Stanisław Barszczak… W poszukiwaniu kluczy do otwierania nowych horyzontów w różnych wymiarach odnośnie ludzkich możliwości i uczuć- na kanwie myśli Alisdaire’a MacIntyre’a…
Istnienie odpowiedzialności jest warunkiem urzeczywistnienia się zarówno wolności jak i odpowiedzialności. Istotna odpowiedzialność polega na substytucji. Ta ostatnia polega na redukcji Ja do mnie, powiedziałby Levinas. Odpowiedzialność o stopień wyższa, jest powrotem do pasywności znoszenia siebie. Piszę te rozważania jako chrześcijanin. Tutaj człowiek odpowiada nie za siebie, ale za Chrystusa przed ludźmi, mamy oddać biednym i głodującym wszystko, co posiadamy. Stawać się dzielnymi, to wreszcie podjąć życie w miejsce innych (Stellvertretung), tutaj odpowiedzialność jako zawsze już obecna (a nie jako możliwość). Pełne oddanie własnego życia drugiemu, to znaczy odpowiedzialność według Bonhoeffera. „Wolnym jest człowiek, któremu świat stawia pytania i który odpowiada- to jest człowiek odpowiedzialny.”(E. Mounier) Zaistnienie dylematów nie przemawia za ty, że są ostatecznymi faktami życia moralnego: 1/nie potwierdza to pełnienie więcej niż jednej roli społecznej; 2/ niewspółmierność odnośnych norm powoduje zaś nierzadko nieuchronną porażkę pewnej moralnie zasadnej osoby; 3/ alternatywne ideały charakteru domagają się na przykład bezwzględnego egoizmu- może zaistnieć perspektywa niepełnowartościowego życia. Dzisiaj mamy raczej stosowność winy, a nie skruchy, i ona odróżnia autentyczny dylemat moralny od innych przypadków. Znaczenie moralnego dociekania dla życia moralnego można adekwatnie zrozumieć tylko w kategoriach rozwiniętej koncepcji życia moralnego jako polegającego na praktycznych dociekaniach. Tym tematem zajął się Alisdair MacIntyre (ur.1929), szkocki myśliciel, którego analizy zamierzamy przedstawić w tym artykule.(autor tych rozważań napisał już kilka artykułów z A. MacIntyre’a)
W tym tekście omawiam argument Alisdaire’a MacIntyre’a według którego pojęcie sprawiedliwości nie może dostarczyć bazy dla praktycznego i filozoficznego uzgodnienia.(por. E. Leontsini). Jesteśmy nierzadko zobligowani do podjęcia „granic wspólnoty” (Helmuth Plessner zwracał uwagę na śmiech, krzyk, jako wyrażenia wspólnot). Arystotelesowska teoria dystrybutywnej sprawiedliwości odsłania pojęcie politycznej, cywilnej przyjaźni, obywatelskiej sprawiedliwości, traktuje o zgodzie. W związku z analizami nad sprawiedliwością Piotr Corning pisze: „przedstawić podstawowe ludzkie potrzeby- to już bardzo dużo” (Peter Corning, The Fair Society: The Science of Human Nature and the Pursuit of Social Justice. Chicago: University of Chicago Press, 2011. XIV, ss. 252). Albowiem dusza z natury jest wewnętrznie cywilna, obywatelska (por. Aquinata).
W.Weischedel- samo odpowiedzialność jako źródłowy fenomen odpowiedzialnośći. Chrystus- wzięcie za człowieka jego winy i kary na siebie. J-P. Sartre- odpowiedzialność za absolutnie wszystko. R. Ingarden w tym kontekście interpretuje ponoszenie konsekwencji, zasługę-pokorę. F. Rosenzweig- stawanie się jednostki. H. Jonas kładzie akcent na moc podmiotu. Czynienie odpowiedzialnym a pociąganie do czy lepiej przypisywanie odpowiedzialności (imputatio). Ale dopiero Emmanuel Levinas mocno wyakcentował w swej refleksji, oto „nie istnieję bez odpowiedzialności.”(wstęp) Nikt nie może za mnie umrzeć, zdjąć ze mnie mej odpowiedzialności. Każda osoba jest wybrana- to nie jest przywilej, lecz odpowiedzialność właśnie. Uniwersalna wolność, Levinas pisał, jest „dawniejsza niż wszelki grzech” (Trudna wolność, s. 239).
Odpowiedzialność zaś odkrywa moją ostateczną rzeczywistość. Jeszcze do 1947 roku przedstawiano odpowiedzialność jako zasiadającą wolność i zarazem jako tę wolność ograniczającą. „Chrześcijańsko-demokratyczny sposób myślenia” nienawidzi „wielkich odpowiedzialności.” Zadaniem jest żyć tak, żebyś musiał pragnąć żyć znowu (ryzyko odpowiedzialności) .W rozmowie z bytem człowiek jako „odpowiadający” staje się odpowiedzialny. (J.Filek, Ontologizacja odpowiedzialności, Warszawa 1996, s. 114) Usytuowanie człowieka w bycie, to jest dzisiejsze wyjście rozważań o odpowiedzialności. Moja odpowiedzialność to wezwanie do „mojej ostatecznej istoty”. Pojawia się tutaj stosunek zdecydowanie asymetryczny, nieodwracalny. W otwarciu życia w miejsce innych, Levinasowskie „Bycie ja” stanowi miejsce, w którym może się może się urzeczywistnić bezgraniczna odpowiedzialność. (Inaczej niż być, Warszawa 2000, s. 296).
Ten, kto postępuje etycznie, bo „poszukuje” dla siebie etycznego postępowania, nie postępuje etycznie. Wartości „ dobrego etycznie życia” nabywamy w konsekwencji poszukiwania i urzeczywistniania innych wartości. (J. Filek, Filozofia jako etyka, s.331) Dlatego Filek mówi o koncepcji MacIntyre’a jako o rozumowaniu wewnętrznie sprzecznym. Wymogi cnót autonomiczne, cnoty uprawiamy ze względu na nie same. U MacIntyre’a mamy deontologizację wartości. Urzeczywistnianie wartości ma iść w parze z urzeczywistnianiem indywidualnej wartości mej osoby (por. N. Hartmann, s. 527). Tedy „brak męstwa” niszczy tradycje, praktyki, niszczy możliwość odnalezienia „dobra swego całego życia”. MacIntyre ma ma racji, stwierdza Filek, takie uzasadnianie zniosłoby etykę. Koncepcje MacIntyre’a to jest stereotyp anglo-amerykańskiego wykształcenia, który odrzuca autonomiczną indywidualność. A dzisiaj mamy wiele sporów moralnych: 1/ niewinne życie ludzkie jest nienaruszalne- czy tak nie jest.. 2/ Jeśli jakiś rodzaj działania jest zły, to moralnie niedopuszczalny jest jakikolwiek czyn tego rodzaju, bez względu na to, jakie korzyści wynikną z tego czynu. 3/ Czy przyjemność seksualna daje się usprawiedliwić? 4/ Problem miejsca honoru i lojalności w życiu. Czy rozważania nad tym powinny mieć prymat nad rozważaniami nad innymi normami. Jak się ma sprawa z pojedynkiem, zabójstwem donosicieli. 5/ Istnieją różne i niewspółmierne koncepcje sprawiedliwości. Otóż pisał kiedyś Martin Buber, iż odpowiedzialność jest pępowiną łączącą nas ze światem, w którym może zrodzić w nas problem: dać się zabić czy zabić samemu? A to jest paradoks etyki. Przejdziemy więc sensu stricte do etyki.
Przestrzeganie cnót w teorii A. MacIntyre’a milcząco zakłada etykę. Czym są cnoty? Cnoty są dyspozycjami nie tylko do działania w określony sposób, ale także, aby czuć i to na różne sposoby. Prof. Jacek Filek MacIntyre’owską tęsknotę za etyką nazywa jego poszukiwaniem „porzuconej narzeczonej”. I twierdzi, że nawet „moje ciało jest bytem społecznym”(J. Filek, dz. cyt., s. 312,391). Już Karol Marks pisał, że istotę człowieka stanowią stosunki społeczne. Wedle Profesora Filka mamy więc dzisiaj zamiast ontologii socjologię. Ten ostatni MacIntyre’a cnoty nazywa postulatami do zrealizowania, a nie już nabytymi cnotami. Jego zdaniem MacIntyre miesza ze sobą język wartości z językiem cnót pojętych jako cechy nabyte. Według Prof. J. Filka u MacIntyre’a pojęcie cnoty jest „za grube”. MacIntyre przemilczał faktyczny status cnoty jako pewnego szczególnego ideału. A cnota w moim odczuciu to pewien szczególny ideał, poszukiwanie ratunku dla wybranego przez nas ideału. Mama nauczyła mnie autentyczności. Cel pisania: miałem potężny bodziec w oparciu o narrację życia mojej mamy, wesołej kobiety. A chciałem zachować resztę świata od codzienności- co więcej, żebyśmy stawali się twardzi dosyć, w ustrzeżeniu właśnie pewnego szczególnego ideału naszego człowieczeństwa, tym samym nie bazowali jedynie na zastanej rzeczywistości i ją pożerali. W ten sposób na horyzoncie naszego życia pojawia się pewien szczególny ideał „ dobrego etycznie życia”, tak sądzę, a który nabywamy w konsekwencji dopiero właśnie poszukiwania i urzeczywistniania innych wartości, takich jak czystość, pracowitość, wierność. To będzie moja afirmacja mocy słowa w naszych czasach, w jego wyniesieniu-wniebowzięciu.
Bycie człowiekiem, to nas interesuje najbardziej, powie Jacek Filek. Tutaj odpowiedzialność jest osądzana jako konsekwencja podjęcia i sprostania odpowiedzialności za powierzone mi dobro czy nawet nie powierzone, ale w jakiś sposób zdane na mnie, ode mnie zależne. „Tylko życie, które na gruncie wiązania stało się bezinteresowne, cieszy się wolnością najbardziej własnego życia i działania.”(D. Bonhoeffer, Ethik, s. 238). Człowiek jest odpowiedzialny bądź nie jest odpowiedzialny, zupełnie niezależnie od tego, czy jest tego świadom, czy nie, czy poczuwa się do odpowiedzialności, czy nie, czy ją podejmuje, czy nie i czy zostaje do odpowiedzialności pociągnięty, czy też nie. W takim ujęciu jest założona zależność między świadomością odpowiedzialności a poczuciem odpowiedzialności. Chciałbym tutaj zauważyć, że wartość sama w sobie (na przestrzeni dziejów) nie potrafiła wyzbyć się do końca, jak pisze Prof. Filek, swego ekonomicznego rodowodu, nie potrafiła zadowalająco zabezpieczyć swej obiektywności i absolutności inaczej jak poprzez usytuowanie się w dziedzinie idealnej. Powiedzmy mocno, tradycyjne pojęcia nie uchwyciły jakkolwiek bezpośredniości więzi łączącej człowieka i świat. A człowiek niejako „dojrzał do odpowiedzialności o światowym wymiarze.” Mamy więc bronić odpowiedzialności, którą sami jesteśmy, skoro jesteśmy. Prof. Filek pisze o nowym „archimedesowym punkcie” filozofii człowieka: „odpowiadam, więc jestem”. To jest jego współczesna ontologizacja odpowiedzialności. W 1967 roku Georg Picht mówił nie bez racji, iż „nikt jeszcze nie wpadł na pomysł, by określić człowieka z perspektywy jego odpowiedzialności.”(G. Picht, Philosophie der Verantvortung, Stuttgart 1985). J. Patocka pisał: ”Odpowiedzialność nie jest stosunkiem do jakiegokolwiek bytu, lecz ontologicznym rysem samej przytomności (Dasein; por. J. Patocka, Heidegger, w: „Znak” 1974, nr6(240), s.715-716). Jak już pisałem tylko istota, która jest odpowiedzialna, może stać się winna, mówił nam V. Frankl. Człowiek jest w rozpaczy, bo pragnie być sobą, pisał z miłości S. Kierkegaard. Aby otrzymać siebie, musi być przepełniony skruchą. Dopiero odpowiedzialność zapewnia błogosławieństwo. (S. Kierkegaard, Albo, albo, Warszawa 1976, s.113). Chciałbym tutaj jeszcze wspomnieć Paula Ricoeura, którego poznałem osobiście. Według niego człowiek pierwotnie doświadczał subiektywnego poczucia odpowiedzialności jako obciążenia przewidywaną karą zupełnie niezależnie od obiektywnej ontologicznej zależności. „Człowiek miał poczucie odpowiedzialności zanim nabrał świadomości, że jest przyczyną, czynnikiem, sprawcą.”(P. Ricoeur, Symbolika zła, tłum. S. Cichowicz i M. Ochab, Warszawa 1986, s.98). Czyli moglibyśmy teraz powiedzieć, że człowiek z wolna dopiero uczył się pojmować siebie, swoje działanie, jako przyczynę, jako czynnik sprawczy.
Dziś ostatni raz zaszaleć chciałbym. Bo tutaj jest jak jest, słyszałem ten szlagier przez polskie radio. Ale wierzę, że ty i ja obudzimy nowy dzień. Tak więc, upajam się widokiem krainy ludzkiego szczęścia, krajobrazem łąk ojczystych, polską zielenią. Ale już zaczyna się ciąg dalszy, część druga jakieś najpiękniejszej opery, w której nie ma już miejsca na żaden strach, a której na imię pamięć, pamięć o tej ziemi i ludziach, którzy tutaj żyli, ale również pamięć solidarności z ludźmi całej naszej planety. Jestem księdzem i autorem kilkunastu książek. Odpowiedzialność, to także pamięć, której wyrazem staje się wieczność, a która utrwalona została w pamiątce Chrystusowej Ostatniej Wieczerzy. Każda Msza święta to wdzięczność, teologia daru (des Geschenkens), ale to również wieczność: Hostii nie można kupić, Jezus był i jest zawsze z nami, chciał pozostać z nami na zawsze. Wieczność to hermeneutyka daru. Żyć darem, do tego zachęcał nas Benedykt XVI. Marcin Luter ośmielił się powiedzieć w związku z tym, iż jesteśmy żebrakami! Musimy podarować promień słońca bratu, siostrze naszej. W tym kontekście politykę tego świata powinniśmy otworzyć na dzień dzisiejszy, uwspółcześniać ją każdego dnia, a to znaczy pokazać ją z różnych horyzontów i w różnych wymiarach- słowem, po prostu otworzyć szeroko horyzonty ludzkich możliwości i ludzkich odczuć, uczuć. To może być nasza wielka radość dzisiaj, mianowicie uratować ludzkość, znaleźć najmądrzejsze rozwiązanie dla nowych cywilizacyjnych problemów.
Odwiedzałem Marcela Reich- Ranickiego, mojego przyjaciela i znanego krytyka literackiego w kręgu niemieckim- wspomina Hellmuth Karasek , dziennikarz niemiecki- i zapytałem go jak się czujesz? Wiesz „nie brakuje mi nic”, odrzekł wybitny krytyk. Komentowaliśmy kiedyś dzieła Szekspira, ktoś z nas zagadnął w szerszym gronie miłośników literatury: Szekspir jest lepszy! Szekspir jest wciąż lepszy(immer besser)- zauważył Reich- Ranicki. Jan Paweł II powiedział w Wiedniu- piękno zbawi świat. Franciszek Papież mówił w maju w Wieczerniku- musimy iść! Czyli idźmy do przodu stale. Bo kościół jest wciąż lepszy! Jezus opowiada się po stronie słabszych i pokornych. Kościół idąc za nim postawił na mistrzów ludzkiego losu. Odsłania nieustannie rewolucyjny potencjał prawa naturalnego. Za Świętym Tomaszem obstaje za tezą, że pierwotne normy prawa naturalnego spełniają wymogi praktycznego rozumu. Kościół kontynuuje jakby Tomaszowe stwierdzenie, gdy mówi iż dążymy do jednego celu ostatecznego, jednego doskonałego dobra. Teraz przedmiotem namysłu , choćby w sprawie moralności, są środki do celu, a nie cele. Kościół podejmuje dylematy ludzkie i badanie ciągłe różnych kwestii społecznych, akcentuje tutaj solidarność sądów, i ustawia się wciąż na pozycji niezezwalającej, by dobro jakieś zostało przeważone przez jakieś inne dobra (por. A. MacIntyre). Wydaje się, że zachowuje się jako wcześnie dojrzały, innym razem przejmuje emocjonalny wrak osoby, najczęściej miał zawsze szczęście przedsiębrać dalekie drogi, jak w renesansie… Mamy być lepsi przekraczając próg trzeciego tysiąclecia. Mamy nieść krzyż naszego życia. Kiedy w marcu ubiegłego roku zebrało się konklawe i wybrało nowego papieża Franciszka, to ja przedsiębrałem w grudniu podróż do jego ojczyzny, w dalekiej Argentynie. Mógłbym powiedzieć zdążyłem tam być, ale gdy przyjdzie nowy papież, chyba nie będzie mi dane zdążyć z niesieniem krzyża mojego życia. Wybieramy drogę taką a nie inną. Tutaj mówię za Was. A mówić (także) za nich, za innych naszych braci, którzy nie są w stanie zabrać głosu! To niech będzie naszym obowiązkiem. Jak to zrobić? Pytanie jest przynajmniej poważne (niem. ernst). Nie żyję na Wenus. Musimy to samo zrobić z nami, co czyniły generacje przed nami. Między innymi być lepsi! Takie mamy warunki obecnego trudnego życia, które bynajmniej nie jest najtrudniejsze dziejach. Współpracować- by zbawić dusze (animae) . Jeśli nie można widzieć damy, to przynajmniej popatrzmy w koło, ile piękna podarował nam Bóg. Nasza era, XXI stulecie, jest najbardziej niewolnicza w dziejach, zarazem jest najbardziej służebną epoką w dziejach cywilizacji naszej- to oświecenie a raczej reanimacja oczywiście ludzkiej wolności. Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. Historia pokazuje, że Jezus nie jest Bogiem, ale bynajmniej człowiekiem. Nasze urealnianie człowieczeństwa musi iść ku ostatniej prawdzie o Zmartwychwstaniu Jezusa. Musimy nauczyć się godnie umierać. Nasza epoka niech będzie jedyną misją człowieczeństwa. Zmartwychwstanie Jezusa, to nieskończoność naszego zaufania na wypełnienie misji o człowieczeństwie, z woli Ojca Jezus chciał otworzyć nas na pełnię ludzkiego człowieczeństwa. Bo tutaj jest jak jest, ale Ty i ja obudzimy nowy dzień, apostołując i stając się w naszej codzienności, parafrazuję współczesne muzyczne przeboje.
Atmosfera czasów współczesnych nie sprzyja prowadzeniu szczerej dyskusji filozoficznej. Ale jedna odważna riposta, nieszablonowy argument, cytat z niepoprawnego politycznie autora albo nawet ironiczny uśmiech, skierowany do adwersarza perorującego o potrzebie tolerancji wobec najróżniejszych dewiacji, prawach człowieka w trudnym naszym świecie czy idei wiecznego pokoju – kończą się na ogół emocjonalną kontrofensywą oraz nokautującym oskarżeniem o sprzyjanie niehumanitarnym ideologiom i autorytarnym reżimom politycznym. Będę straszny, powiedziałbym tutaj, gdy nic się nie zmieni w naszych relacjach społecznych. Nadchodzą „nowe ciemne wieki, które już są nad nami”. Jesteśmy jakby mieszkańcem Platońskiej jaskini. Taki jest, mówi MacIntyre, obecny stan argumentu moralnego. Niektóre ukryte katastrofa wydobywano pod rozumowania moralnego, podobnie jak wszystko, co mamy teraz są słowa takie jak “dobry” i “moralne” i “użyteczne” zgrane z ich kontekstów, żyjący tylko jako relikwie. I tak żyjemy jak jaskiniowcy w przyszłości science-fiction, z wykorzystaniem narzędzi dla kompleksowego dyskursu moralnego, jako surowej broni do prowadzenia naszych moralnych bitew ale z epoki kamienia, jak ludzie po wojnie nuklearnej przy użyciu odciętych ramion posągów z przeszłości. Moralność, która nie jest moralnością konkretnego społeczeństwa znajduje się nigdzie (After virtue, s. 256). Wydaje się więc, że jedna podróż MacIntyre’a od marksizmu do tomizmu jest pouczająca w naszym moralnym chaosie, bo jego sympatia dla Marksa dała mu początkową radykalność wobec liberalizmu, zarazem jakby ugruntowałą wszystkie jego późniejsze analizy.
Idealny świat A. MacIntyre’a bardzo różni się od współczesnego świata, i jest tym, który niewątpliwie trwać będzie dziesiątki, i prawdopodobnie setki lat, podobnie jak wiele czasu zabrało zastąpienie moralności arystotelesowskiej przez liberalny kapitalizm. Co mamy robić w tym czasie, jeśli chcemy podjąć wizję MacIntyre’a? MacIntyre mówi , że możemy zacząć działać od rodzaju małych społeczności, które są zdolne zachować praktyki i cnoty, nawet w obliczu liberalnego kapitalizmu (zob. Czyja sprawiedliwość? Jaka racjonalność? s. 99). Musimy skupić nasze wysiłki na budowaniu i utrzymywaniu rodzaju małych społeczności, w których praktyki i cnoty mają miejsce i chronić je w jak największym stopniu od grabieży nowoczesnego państwa i nowoczesnego kapitalizmu. I tak proponuje on sposoby modyfikacji uniwersytetów i programów nauczania w celu ich zbliżenia do rodzaju społeczności, ku czemu chce je zachęcić. Małe wspólnoty umożliwia ludziom ocenę kandydatów politycznych przy wielości stanowisk i ocenią ich raczej na podstawie uczciwości, a nie tyle ich adaptacji. Możemy ocenić naszych liderów, opierając się na ich rzeczywistych bohaterach, a nie widząc ich w oparciu o sprzeczne reklamy i manipulację propagandową.
Sprzeciwy MacIntyre’a wobec liberalnego kapitalizmu pokazują wpływy zarówno marksizmu, pod którym podpisywał się na początku swojej kariery, jak i Kościoła Katolickiego, którego jest teraz członkiem. Zarówno marksizm jak i katolicyzm, z różnych powodów, krytykują niepohamowaną pogoń za bogactwem w kapitalizmie. Ale istnieje wiele powodów, aby wątpić, że ów rodzaj społeczeństwa, który promuje MacIntyre okaże się takim, jak on chce. Wielu autorów (A. Smith, Hayek, Mises) twierdzą, że próby kontrolowania lub ograniczania rynków niechybnie mają jako rezultat, konsekwencję, próby kontrolowania i ograniczania ludzi w sposób, który prowadzi raczej do gułagu, a nie do cnót. Więc twierdzą, że propozycje MacIntyre’a ograniczania czy też zniechęcania do wzrostu gospodarczego, obrócą się przeciw biednym kontynuując ubóstwo i zapobiegną polepszeniom w życiowych standardach życia w ogóle, ukarają ludzi, którzy są w stanie skutecznie zaopatrzyć ludzi w to, co oni chcą, kiedy korzystają z sukcesu . To zabije inicjatywę i innowacje i poprowadzi do stagnacji. Czy ludzie zgodzą się z tym czy nie, MacIntyre prawdopodobnie przejmie trochę satysfakcji z faktu, że proponuje argument, który przeważa – poważna dyskusja na temat ostatecznych wartości i sposobu życia społeczności, którym ona powinna kroczyć – który zazwyczaj jest pomijany lub tłamszony w tych rzadkich sytuacjach, kiedy on się pojawia. Następny krok byłby taki, aby uczynić z tego rodzaju argumentu część głównego nurtu dyskusji politycznych.