Kochaj i czyń, co chciałbyś

Stanisław Barszczak, Komunitarystyczne rozwiązanie relatywizmu,
===
Na zewnątrz jestem bynajmniej postrzegany jako niezależny, nie mogę więc jakby w pełni prawidłowo funkcjonować. Poczyniłem zatem te uwagi o filozofii Alasdaira MacIntyre’a, aby oczyścić przedpole dla moich poglądów moralnych. Na wstępie powiem tylko: Polska mogłaby stać się moralnym wychowawcą bieżących wspólnot świata… Ale sama historia nowoczesnego państwa jest oczywiście elementem historii moralnej (obawiam się, iż podobnie jest z samą historią Kościoła, który dzisiaj zabrnął w ślepy zaułek, i nie potrafi poza otwarciem na dary z przeszłości, otworzyć się na nadzieje społecznego jutra). Nadto śmiem twierdzić, iż każdy z nas marzy, by czynić dobrze, kierować się cnotą. Max Scheller w tekście „O rehabilitacji cnoty” (zob. Znak 471(8) 1994) obstawał przy takim określaniu cnoty: „dobroć i piękno cnoty leży nie w działaniu dla innych, lecz przede wszystkim w samym szlachetnym charakterze i istocie duszy”. Współcześnie Alisdair MacIntyre, szkocki myśliciel, pisze o trzech koncepcjach cnoty(Tamże):
1/ cnota jako cecha umożliwiająca jednostce wypełnienie jej roli społecznej (Homer)
2/ cnota jako cecha umożliwiająca jednostce dążenie do osiągania typowo ludzkiego telos, naturalnego czy nadnaturalnego (Arystoteles, Nowy Testament i św. Tomasz), oraz
3/ cnota jako cecha użyteczna w osiąganiu sukcesu na ziemi i w niebie (Franklin) Czy możemy uznać te trzy różne, rywalizujące teorie cnoty za jedną i tę samą? Czy też może są one trzema różnymi teoriami trzech różnych rzeczy?
Każda z tych teorii domaga się dla siebie teoretycznej i instytucjonalnej hegemonii.
MacIntyre usiłuje wydobyć spośród tych rywalizujących i odmiennych twierdzeń wydobyć wspólne im centralne pojęcie cnót, a to w tym celu, aby zbudować jakąś bardziej przekonującą teorię niż te dotychczasowe. A oto cechy takiego pojęcia cnoty przedstawione przez Alisdaira MacIntyre’a:
1/akceptacja określonych teorii dotyczących pewnych cech życia społecznego
2/ rozjaśnianie trzech stadiów w rozwoju logicznym pojęcia cnoty (Tamże, s.37)
-pierwsze stadium wymaga teorii praktyki
-drugie- narracyjnego porządku indywidualnego życia ludzkiego
-trzecie stadium, zakłada teorię tradycji moralnej. Ale jaka jest natura cnót? Powiemy tutaj o:
-teorii cnót (cnota- jako nabyta cecha historyczna)
-co to jest praktyka (praktyki nie mogą przetrwać bez związków, dobra wewnętrzne i zewnętrzne)
-o autorytecie dóbr wewnętrznych i zewnętrznych oraz wzorów (Cechą dóbr zewnętrznych jest to, że gdy zostaną uzyskane, zawsze pozostają własnością jakiejś jednostki, przedmioty rywalizacji, zwycięzcy, przegrani)
-pokora (czy słucham)
-uniwersalność cnót (s.43)
-respektowanie cnót(Tamże)
-ku prawdziwej wspólnocie (stosunek do cnót obywatelskich; doskonalenie się)

Odmawiam jeszcze sobie samemu doświadczenia, tj. osiągania dóbr wewnętrznych…A musimy przypomnieć sobie naszą czystość dziecięcą! Zatem ad rem. Cnota jest nabytą ludzką cechą, której przestrzeganie i posiadanie umożliwia nam osiąganie dóbr wewnętrznych wobec praktyk, cechą, której brak skutecznie uniemożliwia nam osiąganie tych dóbr. (Tamże)
Cnoty są przestrzegane i kultywowane także poza określonymi praktykami. A co to jest praktyka?
To jest wszelka spójna i złożona forma społecznie ustanowionej, kooperatywnej działalności ludzkiej, poprzez którą dobra wewnętrzne wobec tej działalności są realizowane w procesie dążenia do uzyskania tych standardów doskonałości, które są właściwe i które po części definiują tę formę działalności, i mają taki rezultat, że ludzka zdolność do osiągania doskonałości oraz ludzkie pojęcie celów i dóbr ulegają systematycznemu poszerzeniu.(s.38) Układanie cegieł nie jest praktyką, ale jest nią architektura…
Jaki jest zakres praktyk?
W grze w szachy umiejętności praktyczne, osiąganie wyobraźni strategicznej i woli walki… Istnieją dwa rodzaje dóbr możliwych do uzyskania dzięki grze w szachy: dobra ‘zewnętrzne’ takie, jak cukierki, prestiż, status i pieniądze; oraz dobra wewnętrzne wobec praktyki szachów, które nie można uzyskać inaczej jak tylko poprzez grę w szachy- definiowalne przez pojęcia szachowe i przez uczestnictwo (z doświadczeniem). Prawosławna Ikona z czasem przedstawia życie ja malującego. Każda praktyka obejmuje wzorce doskonałości i posłuszeństwa zasadom, jak również wzorce osiągania dóbr. Wkroczyć do danej praktyki oznacza uznać autorytet tych wzorców oraz to, że niedoskonałość moich starań będzie osądzana według tych wzorców. Oznacza to podporządkowanie własnych postaw, wyborów, preferencji i upodobań wzorcom, które tymczasowo i tylko do pewnego stopnia definiują praktykę. Jak wspomniałem, praktyki mają oczywiście historię, wszystkie gry, nauki i sztuki mają historię. Jednak nie możemy być wtajemniczeni w praktykę, nie akceptując autorytetu najlepszych wzorców dotychczas osiągniętych. Jeżeli zaczynając słuchać muzyki nie przyjmuję do wiadomości swojej własnej nieumiejętności wydawania poprawnego osądu, nigdy nie nauczę się słuchać, cóż dopiero mówić o docenieniu ostatnich kwartetów Bartoka.”(Tamże)
Dobra wewnętrzne istotnie są wynikiem dążenia do wyróżnienia się, bycia najlepszym, ale charakteryzują się tym, że ich osiągnięcie jest dobrem dla całej wspólnoty biorącej udział w tej praktyce.(por. Alisdair MacIntyre, After Virtue, Notce Dame University Press, Notce Dame, Indiana, Secondo editio, 1984; por. Alisdair MacIntyre, Natura cnoty, w: Znak 471(8) 1994,s. 41)
Własnością pojęcia praktyki w zarysowanym przeze mnie sensie jest to, że dobra z nią związane można zdobyć wyłącznie drogą podporządkowywania siebie samych danej praktyce poprzez określony stosunek do innych uczestników tej praktyki.
Najczęściej się oszukujemy! Wierzymy w Boga, a nie wierzymy w siebie samych. A możemy uczyć się rozpoznawać, co się komu należy; ale musimy być stale gotowi na wszelkie niezbędne ryzyko, jakiego praktyka może od nas wymagać, musimy także uważnie słuchać tego, co się do nas mówi o naszych niedoskonałościach i reagować z tą samą uwagą na fakty. Innymi słowy musimy akceptować cnoty sprawiedliwości, męstwa i uczciwości jako konieczne składniki każdej praktyki wraz z dobrami wewnętrznymi i wzorcami doskonałości. Nie akceptując ich, dajemy do zrozumienia, że jesteśmy gotowi posuwać się do oszustwa jak dziecko z mojego przykładu, które było skłonne do oszukiwania w początkach swej gry w szachy.
Każda praktyka wymaga pewnego rodzaju związku zachodzącego pomiędzy uczestniczącymi w niej ludźmi. Dla uściślenia tych związków istnieją wzorce prawdomówności, sprawiedliwości i odwagi. Te wzorce są autentycznymi doskonałościami, są cnotami, w świetle których musimy pojmować siebie i innych, bez względu na nasz prywatny punkt widzenia lub kodeks moralny naszego społeczeństwa.
Sprawiedliwość wymaga, abyśmy traktowali innych odpowiednio do ich zasług lub zalet, według jednolitych i bezosobowych wzorców…
Męstwo uznajemy za cnotę, ponieważ troska i zainteresowanie dla innych ludzi, wspólnot i racji, tak ważne dla praktyk, wymagają takiej cnoty.
Ku tym samym dobrom każe nam się kierować, ale MacIntyre nie mówi o dobru. (to dobrze czy źle- nie jestem w stanie wyrazić logicznego wniosku z jego twierdzeń)
Alisdair MacIntyre pisze: „Ale ludzie podli i małoduszni z konieczności polegają na cnotach innych, gdy idzie o praktykę, w którą wkraczają, aby się rozwijać, oraz odmawiają sobie samym doświadczenia, jakim jest osiąganie dóbr wewnętrznych, które mogą przynosić satysfakcję nawet nie bardzo dobrym szachistom i skrzypkom” (Tamże).
Praktykę wyróżnia sposób, w jaki koncepcje pewnych dóbr i celów, którym umiejętności techniczne mają służyć, ulegają transformacji i wzbogaceniu za pomocą urządzeń rozszerzających ludzkie władze oraz dzięki trosce o dobra wewnętrzne, które są cechami definicyjnymi każdej poszczególnej praktyki lub rodzajów praktyk. Praktyki nigdy nie mają celów lub celów przyjętych raz na zawsze… każda praktyka ma swoją historię, która jest czymś więcej i czymś innym niż tylko historią doskonalenia określonych umiejętności technicznych.
Aby wkroczyć w strukturę praktyki, należy stać się stroną w stosunku wobec obecnych jej uczestników…także poprzednich, zwłaszcza tych, których osiągnięcia rozszerzyły zasięg praktyki do jej obecnego stanu… Zatem staję wobec osiągnięcia, a tym samym a fortiori wobec autorytetu tradycji, i stąd pobieram nauki. Warunkiem koniecznym tego procesu uczenia się z przeszłości i stosunku z przeszłością, którego praktyka jest ucieleśnieniem, są cnoty spraw., męstwa i prawdomówności.
Praktyki nie są umiejętnościami praktycznymi…ani instytucjami, które zajmują się z konieczności tym, co nazwaliśmy dobrami zewnętrznymi (zdobywaniem pieniędzy i innych dóbr materialnych). Instytucje są uhierarchizowane według władzy i statusu i dokonują dystrybucji nagród. Nie mogą postępować inaczej, jeżeli chcą utrzymać swoje istnienie oraz istnienie praktyk, których są nosicielami. Żadna praktyka nie przetrwa zbyt długo bez podtrzymującej ją instytucji… Instytucje i praktyki stanowią jeden porządek przyczynowy, w którym ideały i kreatywność praktyki zawsze są podatne na zaborcze wpływy instytucji, a kooperatywna troska o wspólne dobra jest podatna na rywalizację z ich strony. Oczywista w tym kontekście jest zasadnicza funkcja cnót (cnoty są zasadnicze!). Bez nich, bez sprawiedliwości, męstwa i prawdomówności, praktyki nie oparłyby się korupcyjnemu wpływowi instytucji.
Samo przestrzeganie cnót wymaga wysoce określonego stosunku do kwestii społecznych i politycznych; uczymy się bowiem przestrzegać cnót zawsze w określonej wspólnocie wraz z jej określonymi instytucjonalnymi formami.
Rządy i prawo są i powinny być neutralne wobec konkurencyjnych pojęć, takich jak dobre życie ludzkie… nie może być funkcją rządu wszczepianie jakiegoś poglądu moralnego.

===
Czy moje tutaj poczynione uwagi są prawomocne, nie umiem na to pytanie odpowiedzieć. Bo zaraz pojawiają się inne dylematy filozofii A. MacIntyre’a! -Złożone tej filozofii związki pomiędzy cnotami i praktykami, albowiem nie potrafimy napisać prawdziwej historii praktyk i instytucji bez wprowadzania tutaj zarazem historii cnót i występków.
-Przy całej integralności praktyki konieczność przestrzegania cnót przynajmniej przez pewne jednostki… Idąc za Tomaszem Jeffersonem powiedziałbym, iż współczesny kościół sądzi, że cnoty mogą się rozwijać tylko w społeczeństwie drobnych farmerów wiary. MacIntyre nie kieruje się socjologią Adama Fergusona, która dąży do odsłonięcia empirycznych, przyczynowych związków pomiędzy cnotami, praktykami i instytucjami. Twierdzi, że w kontekście praktyk pozbawionych cnót możliwa jest jedynie świadomość dóbr zewnętrznych, ale nie dóbr wewnętrznych wobec określonej praktyki.
Cnoty zatem stają w różnych relacjach do dóbr zewnętrznych i wewnętrznych. Posiadanie cnót- a nie tylko ich pozorów czy namiastek- jest konieczne, aby osiągnąć dobra wewnętrzne; ale posiadanie cnót może równie dobrze uniemożliwiać nam osiąganie dóbr zewnętrznych, które są dobrami autentycznymi… Wydaje się, że Cnoty jednak zawsze są potencjalnymi przeszkodami w drodze do realizacji ambicji zdobywania bogactwa, sławy czy władzy- a to z racji na próby jednak kultywowania prawdomówności, sprawiedliwości i odwagi. Piszę na ten temat włączając się w dyskusję na temat obrony cnót wobec współczesnego zagrożenia zacierania pojęcia cnoty, wręcz zupełnego wymazywania go, przy podtrzymywaniu licznych pozorów tylko cnót pośród społeczeństw naszego świata… Chciałbym przejść teraz do problemu relatywizmu oraz możliwości jego przezwyciężenia w filozofii współczesnej, który stanowi sedno tego eseju. Najpierw przywołajmy Platońską jaskinię, oto poznanie ludzkie jest procesem przypominania informacji, widzimy odbicia przyrody zewnętrznej na ścianach jaskini, w której się znajdujemy. W tym kontekście powiem, iż Adam Chmielewski zauważył pewne braki w analizach filozoficznych MacIntyre’a odnośnie tematu iście Platońskiego: że gdybyśmy wszyscy przypomnieli sobie wiedzę o naszym poznaniu w doskonały sposób, to wszyscy mielibyśmy dokładnie takie samo przekonanie na każdy możliwy temat (zob. A. Chmielewski, Wspólnota, narracja i tradycja. Uwagi o filozofii Alisdaira MacIntyre’a, w: Znak 471, 1994, 47-61). Otóż istnieje złudzenie-pisał Alisdair MacIntre- jako jedna z fundamentalnych cech kosmopolitycznej współczesności, zarazem przekonanie, „wszystkie zjawiska kulturowe muszą być potencjalnie przejrzyste dla ludzkiego rozumienia, że wszystkie teksty muszą być przekładalne na język, w którym wielbiciele (adherents) współczesności przemawiają do siebie wzajemnie”(Alisdair MacIntyre, Liberalizm przekształcony w tradycję, w: Whose Justice? Chich Rationality?, University of Notce Dame Press, Notce Dame (Indiana) 1988, s. 327).
Pojawia się zaraz tutaj osobliwa refleksja moralna, że w dziedzinie filozofii moralnej i społecznej (a ta nas tutaj najwięcej interesuje), jedynym warunkiem zachowania racjonalności instytucji społecznej jest akceptacja jakiejś formy relatywizmu, która zaoferuje środki podtrzymujące zaistnienie społecznej wielorakości i różnorodności. Postępując za tą myślą Alisdair MacIntyre zwraca w tym kontekście uwagę, że dążenie do zbudowania porządku społecznego, w którym „jednostki mogłyby znaleźć ochronę przed niestałością i partykularyzmem (odmiennych) tradycji za pomocą odwołania się do norm autentycznie powszechnych i niezależnych od jakichkolwiek tradycji,” stało się także projektem współczesnego, liberalnego, indywidualistycznego społeczeństwa- nową cechą tej z kolei tradycji jest niekonkluzywność debat, która przekształciła się z czasem w swego rodzaju cnotę. (Alisdair MacIntyre, Liberalizm…, op.cit., s.335).Tak więc cnota cnocie nierówna.
Główną intencją doktryny komunitaryzmu reprezentowanego przez Alisdaira MacIntyre. Świadomie występującego przeciwko indywidualizmowi, jest zwrócenie uwagi na konieczność badania zasad i prawidłowości kształtowania ludzkiej natury przez wspólnoty, w których ludzkie jednostki uczestniczą i do których każdy z konieczności należy.
Albowiem z licznych tekstów liberałów współczesnych wyłania się obraz ludzkiej istoty, jak gdyby była ona wolna w swym wyborze wspólnoty, w której spędza życie, jak gdyby miała całkowitą i nieograniczoną wolność podawania w wątpliwość tego, co wybrała, i dokonywania dowolnego innego racjonalnego wyboru. I tak Richard Roty przedstawiał neutralnie zdefiniowane istoty ludzkie, które mają swobodę samorealizacji, tworzenia samych siebie przez tworzenie swojego języka. Człowiek dla Rorty’ego to owo wyśnione w pismach Nietzschego „wyjątkowe śmiertelne stworzenie, które w procesie mówienia o sobie, własnymi słowami, wykreowało samo siebie. Mówiąc ściślej, stworzyło tę część siebie, która naprawdę się liczy: własny umysł Stworzyć własny umysł to znaczy stworzyć własny język i nie zezwolić na to, aby mój umysł został stworzony przez język, który pozostawiły po sobie inne ludzkie stworzenia.”(Richard Rorty, Contingency, Irony and Solidarity, Cambridge University Press, Cambridge-New York- New Rochelle-Melbourne-Sidney 1989, s. 27). Rorty stwarzając siebie, chyba podobnie jak świadek jego epoki- Jan Paweł II, nie umiał bynajmniej rozwinąć w pełni filozoficznych analiz w kwestii równoczesności ludzkich biografii, ich równouprawnienia do własnego głosu i nowych wyborów. Ten ostatni za to będzie święty, jak mi się zdaje, jest to także konsekwencja pojawienia się w dziejach ludzkich przypadkowej, acz MacIntyreowskiej cnoty sprawiedliwości, która realizuje się także jako dialektyczne oddziaływanie pomiędzy jednostką i określoną wspólnotą, tutaj wspólnotą Kościoła Katolickiego. Albowiem także moja przeszłość jest dla mnie poznawczo dostępna dzięki temu, że zostaje ujęta w narrację, w której moja jaźń jest fragmentem tej pewnej całości.
Istotę komunitaryzmu stanowi stwierdzenie, że historia tradycji danej wspólnoty jest narracją jej wewnętrznego dialogu i rozgrywającego się w jej ramach, ożywiającego ją konfliktu. Alisdair MacIntyre pisze: „Żywa tradycja jest (…) historycznie istniejącym, społecznie ucieleśnionym sporem, sporem(…) dotyczącym dóbr konstytuujących tę tradycję.”(Alisdair MacIntyre, After Virtue, Notce Dame University Press, Notce Dame, Indiana, Secondo editio, 1984, s.222). Człowiek jest kształtowany przez wspólnotę, do której należy… nie można pomyśleć sobie jednostki ludzkiej poza jakąkolwiek wspólnotą. W innej książce myśliciel pisze: „Nie ma innego sposobu bycia zaangażowanym w formułowanie, rozwijanie, racjonalne uzasadnianie i krytykę opisów praktyki racjonalności i sprawiedliwości poza określoną tradycją, w konwersacji, współpracy oraz konflikcie pomiędzy tymi, którzy zamieszkują tę samą tradycję. Nie ma płaszczyzny, żadnego obszaru badawczego, jakiegoś sposobu uczestnictwa w praktyce rozwijania, oceny i akceptacji czy odrzucania racjonalnych argumentów z wyjątkiem tego, który oferuje pewna określona wspólnota.” (Alisdair MacIntyre, Whose Justice? Which Rationality?, op.cit.,s. 350)
Zdaniem MacIntyre’a tym, co żywi i podtrzymuje w istnieniu różnorakie tradycje, ucieleśniające je wspólnoty, oraz tym, co im zagraża i co jest dla nich czynnikiem dezintegrującym, jest stosunek owych wspólnot i składających się na nie jednostek do cnót obywatelskich (virtues). Kultywowanie uznanych przez wspólnotę cnót, teraz przez jednostki, podtrzymuje istnienie tradycji, która jest konstytuowana i odróżnialna od innych tradycji poprzez określone praktyki społeczne zachęcające do kultywowania tych właśnie cnót. I odwrotnie, jednostka zyskuje3 status obywatela wspólnoty, gdy zostaje zaszczepiona w niej zdolność uczestnictwa w pewien określony, właściwy i akceptowany dla danej tradycji sposób w praktykach uprawnianych przez tę oto wspólnotę. Możemy powiedzieć tutaj o niezbędności praktyk dla istnienia wspólnoty jako takiej, a także o wspólnotowym nakazie kultywacji określonych cnót obywatelskich.
Współcześnie podnosi się ideę niewspółmierności wartości. Jeżeli wolność nie ma uprzywilejowanego statusu, jeżeli jest wartością jedną z wielu. Liberalizm pragnie bronić wolności osobistych za pomocą odwołania się do relatywistycznego przekonania, że wszystkie wartości są jedynie relatywne, że nikt nie ma prawa kategorycznie potępiać niczyjego postępowania ani myślenia. To albo zakłada tolerancję, którą uniwersalistyczny przeciwnik kwestionuje albo też zaprzecza sam sobie przyznając, że istnieją ludzie z którymi porozumienie jest niemożliwe. Wobec tej sytuacji liberalizm jest skazany na petitio principi albo na contradictio. Alisdair MacIntyre odpowiada: „Kwestia odkrycia tego, co jest nieprzekładalne, jest w rzeczywistości sprawą dwóch etapów; na pierwszym z nich zyskujemy znajomość drugiego języka jako drugiego pierwszego języka, a dopiero na drugim etapie uświadamiamy sobie, że nie jesteśmy zdolni przełożyć na pierwszy tego, co teraz potrafimy powiedzieć w naszym nowym drugim pierwszym języku…”(Alisdair MacIntyre, Tradition and Translation, w: Whose Justice? Which Rationality?, op.cit.,s.387) Tak więc ktoś spełniający warunek możliwości pełnego uczestnictwa w praktykach konstytuujących odrębne wspólnoty rozumie i w pełni ocenia faktyczną i konkretną niewspółmierność pomiędzy dwoma opanowanymi przez siebie językami…Tutaj tradycyjna idea racjonalności traci swój urok i sens… Konsekwencją komunitarystycznego spojrzenia na racjonalność człowieka jest radykalne sformułowanie relatywizmu, że racjonalność jako taka nie jest w ogóle możliwa. „Akceptacja czegokolwiek lub wyprowadzenie jakiegoś wniosku może być racjonalne względem standardów pewnej racjonalności, ale nie może być racjonalne samo w sobie/…/ Każdy zbiór standardów, każda tradycja ucieleśniająca zespół standardów ma równie wiele, i równie mało, praw do tego, aby zabiegać o naszą akceptację, jak każda inna.”( Tamże, s. 352)
Akcentując fakt niewspółmierności, relatywistycznego zamknięcia w oddzielnych schematach pojęciowych, więzach tradycji i granicach wspólnot, Alisdair MacIntyre zachęca bynajmniej do przekroczenia tych ograniczeń. Myśliciel podkreśla tutaj słowo: musimy… I tak nowy schemat konceptualny, jeżeli ma położyć kres kryzysowi epistemologicznemu, musi dostarczyć rozwiązań, musi dostarczyć wyjaśnienia tego, co spowodowało, że dana tradycja pozostawała bezpłodna, nieadekwatna; zarazem te pierwsze zadania muszą być wykonane w sposób ujawniający ciągłość nowej pojęciowej i teoretycznej struktury…”(zob. A. Chmielewski, art.cyt.,s.60; Alisdair MacIntyre, Tradition and translation, art.cyt., s.362)
W perspektywie komunitaryzmu zauważamy, że to, co racjonalne, okazuje się historycznym wynikiem procesu rozwoju pewnej konkretnej tradycji i nie może sobie rościć prawa do powszechnej obowiązywalności czy też uniwersalności. Ze stanowiska filozofii analitycznej pojawi się tutaj podstawowa nierozstrzygalność. Natomiast przedstawione komunitarystyczne rozwiązanie problemu relatywizmu otwiera na rozmowę pomiędzy narracjami, która nie kończy się procesem samoświadomości ducha absolutnego Heglowskiego. Jest to rozmowa pomiędzy narracjami zdającymi sobie nawzajem sprawę z toczących się ich własnych dziejów. I w tym wymiarze jakby możliwe okazuje się przekraczanie wzajemnych niezgodności i niewspółmierności.

Leave a comment