Jeszcze nowa opowieść

Stanisław Barszczak, Wolność rozbrzmiewa na zboczach

Wstęp

Dać warunki biografii ludzi. Albowiem człowiek nie posiada warunków na usprawiedliwienie, o czym za moment. Wydaje mi się najpierw, żem winien wobec historii znaku pewnego świadectwa.
Odpowiedzialność osobowa człowieka wobec człowieka jest taka, że Bóg nie może jej anulować. W związku z tym odwołujemy klasyczną opozycję między bytem i niczym, która nie wyjaśnia totalności, zupełności realności. A niektórzy zaświadczają wręcz z pasją i opierają się na „twarzy” właśnie bliźniego, która staje się sworzniem relacji etycznej i bardziej oczywistym śladem Absolutu. Raport z człowiekiem w którym realizuje się kontakt z boskością nie jest rodzajem przyjaźni duchowej, ale rodzajem przyjaźni, która manifestuje się, której się doświadcza i którą
się realizuje w „ ekonomii sprawiedliwej”, za którą każdy człowiek jest (jeszcze tylko „może być”) w pełni odpowiedzialny. W tym kontekście powiedzielibyśmy dzisiaj o otwarciu podmiotowości indywidualnej na alteryczność, tj. inność podmiotową, czyli na możliwości podmiotu, i na afirmację istotnej etyczności samej osoby, której początki ustanawiają warunek konieczny i skuteczny dla otwarcia się na Absolut, na Boga. Jest to ponowne ustanawianie „etyki” na metafizyce, które polega na poręczeniu wyższości Dobra, tj. etyki, nad bytem, rewaloryzacji  prymatu aktu pamięci, tym razem jako aktu „etycznego”. Innymi słowy otwieramy się bardzo mocno na nadsłuchiwanie inności, tj. możliwości ludzi, odpowiadając zawsze na ich pasywność, jako myślicieli jutra. Relacja, którą określam jako „za bliźniego” znajduje właśnie swój początek w
prymacie Dobra. W uprzedniości Dobra i pozwoleniu na relację z innością, możliwościami, użyję brzydkiego słowa, potencjalnościami ludzkimi, odsłaniamy obraz nas samych, jako tych którzy jesteśmy w relacji „za bliźniego”  właśnie poprzez jego dobro. Każde doświadczenie miłości ofiarniczej, wystawionej na bliźniego zaświadcza o tym związku między relacją i Dobrem. Istnieje dobro „za bliźniego”, które ja pragnę w relacji ofiarniczej. Apogeum tej relacji stanowi w jakiś sposób Msza święta. Ruch każdego „daru” jest  dobrem bliźniego. I oto logika daru tej opowieści, logika biografii pewnego żywota. Oto marzenie, z którym zasiadłem do skreślenia tej opowieści. Państwo czekali na tę historię. Istotnie chciałbym wypełnić wasze oczekiwania. Zarazem
w pewien sposób zaprotestować przeciw źle rozumianej wolności. By najogólniej wyjaśnić wspaniałość orędzia biblijnego nauki o usprawiedliwieniu posłużmy się naprzód znaną metaforą. Oto już dzisiaj można, jak za czasów Noego wsiąść na pokład Jezusowego okrętu, Jezusowej arki i uratować się od niszczących wód naszego grzechu. Jezus jest ratownikiem, który silną ręką
chwyta tonących. Jezus transportuje bezpiecznie ludzi pragnących uniknąć katastrofy. Już teraz możesz wsiąść na Nową Arkę, arkę Jezusa! My nie jesteśmy w stanie zbudować tak wielkiego statku, który zapewni nam bezpieczny rejs z miejsca, gdzie szaleje burza, piętrzą się fale i huczą zabójcze wiry. Arka, symbolizująca tutaj zbawienie dokonane na krzyżu i w zmartwychwstaniu, jest dziełem Jezusa, łaskawym dziełem – „łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar, nie z uczynków, aby się kto nie chlubił.” (Ef 2:8; por. Rz 3:24). To, co my możemy zrobić, to tylko skorzystać z Jego zaproszenia i zaufać Jego umiejętnościom jako konstruktora i kapitana tego okrętu. Naszym dalszym zadaniem, będzie stosowanie się do Jego zaleceń, przestrzeganie podanych przez Niego zasad, byśmy nie wypadli za burtę, byśmy szczęśliwie
dotarli Jego arką do portu przeznaczenia… „Nikt nie zapala światła pod korcem, ale stawia na świeczniku,” Jezus powiedział. A ja od wczoraj czytam powieść Franza Kafki, wydaną w 1925 roku. Pewnego dnia do Józefa K. przychodzi dwóch mężczyzn, którzy oświadczają mu, że zostaje aresztowany, “mimo iż nic złego nie popełnił”. “Proces” jest metaforą bezdusznego świata, w którym władza i urzędy decydują o życiu i losach człowieka. Ktoś powiedział, ze pisanie w pierwszej osobie jest nieważne… Wydaje mi się, iż w przypadku pisania o tak wybitnej postaci, i to tak odmiennie od całej reszty, a w której ujrzeliśmy kogoś, kto nosił imię papież Jan Paweł II, jedyne świadectwo o nim będzie czytelne jedynie w oparciu o wybrany przed chwilą styl narracji. Bo ja najwięcej zbliżyłem się do Karola Wojtyły przez pisanie,  właśnie jako pewny siebie, choć jeszcze różny od kreacji siebie. W tym aspekcie takie uczucie jak miłość, czy to będzie miłość macierzyńska, oblubieńcza, miłość- powołanie, oceniam ją zawsze nie tyle jako romantyczną, co dziką, niebezpieczną, niczym przypadek w historii ludzi. Dlaczego piszę to wszystko? Co oznaczają te długie i nieco intymne wyznania? W tym momencie możesz być zaskoczony, gdy
dmuchając będziesz kartkować strony jedną po drugiej. O to gdzie chcesz iść, teraz będziesz poproszony, by tam iść. Jest prawdą, że w dyskursie odchodzę od drogi podejmowania trzonu życia i często, nawet chętnie schodzę na ścieżkę odczuć pokornych. Sprawiam wrażenie, że coś z życia tracę, choć być może to nie jest wrażenie w rodzaju, iż jestem naprawdę stracony. Ale to jest droga, która wymaga, żebyś i ty ją szukał, owego „centrum”. ” Idź, gdzie cię serce poniesie, oto moja propozycja dla Ciebie, opowiadam historię mocną i najbardziej ludzką w formie długiego listu, oznaczonego jako dziennik bohatera do młodych, dalekich bratanic. Jest to list miłości, jednocześnie w tym samym czasie spokojne, ale namiętne wyznanie otwartego serca o życiu wewnętrznym, które w geście pisania znajduje wreszcie sens własnego doświadczenia i własnej tożsamości. Spośród uczuć podczas tworzenia tej opowieści będą towarzyszyć nam i zazdrość, i piękna wierność zarazem, myślę iż nie brak tutaj soczystych emocji. Zawsze jednak na
pierwszym miejsce odsłaniam miłość, która polega nierzadko na tym: dwie samotności, które spotykamy, popierać i kłaniać się im nawzajem. Wydaje mi się, iż cel życia jest być pokonanym przez coraz większe rzeczy. Osobiście zamieszkuję moje życie w szerokich kołach, które rozciągają się na cały świat. Ale chciałbym być z tymi, którzy znają sekret rzeczy czy też znają go jeszcze sami. Tutaj praca oczu uczyniona została. Teraz przejdź i wykonaj pracę serca na obrazach uwięzionych w tobie. Pozwól wydarzyć się wszystkiemu w tobie, pięknu i lękowi,
to dokładnie realizuj w życiu, bo żadne uczucie nie jest finalne. Pozwól życiu wydarzyć się. Uwierz mi, życie ma zawsze rację. Myśl… o życiu, które prowadzisz w sobie. Jedyna podróż jest ta wewnątrz. Ktoś powiedział, iż w wierze, miłości… nic nie jest święte. Kiedy dłuto uderza w kamień powstaje pieśń. Ledwie więc skończyłem ten krótki wstęp życzę Wam, Czytającym me słowa i wiernym Czytelnikom udanej lektury. Ale już relacjonuję Ci o rzeczach, których nigdy nie było.

Leave a comment