Zaproszenie na Jubileusz, Niedziela 05 czerwca 2011, godz.12, Ząbkowice 74

Stanisław Barszczak- Myśli z upływającego czasu  (Gedanke der verrinnenden Zeit)

 

Bardzo serdecznie dziękuję za wasze serca. Nie odrzucam tej nagrody za jedno życie. Zgromadziliśmy się, by celebrować tę eucharystię nie w centrum miasta, ale w naszym Ząbkowskim kościele, który niedawno świętował stulecie jego istnienia. Autorka skromnej monografii niedawno przedstawionej o tym kościele zwróciła moją uwagę na pierwotny wystrój prezbiterium, z krzyżem Chrystusa pośrodku. Jesteśmy tu znowu, by uczcić to święte miejsce, a jednocześnie modlić się w tej specjalnej intencji dziękczynnej za 25 lat mojej służby w kapłaństwie. Najpiękniejszym wyrazem tej modlitwy ma być ta eucharystia. Niech mi będzie wolno wspomnieć tutaj Ojca Pio, który przez trzy lata długiego życia nie mógł sprawować Mszy świętej. Ja z kolei nie raz cisnąłem się do miejscowego ołtarza znajdującego się w nawie głównej( ten tzw. Ołtarz soborowy był już wymieniany trzykrotnie), i najczęściej mogłem uwielbić Chrystusa w świętych czynnościach tylko a może aż, w towarzystwie innego kapłana. Dzisiaj przewodniczę tej liturgii, a przy mnie jest wielu kapłanów, role się odwróciły. Widocznie zawdzięczam to złotej łasce Chrystusowego kapłaństwa, waszej życzliwości kochani Parafianie z Ząbkowic, oraz srebnej wierze mojej matki, która spoczywa na tutejszym cmentarzu. Pozwólcie, że już teraz przywitam niektórych moich gości: Księdza Prałata Grzegorza Ślęzaka, mojego pierwszego Rektora w Niższym Seminarium Duchownym w Częstochowie. Ojciec Grzegorz ma sumienie tak czyste że nie wygodne. Przytoczę tutaj skrywane od lat przeze mnie jedno zdanie: kolor biały był zupełnie niepraktyczny, życie obce bo bez pomyłek, miłość niecała, bo bez umierania, kto z nas go obejmie za szyję, słuchaj, powie, zmieniły się czasy, teraz ja cię światem ukryję. Pamiętam szczególnie czwarty rok liceum, byłem przewodniczącym klasy i witałem Matkę Bożą w obrazie Czarnej Madonny z Częstochowy w naszej szkole, podczas peregrynacji Obrazu Matki Bożej po naszej Diecezji. To wszystko temu człowiekowi zawdzięczę. Pragnąłem bardzo gości z zagranicy, Ojca Konrada Hejmo z Antoninkami z Rzymu, mocno wierzę, że przyjadą później. Dzięki Ojcu Konradowi mogłem osobiście przed piętnastu laty podejść i porozmawiać z Ojcem Świętym. Teraz chcę ukłonić się mocno innym Księżom Profesorom nawiedzających nasze duchowe sanktuarium, z Księdzem Profesorem nagradzanym honorowymi doktoratami Ks. Janem Kowalskim na czele, który nieustannie uwrażliwia mnie na każde formułowane przeze mnie słowo. Zaraz potem chcę przywitać Ojca Przeora Jasnej Góry, Czcigodnego Ojca Romana Majewskiego z lampą pokoju. Pragnąłem powitać w tym miejscu Księdza Proboszcza Prałata Ryszarda Grzesika z Olsztyna, gdzie obecnie przebywam. Ale dzisiaj jest na festynie i wspina się jak co roku na szczyt strażackiej drabiny, niczym Jakubowej. Pragnę powitać Księdza Kanclerza Prałata Mariana Mikołajczyka, który wizytował mnie przed piętnastu laty w domu matki w tej parafii, na ulicy Związku Orła Białego 36. Są z nami także Ojcowie i Bracia Bonifratrzy, których modlitwę czuję już od ponad 20 lat, gdy wstępowałem w ich progi w Krakowskim klasztorze na Kazimierzu; są Montfortanie z Częstochowy. I teraz chcę wam przedstawić najważniejszego gościa w osobie naszego niezmordowanego Misjonarza z Zambii w latach 1972-80, następnie Dyrektora Domu Polskich Misji w Warszawie na Byszewskiej, a obecnie Odyseusza opatrującego pacjentów  Szpitala z Parkitki w Częstochowie. Już przed dwoma laty poprosiłem Przewielebnego Ks. Kapelana Wacława Kuflewskiego, by opowiedział na mojej uroczystości o jego drodze wiary. Doczekaliśmy tej chwili. Bogu niech będą dzięki. Apel do was kochani: „Mieli uszy, lecz nie słyszeli” Posłuchajcie tylko? Pragnę powitać innych wspaniałych gości,  duszpasterza świętych Rodzin z ‘świętej Puszczy’ koło Częstochowy, kolegę  z Seminarium ks. Dariusza Nowaka z Rodzicami, który przez kolejne lata podnosi mnie z łatwością. Przewielebnemu Księdzu Proboszczowi, opiekunowi tej Owczarni, Ks. Jerzemu Małocie, chcę podziękować za umożliwienie mi sprawowania Mszy świętej razem z wami. Zaproszonym gościom z zagranicy, chórzystom i chórzystkom, zaproszonym śpiewakom, panu Organiście, Pani Bożenie, Januszowi, Paniom Irenie i Teresie z biura podróży Horyzont, Pani Agnieszce z biura podróży Tours-Eco, szczególnie księdzu Piotrowi z jego grupą scholi, przyjaciołom z Międzyrzecza Górnego, z Rząśni, trzem Siostrom z Olsztyna, wszystkim tym, którzy przyczynili się do uświetnienia naszej uroczystości, i którzy jeszcze przyjadą do nas po południu? Bóg zapłać!  Wpierw zróbmy rachunek sumienia przed Panem Bogiem naszym: „Czy nie przekrzykiwałem Ciebie, czy nie przychodziłem stale wczorajszy, czy nie uciekałem w ciemny płacz ze swoim sercem jak piątą klepką, czy nie kradłem Twojego czasu, czy nie lizałem zbyt czule łapy swego sumienia, czy nie rozróżniałem uczucia, czy gwiazd nie podnosiłem których dawno nie ma, czy nie prowadziłem eleganckiego dziennika swoich żalów, czy nie właziłem do ciepłego kąta swej wrażliwości jak gęsiej skórki, czy nie fałszowałem pięknym głosem, czy nie byłem miękkim despotą, czy nie przekształcałem ewangelii w łagodną opowieść, czy organy nie głuszyły mi zwykłego skowytu psiaka, czy nie udowadniałem słonia, czy modląc się do Anioła Stróża- nie chciałem być przypadkiem aniołem nie stróżem, czy klękałem kiedy malałeś do szeptu?” „Dana mi jest wszelka władza na ziemi. Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna i Ducha świętego” Słyszeliśmy nie raz to wołanie Chrystusa z ewangelii. Jak ja przygotowałem się do tej misji? Przede wszystkim towarzysząc dwadzieścia siedem lat Janowi Pawłowi II nieustannie podczas jego pontyfikatu, także przez wojaże do świata. Czasowy dystans pomiędzy moją podróżą do świata i opublikowaniem moich myśli powoduje, że kolejna dwunasta już książka jest, jak sam już tytuł mówi „Kwity na pomyślność i nadzieję”, bynajmniej wydaje się jedynie rachunkiem kontowym po podróży. Nie o, nie w trakcie, nawet nie po. Jakbym potrzebował czasu, aby uczynić niewypowiedziane, niewypowiedziane, by zagościło to w literaturze … Chciałbym opisać dumy i szczęścia wierzących, z racji na fakt, że  nie otacza się ich szacunkiem i nieraz są prześladowani. Z olbrzymim duchowym apetytem otwieram się w pisaniu na dźwięki Polski, mojej ojczyzny … Wprowadzam powszechne przekonanie w moc słowa. Chcę pokazać inności mojego, niestety już ‘innego’ kraju. Ale pokazuję w pisaniu przede wszystkim odwiedzone przeze mnie miejsca na ziemi. W tych obrachunkach zawsze istnieje niebezpieczeństwo przed którym nie można uciec, rozszerzenia kolonizacji obcego, ?dziwnego? kraju, aby odczytać go w ramach naszej anatomii wykresów i wzięcia pod uwagę nie kraju, jak się go spotyka, ale aby odczytać go tylko w terminach różnicy, w terminach którymi niestety powszechnie posługuje się świat współczesny. Dlatego chcę wam powiedzieć o moim życiu jako o życiu, które zamknięte zostało w gronie niektórych ludzi, których tu widziałem. Literat to człowiek, któremu pisać jest trudniej niż innym ludziom. Istnieje bowiem nie tylko prawda i poznanie rozumowe, lecz także analogiczny pogląd poprzez ludzkie serce. Opisuję nie samego człowieka jako społecznego, lecz uwikłanego w trudności, który niesie codzienne życie. Nie jestem ‘cywilizowanym’ człowiekiem. Choć obcuję z naszym społeczeństwem nieustannie. Juliusza Verne powiedział: “Morze jest wszystkim. Obejmuje ono siedem dziesiątych globu ziemskiego. Oddech jego jest czysty i zdrowy. To ogromna pustynia, gdzie człowiek nigdy nie jest samotny, bo czuje się zmieszany z życiem ze wszystkich stron.” Kapitan Nemo, alter ego pisarza powiedział:” Pomyśl o tym/…/ Morze jest tylko uosobieniem nadprzyrodzonego i wspaniałego istnienia. To jest tylko miłość i emocja, jest to ‘Nieskończone miłowanie’. Na powierzchni panuje głód i strach. Mężczyźni nadal czynią niesprawiedliwe prawa. Walczą, dzielą się na części. Zaledwie kilka metrów pod falami ich panowanie ustaje przestaje, ich zło tonie. Tu na dnie oceanu jest tylko niezależność. Tu jestem wolny! Morze dostarcza wszystkiego dla moich zachcianek.” A Profesor Pierre Aronnax  z tej samej książki Verne’a powiedział: „dziwny świat zmierzchu otworzył się przede mną i czułem się, jak pierwszy człowiek, który postawił stopę na innej planecie, intruz w tym mistycznym ogrodzie głęboko. Kapitan Nemo zauważył: „jest nadzieja na przyszłość. Kiedy świat jest gotowy na nowe, lepsze życie, to wszystko kiedyś nadejdzie, w Bożym właściwym czasie..”. Mógłbym powiedzieć: Byłem, jestem, w swojej służbie, widziałem hojność morza i jego dobroć. I nigdy nie chcę zdradzić go- za żadne złoto na świecie. Zostawiłem was może tu, gdzie dzisiaj nie jedzą tego chleba… Powiadam wam: „Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie?  Przypatrzcie się ptakom w powietrzu.”…Boże, po stokroć święty, mocny i uśmiechnięty, któryś mię stworzył. Kochani jestem z wami, choć nie należę do tego szeregu, mieszkam daleko, ale chcę wrócić do was! Dzisiaj jestem w bardzo trudnej sytuacji, przez godzinę mam przeżyć czasu wiele. Owszem, paru ludzi poznałem w życiu, co więcej wierzę w człowieka. Bo każdy jest dla wszystkich. Pokazałem się wam pełen wdzięczności za podarowane mi życie. Co prawda moja ojczyzna już była. Meine Heimat schon war! Ale idę jeszcze nie raz, by obwoływać  dzieciństwo wiary. Podczas mojego jubileuszu wróciło do mnie dzieciństwo, bo zabrałeś mi Boże wszystko, co boli… nie byłem na żadnej wojnie, aczkolwiek od trzeciego już roku życia byłem chronicznie oficerem podwórkowych wojen. Od lat dziecinnych byłem obdarzany sympatią. To nic, że potem nie zawsze tak było. Czy to była  łaska późniejszego zrodzenia. Chyba nie: ja się urodziłem w czasie…. Najpierw miałem tylko nawet nie dwie a tylko jedną najlepszą ocenę: z geografii. I piękną dedykację w „Panu Tadeuszu”. Z resztą w czwartej klasie byłem uprzywilejowany, chyba na poważnie bawiliśmy się z kolegami w zbójców. Moja święta wiaro z klasy 4a „z coraz dalej i bliżej, kiedy w kościele było tak cicho że ciemno, a w domu wciąż to samo więc inaczej, kiedy święty Antoni ostrzyżony i zawsze z grzywką odnajdywał zagubione klucze (i patrzył litościwie na mnie z tamtego ołtarza), a Matka Boska była lepsza bo przedwojenna, kiedy nie miała pretensji do nikogo nawet zmokła kawka a miłość była tak czysta że karmiła Boga, wielka i dlatego możliwa, kiedy martwiłem się żeby Pan Jezus nie zachorował, bo by się komunia nie udała.”  Pozwólcie, że w tak pięknym dniu skieruję was po raz wtóry do mojej niegodnej osoby. W starszych klasach miałem już ogień, zacząłem się palić do nauki… Wówczas to chciałem zostać komentatorem Igrzysk Olimpijskich. Mieliśmy nauczyciela, który dla mojego życia stał się bardzo ważny, profesor Józef Mikołajtis- chyba tylko z najlepszych ocen z polskiego stworzyłem maturę… Od czasu matury zaczęła się moja jakby zdwojona egzystencja. Przed wojną solidarności o nową Polskę zdałem maturę, zdawanie takie pomogło mi natychmiast iść do Seminarium… w czasie zamachu na papieża byłem w seminarium… Po studium filozofii jeszcze nie zacząłem tak po prawdzie drogi w stronę teologii… Mamo, być może to byłoby szalone, wspaniałe, niepohamowane, kiedy mógłbym raz jeszcze opowiedzieć tobie o tym, co w mym powołaniu przeżyłem… jak wszystko poszło: matura, pierwsza parafia…, Rząśnia, Kraków, maszyna do pisania, pierwszy komputer, wiele odkryć, które poczyniliśmy… miałem po prostu szczęście we właściwym spojrzeniu obejmować te dziedziny… to był wspaniały czas. Kiedyś kapłaństwo mnie uratowało, bo byłem zły w innych dziedzinach. Tym samym nieustannie powtarzam: „Własnego kapłaństwa się boję, własnego kapłaństwa się lękam i przed kapłaństwem w proch padam, i przed kapłaństwem klękam. W lipcowy poranek mych święceń dla innych szary zapewne— jakaś moc przeogromna z nagła poczęła się we mnie. Jadę z innymi tramwajem—biegnę z innymi ulicą— nadziwić się nie mogę swej duszy tajemnicą.” Zamknąłem na blogu, mojej stronie internetowej, niektóre moje inne kapłańskie przeżycia, możecie je odczytać i przysłać komentarz… cdn

Leave a comment