Wspomnienie jedynej przyjaźni, cz.3

Jakub  w przytułku dla obłąkanych, cz.3

Trzeci saksofonista był wysoki, za sobą osiemnaście lat, kontemplacyjny młody murzyn Joe,  po szkole wyższej,  z szerokim ustami, wyższy niż reszta, poważny. Podniósł róg i zagrał spokojnie, z namysłem, i wzbudził ptasie zwroty oraz architekturalną wysokiej logikę. To były dzieci wielkich naszych rodaków, którzy mogli chodzić teraz po śladach swych ojców i wrócić do swej ojczyzny. Tu przerwę, by wam powiedzieć, że moi przyjaciele z Bielska-Białej byli w negatywnej,  koszmarnej relacji z hasłami obecnego społeczeństwa, którą usprawiedliwiali ich zmęczenie lekturami książkowymi, wysuwali przy tym  polityczne lub psychoanalityczne powody, ale Jakub tym bardzie wdawał się w rozgrywki społeczne, chętny do chleba i miłości, idąc za maksymą starożytnych ‘chleba i igrzysk’.  Jak tylko sięgnąłem wzrokiem, to wszędzie były dziewczyny, wizje, wszystkiego pod dostatkiem, jak tylko sięgnąłem wzrokiem ta perła była przekazywana właśnie mnie. I jak siedziałem i słuchałem tego dźwięku nocy, który unosił się z tą muzyką  dla nas wszystkich, myślałem o moich znajomych od jednego końca kraju po drugi, jak byli naprawdę wszyscy na tym samym próżnym podwórku robiąc coś tak rozległego i coś tak szalonego. Obudziłem się gdy słońce już czerwieniało , i to był jeden i ten sam czas w moim życiu, najdziwniejszy moment z wszystkiego co przeżyłem, kiedy nie wiedziałem kim jestem- byłem daleko od domu, przerażony i zmęczony podróżą, w tanim pokoju w hotelu, który nigdy nie widziałem, słyszałem szelest strumienia na zewnątrz i skrzypienie starego drewna z hotelu, a na górze kroki i wszystkie smutne dźwięki i patrzyłem na wysoki sufit i naprawdę nie wiedziałem, kim jestem przez około piętnaście dziwnych sekund. Powietrze było miękkie, gwiazdy tak piękne, obietnica każdej wybrukowanej alei tak wielka, że ​​myślałem, że jestem we śnie. Zapaliliśmy i pokrzyczeliśmy sobie w skalnej wnęce, szaleni, pijani na potężnym ziemi. Byliśmy na dachu Polski i wszyscy mogliśmy zrobić  coś na kształt krzyku, jak  myślę, podczas tej jedynej nocy… Chłopcy i dziewczęta w Polsce mają taki smutny czas razem, wyższa szkoła tak zwanego zaawansowania żąda, żeby poddali się seksowi natychmiast  bez odpowiedniej wstępnej rozmowy. Bez zabiegania o dyskusję, prostą rozmowę na temat duszy, o tym, że życie jest święte i każda chwila jest cenna. Ból przeszył moje serce, tak jak to było  za każdym razem gdy widziałem dziewczynę, którą kochałem, a która skierowała się w przeciwnym kierunku w tym zbyt wielkim świecie. To jest historia tajemniczej niewiasty, która uważa się za wielką piękność, wierzy, że posiada uprawnienia do czarów i magii, czarodziejskich mocy, że uda się jej rządzić własnym przeznaczeniem w tym męskim świecie. Każda matka jest jak Mojżesz. Ona nie wchodzi do ziemi obiecanej. Przygotowuje ona świat, który nie zobaczy… Teraz młodzi poszli ulicą w dół tańcząc lambadę, uświadomiłem sobie wówczas, że w moim życiu szedłem za takimi ludźmi, którzy mnie interesowali, że tylko tych ludzi cenię, którzy są szaleni. Tak, byli jak człowiek, który przeszedł kamienny loch i mrok, wyszedł z podziemia, brudny ochlaptus, byli nowej generacji uderzeniem, z którą  stopniowo i ja się złączyłem. Tutaj były dwa małe dzieciaki, takie jakim był Jakub, gdyby teraz one zagrały pod niebem wszechświata, ich krew gotowałaby się nazbyt mocno przy ich tworzeniu, nos byłby otwarty, żadna, przyrodzona, dziwna świętość nie uratowałaby ich przed żelaznym przeznaczeniem. Za nami lej całej Polski i wszystko, co Jakub i ja wcześniej wiedzieliśmy o życiu, o życiu na drodze. Znaleźliśmy w końcu magiczną krainę na końcu drogi, nigdy nie wymarzyliśmy sobie zakresu takiej  magii. W niezliczonych obrazach niebiańskiego promieniowania musiałem walczyć, aby widzieć postać Jakuba, a wyglądał jak Bóg.  Stałem na gorącej nawierzchni drogi pod łukiem lampy z letnimi ćmami rozbijającymi się o nią, gdy usłyszałem odgłos kroków od strony ciemności, oto zobaczyłem plecy wysokiego starca z białymi, unoszącymi się włosami, a gdy zobaczył mnie powiedział: “Jęcz dla człowieka”, i wskoczył na powrót w jego ciemności. Czy to oznaczało, że ​​powinienem w końcu podjąć moją pielgrzymkę pieszo na ciemnych drogach wokół Polski? To był początek lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, i moja pielgrzymka piesza z Warszawy do Częstochowy… Zatem gdy w Polsce słońce zachodzi i siadam na starym, rzecznym molo, oglądam długo, długo niebo nad Bielskiem i mam poczucie, że wszystkie surowce ziemi matki zataczają kręgi w jedną, niewiarygodną wypukłość nad ogromnym lasem, i że cała ta droga porusza się, to wszystko jest ruchome i wszyscy ludzie marzą w bezmiarze tego ogromu. .. i dziś w nocy rozpłyną się gwiazdy,  i nie wiesz o świecie… I na chwilę osiągnąłem szczyt ekstazy, który zawsze chciałem osiągnąć, który był krokiem ostatnim w chronologicznym czasie, wykonanym w ponadczasowe cienie, i zachwytem nad ponurością śmiertelnego realizmu;  uczuciem śmierci kopiącym w  moje obcasy, by iść do przodu, ze zjawą  chodzenia po własnych piętach śmierci, i osobiście pospieszyłem jak hokeiści do bandy, gdzie wszyscy aniołowie kłębią się i odlatują do świętej, a nieważnej, niestworzonej pustki; silne i nie do pomyślenia promieniowanie rozbłysło w jasnym Umyśle-Istotności; niezliczone lotosowe ziemie wchodzą otwarte w magię otwartego nieba. Słyszałem nieopisany ryk, który nie był w mym uchu, ale wszędzie i nie miał nic wspólnego z dźwiękami. Uświadomiłem sobie, że umarłem i odradzałem się niezliczone razy, ale nie zapamiętałem, co się ze mną działo, bo przejścia od życia do śmierci i z powrotem są tak upiornie proste, tu magiczne działanie na marne- jak zaśnięcie i budzenie się ponownie milion razy, podobnie jak wyrażana niedbałość i głęboka niewiedza o tym…cdn

Leave a comment