Garibaldi podczas walk o Rzym w 1849 roku nawoływał do wszczęcia w obronie tamtejszej republiki prawdziwej wojny ludowej, w której przeciw regularnym armiom obcym wystąpiłyby masy ludowe wezwane do swego rodzaju pospolitego ruszenia. Idea „narodu zbrojnego” czy też pospolitego ruszenia mas ludowych wywodziła się z czasów Wielkiej Rewolucji Francuskiej, tak pamiętnych dla całej Europy. W 1854 Garibaldi wrócił do Piemontu i wziął udział w wojnie toczonej przez Piemont wspólnie z Francją przeciw Austrii (1859), jako dowódca ochotniczego korpusu strzelców alpejskich, odnosząc zwycięstwa pod Varese i Castenedolo. Garibaldi szedł do boju na czele swych „czerwonych koszul”. Po walkach z Austriakami w Alpach, Garibaldi zaokrętował swoich żołnierzy na dwa parowce i skierował się na południ, aby wesprzeć na Sycylii powstanie przeciw królowi Neapolu Franciszkowi II. W maju 1860 roku oddziały Garibaldiego opanowały Sycylię, a następnie przeprawiły się na półwysep. W lutym 1861 roku Garibaldi zajął Neapol i przejął pełną kontrolę nad południem Włoch. Uznany już powszechnie we Włoszech za bohatera narodowego, przekazał swoje zdobycze królowi Sardynii Wiktorowi Emanuelowi II, który ogłosił 18 lutego 1861 roku powstanie zjednoczonego Królestwa Włoch. Historia zatoczyła nowe koło w czasie wojny francusko- pruskiej, w czasie walk Garibaldczyków z oddziałami z Francji i Państwa Kościelnego. Garibaldi wówczas nie znalazł uznania u króla Sardynii Wiktora Emanuela, ten odsunął go od wpływu na rządy. Pobity przez wojska królewskie pod Mentoną(3 listopad 1867) trafił do więzienia. Zwolniony na żądanie społeczeństwa włoskiego. W czasie wojny z Austrią (1866) był dowódcą korpusu ochotniczego w Tyrolu. Apel Garibaldiego, rzucony Włochom jeszcze we wrześniu 1859 roku i powtarzany przez następne dwa miesiące w różnych miastach północnej i środkowej Italii, nawiązywał wprost do idei „narodu zbrojnego”. „Sytuacja nie toleruje żadnych debat,” mówił, „albo Włochy albo śmierć!” Milionowi, czy nawet dwóm milionom Włochów uzbrojonych, choćby w karabiny i zdecydowanym walczyć o wolność i jedność ojczyzny żadna armia nie mogłaby się, teoretycznie, oprzeć. Wizja takiego pospolitego ruszenia całego narodu działała na wyobraźnię, zwłaszcza na wyobraźnię prostych ludzi. Demagogiczny slogan zyskał błyskawicznie niebywałą popularność. Zbierano więc pieniądze na karabiny i liczono ochotników. Do najbardziej znanych oracji Giuseppe Garibaldiego z tego czasu należy przemówienie wygłoszone na farmie braci Guiccioli koło Ravenny, we wrześniu 1859 roku. Garibaldi wracał do już odwiedzonych miejsc po wielekroć, farma braci Guiccioli pozostawała okryta kirem śmierci jego towarzyszki życia, Anity, pierwszej żony i matki jego czwórki dzieci. Ludzie Garibaldiego karmili się wciąż żywymi uczuciami ich bohatera. A ten mówił im odważnie:
-„Odwoływaliście się tu do historii mojego życia, trzeba więc teraz, abym powiedział wam, jak bardzo czuję się dumny i szczęśliwy, że znalazłem się znowu wśród was, dzielnego ludu, który tyle dał mi dowodów swego męstwa i swego do mnie przywiązania. Powtarzam wam, że do ostatnich chwil mego życia pozostanę ciałem i duszą oddany mojej ojczyźnie. Jeżeli przez czternaście lat służyłem bezinteresownie sprawie wolności innych krajów1, czegóż nie uczyniłbym dla kraju, w którym przyszedłem na świat? Obecny bieg wydarzeń sprzyja nam, wiele jednak pozostaje jeszcze do zrobienia. Nadszedł dzień, w którym Italia winna odzyskać zupełną niezawisłość: trzeba, żeby tym razem naprawdę się to dokonało i żeby sztandar wolności załopotał od Alp aż po Sycylię. Opatrzność zesłała nam człowieka, jaki jest nam potrzebny na to, byśmy mogli się zjednoczyć. Musimy wszyscy stanąć twardo wokół Wiktora Emanuela, aby przepędzić z naszej ojczyzny obcych, których jarzma dźwigać dłużej nie chcemy. Z dniem, kiedy obcy władca (Chodzi o cesarza austriackiego, Franciszka Józefa) wycofa się i pozwoli nam korzystać w spokoju z tego, co do nas należy, powitamy w nim przyjaciela. Ale dopóki będzie chciał nas trzymać pod swoim panowaniem, może od nas oczekiwać jedynie ognia naszej artylerii. Tylko jednością i siłą możemy wywalczyć sobie wolność: pewien jestem, że jeśli będziemy silni, nikt nie ośmieli się nas zaatakować. Nasz naród – cały – winien tworzyć wojsko, a ci, których obowiązki przykuwają do rodzinnego ogniska, mogą przy nim pozostać, ale jako żołnierze, z muszkietami w ręku. Dwóch tygodni wystarczy, aby z każdego Włocha uczynić dzielnego żołnierza, którego zasługą nie będzie jedynie haftowany uniform. Spójrzcie na żuawów!(Żuawami nazywano oddziały piechoty francuskiej, utworzone w Algierii w 1831 roku, składające się początkowo z tubylców i Europejczyków, potem wyłącznie z Francuzów, przyp. autora tekstu) W swych prostych, swobodnych ubiorach okazują się oni najlepszymi w świecie żołnierzami. Pamiętam, jak w czasie jednej z moich kampanii w Ameryce Południowej znaleźliśmy się na rozległej równinie, gdzie nie mogliśmy zdobyć niczego do zaspokojenia naszych potrzeb – ani z wnętrza kraju, ani z portów zablokowanych przez nieprzyjaciela. Stada pasące się na prerii były naszym jedynym źródłem pożywienia. Jedliśmy ich mięso, a ich skóry chroniły nas przed skwarem dni i chłodem nocy; i mimo to, zapewniam was, nasi żołnierze, zbrojni jedynie w muszkiety dokonywali cudów męstwa. Byliśmy postrachem cesarskich i tysiące nieprzyjaciół zmuszaliśmy do ucieczki. Ale dziś brak nam broni, przyjaciele – i po to, byśmy dłużej nie odczuwali tego braku, proponuję, aby Italia stworzyła fundusz społeczny, który pozwoliłby nam zaopatrzyć się w milion karabinów. Pomyślcie! Ileż krzywd mamy do pomszczenia! Ile lat przeżyliśmy w niewoli! Pamiętajcie, na jaką hańbiącą śmierć skazani zostali tacy jak Ciceruacchio i jego synowie, jak Ugo Bassi, czy Antonio Elia!” (Źródło: Edizione nazionale degli scritti di Giuseppe Garibaldi, vol. IV „Scritti e discorsi politici e militari” (1838-1861) – wyd. Bolonia 1934. Zob. Magazyn „Razem”, tłum. Barbara Sieroszewska)
Innym razem mówił: „Do tej wspaniałej karty w historii naszego kraju jeszcze inna, bardziej chwalebna będzie dodane, a niewolnik pokarze w końcu jego wolnym braciom zaostrzony miecz wykuty z ogniw jego kajdan. Oprócz tego, niech wszyscy inni pozostają na straży naszych chwalebnych sztandarów. Wypowiadam to słowo z głębokim uczuciem, z głębin mojego serca. Jeśli te ręce, używane do walki, byłyby do przyjęcia przez Jego Świątobliwość, my najbardziej wdzięcznie ofiarujemy je na służbę Temu, który zasługuje na takie dobro Kościoła i ojczyzny.” Przy innej okazji mówił do swoich żołnierzy: „Nie zapewniam(wam) ani wynagrodzenia, ani ćwiartki(wódki), ani żywności; zapewniam tylko głód, pragnienie, marsze przymusowe, bitwy i śmierć. Ten kto kocha swój kraj sercem, a nie tylko ustami, niech idzie za mną.” ”Dajcie mi raczej gotową rękę, jak gotowy język.”
Wobec klęsk armii francuskiej w czasie wojny francusko-pruskiej (po 1866 roku) na własnym terytorium garnizon strzegący Rzymu został odwołany, na co tylko czekał rząd włoski. Armia zjednoczonych Włoch wkroczyła do państwa Papieskiego, które ograniczone zostało do Watykanu i ogrodów Castel Gandolfo, a papieże – aż do II wojny światowej – uważali się za „więźniów Watykanu”. Powróciwszy do zdrowia Garibaldi udał się do Genui, gdzie na wieść o klęsce pod Sedanem wygłosił przemówienie, którego główne przesłanie brzmiało: „Wczoraj mówiłem wam: wojna na śmierć i życie przeciw Bonapartemu. Dzisiaj mówię: za wszelką cenę ratujmy Republikę Francuską!”. Wkrótce też znalazł się we Francji, gdzie dowodził ochotniczą Armią Wogezów, jedyną armią francuską, która ani razu nie doznała porażki ze strony pruskiej. Brał nawet udział w obradach francuskiego Zgromadzenia Narodowego .Po tej ostatniej wojnie, chociaż został ponownie wybrany do parlamentu, większość czasu spędzał w domu, aczkolwiek nie zapominał o wspieraniu ambitnego planu osuszania bagien w południowym Lacjum. W roku 1879 założył Ligę Demokratyczną wspierając projekty powszechności prawa wyborczego, likwidacji kościelnej własności ziemskiej oraz powołania stałej armii. Pomimo oddawanych mu honorów i zaszczytów Garibaldi nie był usatysfakcjonowany rozwojem sytuacji w swojej ojczyźnie. Rzym pozostawał nadal pod władzą papieża. Garibaldi pragnął dokończyć dzieła zjednoczenia Włoch i podjął w 1862 roku, oraz ponownie w roku 1866, próby przyłączenia Rzymu do Włoch. Za każdym razem wobec przewagi wojsk nieprzyjacielskich jego wysiłki kończyły się niepowodzeniem, a on sam dwukrotnie dostawał się do niewoli. Za każdym razem wyjście na wolność zawdzięczał jedynie swej ogromnej popularności i międzynarodowemu uznaniu. W lipcu 1861 roku prezydent Stanów Zjednoczonych Abraham Lincoln zaproponował mu objęcie dowództwa nad wojskami Unii i poprowadzenie ich do walki ze zbuntowanymi stanami Południa. Garibaldi nie przyjął jednak oferowanego mu stanowiska. Nie wziął też udziału w zajęciu Rzymu przez wojska włoskie w październiku 1871 roku. W 1874 roku został wybrany do parlamentu włoskiego, w którym zasiadał przez 2 lata, zanim 1876 roku wycofał się z życia publicznego. Pod koniec życia zaczął wyrażać poparcie dla idei socjalizmu i występować w obronie praw robotników oraz kobiet. Przeciwstawił się też wszelkim przejawom dyskryminacji rasowej i postulował zniesienie kary śmierci.
Garibaldi był smukłym blondynem o bardzo jasnej cerze i jasnobrązowych oczach, małomówny, oszczędny w gestach. Garibaldi był najzdolniejszym wśród rodzeństwa, więc matka robiła wszystko, aby został duchownym, jednak młody rewolucjonista do kleru odczuwał wielka niechęć, w późniejszym czasie przemienioną w fobię. Po 1831 roku Garibaldi wiąże się z masonami, którzy prowadzili antyjezuicką działalność. Ale dopiero w Brazylii wstąpił do loży masońskiej, w której pozostanie do końca życia. O duchownych mówił wręcz: „Kapłani do łopaty! “Duchowni są badaczami i żołnierzami obcego mocarstwa, władzy zmieszanej i uniwersalnej, autorytetu duchowego i politycznego, który kontroluje, rządzi i nie pozwala, aby dyskutować, siejąc niezgodę i korupcję.””Jeśli powstałby naród Szatana, który walczyłby z dyktatorami i kapłanami, wstąpiłbym w jego szeregi.”Kapłan jest uosobieniem fałszu.” “Kapłan jest mordercą duszy, ponieważ w każdych czasach napędzał ignorancję i dążył do nauki.” „Nie wolno mi akceptować w żadnym czasie służby nienawiści, lekceważę tym samym łotrostwo kapłana, którego służba jest wrogiem rodzaju ludzkiego i Italii w szczególności.” „Papiestwo najbardziej szkodliwe ze wszystkich sekt.” “Papież Pius IX… jest najbardziej szkodliwy spośród stworzeń, bo bardziej niż ktokolwiek inny jest przeszkodą dla ludzkiego postępu i braterstwa między ludźmi i narodami.” W 1867 r Garibaldi próbował po raz kolejny zdobyć państwo kościelne, nie udało mu się i został aresztowany, ale jako bohater narodowy wypuszczony i odesłany na Caprerę. Tutaj pozostając przez 3 lata zajął się pisaniem powieści i wspomnień. W tym czasie Pius IX – 1870 r ogłosił Sobór Watykański I, który ogłosił dogmat o nieomylności papieża. W dniu 20 IX 1870 roku Włosi zajęli Rzym. W tym czasie Garibaldi brał udział w walkach we Francji w obronie republiki, jednak już w lutym 1871 roku znowu stanął na swojej wyspie. Tutaj już został, cierpiał na reumatyzm, nabyty jeszcze w Ameryce Południowej. Dnia 1 VI 1882 roku zachorował na zapalenie płuc, a już 2 VI o 6. 20 rano zmarł w obecności żony. Taką też godzinę wskazuje zegar umieszczony nad wejściem do salonu z łożem śmiertelnym generała. Jego dewizą pozostanie na zawsze hasło: „Zaczynać(pracę) z determinacją, to jest już połowa sukcesu.”
Wróćmy jeszcze na moment do słynnego pisarza z Polski Stefana Żeromskiego, który opiewał polskie krajobrazy, a które przywołują na pamięć ten krajobraz nicejski z dzieciństwa Garibaldiego.
„Między grube pnie kilku świerków, co sterczą samotnie na skraju poręby, plamiącej mnóstwem czarnych pniaków zgniłozielony upłaz wzgórza, zsuwało się słońce pławiąc się w miedzianym blasku, podobnym do przejrzystego kurzu, nieruchomą warstwą nawisłego nad daleką widownią. Odblaski jego lśniły jeszcze na krawędziach chmur, wyzłacając je i zabarwiając szkarłatem, wrzynały się między fałdy szarych kłębów i szkliły na wodach. W bruzdach ściernisk i podorywek jesiennych, na sapowatych niwkach i świeżych karczowiskach, gdzie stały smugi wody po niedawnej nawałnicy, mieniły się rude plamy jak kawałki szyb przepalonych. Na szare, przyklepane skiby padał uciążliwy dla oczu, zwodniczy cień fioletowy, piaszczyste wydmy żółkły zielska na przykopach, krzaki na miedzach miały jakieś nie swoje, chwilowe barwy. W głębokiej kotlinie, otoczonej ze wschodu, północy i południa podkową wzgórz obdartych z lasu, płynęła struga rozlewając się w zatoki, bagna, płanie i szyje, powstająca tam właśnie ze źródlisk zaskórnych. Dokoła wody na torfiastym kożuchu rosły gąszcze trzcin, wysmukłe sity, tataraki i kępy niskiej rokiciny. Nieruchoma czerwona woda świeciła się teraz spod wielkich liści grzybienia i szorstkich wodorostów w postaci bezkształtnych plam biało-zielonych. Nadleciały stadkiem cyranki, krążyły kilkakroć z wyciągniętymi szyjami, przerywając ciszę melodyjnym, dzwoniącym świstem skrzydeł, zataczały w powietrzu elipsy coraz mniejsze -wreszcie zapadły w trzciny, z łoskotem rozbijając wodę piersiami. Ucichł dudniący lot bekasów, głuche wołanie kurki wodnej. Ustało dowcipne pogwizdywanie kulików, poznikały nawet szklarze i modre świtezianki, wiecznie trzepoczące siateczkowatymi skrzydłami dokoła badylów sitowia. Błądziły tylko jeszcze po świetlanej powierzchni głębin niestrudzone muchy wodne na swoich szczudlastych nogach, cienkich jak włosy a zaopatrzonych w kolosalne i nasycone tłuszczem stopy…”
Drożyna zawróciła tam na prawo. Tuż pod stopami mymi, w głębi wąwozu, tuliła się wieś. Białe chatynki stały obok siebie wzdłuż drogi błotnistej, wysadzonej wierzbami o wielkich rosochatych głowach. Od jednej do drugiej szedł, zataczając się, szary, postarzały płotek z wierzbowych palików powiązanych wikliną. W maleńkich ogródkach pod oknami chat kwitły georginie i magnolie. Okna były pootwierane, wieś pusta. Polną ścieżyną idzie ku nam Garibaldi, młodzian w sile wieku. W oddali dostrzega grupkę dzieci.
„— Co to, chłopcy, robicie tutaj?
— A szlam na wodę puszczamy, proszę pana doktora.
— Na wodę…”
Zaraz potem widzimy Garibaldiego w swoim gospodarstwie na Caprerze, który obdziela nas swoimi maksymami:
“Ochrona zwierząt przed okrucieństwem ludzi, nakarmić je, jeśli są głodne, dać im pić, kiedy są spragnione; spieszyć im z pomocą, jeśli są wyczerpane ze zmęczenia, to najpiękniejsza cnota silnego w obliczu słabego.”/…/ Istotnie wolność trzeba oprzeć na mocy, bo ta ostatnia zawsze wspiera.
Jeszcze dnia 8 listopada 1860 roku Garibaldi mówił do zgromadzonych w Neapolu „zapaleńców rewolucji zbrojnej”, do swoich wolontariuszy:
„Mówię moim kompanom wojennym, do widzenia!”. “Musimy wziąć pod uwagę okres, który się kończy, jako ostatni etap naszego zmartwychwstania, i wspaniale przygotować się do ostatecznego zrealizowania niezwykłej koncepcji wybranych z dwudziestu pokoleń, których Opatrzność powołuje do zakończenia tego etapu w tej szczęśliwej generacji. Tak, młodzieńcy, Włochy zawdzięczają wam ‘zakład’, który zasługuje na oklaski wszechświata. Zwyciężyliście i nadal będzie zwyciężać, ponieważ jesteście przygotowani do taktyk, które decydują o losach bitew. Nie należycie absolutnie do zdegenerowanych z tych, którzy przenikali do głębokich szeregów falang macedońskich; którzy przebijali pierś dumnym zdobywcom Azji. Na tej stronie niesamowitej historii naszego kraju to stanie się bardziej chwalebne jeszcze, oto niewolnik pokaże w końcu wolnemu bratu ostry żelazny pierścień, który przynależy do jego łańcuchów. Wy kobiety, także, odrzućcie wszystkich tchórzy od swoich objęć; bo oni dadzą wam tylko tchórzy dla dzieci, a wy, które jesteście córkami pięknej krainy musicie rodzić dzieci, które są szlachetne i odważne. Oby bojaźliwe doktrynerstwa odeszły przynoszące zresztą służalczość i niedole. Ten lud jest panem samego siebie, chce być bratem innych narodów, ale zachować swoją dumę z czołem wysokim, a nie umniejszać ją, prosząc o jego wolność, on nie chce być w tyle za ludźmi o ubłoconym sercu. Nie! nie! nie! Opatrzność uczyniła dar dla Italii Włochy z Wiktora Emanuela. Każdy Włoch włoskie musi odnieść się do niego, być wokół niego. Obok króla pana wszelkie spory powinny zniknąć, rozwiać się wszelkie urazy! Ponownie powtarzam mój krzyk, do broni, wszyscy! wszyscy! Jeżeli w marcu 1861 nie znajdzie się milion uzbrojonych Włochów, biedna wolność i uboga włoska ziemia … O! Nie, daleko ode mnie jest myśl, którą brzydzę się jak trucizną. Marzec 1861, i w razie potrzeby w lutym wszyscy znajdziemy się na naszym posterunku. Niech ci tylko powracają do swoich domów, którzy zostali powołani przez nadrzędne obowiązki, które zawdzięczają ich rodzinom i tym, którzy przez swoje chwalebne rany zasłużyli na zaufanie ich kraju. Będziemy wkrótce iść razem by ratować naszych braci, jeszcze niewolników z zagranicy, i spotkamy się ponownie w obliczu długiego marszu do nowych sukcesów. Włoch z Catalafini, z Palermo, z Volturno, z Ancôny, z Castelfidardo, z Isernii, także my, ludzie z tej ziemi nie tchórze, nie służalczy, skupieni wokół chwalebnego żołnierza z Palestro, zaatakujemy ostatnim porażeniem prądem, ostatnim uderzeniem w tyranię, która się rozpada. Podejmijcie, młodzi wolontariusze, reszto honorowa z dziesięciu bitew, tę mowę pożegnalną. Przekazuję ją wam przejęty uczuciem, z głębi mojej duszy. Dziś muszę przejść na emeryturę, ale na kilka dni. Godzina bitwy znajdzie mnie z wami znowu, obok żołnierzy włoskiej jedności.”(To, co można tutaj wyczytać opiera się na fragmentach biografii Józefa Garibaldiego zaczerpniętych przez Internet i bynajmniej stanowi licentia poetica autora tekstu; tłum. s.Barszczak)