Pamięć

Stanisław Barszczak, Na godzinę “W”

(w rocznicę powstania warszawskiego w mojej ojczyźnie)

Do powstania naszej planety przyczynił się także świat pszczeli, wiele milionów lat będzie musiało upłynąć zanim tenże stał się szczególnie umiłowany przez Boga…Aby teraz nowi królowie świata żyli spokojnie przez długi czas, ograniczając się jedynie do pożerania się nawzajem, i teraz jednak są pasożyty zwalczające się między sobą, które działają na skalę chałupniczą. Innymi słowy ktokolwiek był posłuszny naturze przekazuje odrobinę jej plotek, zarazem doświadcza wybuchowej ulgi, która towarzyszy zaspokojeniu pierwszej potrzeby. Motylowa atrakcyjność wynika nie tylko z kolorów i symetrii: głębsze motywy przyczyniają się do jego piękna. Nie byłyby tak piękne, gdyby nie latały, czy też leciał tylko prosto. To co wyjątkowe jest teraz w cenie. Dzisiaj więź między człowiekiem a jego zawodem jest podobna do tej, która wiąże go do swojego kraju, jest tak samo skomplikowana, często dwuznaczna, i w ogóle jest zrozumiała dopiero wtedy, gdy jest nadwyrężona. Trzeba szczególnie umiłowanych lat Bożych… zdrowych płuc Polski. Dla mnie ojczyzna reprezentowana jest przez nieokreśloną chmurę przyszłych możliwości, które ogarnęły moje życie i są czarnymi kłębami(zwojami), rozdartymi przez ogniste błyski, podobnymi do tych, które zakryły górę Synaj kiedy Mojżesz szedł na rozmowę z Bogiem. Przyszłość ludzkości jest unisono niepewna, nawet w krajach najbogatszych, a jakość życia pogarsza się, a jednak będę wierzył dalej, że to, co jest odkrywane jest i nieskończenie wielkie, wciąż nieskończenie…Ja żyję w moim domu, jak żyję w mojej skórze: Wiem o piękniejszych, bardziej obfitych, bardziej wytrzymałych i bardziej malowniczych skórkach: ale wydaje mi się unisono nienaturalne zamieniać skórę, zastępować ją skórą moją! Celem życia jest najlepsza obrona przed śmiercią. Pamięć ludzka jest wspaniałym, ale błędnym narzędziem,  Wspomnienia, które leżą w nas nie są wyryte w kamieniu, nie tylko dają się usunąć z przebiegiem lat, ale często się zmieniają wręcz… Primo Levi nie zalecał czynić rozróżnienia w rodzaju: Oskarżyć innego o posiadanie słabych nerek, płuc lub serca, że to nie jest przestępstwo, i z kolei przeciwnie mówić, że ktoś ma słaby mózg, to jest przestępstwo- należy uznawać tę wypowiedź za głupią, to znaczy mówić, że to jest bardziej bolesne jak bycie…Aby koła się obracały, żeby życie toczyło się dalej, są nawet potrzebne im smary, i zanieczyszczeniami zanieczyszczeń jest gleba, także, jak wiadomo, jeśli ma być płodna. Niezgoda, różnorodność, ziarno … dla rozwoju wielkiego interesu trzeba impregnacji, smaru, spulchniania ziemi, ruchu. Primo Levi napisał: a do lagru „ wchodziłem niewierzący i jako niewierzący byłem uwalniany.” Strażnicy i więźniowie w obozach mieli co najmniej jedną wspólną cechę. Obie grupy wiedziały, że jak na standardy świata zewnętrznego, to oni brali udział w czymś, co było niesamowite(incredible). Nawet jeśli ktoś pragnął opowiedzieć jakąś opowieść, kto mógłby mu uwierzyć? Przyjemne myśli dla oprawców i źródło rozpaczy dla swych ofiar. Większość ocalałych, pan Levi mówi nam, może przywołać powtarzający się sen, który dotknął ich podczas nocy pozbawienia wolności: ”Jak wrócili do domu i z pasją oraz ulgą opisywali ich przeszłe cierpienia, zwracając się do ukochanych osób, a oni nie uwierzyli, i  rzeczywiście nawet nie posłuchali.” Otóż nazistom nie udało się zniszczyć wszystkich dowodów i wymazać wszystkie świadków. Jako ”uprzywilejowany więzień” (naukowiec-chemik), pan Levi jednak mocno wyczuwał, że pełne okrucieństwa lagrów nigdy nie będzie znane, szczególnie wszystkie opisy z pierwszej ręki, z obozów pracy. Nigdy nie zostanie zgłębione ich ‘dno’. Ponieważ bardzo mało ”zwykłych więźniów” przeżyło obóz, i bardzo niewiele z tych co przeżyli, często sparaliżowani ”przez cierpienie i niezrozumienie”, oni nie byli w stanie zaoferować więcej jak fragmentaryczne świadectwo. Zatem żebyśmy byli uwierzyli naprawdę uczestnikami całego świadectwa współczesnej Polski, tego wam i sobie życzę. Jeszcze na koniec nieco poezji:

 

Louise GlücK – Skrzyżowania

Moje ciało, teraz nie będziemy już dłużej podróżowali razem…

Zaczyna ono wyczuwać nową czułość kierując się więcej ku Ty,

Nazbyt kłótliwe i nie familijne, już nie takie

Jakie pamiętam miłościwe z młodości,

Kiedy miłość była, często szaloną w swych obiektywnościach,

A nigdy w pełni w swych wyborach i swych intensywnościach,

Za dużo pożądań naprzód, za dużo, skoro te nie mogły być obiecane,

Moja dusza jest straszna, gwałtowna, wybacz jej brutalność,

A moją rękę wyciągam ku Tobie zbyt przyczynowo,

Jakby nie była stworzona do przestępstw,

Skłonna ostatecznie osiągnąć spełnienie tylko jako substancja…

Tym samym, to nie ziemię zostawię1), ale teraz Ciebie opuszczę.

 

Stefan George- Wojna

Nie jest po to, by ją świętować,

Jeno zachodami słońca bez godności..

Oto stwórczej ręki ucieka arbitralny wyścig

bezkształtny od ołowiu i cyny,  prętów i rur.

Śmiała się wojna ponuro, gdy błędne

a odważne rozmowy przeszłością brzmiały,

Gdy z otwartymi rękami i raz w życiu

brata upadającego na ziemię widziałem,

Który w kleszczach haniebnej i zaskorupiałej ziemi

żył jeszcze, pożerał ją jak robactwo..

Nie istnieje już stary Bóg tej rzezi.

Zły przez światową gorączkę do końca w niej się pienił.

Święci są tylko sokami strumienia, które jako

Jeszcze wolne skazy tryskają –są obrazem całego strumienia.

(tłum. S.Barszczak)

 

 

Osiągnąłem Pireneje: dusza od wewnątrz paliła się

I ta Garvanie, moja kotlina Garvanie, twoim  imieniem:

A kiedy kłoniłem się sercu gór

Ujrzałem kraj za którym  tęskniłem przez moje życie

Uśmiechnąłem się w końcu jak ten,

który zdobył go za jakąś ogromną cenę:

I flirtowałem z cudem twojej sławy..

Widziałem dzień, choć nie po znaki ran ognia na niebie

Turkuski firmament  nie wypalił się jeszcze w złoto

Choć sosny trwały nieustannie  na stanowiskach

Gaje lśniły osobliwym blaskiem promieni,

Pokropiło wreszcie nieco…nasłuchiwałem życia..

Pewnie dużo wcześniej złamał się tutaj kwiat , zakwitnął pączek:

Kiedy uświadomiłem sobie, że jestem tak daleko od Rzymu,

Jakkolwiek skoligacony z balladą o drugim Piotrze-

Bynajmniej towarzyszyło  mi zachwycenie ostatnie

Oglądając kraj tak bardzo piękny.

 

 

Ślepy chłopiec (Rainer Maria Rilke, tłumaczył

S.Barszczak)<br>

 

We wszystkich odrzwiach pozostawał niewidomy chłopiec,

W bladym pięknie matki jaśniał,

I śpiewał piosenkę, która mu jego smutek nagradzała:

„Oh zakochałem się, ponieważ mam Niebo.”

 A wszyscy płakali nad nim.<br>

 

We wszystkich odrzwiach pozostawał niewidomy chłopiec.<br>

 

Matka szła z nim po cichu;

Ponieważ innych wszystkich płaczących oglądała.

On nie wiedział, jak cierpiała,

I tylko jeszcze głębiej jej ciemności ufał,

Śpiewał: „Całe życie jest w mojej Lutni.”<br>

 

Tak roznosił swoje piosenki po kraju.<br>

 

I gdy starzec zapytał go, co one znaczą,

On milczał, bo na jego czole to widniało:

To są iskry, które burze  rozpraszały,

I to ja rozszerzę ich byt, jak ogień.<br>

 

Tak roznosił swoje piosenki po kraju.<br>

 

I na wszystkie dzieci przechodził smutek.

One musiał wciąż myśleć o niewidomych

 i chciały coś ich ubóstwu podarować;

a on brał się za boki i uśmiechał

i śpiewał: “Przyszedłem sam, by was obdarować.” <br>

 

I na wszystkie dzieci przechodził smutek.<br>

 

I wszystkie dziewczyny były blade i przerażone.

I były jak matka tego chłopca,

który wciąż jeszcze po nocach śpiewał.

I przelękły się: przecież będziemy mieć dzieci-

I wszystkie były chore..<br>

 

 Jakie były ich życzenia, takie jak słowo

i leciały jak jaskółki za nimi,

które z niewidomym wędrowały z miejsca na miejsce:

“Maryja, czysta, zobacz jak płaczę,

 I to z jego winy w gajach pędzę z nim naprzód!”<br>

 

Przy wszystkich drzewach pozostawał niewidomy chłopiec,

Zdawał się jaśnieć w bladym pięknie matki,

I śpiewał piosenkę, która mu jego smutek nagradzała:

„Oh zakochałem się, ponieważ mam Niebo-”

A wszystko bieliło się w pączkach nad nim.<br>

 

Karuzela

Przykryta dachem w swoim cieniu krąży
przez małą chwilę gromada radosna
rumaków kolorowych, wszystkich z kraju,
co długo zwleka, nim upadku dozna.
Inne do wozów zaprzężone są,
lecz wszystkie dość wesołe mają miny,
zły lew czerwony kroczy razem z nimi,
a zaraz potem stąpa biały słoń.

Jest nawet jeleń, zupełnie jak w lesie,
tyle że dźwiga siodło, a na górze
niebieskie dziewczę przytroczone jedzie.

Na lwie zaś biały chłopiec mocno ściska
w szalonym pędzie rozpaloną dłoń,
lew pokazuje język i zębiska.

A zaraz potem stąpa biały słoń.

Na szybkich koniach mkną jedna za drugą
dziewczyny jasne, tym końskim wyskokom
poddane całkiem; gdy już są wysoko,
patrzą gdzieś w górę przez chwilę niedługą –

A zaraz potem stąpa biały słoń.

Tak to się toczy i kręci uparcie,
biegnie i spieszy bez żadnego celu.
Czerwień i zieleń, i szarość w tym biegu,
i mały profil ginie, nim się zacznie. –
Radosny śmiech rozlega się niekiedy,
rozbłyska nagle i od razu gaśnie
w nieustającej tej gonitwie ślepej…

 

 

Przedwiośnie

Rycerz wyrusza odziany w stal
na koniu w szumiący świat;
a w świecie jest wszystko: jest dzień i jest dal,
jest wróg i jest druh..

Bogaci się na nim i trwoni świat

Idzie z gestem dobroci w tę dolinę łask..

Twardość prysła. Łąk siwiznę nagą
otoczyła troska i opieka.

Każdy strumyk głosu ton z uwagą
zmienia. Czułość z tak daleka
ziemi się na oślep w pustce chwyta.
Drogi niosą o tym wieść w przestrzenie.
Rycerzu pod wiatrakami, z twarzą bohatera!

Niespodzianie twoje uniesienie
u suchego drzewa gestu pyta..

A w świecie jest wszystko: jest dzień i jest dal,
jest wróg i jest druh
i Boga pełen jest każdy cal
i wszędy Jego jest ślad.

I jest bal wśród sal i jest maj i dziewczyna,
jest las
i kotlina pelargonii i malw.

Leave a comment