moją powinnością jest głosić radość Zmartwychwstałego

Stanisław Barszczak, Moje porywanie dni,

Wszystko musi ponawiać swoją służbę, nawet „Pańska dusza”, niezależnie od tego, czy to niewolnik, czy to szlachcic, czy mieszczanin. Porwany za młodu osobiście nauczyłem się używać języka francuskiego koło dwudziestki. W czasie moich studiów zwykłem wychodzić rano, wracać na obiad, a znikać wieczorem, i tak toczyło się moje ówczesne życie. Ale to zasługa raczej nie moja a mojej ambicji, że polubiłem z kolei Włochów, następnie Niemców. Z Anglikami jestem zawsze fair. W związku z tym bywałem nawet w Irlandii, Cork. Poznałem młodzież z internatu. Kathy, Ruth i Tommy uczą się w elitarnej szkole z internatem , idyllicznym miejscu w sercu angielskiej prowincji. Nauczyciele kładą tu szczególny nacisk na twórczość artystyczną i wszelkiego rodzaju kreatywność. Tym, co odróżnia tę szkołę od innych jest fakt, że żaden z uczniów nie wyjeżdża na ferie do rodziny. Życie w Corku toczy się pozornie normalnym trybem: nawiązują się młodzieńcze przyjaźnie, pierwsze miłości i kontakty seksualne, dochodzi do konfliktów między uczniami a nauczycielami. Stopniowo, w wyniku przypadkowych napomknień i aluzji, odsłania się ponura, zarazem przerażająca tajemnica… Czy miłość, która połączy Kathy i Tommy’ego wystarczy, by odmienić los, który od początku był im pisany?

Ale racje posłuszeństwa Jezusowi, to są racje serca. Jezus może zrobić więcej. Jaka jest nasza lojalność Chrystusowi? Jesteśmy zgromadzeniem kościoła. W dzisiejszą niedzielę, trzecią Wielkanocną, mamy najobfitsze słowo ewangelii. Jezus jest światłem, widzi każdego. A przed nami świadectwo papieża Franciszka. Tu nie chodzi o wymianę kompletów stołowych na malowane, o nowe serwisy tylko. To nowy papież, który wypełnia kapłaństwo służebne. Ale polecenie oznajmiania słowa Chrystusa zostało skierowane do wszystkich chrześcijan. Odsłaniamy kapłaństwo królewskie Chrystusa od naszego chrztu. Bynajmniej jesteśmy tymi, którzy zabili Jezusa Chrystusa. Ale Jezus zmartwychwstał! Są jednak ludzie, którzy poznają wstyd grzechu, a idą za fałszywymi nauczycielami. A Jezus mówi: „chodź za mną”. Zanegować własny egoizm! Moi kochani! Nie jesteśmy równi, ale święci! Każdy z nas poszukuje wypełnienia serca Jezusem. Zacząć z pierwszym kościołem. Rodzina. Wszystko mieli wspólne. Jaka tajemnica, jakie światło!

Dzisiaj mówi się o bezprawnym zrodzeniu, o awangardzie, jaką mogłaby stanowić Europa, operująca na wartościach ludzkich. Czy to znaczy, że lepiej żeby „ktoś się nie urodził”? Co więcej mówi się, mamy państwa nacjonalne, lecz stwórzmy Europę narodów zjednoczonych. Czy to znaczy, odszukajmy współczesnych Don Kichotów, którzy mówią: jak bardzo świat cierpi z powodu mojego lenistwa? Ale przecież wyjdzie na jaw historia moich czynów! Ale „musicie mi pomóc”! W moim odczuciu piekło, to fakt, że umierają nieujarzmieni, geniusze. Boją się ludzie piekła, a taką postawą skracamy nasze związki z młodymi ludźmi. A młodzi patrzą na nas. W istocie rzeczy piekło podobno polega na tym, że umierają nazbyt szybko nieujarzmieni geniusze. Płonie Kopuła na Skale i meczet Al-Aksa – na ich zgliszczach żydowscy ekstremiści chcą zbudować Trzecią Świątynię Jerozolimską. Przewrót w Egipcie zmienia układ sił w krajach islamu. Muzułmanie całego świata ruszają na świętą wojnę. Pod zieloną flagą Proroka jednoczą się pancerne zagony Egipcjan, Syryjczyków i Irańczyków. Naprzeciw abramsów i zulfikarów stają merkavy. Nadciąga Armagedon. Sartre mówił: piekło to inni. Ja napisałem książkę, której polski tytuł „Bliźni i on” w wolnym tłumaczeniu przetłumaczyłem na język angielski: „Jeszcze inny i on”.
Klasyczna filozofia pomijała wolność, w której sama inność innego wybacza nam nasze istnienie, więc nie było negowania siebie. Nie doceniała inności innego w dialogu, poprzez który inny nas wyzwala. Zwracam tam waszą uwagę na czas. Otóż czas jest istotą i ukazywaniem się istoty. Jeśli czas ma pokazać dwuznaczność bycia i inaczej niż być, to należy pomyśleć jego temporalizację nie jako istotę, ale jako Mówienie. Podmiotowość zamienia się w znaczenie, w mówienie lub w słowo nieskończoności. „Znaczenie poprzedza istotę”, napisał Emmanuel Levinas. Znaczenie Mówienia nie polega na anonsowaniu istoty i bytów. Odpowiedzialność za innego nie może zaczynać się od mojego zaangażowania, od mojej decyzji, pochodzi spoza mojej wolności… Teraźniejszość zaczyna się w mojej wolności, ale to nie Wolność wybiera Dobro, które wybrało mnie, zanim ja je wybrałem.

Nikt nie jest dobry dobrowolnie… Cała moja intymność ustanowiona zostaje wbrew-mojej-woli jako bycie za-innego. Wbrew mnie samemu, za innego-oto właściwe znaczenie i sens bycia sobą samym (soi-meme), sens zaimka „siebie” -biernika, który nie pochodzi od żadnego mianownika-sam fakt odnajdywania siebie w chwili, kiedy się siebie traci. Nieskończoność wyraża pozytywność odpowiedzialności… Nieskończoność mi rozkazuje. Dług wzrasta w miarę, jak jest spłacany. Odpowiedzialność za Innego-w swojej uprzedniości wobec mojej wolności, w swojej uprzedniości wobec teraźniejszości i przedstawienia- jest biernością-pasywnością, bardziej pasywną niż jakakolwiek bierność, otwarciem się na Innego bez woli takiego otwarcia, otwarciem się bez umiaru, ekspresją, Mówieniem. Pojawia się skrajna wrażliwość aż po cierpienie. Cierpienie rozumiem tutaj jako obietnicę rozpoczynania na nowo już raz przyjętej postawy służby, porzucenia tego, co się sprzeciwia Innemu, zachowania czystego sumienia, tym samym bycia słyszanym przez Innego. W obliczu Innego czynię „mało”, co w rezultacie okazuje się czynieniem bardzo dużo. Św. Paweł, o tej chrześcijańskiej postawie napisał: „już nie ja żyję, lecz żyje we Chrystus.” Cierpieć, to przekraczać bycie, dla jedynej bliskości Innego. Widzicie, nie rozważamy teraz bliskości na podstawie bycia.

Z drugiej strony potrzebujemy mocy starszych. Stąd chciałbym w Polsce wychwalać wręcz rosyjską historię ducha. A mówią niektórzy bardzo otwarcie „Gott ist tot”(R. Menasse). Bóg umarł- jako moc, socjalny fenomen. A przecież przez telefon rozmawiam nie z diabłem a z Bogiem. Wydaje mi się, że skoro jako chrześcijanie jesteśmy królewskim kapłaństwem, to zmienić świadomość kapłana należy, także wiernego parafianina, otworzyć się na eko-socjalne chrześcijaństwo. Bądź innowacyjny, przedsiębiorcą. Dzisiaj podobnie jak to miało miejsce w Cesarstwie Rzymskim własność, majątek staje się uprzywilejowany. Co ja „słabszy” mogę w tej sytuacji zrobić? Chciałbym zachować moją suwerenność czasu, który jest warunkiem nieodwracalnym w naszych wszędobylskich układach i relacjach. Trzeba te procesy pokazać, odsłonić diagnozy, struktury mowy pokazać we wszystkich trudnych sytuacjach, ciekawe oferty przedstawić. Pokazać jak i czy to funkcjonuje? Eucharystia posila (nutrie) chrześcijanina. Trzeba dać Bogu prymat w naszym życiu. Nawet „mało” dać, to dać więcej. Dar wielki, kapłan eucharystyczny, który odprawia Mszę św. jakby w ostatnim dniu swego życia. Na Mszy świętej odrzucić od siebie to, co obraża Jezusa. Tydzień, który mija został obciążony, powiedziałbym, już za dużą pamięcią tragedii (trzecia rocznica katastrofy pod Smoleńskiem), a mniejszym sercem. Znaczy to, że społeczeństwo już nie jest poprawnie kształtowane (nich richtig), inteligencja nie trafia z wyrazami w zniekształconą wyobraźnię Polaka. Wchodziłem w kościół mając dwadzieścia kilka lat. A dzisiaj już nie mam dwudziestu pięciu lat neoprezbitera.

Staję się częścią produktu socjalnego katolicyzmu, czasu po II Wojnie Światowej. Zwłaszcza w Zagłębiu stawialiśmy sobie następujące pytania: jak ludzie mogą własną pracą życiowy standard osiągnąć, żeby być szczęśliwym, zadowolonym z życia. Jak najlepiej ludzie mogą w zorganizowanej społecznej pracy uczestniczyć? Jak powinno się budować się budować społeczny rynek gospodarczy? Zorganizowana praca znajduje też podstawę w kościele katolickim. Przed laty czułem się związany z ludem pracującym mojej miejscowości. Stawałem się mężczyzną, następnie księdzem we wspólnocie. Razem z innymi ludźmi w Zagłębiu poczyniłem pierwsze doświadczenia w kwestii wspólnej pracy. I to miałem na celu, właśnie ludzką solidarność, gdy wstępowałem do Seminarium. Kapłan miał osobowość. Jak może być pięknie, to przywoływał w kazaniach kapłan. Ale tamtą solidarność, nie uważam dzisiaj atrakcyjną. Teologia i filozofia, to były dwa fenomeny, które na mnie robiły największe wrażenie. Następnie przyszła pedagogiczna praktyka duszpasterska w parafiach, w których pracowałem.

A teraz jakby oszukuję siebie. Bo te 27 lat kapłańskiego życia przez doświadczenia świeżych dni zostały jakby złamane. Moje myślenie nie jest teraz prowadzone we wspólnocie i legalnie, coraz bardziej za to samodzielne. Moje życie to kolejne losy Old Shatterhanda, postaci znanej czytelnikom z powieści Karola Maya, noszącej nazwisko Kara Ben Nemzi. Moje pełne tempa i niebezpieczeństw przygody rozgrywają się teraz na rozległych terenach Bliskiego Wschodu; począwszy od Sahary przez Arabię, Persję, aż do granic Turcji. Wymykam się z pod kontroli, lecę do Ameryki lub do Afryki. W terminalach jestem najpodlejszy, siedzę cicho, jakby mnie w ogóle nie było. Widzicie, jakkolwiek nie jestem programistą na emeryturze, to także nie jestem bezrobotnym. A nie otrzymuję należnego poparcia ze strony władz kościelnych. Wielki przykład Kard. Karola Wojtyły, jego religijne zaangażowanie, interes polityczny ks. Prof. Józefa Tischnera, pozostały jednak niezrealizowane. A przecież stoimy wszyscy na barkach Wojtyły. Zdolności gospodarcze mamy teraz zadziwiające. Wolny rynek nie ma uszu, ani oczu na ludzką godność. Ale jestem czasem również przeciw demokracji, bo promuje human beings, humanizm, kosztem całej osoby. Dzisiaj solidarność w społeczeństwie, środowiskowa wrażliwość, nie przychodzi już od siebie. Mamy dwudzieste pierwsze stulecie. Gospodarka plasuje się jedynie przed równością płci i przed ochroną środowiska. Globalizacja ma jeszcze dużo znaków zapytania.
Niech ten zbiór impresji zaowocuje głębszą refleksją nad naszym przemijaniem i wewnętrzną przemianą. A swoją drogą proszę was o ostatnie zrozumienie motywów życia na progu trzeciego tysiąclecia.

Mamy specjalne tutaj zaproszenie Jezusa. W dzisiejszej ewangelii Jezus ukazuje się Apostołom po swoim zmartwychwstaniu już po raz trzeci. Apostołowie pogodzeni z losem, brak Mistrza, nagle znajdujemy ich przy łowieniu ryb. Połów ryb, w liczbie 153, który jest niezwykły, nadzwyczajny, to znak Najświętszego Sakramentu, symbolizuje niejako dystrybucję, rozpowszechnienie życia Ducha. Listy apostolskie akcentują podarowany nam czas: „Trzeba słuchać bardziej Boga jak ludzi.” Nie tak dawno obejrzałem film pt.„Świat bez końca”. W tym filmie, którego akcja przenosi nas do XIV stulecia, mamy młodych bohaterów, którzy z czasem przejmują odpowiedzialne funkcje w społeczności angielskiego miasteczka Kingsbridge . Ambitny i bardzo sympatyczny Merthin zostaje architektem. Ale Caris nie chce Merthina, posądzona o czary, grozi jej stryczek. Przed ostatnią klęską ratuje ją zawalenie się z szubienicą tutejszego mostu z drewna. Świat bez końca skazany jest na przypadek. Dzisiaj słyszeliśmy także tekst wyjęty z „Apokalipsy św. Jana”: „Nie bójcie się. Ja jestem pierwszy i ostatni, jestem żywym. Byłem umarłym, ale oto jestem żywym po wszystkie wieki. I przywłaszczam sobie klucze śmierci.”To zapowiedź obecności w naszych dziejach Pana historii i czasu, Jezusa, króla wieków. Tak więc, to przymierze definitywne z Jezusem jest prawdziwym sensem historii. Bo to Jezus daje życie, dzisiaj już sławny, kroczy po jeziorze, pokazuje się apostołom w wielkanocnej radości. Pyta niejako o drogę, domaga się drogi. „Odwagi, jam zwyciężył świat!” Baranek zabity. Agnus immolatus. Jesteśmy na Mszy świętej, opowiadamy się zatem widzialnie za lojalnością wobec Chrystusa. Wyznajemy naszą wiarę w boską obecność Jezusa zamanifestowaną w żywym Chlebie. Mój Panie, cały autorytet jest twój. Strzeż mnie, pokornie chciałbym służyć twojej misji. Amen.

Leave a comment