Stanisław Barszczak, Historia żółtej ciżemki
(wspomnienia uwięzionego czasu- moje dlaczego, czyli pergamin znaleziony w Ząbkowicach)
Co to jest czas?”Wiem nawet dobrze czym jest, gdy mnie nikt o to nie pyta, ale jeżeli jestem pytany o to, czym jest i próbuję wyjaśniać, wtedy jestem zdziwiony.”(Augustyn, Wyznania) Czas? To jest sekret, choć wybrakowany w istocie, to wciąż jeszcze jest wszechmogący. Mityczne i cykliczne opisanie czasu przychodzi do nas z przeszłości. Gabriel Garcia Marquez zwraca uwagę na paradoksalną bezczasowość obecną, to „jeszcze punkt obracającego się świata” (Sto lat samotności, 1967). W epoce początku trzeciego tysiąclecia postawiliśmy na nieodwołalny proces, od Stworzenia do Sądu… nawet na postęp. To prawdopodobnie Święty Augustyn, bardziej jak ktokolwiek Inn jest odpowiedzialny za to ogromnie wpływowe pojęcie czasu. Ta chrześcijańska idea czasu jako nieodwołalnego procesu od Stworzenia do Sądu, zostało zaskakująco dobrze przystosowana do różnych okresów intelektualnych i artystycznych historii Europy. W swej ortodoksyjnej wersji była natchniona przez niektóre utwory literatury, między innymi przez Dantego i Miltona. Następnie idea została zaktualizowana przez filozofów oświecenia w XVIII wieku, którzy stworzyli naszą nowoczesną wersję czasu. Odtąd czas zazwyczaj jest pomyślany jako niekończący się proces, bez rozpoczęcia i zakończenia, neutralny bieg wydarzeń, teoretycznie zwolniony ze swoich starych połączeń z planetami i porami roku, możliwość pokrojona na nieskończenie wiele frakcji czasowych. Filozoficzne systemy niemieckie XIX wieku otwierając się na nowoczesny kapitalizm i rewolucyjne myślenie polityczne lewicy, wszystkie one zakładają ideę czasu jako postępu w perspektywie długoterminowej, postępu realizowanego dla jaśniejszej przyszłości…Wszystko w tym kolejnym, słonecznym dniu, N- roku przypomina mi czas: szybko płynąca woda w Trzebyczce, dzwony kościoła, syreny fabryki. Ząbkowice to osiedle w Polsce południowej, ongiś w Księstwie Warszawskim, to niewielka populacja ludności, na północny-wschód od centrum Dąbrowy Górniczej, to wspólnota ludzi, którą zamierzam wam pokazać, i mam nadzieję, że mi się to uda. Tutaj znajdowały się rzeczy ruchome, jedyne i piękne. A pewnej soboty po południu w tutejszym Domu Kultury miała miejsce autoprezentacja aktorska. Wybitny amant polskich scen Daniel Olbrychski był świeżo po „Potopie”, właśnie wszedł na ekrany polskich kin film Jerzego Hoffmana pod takim że tytułem, w którym on zagrał rolę pierwszoplanową Andrzeja Kmicica. Do nas sprowadzonych z obu szkół podstawowych naszego miasteczka aktor chyba chciał powiedzieć tak: „dzisiaj nie zagram, jestem dla was!” Kiedy wam o tym piszę nagle przypomniałem sobie naraz dzień moich odwiedzin w hinduskim miasteczku Ujjain, właśnie była akademia i występy przy tamtejszej szkole, z racji Dnia Dziecka. Słoneczny dzień grudniowy w dalekich Indiach. Pamiętam jak dziś, otwarty obiekt, plac przed Uczelnią w Ujjain. Nie było tam części ciała jakiego boga, jego cieląt, ud, które złączone razem tworzyłyby gigantyczny wizerunek. Tym razem nie było nawet palenia tych części rytualnych, nie niesiono bóstwa po polach, nie było cyklu niszczenia i odnowienia- a tylko zimno-zielone w sezonie lasy i pola trzciny cukrowej i skromnie uprawiane pola ryżowe… Była owszem muzyka indyjska, młodzież przedstawiała swój program na estradzie, program nie tyle wzięty z „Mahabharaty”, lecz rodem z komunistycznych manifestacji Moskwy. Owszem byli to młodzi aktorzy, ich radość z młodości, ale też podziękowania dla zebranych, za ich obecność. Nie było amatorów, ale wierni pewnej tradycji, zabiegany młody konferansjer, na końcu wesołe twarze wojowników, które można było obejrzeć w oddzielnym przedstawieniu po uroczystej akademii. Nie było lusterek i głośno wymawianego eposu muzułmanów, również tańca z obrzędowym chińskim smokiem. Choć była jakaś smutna radość w krzykach występujących na estradzie, w śpiewach po angielsku, w spojrzeniu na słodycze na straganach. I nieustannie otwieram się jeszcze na tę jedyną skalę cywilizacyjną Azji, zredukowanej do tych fragmentów: małe białe kościółki pobudowane bardzo niedawno… Mógłbym wam powiedzieć, że w Ujjain odkryłem elastyczność ludzkiej cywilizacji bardziej niż gdzieindziej. Może nie tyle jeszcze gotowość do rezygnacji z zachowania kultury, co specyficzną otwartość na inne kultury świata, z pofragmentowanym językiem hindu. Będziemy musieli opuścić tę dzisiejszą radość młodości, w drodze do seminarium zatrzymujemy się w miasteczku przy świątyniach buddyjskich. Zwiększony ruch uliczny pozwala nam widzieć skromne ale i bogatsze domy Hindusów. Obserwowaliśmy grupę małp, kroczącą po mieście krowę. Oddech historii tutaj znaczy jeszcze bardzo mało. Te dwa wizje, akademii przed uczelnią i stad bydła na drogach otworzyły mnie na dłuższą, osobistą wdzięczność za życie w moim osiedlu w Ząbkowicach. W porównaniu z okazałym gmachem bardzo skromny był wystrój Zabkowickiej sceny tego popołudnia… nie pamiętam świateł, owszem jedynie wydzielony teren dla zaproszonych gości. Witano podmioty z wioski z ustawionego montażu… Nawleczone na kije flagi różnych instytucji miasta i okolicy powiewały wysoko, tym samym zaświadczały o tej manifestacji młodości i życia. Pamiętam przestrzenie jakichś niebieskich pól na horyzoncie, jasne trawy, chmury, które zbierały kolory przed rozlaniem się przedwieczornego światła. Od koloru Musorgskiego krajobrazu, ciemnej zieleni ścieżyn przy pobliskim lesie, odbijał na zasadzie kontrastu, jakby tylko żółtwo-jasno brązowy kolor piasku z naszego Ząbkowickiego „Dolomitu”. Pamięć moja sięgała mocno do moich podróży po świecie, otóż szukałem daleko, a oto w sąsiedztwie mojego domu świeci jasnym blaskiem arabski w swym wyglądzie słoneczny kamień, odstrzeliwany codziennie w pobliskim przedsiębiorstwie odkrywkowym. Ząbkowice! Co za przemiłe imię za epickiej pamięci. Dzielnica położona pomiędzy Gołonogiem i Sikorką, na szlaku drogowym do Zawiercia i dalej do Kielc. W okresie od 25.08.1962 do 25.01.1977, miasteczko mojej młodości posiadało prawa miejskie- Ząbkowice Będzińskie stanowiły odrębne miasto. Obecnie są dzielnicą przyłączoną do Dąbrowy Góniczej. Liczba mieszkańców w marcu 2004 roku wynosiła 10599 osób. Powierzchnia zajmowana przez dzielnicę to 1486 ha. Podobnie jak o Gołonogu, tak i o Ząbkowicach wspominał Jan Długosz w swoich księgach, a ich powstanie datuje się na XV wiek, chociaż osadnictwo na tym terenie sięga jeszcze głębszych korzeni i niektórzy historycy datują powstanie miejscowości podobno na około XIII wiek, wraz z powstawaniem na tych terenach kopalń rud ołowiu. Pierwotnie nazywano Ząbkowice osadą Bienia, co zachowało się do dziś w nazwie góry Bienia leżącej przy torze kolejowym nieopodal Wygiełzowa. Po raz pierwszy nazwa Ząbkowice pojawia się w dokumentach Sławkowskiego Urzędu Żupniczego obok nazwy Bienia, od nazwiska dzierżawcy, późniejszego właściciela kopalni na Bieni – niejakiego Ząbka. W połowie XV wieku wieś biskupów krakowskich, ma 7 łanów kmiecych, dających dziesięcinę, wartości do 7 grzywien. Długosz podaje dwa opisy tej wsi, raz w parafii Chruszczobród, drugi raz w parafii Sławków. Osada Bienia należała do biskupa krakowskiego, który w roku 1581 płacił od 6 łanów kmiecych, 2 zagród z rolą, 3 zagród bez roli, 1 komory bez bydła, 1 łanu sołtysowego. Kolejny zapisek w źródłach historycznych pochodzi z roku 1559, a dotyczy powstania huty cynku. Ząbkowice Będzińskie należały do parafii Sławków, a później do parafii Chruszczobród. Od 1675 roku należą do parafii w Gołonogu, a w 1910 roku, biskup kielecki A. Łosiński, utworzył parafię w Ząbkowicach. Na obszarze Ząbkowic znajdują się pokłady rudy żelaznej. W związku z tym faktem, w roku 1725 z polecenia biskupów krakowskich uruchomiono pierwszy wielki piec hutniczy, do którego rudę dostarczano z wyrobisk na Górze Bienia i Buczynach. W roku 1789 dobra Ząbkowice zostają przejęte przez Skarb Państwa, a w roku 1795, po III rozbiorze Polski, włączone do zaboru rosyjskiego. Dalsze losy tych ziem to w 1807 roku przyłączenie do Księstwa Warszawskiego, a od 1815-go do Królestwa Kongresowego. Według zapisów, w 1827 roku jest to wieś rządowa o 40 domach i 227 mieszkańcach, trudniących się hodowlą bydła. 1-go grudnia 1847 roku do Ząbkowic dociera od strony Warszawy pierwszy pociąg Drogi Żelaznej Warszawsko Wiedeńskiej. Jest to początek rozwoju infrastruktury związanej z koleją. W 1856 roku zakończono budowę dworca kolejowego i budynku przepompowni wody do parowozów. Woda była pompowana z pobliskiej rzeki Trzebyczki. W 1859 roku ukończono budowę nowego odcinka kolejowego przez Dąbrowę i Będzin do Sosnowca. Stacja posiadała cztery perony, dziś peron z którego odchodziły do Brzezin Śląskich porasta wysoka trawa. Koniec XIX wieku to okres rozwoju przemysłu. Wieś ma 56 domów, 626 mieszkańców, 714 morgi; osada stacyjna 7 domów, 12 morg; obszar dworski 136 morgi. Część mieszkańców pracowała w nowo powstałych zakładach. W 1884 roku została uruchomiona Ząbkowicka Fabryka Szkła, założona przez obywatela Niemiec, Józefa Schreibera, Juniora. Z racji na „szklaną proweniencję” z Czech, była nazywana też „Czeską Hutą”. Huta eksportowała swoje wyroby miedzy innymi do Rosji i Anglii. Jej różnokolorowe wyroby ze szkła: wazony, talerze, kompotierki, szklanki, lichtarze, kieliszki, popielniczki, patery, „kury”, „ptaki”, „łabędzie”, karafki, medaliony, z pewnością można było znaleźć na wystawach również za granicą. W 1892 roku powstała przy hucie pierwsza szkoła w Ząbkowicach, w której nauczycielem był Stanisław Łaniewski. Pierwsza kopalnia dolomitu powstaje obok Góry Bienia w 1896 roku. Była to spółka założona przez Adama Piwowara. Również w 1896 roku Towarzystwo Akcyjne “Elektryczność” S.A. z Warszawy rozpoczęło prace budowlane nad nowym zakładem w Ząbkowicach. Zajmowano się tutaj produkcją soli kuchennej poprzez elektrolizę, wapna chlorowanego, sody kaustycznej i węgli sztucznych. W kolejnych latach rozszerzano stopniowo produkcję o nowy asortyment. Zaczęto wkrótce produkcję karbidolu i szczotek do różnego typu maszyn elektrycznych. W 1897 na placu przy budynku dworca kolejowego uruchomiono tartak, bazujący na drewnie z okolicznych lasów. W związku z rozwojem przemysłu wzrosło zapotrzebowanie na podstawowe usługi. W 1905 roku powstaje pierwsza apteka, dwie piekarnie i kręgielnia. W 1907 roku wybudowano za pieniądze Zarządu Kolei oraz Macierzy Polskiej, pierwszą szkołę powszechną, zwaną kolejową. Z inicjatywy miejscowego proboszcza, w 1909 roku została rozpoczęta budowa Domu Ludowego, tzw. “Ludowca” (Ostatnio w tym budynku mieściło się kino Uciecha), oraz drewnianego budynku obok kościoła dla Ochotniczej Straży Pożarnej. Dzielnica na początku XX wieku posiadała dość dobrą opiekę zdrowotną . Istniało tutaj bowiem ambulatorium oznaczone symbolem XXXII, które udzielało porad w zakresie chorób wewnętrznych przez doktora Rudolfa Szulca. 3-go sierpnia 1914 roku Ząbkowice zostają zajęte przez wojska niemieckie. W listopadzie tego samego roku przechodzą pod zarząd CK armii austriackiej do listopada 1918 roku, czyli do wejścia żołnierzy wojska polskiego. Zabudowa Ząbkowic była mocno rozproszona, opierała się na dwóch piaszczystych drogach, Gospodarczej i Szosowej do czasu, gdy w 1921 roku pierwsza z nich została wybrukowana. W 1925 roku w mocno zadrzewionym terenie nieopodal dworca kolejowego w Ząbkowicach, Belgijska Spółka Akcyjna Verraries du Midi de la Russie, wybudowało Hutę Szkła Okiennego. Ząbkowice uzyskują połączenie drogowe z Ujejscem wybudowaną w 1933 roku drogą, wiodącą przez Bielowiznę.
5-go września 1939 roku do Ząbkowic wkraczają wojska niemieckie. Okupują miasto do wyzwoleńczych walk prowadzonych przez wojska radzieckie do 27-go stycznia 1945 roku, ponosząc straty około 100 żołnierzy. Całość poprzedzona była licznymi nalotami bombowymi na zakłady przemysłowe, niszcząc je w znacznym stopniu. W latach powojennych następuje rozwój szkolnictwa. W 1951 roku oddano do użytku nową szkołę podstawową, w 1960 roku Technikum Chemiczne, a w 1962 roku Średnią Szkołę Zawodową. Rok później na Bielowiźnie została uruchomiona szkoła podstawowa z serii “tysiąclatek”. W latach 1970 – 1972 w czynie społecznym mieszkańców, powstał nad rzeką Strugą ośrodek rekreacyjny “Uroczysko”. Zdołano wybudować cały układ drogowy i trzy baseny pływackie. W momencie budowy budynków szatni i kawiarni, podjęto decyzję o budowie Huty Katowice. Niestety, całość terenu została wchłonięta przez ten olbrzymi plac budowy. Z “Uroczyska” nie pozostało nic. Wraz z powstawaniem Huty Katowice, Ząbkowice zostają jedną z “sypialni” dla pracowników. W 1980 roku wybudowano całkowicie nowe osiedle hotelowe dla około 4000 pracowników, później przekształcone w Osiedle Młodych Hutników. Na pograniczu z Bielowizną znajduje się park z muszlą koncertową, oraz pozostałość po pomniku wdzięczności dla wojsk radzieckich. Dzielnica jest bagata w tereny zielone, czego przykładem może być istnienie dwóch parków miejskich, “Brzozowego” oraz “Tysiąclecia”. (por. nieco później nagromadzone informacje w internecie http://dabrowa.pl/dg_dzielnica_zabkowice.htm#OPIS) A oto lekcja uzupełniająca z historii mojego miejsca na ziemi. Od początku swego istnienia Ząbkowice należały do parafii sławkowskiej, od połowy XV wieku do parafii w Chruszczobrodzie. 1559- uruchomienie huty cynku. XV-XVI w. – osadnictwo gwarków na prawie czynszowym w osadzie zwanej Stare Osiedle (obecnie Starosiedle). 1683 – “szlak królewski” (od Sławkowa przez Łosień) przemierza orszak króla Jana III Sobieskiego zmierzającego na Wiedeń. XVII w. – hodowla owiec głównym zajęciem rodzin byłych gwarków po wyczerpaniu zasobów kopalnianych i przeniesieniu ich do Olkusza (odkrycie złóż srebra) (w pobliżu obecnych Zakładów Dolomitu, za Szkołą Podstawową nr 21 zachowały się pozostałości murów dawnej owczarni należącej do sąsiedniego dworu w Ujejscu). 1725 – budowa pieca hutniczego z polecenia ks. biskupa S. Szaniawskiego (do biskupów krakowskich tereny te należały w parafii Chruszczobród- od czasów biskupa Zbigniewa Oleśnickiego). XVIII w. – Ząbkowice wsią rolniczą zagubioną wśród lasów Puszczy Łosieńskiej. 1789 – przejęcie Ząbkowic na Skarb Państwa (tzw. królewszczyzna). 1807 – włączenie Ząbkowic w granice Księstwa Warszawskiego. 1815 – Ząbkowice w Królestwie Kongresowym. 1827 – wieś rządowa w parafii Gołonóg; Ząbkowice liczą 40 domostw i 227 mieszkańców. U schyłku XIX wieku, stacja Ząbkowice była jedną ze stacji Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Na stacji znajdują się trzy perony, ale oprócz nich jest jeszcze jeden obecnie całkowicie nieczynny i zarośnięty, z którego odchodziły pociągi do Brzezin Śląskich. 1869 – odkrycie złóż dolomitu przez znanego geologa, Adama Piwowara . 1884 – powstanie pierwszej Fabryki Szkła w Ząbkowicach, której założycielem i pierwszym dyrektorem był Niemiec, Joseph Schreiber. 1892 – otwarcie pierwszej szkoły przyzakładowej przy hucie szkła. 1896 – powstanie kopalni dolomitu (Spółka Firmowa Zakładów Wapiennych “Eltes”). 1897 – pierwszy tartak drzewny w miejscu dzisiejszej rampy kolejowej. 1898 – powstanie Zakładów Elektrochemicznych, założonych przez Spółkę Akcyjną “Elektryczność” z siedzibą w Warszawie. 1902-06 – budowa kościoła parafialnego z inicjatywy ks. Franciszka Plenkiewicza pod wezwaniem Zesłania Ducha Świętego; założenie cmentarza (1908). 1905 – wzniesienie budynku carskiej straży granicznej (zachowane mury). 1906 – powstanie 7-klasowej powszechnej szkoły publicznej (obecnie SP nr 21); założenie Koła Rolniczego. 1907 – rozpoczęcie budowy szkoły – tzw. Kolejówki z udziałem funduszy Macierzy Polskiej; budowa z funduszy społecznych i zakładowych Domu Ludowego (potem kino “Uciecha”).1939 – podjęcie budowy szkoły przy zbiegu ulic Gospodarczej i Szosowej (obecnie SP nr 21). 1945 – pacyfikacja Ząbkowic, tragiczne przeżycia rodzin Starosiedla. 1951 – zakończenie budowy Szkoły Podstawowej nr 1 (obecnie nr 21) przy ul. Gospodarczej 1. 1954 – zlikwidowanie gminy (1940-1954) i utworzenie gromady Ząbkowice. 1956, 1 stycznia – Ząbkowice otrzymują status osiedla typu miejskiego. 1960 – zorganizowanie zajęć szkolnych w Zaocznym Technikum Chemicznym dla Pracujących przy Zakładach Elektrochemicznych. 1962, 25 sierpnia – nadanie osiedlu Ząbkowice praw miejskich; zatwierdzenie herbu miasta; zorganizowanie Państwowej Średniej Szkoły Zawodowej z siedzibą w MDK. 1968 – otwarcie ośrodka zdrowia wybudowanego w czynie społecznym, w którym pracują Pani Dr M. Gawęda i Pan Dr Ryszard Szczepankiewicz. 1971 – uruchomienie linii autobusowej WPK. 1973 – budowa w pobliżu Kombinatu Metalurgicznego Huta “Centrum” (potem “Katowice”); utworzenie gminy wiejskiej Ząbkowice z siedzibą w Ząbkowicach. 1974 – oddanie do użytku stadionu sportowego KS “Unia”. 1975, 27 maja – przyłączenie do Ząbkowic gmin wiejskich: Wojkowice Kościelne, Łosień i Ząbkowice – powiększenie obszaru miasta do 141,2 km²(jednak tylko do pocz. 1977 r.) . 1977, 1 lutego – przyłączenie części miasta Ząbkowice do Dąbrowy Górniczej i włączenie dawnych sołectw: Podwarpie, Trzebiesławice, Tuliszów, Warężyn i Wojkowice Kościelne do gminy Siewierz . 1979 – adaptacja wybudowanego gmachu Miejskiej RN na ośrodek zdrowia i aptekę. 1980 – rozpoczęcie budowy osiedla “Gdańskiego” (obecnie osiedle Młodych Hutników). 1987 – otwarcie Przedszkola nr 33 (po zamknięciu Domu Opieki Społecznej). 1988 – adaptacja budynku na osiedlu Młodych Hutników na siedzibę Szkoły Podstawowej nr 31. 1985, 23 września – wyodrębnienie z parafii macierzystej parafii na Bielowiźnie pod wezwaniem Świętej Marii Magdaleny. 1992 – gazyfikacja ulic: Szosowej, Gospodarczej (w kierunku Tucznawy). Z początkiem trzeciego tysiąclecia w Ząbkowicach zorganizowana jest Wspólnota Kościołów Chrystusowych… Stłuczony wazon i miłość, która wycina fragmenty, ona jest mocniejsza od tej miłości, która posiadła symetrię przyznawaną jej, gdy miłość brana była jako całość. Przyklejanie, które łączy kawałki jest pieczęcią, plombowaniem oryginalnego kształtu. Taka jest miłość, która łączy byłe fragmenty, których przywrócenie pokazuje jej biały blizny. Podczas tego zbierania pojawiają się elementy, które nierzadko są odmienne, i to one zawierają więcej pierwotnego bólu niż ich oryginalne części, są ikonami i świętych rzeczami, uznanymi w miejsce ich przodków. Mój skrawek ziemi przy górze Bienie, ów Ząbkowicki Archipelag, stał się dla mnie synonimem sztuki nanizanej jakby z oryginalnego kontynentu Ziemi. Jednocześnie nie przestaje symbolizować dla mnie jakby dokładny przebieg procesu sporządzania poezji i fragmentacji pamięci, ostatniego kształtu Boga. To ponowne zbieranie w całość, nagromadzenie pamięci, zarysowuje dla mnie zbroję samego Boga, pewien rytuał jakby uzyskuje końcową, jedyną czystość. Przez dzieje artyści Ząbkowic przenoszą i podnoszą ich święte echo. Poddawane tutaj obróbce szkło symbolizuje jakby doskonałość mieszkańców tej ziemi, ich zaistnienie w połączeniu z naturą i przemysłem, to przez nich marmurowy a odlany na stulecia posąg ich człowieczeństwa, ich czeski dialekt, słownictwo plemienne wręcz w głosie, ich pochyloną postać w momencie opatrywania ran, wreszcie metaforę widzenia świata na sportowo, choć „przez różową szybkę” tutejszych piekarń. To są właśnie te ostre a świetlane fragmenty charakteru naszych ojców, które razem zamierzyliśmy przenieść w chlubną przyszłość tej ziemi zrębu… Jakże brutalnie brzmi słowo „Potop”, które na wiele sposobów rozbrzmiewa w pamięci widza szkolnego zebrania się przy aktorze jutra, świadka rozpoczętego trzeciego tysiąclecia. Oddech historii urasta tutaj w ruinę, ale nie nad krajobrazy, nieustannie podnoszące się w niderlandzkich odcieniach tej ziemi. Dlaczego nie trwała radość Ząbkowic uwidacznia się w teraźniejszości, Antoniowa, Bielowizny, Wygiełzowa, Góry Ujejskiej, Basiuli, Starosiedla, Góry Bienia i Góry Buczyny, Placów, Sikorki? Dlaczego nie było od jakiegoś czasu mojej przyjemności otwierania szeroko okna? Owszem był czasem skok w ekstazę, skok w głośniki pobliskiej stacji kolejowej. Górnik kopalni ołowiu, hut cynku, rudy żelaznej, gospodarz własności rządowej, kolejarz, hutnik szkła, akcjonariusz, lekarz, symbolizują naszą ziemię. W drugiej połowie XX stulecia robotnik przywołujący pamięć święta pracy, błękitne niebo a na nim krzyżówki białych gołębi pokoju dla świata. Pojedyńcza dzielnica, suma historii, emblemat przemysłowej Rzeczypospolitej, z emblematem sklepów i ulic, dziś przedstawia lingwistyczny krajobraz rodzącej się nowej rzeczywistości jutra, ferment bez historii, jak niebiosa. Zbyt dużo brutalności, to brzemię tej epoki, ścinamy całe korony drzew w centrum miasteczka, ostają się niczym kikuty kominów naszych fabryk. Nie bazujemy już na historii. Dziś to święte miejsce człowieczego dzieciństwa skrywamy za powszechną brutalnością. Ale to przecież zarazem nasze jedyne dziedzictwo, które nie można skazywać na zarośnięcie trawą, to jedyny apel do sumienia każdego z nas, jak odszedłem od ideału młodości. Kultura, jak wiemy, rodzi się w naszych miastach i osiedlach… Przeżywam stan uśpienia pewnego rana w domu, niecierpliwość przerwaną jedynym wschodem słońca,. Ciemno jeszcze, choć mama już do pracy w fabryce. Przeglądam się w lustrze, a przez okno- regularnej ścianie sąsiedniego domu z kamienia, tylnej części jedynego tutaj drzewa kasztanowca. Słyszę Radio „Wolna Europa”. Z tego zamknięcia wyzwala kolega, który woła mnie, bym szedł z nim do szkoły. Lekcje mijają szybko, w drodze ze szkoły mamy czas, by wejść do sąsiadującego z moim domem, sklepem „bawełnianym”, poznaję kolonialny styl przedniej części sklepu, jego sentymentalny nastrój. Zapełniamy swą obecnością i wałęsaniem się po uliczkach, wspaniałe puste przestrzenie naszego miasteczka. Podziwiam równoległość i „symetryczność” rombu mijanych przez nas ulic, odbicie kominów fabrycznych od błękitu nieba. Z „gospody” dochodzi nas rytmiczna cisza moich współziomków, którzy po pracy zatrzymali się tutaj na chwilę. Każda napotkana twarz pełna jest szczęśliwej akceptacji świata i życia, nawet kolegi który przyszedł do naszej klasy z daleka. Nie widzieliśmy czarnego oblicza, choć były twarze bardzo zmęczone, tak dla mnie jawiła się cudowność tej ziemi. Za nami nasza „buda” i boisko szkolne, „otwarta wyspa” gazetowej kultury, popołudniowe urżnięte ciepło, mijane ogrodzenia, zabudowane rogi ulic. Ktoś jedzie koniem z furmanką obładowaną węglem. W miasteczku jest wystarczająco dużo książek, „po schodkach” wspinamy się do naszej księgarni i sklepu spożywczego „po dropsy”. Ale już „jest” niepozorna górka, schodzimy ku sklepowi „z meblami”. Mijają nas grupy ludzi wracających z hut, z podróży pociągiem. Oglądamy loty gołębi u sąsiada, zaglądamy do szewca, idę do fryzjera. Już jestem w domu. Nie ma śniegu za oknem, jedynego wrażenia zamieszkującego powieść w Rosji, z powodu literatury zimowej; popołudnie jest długie i słoneczne. To jest widoczna poezja Ząbkowic, przetrwanie. Jeśli chcesz zrozumieć poetę, spójrz na krajobraz Ząbkowickiej ziemi, lasy, ogródki, bloki, jezdnie, ziemia zapisana kominami pobliskiej Huty „Katowice”. Trzeba pokochać ten świat pomimo historii codziennej jej mieszkańców, ich nieziemskie przejścia. Dziś przecież nie zmalał zwykły, konkretny kroki do kościoła, samochód osobowy jest zaparkowany u wejścia do naszej świątyni, z nowymi witrażami, prawdziwą wiarą. Jak szybko to, co ludzkie mogłoby zniknąć, gdybyśmy nie mieli nadziei na życie wieczne. Idą na ulicy we dwóch panowie- „świadkowie Jehowy”, a ja z kolegą zbliżam się następnego dnia ku światłu mijanej latarni pieszcząc w sobie uczucia radości bycia razem… Jakie mamy prezenty na jutro? Miłość wystarcza sama sobie! Tylko że ja myślę, że nic nie zadośćuczyni miłości! I nie chodzi o to, że dusza jest w ciele, ponieważ to dusza obejmuje ciało, i pokrywa je całe… Ale widzicie, świat jest wielki, a my jesteśmy tutaj sami. I przed zmianą świata, ważniejszym jest obecnie chyba nie unicestwić go. Musimy nieść krzyż naszej codzienności, zanim on nas będzie niósł wreszcie. Nie ma nas dla czasu. Tego drzewa, z którego wykonano krzyż, jego nigdy nie zabraknie. Wierzyć, to czynić pełna ufność Bogu, który przekazał nam swoje słowo, Verbum. Starzejąc się gubimy raz swe uchybienia, bo one nie służą nam już w niczym. Wtedy energia skierowana w stronę Boga uwalnia nas od przypadłości, od której w tym życiu pozostajemy oddzieleni. Jeśli zaś musimy coś innego czynić, to powinniśmy zrozumieć to, co małe – mianowicie to, że nie poznamy tego, co najpiękniejsze, najdłuższe, najbardziej interesujące, najdziwniejsze w świecie. To w końcu nie czasu brakuje, lecz nas nie ma w czasie. Dopóki jeszcze mamy czas, który trzyma moje serce w jednej dłoni i trzewiczek w drugiej, powiedzmy to za Paul Claudelem, oto mogę odzyskać siebie w was Dziewico matko, dlatego to wam przekazuję mój trzewiczek i ubieram go w barwnym, „krakowskim” wręcz, a polskim kościele przyszłości.