Jak poznawałem Warszawę

Stanisław Barszczak, „Błogosławię cię, polski rycerzu”(nie od razu Warszawę zbudowali)–

W tym właśnie miejscu, na wysokim wzgórzu Starego Miasta, młyn krzepkiego Maćka rozweselał swym terkotem zakątek warszawskiej krainy. Budowla zbudowana została wysoko na skale, zachowywała przeto deski nowe. Ale zanim Maciek stanął na szczycie pobliskiego wzgórza minęło trzydzieści jemu tylko znanych lat. Jego poprzedni młyn, była to budowla sklecona z gipsu i drzewa, i wydawała się stara jak świat. Podmywały ją do połowy wody prawobrzeżnej Wisły, rozlewające się na dalekim horyzoncie w przejrzysty basen. Spiętrzona śluzem woda spadała tutaj z wysokości kilku metrów na młyńskie koło, które obracało się z trzeszczeniem przypominającym asmatyczny kaszel starej wiernej służącej. Maciek łatał starowinę czymś się dało, klepką beczkową, zardzewiałym żelastwem, cynkiem, ołowiem. A koło, którego profil wyglądał coraz dziwaczniej, obracało się jakby weselsze w swym pióropuszu z zielska i mchu. Gdy radzono młynarzowi, by się przeniósł bliżej Wisły, potrząsał głową mówiąc, że nowe koło byłoby bardziej leniwe i nie znałoby się tak dobrze na robocie, jak to na Wiśle. Gdy woda spadała na nie srebrzystym strumieniem okrywało się perłami, a z pod tej mieniącej się tęczowo szaty przedzierał jego cudaczny szkielet. Część młyna zanurzona w Wiśle wyglądała niby arka pierwotna osiadła na mieliźnie. Więcej niż połowa domostwa zbudowana była na palach, woda podchodziła pod samą podłogę, w dziurach dobrze znanych w całej okolicy łowiono węgorze i ogromne raki. Poniżej wodospadu toń miała przejrzystość zwierciadła. A gdy nie mąciła jej spadająca z koła piana widać było ławice wielkich ryb, powolne w ruchach, niby eskadra. Tym razem dał za wygraną, bo po ostatnich potopach usadowił się z swym młynem na wysokiej skale. Teraz nie koło, lecz skrzydła nowego młyna zaczęły rozdzielać powietrze na mazowieckiej górze, gnane przez polski wiatr. Z jasnego orzecha młyn sięgał nieba, unosił się wysoko nad tutejszą doliną, zaświadczając mocno, że ostatnimi czasy duch ludzki bardzo uleciał ku górze, a jego radości nie ma końca. Maciek pokochał lewobrzeżną Wisłę i miasto, które oficjalne od dwóch stuleci nazywano Warszawą. Legendarna etymologia wywodzi nazwę od imion rybaka Warsa i jego żony Sawy. Jego Warszawa leży w środkowym biegu Wisły, na Nizinie Środkowomazowieckiej, w odległości około 350 km od Karpat i Morza Bałtyckiego. Pierwszymi osadami powstałymi na terenie miasta były m.in. Bródno (IX/X wiek) Kamion (XI wiek), Jazdów (XII/XIII wiek). Po zdobyciu i zniszczeniu Jazdowa przez wojska Mendoga, przed 1294, książę płocki Bolesław II mazowiecki założył nową osadę Warszowa. Będąca ważnym ośrodkiem handlu i rybołówstwa osada na początku XIV stulecia została jedną z siedzib książąt mazowieckich, zaś od 1413 roku stolicą Mazowsza. Wcześniej, około 1300 roku lokowano Stare Miasto, na które Maciek spogląda codziennie z swojego młyna… W obszernej komnacie o łukowym sklepieniu stoi człowiek w sile wieku i na zboże spoziera, a źrenice w tego twarzy, ogromne, czarne, jarzyły się, jak pochodnie gorejące, a taką miały moc i potęgę te oczy, że, gdyś w nie spojrzał, zdawało ci się, iż na wielkoluda spozierasz, i mimowiednie budziły się w tobie lęk, podziw i uszanowanie dla tej niepozornej, a jednak imponującej postaci. „Jakże to miło w wieczór zimowy w cieple zacisznej siedzieć alkowy; w piecu się ogień dopala właśnie, w ciemnej czeluści mignie, to zgaśnie, sypie iskierki czerwone, złote, w sercach nieznaną budzi tęsknotę za czymś minionym, za czymś dalekim, za dawnym światem, za dawnym wiekiem. Zimową nocą w alkowie młynarza o świetle słonecznym rzecz się poczyna, coś serce młynarza ściska: Powiedz nam, dziadziu o… o Warszawie! Pochylił dziaduś głowę zmęczoną, ale mu w oczach iskry zapłoną, strudzone serce mocniej kołata. Bo swej młodości przypomniał lata: Jak to w ulicach starej Warszawy gonił za widmem rycerskiej sławy, jak każda cegła, każdy głaz w murze wskrzeszały przeszłość w złocie, w purpurze. Na szarej Wiśle, na mętnej fali piosnka syreny ulata wdali, W zapadłych w ziemię lochach zwaliska gad ślepiami błyska, męczeńska Praga krwią się zalała, w królewskim zamku łka Dama Biała… A nad główkami dzieciaków grona Cudowny Chrystus wznosi ramiona… Dali mu jacyś malcy myśl do gawędy: Starej Warszawy stare legendy… Stoi młynarz w młynie na wiślanej skale, z okna izby na Wisłę spogląda, widać szarą wstęgę naszej Wisły, z okien jego izdebki podniebnej, to słoneczne blaski na niej błysły, to ją księżyc opromienia srebrny. „Niechby raczej zabiły go kule, niż ma szarpać poniewierka taka; nad Bosforem, w dalekim Stambule, w utrapieniu płynęły dni wojaka.” Wciąż nie przestaje marzyć o potędze tej krainy, wspomina podróże. „Aż się język w ustach onieśmiela!.. Dzień po dzionku, przez kraje, przez obce, dzielny rumak, jak burza, przelata; aż graniczne widnieją już kopce i znajomy, rodzinny kąt świata. Twarz tu słońca, jak nigdzie, świetlana, kwiaty pachną, że tylko je zbierać! To ojczyzna! to Polska kochana! Gdzie żyć miło i miło umierać!”…W roku 1526 Mazowsze wraz z Warszawą wcielono do Korony Królestwa Polskiego Trzy lata później obrano Warszawę jako miejsce zwołań sejmu walnego (w roku 1569 odbyły się tu pierwsze obrady), zaś w 1573 roku miała tu miejsce pierwsza wolna elekcja nowego króla. W tym samym roku miała tu miejsce konfederacja warszawska w sprawie uprawomocnienia tolerancji religijnej w Rzeczypospolitej. Warszawa stała się ważnym łącznikiem między głównymi centrami politycznymi Polski i Litwy Krakowem i Wilnem, co było jednym z powodów przeniesienia rezydencji królewskiej w 1596, co uczynił Zygmunt III Waza. Odtąd Warszawa stała się ważnym centrum politycznym, gospodarczym i kulturalnym, przyjaznym dla szlachty, magnaterii i duchowieństwa. Nastąpiła urbanizacja miasta, przebudowano dawny zamek na wielką rezydencję królewską, przed którą postawiono kolumnę z figurą Zygmunta III Wazy. Okres prosperity przerwała wojna polsko-szwedzka 1655–1658, po czym zniszczone miasto odbudowano, co więcej w okresie panowania Jana III Sobieskiego, Warszawa stała się ważnym centrum artystycznym na skalę europejską w dobie baroku (wzniesiono m.in. pałac w Wilanowie, rezydencje i kościoły proj. Tylmana van Gameren). Pomimo kryzysu, chaosu i zniszczeń spowodowanych przez wojnę północną oraz klęsk elementarnych i kryzysu politycznego (konfederacja, wojna o sukcesję) Warszawa w okresie panowania Sasów przeżywała dalszy rozkwit, przede wszystkim kulturalny i artystyczny. Przebudowano zamek, wzniesiono m.in. Oś Saską, liczne kościoły i rezydencje w duchu późnego baroku i rokoka. Mimo bardzo trudnej sytuacji politycznej kraju, za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego zwołano w Warszawie Sejm Czteroletni (1788-1792) zaś 3 maja 1791 uchwalono konstytucję Rzeczypospolitej. Oprócz tych osiągnięć politycznych, stolica przeżyła duży progres kulturalno-naukowy. W 1740 roku Stanisław Konarski założył Collegium Nobilium. Siedem lat później, bracia biskupi Józef Andrzej i Andrzej Stanisław Załuscy otworzyli dla publiczności bibliotekę, która była jednym z największych księgozbiorów w Europie. W 1767 roku powstał tu Teatr Narodowy. W 1767 roku założono Szkołę Rycerską a w 1773 powołano Komisję Edukacji Narodowej. Spośród wzniesionych wówczas klasycystycznych budowli wyróżnia się Pałac Na Wyspie. Skala progresu była na tyle wielka, iż Warszawę nazywano Paryżem Wschodu… „Od Rynku w stronę ‘Piekiełka’ zdążał ponury, choć jaskrawy orszak. Przodem szła straż miejska z halabardami, za nimi ‘bracia pokutnicy’ w długich ciemnych opończach, z twarzami osłoniętymi rodzajem maski sukiennej, w której wycięto jedynie otwory na oczy; dalej dostojnie stąpał imćpan pisarz miejski ze zwojem pergaminu w ręku, za panem pisarzem asysta z urzędników sądowych złożona, wreszcie dwie główne osoby pochodu: skazaniec, niemłody już, brodaty mężczyzna w nędznej odzieży, ze związanymi w tyle rękoma, i kat, olbrzymi, rozrosły drągal, cały w czerwieni, z potężnym błyszczącym mieczem i z dwoma butlami, czyli pachołkami. Po bokach, z przodu i z tyłu orszaku cisnęło się mrowie nieprzeliczone warszawskiego pospólstwa, uliczników, urwisów i wszelakiej hałastry, ciekawej okropnego widowiska. Już pochód stanął na placyku, Piekiełkiem zwanym, gdzie pośrodku, na czarnym suknie, widniał pieniek, miejsce stracenia; już pan pisarz miejski odczytał nosowym głosem wyrok: krawczyk wędrowny, oskarżony o zabójstwo swego towarzysza podróży, na gardle ma być ukaran i mieczem ścięty; już skazaniec klęknął przy pieńku i głowę na nim położył, a kat mieczem straszliwym błysnął pod słońce, gdy nagle… gdy nagle imćpan Pan Piotr z mistrzem Pawłem przedarł się przez stłoczone tłumy gawiedzi i tubalnym basem zakrzyknął: Stójcie! Stójcie!” „Na Rynku wrzask i harmider. Tłum w barwnych ubiorach krąży dokoła Ratusza, który dumnie wznosi się pośrodku placu. W Ratuszu na dole kramnice bogate, dostanie w nich, czego dusza zapragnie. Tu sklepy ormiańskie z tkaninami tureckimi, haftowanymi złotem i srebrem, z dywanami perskimi i indyjskimi szalami; tam Szkot suknem i płótnem zamorskim handluje; ówdzie poważny Turek z długą brodą i z cybuchem w ustach zasiadł za ladą, na której figi, daktyle, rodzynki, bakalie przeróżne stosami się piętrzą, aż ślinka idzie, a jeszcze gdzie indziej Niemiec, czy Holender zabawki ma takie, łątki, czyli lalki, koniki, pieski, piłki, że aż oczy bolą patrzeć i chciałoby się mieć to wszystko na własność. Maciuś i Halszka przewijają się wśród ludzkiej gromady zręcznie i szybko, jak dwa piskorze; sami nie wiedzą, na co spojrzeć. I to wabi, i to nęci. Wszędzie jest tyle piękności, że można by rok chyba cały po Rynku wędrować i jeszcze by się wszystkiego nie zobaczyło. Aż ci tu nagle zahuczy bębenek, zaświszczy piszczałka, talerze blaszane zadźwięczą. Co to takiego? A to Cygan, czarnokudły, ciemny na gębie, uczonego niedźwiedzia na łańcuchu prowadzi. Cóż to za niedźwiedź! Boże miły! Wszystko umie, wszystko rozumie. Gada ci Cygan do niego jakimsiś łamanym językiem, z kiepska po węgiersku, a ten robi, co mu każą, ani się na myśli…” Po upadku Rzeczypospolitej Szlacheckiej w wyniku klęski insurekcji kościuszkowskiej (u jego schyłku miała miejsce rzeź ludności praskiej przez wojska rosyjskie) oraz III rozbioru w 1795 roku, Warszawę wcielono do Królestwa Prus. Oswobodzona przez wojska Napoleona w 1806 roku, stała się siedzibą Księstwa Warszawskiego. Podczas kongresu wiedeńskiego w 1815 roku obrano Warszawę jako stolicę Królestwa Kongresowego zależnego od cara rosyjskiego. W tym okresie powstały Aleje Jerozolimskie. W architekturze i sztuce dominował klasycyzm. Wzniesiono m.in. Teatr Wielki, Pałac Staszica i Belwewder. W 1816 roku, dekretem cara Aleksandra I, powołany został Uniwersytet Warszawski z 5 wydziałami – teologii, prawa, medycyny, filozofii, nauki i sztuk pięknych. W mieście działały organizacje patriotyczne (m.in. Związek Wolnych Polaków, Towarzystwo Patriotyczne) i konspiracja przeciw zaborcy, który częstokroć łamał konstytucję. Patriotyczne środowiska warszawskie przygotowały powstania narodowowyzwoleńcze: 29 listopada 1830 wybuchło powstanie listopadowe. W czasie powstania listopadowego 1830 Warszawa była siedzibą władz powstańczych (Rząd Tymczasowy). W 1831 wokół Warszawy miały miejsce nierozstrzygnięte i zwycięskie przez powstańców bitwy (m.in. pod Olszynką Grochowską, Wawrem, Białołęką) jednakże (m.in. po ataku na Wolę) powstanie zostało stłumione przez Rosjan wspartych posiłkami z Prus… W chwilach wypoczynku od mielenia zboża Maciek schodził z młyna ku Rynkowi Nowego Miasta. Lokowane w roku 1408 Nowe Miasto zachowało późnogotycką farę NMP (XV-XVI wiek) wraz z wolnostojącą dzwonnicą. Pozostałe kościoły Nowego Miasta wzniesiono w stylu barokowym. Kościół Świętego Jacka (Dominikanów) posiada XVII wieczne prezbiterium o formach gotyckich. Wewnątrz zachował się częściowo wystój barokowy (m.in. kaplica Kotowskich proj. Tylmana z Gameren, zespół rzeźb, w tym Ecce Homo Antoniego Osińskiego). Przy Rynku Nowego Miasta kościół i klasztor sakramentek proj. Tylmana z Gameren (w kościele zachował się nagrobek Marii Karoliny z Sobieskich). Kościół Franciszkanów (proj. Karol Bay, Jakub Fontana i inni) zachował XVIII ołtarze z XVII-wiecznymi obrazami. Z dawnych rezydencji magnackich zachowały się barokowe pałace Raczyńskich z 1786 roku (proj. Jan Chrystian Kamsetzer), Sapiehów z 1731-1736 roku (proj. Jan Zygmunt Deybel) oraz klasycystyczny pałac Sierakowskiego (proj. Jakub Kubicki). Z zabudowy mieszkalnej m.in. kamienice przy ul. Freta. Maciek przechodził zatem obok kościoła św. Kazimierza i klasztoru Sakramentek, następnie ulicą Kanonią zbliżał się ku centralnie usytuowanemu rynkowi Starego Miasta. W jego obrębie znajduje się barokowy dawny kościół Jezuitów, z najwyższą na Starówce wieżą. Ponadto dawny kościół Augustianów pw. Św. Marcina, ale przede wszystkim gotycka fara staromiejska i kolegiata Świętego Jana Chrzciciela, w której wpatrywał się w późnogotycki krucyfiks z początku XVI wieku, nawiedzał kaplicę Baryczków. W końcu podchodził pod Zamek Królewski, potem długo medytował o hołdzie cara Wasyla IV Szujskiego przed Zygmuntem III Wazą na sejmie warszawskim. I dzisiaj istnieje jednak w stolicy Mazowsza wiele cennych budynków, jak Pałac w Wilanowie, kościół Wizytek i kościół pokarmelicki pw. Wniebowzięcia NMP przy Krakowskim Przedmieściu , Zamek Królewski i plac Zamkowy. Zamek Królewski, będący wcześniej jedną z głównych rezydencji książąt mazowieckich, dzieła m.in. Matteo Castellego, następnie Joachima Jaucha, Gaetana Chiaveriego, Carla Friedricha Pöppelmanna, Dominika Merliniego. Zachował się bogaty wystrój sal (m.in. Balowa, Audiencjalna, Tronowa, Marmurowa) z XVIII wieku, w tym liczne dzieła sztuki związane z dworem króla Stanisława Augusta (m.in. zespół wedut Canaletta, poczet królów Polski Marcella Bacciarellego, ponadto obrazy Rembrandta Uczony przy pulpicie i Dziewczyna w kapeluszu). Od strony południowej do Zamku przylega barokowy pałac pod Blachą, dzieło Jakuba Fontany budowane do 1730 roku. Przed zamkiem wznosi się Kolumna Zygmunta III Wazy, postawiona w 1644 roku (Clemente Molli, Augustyn Locci, i Constantino Tencalla). „Za tą kolumną, we mgły tęczowe ubrana,
Stoi trójca świecących wież Świętego Jana; dalej ciemna ulica, a z niej jakieś szare wygląda w perspektywie sinej M i a s t o S t a r e. A dalej jeszcze we mgle, która tam się mroczy, szkła okien – jak zielone Kilińskiego oczy, czasami uderzone płomieniem latarni…” W obrębie placu zachowały się kamienice z XVI-XVIII wieku m.in. zespół czterech kamienic pod np. 1/13, Mansjonaria i kilka innych. Maciek chciał być wszędzie, bywał też na koncertach wielkiego Fryderyka Chopina. I ty wybierz się na spacer śladami wielkiego kompozytora i najsłynniejszego Warszawiaka. Będąc w Warszawie nie możesz tego pominąć. Magicznym dopełnieniem miejskiej zabudowy są przepiękne parki i ogrody. Spędź w Warszawie kilka dni i poznaj niepowtarzalną atmosferę miasta. Innego letniego dnia Maciek wchodził na trakt Królewski, który rozpoczyna się od placu Zamkowego, biegnie ulicami Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat, Alejami Ujazdowskimi i prowadzi do rezydencji królewskich na Łazienkach i na Wilanowie. Głównym zabytkiem historycznego Ujazdowa jest barokowy zamek Ujazdowski wzniesiony w roku 1624 przez Matteo Castelliego na miejscu starszej rezydencji książecej. Obecnie siedziba Centrum Sztuki Współczesnej. Nieopodal na Agrykoli pomnik Jana III Sobieskiego dłuta Franciszka Pincka z 1788 roku. Łazienki Królewskie założone zostały w drugiej połowie w XVIII wieku z inicjatywy króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Całe założenie było zrealizowane przez architektów królewskich: Dominika Merliniego i Jana Chrystiana Kamsetzera, kolejne zabudowania w pierwszej tercji XIX wieku zaprojektował Jakub Kubicki. Centrum założenia tworzy Pałac Na Wyspie, z zachowanym niemal kompletnie wystrojem wnętrz (m.in. Sala balowa, Gabinet Króla, Galeria Obrazów). Dekorację malarską i rzeźbiarską wykonał m.in. Marcello Bacciarelli i Jan Bogumił Plersch. Klasycystyczny wystrój wnętrz i wyposażenie zachował również Pałac Myślewicki (m.in. Sypialnia i Sala Jadalna) i Biały Domek (m.in. Pokój Bawialny, Sala Jadalna). W Starej Pomarańczarni mieści się Galeria Rzeźby Polskiej. Ponadto na terenie Łazienek znajdują się m.in. Stara i Nowa Kordegarda, Podchorążówka, Teatr na Wyspie, Ermitaż. Maciek pewnego dnia nawet podziwiając prześliczne kamienice magnackie, podszedł pod Belweder. Z XIX-wiecznej zabudowy Łazienek wyróżnia się Belweder zbudowany w latach 1818-1822, proj. Jakuba Kubickiego. Bo tak oczarowany był historią ojczystej ziemi, zajęcie warszawskiego arsenału przez powstańców podczas powstania listopadowego było dla niego czymś jeszcze bardzo żywym… Maciek stoi w swojej młynarskiej alkowie na wiślanym wzgórzu. „Mocarzu, (Rycerzu) jak Bóg silny, jak szatan złośliwy, gdy Turków za Bałkanem twoje straszą spiże, gdy poselstwo paryskie twoje stopy liże – Warszawa jedna twojej mocy się urąga…” Maciek zdaje się teraz patrzeć na każdego z nas, coś ważnego chciałby powiedzieć: A Nowe Miasto warszawskie otoczone było wielkimi moczarami i gęstymi zaroślami, w których nierzadko ukrywał się zwierz dziki, tak, że zdarzało się nieraz, iż mroźną zimą głodne wilki przybiegały na rynek nowomiejski i wyły po nocach przed jatkami rzeźników. „W czas takiej to właśnie zimy długotrwałej, w wieczór zawieruchą śnieżną dmący, do jednej z gospód, w pobliżu kościoła Panny Marii, przywlókł się stary, obdarty, skulony z zimna, dziad. Rozejrzał się po izbie obszernej, o gościnę pokornie poprosił, że to — powiada — nie ma się gdzie schronić, a głodny jest taki, iż nogi go już nosić nie zdołają. Choć żebrakowi źle jakoś z oczu patrzało, miłosierni gospodarstwo nie odmówili mu przytułku. Jeść dali, pić dali i na ciepłym przypiecku przespać się pozwolili. Wlazł ci dziadyga za piec, postękał, pokwękał i po krótkiej chwili zasnął widocznie, bo jął chrapać, aż grzmiało. A że to noc już na świat boży zapadła, tedy i gospodarstwo, pobożnie odmówiwszy pacierze, do snu się ułożyli, a też i dziewczyna służebna, gdy statki zmyła i podłogę zamiotła, wlazła pod pierzynę do swojego łóżka i już, już sen jej padał na oczy, gdy, nagle a niespodziewanie, coś ją tknęło, coś jakby zaszeptało: „Nie śpij, dziewucho, czuwaj…” Przelękła się dziewczynina, ale nic, czuwa, jak jej ten głos wewnętrzny rozkazał. Modli się po cichutku, w sobie, i czeka, co to z tego będzie. Jakoż tak było w istocie. Dziad to, przybłęda, na czworakach idzie cichuteńko, podszedł do stołu, podniósł się, świeczkę zapalił, postawił na stole i rozejrzał się wokoło. Więc lezie pomaleńku, wprost ku łóżku dziewczyny służebnej. Uniósł pierzynę z jej głowy, przygląda się, a dziewucha dech zataiła w sobie, ani drgnie. Coś się zbójowi w niej nie spodobało, coś widać, psi syn, zauważył takiego, że niedowierza; schylił się, nasłuchuje, czy równo oddycha: równo. Stanął przy nogach łóżka i nuż bose stopy służącej przypiekać oną świeczką z trupiego łoju. Przypieka, aż skóra skwierczy, aż bąble wyskakują. Dziewucha, jak nieżywa; ani się ruszy. A ta dziewczyna taką siłę miała i taką wytrzymałość, iż ową mękę śmiało przeniosła, że to niby i jej życie i jej gospodarstwa poczciwych od udawania, jako śpi, zależało. Uspokoił się zbójca, stawia świeczkę na nowo na stole, a sam drzwi cicho, cichutko otwiera i myk na dwór, po swoich kamratów. Ale już dziewczyna zerwała się z łóżka, do furty się dowlokła i żelaznym drągiem ją zawarła. Jeszcze nie zdążyła wysunąć się z sieni, aż ci tu pięciu zbójów za drzwiami staje i chce furtę otworzyć. Ale! gadaj mu tam! Otwieraj, kiedy zamknięte! A wyłamywać furtę bali się, bo kościół blisko i hałas mógłby kto ze służby kościelnej usłyszeć! — Ano, niema co gadać po próżnicy! Na nic dziś cała robota. Chodźmy do lasu! Ale dziewusze przy okazji odpłacim! Poszli. A służąca wstała, świeczkę czarodziejską zgasiła, zażegła łuczywo, zbudziła gospodarstwo i opowiedziała im rzecz całą.” Nie od razu Warszawę zbudowano. I ja… „kiedy noc zapada… by wszystko wyrównać i zatrzeć, dopadam do okna w ciemności i patrzę… żarłocznie patrzę… i kradnę zgaszoną Warszawę, szumy i gwizdy dalekie, zarysy domów i ulic, kikuty wieżyc kalekie… Kradnę sylwetkę Ratusza, u stóp mam plac Teatralny… I śpiewam: „Mam, tak samo jak ty, miasto moje a w nim: najpiękniejszy mój świat, najpiękniejsze dni, zostawiłem tam, kolorowe sny. Kiedyś zatrzymam czas i na skrzydłach jak ptak będę leciał co sił tam, gdzie moje sny, i warszawskie kolorowe dni. Gdybyś ujrzeć chciał nadwiślański świt już dziś wyruszaj ze mną tam zobaczysz jak, przywita pięknie nas Warszawski dzień.”„Warszawski wiatr na Starówce i Mariensztacie, Warszawski wiatr wy się w nim jak ja zakochacie, jemu równego nie ma na Freta i Bema i jak szeroka ziemia pędzi warszawski wiatr…” Czytelniku wybredny, który śnisz o Troi i chciałbyś widzieć wszystko na miarę Homera! Spójrz, tam znikomy człowiek w Warszawie drugi raz dziś na ulicy stoi, i grosz w czapkę zbiera… A kiedy ma dość zapasu na jutro, a może i więcej…żegna milczące miasto, magicznie podnosi ręce…zamyka oczy i szepce: – Warszawo… odezwij się… czekam. Kocham maszerujący twój lud roboczy. „Pędzisz niepowstrzymana w tętniącym galopie wichrem dziejów swych gnana i przyszłości sławą! Pędzisz i nas porywasz, na dziw Europie strzelista, wytężona stolico, Warszawo!” Gdy patrzę w twe oczy, zmęczone jak moje. To kocham to miasto, zmęczone jak ja. W moich snach wciąż Warszawa pełna ulic, placów, drzew. Rzadko słyszysz tu brawa Częściej to drwiący śmiech. „Warszawa da się lubić, Warszawa da się lubić, tu szczęście można znaleźć, tutaj serce można zgubić.” „Warszawo, Warszawo, ty czerwienny grodzie! Obrano cię niegdyś królową w narodzie. Nie obrano ciebie dla twojej urody, jeno dla tej Wisły, dla tej Białej Wody…Jeno dla tej starej mazowieckiej ziemi, co cię kołysała szumami leśnymi…” Więc jeśli i ty poznać chcesz zabawy, serce niewiast, świat ochoczy, gładkie słówka, piękne oczy: to jedź, bracie, do Warszawy. (W tej historii oparłem się na tekstach o Warszawie m.in. Artura Oppmana, autor)

Leave a comment