Architektom wiary 23

 

Stanisław Barszczak,— Stać będzie Kościół cały—

Stać będzie Kościół cały, to jest moje marzenie budować Kościół ze stali, powiedziałbym wręcz, to święta rzecz, o której chciałbym Wam teraz, Kochani Czytelnicy, opowiedzieć- jakkolwiek podszedłem pod mój kościół za blisko i nie jestem nazbyt obiektywny w rzucaniu o nim sądów, uważam. Kościół nie jest zbudowany z kamieni li tylko, a w naszych czasach jakkolwiek przedstawia budowlę ze stali, to wymaga nieustannej opieki ze strony ludzi wierzących. Skądinąd boimy się stali w kościele, bo nam to się źle kojarzy- mianowicie ze Stalinem z Rosji Radzieckiej, który ma na sumieniu miliony ludzi. Ale ze stali właśnie stoi kolońska katedra, najwyższa katolicka świątynia na świecie, najważniejszy kościół Niemiec, przez dziesięć lat najwyższy budynek świata, jeden z najbardziej znanych przykładów gotyku, główny obiekt inspiracji twórców neogotyku, którą też już miałem przyjemność ujrzeć z bliska. To katedra św. Piotra i Najświętszej Marii Panny w Kolonii. Nie sposób jej nie zauważyć. Potężne, ponad 157-metrowej wysokości wieże widać z daleka. A najlepszy widok jest z drugiej strony Renu. I wcale nie psuje go potężny kolejowy Most Hohenzollernów, też zresztą zabytkowy. Już w 313 roku, gdy cesarz Konstantyn ogłosił wolność religijną, powstało biskupstwo kolońskie. Gdy Teodozjusz ogłosił chrześcijaństwo jedyną dozwoloną religią, chrześcijanie przerobili ją na katedrę. W 818 roku, za cesarza Ludwika Pobożnego zaczęto wznoszenie archikatedry (arcybiskupstwo powstało w 785 roku) romańskiej. Budowa trwała do 870 roku. Świątynia miała dwoje patronów; lewy chór poświęcono św. Piotrowi, a prawy Najświętszej Marii Pannie. I tak zostało do dziś. W 1164 arcybiskup Rainald z Dassel przywiózł do Kolonii zagrabione w Mediolanie naturalnej wielkości (1,6 m) orzechowy posąg Madonny (Madonna Mediolańska) oraz relikwie Trzech Króli. Budowę odpowiednio reprezentacyjnego relikwiarza zlecono jednemu z najwybitniejszych ówczesnych złotników, Mikołajowi z Verdun. Budowę zaczął w 1181 roku, a zakończyli jego uczniowie prawie czterdzieści lat później. Relikwiarz stanął w katedrze. A że w ciągu kilku lat Kolonia stała się obok Rzymu, Santiago de Compostela i Ziemi Świętej, jednym z najważniejszych centrów pielgrzymkowych, tym bardziej, że w innym kościele, św. Urszuli, były relikwie św. Urszuli i towarzyszących jej 11 tysięcy dziewic (faktycznie było ich jedenaście). Relikwie te są w herbie miasta: trzy korony symbolizują trzech Króli a jedenaście płomieni – dziewice od św. Urszuli. Szybko romańska świątynia zrobiła się więc za mała. W 1225 zdecydowano o budowie nowej, znacznie większej katedry. Jej budowę zaczęto w 1248 roku. Kolonia nosiła wówczas obok Rzymu, Konstantynopola i Jerozolimy przydomek święta, była współzałożycielką Hanzy, a arcybiskup Kolonii został jednym z elektorów Rzeszy wybierających cesarza. A tymczasem jej katedra była mizerna w porównaniu z monumentalnymi świątyniami w Moguncji, Wormacji, Spirze czy Trewirze. Katedra miała więc nie tylko pomieścić licznych pielgrzymów, ale i świadczyć o potędze miasta, najbogatszego i największego w cesarstwie. Styl romański, w którym były wbudowane wyżej wymienione katedry nie wchodził w grę. Tym sposobem nie można budować nad Renem. Tu króluje lekki i strzelisty gotyk, od kilkudziesięciu lat dominujący we Francji, Anglii, Niderlandach i Włoszech. Katedra kolońska jest wzorowana na budowanych właśnie francuskich katedrach, w Paryżu, Rouen czy Amiens. Kamień węgielny położył w 1248 arcybiskup Konrad von Hochstaden. Pierwszym budowniczym katedry był Gerhard von Rile, mistrz- geniusz, którego nie przestanę podziwiać nigdy. Świątynię wznoszono z trachytu, skały wulkanicznej sprowadzanej Renem z nieodległych gór Siebengebirge (Siedmiogórze) koło Bonn. Budowa ruszyła z kopyta, ale gdy poprzedniczkę budowano pół wieku, katedrę w Spirze wznoszono przez 31 lat, o tyle w Kolonii budowa samego prezbiterium trwała 74 lata. XIV wiek to czas intensywnej budowy. Ale o ile w stylu romańskim kładło się kamień na kamieniu, o tyle w gotyckim ów kamień musiał być specjalnie obrabiany i rzeźbiony. Bo styl gotycki nie toleruje płaskich powierzchni. Przypory, wimpergi, czołganki, maswerki, pinakle, potężne, bogato zdobione okna niemalże od ziemi do stropu i wiele innych elementów wręcz przytłaczało mnogością i precyzja wykonania. To znacznie wydłużało czas budowy i podrażało koszty; od samych muratorów musiało być więcej rzeźbiarzy przygotowujących poszczególne elementy. W 1410 roku południową wieżę podciągnięto do drugiego piętra, w kolejnych latach zawieszono dzwony. Ale pod koniec wieku szybkość zaczęła gwałtownie spadać, by około 1510 roku wstrzymać budowę z powodu braku pieniędzy. Przez ponad trzysta lat katedra w niczym nie przypominała dzisiejszej. Strzeliste prezbiterium, potem pustka w miejscu nie zbudowanych naw i wieże nie sięgające nawet do wysokości prezbiterium. Po Niemczech zaczęło krążyć powiedzenie, że prędzej będzie koniec świata niż kolońska katedra będzie gotowa. XIX-wieczny romantyzm przyniósł modę na gotyk. Architekt Georg Moller i historyk sztuki Sulpiz Boisserée, odnaleźli w 1814 i 1816 roku w Darmstadt i Paryżu oryginalne plany. Ten drugi wraz z katolickim publicystą Josephem Görresem rzucili hasło dokończenia kolońskiej katedry. Zaraz przyłączył się do nich polityk i historyk sztuki August Reichensperger. A w 1842 roku król pruski (Kolonia należała wówczas do Prus) Fryderyk Wilhelm IV wmurował kamień węgielny pod dalszą budowę. Ruszyła zbiórka pieniędzy, ale głównym donatorem było rosnące w potęgę Królestwo Pruskie. Georg Moller i historyk sztuki Sulpiz Boisserée stali się pasjonatami wznoszenia tej szczególnej budowli w epoce żelaza. Powiedzielibyśmy, że idea sama przerosła ich oczekiwania. Ale los bywa okrutny dla geniuszów. W 1880 roku, już za czasów cesarza zjednoczonych Niemiec Wilhelma I, budowę ukończono, po ponad sześciu wiekach od rozpoczęcia. Katedra w Kolonii o stalowej konstrukcji, z wieżami 157,38 m od razu została najwyższą budowlą świata, dystansując ukończoną cztery lata wcześniej katedrę (także gotycką) w Rouen. Kolonia niedługo cieszyła się tytułami. W 1884 roku najwyższą budowlą został obelisk Waszyngtona (169,29 m) w Waszyngtonie a w 1890 roku najwyższym budynkiem okrzyknięto katedrę w Ulm (161,53 m). Podczas ostatniej wojny cała Kolonia została zrównana z ziemią przez alianckie bombowce. Dosłownie. Ocalał tylko jeden budynek: katedra. Uszkodzony dach i część sklepień, liczne ślady po pociskach i odłamkach bomb to jedyne uszkodzenia. Szybko je zresztą naprawiono (informacje o katedrze zaczerpnąłem przez Internet, podkr. autora tekstu). Po wojnie przyszło coś gorszego; kwaśne deszcze przeżarły kamień. Żarły tak dziesiątki lat, Kolonia leży wszak na skraju zagłębia Ruhry a w centrum Europejskiego Banana, najbardziej uprzemysłowionego obszaru ciągnącego się do Genui poprzez Frankfurt, Kolonię, Antwerpię i Londyn po Liverpool. Cały okres powojenny katedra była odnawiana. Rusztowania praktycznie z niej nie znikały. W 1996 roku kolońska katedra została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Gdy w 2004 roku rozeszły się pogłoski o budowie w pobliżu dwóch drapaczy chmur, katedra została natychmiast wpisana na listę obiektów zagrożonych, choć jedyne, co jej groziło, to zmiana widoku panoramy miasta. Już po śmierci mojej matki w 2006 roku władze miasta odstąpiły od pomysłu i katedra została skreślona z czerwonej listy. 24-tonowy Gruby Piotrek (Dicke Pitter), czyli Dzwon św. Piotra (St. Petersglocke) to największy na świecie bijący dzwon. Co prawda birmański Mingun waży aż 90 ton, ale nie dzwoni. A ten dzwoni… Tak więc w Kolonii, jak wspomniałem przed chwilą, przypadek sprawił, ze znaleziono w latach 1814-16 plany katedry, które pamiętały czasy pierwszego budowniczego tej katedry mistrza Gerharda. Zaczęto z rozmachem kontynuowanie wznoszenia katedry. A że była to epoka stali, mamy kolej żelazną, wieże Eiffle’a z tych czasów, to sklepienie katedry doczekało się konstrukcji ze stali. Podobno fundamenty katedry sięgają bardzo głęboko pod ziemię (10 metrów i więcej). Spójrzmy na tę budowlę obejmując swym wejrzeniem stalowe konstrukcje sąsiadująch z katedrą budowli, Głównego Dworca Kolejowego i żelaznego mostu Hohenzollernów. Wielkość konstrukcji stalowych przytłacza jakby, zarazem uświadamia nam ilość stali wmontowaną w kolońską katedrę. Jakie to wszystko musi być mocne.  Podczas II wojny światowej tej budowli nie potrafiły zniszczyć bomby. I taki musi być dzisiaj kościół. Ze stali, z planów przeszłości, z kosmicznych pasji, zacięć pierwszych jego mistrzów. Zamek Neuschwanstein Ludwika II w Bawarii, według jego słów, miał być zwierciadłem duszy. Budynek powstawał od 1869 roku jako wyidealizowany średniowieczny zamek rycerski dla króla bawarskiego Ludwika II Wittelsbacha.  Niech Kościół będzie zwierciadłem epoki, w której przyszło nam żyć. A to znaczy powinniśmy wyakcentowywać stwarzane przez najnowszą historię nowe proporcje dla naszych duchowych zamierzeń przyszłości, widzieć je dla następnych pokoleń, stać się prorokami panoramy jutra we własnej ojczyźnie chrześcijańskiego ducha. Kościół będzie mistyczny albo go wcale nie będzie, powiedział teolog Karl Rahner. Ludwik Bawarski był królem bez mocy i tronu. Odszedł. Ale genialność jego myśli kontynuują następne generacje. Kochani, trzeba nam kościoła ze stali albo nawet złożonego z kosmicznego pyłu. Wtedy się ostanie wszelkim zasadzkom nieprzyjaciół. Jak Stanisław- to imię powinien przyjąć następny papież, jeśli pragniemy kościół ocalić od zalewu świeckości i budowli z szarego kamienia słabej codzienności. O tym i innych sprawach naszego ducha przemyśliwałem w czasie mojej teraźniejszej podróży do Tokio w dalekiej Japonii, kiedy podziwiałem budowlę cesarską w centrum metropolii czy podchodziłem pod Pałac Akasaka, następnie kiedy spotykałem wspólnotę kościelną przy kościele św. Józefa, wreszcie  kiedy mogłem uczestniczyć we Mszy świętej niedzielnej w kaplicy Ojców Franciszkanów na Roppongi… Trzeba widzieć te nowe proporcje w kościele współczesnym wyraźnie, ”mierzyć siły na zamiary, nie zamiar według sił,” powiedziałby wieszcz Polaków A. Mickiewicz. Jak widzicie przeżywamy czas trzech papieży „obcokrajowców-przybyszów” (Jan Paweł II, Benedykt XVI, Franciszek). Nadto podziwiamy ich wspaniałe podróże do świata. Oni wznoszą budowlę Kościoła na tysiąclecia. Kontynuowanie ich dzieła, obejmowanie modlitwą współczesnego Kościoła, to jakby ratowanie planów wspaniałych witraży z XIII katedry w Kolonii, wpisywanie Kościoła współczesnego w rysujące się nowe proporcje świata początku trzeciego tysiąclecia, tak aby wszystko miało bardzo głęboki sens. Katedra w Kolonii znajduje się w idealnej proporcji do pobliskiego wzgórza za Renem, ta sama wysokość. Czy umiemy nasz Kościół wkomponowywać w horyzont świata współczesnego? Postawiliśmy na ratowanie zabytków, czy też z Niemcami ratujemy konstrukcje kościoła z sprzed 600 lat. Kościół ze stali w Kolonii jest pod stałą ochroną Niemców, odwiedza go codziennie prawie 16,5 tysiąca wiernych turystów. To jakby teraźniejszy Kościół, który wymaga stałej aktywnej ochrony ze strony ludzi wierzących. Tutaj zarysowuje się zadanie dla nas, mianowicie przy współczesnych „trzech muszkieterach, geniuszach myśli i ducha” stawiajmy genialne budowle, zarysowujmy idealne proporcje dla kościoła przyszłości- choć może nawet mielibyśmy ich nie ujrzeć na własne oczy za naszego życia. Zarazem odkrywajmy bogactwo tych proporcji dla następców, z pewnością tak samo jeśli nie mądrzejszych generacji, dla artystów głębokiego ducha i o zahartowanym sercu, dla nowych ludzi czynu, pióra i myśli.

 

 

 

Leave a comment