą w myśl mędrców (Kollár wskazuje tu wybitnych myślicieli i naukowców słowiańskich, m. in. Dobrovskiego, Kopitara, Šafaříka, Gaja, Pogodina, Chomiakowa), zbawicielem ludzkości zaś będzie Słowianin, o tyle Mickiewicz stoi na stanowisku zgoła odmiennym, wzywając, by oddać się geniuszowi wielkiego męża – Napoleona, iść śladem walczącego narodu polskiego, panować mocą swego uczucia („Miej serce i patrzaj w serce!”), którego czystości broni kościół katolicki. Zbawicielem ludzkości stanie się, według Mickiewicza, Polak z Francuzem…Nie oczekujcie zbawienia ze strony uczonych, lecz od własnego czynu – „Napoleon, ecce homo!” (Mickiewicz). „Nie przemocą, tylko spokojem, nie mieczem, tylko pługiem, nie krwią, tylko pracą, nie śmiercią, tylko życiem dla życia – to jest odpowiedź geniuszu czeskiego, to właśnie jest sens naszych dziejów i spuścizna naszych przodków.” Masaryk zarzuca Mickiewiczowi oczywisty brak wiedzy historycznej, zupełny brak rozumienia sytuacji politycznej ziem czeskich, podkreślając, iż pod koniec wieku XIX nawet sami Polacy ideę mickiewiczowską porzucili, chętniej przyznając rację Krasińskiemu. Przeciwko Mickiewiczowi wysuwa Masaryk argument ad hominem: „Czyż sam Mickiewicz nie stał się profesorem? Czyż uniesienie nie wcisnęło mu do ręki pióra zamiast miecza „Mickiewicz nie wierzy w Chrystusa, lecz w Wielkiego Inkwizytora – w tym tkwi jego tragiczny błąd. Od Chrystusa doszedł do Towiańskiego,” zauważył Tomáša Garrigue Masaryk. Mamy inną tutaj jeszcze kwestię, mianowicie cierpiętnictwa Słowian. Dotyczy to szczególnie tych narodów, których dzieje obfitują w wielkie tragedie, wieki zależności od swoich sąsiadów, narody poszkodowane przez historię. Jeżeli spojrzymy szerzej na mapę dzisiejszej Europy, mając świadomość zmian, jakie ta mapa przeżyła na przestrzeni wieków, przeżywa nawet dziś, to z pewnością nie pomylimy się twierdząc, iż dotyczy to właściwie wszystkich narodów słowiańskich. Stąd też nie należy się dziwić pasji, z jaką wielbią one swych Wieszczów, czy bohaterów narodowych, nawet, gdy z punktu widzenia najbliższych sąsiadów byli oni zwyczajnymi rzezimieszkami. Nie zmieni to jednak faktu istnienia owych narodowych panteonów, odmiennych opowieści o tym, co było i co minęło, zdawałoby się bezpowrotnie. Użyłam tu zwrotu „zdawałoby się” celowo, jedna rzecz jest bowiem wspólna wszystkim narodowym wersjom tej samej w gruncie rzeczy opowieści – dla każdego narodu chwała czasów minionych trwa nadal, nie mija, nie podlega zaprzeczeniu. Podlega ona w naturalny sposób dyskusji, próbie ewaluacji, nigdy jednak dewaluacji. Przed tym chroni ją bowiem duma, a poza tym zwykła narodowa konieczność istnienia „złotego wieku”, bez którego ciągłość istnienia konkretnego narodu mogłaby ulec podważeniu; a na to żaden istniejący i „poważny” naród nie może sobie pozwolić… Zaprezentowałem Czytelnikowi mało w Polsce znane poglądy Tomáša Garrigue Masaryka i jego spojrzenie na „Kurs literatur słowiańskich”. Uwagi Masaryka dowodzą kilku zasadniczych rzeczy. Przede wszystkim oczywistej różnicy poglądów obydwu myślicieli (o ile Mickiewicza uznajemy za romantyka, o tyle Masaryka traktować należy jako pozytywistę). Zauważmy tylko deprecjonowanie wartości europejskiej cywilizacji- antyokcydentalizm wykładów. Okres romantyzmu, nie tylko za sprawą polityki i historii, lecz przede wszystkim za sprawą czołowych reprezentantów epoki, Lelewela, Mochnackiego, i bodaj jak nikogo innego, biorąc pod uwagę siłę oddziaływania – Mickiewicza, sprawił, że dla polskiej kultury podstawowym zagrożeniem staje się obcość zewnętrzna (Rosja, Austria, Niemcy, ogólnie Wschód i Zachód) i wewnętrzna (czyli etniczna). Podsumujmy wysuwaną kwestię, w okresach szczególnych dla narodów idee i poglądy głoszone przez ich duchowych przywódców mają niezwykłą siłę oddziaływania. Szczególne okresy własnej historii nigdy nie zostaną zapomniane przez narody. „Kurs literatur słowiańskich” jest dziełem niezwykle polemicznym, bogatym w różnorodne idee, poglądy, konteksty. Jest bez wątpienia dziełem otwartym, o czym świadczą różnorodne możliwości jego interpretacji. Wszystko to potwierdza jego szczególną pozycję w ‘metatekście’ polskiej literatury… Na koniec chciałbym przywołać współczesne sztuki wizjonerskie artystów z nad Wisły, z Gdańska teatr Szekspirowski, z Krakowa teatr Cricot. One również odsłaniają jakoś współczesny obraz Polski, nie mówiąc już o zasługach Obywatelskiego Ruchu ‘Solidarność’ z 1980 roku. „Może ja jestem kopnięty, ale wy wszyscy – też!” Spośród wielu wypowiedzi Tadeusza Kantora wybrałem te, które najlepiej przybliżają osobowość wszechstronnego artysty. Wolność istnieje w nas, o wolność musimy walczyć sami ze sobą, w naszym najintymniejszym wnętrzu, w samotności i w cierpieniu.”„Ostatecznym celem człowieka jest wolność, uwolnienie się od wszelkich konfliktów nie leżących w sferze psychiki ludzkiej – konfliktów nieludzkich. Sztuka jest terenem, na którym realizuje się przyszła wolność człowieka.”(”Z notatnika”, 1955)„Dzieci wszystkich krajów na całej ziemi jednakowo malują: ta sama wyobraźnia, ta sama ekspresja, ta sama wolność.”(”Z notatnika”, 1947).„Teatr był ciągle terenem zacofanym w porównaniu z malarstwem. Wciąż myśleliśmy o zrealizowaniu na gruncie teatru postulatu awangardy tej miary i radykalizmu, jakie już się zarysowały w malarstwie. Byłem przez wiele lat profesjonalnym scenografem w teatrach oficjalnych, znałem więc przyczyny upadku sztuki teatru, które polegały przede wszystkim na jego konwencjonalnej strukturze. Artystyczny konformizm teatru na całym świecie był nieporównywalnie większy niż w malarstwie. Zapomniano tam o wszystkich osiągnięciach teatru radykalnego w przeszłości. Postanowiliśmy założyć teatr wolny, bez instytucjonalnej struktury, tworzący atmosferę i płaszczyznę dla twórczości.”„Pojęcie emigracji było sprzeczne z moją naturą buntu, protestu, z potrzebą istnienia muru, o który mógłbym bić głową, co oznacza zawsze dla mnie twórczość/… Sztuka jest zjawiskiem najgłębiej emocjonalnym, istniejącym na granicy nieznanego, działa w głębokich warstwach podświadomości społecznej; i dlatego jej rola jest kapitalna. Jej radykalizm łączy się nierozerwalnie z wszelakim postępem.”(”Z notatnika”, 1967).„Wszystko, co tworzyłem dotychczas, miało zawsze cechę wyznania. Wyznania stawały się coraz bardziej osobiste. Wyznania, aby ocalić przed zapomnieniem. Wyznania swoich nostalgii, tęsknoty za powrotem do lat dzieciństwa, aby ocalić ten szczęśliwy czas klasy szkolnej. Później, aby ocalić swój pokój dzieciństwa, swój rodzinny dom. Aby go utrwalić w wielką i duchową historię naszej kultury. A potem to ciągłe pragnienie czy marzenie i wołanie, by twórczość była wolna, podległa tylko mnie, moim słabościom, szaleństwom, chorobom, moim klęskom, mojej samotności…”(Krzysztof Miklaszewski, „Spotkania z Tadeuszem Kantorem”, Kraków 1992). Kantor pisał o sobie. „Najwięcej wątpliwości ma się zawsze w stosunku do siebie. Artysta absolutnie siebie nie widzi. Ja nie widzę tej swojej linii i ciągłości, o której zresztą ciągle mówię. Staram się ją stwarzać, nawet bronić, ale ciągle nie wiem, czy to nie jest mistyfikacja.”(Wiesław Borowski, „Tadeusz Kantor”)„U mnie emocja jest szalenie ważna…”. „Wielkie indywidualności nie określają siebie, ale świat.”(”Z notatnika”, 1963). „Rok 1971 lub 72. Nad morzem. W małej mieścinie. Prawie wieś. Jedna ulica. Małe biedne parterowe domki. I jeden chyba najbiedniejszy: szkoła. Było lato i wakacje. Szkoła była pusta i opuszczona. Miała tylko jedną klasę. Można ją było oglądać przez zakurzone szyby dwu małych nędznych okien, umieszczonych nisko tuż nad trotuarem. Robiło to wrażenie, że szkoła się zapadła poniżej poziomu ulicy. Przylepiłem twarz do szyb. Bardzo długo zaglądałem w głąb ciemną i zmąconą mojej pamięci. Byłem znowu małym chłopcem, siedziałem w biednej wiejskiej klasie w ławce pokaleczonej kozikami, poplamionymi atramentem palcami śliniąc kartki elementarza, deski podłogi miały od ciągłego szorowania głęboko wytarte słoje, bose nogi wiejskich chłopaków jakoś z tą podłogą dobrze korespondowały. Bielone ściany, tynk odpadający dołem, na ścianie czarny krzyż. Dziś wiem, że tam przy tym oknie stało się coś ważnego. Dokonałem pewnego odkrycia. Jakoś niezwykle jaskrawo uzmysłowiłem sobie istnienie wspomnienia. […]” (”Tadeusz Kantor – Umarła Klasa”, Sopot 2004). „W tym świecie zapomnianego dzieciństwa, daremnie przywoływanego wspomnienia, czystej imaginacji – tam, w miejscu najbiedniejszym możemy odnaleźć utracony mit Ewangelii, który jest dla mnie Czystą Poezją, i utracony stan wzruszenia. „To nieprawda, że artysta jest bohaterem i zdobywcą nieustraszonym, jak nas poucza konwencjonalna legenda. Wierzcie mi, to człowiek biedny i bezbronność jest jego udziałem, wybrał bowiem swoje miejsce naprzeciw lęku. W pełni świadomy. To w świadomości rodzi się lęk. Stoję przed Wami w lęku, oskarżony, sędziowie surowi, lecz sprawiedliwi. […] Stoję przed Wami, sądzony i oskarżony. Trzeba mi się usprawiedliwić, szukać dowodów, nie wiem: mojej niewinności czy mojej winy. Stoję przed Wami, jak dawniej… stałem w ławce… w klasie szkolnej… i mówię: Ja zapomniałem, ja wiedziałem, wiedziałem na pewno, zapewniam Was, Panie i Panowie.” (”Mały manifest”, 1978, w: Jan Kłossowicz, „Tadeusz Kantor”, Warszawa 1991).„Artysta jest zajęty tylko swoją sprawą.”„Jak mówi poeta? Exegi monumentum… Co jest dla mnie ważne w całości działania, w momencie, gdy zdałem sobie sprawę, że się starzeję? Zostaw po sobie ślad, wspomnienie, coś, co nie byłoby natychmiast zapomniane i wymazane na tym świecie, który bardzo szybko pozbywa się wszystkiego…” Widzicie teraz, spacerowałęm pod murami Dubrownika, Kotoru, Belgradu. Mur- to możliwość twórczości zawsze! Chciałbym kiedyś napisać sztukę! Bo Sztuka nie ocali świata ( o czym marzyłem z Dostojewskim zawsze), ale właśnie jednostkę. Przejmuję tutaj coś z myśli Kantora… Kantor pisał: „Do teatru nie wchodzi się bezkarnie.” „Musi się raz w końcu zerwać w teatrze z estetyzowaniem. Teatr jest terenem, gdzie prawa sztuki ścierają się z przypadkowością życia i z tego wynikają najsilniejsze konflikty.”(Maurizio Buscarino, „Kantor. Cyrk śmierci”). W czasie studiów ja rozwiązywałem wtedy najtrudniejsze i najbardziej palące problemy artystyczne. Oczywiście, ryzykowałem. […] Mieliśmy dużo odwagi i mało wyobraźni.”„Tworząc Cricot 2, nie chodziło mi zresztą o teatr, o stałą scenę z repertuarem i pozycją w strukturze życia teatralnego. Chodziło mi o pobudzenie pewnej ilości ludzi do wspólnego działania, o prowokowanie wydarzeń na pograniczu sztuki i realności. Uważam, że właśnie prawa zapożyczone z ekonomiki, które rządzą wszystkimi teatrami – takie, jak pojęcie sezonu, repertuaru, który jest produkcją, przedsiębiorstwa i uregulowanych operacji gospodarowania elementem czasu – doprowadziły sztukę teatru do upadku.”(Wiesław Borowski, „Tadeusz Kantor”). „Sztuka jest przeciwko wszelkiej władzy. Sztuka pretenduje do władzy, bo sztuka mogłaby sprawować władzę. Jedynie ona. […] jedynie artyści mogliby sprawować władzę państwową, ponieważ są bezinteresowni. Jeżeli mają interes, to jest to interes czysto formalny, który prowadzi do pewnego ładu w danym kierunku, ale nie zmusza w sensie moralnym […].”Rezygnuję z oceniania realności wedle życiowych kryteriów, stwarzając jednocześnie nowe kryteria, formalne.”„Uczynić publicznym, co w życiu indywiduum było najskrytsze, co zawiera w sobie wartość najwyższą, co dla ‘świata’ wydaje się śmiesznością, czymś małym, ‘biedą’. Sztuka tę ‘biedę’ wydobywa na światło dzienne. Niech rośnie i niech rządzi. To jest rola sztuki.”Aktor nie kształtuje swojej roli, nie stwarza postaci, nie naśladuje jej, jest przede wszystkim sobą – aktorem z całą tą fascynującą sferą własnych predyspozycji i przeznaczeń. Nie jest naturalny, ‘angażuje się’ w swoją rolę całkowicie, aby gdy uzna to za stosowne – porzucić ją i zmieszać się z ową ciągle obecną, swobodnie płynącą materią sceniczną. Ta sfera wolnego aktorstwa powinna być głęboko ludzka.” „Nniezbędnym warunkiem udziału w pracach zespołu Cricot 2 jest wewnętrzne przekonanie, że wykształcenie i rozwijanie stanu artystycznego i psychicznych predyspozycji twórczości spontanicznej jest integralną częścią twórczości, a w pracy zespołowej obowiązkiem! […]”„[…] Pierwszym warunkiem partycypowania w pracach zespołu jest zrozumienie roli systemu bezinteresownej i spontanicznej pracy, i wewnętrzna, odpowiedzialna akceptacja jego zasad! Celem i istotą systemu bezinteresownej i spontanicznej pracy jest wewnętrzna potrzeba wyrażania artystycznego, która w działalności Teatru Cricot 2 pomnożona jest o świadomość i ambicję zmieniania oblicza teatru i sztuki. W takim kontekście: zaangażowanie aktora odnosi się nie tylko do własnej roli, lecz do całości spektaklu, do wszystkich planów, całego ‘terytorium’ teatru. Stosunek aktora typu: ‘o resztę niech się martwi garderobiana, inspicjent, krawiec lub reżyser’, jest obrzydliwym zwyczajem przyjętym w teatrach– przedsiębiorstwach. W teatrze artystycznym nie ma podziału pracy i odpowiedzialności!” „Nigdy nie miałem zamiaru tworzyć szkoły teatralnej, ponieważ uważam, że dzieło sztuki jest unikalne i nie może być przykładem dla innych dzieł sztuki. Tak mówił Kantor. Nigdy nie miałem zamiaru ratować sztuki czy teatru. W przedstawieniu „Wielopole-Wielopole” miejscem akcji jest „Pokoik Wyobraźni”, w którym nakładają się na siebie różne obrazy z życia rodziny, wspomnienia wojenne i sceny nawiązujące do męki Chrystusa. W przestrzeń pokoju, w którym znajdowały się zwyczajne meble, jak łóżko czy szafa, wdzierają się krzyże, wdzierają się rekruci – prosto z wojny…Kochany Czytelnik pozwoli na uczynienie zakończenia dla mego tekstu. Słowianie przybyli nad Wisłę i Odrę zapewne dopiero ok. roku 550 nowej ery. To najbardziej liczna etnicznie i językowo indoeuropejska grupa ludnościowa w Europie, zamieszkująca środkową, wschodnią i południowo-wschodnią część kontynentu. Od kultu Peruna, odpędzania złych duchów, ta grupa pewnego dnia skierowała się ku pośmiertnej krainie szczęścia „Nawia”. Był to znak ich szczególnej wiary w dusze nieśmiertelne. I my w tej epoce dziejów możemy zrobić coś razem, ‘bezkarnie’ zaczerpnąć coś z Bałkańskich skarbów, zanieść prochy Wieszczów pod polskie ‘strzechy’ i uratować słowiańską nadzieję.

(informacje statystyczne zaczerpnąłem przez Internet, a kieruję do Was te kilka słów po najnowszej podróży szlakiem „Bałkańskich skarbów”, autor)

 

Leave a comment