Stanislaw Barszczak, Tajemnica Emily
(Ku pocieszeniu cnoty polskiej)
Wstęp
A przecież wciąż „nie można widzieć damy”(Carlo Goldoni)
Jest rok Panski 1592. Rzeczpospolita Polska siega od morza do morza, od Bałtyku po Morze Czarne. W dniu 31 maja w Krakowie odbył się ślub Zygmunta III Wazy i Anny Habsburżanki oraz jej koronacja na królową Polski. 7 września–19 października – sejm inkwizycyjny, na którym Jan Zamoyski postawił zarzuty wobec króla Zygmunta III Wazy. A na swiecie 30 stycznia wybór Hipolita Aldobrandiniego na papieża, który przyjął imię Klemens VIII. 13 lutego umiera Jacopo Bassano, włoski malarz renesansowy (ur. 1515). 13 września – Michel de Montaigne, francuski pisarz i filozof (ur. 1533). 17 listopada umarl Jan III Waza, król Szwecji, ojciec Zygmunta III Wazy (ur. 1537). Zaledwie piec lat przedtem 18 sierpnia 1587 roku Saul Wahl rzekomo wybrany na króla Polski. 19 sierpnia miala miejsce elekcja Zygmunta III Wazy na władcę Rzeczypospolitej. 22 sierpnia – drugie koło elekcyjne królem Polski obrało Maksymiliana Habsburga – Rzeczpospolita miała zatem dwóch monarchów, nieuznanych zresztą przez szlachtę litewską; obaj podpisali pacta conventa, lecz zwolennicy wybranego trzy dni wcześniej Zygmunta Wazy jako pierwsi opanowali ówczesną stolicę Kraków. 7 października Zygmunt III Waza zaprzysiągł w katedrze oliwskiej warunki stawiane mu przez szlachtę. W dniach 14 października–29 listopada –trwa oblężenie Krakowa przez wojska Maksymiliana Habsburga. 24 listopada – generalny szturm na Kraków wojsk Maksymiliana Habsburga został odparty. 29 listopada – wojska Maksymiliana Habsburga zostały pobite i odrzucone od murów miejskich Krakowa. 27 grudnia – w Krakowie odbyła się koronacja Zygmunta III Wazy na króla Polski. Tak wiec dzięki zabiegom Anny Jagiellonki i hetmana Jana Zamoyskiego królem został wybrany Zygmunt , syn króla szwedzkiego Jana Wazy i Katarzyny Jagiellonki, siostry Zygmunta Augusta. Zygmunt III, z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki, inflancki, a także dziedziczny król Szwedów, Gotów i Wenedów, bedzie milosciwie panowal w Rzypospolitej obojga Narodow do 3o kwietnia 1632 roku. A wiec bardzo dlugo, bo czterdziesci laty. A zaczela sie ta droga krolewska zgola w bardzo trudnych warunkach, to panowanie wydarzeniami z grudnia 1587 roku, obrona zamku Olsztyn. Zamoyski uprzedził Maksymiliana i obsadził Kraków wiernym sobie i nowemu królowi wojskiem, a także dał rozkaz staroscie Karlińskiemu, aby umocnił mury obronne zamku Olsztyn, który był poważną twierdzą nadgraniczną. Zamoyski liczył się z tym, że Maksymilian może zechce ją zdobyć. Nikt nie przypuszczał, że heroiczna obrona zamku Rzeczypospolitej przeciw najeźdzcy urośnie do rangi symbolu. Sceneria obrony olsztyńskiego a królewskiego zamku stała się bowiem symbolem najwyższych wartości patriotycznych, i dlatego towarzyszyć będzie nam odtąd wszędzie, również jako idealne tło do rozważań na temat nowej Rzeczypospolitej, pielęgnowanej i rozwijającej się w następnych generacjach Polaków.
I
Sorso, 1615 rok- Jedyna Ponderoza czyli kraina szczęścia w północnej Sardynii. Młody malarz Sebastian podejmuje się podróży z Krakowa do Sardo na Sardynii. Piętnaście lat przed tym wydarzeniem papież Klemens znalazł się w Rzymie w wielkich tarapatach. Posiadł błyskotliwe informacje, które nigdy nie mogły wpaść, pod żadnym powodem, w ręce Wielkiego Inkwizytora. Klemens VIII poznał już osobiście artystkę swojej epoki Emily Rodriguez, i to jej jako tajemniczej emisariuszce zlecił zadanie: dla papieża namaluje Pani obraz… Ale za tym posłaniem skrywała się niebezpieczna misja.
Emily długo wyczekiwała na malarza w porcie w Castel Aragonese (obecnie Castelsardo), obawiała się, że z braku wody statek nie zatrzyma się w porcie… Ale wreszcie statek zawija w porcie. Co więcej Emily otrzymuje informacje, że na statku znajduje się jej autoportret, który namalowała przed dwudziestu laty w Hiszpanii. Nie zamienili ani jednego słowa, od czasu kiedy wzajemnie się sobie przedstawili. Sebastian od razu jakby przypadkiem złożył czujne i interesowne spojrzenie na ręce sędziwej Emily, które wyściskał w jedyny sposób- w ten sposób, wydawało się, chciał przekazać wszelki a nieodwzajemniony szacunek dla jej życia. Następował rozładunek statku, kiedy Sebastian wciąż obserwował ją jakby ukradkiem, ażeby nikt nie zauważył jego naturalnych, przyrodzonych skłonności. Stawało się to jego drugą naturą, Sebastian składał tę postawę na barki choroby zawodowej. Bo od kiedy malował stopniowo przyzwyczajał się do tego, że ludzi i rzeczy, które wzbudzały jego uwagę, obserwował ze zdwojoną uwagą, i to do najmniejszego szczegółu. Ręce Emily były niepozorne, drobniutkie, nie pasowały nazbyt do tego ciała. Były powykrzywiane od artrozy, kostki uwidaczniały się na skórze, także białe żyłki. Sebastian tylko na moment stracił na fantazji, zaraz jednak zaczął na nowo wyobrażać sobie, jakoby te żyłki stanowiły małe rzeczki i wysepki, które łączyły się ze starszymi. Sebastian nie mógł teraz oderwać się niejako od tych rąk, które niczym bliźniaki stanowiły nieustannie szczególną podnietę dla tej starszej pani. Ta gestykulacja rak przy mówieniu była inna od typowej gestykulacji innych części jej ciała. Już przedtem podobało mu się to, że ręce i twarz starszych ludzi były w takie wzorki najczęściej ubrane, ale jeszcze nigdy nie oglądał na ich rękach takich wysepek. Sprawiały one olbrzymie wrażenie. Emily poruszała się zawsze odważnie, a jej jakby umyślne gesty wydawały się bardzo przemyślanymi. Emily wydawała się być świadomą siły wyrazy jej gestów, tak że ta świadomość koloryzowała jakby całe jej usposobienie. Jako dziewczyna zaznała już solidnego wychowania, z czasem musiała poznać inne tajniki życia artysty. Emily była zawsze elegancko ubrana i nad wyraz wrażliwa. Osobowość i rodowód Emily zafascynowały młodego malarza.
To była długa i męcząca podróż z Krakowa do Sorso na Sardynii, z Castelgenuese jeszcze kuczą kilkadziesiąt kilometrów. Pewne zmęczenie można było zauważyć także u Emily, skądinąd bardzo skromnej kobiety, która pozostawała legendą odchodzącej epoki. Jest dzień jak Sebastian przybył do Sardo. Właśnie rozkoszował się miejscem. Willa Emily to staroświecka, zaciszna willa w Sardo, urządzona w uroczym tradycyjnym prowansalskim stylu.. Jeszcze pełna uroku, choć już widocznie dotknięta zębem czasu… Przyjazna obsługa mówiąca tylko po hiszpańsku…właścicielka serwująca wyśmienite tradycyjne prowansalskie potrawy.
Już jako osiemnastoletnia dziewczyna Emily została sierotą. Piękną Emily przyjęło na wychowanie bezdzietne, starzejące się małżeństwo. Emily pracuje w modnym kurorcie. Interesuje się nią 40-letni Eric bogaty właściciel małego statku. Dziewczyna niewiele sobie robi z jego propozycji luksusowego życia. Podkochuje się natomiast w męskim i silnym Michele, który wraz z rodziną prowadzi warsztaty okrętowe. Wkrótce Emily przekonuje się, że Michel nie traktuje jej poważnie. I teraz Emily ma co opowiadać swoim gościom. Święta Bożego Narodzenia zawsze spędzałem wraz z matką w Pastelgenuese (dzisiaj Castelsardo); dla każdego dziecka były to święta nie do zapomnienia! Tutaj nie brakowało niczego! (…) Świąteczna biesiada nabierała iście gargantuicznych wymiarów. Ja sama zdawałam się wtedy wątłym, na pozór delikatnym dzieckiem; faktycznie jednak byłam bardzo krzepka i wiecznie głodna! Zupę grzybową spożywano bez specjalnego zapału, ale zaraz potem pojawiał się pieczony i gotowany indyk. Następnie podawano placek z bakaliami, bitą śmietanę i innego rodzaju desery. I po tym wszystkim wcale nie czuliśmy się źle ani nie byliśmy chorzy. Jakież to cudowne mieć piętnaście lat i być łakomczuchem! A był to doprawdy zachwycający dzień, począwszy od pięknego słonecznego poranka, poprzez wizytę w kościele, śpiewanie pieśni o Jezusie rodzącym się w Betlejem, świąteczny obiad, podarunki i przystrajanie każdego zakątka domu!
Emily podsłuchała tylko ostatnią część rozmowy przy śniadaniu. Dlaczego Sebastian wspomniał Ojca świętego Klemensa VIII. Drogi Pana są niezgłębione. Widać powołanie Sebastiana realizowało ostatni szczebel jej życiowej misji… Śniadanie przeciągało się. Był specjalny gość na śniadaniu. To kapitan statku pływającego pod banderą Stolicy świętej. Kapitan Mariusz wspomina siebie jako młodego żołnierza w czasie wojny i miłość do pięknej baletnicy, którą pragnął poślubić. Spotkali się właśnie na moście uciekając przed wścibskimi ludźmi. Spędzili razem godzinę i gorąco się pokochali. Lucjan wyruszył na wojnę, a Miriam miała na niego zaczekać. Wiadomość o śmierci ukochanego na froncie pogrążyła ją w rozpaczy, upadła moralnie oferując swe wdzięki mężczyznom. Jak ze złego snu, okazało się, że Lucjan nie zginął, odnalazł Miriam i zabrał do posiadłości za miastem, aby przedstawić rodzinie jako narzeczoną… Kapitan sam nauczył się czytać, pisać i poznał szereg dzieł Bacona i Montaigne’a. Nie słyszał swojego ojca nigdy. Dla Sebastiana od momentu dostania się na statek życia, rozpoczął się prawdziwy sprawdzian wytrzymałości zarówno fizycznej jak i psychicznej. Stało się dla niego jasne, że będzie musiał stawić czoła swoim słabościom i nauczyć się trudnej sztuki rzemiosła żeglarskiego. Zrozumiał także, że nie może na nikim polegać, bo od tej chwili tylko od niego zaczęło zależeć to jak potoczą się jego dalsze losy. Stał się panem swojego przeznaczenia. Gdy miałem 12 lat, kapitan wspominał serdecznie, moja matka przychodziła po mnie do kościoła. Nikt mnie nie przymuszał do gry na organach, organista był wyrozumiały- nie mogłem mieć pojęcia o jakiejkolwiek grze w tak młodym wieku. Z czasem minął strach przed kijem, nabyłem wprawy w tej trudnej sztuce, jaką jest samodzielność. Stała się ona moją pasją, a być może nawet sposobem na przyszłe życie. W sztormowych wręcz potem codziennych warunkach, wiedziałem, że jestem zdany tylko i wyłącznie na siebie. Nie liczyło się nic innego- tylko moje umiejętności. Czułem się wolny. Nie poprzestałem oczywiście na samej praktyce. Do głowy musiałem wbić sobie mnóstwo teorii. Co ciekawsze, uczenie się tajników codziennego żeglowania wpatrując się w ludzkie dusze, sprawiało mi autentyczną satysfakcję. W kolejnych latach odwiedziłem kilka portów z pięknymi portami. Wtedy przemyśliwałem o moim żeglowaniu duchowym po świecie ludzkich aspiracji i marzeń. Kierowanie statkiem to także praca, ciężka, ale dająca wiele radości. Jakże cieszy widok lśniącego statku na wodzie. Wiem, że od mojej dokładności, przestrzegania zasad i reguł, ale też inwencji, trzeźwej oceny rzeczywistości i świeżości pomysłów, zależy moje bezpieczeństwo. Gdy nadchodzi wieczór, często zamykam oczy i myślę o przyszłości – mglistej, odległej, ale być może realnej. Zwyczajnie – marzy mi się rejs dookoła świata. Chyba znalazłem swoje miejsce w świecie, zrozumiałem swoją istotę i myślę, że powoli staję się panem swojego przeznaczenia.
Człowiek jest zagadką, zaś jego natura jest bardzo złożona. O prymat walczą w niej ustawicznie między innymi wielkie idee oraz zasady przeciwko żądzom i namiętnościom. Szala zwycięstwa w tej walce przechyla się na różne strony zaskakując nie tylko wszystkich obserwujących te zmagania, ale również same igrzysko walki: pojedynczego człowieka. Świat się zmienia bardzo dynamicznie i niestety, co trzeba ze smutkiem stwierdzić, ludzie sami nigdy nie “dorosną” do sytuacji. Kiedy jesteśmy zwolnieni z odpowiedzialności, kiedy wytwory naszych umysłów, podejmują za nas decyzję, kiedy one zaczynają naprawdę myśleć, zanika u nas możliwość swobodnego myślenia. Jesteśmy skażeni przekonaniem o wyższości pieniądza nad autentycznymi wartościami. Powoli pieniądz staje się wyznacznikiem wartości wszystkiego, nawet myślenia. Jedyną “nieskażoną”, sferą pozostają uczucia. Każda epoka niesie ze sobą mniejszy lub większy postęp, któremu starają się podołać ludzie. Często wyraża się to gonitwą w sensie pozytywnym za wiedzą, za osiągnięciem wyższego rozumienia, przez co człowiek staje się lepszy Ale istnieją również aspekty negatywne takie jak: podążanie za coraz to nowszymi zdobyczami techniki, które chce się mieć, za dobrami materialnymi, które stają się nieodzowne dla niektórych i tak konieczne, że giną wartościowe strony życia. Zdarzają się jednak indywidualności, którzy kroczą nieszablonowymi drogami, aby się spełnić. Mam nadzieję, że i ja będę się do nich zaliczał, kontynuował swa myśl Mariusz kapitan…
Ale potem minęły jeszcze dni, następnie tygodnie. Pewnego jesiennego dnia współmieszkańcy willi Emily przekonali się, że obraz, autoportret zniknął z jej willi bez śladu.
II
Watykan, czewiec 1604 rok.
Jedenaście lat wcześniej ma miejsce spotkanie Papieża Klemensa VIII i kardynała wicekanclerza Kościoła Alessandro Peretti de Montalto. Ippolito Aldobrandini sześćdziesięcioletni mężczyzna rządzi Kościołem, syn adwokata florenckiego. Pius V mianował go adwokatem w konsystorzu i audytorem w Świętej Rocie. W 1580 r. przyjaźniąc się z Filipem Neri (później uznanym świętym) i oratorianinem Cesare Borondy (1538-1607) przyjął święcenia kapłańskie. Papież Sykstus V 15 maja 1585 r. mianował go notariuszem kierownikiem departamentu zajmującym się nominacjami zastrzeżonymi dla Stolicy Apostolskiej, a następnie kardynałem-prezbiterem kościoła S. Pancratio i wielkim penitencjariuszem. Rozpoczął się już dwunasty rok jego rządów. Do Watykanu przybyli kardynałowie-protektorzy. Począwszy od 1492 Stolica Apostolska zaczęła ponownie uznawać kardynałów-protektorów monarchii katolickich. W ciągu następnych 30-40 lat wszystkie znaczące państwa katolickie zyskały swoich protektorów w Kurii Rzymskiej. W Rzymie w czas pięknej wiosny spotkali się z Ojcem Świętym Ottavio Paravicini, Protektor Rzeszy Niemieckiej, Francisco de Avila, Protektor Kastylii, Odoardo Farnese, Protektor Aragonii, Ascanio Colonna, Protektor Wicekrólestwa Neapolu i Flandrii; Francois de Joyeuse, Protektor Królestwa Francji, Alessandro Peretti de Montalto, z łaski króla Polski Zygmunta III Wazy, Protektor Królestwa Polski. To był wczesny ranek. Słonce akurat wzeszło. Aleksandro, dwudziesto-czteroletni kardynał był wielkim przyjacielem dobrego jedzenia. Stąd miał wrogów. Ale i Ojciec święty szukał stronników pośród przyjaciół. Klemens VIII był mu przychylny i w 1592 ponownie powierzył legację bolońską. Aleksandro był jednym z jego głównych doradców, razem z kardynałami Salviati i Pierbenedetti stał na czele Consulty. teraz Nie był kapłanem ani biskupem. Kardynałem został mając zaledwie czternaście lat. Aleksandro Peretti był patronem sztuk. Po 1587 roku sfinansował ukończenie Villa Lante w Viterbo, z jej bogatymi ogrodami oraz frekami. Słynął także z działalności charytatywnej. Teraz znajdował się w swej willi. Przede wszystkim pragnął ugasić głód. Właśnie odszedł od stołu z paterą pełną owoców, bo na zewnątrz czekała na niego kucza z widocznymi na jej drzwiach watykańskimi insygniami i sześcioma gwardzistami na koniach. Alessandro nie wiedział z jakiego powodu wezwał go papież. Czy to nowości w dyplomatycznych relacjach z Francją. Akurat wrócił z dyplomatycznych wojaży poza Italię… Podróż trwała zaledwie godzinę. Nie był pierwszy raz w takiej sytuacji. Kucza zatrzymała się przed budowlą w ogrodach watykańskich. Przeszli labiryntem uliczek, które prowadziły do prywatnych pomieszczeń władcy Kościoła…
Jeszcze kilka przejść, Kardynał opuścił zakrystię wychodząc tylnymi drzwiami i skierował się na powrót w stronę rezydencji arcybiskupiej, zapragnął wejść drzwiami, które prowadziły bezpośrednio do komnat papieskich.
W momencie Kardynał odczuł jaki ciężar na jego duszy leżał. Gdy znalazł się już w gabinecie pierwszy przemówił papież:
-Bona Sforza d’Aragona, królowa Polski, ma juz piękny pomnik w kościele św. Mikołaja w Bari.
-To była energiczna kobieta, heroina z berłem w garści, której przypięto łatkę wrednej i żądnej sławy trucicielki. Bona owszem wzbudzała emocje i kontrowersje, ale dzięki temu zapadła w pamięć i dala do myślenia. Trudno nie zastanowić się nad motywami jej politycznych decyzji, zaborczą miłością do syna czy tęsknotą za rodzinnymi stronami, jakże odmiennymi kulturowo i klimatycznie od Polski.
Bona Sforza była podejrzana o zatrucie książąt mazowieckich Stanisława i Janusza. Obdarzona była nieprzeciętną inteligencją, była dumna i bezwzględna wobec możnych, broniła biednych i słabych przed uciskiem. Była skryta, skłonna do obrażania się, łatwo ulegała chorobliwym wybuchom gniewu. W oczach nienawidzącej jej opozycji, w wyniku nieprzychylnej jej propagandy habsburskiej stała się symbolem zła, gubiącego Polskę. Bona Sforza zaszczepiła na gruncie polskim intrygi i przekupstwo, sprzedawała urzędy świeckie i wyższe godności duchowne. Historiografia katolicka uważa, że rozstrój wewnętrzny państwa, spowodowany przez królową wzmacniał opozycję przeciwko Kościołowi katolickiemu. Była mecenasem kulturalnym młodzieży polskiej, wysyłając chętnych na studia zagraniczne (było to tym bardziej cenne, że Akademia Krakowska przeżywała wówczas regres). Dzięki niej również na polskie stoły trafiło wiele nieznanych wcześniej warzyw, tzw. włoszczyzna: pomidory, kalafior, karczochy, fasola szparagowa, brokuły, kapusta, marchew, sałata czy szpinak. Również dzięki niej w Polsce pojawiły się makarony włoskie i przyprawy korzenne, które królowa uwielbiała. Wraz z przybyciem Bony wzrosło też spożycie wina, które stopniowo wypierało miody pitne.
Królowa Bona nie była lubiana, bo też żadna królowa wcześniej nie wtrącała się do polityki tak otwarcie. Przez kronikarzy nazywana chciwą, podstępną i żądną władzy, zrobiła jednak wiele dobrego dla Polski. Zagospodarowała wielkie połacie nieużytków, zaludniała pustki, budowała mosty, młyny, tartaki. Rozbudowywała miasta nadane jej jako „Oprawa Polskich Królowych”. Budowała twierdze warowne, np. Bar. Rozbudowała miasta Mazowsza, gdzie osiadła pod koniec życia. Królowa Bona często mawiała: „U was dukaty leżą na gościńcach, schylić się jeno, ażeby je zebrać. Nikt nie chce? Tym lepiej dla mnie”. Wyjeżdżając z Polski pozostawiła po sobie doskonale zagospodarowane dobra królewskie, przynoszące ogromne dochody. Jej syn, a później i inni królowie nie potrafili utrzymać tego stanu i większość tych dóbr rozdali magnatom, aby kupić ich lojalność. Jak na ironię postąpiono w myśl ulubionej maksymy Bony: „Przekupstwo nie zostało wymyślone dla przyjaciół”…cdn.