Stanisław Barszczak, Schyłek moralności granic
Książka „Dziedzictwo cnoty”(1982) Alasdair MacIntyre’a daje początek nowemu sposobowi myślenia w etyce, a raczej stanowi próbę odnowienia Arystotelesowskiej etyki… W 1988 roku ukazała się racjonalność?”(Alasdair MacIntyre, Whose Justice? Which Rationality?, University of Notre Dame następna bardzo ważna książka tego szkockiego myśliciela pt. „Czyja sprawiedliwość? Jaka Press., 1988). Co mnie w tej refleksji filozoficznej, którą teraz dla siebie odszukałem, najwięcej interesuje? Przede wszystkim sytuacja moralna, którą A. MacIntyre nazywa etyką cnót- i właśnie o tej ostatniej traktuje niniejszy tekst.
I Teoria moralna MacIntyre’a
Alasdair MacIntyre kładzie nacisk na narrację osoby, którą jednostka realizuje przez całe jej życie, będąc wierna sobie i epoce, w której przyszło jej działać, czyniąc wnętrze i zewnętrze swojej osoby zupełną jednością. Realizująca się w ten sposób „moralność osobowa”, zdaniem MacIntyre’a, powinna być konstruowana przede wszystkim w terminach życia. Myśliciel zauważa, że jaźń ludzka, mająca charakter narracyjny, może się tworzyć tylko w ramach jakiejś tradycji, tradycji szczepu, ludu, narodu, państwa, cywilizacji. Tradycja jest stwarzana przez praktyki. Albowiem tożsamość ludzka wyraża się w praktyce. Czy jest praktyka? Przez „praktykę” mamy na myśli wszelką spójną i złożoną formę społecznie ustanowionej, kooperatywnej działalności ludzkiej, poprzez którą dobra wewnętrzne wobec tej działalności są realizowane w procesie dążenia do realizacji wzorców doskonałości. Te ostatnie stają się charakterystyczne dla tej formy działalności i które po części ją definiują: dzięki tak pojętej działalności praktycznej ludzka zdolność do osiągania doskonałości oraz ludzkie pojęcie celów i dóbr ulegają systematycznemu poszerzeniu (A. MacIntyre, Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii moralności, tłum. Adam Chmielewski, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1996, s.338). Praktyka, a przez to cnota, jest możliwa tylko w ramach określonej wspólnoty, jest to relacja dwustronna, gdyż również to właśnie cnoty utrzymują wspólnotę w istnieniu. Cnoty powstają tylko w ramach jakiejś wspólnoty i tradycji. Tradycje zaś zmieniają się: jedne wypierają drugie, a wraz z nimi zmienia się koncepcja moralności. Zmiana tradycji następuje, gdy zaczynają się nawarstwiać trudności i niekonsekwencje. Każda tradycja doświadcza od czasu do czasu wewnętrznych sprzeczności i napięć, każda z nich wypracowuje więc swoje własne mechanizmy radzenia sobie z takimi problemami. I tak należy, w ramach każdej tradycji, zarejestrować niespójności zachodzące między własnymi centralnymi tezami konkurencyjnych tradycji, sformułować kontrowersje (zarzuty względem własnej teorii) wysuwane przez rywala we własnych terminach (charakterystycznych dla poszczególnych tradycji) i dokonać wyjaśnienia podstaw ich odrzucenia. Jak twierdzi MacIntyre, tradycja zwycięża swych rywali wtedy, gdy może ich włączyć do swojej narracji. Narracyjną osobowość jednostka realizuje przez całe jej życie, w kooperacyjnej działalności ludzkiej. Musimy wiedzieć, że bez cnót wszelka praktyka nie oparłaby się „korumpującemu wpływowi instytucji”, ze swej istoty nastawionych tylko na osiąganie dóbr zewnętrznych. Tak więc te cztery pojęcia: cnoty, narracyjnej osobowości, praktyki oraz tradycji są ze sobą powiązane, stanowiąc osnowę koncepcji teorii moralnej MacIntyre’a.
Powiedzieliśmy, że cnoty powstają tylko w ramach jakiejś wspólnoty i tradycji. Ale czym są cnoty? Cnoty należy rozumieć jako skłonności, które podtrzymują istnienie praktyk i-kooperacji, umożliwiają nam uzyskiwanie dóbr wytwarzanych w tych praktykach, oraz które pozwalają nam zarazem wytrwać w tego rodzaju poszukiwaniach, pomagając nam przezwyciężyć krzywdy, pokusy i zakłócenia, i które przynoszą nam coraz szerszą samowiedzę i coraz szerszą wiedzę o dobru (por. Stanisław Gałkowski, Cnoty i relatywizm. Alisdaira MacIntyre’a próba przekroczenia relatywizmu, tamże, s.391). Cnoty są więc istotą procesu, w którym jednostka odnosi siebie i swoje życie wobec różnych praktyk-kooperacji, konstytuujących kontekst jej życia. Wydaje mi się, że dzisiaj za bardzo opieramy się na praktykach, jako formach kooperacji, banalizując sprawdzone przez stulecia teorie moralne.
MacIntyre konsekwentnie przeciwstawia więc etyce współczesnej etykę antyczną, przede wszystkim Arystotelesa. O sile i zdolności przetrwania tej tradycji decyduje przede wszystkim etyka cnót będąca jej istotnym składnikiem. Dla Arystotelesa życie dobre, to życie zgodne z cnotą, gdzie cnota jest rozumiana na podłożu teleologicznej koncepcji bytu ludzkiego. Koncepcji, zgodnie z którą człowiek ma swoją specyficzną naturę i właściwe dla niego cele. Dzięki odwołaniu się do naturalnych celów można przeprowadzić rozróżnienie między tym, jacy aktualnie jesteśmy a tym, jacy powinniśmy być. Umożliwia to również moralną ocenę poszczególnych czynów jako prowadzących do celu lub od niego odwodzących. Dzięki temu etyka cnót może uniezależnić dobro od woli jednostkowej i poddać je wewnętrznej racjonalności. Charakterystyczne dla etyki współczesnej odrzucenie teleologii spowodowało, że nasze zasady postępowania zdegenerowały się w niekoherentne i pozbawione podstaw. Koncepcja dobra człowieka zawsze miała istotny wymiar społeczny. Społeczeństwo stanowi naturalne granice, poza które indywidualna zdolność „samokreacji” nie może wyjść. Tymczasem we współczesnym świecie jesteśmy, zdaniem MacIntyre’a, nie tylko podmiotami swoich własnych wyborów, ale również całkowicie wyizolowanymi wyborcami, nie ma więc dłużej możliwości, by zrozumieć na czym polega nasze dobro. Prowadzi to ostatecznie do bycia determinowanym przez społeczeństwo i okoliczności, w jakich przyszło nam żyć. MacIntyre odrzuca liberalną koncepcją jaźni uważając, że implikuje ona, iż wartości są determinowane przez indywidualne wybory, co uniemożliwia satysfakcjonujące odróżnienie tego, jacy jesteśmy, od tego, jacy powinniśmy być. A bez tego rozróżnienia niemożliwy jest ani indywidualny rozwój, ani jakieś trwałe reguły życia społecznego.
II Wyższość ‘etyki cnót’ nad innymi teoriami moralnymi
Cnota jest zatem podstawą trwałości wszelkich praktyk jako form ludzkiej współpracy, tak rozumiane praktyki tworzą tradycje, a wspólnoty ludzkie a przede wszystkim jaźń ludzka może się tworzyć tylko w ramach jakiejś tradycji. Wszystko to razem powoduje, że etyka cnót była w stanie przetrwać i rozwijać się w najróżniejszych kontekstach społecznych, kulturowych i historycznych. A ponieważ współcześnie najważniejszą odmianą „arystotelesowskiego schematu pojęciowego” jest tomizm, to on właśnie jest tą preferowaną przez MacIntyre’a etyką mającą wyraźną wyższość nad swoimi konkurentami. Tomizm w ujęciu MacIntyre’a to zwycięstwo filozofii nierelatywistycznej. Otóż pragmatyczna argumentacja służy MacIntyre’owi w pierwszym rzędzie do wykazania wyższości etyki cnót nad innymi teoriami moralnymi. Cnoty wprawdzie można traktować jako mające wartość użyteczną, bo prowadzącą do uzyskania i utrwalenia dóbr zewnętrznych (zwracał na to uwagę już Arystoteles), ale jednocześnie cecha, by być uznana za cnotę, musi ułatwiać realizowanie dóbr nie tylko zewnętrznych, ale przede wszystkim wewnętrznych, a dobra te mają charakter autonomiczny i są niezależne od indywidualnych decyzji podmiotu działającego. Rozumowanie mające na celu uzasadnienie nierelatywnej etyki, odwołujące się do argumentacji pragmatycznej może (choć moim zdaniem bynajmniej nie musi) być wewnętrznie sprzeczne, lecz rozumowanie odwołujące się do kryteriów obiektywnych będzie nieprzekonywujące dla tych, których ma przekonać. Jest tutaj pewien paradoks. Tomizm kształtuje umysł człowieka w takiej formie, że każe mu szukać przyczyn aż do pierwszej praprzyczyny. Pragmatyczne uzasadnienie etyki cnót jest wewnętrznie sprzeczne. Nie można uzasadniać obiektywnej etyki odwołując się do argumentów, których założeniem jest, że takowa nie istnieje. MacIntyre dobrze rozumie, że „wymogi” cnót są autonomiczne, że cnoty jako cnoty uprawiać można jedynie ze względu na nie same, a zatem wszelka namowa do ich praktykowania ze względu na coś innego niż one same jest niekonsekwencją. Tomizm w Polsce w wydaniu MacIntyre’a tym samym nie za bardzo może się przyjąć. Choć tomizm ma wiele zalet , i przynajmniej od stu dwudziestu lat jest przedmiotem studiów szczególnie teologicznych. Charakterystyczne jest to, że polska myśl tomistyczna nie wydała na przykład żadnej krytyki marksizmu. A zaletą tomizmu był przede wszystkim odziedziczony po Arystotelesie zdrowy rozsądek, na którym w swych analizach oparł się Alisdair MacIntyre. Ta pozytywna właściwość tomizmu owocowała jednak niepokojącą gotowością do kompromisu. Tomiści ciągle usiłowali budować mosty, nawet tam, gdzie drugiego brzegu nie było. Jeszcze się może okazać, że mosty współczesnych tomistycznych komentatorów MacIntyre’a wiszą w powietrzu.
Stara tomistyczna anegdota brzmi: jak się zna, to się kocha. Tymczasem każdy mąż wie, że jest dokładnie na odwrót. Kocha się, a dopiero potem się poznaje. I bardzo często, kiedy się poznaje, to się przestaje kochać. Taki układ eliminuje rzeczywistość czasu, dziejowość, przecież czym innym jest teza wypowiedziana dwieście lat przed Chrystusem, a czym innym podobna teza wypowiedziana dwieście lat po Chrystusie… Ginie rozwój prawdy poprzez tradycję…. Tomizm, ta fascynująca metafizyka świata, bytu, rzeczy, imponująca konstrukcja przypadłości, przyczyn, skutków, form, materii- w ostatecznym rozrachunku była jednak nieludzka, bo gubiła konkretnego człowieka, jego nadzieje, radość, śmiech, tę cudowność życia, także nieprzewidywalność! Gdzie łaska, która nie jest ani cudem, ani regułą. Chmielewski twierdzi wręcz, że „teoria praktyk, tradycji i cnót prowadzi do historycystycznego rozwiązania problemu relatywizmu, które […] nie daje się pogodzić z tomizmem” Chmielewski (por.A. Chmielewski, Niewspółmierność, nieprzekładalność, konflikt. Relatywizm we współczesnej filozofii analitycznej, Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1997, s.301). Genetyczne cechy tomizmu przerastają jakby trzon samej teorii. A przecież istnieją inne szkoły obserwacji świata ludzi i zwierząt. I tak fenomenologia każe zatrzymać się nad tym, co dane, i opisywać to aż do znudzenia, więc patrzymy na każdą sprawę ze wszystkich stron. I tak zaczyna się w pewnym momencie rozumieć rzeczy w ich jednostkowej istocie. Jak coś jest oświetlone to, co jest Husserl. Jakim światłem one świecą, czego trzeba, by zabłysnęły ku nam swym światłem… oto jest stół. Miałem poczucie nieautentyczności świata, który mnie otaczał. Gry pozorów, kłamstwa, udawania, tchórzostwa. Nic nie mówiło się naprawdę, więc ja chciałem mówić naprawdę. Bo wchodząc w dialog musisz wnieść swoją twarz. Więc wnosisz coś z siebie, twoja jednostkowość i niepowtarzalność skrywa się za ściankami kryształu naszego człowieczeństwa. I wiesz, że można opisywać świat i wyjaśniać go, nie formułując żadnych postulatów praktycznych. I tak odczytywanie MacIntyre’a ma dla mnie, jako księdza, nie tylko korzenie duszpasterskie, ale też konkretny wyraz. I tak powołuję się tutaj na jedyne spotkanie z tomizmem polskiego księdza Józefa Tischnera, który zanotował także, że prowadził swoisty wyścig z czasem, że nosił w sobie uraz-traumę, jakąś jemu tylko znaną ranę. To wszystko tworzyło szczególną perspektywę życiową. Potrzebował znaleźć język, który pozwoli mu zaakceptować jego sytuację. Naturalnie żadną miarą nie mógł to być język uporządkowanego świata tomizmu. Mój świat był zupełnie nie uporządkowany. Ja się w tomizmie nie mieściłem, napisał. Ale teraz po nowych lekturach jakbym już umiał zaakceptować mój status pariasa, rolę człowieka, który od trzydziestu lat chciałby się sprzedać z własnymi przekonaniami. Była to dość długa i bolesna absencja. A dziś jestem już znanym… (por. wspomnienia ks. J. Tischnera z książki Między Panem a Plebanem, Kraków 1995). W związku z tym wyznaniem wydaje mi się, że Ksiądz Tischner jednakże zostawił za sobą manichejczyka bez własnego zdania, a jego homo sovieticus jakby nie ostał się w naszych czasach renesansu wiary. I może lepiej, że tak się stało.
Ksiądz Józef Tischner powiedział również gdzieś , że świadomość wdowy to jest właściwa świadomość chrześcijańska- bo chrześcijanin nie daje wiele! A co mnie w tej refleksji filozoficznej w ujęciu A. MacIntyre’a urzekło? Mianowicie poszukiwanie języka, który pozwoli mi zrozumieć moją własną sytuację w świecie. Dzięki tej refleksji lepiej potrafię siebie w swojej sytuacji zaakceptować, przestałem własne położenie odczuwać jako niezwykłą ofiarę. Jakkolwiek zawsze miałem własny język wypowiedzi, to jednak z moją kulturą filozoficzną zupełnie nie tak dawno otwarłem się na struktury języka etyki i prawo moralności. Tym samym mi jest łatwiej opisywać mniejszą solidarność dzisiaj, bo mniej wrażliwości, emocji, odpowiedzi na moc, wyroki władzy. Dzisiaj jaśniej zauważam tutaj autonomię wszelkiej osoby, zadanie społeczeństwa, granice moralności. Przywołam tutaj jako ksiądz problem obecności Chrystusa w Eucharystii, którą pokazywano, jako obecność szklanki. Zamiast szukać zakorzenienia w historii, próbowano moralność nie raz znaleźć w pseudonaukowych dywagacjach. Oto wszystko sobie jeszcze wyjaśnimy… Tomizm, ta fascynująca metafizyka świata, bytu, rzeczy, imponująca konstrukcja przypadłości, przyczyn, skutków, form, materii- w ostatecznym rozrachunku była jednak nieludzka, bo gubiła konkretnego człowieka, jego nadzieje, radość, śmiech, tę cudowność życia, także nieprzewidywalność! Gdzie łaska, która nie jest ani cudem, ani regułą. Pamiętam jeszcze, jak pewnego dnia nad polskie wybrzeże zawitała Solidarność. Wtedy poczułem dumę, że jestem Polakiem… Ksiądz Tischner pisał w tamtym czasie esej o wiązaniu nadziei! „Żadne społeczeństwo nie może trwać w nastroju kompletnej beznadziejności… Ja w to nie wierzyłem.” Styl pracy… Obrona religii jako doświadczenia ludzkiego. Kto ma się nie lękać owego ustroju, którego wszyscy się boją- ten potrzebuje transcendencji , musi posiadać wewnętrzny świat, który da mu siłę. Czułem potrzebę uporządkowania świata, a bez transcendencji trudno było tego dokonać. To była pokora wobec wartości- nie wobec sytuacji. Teksty Tomasza z Akwinu nie są dla ludzi przekonywujące, należało powiedzieć o nadziei, trzeba było sięgnąć do G. Marcela, napisał ksiądz Tischner. Żeby pytać o sens lub jakiś bezsens, należało zgłębić Heideggera i Sartre’a. Wydawało mi się, że nasza wiedza o człowieku jest inna niż to, co znajdujemy w tomizmie. Już widziałem jaskrawy konflikt między doświadczeniem konkretnego człowieka a tomistycznymi schematami. Tomasz fascynował katolików poszukujących spójności między wiarą i wiedzą. Tymczasem tomiści zamiast integrować dorobek innych i włączać go do chrześcijaństwa, zajęli się wyrzucaniem. Paradoksalnie właśnie tomizm-filozofia wielkiej syntezy- stał się legitymacją swego rodzaju intelektualnej inkwizycji w kościele. Zniknął- głęboki w tomistycznym chrześcijaństwie- wymiar syntezy, a na jego miejscu pojawiła się eliminacja. Ale to nie był przypadek. Taki los tomizmu był wpisany w ducha dzieł samego Tomasza… Na to fałszywe przekonanie nałożyły się braki w rozumieniu człowieka, w filozofii historii, w idei dziejowości. Święty Augustyn zaczął rozwijać tę problematykę , ale tomizm zupełnie ją wyeliminował. (A. Michnik, Józef Tischner, Jacek Żakowski, między Panem a Plebanem, Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 1995, s. 200). Ja nie śnię, ja nie omijam prawdy…, bo nie twierdzę, że tomizm nie miał zalet… Ale ów Tomaszowy zdrowy rozsądek- stąd niepokojąca ta gotowość do kompromisu… Zauważam na marginesie Tomasza nową jeszcze myśl, otóż jest charakterystyczne , że i teoria MacIntyre’a nie ma krytyki. A trzeba zbierać sprzymierzeńców…
III Historyzmowi i relatywizmowi ‘nie’
Szkocki filozof, Alisdair MacIntyre w pracy „Czyja sprawiedliwość? Jaka racjonalność?” sprzeciwia się historyzmowi i relatywizmowi. MacIntyre zrobił to, co dla wielu było niewybaczalnym grzechem, gdy twierdził, że projekt myśli europejskiej okresu Oświecenia był pomyłką. Filozof kładzie nacisk na znaczenie historii. Jednym z powodów czytania MacIntyre jest to, że jego praca jest niezwykle wpływowa, nawet wśród tych, którzy nie zgadzają się z jego pozycją. Innym powodem poczytności jego tekstów byłoby zainteresowanie tematami, które omawia: historia, polityka, etyka, religia, epistemologia, filozofia w ogóle, i relacje między nimi. I tak filozof bardzo mocno sprzeciwił się wielu aspektom modernizmu i liberalizmu. Jednym z najważniejszych aspektów modernizmu, którym zainteresowali się myśliciele słowiańscy jest polityczny liberalizm. Tutaj rodzi się problem: jakie aspekty myśli liberalnej mogą być przejęte, a jakie aspekty muszą być odrzucone, by okazały się ostatecznie racjami religijnymi. Książka, która początkowo wywołała wielką burzę kontrowersji było Dziedzictwo cnoty (Alisdair MacIntyre, Dziedzictwo cnoty : studium z teorii moralności, Tłum. Adam Chmielewski, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1996; por. Alisdair MacIntyre, After Virtue: A Study in Moral Theory, 2nd edition, Notre Dame: University of Notre Dame Press, 1984). Aby zrozumieć prawdziwe znaczenie Czyja sprawiedliwość? Jaka racjonalność?, trzeba zrozumieć coś z wcześniejszej pracy. Dziedzictwo cnoty(1982) zaczyna się niepokojącą sugestią, że moralny dyskurs Zachodu stracił swoje znaczenie, że służy jako przebranie dla wyrażenia preferencji, próbuje zdobyć władzę, emocje i postawy, ale to przestało mieć jakikolwiek związek z tym, co jest naprawdę dobre i co słuszne. MacIntyre atakuje odpowiedzialność samą, obwinia ją właśnie za upadek zachodniej etyki podczas epoki Oświecenia. Większa część książki usiłuje krytykować różne aspekty myśli Oświecenia na podstawie poglądów autorów: Hume, Kant, utylitaryzmu, emotywistów, i współczesnej liberalnej filozofii politycznej, w szczególności opracowań Johna Rawlsa (por. John Rawls, Theory of Justice, Cambridge: Harvard University Press, 1971). MacIntyre widzi tylko dwa sposoby, aby wyjść poza błędy modernizmu i liberalizmu: albo musimy przyjąć nietzscheański nihilizm, albo musimy powrócić do arystotelesowskiej etyki.
Arystotelesowska alternatywa nie jest prostym powrotem do greckich lub średniowiecznych systemów myśli. Oświeceniu krytyki scholastyki bardzo odpowiadały, zwrot współczesny musi łączyć zreformowany arystotelizm zgodny z nowoczesną nauką. Oznacza to, że telos lub kres człowieka nie może być rozumiany jako określony przez biologię, należy zgłębiać go raczej poprzez refleksję nad historią i ludzkimi praktykami i tradycjami, które zmieniały się, ewoluowały na przestrzeni dziejów. Większa część Dziedzictwa cnoty jest komentarzem MacIntyre’a do arystotelizmu , filozof przedstawia historycznie jego rozwój aż po „teorię cnót”. Podobnie jak Nietzscheańska krytyka arogancji Oświecenia MacIntyre przyznaje, że nie ma absolutnego punktu odniesienia, z którego możemy dojść do absolutnych prawd moralnych. Każdy z nas musi zobaczyć świat z własnej pozycji w historii i społeczeństwie. Jest to wstęp, który doprowadził wielu krytyków autora Dziedzictwa cnoty do oskarżania go o relatywizm czy też historyzm. I to zostało napisane w dużej mierze w odpowiedzi na tę krytyczną pracę, Czyja sprawiedliwość? Jaka racjonalność?. W przeciwieństwie do Nietzscheanistów albo też genealogów MacIntyre odnosi się tutaj nie tylko do trzech rywalizujących ze sobą wersji moralnego poszukiwania: Encyklopedia, Genealogia i Tradycja (Notre Dame. University of Notre Dame Press, 1990), ale także do tzw. post-modernistów.
MacIntyre nie akceptuje twierdzenia, że ponieważ jesteśmy zobowiązani do naszych ograniczonych perspektyw, uwarunkowanych historią i pozycją społeczną, to tym samym jesteśmy pozbawieni pewności i prawdy absolutnej. Filozof raczej jest zdania, że człowiek posiada zdolność rozumienia konkurencyjnych perspektyw, nawet jeśli one nie mogą być przetłumaczone, idiom jednej nie przetłumaczalny na idiom drugiej. Na podstawie takiego rozumienia, racjonalna ocena i osąd mogą być sprawowane, przy uwzględnieniu mocnych i słabych stron konkurencyjnych światopoglądów i ideologii. MacIntyre rozszerza tę dyskusję w Czyja sprawiedliwość? Jaka racjonalność? poza etyką, która była przedmiotem jego uwagi w Dziedzictwie cnoty, pokazując „prawdziwe zasady racjonalności”, filozof wprowadza spostrzeżenia oparte na jego etycznym myśleniu, a które są przenoszone na epistemologię. Istnieją dwa główne tematy opracowane w Czyja sprawiedliwość? Jaka racjonalność?: po pierwsze, jest to kontynuacja krytyki liberalizmu znajdującej się w Dziedzictwie cnoty, połączonej z afirmacją religijnej perspektywy, a po drugie, jest to odrzucenie relatywizmu złączonego z wyakcentowaniem znaczenia historycznych rozważań dla rozstrzygnięcia sporów między tradycjami. Kiedy dwie tradycje myślenia są tak różne, że to, co jest uważane za samo-oczywiste czy też oczywiste w jednej tradycji, a co uważa się za wątpliwe lub niezrozumiałe w innej, to wówczas we wszelkim zapytywaniu, niezbywalne prawo do zaistnienia roszczą sobie owe prawdziwe zasady rozumu. We współczesnej myśli zachodniej za zasady rozumu często uważa się te, które okazały się niezbędne dla nauk przyrodniczych i matematyki . Jeśli chce się ocenić, czy ta oto wizja racjonalności jest prawidłowa czy tamta, na przykład, bo znalazła się w pracach muzułmańskich filozofów, to musimy być bardzo ostrożni, aby uniknąć stawiania kwestii odnośnie użycia prawdziwych zasad, w ocenie tychże, z tej racji że są przedmiotem sporu . Relatywiści uznali takie kontrowersje za nierozwiązywalne. Twierdzą, że tkwimy wewnątrz naszych własnych światopoglądów, nie mogąc wypowiadać sądów na żaden z nich. MacIntyre rozróżnia dwie formy relatywizmu, które określa jako relatywista i perspektywista. Relatywista twierdzi, że nie może być żadnej racjonalności jako takiej, ale tylko racjonalność w stosunku do standardów jakiejś konkretnej tradycji. Perspektywista zaś twierdzi, że centralne przekonania- wiary tradycji, nie należy uważać za prawdziwe lub fałszywe, ale tylko jako dostarczające różne , uzupełniające się perspektywy dla przewidywalnych realiów, o którym one mówią do nas. MacIntyre twierdzi, że zarówno relatywista jak perspektywista są w błędzie, ponieważ nie uznają absolutnie ponadczasowego charakteru prawdy, i chcą zastąpić prawdę przez coś, co często nazywane jest uzasadnioną stwierdzalnością tylko. Zamiast prawdy, oni utrzymują, że najlepsze to, co możemy osiągnąć, to prawo lub nakaz dochodzenia różnych stwierdzeń w różnych okolicznościach.
Zdaniem MacIntyre’a rozwiązanie tego problemu odnośnie tego, jak dotrzeć do prawdy absolutnej z historycznie ograniczonej pozycji polega na tym, że uwaga samej historii może ujawnić wyższość jednej tradycji nad drugą, właśnie przy poszanowaniu przedstawianej kwestii. Aby przejść przez kryzys epistemologiczny z powodzeniem upoważnia się zwolenników tradycji badawczej do pisania na nowo swej historii w sposób bardziej wnikliwy, żeby taka historia jakiejś jednej tradycji zapewniała nie tylko sposób identyfikowania ciągłości, na mocy której ta tradycja badawcza przetrwała i rozwijała się jako jedna i ta sama tradycja, ale także- identyfikowanie dokładniej tej struktury uzasadnienia, która podtrzymuje jakiekolwiek roszczenia do prawdy dokonywane wewnątrz niej, roszczenia, które są już bardziej, i są inne, niż roszczenia do uzasadnienia, zagwarantowania pewności (ang. warranted assertibility, por. Czyja sprawiedliwość? Jaka racjonalność? s. 169). Albowiem pojęcie uzasadnionego poręczania, zagwarantowania pewności, zawsze ma zastosowanie tylko w pewnym określonym czasie i miejscu przy poszanowaniu standardów panujących przy jakimś szczególnym scenariuszu w rozwoju tradycji badawczej, tym samym stwierdzanie, że to i to jest zawsze uzasadniająco zapewnieniem, bynajmniej, musi przywoływać implicite albo explicite wyraźne odniesienia do takich właśnie czasów i takich miejsc. A pojęcie prawdy jest jednak ponadczasowe. (A. MacIntyre, Czyja sprawiedliwość? Jaka racjonalność?, s. 363 ).
IV Przyznać wyższość obcej kultury
Alasdair MacIntyre twierdzi, że od kiedy tradycja może nie wynikać z epistemologicznego kryzysu podcinającego jej własne standardy, relatywista jest w błędzie, jeśli uważa, że każda tradycja musi się obronić. MacIntyre twierdzi ponadto, że istnieją przypadki spotkania kultur, w których z pewnego stanowiska należy przyznać wyższość obcej kultury, ponieważ to wyjaśnia, dlaczego doszło do kryzysu a taka czy inna kultura nie poniosła cierpień z tych samych defektów obecnych w ich własnej kulturze. To właśnie w ten sposób mieszkańcy Rzymu mogli przyjąć chrześcijaństwo, a ludzie z Iranu islam. Już wtedy wszyscy ludzie ujrzeli, że ich własne tradycje osiągnęły punkt kryzysowy, punkt, w którym dalsze postępy mogą być dokonywane jedynie przez przyjęcie, adopcję nowej religii.
MacIntyre twierdzi również, że stanowisko relatywistyczne jest bliskie samozagłady. Relatywista usiłuje pokazać jego stanowisko z neutralnego gruntu, na którym różne tradycje mogą być porównywane i prawda może tam być obwieszczana w stosunku do każdego z nich. Ale to jest także roszczenie do prawdy absolutnej, jak każde inne. Argument ten i inne podobne do niego, które można znaleźć w pracy Czyja sprawiedliwość? Jaka racjonalność? wywołały wnikliwą krytykę. Dzisiaj antyczne już pytanie “po której stronie stoisz?” domaga się racjonalnej oceny, jakkolwiek wiele innych faktorów należy wziąć pod uwagę, takie jak: różne standardy racjonalności i moralności, postawienie akcentu na znaczenie historii, konfrontacja z europejskim modernizmem!
W tradycji intelektualnej, można zauważyć, że istnieją inne niewspółmierne tradycje, a decydujemy, że relatywizm najlepiej je wyjaśnia. Relatywizm głosi, nie ma absolutnej prawdy! Liberalizm- proklamuje neutralność między wszystkimi ideologiami! MacIntyre uznaje stanowisko Johna Haldane przyznając, że rozważania w Czyja sprawiedliwość? Jaka racjonalność? przeciwko relatywizmowi, potrzebują jednak zmiany i przeniesienia akcentów. Jednocześnie wskazuje on, że w każdej większej tradycji intelektualnej, różne roszczenia odnośnie moralności i racjonalności są przedstawiane jako absolutnie prawdziwe. A przecież nie istnieje absolutne stanowisko, z którego możemy następnie dochodzić do absolutnych praw moralnych. Nie można wychodzić też z neutralnego gruntu, bo to jest nieustannie odwołanie do absolutnej prawdy bardziej jak każde inne. Współczesna krytyka MacIntyre’a może iść po linii penetrowania krytycyzmu. Otóż my też nie powinniśmy być neutralni! A idąc za Akwinatą my wybieramy jakkolwiek pewną, to jednak swoistą drogę autorealizacji, którą wcale nie muszą podążać inne kultury. MacIntyre podkreśla, że epistemologiczny kryzys ma miejsce kiedy różne tradycje z różnymi językami konfrontują siebie. Po jakiej linii ma iść współczesna krytyka relatywizmu? Z relatywizmem nie może być żadnego intelektualnego postępu, ponieważ nie ma próby dokonania rozstrzygnięcia sporu między teoretycznymi stanowiskami, a bez tej próby osiągnięcia bardziej rozumowej pozycji, w której prawda i fałsz mogą być rozdzielone, tradycje nie mogą rozwijać się racjonalnie, nie mogą też utrzymać roszczeń ich uprzednie prawdy. Muszą być poszukiwane przy różnych standardach racjonalności i moralności wspólne standardy! Muszę wyjaśnić wystarczająco błędy przeciwników, wzbogacając także własne pojęciowe źródła!
Spójrzmy więc jeszcze raz na obecny, ewidentny moment pękania historii. Ocena rzeczywistości moralnej, swoista umowa społeczna, sama musi rozpocząć się wewnątrz specyficznej tradycji. W średniowieczu ludzie nie mogli uwierzyć w Boga. W dobie jedynego wzrostu wiary naszej epoki krytyka MacIntyre’a może iść również od strony współczesnego woluntaryzmu. Krytyka MacIntyre’a od strony współczesnego woluntaryzmu. Władzą duszy, której dobro jest naturalnym przedmiotem, jest wola. Dążenie do dobra jest jej naturą. W przypadku innych władz człowieka, kierowanie ich ku dobru jest zadaniem cnót. Wola ma to dążenie sama z siebie i nie potrzebuje pomocy ze strony osobnej sprawności, cnoty. Jednak w odniesieniu do dobra, które przekracza zakres mocy woli (proportio potentiae) , cnota jest jej niezbędna. Takim dobrem przewyższającym jej zdolności jest Dobro, którym jest Bóg. Trzeba określić dokładnie gdzie, i w jakich poszanowaniach, w każdej z rywalizujących tradycji, leży prawda! Bo dzisiaj ludzie wybierają moralność bardzo różnie. Oto byt rozumny nie musi podlegać cnocie, nie musi brać pod uwagę cnotę! Fantazja o uniwersalnych standardach rozumu, dla których wszystkie racjonalne byty muszą podporządkować się cnocie bytu racjonalnego, została porzucona. Co mamy jeszcze przeciw MacIntyrowi: o trwałości liberalizmu stanowić będzie to, iż wytwarza on i odwołuje się do określonych praktyk oraz postaw społecznych i obywatelskich, a więc będzie on trwały, o ile będzie nawiązywał właśnie do jakiejś formy etyki cnót. I tak pomimo faktu, że władza jest niechciana, i zachowuje ona obowiązki, MacIntyre mówi, że jakkolwiek na władzę, na nich nie można liczyć, na tę władzę, i do nich nie iść, to jednak trzeba wybierać dobrze i mądrze. Zasady schematu moralnego Arystotelesa mają charakter trwały, stąd do nich jakoś będziemy jednak wracać, budując nowe społeczeństwo. MacIntyre nie wyprowadzał studentów z jego autentyczności nawracając się na katolicyzm. Tutaj byt rozumny może się cofnąć po raz pierwszy, jak też uznać triumfalizm bólu i cierpienia… Mnie się wydaje, że w tym eseju byłem wyrazicielem pewnych nastrojów. Poszukiwałem ideału światowej rewolucji o naszej moralności. Z własnego polskiego podwórka, prymas Stefan kard. Wyszyński- nie budując żadnej teorii- stworzył praktykę politycznego funkcjonowania Kościoła w warunkach komunistycznej dyktatury. Etyka cnót realizuje się tylko w ramach jakiejś tradycji. Pozostaję nieustannie w kościele katolickim, aczkolwiek trzeba wybierać dobrze i mądrze.