Przesłanie do pensjonariuszy

Stanisław Barszczak, Wakacje i pokój

Zostawiłem was być może na jakiś moment, ale wyobraźcie sobie, że znalazłem się jakby w wielkiej posiadłości mego wuja, zamknięty przed laty i zaniedbany tajemniczy ogród, obecnie
prezentuje się niczym najpiękniejsza oaza radości i szczęścia na pustyni codziennej powierzchowności i niewiary, ostatnie Las Vegas w polskiej scenerii. Jeszcze tylko brak okazałego kasyna, choć jest wielka nadzieja, że odremontowana wąskotorówka, którą przed czterdziestu laty przyjechałem z Trzebiatowa do Niechorza, za rok będzie funkcjonować normalnie. Kilkakrotnie zdobywałem się na odwagę, by tutaj jeszcze raz zawitać; a wydawało mi się już, że żyję całe wieki, tak więc mój umysł nie był używany dawno, w głowie mi wirowało, i oto nagle byłem oszołomiony dzisiejszym pomniejszeniem obszaru natury w tym zakątku polskiej ziemi, nad polskim Bałtykiem. Zawsze chciałem wiedzieć więcej. Dzisiaj mijałem na spacerze jakichś turystów Niemców, dyskutowali o czymś podniesionymi głosami, zdawało mi się, że wraz ze swoją kompanią nieustannie tropią córkę angielskiego pułkownika porwaną przez Maguę z plemienia Huronów. Niechorze to jedna z najbardziej atrakcyjnych miejscowości położona nad Morzem Bałtyckim oraz nad jeziorem Liwia Łuża. Niechorze graniczy a w zasadzie łączy się z miejscowością Pogorzelica, te dwie miejscowości tworzą bardzo jedyne miejsce na relaks. Niechorze składa się z dwóch części: zachodniej, starszej położonej przy klifowym brzegu
oraz nowszej, na obszarach bardziej równinnych i przylegających do jeziora. W zachodniej części miejscowości znajduje się latarnia morska zbudowana w 1866 r. Światło z tej latarni dzięki specjalnej żarówce 1000W można dojrzeć z odległości ponad 20 mil morskich. Latarnię można
zwiedzać codziennie w godzinach od 10:00 do 18:00. Około 300 m od plaży, częściowo w Niechorzu, częściowo już w Pogorzelicy, leży jezioro Liwia Łuża. Jezioro Liwia Łuża, połączone z morzem poprzez Liwkę – kanał będący naturalną granicą między Niechorzem a Pogorzelicą – to akwen o powierzchni 220 ha. Liwia – Łuża położone jest 10 cm. nad poziomem morza i należy do najgłębszych w Polsce zbiorników przybrzeżnych. Jezioro jest naturalnym siedliskiem ptactwa
wodnego i stanowi ścisły rezerwat ornitologiczny. Niechorze i Pogorzelca to typowe miejscowości turystyczne z licznymi atrakcjami takimi jak: przepiękna szeroka złocista plaża, żywiczne lasy sosnowo – brzozowe, latarnia morska, kolejka wąskotorowa, którą możemy kursować na trasie Gryfice-Trzebiatów. “Ciuchcia – RetroExpres” jeszcze niedawno wyjeżdżała rano z Gryfic i przez
cały dzień kursowała przez miejscowości: Trzęsacz, Rewal, Niechorze i Pogorzelicę. Stare wagony i zabytkowy parowóz o romantycznym imieniu “PARYS” sprawiały, że czuliśmy się jak w przeszłości. Ciuchcia jeździła od czerwca do września kilka razy dziennie, a zabytkowy parowóz Parys jeździł w każdą Niedzielę. Po sezonie cały tabor można było zobaczyć w Muzeum Kolei
Wąskotorowych w Gryficach. Gdy mielibyśmy więcej czasu zachęcam do odwiedzenia kościółka albo restauracji Villa del Mar w Niechorzu nad samym morzem i zjedzenia ryby lub wycieczki plażą, by pójść w stronę Rewala. W pobliskim Trzęsaczu, przed laty pisałem już o nim,
najbardziej znanym obiektem godnym polecenia są ruiny kościoła z XIII wieku. Po osunięciu się murów przed stu laty, na szczycie kilkudziesięciometrowej wydmy dzisiaj widać tylko południową
ścianę kościółka. Kościółek znajdował się kiedyś 200 metrów od morza. Specjaliści przewidują, że mimo prac zabezpieczających za kilka lat znikną ostatnie ślady jego istnienia. Będąc w Trzęsaczu warto też zajrzeć do XIX-wiecznego pałacu położonego po drugiej stronie drogi. Szczególnie malowniczy jest otaczający go park, założony ponad 200 lat temu. W Niechorzu organizowane są również przeróżne imprezy rozrywkowo-sportowe i to nie tylko w sezonie letnim, szczególnie na ulicy Bursztynowej-promenadzie i wizytówce miasta. Żal jednak, że nie ma już tutaj wielkich bloków mieszkalnych z czasów socrealizmu, w których wypoczywały na wakacjach dzieci z różnych polskich kopalnii na Śląskiu, a nawet dzieci niemieckie. Ostał się z tamtych czasów tylko “Koral”. Dzisiaj Niechorze to również przystań rybacka, zatem możemy liczyć na świeżą rybkę w wielu smażalniach. Bywałem w tej miejscowości w latach 1971-76, bo nieistniejąca już dzisiaj Huta Szkła Gospodarczego z Ząbkowic wydzierżawiała tam wówczas w czasie wakacji budynek Szkoły Podstawowej przy ulicy Szczecińskiej (obecnie Przedszkole). Dzisiaj naprzeciwko stoi pensjonat “Piotruś Pan”. Przed laty graliśmy na boisku przy szkole w piłkę, dzisiaj jest tutaj boisko prywatne. W szkole patrzyłem na seriale i mecze w piłkę nożną z Niemczech w 1974 roku,  W Niechorzu był wówczas rynek z kinem „Muszelka”, którego przedłużeniem jest plac przy obecnej ulicy Pomorskiej. Dzisiaj place te wizualnie pomniejszono przez „nowoczesną” zabudowę. Ale w Niechorzu dalej wierzą w jednego boga, jest kościółek św. Stanisława Szczepanowskiego, kilkadziesiąt metrów od plaży, poza tą świątynią katolicką nie ma kościółków innych wyznań. To owszem jest kaplica Sióstr Służebniczek, (przed laty teren Domu Sióstr był ogródkiem za siatką, który mijaliśmy w drodze na rynek), do której wszedłem jak poza czerwone mury Sarepty, prosząc o nocne schronienie. Brat Ireneusz sprawiał wrażenie inteligentnego, a Siostra Przełożona, Siostra Elżbieta, w wąskim korytarzu jakby mówiła do mnie, jak Jezebel do proroka Eliasza: nasi bogowie mieszkają na piątej górze od wieków i mamy błogosławieństwo, jak możecie wierzyć w jednego boga? Ja znów jednak wierzę, że to miejsce może znaleźć nowego reportera, który historię swą mógłby ująć w formę ot chociażby opowieści swojej jako angielskiego lekarza okrętowego i rozbitka w Krainie Liliputów. Mogłaby to być również pełna ciepła historia Agaty, nastolatki wychowanej w domu dla sierot, która niespodziewanie otrzymuje
szansę na rozpoczęcie lepszego życia. Dzięki dobroci anonimowego opiekuna Agata trafia do college’u, gdzie ma rozwijać swój talent literacki, a swoje postępy w nauce oraz przygody opisuje następnie w listach do tajemniczego dobroczyńcy. Wydaje mi się, że nagle jakby znalazłem się na tarasie, skąpany w słonecznym świetle, a kolory wokół wydały mi się tak zachwycająco czyste i łagodne, że przestałem odczuwać jakikolwiek pośpiech, jakby wskazówki zegarów nagle się
zatrzymały. Usłyszałem dźwięk zamykanych za plecami drzwi… Poczułem olbrzymią życzliwość przechodzącej Siostry, stąd moja opowieść mogłaby przybrać obraz także historii o kobiecie, która pokonała kulturowe przeszkody, stając się wielką postacią świata islamu czy Bóg wie czego, wreszcie ostatniej elegii o tym kolorowym raju, w którym żyjemy, nie zdając sobie sprawy z naszego szczęścia. Niewiele znam miejsc tak silnie grających na pozytywnych emocjach. Tutaj widzi się jedyne szczęście ludzkości, które za sąsiada ma jednak Pogorzelicę, uzdrowisko
inne- miejsce ‘będące poza kanałem’, wodą słodką, rzeką, przedzielającą jakby dwa oblicza ludzkiego szczęścia, mianowicie szczęścia jedności naturalnej człowieka wewnętrznego, zarazem ‘szczęścia natury’, obejmującego kataklizmy i nieszczęścia planety. Tym samym pomiędzy Niechorzem i Pogorzelicą istnieje rzeka-miejsce, które nie może  złączyć się z morzem, oto
słodkie wody tutejszego płytkiego jeziora Liwia Łuża nie sięgają morza, brakuje im na plaży zaledwie kilka metrów. Ale przez to uchroniono nas jakby przed statnimi chwilami naszej planety. Ostatni ludzie – krwiożercze bestie, piekło apokalipsy. Ostatnie ślady naszej cywilizacji – puszka coca-coli i strzępy starych gazet. Ten obraz jest tutaj niewidoczny. W przyszłości, która może
zdarzyć się jutro lub za tysiąc lat, nastąpić mógłby straszliwy kataklizm, który zniszczyłby naszą cywilizację i większość życia na Ziemi. Wszędzie zgliszcza i ciemność. Kamienie pękają od mrozu. Ani jednego ptaka, ani jednego zwierzęcia, gdzieniegdzie tylko bandy zdziczałych kanibali. Na tle martwego pejzażu dwie ruchome figurki – to ojciec i syn przemierzają zniszczoną planetę.
Przed nimi pełna niebezpieczeństw droga w nieznane, wokół nich – świat umarłej nadziei, rozpaczy, strachu, ale w nich – wciąż tląca się miłość… Nigdy jeszcze niespełnioną miłość tej ziemi reprezentuje także boginii morza Bałtyckiego. W Niechorzu znajduje się również Muzeum Rybołówstwa Morskiego, które zwiedzałem za sześć złotych. Zmiany jakie postępowały w Polsce, w wyniku nowej sytuacji społeczno – ekonomicznej po roku 1989, pobudziły do działania oraz wymusiły zastąpienie dotychczasowych źródeł utrzymania i wyjście naprzeciw dynamicznie
rozwijającej się gałęzi gospodarki – turystyce. Możliwości jakie stwarzała obsługa ruchu turystycznego i coraz liczniej odwiedzający wybrzeże wczasowicze, zachęciły do tworzenia nowych miejsc noclegowych oraz obiektów, które zapewniałyby zaplecze kulturalne w sezonowo ożywiających się miejscowościach nadmorskich. Myśl o utworzenia morskiego muzeum w Niechorzu – niewielkiej miejscowości wypoczynkowej na Wybrzeżu Trzebiatowskim, narodziła się w sercu byłego rybaka łodziowego Henryka Gmyrka, który wokół projektu zgromadził grono
pasjonatów i orędowników utworzenia rybackiej ekspozycji. Pomysł aby odwiedzający wybrzeże turyści mogli zapoznać się z charakterem dawnej osady rybackiej oraz z odchodzącym do przeszłości etosem rybaka łodziowego był czynnikiem sprawczym jaki towarzyszył od początku pomysłodawcy. Przy pomocy i życzliwości administracji Urzędu Gminy w Rewalu z sekretarz gminy p. Elżbietą Łonyszyn udało się wyremontować niewielki, poniemiecki budynek z lat
20 tych, przy ul. Marchlewskiego 66 we wschodniej części Niechorza. W roku 2002
rozpoczęto starania aby wyremontować dawny „Klub FWP” i przenieść tam muzeum –
co stało się w lipcu 2003 roku. Od tej pory trwa nowy rozdział historii Muzeum
Rybołówstwa Morskiego. Podaję informacje za www.muzeum.rewal.pl  W historii muzeum eksponowano łodzie, sprzęt do wyciągania połowów, okazy ryb, miniatury sieci, sprzęt zabezpieczający żeglugę, dawne narzędzia do odłowu wypożyczane ze zbiorów szczecińskich a
pochodzące z Europy i Afryki. Gabloty wypełniają obiecnie dokumenty, zdjęcia pierwszych rybaków z Niechorza oraz fotografie tutejszych osad – sprzęt, domostwa, łodzie. „Prezentowane na wystawie przedmioty ukazują specyfikę zawodu rybaka, posługującego się w swojej pracy określonymi narzędziami i sprzętem pomocniczym. Odnajdziemy tu modele sieci, kosze do transportu ryb, żelazne kotwice, ościenie kowalskiej roboty, więcierze, typowy sadz do przechowywania ryb (miejscowa nazwa „kibel”) oraz przedmioty codziennego użytku. Zebrane w
trakcie tworzenia muzeum zabytki stanowią interesujący wycinek kultury pomorskiej, kształtowanej przez określone warunki przyrodniczo-geograficzne”. ‘W tym roku, przy muzeum w Niechorzu, po raz dziesiąty zabrzmiały szanty. Po raz dziesiąty rybacy przygotowali potrawy z ryb, w tym ze śledzia. Bohaterem numer jeden był śledź. Żyje sobie gdzieś w Bałtyku, śledź przez lud bałtycki zwany, pląsa sobie w słonej wodzie i wiosną jest zakochany… Wędrował ulicami
Niechorza niesiony przez czterech artystów na długich drążkach. Pojawiał się w dziesiątkach potraw. Turyści ustawili się w długą kolejkę by zmierzyć się z trzystoma litrami(!) zupy rybnej, przygotowanej przez restaurację Sabat. Tradycyjnie odbywał się konkurs kulinarny, tradcyjnie teren przy muzeum zajeli artyści, plastycy, rzeźbiarze. Długi szereg namiotów zajęły produkty regionalne. Między drzewami ulokował się średniowieczny maszop prezentujący pradawne techniki połowu ryb oraz wędzenie w jamach.’ Niechorze niesie z sobą obietnicę pocieszenia, ucieczki do lepszego świata, ostatniego pokoju, słońca ci nie zabraknie. Wieczorem, a właściwie późnym popołudniem, na obiedzie u Sióstr Służebniczek, już bardzo się rozwinąłem z gadką, chciałem coś powiedzieć, i powiedziałem to mocno, że i ja zmieniałem bieg historii najnowszej, ja szary obywatel krainy Polan, choć świat usiłuje jeszcze temu zaprzeczać! I że teraz nadal
żyję z pragnieniem ostatniej przemiany losu, dla tej dziś kolorowej krainy, choć równocześnie biję się w piersi- nie uratowałem łaski czy sprawiedliwości ostatniej dla najnowszej historii ludzkości. A my znowu musimy żyć dalej, nie pragnąc… Stąd czasem nie wierzę w szczęście, ale my musimy kochać, wierzyć na wieki. Każdy musi mnie znać, bo jest życie- nie wystarczy żebym znał tylko siebie, moje życie musi być ‘odbite’ w innych żywotach. Mamy swoją wolność, a jeśli nic nie
pozostanie poza śmiercią? Nasz świat jest podzielony na dwa światy: dobry i zły. Co zostanie: popiół i diament… Ale już wierzę, wszystko będzie dobrze. A ty bracie, bądź pewny, że życie po wakacjach w Niechorzu nie będzie grą, ty jesteś odpowiedzialny za wszystko, nawet gdy historia potoczyła się w przeciwnym kierunku, do naszego osobistego szczęścia i do ludzkiego rozumu.

Leave a comment