Nie zmarnujmy mojego czasu

Stanisław Barszczak, Ryzyko odrzucenia niegodziwości

Pisanie historii Polski jest jeszcze wielkim ryzykiem… Jako ludzie wciąż musimy zwyciężać długą chronologię wszechświata. Spójrzmy najpierw na dzieje Egiptu. Od prehistorii do historii
starożytnego Egiptu. Z uwagi na skromność esejowej formy zatrzymujemy się od razu na czwartym stuleciu. Z zaczerpniętych z internetu informacji czynimy sobie obraz tamtego czasu. A wszystko zmieniło się w roku 380 n.e., wraz z edyktem, którym Teodozjusz ustanowił chrześcijaństwo religią państwową i zakazał kontynuowania kultów pogańskich. Nieodwracalnie skazał tym samym kulturę egipską na milczenie. Zamknięcie świątyń, zapoczątkowane w roku 356 przez Konstancjusza II i ostatecznie przypieczętowane masakrą kapłanów Serapeum aleksandryjskiego w roku 391, oznaczało, poza ustaniem praktyk religijnych, odejście od stojącej za nimi kultury, w całości przekazywanej w języku i piśmie, których ciągłość zapewniali jedynie kapłani. Nie kto inny, lecz chrześcijanie zemścili się okrutnie za prześladowania, jakich doznawali wcześniej ze strony “bałwochwalców”. Spustoszyli świątynie i biblioteki, zmasakrowali elitę
intelektualną Aleksandrii, Memfis i Tebaidy. Uniknęły tego na pewien czas niektóre ośrodki w Dolnej Nubii i w Górnym Egipcie. Zawdzięczały to odroczenie jedynie położeniu geograficznemu w strefie nadgranicznej (limes) cesarstwa. Dzięki temu stawiały one jeszcze przez pewien czas opór, do czego przygotowała je długa tradycja walki ze starożytnymi kolonizatorami doliny Nilu. Od połowy VI wieku, po ostatecznym zamknięciu świątyni Izydy na Philae, całun milczenia pokrył
nekropole i świątynie, wystawione na grabież i wszelkiego rodzaju wtórne użycie (kaplic używano jako mieszkań albo stajni), albo nawet wykorzystywane jako kamieniołomy. Sanktuaria przekształcono oczywiście w kościoły. Przez ponad pięć wieków w Karnaku istniały klasztory, na których ścianach dawni bogowie, z wydłubanymi oczami, byle jak zachlapani pospolitym tynkiem, byli świadkami nowego kultu. Aglomeracje miejskie miały więcej szczęścia: doroczny przybór Nilu i uprawa ziemi praktycznie uniemożliwiały przenoszenie skupisk ludzkich, w związku z czym nowe
osiedla pokryły z czasem obszar starożytnych miast. Wiele dzisiejszych miast, zwłaszcza na Północy, ale i na Południu, to po prostu ostatnie etapy rozwoju, polegającego na nakładaniu się na siebie kolejnych warstw, często sięgającego zarania dziejów. Od V wieku n.e. historia
zapomina zatem o faraonach. Stopniowe odchodzenie od języka koptyjskiego na rzecz arabskiego przecina ostatnią nić łączącą ją ze starożytnością. Starożytność przechodzi do sfery legendy, zgodnie zresztą z naturalną tendencją, która występowała już u poddanych faraonów- chętnie przypisywali oni swym dawniejszym królom przygody godne “Opowieści z tysiąca i jednej nocy.” Niebawem przeszłość, której pomniki wystające spod piasków pozwalają przypisywać wspaniałość, pobudza żądzę skarbów. Dochodzi ona do głosu w rabunkowych “wykopaliskach”, które również należą do odwiecznej tradycji Egiptu. W obiegu pojawiają się takie książki, jak „Księga zakopanych pereł”, przewodniki poszukiwaczy skarbów w świecie zaludnionym duchami, gdzie Bes stał się gnomem imieniem Ajtallah, a Sechmet -straszliwą olbrzymką, nie mówiąc już o Sarangumie gigantycznego wzrostu… Rzecz jasna, mędrcy drwią z maniaków, goniących za takimi chimerami. Choć jednak Ibn Chaldun piętnuje te szaleństwa, nie przeszkadza to kalifowi Al-Mamunowi, synowi słynnego Haruna al-Raszyda, wedrzeć się do piramidy Cheopsa. Zapoczątkował on tym samym proceder, który połączonymi siłami rabusiów i kamieniarzy, doprowadzi do odarcia piramid w Gizie zarówno z tajemniczości, jak i z bloków wysokogatunkowego wapienia: zabrane z zewnętrznego oblicowania piramid, posłużyły do budowy pałaców mameluckiego i otomańskiego Kairu… Jak powiedziałem na początku tego eseju
pisanie historii Polski jest również jeszcze wielkim ryzykiem. Przechodzimy kolejną cywilizacyjną zmianę. I choć osiągnięto pewien consensus co do dwóch pierwszych tysiącleci, to nowsze badania przesunęły problem do zarania okresu historycznego i rzuciły nowe światło na początki cywilizacji. Kultura polska zawsze fascynowała swych odkrywców, nawet jeśli nie byli w stanie zrozumieć ukrytych mechanizmów systemu, którego wszystkie osiągnięcia robią wrażenie wiecznotrwałości i niewzruszonej mądrości. Uważam osobiście, że Mieszko raczej Wikingiem nie był, ale cóż… mogę się mylić. W każdym razie, potrzebne są dogłębne badania źródłowe w tym temacie. Odkrycia archeologiczne powinny być uzupełnione kwerendami źródłowymi w kronikach i
rocznikach skandynawskich oraz niemieckich i ruskich. Dziś, gdy dostępność tych materiałów jest większa niż dawniej, nic już chyba nie stoi na przeszkodzie, aby poszukać informacji na temat Mieszka i powstania państwa polskiego u obcych kronikarzy. Nie powinniśmy opierać się jedynie na “Dagome Iudex” i przekazach Thietmara z Merseburga. Jest rzeczą charakterystyczną, że Gall, Kosmas i Nestor, pierwsi dziejopisarze państwa polskiego, czeskiego i Rusi Kijowskiej byli sobie współcześni. Wszyscy urodzili się w połowie wieku XI, a swe dzieła zaczęli pisać na początku XII stulecia. Sto lat później ukazała się Kronika Polska Wincentego Kadłubka, która otrzymała wszechstronne zwieńczenie w pracy Jana Długosza pt. Annales seu cronicae incliti Regni Poloniae, sięgającej do 1480 roku. W owych czasach na historię patrzono tylko z perspektywy własnego kraju, taka wydawała się najlepsza i najistotniejsza. Dopiero Długosz, który był gorącym patriotą,
zaczął sięgać do obcych źródeł. Ale i tak dziwne bowiem wydawało się wielu badaczom, że w okresie ekspansji Wikingów, kronikarze pominęli w swych podbojach ziemie między Odrą i Wisłą. Podczas gdy Normanowie obecni byli w tamtych czasach na terenach dzisiejszej Litwy, Rosji, Ukrainy, Czech, Węgier, czy Niemiec, nic nie słyszano o nich na naszych ziemiach. Wydaje się to
niemożliwe. Dlaczego Normanowie mieliby pominąć nasze ziemie w swoich wyprawach? Okazuje się jednak, że i na ziemiach pomiędzy Odrą i Wisłą byli obecni Wikingowie. Mogli oni na tym terenie osiedlać się, wchodzić w koligacje z lokalnymi władcami, służyć im pomocą zbrojną itp. Skąidinąd wiemy, że nas wojowi walczyli wówczas w Anglii. Mieszko z pierwszą żoną Geirą (córka króla duńskiego Haralda Sinozębego) miał trzy córki. Jego siostra Adelajda i córka Sygryda były
blondynkami o jasnej cerze, tak jak typowe skandynawskie kobiety. Sygryda (słow. Świętosława 960-1016)- to przyszła królowa Szwecji, Danii i Norwegii. Wydaje mi się, że jeszcze o niej będzie głośno w historii naszej ojczyzny. W tym kontekście powiem, że w sagach skandynawskich Bolesław Chrobry z kolei wzmiankowany jest jako „Burisleif lub Burislafr, potężny konung Windlandii.” Chyba to nie przypadek, że piękna historia Polan zostaje nad wyraz rozjaśniona przez drugie tysiąclecie chrześcijaństwa. Zawdzięczamy chrześcijaństwu, dziejom tego tysiąclecia, bardzo dużo, przede wszystkim że weszliśmy mocnym cięciem na arenę najnowszej cywilizacji ludzkiej. Mamy Kazimierza Wielkiego, renesans kulturowy XVI stulecia. Nie narzekam na czasy saskie. W tej perspektywie katastrofa smoleńska jawi mi się- jeśli tak można powiedzieć-jako kolejne „niewykorzystane zwycięstwo” ducha polskości. Na domiar złego mieszkańcy naszych ziem Żydzi, lecz nie tylko, buntują się od czasu do czasu, i chcą żeby “coś wyszło na jaw.”Izrael Singer, były sekretarz generalny Światowego Kongresu Żydów w latach 2001-2007, na Światowym Kongresie Żydów w 1996 roku powiedział:”Więcej niż 3 mln Żydów zginęło w Polsce i Polacy nie będą spadkobiercami polskich Żydów. Nigdy na to nie zezwolimy. Będziemy nękać ich tak długo, dopóki Polska się znów nie pokryje lodem. Jeżeli Polska nie zaspokoi żydowskich żądań, będzie publicznie poniżana i atakowana na forum międzynarodowym.” Pytanie o to, czy to dobrze, że nas było widać w tych stuleciach, zwłaszcza prywatę i pewien egzotyzm, również w czasach napoleońskich, pozostawiam otwarte. Jak to, że upadek Państwa Polskiego przez
dzieje najnowsze kojarzono najczęściej z istnieniem u nas absurdu, egzotyzmu, masochizmu, feudalizmu, obecnością jakiegoś hrabiego i guwernantki. Tak było aż po drugą Rzeczypospolitą. Na kanwie przeżyć najnowszych, z obozów koncentracyjnych, Isaac Bashevis Singer, laureat Nagrody Nobla, napisał:”Dla zwierząt wszyscy ludzi to naziści, a ich życie to wieczna Treblinka.” A może jednak przydałoby się pisać polską historię z innej perspektywy, niż obiektywizm dziejów, a mianowicie ujrzeć grody Polan, jako wizje jedynej komunii i solidarności wszystkich narodów. Należałoby głębiej rozjaśniać tradycje drugiego Soboru Watykańskiego… Jednak ojcowie soboru nie byli jednomyślni, biskupi oponowali przeciw dyrektywom swych władz. Jan XXIII nie
zaczął, lecz otworzył tę wielką ludzką sprawę jedności narodów, ludów i języków. Ja miałem trzy latka, więc nie pamiętam dokładnie aggiornamento –ówczesnego uwspółcześniania kościoła katolickiego. Ale to był mój czas, mama tym żyła. Ale zaraz już był Paweł VI. Myślę, że
zbyt szybko; ponieważ Sobór Watykański Drugi, to dzieło zaledwie zostało otwarte, wraz ze swymi konstytucjami o Liturgii świętej (Sacrosanctum concilium), o Kościele (Lumen Gentium), o Objawiemiu Bożym (Dei Verbum), o Kościele w świecie współczesnym (Gaudium et spes). I znów mamy dwudzieste już pierwsze stulecie naszej cywilizacji. A wciąż człowiek zdolny jest do wszelkiej niegodziwości; i żyjemy jak marzymy samotnie. Owszem niech Bóg rządzi, ale jednocześnie jako Polacy skierujmy wzrok na Maryję, tę która “Jasnej broni Częstochowy.” Bo czas soboru, ów czas nadziei dla kościoła i świata i podjęte z taką miłością ryzyko odnowy świata, ten czas nie został jeszcze w pełni zrozumiany, przyjęty i nie otrzymał należnej mu oceny. A szkoda.

Leave a comment