Stanisław Barszczak, Gniazdo moje kochane!…
Tym razem byłem na Targach Książki we Frankfurcie nad Menem. Miasto leży po obu stronach rzeki Men u stóp gór Taunus. Frankfurt jest największym miastem Hesji, lecz stolicą kraju związkowego jest Wiesbaden. Frankfurt leży w obszarze 5,8 milionowegoregionu metropolitalnego Ren-Men. Nie zatrzymywałem uwagi na zabudowie śródmiejskiej w większości zastąpionej średnią i nieciekawą architekturą rodem z lat 60 – 70 tych. Za to od statków na Menie widać budynki w drugim szeregu, wieże kościołów, Katedry św. Bartłomieja, poza tym oczywiście zespół wieżowców, które nie są najbardziej nowoczesne, a mimo to wprawiają w zachwyt. Ogólnie samo Frankfurckie City robi bardzo pozytywne wrażenie, bo jest odpowiednio skondensowane tworząc ciekawy skyline. Frankfurt nad Menem jest jednym z największych miast w Niemczech i ich największym ośrodkiem finansowym. Widać to już po panoramie miasta, która na skalę europejską jest jedną z nielicznych tak “wysokich”. Popularnie nazywamy Frankfurt „Manhattanem Europy”, gdyż wieżowce tego miasta, należą do najwyższych w Europie. Leży w w samym centrum Europy, dolecieć samolotem można tu z każdego zakątka świata. Nad centrum miasta góruje Commerzbank Tower. Każdego przybysza przyciąga, szczególnie idąc od strony mostu Unternmainbrücke, słynna „Skyline” z licznymi drapaczami chmur, które stanowią siedziby krajowych i międzynarodowych banków. Frankfurt otrzymał status wiodącego centrum finansowego i umiejscowiono tu siedzibę Europejskiego Banku Centralnego. Z tego też powodu miasto bywa nazywane żartobliwie „Bankfrut” (bank i owoc). Wrażenie robi potężny budynek Main Tower, wspinający się na wysokość 240 metrów, najwyższy biurowiec w Europie, zarazem jedyny drapacz chmur z platformą obserwacyjną dla zwiedzających. Z tej wysokości rozpościera się wspaniały widok na całe miasto, łącznie z odległym lotniskiem, na którym, co minutę startują i lądują samoloty z całego świata. Między wieżowcem z napisem ‘Nürnberg’ a jeszcze innymi skydraperami tak oto ‘fanalizuje się’ miasto. A przede mną kolejne wieże, teraz Deutsche Banku, Europejski Bank Rozwoju, następnie Frankfurter Hof – najsłynniejszy hotel w mieście, wdeptuję na maleńki rynek z kościółkiem św. Mikołaja. Z rynku udaję się po raz kolejny nad rzekę aby podziwiać skyline. Podaję kolejno nazwę Budynków, Wysokość strukturalną, Liczbę pięter, Rok budowy: 1.Commerzbank Tower298,7 m561997 2.Messeturm257 m631990 3.Westendstraße 1208 m531993 4.Main Tower200 m551999, Tower 185204 m552011 6.Trianon186 m451993 7OpernTurm169 m442010 8.Silver Tower166 m321978 9.Plaza Büro Tower159 m471976 10.Deutsche Bank I155 m401984Deutsche Bank II155 m38198412.Skyper154 m382004 13.Eurotower148 m391977 14.City-Hochhaus142 m421974 15.Frankfurter Büro Center142 m401980 16.Gallileo136 m382003 17.Pollux130 m341997 18.Garden Towers127 m251976 19.City Tower127 m251976 20.Messe Torhaus117 m301984 21.AfE-Turm116 m381972. Będąc we Frankfurcie nie powinno się omijać muzeów(ok. 30) i parków: Park Grüneburg , Park Lohrberg , Park Taunusanlage , Park Bockenheimer Anlage, Park Nizza, w pobliżu Menu, którego geneza się XVIII stulecia i daru rodziny Guaita dla Frankfurtu, gdzie rosną afrykańskie palmy, z przeuroczą aleją platanów. Wart zwiedzenia jest najstarsza historycznie dzielnica Sachsenhausen, która kontrastuje z pozostałymi dzielnicami bardzo intensywnym życiem nocnym. Romantyczne domki z pruską elewacją przywołują sielankową atmosferę i uczucie cofnięcia się w czasie.. Frankfurt odwiedza co roku 3 miliony turystów. Ich zainteresowaniem cieszą się głównie pasaż handlowy „My Zeil” , Goethestrasse ( europejskie butiki), Ratusz i stare miasto, Stara Opera, ale przede wszystkim – co oczywiste – urocza dzielnica Sachsenhausen. Po południu znowu idę Szweizer Strasse i mostem Unternmainbrücke w kierunku miasta, patrzę na jego wieżowce, różnie ustawione klocki dziecięce, przechodzę Neue Mainzer Strasse- niczym liliput u stóp olbrzyma. Po wielekroć przechodziłem od katedry centrum miasta w kierunku Buchmesse, przez plac Willi Brandta, Mainzer Landstrasse, Taunusstrasse, Kaiserstrasse, Müchener Strasse, Gutleute Strasse, Weserstrasse, na HauptWache pod kościół św. Katarzyny. W pewnym momencie na statku żeglującym po Menie zauważam flagę i herb Hesji, które są praktycznie identyczne jak polskie! Jako metropolia Frankfurt słynie z międzynarodowych targów, siedziby Banku Europejskiego a przede wszystkim olbrzymiego portu lotniczego, ósmego na świecie pod względem wielkości. Z lotniska można,w ciągu 10 minut, wygodnie dojechać koleją podmiejską do centrum miasta. Główny dworzec kolejowy o szklanym zadaszeniu z 23 peronami, przez który przewija się codziennie średnio 500 tysięcy podróżujących różnymi regionalnymi i międzynarodowymi pociągami. Pierwsze wzmianki o powstaniu Frankfurtu sięgają 793 roku. Oficjalne dokumenty wspominają o hrabim Bischof von Toledo, który pisał : „in loco celebri, qui dicitur Franconofurd” czyli znanemu miejscu nadaję imię „Franconofurd”. Frankfurt, pomimo iż nigdy nie stanowił siedziby biskupstwa niemieckiego, od 1356 roku w tej katedrze, której koncelebrowałem trzykrotnie Msze święte – Frankfurter Dom, wybierano niemieckich królów, a 200 lat później na wzgórzu Römer koronowano cesarzy. Wtedy już Römerberg stanowiły trzy drewniane domy miejscowych kupców przybyłych z Włoch, które w 1405 roku miasto odkupiło i przekształciło w ratusz. Dlatego też nazwano te trzy domy Römer, na pamitkę włoskich kupców. Charakterystyczny zarys trzy szczytowego budynku jest dziś symbolem miasta i siedzibą władz miejskich. Tuż obok zabytkowy kościół ” Paulskirche” – kościół św. Piotra, postrzegany do dnia dzisiejszego jako kolebka niemieckiej demokracji. W 1848 roku ukonstytuowało się tu Niemieckie Zgromadzenie Narodowe. W Paulskirche celebruje się obecnie ważne uroczystości narodowe i międzynarodowe. Frankfurt jest i był centrum handlowym Europy i świata. Dzięki dogodnym połączeniom komunikacyjnym, przybywa tu rocznie coraz więcej handlowców i biznesmenów z całego świata, niż do jakiegokolwiek innego miasta niemieckiego. Warto też wspomnieć, że pierwsze międzynarodowe targi w tym mieście odbyły się już XII wieku, wraz z przybyciem osadnictw żydowskich do Niemiec. Do najważniejszych imprez targowych zaliczają się: Auto-Mechanika i Międzynarodowy Salon Samochodowy i EuroMolD, Międzynarodowe Targi Książki. I właśnie te ostatnie targi skupiły moją uwagę. Miałem już po raz trzeci zaproszenie na to wielkie święto książek. W dniach 09-13 października w jedenastu halach-hangarach, a także na korytarzach tej wielkiej frankfurckiej inwestycji targi zgromadziły tysiące fanów książek, wydawców, krytyków literackich, podróżników i pisarzy. Poznawałem ludzi, których przedtem obejrzałem w telewizji, otrzymałem autograf Martina Walsera, zapraszałem go do mojej ojczyzny, okazał zainteresowanie. W jego wypowiedzi na Buchmesse ten wybitny pisarz zwrócił moją uwagę na taką sprawę: Anna Karenina, pozostawia miłość Wrońskiego, Siostra Czechowa natomiast nie mogła odsunąć miłości na bok, pozostaje w przyjaźni. Pisarz pokazuje pewną słabość naszych relacji, szczególnie relacji pisarz-czytelnik. „My musimy jako pisarze pisać dla publiczności i ją czarować. Tołstoj i Czechow pisali „pod publiczkę”. Jak odpowiedziałbym pisarzowi, nie że mi się nic nie chce, bo widzę złote mosty, ale że trzeba nam nieustannie budować mosty jedynej przyjaźni, której wzór przekazał nam Jezus. Podobnie sądził już Józef von Eichendorf. I wręczyłbym medal „temu, który odważyłby się być mądrym”. W ten sposób otwiera się przed nami kariera koniecznego szczęścia ludzi. Jezus jest więc mi także ostatnią deską ratunku. Bo on zawsze pragnął mojego szczęścia, i obdarza mnie nim tak dalece- jakkolwiek zbawił mnie przez cierpienie- ażebym mógł obdarzać glob ziemski nieprzerwanie światłem z wysoka… Frankfurt to największe, ponad pół milionowe miasto w Hessji, 30% ludności stanowią obcokrajowcy, żyje tu ponad 180 różnych narodowości. Jest piątym co do wielkości miastem Niemiec. Szczyci się opinią bogato rozbudowanego centrum kulturalnego i architektonicznego. Pod koniec II wojny światowej miasto było w 70% zniszczone wskutek alianckich nalotów. Ale już w pierwszych powojennych latach zostało odbudowane, historyczne budowle odzyskały swój dawny blask. Wiele budynków zaprojektowanych przez słynnych zagranicznych architektów to prawdziwe perły architektury, np. Muzeum Sztuki Współczesnej, które kształtem przypomina kawałek tortu, Niemieckie Muzeum Architektury, czy Muzeum Komunikacji. Największe skupisko muzeów, jakich w całym mieście jest ponad 30, zostało usytuowane po dwóch stronach Menu. Znaczący symbol kultury stanowi też odbudowany ze zgliszcz wojennych piękny gmach Starej Opery (Alte Oper). Niewątpliwą atrakcją dla zwiedzających jest dom Goethego, w którym urodził się von Goethe. Od 1997 roku dom funkcjonuje jako muzeum jego imienia. Podobno Goethe chętnie spacerował z tego domu nad Men, i ja pospacerowałem pobrzeżem rzeki, widać niewiele statków przyholowanych do brzegu, małą przystań dla związku kajakowego z przed stu laty. Na Menie jest dużo mostów, za to mało drewnianych domków, brak miejsca na kąpielisko. Taki a nie inny architektoniczny zlepek zabudowy jest realizowany od początku XIX stulecia. Zamyśliłem się, z pewnością były tutaj inne plany zagospodarowani przybrzeża Menu, lepsze i złe. Pomysły na tarasy ugrzęzły w dyskusjach władz. Projekty rozbudowy ma każde miasto. Chyba też nie brakuje wytrwałości… Ale co tu dużo szukać- powiedzmy coś o własnym podwórku. Tak jak każda wioska rybacka ma plac z dostępem do morza, tak Częstochowa powinna mieć nad obecną trasą szybkiego ruchu, z Warszawy do Katowic, jakiś taras widokowy, powiedzmy stalową nadbudowę, na który wjeżdżałyby pulmany z pielgrzymami i turystami, by ci ostatni mogli zobaczyć urokliwy widok na złotą górą Jasnogórską, ujrzeli jedyne piękno naszego miasta. Wybudowanie kolejki-metra (na wzór Chicagowski), zdaniem moim, to zbyt mały dar dla Pani, co Jasnej broni Częstochowy. Szczęść Boże w planach urbanistycznych miasta na przyszłość. Swoją drogą powiem tak: Bóg nigdy nie opuszcza mu wiernych, a matka i nasza Pani Częstochowska w jednej osobie tym bardziej, stąd winniśmy jej ostatnią wdzięczność. Powinno się czynić bardziej widoczną tę „główkę” Częstochowy. Powszechnie sądzi się, że „przemysł duchowy” zwykle broni się sam. Jednakże dla szarego mieszkańca miasta powinno się realizować również głowę, obwodnica, nie scentralizowanie, ale fuzja Radomia i Częstochowy mogłaby w tym pomóc. Od strony Aniołowa Częstochowa nie ma żadnej głowy, a także żadnego oblicza. Jedziemy z Warszawy i dostrzegamy jedynie stacje benzynowe i supermarkety. Brakuje miastu właściwego miejskiego frontonu. I tak już jest. Częstochowa obecnie przy nowej fali migracji ludzi za granicę, za chlebem, w przedsięwzięciach wstrzymuje oddech. Poszukuje się przestrzeni dla obwodnicy, bo przez miasto dziennie przemieszczają się setki ciężarówek, które jeżdżą po całej Europie. Mniemam, że realizacja inwestycji nie latami na długi bank rośnie… Możemy poczynić teraz spojrzenie wolne na zamierzenia władz i optymistycznie sądzić, że przy dalszych inicjatywach gospodarczych, do płuc z świeżym powietrzem zapakujemy odważniejszą przyjemność budowlaną… A teraz jeszcze inna refleksja… Frankfurt to jest więcej jak portu kamienie, dachy, okna, tapety, ulice, mosty i latarnie. Przechodzę między wieżowcami, trzeba tam widzieć stojącego na postumencie Schillera, jak powiedziałem wracałem z Mühlberg głównym mostem, spojrzałem w stronę miasta, w górę na wyrastający gąszcz nowoczesnych wieżowców mojej generacji. Ale Frankfurt to nie jest jakiś zakład fabryczny z cegły czy z kamienia, czy żydowski cmentarz, z nazwiskami umarłych na skutek rozpętania drugiej wojny światowej, także na polskiej ziemi. To nie wytyczone linie kolejowe, trasy szybkiego ruchu. Frankfurt to nawet nie gwizd syren statków, podniesionych wysoko dźwigów, takich czy nowych przedsięwzięć jego mieszkańców. To nie Pater Steffen czy Johannes, ks. Jan czy ks. Waldemar, czy ta wielka grupa Polaków zebranych na Mszy niedzielnej. I też nie Targi Książkowe- Buchmesse, bary, muzyka taneczna- bo to jest nieskończenie więcej. To jest nasza wola, by być. Nie gdzieindziej i gdziekolwiek, ale być właśnie tutaj. Bo to my tworzymy historię, obdzielamy innych dobrocią, a bez nas wstyd. Jesteśmy jak nagła ulewa, jak przemieszczanie się chmur, pragniemy tu zostać, zostać. Ze wzgórza na Mühlbergu obejmuję jednym spojrzeniem wysoki Frankfurt za Menem. Jesteśmy teraz tu, by nasze domy bogate szczęściem budować. Tutaj realizuje się obecnie nasza tęsknota za przygodą książkową, by żeglować, przemieszczać się, chory i mały- z powodu braku domu, małej ojczyzny, po naszej małej, błękitnej przestrzeni, pośród z rzadka tylko szaroczerwonych dachów. Frankfurt, miasto: kamienny las, zaczarowane kamienice, spacer śpiewającym rytmem miasta przy nabrzeżu. Tu ty sam kroki zmarłych słyszysz, czasem nawet nocą. Miasto-‘pierwotniak’, z kominów, szkła, tęsknot, parków, nieżywymi oczami spozierające na nasz świat, śmiało w światło słoneczne kolejnego dnia, srebne, olejna flota wpatrzona w blask księżyca lampami jutra. Miasto-ojczyzna, niebo, powrót do domu, ukochane miejsce między niebem i piekłem, między rzeką i górą, między łąką a płycizną, między stawem i prądem. Anioł między przebudzeniem a zaśnięciem, między nieboskłonem i wichrem. Ojczyzna- gniazdo moje kochane! Widzę je w każdej aglomeracji miejskiej, na wiejskiej murawie, w budzeniu się zieleni na wiosnę, do lata, we wszystkich porywach ducha ludzi. W naszej epoce nie znajduję ojczyzny bynajmniej, jakkolwiek usiłuję wesprzeć tę kochaną krainę osobistego szczęścia innych i moją, między innymi przez poszukiwanie jej ‘paciorków’ w całym świecie początku trzeciego tysiąclecia. Tym samym chciałbym opisywać miejsca najwcześniej przeze mnie odrzucone, może nawet nie z mojej winy. Z nieobecnością tych miejsc bowiem oddala się jedyna decyzja ludzkości, mianowicie odżegnania się od bezmyślności, nonszalancji, opieszałości. Bo znów bierze górę myślenie lekkomyślne. Marzy mi się, byśmy stworzyli generację ludzi myślących. To będzie właśnie „ojczyzna moja”, nasze obopólne zwycięstwo. Przechodząc hale na Targach Książki, widząc niezliczone serie wydawnictw, także epokową dygitalizację świata, ja osobiście zostałem sam pod wrażeniem myślenia nie tyle wg wartości (aluzja do książki Księdza Tischnera), ile podług epoki. Tak nasza wola zakreśla ojczyzna-matkę. Tedy chciałbym uderzyć w słuszny ton, odtwarzać przed Czytelnikiem adekwatny rozwój moralności ludzkiej. Osobiście chciałbym pisać strofy nie tyle dla przegranych, może ja jestem pośród nich, ale dla moich zwycięzców, dla ojczyzny, dla której nie żal żyć i nie żal umierać.