List do młodych 66

Stanisław Barszczak—Gra Napoleona, cz.2

“Myślę, że ‘wyjście’ jest najtrudniejsze w kontakcie z rodzicami”, ripostował niedawno przybyły na spotkanie młodzieniec, o dźwięcznym imieniu Blake. Kain skinął głową. Jazon zamyślił się o własnej mamie. Miała już wystarczająco dużo  do obsłużenia w najbliższej relacji z tatą. I jego ojciec  z pewnością skończył to, co był kiedyś zaczął – czy wie, gdzie jego syn… Blake kontynuował: “Mój tata nie mógł zrozumieć tego, gdy wyszedłem z dziewczynami, a potem nagle powiedziałem mu, że lubię facetów. Myślę, że to jeszcze trudniejsze, jeśli jesteś Bi..”. Jazon wystawił nogę. Biseksualny? Może to, co on. Może nie miał przestać chodzić z Kasią. Może ona zrozumie. Ale …? Jego umysł był zasypany pytaniami. Zanim ktokolwiek inny miał mówić, dwoje dorosłych weszło do pokoju przedstawiania fanów. Wszyscy wiwatowali i bili brawo. Archimedes krzyknął: “Niech sobie przerwę i skonfiguruję fanów.” Jazon zerwał się na nogi, aż krzesło się przewróciło. “Lepiej pójdę,” powiedział do Kaina. “Ty wychodzisz?” Jazon usłyszał rozczarowanie w głosie Kain i miał już odpowiedzieć mu, kiedy wtrącił się Nelson: “Zostań jeszcze, po spotkaniu idziemy do KFC”- podniosły mu się przy tym rzęsy, mógł uśmiechnąć się. “Po prostu są dziewczyny.” Jazon skrzywił się. Widział Kaina, jak Nelson zaimprowizował mu cios w żebra. Jazon miał już palce zwinięte w pięść. Ale musiał się stamtąd wydostać, zanim uderzy kogoś. ‘Muszę iść.’ Nelson sięgnął do plecaka. “Przynajmniej masz przylepkę, to nie jest jakaś tam ośmiornica”. Uśmiechnął się. “To jest dar.” Jazon pokręcił głową, ale Nelson wcisnął mu przylepkę. Kain zaczął mówić. Jazon odwrócił się i szybko znalazł się przy drzwiach. Jakoś zniewolony pokonał od razu cztery stopnie schodów i wyrwał się z budynku, przeklinając siebie. Jazon otworzył rękę i spojrzał na przylep, jaki Nelson mu podał. Było napisane: ‘nikt nie wie, że jestem gejem.’ W poniedziałek Nelson bez wątpienia obejrzy dokładnie jego usta w szkole.

„Zbliżała się godzina szósta po południu, kiedy mijał Targ na Czerwonym. Wszyscy handlarze przy straganach, w sklepach i sklepikach zamykali swoje lokale lub zdejmowali i chowali towar i podobnie jak klienci rozchodzili się do domów. Jazon był już poza budynkiem. „Na ulicy skwar był okropny, a przy tym zaduch, ścisk, co krok wapno, rusztowania, cegły, kurz, choć nie było tego szczególnego, letniego smrodu.  „Domy publiczne, spelunki, podrzędne hoteliki, urzędy policyjne, mansarda studencka, mieszkanie lichwiarki, ulice, zaułki, podwórze, , wszystko to jakby stwarza przestępczy zamysł  i wykreśla kolejne etapy skomplikowanej walki wewnętrznej bohatera”. „Jest to miasto półwariatów(…) Gdyby u nas istniała nauka, to medycy, prawnicy i filozofowie mogliby czynić nad Częstochową nader wartościowe dociekania, każdy w swojej dziedzinie. Rzadko gdzie spotyka się tyle posępnych, ostrych i cudacznych wpływów na dusze człowieka jak w Częstochowie. Już chociażby same wpływy klimatyczne! A tymczasem jest to przecie ośrodek religijny całej Polski i jego charakter może odbijać się na wszystkim”. Idąc od Placu na Czerwonym, Drugą Aleją, w pobliżu Wałów Dwernickiego, na plac Nowotki, w kierunku Garncarskiej „nagle ujrzał po lewej ręce wyjście na podwórko, zupełnie na głucho zabudowane. Z prawa, tuż od bramy, daleko w głąb podwórka szedł ślepy nietynkowany mur sąsiedniej czteropiętrowej kamienicy. Z lewa, równolegle do ślepego muru i również do samej bramy, biegł drewniany parkan na jakie dwadzieścia kroków w głąb dziedzińca i dopiero dalej skręcał pod kątem w lewo. Było to na głucho odgrodzone miejsce, gdzie leżał zwalony jakiś budulec. Nieco dalej, w zagłębieniu podwórka, zza parkanu wyzierał węgieł niskiej, zasmolonej murowanej szopy, prawdopodobnie część jakiś warsztatów. Zapewne mieścił się tu warsztat ślusarski czy stelmachowski, czy coś w tym rodzaju; wszędzie, prawie tuż od bramy poczynając, gęsto czerniały kupki węglowego miału” Pod garkuchniami, na brudnych i cuchnących podwórkach kamienicy przy Garncarskiej i na jej przedłużeniu w kierunku plebanii, tłoczyło się mnóstwo ‘ludu roboczego i łachmaniarzy’; bo otwarto tutaj lokal niczym szynkownię: „(…) Stały talerzyki z mizerią, miękkimi bananami i pokrajaną rybą; wszystko to pachniało nader niezachęcająco. Nieznośnie duszne powietrze sprawiało, że trudno było wysiedzieć, a wszystko było tak przepojone odorem bimbrowni, że miało się wrażenie, iż od samego tego zaduchu można w ciągu pięciu minut stać się pijanym”.

Kain spojrzał na puste drzwi. “Nie mogę uwierzyć, że byłem taki niezdara przewracając cholerne krzesła”. Zwrócił się do Nelsona. “A ten głupi przylep, dlaczego to robisz?” Nelson przekazał mu przylep wzruszając ramionami. “Myślę, że schrzaniłem, prawda?” Kain spojrzał w kierunku drzwi. “Może uda mi się go dogonić.” W jednej chwili pobiegł Kain do drzwi i w dół cztery schodami. Obejrzał jeden koniec ulicy, potem drugi. Czyżby człowiek z jego snów naprawdę pokazał się na spotkaniu? Szukał każdego budynku w sąsiedztwie. Był całkowicie przekonany, że Jazon niechętnie pojedzie metrem w kierunku przedmieść. Zbity z tropu, przeklinał Nelsona całą drogę do domu.  “Kain? Kochanie, w porządku?” –zamyślonemu K​ainowi nie udało się zobaczyć, jak jego mama klęczy  na trawniku. Złapała garść cebulek tulipanów. “Wyglądasz trochę zaniepokojony,” powiedziała.  Ale po chwilo Kain zobaczył ją, gdy sadziła rośliny w nowo skopanej ziemi, chciał powiedzieć jej o Jazonie. Oczywiście, najpierw będzie musiał jej powiedzieć, że jest gejem. Ona będzie się denerwować, potem musi powiedzieć o tym ojcu. Miał przedstawić ten jedyny przypadek. Gwarantowane. Kain podał jej kilka żarówek. “Czuję się dobrze. Czy jest coś do jedzenia?” “Pierniki, w kuchni. Zachowaj ostrożność, tylko woskowane podłogi. A tak między nami, tata ma dla ciebie niespodziankę.” Zadzwoniła po niego. “Należy pamiętać, aby wytrzeć nogi!” Kain otarł buty o wewnętrzne drzwi i ustawił je na półce na buty. Jego mama przeglądała się w czystym lustrze, ojciec tymczasem siedział w swoim fotelu i oglądał mecz piłki nożnej. Kain chwycił kilka ciasteczek. “Mama powiedziała, masz dla mnie niespodziankę”. Ojciec sięgnął do kieszeni i z rozmachem wyciągnął kopertę. “Zgadnij. Chodź.” Kain nienawidził, kiedy ojciec traktował go jak dziecko. Miał siedemnaście teraz. “Nie chcę zgadywać.” Ugryzł pierniki. Ojcu usta opadły. “Kiedy to miłość do odgadnięcia.” Westchnął i otworzył kopertę, ujawniając jej treść. Mieli zaproszenie na  rozdanie nagród Akademii. “Bilety na niedzielę po Wszystkich Świętych. Tylko ty i ja”. Kain powiedział: “Wspaniale”. Ale jego umysł był wciąż przy Jazonie. Jego ojciec zmarszczył brwi. “Nie patrz tak podekscytowany.” Kain wzruszył ramionami i zbiegł po schodach. Niech jego tata sobie sprawę, że są ważniejsze rzeczy w życiu niż bilety do Akademii? Usiadł na łóżku i zdjął czapkę. Otworzył szufladę szafki nocnej i wyciągnął roczniki. Zwrócił się z oślimi uszami stron do jego ulubionych zdjęć: Jazon numer siedemdziesiąt siedem, szybki w sądzie, intensywność na twarzy, falujące loki, mięśnie napięte, wielka moc w ruchu. Tłum był w tle. Cyfrowy zegar pokazywał sześć sekund przed ostatnim brzęczkiem. Jego strzał doprowadził zespół żużlowy do  mistrzostw. Kain spotkał Jazona w pierwszym dniu szkoły średniej, gdy tłoczyli się przez zatłoczone sale, szukając swych sal. “Hej, jak się masz?” słyszał jego głos. “Wiesz, jak dojść do pokoju dwadzieścia osiem?” Serce Kaina stanęło mu w gardle, ale udało mu się wyksztusić odpowiedź. “Myślę, że w ten sposób.” Poprowadził chłopca przez korytarz i odkryli, że ich szafki znajdują się naprzeciw siebie. Do końca pierwszego roku studiów w szkole Kain przyjeżdżał na tyle wcześnie, aby pozdrowić Jazona. Ręką o oliwkowej skórze Adonisa zawsze machał do niego przyjaźnie “Co słychać? Jak się masz!” ale Kain czuł się zbyt nieśmiały, aby odpowiedzieć coś więcej, było zdawkowe: “Ok, jak u ciebie?” Wkrótce poznał harmonogram zajęć Jazona, znał chwile, gdy skręcali na rogu korytarza, to znów gdy chcieli przejść obojętnie. Zaczęły się wspólne podróże do domu. Kiedy inni chłopcy zaczęli rozmawiać o dziewczynach, nigdy nie czuł się zainteresowany. Ale to inna historia, gdy chwalił się erekcją i wytryskiem w pierwszej kolejności. A gdy Jazon opowiadając kawały śmiał się z kolegami, szczególnie gdy mówili o pedałach i sypali dowcipami o AIDS, w środku czuł wstyd i strach. Jego jedynym źródłem nadziei był obraz w wieczornych wiadomościach, gdzie widział zdjęcia gejów, które różniły się od karykaturalnych dowcipów. Żołnierze-geje walczyli w sądzie o prawo do służby wojskowej. Lesbijki miały walczyć o prawo do ich dzieci. Protestujący pikietowali Wiejską,  finansowali chorych na AIDS. Zobaczył  gdy dorośli mężczyźni na wysokich obcasach i w dziwacznych, różnokolorowych kostiumach śmiali się i paradowali w ich święto. Następnie w ósmej klasie dostał szelki. Poczuł się jeszcze bardziej obcy. Jego mama próbowała pocieszyć go. “Nie martw się, przystojniaczku. Po uzyskaniu szelek, będziesz musiał walczyć o dziewczęta.” Zabawne. Tymczasem jego ojciec pozwalał mu wychodzić ‘na sport’. Kain nie musiał ‘rzucać’ piłki, jak jego ojciec, by zachować swoje życie, ale lubił oglądać pływaków olimpijskich w telewizji. Więc wstąpił do drużyny pływackiej, gdzie ukrywał się wśród wielu okrążeń w basenie i kradł podwodne spojrzenia. Pielęgniarka szkolna powiedziała mu pewnego dnia, że potrzebuje okularów. Przyszedł do domu od optyka,  z drucianymi ramkami, które przesuwały mu się na pół nosa, wycofał się do swojej sypialni i patrzył w lustro. W ramkach okularów poczuł się jak najbrzydszy chłopiec we wszechświecie i najbardziej samotny.

Od chwili, kiedy Kain zobaczył Nelsona minęło już kilka lat. Raz po szkole Nelson namierzył go: “Idźmy razem. Choć wiesz, że jestem dziwny.” „Wiem, że jesteś dziwny. Tak”. Nelson odwrócił się i zaczął odchodzić. Kain poczuł jakieś ciepło, jakby wynurzył się z wody po głębokim nurkowaniu. Nie był już sam. “Hej!” krzyczał. Nelson wrócił do niego. Kain nie był pewien, co powiedzieć. Miał zawołać pod wpływem impulsu, bez zastanowienia. Pchnął okulary na grzbiet nosa i naciągnął czapkę, jakby coś chciał skończyć. “Nagle wpatrując się w niego Nelson zaczął rysować go. “Dzięki. Moja mama jest grafikiem. Nauczyła mnie. To nie jest takie trudne, naprawdę.” Kain podszedł bliżej, mimo że nadal czuł się trochę nerwowy. “Naprawdę?” “Tak”. Nelson uśmiechnął się. “Ja wam pokażę”. Wkrótce Kain spędzał popołudnia dla Nelsona. Oni. Wspólnie walczyli z głupimi przepisami odnośnie błotnych maseczek. Z Nelsonem Kain nie udawał być kimś innym, niż on sam. A Nelson zdawał się wiedzieć wszystko o byciu gejem. Powiedział Kain o Aleksandrze Wielkim, Oscarze Wilde i Michelangelo. Wyjaśnił konkretne słowa, mówił coś o rejsach i przeciągnięciach.  Potem jeszcze bardziej się rozżalił: „Człowiek jest podły, do wszystkiego przywyka! (…) A jeżelim zełgał? – zawołał nagle mimo woli – Jeżeli w rzeczywistości człowiek nie jest podły… w takim razie cała reszta… to zabobony, wymyślone strachy, i nie istnieją żadne nieprzekraczalne granice, nie powinny istnieć!…”  Choć człowiek niezmiernie lubi czuć się pokrzywdzonym, to jednak „ciężko jest za osiem tysięcy złotych rocznie całe życie kołatać jako guwernantka od dworu do dworu, ale ja i tak wiem, że moja mama raczej służyłaby jak Murzynka u plantatora, jak Estonka u bałtyckiego Niemca, niżby upodliła swą duszę i poczucie moralne związkiem z człowiekiem, którego nie szanuje i z którym nic nie ma wspólnego (…) Więc czemuż teraz się zgadza na przegrany proces? (…) Sprawa prosta jak drut: nie sprzedała by siebie dla własnej wygody, nawet dla ocalenia siebie od śmierci, lecz dla kogo innego – gotowa się sprzedać! (…)w razie konieczności gotowiśmy wziąć w łyka nasze poczucie moralne; naszą wolność, spokój, nawet sumienie – wszystko, wszystko poniesiemy na targ. Niechaj przepada życie! (…) Nie dość tego: wynajdziemy własną kazuistykę, sięgniemy po naukę do jezuitów na pewien czas, kto wie, uspokoimy sami siebie, wmówimy sobie, że właśnie tak być powinno, bo cel jest dobry”. Nelson nie zapomniał powiedzieć Kainowi o homoseksualnych witrynach sieci Web młodzieży i przedstawił mu grupy muzyczne, takie jak Queen Size i Indigo Girls. Najbardziej zdumiewające było to, jak Nelson mówił o wszystkich tych rzeczach przed własną matką. Ona nawet zaprowadziła subskrypcję magazynu XY dla niego. “Jak on jej to powiedział?” Kain chciał wiedzieć. Nelson zapalił papierosa. “A twój tata?” Nelsona twarz pociemniała za kłębem dymu. “Nieważne”. Kain przyznał potem, że kiedyś nawet pocałował swoją poduszkę w nocy udając, że to on. Nelson zaciągnął się papierosem. “Jak ma na imię?” “Obiecaj, że nie powiesz?” Kain zawahał się. “Jazon Chwiałkowski .” Nelson wybuchnął kaszlem. “Chwiałkowski? Kain miał wrażenie, jakby Nelson właśnie uderzył go. ” Nelson uśmiechnął się. ” Teraz już wszyscy wiedzieli, Jazon miał dziewczynę. W zeszłym roku zostali wybrani z Kasią najbardziej dobraną parą szkoły. W tym roku Kasia była wybrana na królową. Jazon nie może być gejem. Ale dlaczego miał on pokazać się na posiedzeniu  Tęczy Młodzieży? Być może był bi. Ale nawet gdyby był, Jazon nigdy nie będzie nim zainteresowany. Prawdopodobnie wszedł do pokoju przez pomyłkę, jak powiedział. Ale Kain ma nadzieję, że nie. Jego mama zapukała do drzwi jego sypialni, uśmiechając się. “Kochanie, czy na pewno czujesz się dobrze?” Uniosła brwi. “Wołałam na kolację już trzy razy.” „Jakie masz liche mieszkanie, Kainie, istna trumna (…) Jestem przekonana, że mieszkanie jest w połowie winne temu, że wpadłeś w melancholię”  „– Tak, mieszkanie przyczyniło się niemało. (…) myśl powrotu do niego przejęła go okropnym wstrętem: przecie to tu, w tym kącie (…) wylęgło się tamto i dojrzewało już przeszło miesiąc”. „Zresztą co ty wiesz o ‘gejach’?” Kain nie wytrzymał:  „Na litość boską, co ty sobie o mnie myślisz? Nie chcę twojej ofiary, nie chcę, mamusiu! To się nie stało, póki ja żyłem, nie stało! Nie przyjmuję!” Ocknął się nagle i zatrzymał. -”Nie stało?, szeptała mama: A cóż ty zdziałałeś, żeby się nie stało? Zabroniłeś? A czy masz prawo po temu? Co możesz im przyrzec za swej strony, ażeby posiąść takie prawo? Może obiecasz im poświęcić całą swoją przyszłość, całe życie? Gdy ukończysz nauki stopniem w Uniwersytecie i otrzymasz posadę? Jużeśmy to słyszeli, ale to przecie ‘gołąb na sęku’, a co dziś? Toż tutaj trzeba coś zrobić natychmiast, rozumiesz czy nie rozumiesz? A co ty teraz robisz? Siedzisz klubowi na karku. Skąd oni biorą pieniądze? Pod zastaw skromnej mojej emerytury, pod zastaw znajomości z panami z Tęczowego Klubu! (…) Spróbuj się domyślić, co może się stać z ludźmi, których znałeś za dziesięć lat albo w ciągu tych lat dziesięciu? Domyśliłeś się?”  A na co ci Kasia? Mama zostawiła syna samemu sobie.

Za drzwiami panowała przez jakiś czas cisza. Przyszła pora kolacji. Kulminacyjnym punktem posiłku był telefon od Nelsona. Tata Kaina wziął nóż i pokroił  wołowinę. Nie mówiąc nawet hello Nelson zaczął mówić. “Gdzie idziesz?” Kain odwrócił się od swoich rodziców. “Nie twój interes”. “Przestań być taki dramat diva! Chodź. Co chcesz zrobić dzisiaj?” Kain zastanowił się przez chwilę: “Na koszykówkę.” Nelson westchnął do telefonu. “Tak, i po tym?” “Nie wiem”, powiedział Kain. Rzucił słuchawkę i wrócił do stołu. “Wygląda na to, oboje mieli walczyć”, mówi jego mama. Kain skinął niepewnie i usiadł. Jego ojciec pokroił kawałek mięsa widelcem. “Dlaczego on dzwoni do Ciebie co pięć minut? Czy on nie ma życia?” Ojciec machnął ręką w powietrzu. “Może powinieneś rozwijać znajomości, które są mniej, wiesz, że są …”, nie przestając ruszać przy tym rękami nad stołem. “Sportowe”, dorzuciła mama. Kain odgadł matczyną ironię, że był to sygnał dla jego taty, by zwolnił z docinkami. Zwykle czekał na ojca, aż skończy posiłek. Ale dzisiaj Kain nie miał ochoty czekać. Chwycił czapkę leżącą na krześle. “Czy mogę zostać zwolniony?”  Po powrocie do swojej sypialni Kain rozwiązywał pewne zadanie domowe, a następnie zeskanował zdjęcie Jazona na swoim komputerze. Zgasił światło i położył się w łóżku. Jego umysł dryfował nad obrazami Jazona w szatni z dziesiątej klasy, sali gimnastycznej, jego bicepsami, wybrzuszeniami wobec jego koszulki z rękawami, jego tyłkiem spowitym przez pas elastyczny. „To prawda, jeszcze niedawno chciałem prosić ludzi kompetentnych, żeby mi pomogli dostać pracę, jakie lekcje języka czy coś… – badał siebie Kain – ale teraz w czymże mi oni mogą być pomocni? Dajmy na to, że wystarają mi się o korepetycje, dajmy na to, że się podzielą ostatnim groszem, o ile ten grosz mają, tak, że będę mógł sprawić sobie buty i dać garnitur do reperacji, żeby było w czym chodzić na lekcje… hm… Dobrze, ale co dalej? Co ja zdziałam za parę groszy? Czyż tego mi teraz potrzeba? Doprawdy, to aż śmieszne, że postanowiłem iść do nich”… Mama powiedziała, po co ci w tak młodym wieku Kasia? „Po co na co chodziłem do niej teraz? Powiedziałem jej, że w interesie; jakiż to był interes? Żadnego interesu nie miałem. Czy po to, by jej oświadczyć, że i d ę? No to cóż z tego? To mi dopiero interes! Czyżbym ją pokochał? Przecie nie, nie? Przecie odpędziłem ją tylko co jak psa. Może istotnie trzeba mi było jej łez, chciałem widzieć jej przestrach, patrzeć, jak boli i dręczy się jej serce! Chciałem choć trochę się zaczepić, pomarudzić, popatrzeć na człowieka! A jeszcze miałem czoło liczyć na siebie, Bóg wie, co sobie wyobrażać, ja nędzarz i nędznik, ja szuja, szuja!” Potem jeszcze Kain obejrzał nieco telewizji, by nieco ochłonąć z tych wspomnień. „Pod poduszką Kaina leżała Ewangelia. Wziął ją odruchowo. Książka ta należała do niej, była tą samą, z której kiedyś czytała o wskrzeszeniu Łazarza. Na początku katorgi przewidywał, że Kasia zamęczy go religią, będzie wciąż mówiła o Ewangelii i wmuszała mu różne książki. Ale ku największemu jego zdziwieniu ona nie napomknęła o tym ani razu, ani razu nawet nie zaproponowała mu Ewangelii. Sam ją o nią prosił na krótko przed swoją chorobą i Kasia bez słowa przynosiła mu tę książkę. Dotychczas nie otwierał jej wcale. Nie otworzył jej i teraz także, lecz pewna myśl mignęła mu w głowie: ‘Czyż jej przekonania mogą teraz nie być moimi przekonaniami? A przynajmniej uczucia jej, jej dążności…” A w pokoiku znów paliło się światełko. Kain miał nadal owinięte ręce wokół jego poduszki, uśmiechając się zasnął.

W poniedziałek Kain przyjechał do szkoły zdeterminowany, by znaleźć Jazona i przeprosić go za Nelsona. Ale nigdzie nie można go było znaleźć. Gdy czekał na niego na zewnątrz kawiarni na lunch, nagle usłyszał głos Nelsona się za sobą: “Przyniosłem nagranie „Nieżywych schabów”. Nelson wyciągnął kasetę. “Doprawdy wspaniałe.” “Dzięki”. Kain umieścił kompakt w kieszeni, mając nadzieję, że Nelson odejdzie, a pokaże się Jazon. Twarz Nelsona rozjaśniła się. “Idziesz na obiad?”- “Ruszaj.” Jednak Nelson nie ruszał się. Trzymał porysowany palec na jego blond włosach. “Wciąż zdenerwowany na sobotę?” -“Nie”, Kain kłamał. “Słuchaj, po prostu zostaw mnie w spokoju”. “Przykro mi, po raz tysięczny, kurwa”. Kain odwrócił się. “Fine”, powiedział Nelson. Ruszył się. Kain nie widział Jazona w porze lunchu i przez resztę popołudnia. Kiedy był ostatni dzwonek, on spokojnie jeszcze szedł do swojej szafki. Może Jazon był chory lub, co bardziej prawdopodobne, wstydził się przyjść do szkoły. Kain rzucił książki do swojej szafki, a potem zamknął drzwi. Ale już za nim stał tam Jazon, trzymając czerwony plecak na ramieniu. “Co słychać?” Zaskoczony Kain pchnął okulary na grzbiet nosa. “Uh, cześć.” Jazon kręcąc paskiem plecaka w ręce spojrzał przez swe ramię w ulubione miejsce szatni, z którego roztaczał się wspaniały widok na rzedniejący tłum studentów. Przechylił głowę. “Myślałam, że być może jesteś chory.” Kain zatopił się w brązowych oczach Jazona. “Przykro mi”, powiedział, że nie byłeś pewny. “To, co myślę, to ci powiem, i usiadł, by zacząć mówić coś nowego: „oczekuję na dzień Sądu Ostatecznego, „(…) a pożałuje nas Ten, który ulitował się nad wszystkimi, który wszystkich i wszystko rozumiał, On też jeden jest sędzią (…) I osądzi wszystkich sprawiedliwie i przebaczy dobrym i złym, wyniosłym i pokornym… A gdy już skończy ze wszystkimi, naonczas przemówi i do nas: ‘Chodźcie i wy! – powie. – Chodźcie, pijaniuteńcy! Chodźcie, słabiutcy! Chodźcie zasromani!’ I my wszyscy przyjdziemy nie wstydząc się, i staniemy przed Nim. A On powie: ‘Świnie jesteście! Na obraz i podobieństwo bestii; ale chodźcie i wy też!’ Wówczas rzekną mądrzy, rzekną roztropni: ‘Panie! Przecz dopuszczasz tych oto?’ A On powie: ‘Dlatego ich dopuszczam, o mądrzy, dlatego ich dopuszczam, o roztropni, że z nich żaden nie poczytywał sobie nigdy za godnego tej łaski…’ I wyciągnie ku nam prawicę swoją, a my przepadniemy… i zapłaczemy… wszystko zrozumiemy! Wtedy zrozumiemy wszystko!… I wszyscy zrozumieją… Papież… także zrozumie. Panie, przyjdź królestwo Twoje!” Ale potem już nie wiedział, co mówi, za to wiedział, że robi z siebie głupka. Zamknął usta i zmusił się do uśmiechu. “Słuchaj”. Jabłko Adama poruszało się w gardle Jazona. Spojrzał w lewo, potem w prawo, potem prosto na Kaina. “Właściwie chodzi mi tylko o ostatnią sobotę … nie byłem pewien, jaki rodzaj spotkania to był, czy odpowiadała ci ta forma spotkania?” Kain wiedział, że to kłamstwo, ale skinął grzecznie. Co jeszcze mógłby zrobić? Jazon nadal nadawał, a jego głos był coraz niższy. “Nie powiedziałeś nikomu, prawda? To znaczy, że widziałeś mnie tam?” Kain zobaczył strach i wstyd na twarzy Jazona. “Oczywiście, że nie. I nie mów nikomu.” Jazon westchnął, a potem dodał: “Nie sądzisz, że Nelly – to znaczy, Nelson – powie komuś… ”Nie sądzę,” odrzekł Kain. Nagle Jazon cofnął się, patrząc za Kainem. Kain odwrócił się i zobaczył Kasię, dziewczynę Jazona. “Cześć, Kain.” Dała mu słodki uśmiech, a Kain powiedział ‘hi’. Jazon patrzył przerażony na tę bezsensowną scenę. Swoją drogą, minuta po minucie czuł się coraz szczęśliwszy. Kain uświadomił sobie, że lepiej ich zostawić. “No cóż, zobaczymy się później.” “Później”, Jazon powiedział i uśmiechnął się z pewnym wysiłkiem. Kain ustąpił przyspieszając kroku. Musiał bowiem znaleźć Nelsona i upewnić się, czy nie powiedział nikomu o Jazonie. Miał nadzieję, że nie było za późno.

Pt. Przedstawione rzeczy, zdarzenia, osoby i przypadki oparty zostały na opowiadaniu Alexa Sancheza i wypowiedziach F. Dostojewskiego; ale są czystym wymysłem autora opowieści.

Leave a comment