Stanisław Barszczak—Pani Janina—“Złodzieje!” zawołała i aż klasnęła w dłonie.” Urzędnik zgodził się przyjść, gdy spostrzegł, że był proszony przez starszą pani, która była zbyt niedołężną, by mogła chodzić. Aleksandrze, powiedz mu, że możemy w łatwy sposób udać się do kogoś innego, gdy będą dalej robić trudności. Ale ostatecznie odebrałem dwanaście tysięcy dolarów w złocie, wziąłem też sprawozdanie finansowe i zaniosłem Pani. “Dobrze, dobrze,” powiedziała, “nie jestem księgową. Pospieszmy się, pospiesz się.” I machnęła papierami .”Teraz nie postawię ani na to przeklętej zero, i równie przeklęte czerwone, mruknąłem do siebie, gdy wszedłem do kasyna. Tym razem zrobiłem wszystko co mogłem, by przekonać staruszkę do udziałów jak najmniejszych. Ale ona była tak niecierpliwa, że choć w pierwszej chwili zgodziła się zrobić jak sugerowałem, to jednak nic nie mogło jej powstrzymać od dalszej gry, gdy raz już zaczęła. “Zobacz co zdobyliśmy, z pewnością warto było naszego czasu, znowu mogliśmy wygrać kolejne cztery tysiące… Ach, to była twoja wina, wszystko twoja wina.” Czułem się bardzo zgaszonym, gdy oglądałem ją grającą zawzięcie dalej, ale postanowiłem trzymać język za zębami, i nie dawać jej więcej porad. Nagle w kasynie ujrzałem księcia. Pojawił się w naszym towarzystwie niedawno i od razu jako nietuzinkowy człowiek, który nosił historyczne nazwisko Barberini lub coś w tym rodzaju. Chodził zasypany pierścieniami i diamentami. Zauważyłem, że od pewnego czasu Sonia też z nim flirtowała. Oczywiście generał, który stał przy naszym stole mógł wypłynąć na taką sytuację. Ale Sonia zdawała się nie patrzeć w jego stronę, choć starał się przyciągnąć ją jakąś miejską powiastką. Nagle książę coś szepnął Pani do ucha. “Pokaż mi, co powinnam zrobić,” zaripostowała głośno Pani. Książę po francusku oświadczył, że takie a takie szanse ją czekają, zaczął nawet wykonywać obliczenia liczb. Wszystko to było skierowane do mnie jako tłumacza. Książę palcem wskazywał tu i tam. W końcu chwycił ołówek i zaczął liczyć kwoty na papierze, dopóki nie wyczerpał cierpliwości Pani. “Precz z tobą!” przerwała. Ale zaraz zgodnie z jego instrukcjami postawiła tysiąc dolarów na nieparzyste numery w pierwszej dwudziestce i drugie dziesięć na niektóre grupy numerów od dwunastu do osiemnastu lat i od osiemnastu do dwudziestu czterech . Postawiona suma wyniosła dwa tysiące dolarów. Koło obracało się. “Zero!” zawołał krupier… Straciliśmy wszystko. -“Głupi!” zawołała staruszka, z pewnym wyrzutem zwracając się do księcia. „Do domu,” krzyknęła Pani i zaraz opuściliśmy kasyno. Zanim dotarliśmy do hotelu Pani obdzieliła nas jeszcze odpowietrzającymi okrzykami: “Jaka ja głupia jestem! Stara a głupia! Gdy przybyliśmy do hotelu Pani prosiła na herbatę, a następnie kazała się pakować. „Ryszardzie, czy wszystko zapakowane?”, zostawiamy to miasto. „Masz pobrać z banku piętnaście tysięcy dolarów i weź rachunek za hotel.” „Mój Boże! “powiedział tylko i splunął na ręce, prawdopodobnie aby pokazać, że jest gotów służyć jej najlepiej jak może. “Następny pociąg odjeżdża o 09:30, Madame”, rzekł jakby od niechcenia.
“Czy to już czas odjeżdżać?”, zawyrokował książę. Tak więc wszyscy już się zebrali, starając się odwieść babcię od jej zamiarów. Tylko Ryszard była nieobecny. “Precz z wami, łobuzy!” zawyrokowała. I słowa podparła śmiechem. „To nie wasze pieniądze, które zostały zmarnowane, ale moje własne”. Nagle skierowała się do Sonii: „Czy to prawda, że książę żeni się z Francuzką – to aktorka czy nawet kukła jeszcze gorsza, powiedz mi, czy to prawda? ” “Nie wiem na pewno odparła Sonia, ale ” –„Nie trzeba mówić nic więcej,” przerwała energicznie Pani. „Mój dom na prowincji, jak wiesz, jest wystarczająco duży, przyjedźcie Soniu na jakiś tydzień, możecie zająć całe piętro, jeśli Ci się tak podoba. Dzisiaj zmarnowałam piętnaście tysięcy dolarów w tą cholerną ruletkę. A przecież pięć lat temu obiecałam mieszkańcom Warszawy zbudować na przedmieściach kościół murowany. Zatem sprawa się odwlecze.”-“A co z wyjazdem do sanatorium Pani? Przerwała ten monolog Sonia. „Ty i twoje wody! Nie złość mnie, Soniu. –„Jestem bardzo, bardzo wdzięczna za schronienie, które Pani tak łaskawie zaproponował mi. To być może jest realne, że przyjadę i będę z Panią żyć na prowincji. Ale jeszcze nie podjęła decyzji.”W każdym razie, nie mogłabym opuścić młodszego brata i siostry, ponieważ gdybym ich opuściła, to będą porzuceni.” „Proszę, zostaw mnie. Good-bye, “zakończyła rozmowę Pani. “Pozwól mi być z Tobą trochę dłużej”, mówiła Sonia. “Nie. Nie zawracaj mi głowy, już wszystko mnie męczy.”Następnie gdy Sonia próbowała pocałować babcię, staruszka najpierw wycofała się, a potem sama pocałowała dziewczynę w policzek.
Wózek z Panią był już blisko mnie. „Weź te pięćset dolarów dla siebie, i nie słuchaj o publicznych skandalach z moim udziałem,” usłyszałem tylko.” “Dziękuję pokornie, proszę pani.” „Chodź, chodź, zawołała babcia tak energicznie, że nie śmiałem już odmawiać przyjęcia pieniędzy dalej.”
Potem wstąpiłem do mojego pokoju i położyłem się na łóżku. Całą godzinę musiałem leżeć w ten sposób, z moją głową opartą na ręku. Tak więc potrzebowałam czasu dla siebie. Nagle wpadłem na pomysł poszukiwania Krzysztofa. I oto rozległo się pukanie do drzwi, gdy je otworzyłem zobaczyłem za drzwiami cichego tym razem Ryszarda. “Szanowny Panie, powiedział, moja pani pyta o ciebie”. “Rzeczywiście? Pociąg odjeżdża za trzy godziny. Niech pan nie zwleka.” Pobiegłem na dół. Pani była teraz wyprowadzana z jej pokoju na korytarz. W ręce trzymała zwój banknotów i papierów wartościowych. Kiedy mnie zobaczyła zawołała: “Aleksandrze, musisz być teraz przy mnie.” Był z nami Łukasz. Pamiętam spacerowaliśmy w kierunku dworca. Pani dziwnie rozmarzona wspomniała jakiś ogród i kwiaty, które nie można było zobaczyć tutaj, i świeże powietrze i jabłonie w kwiatach. Obok wielkiego super-marketu mijaliśmy mój mały sklep jakby z innej epoki, w którym ujrzałem kiedyś siebie jakby w domu- a to jest tylko rezultat ostatnich przebudowań w stolicy, dzięki którym niedawno znów zajaśniała Warszawa. Sklep ten był kwadratowy, z przednimi szybami w małych okienkach. Przychodziłem tu nieraz. W dzień drzwi sklepu pozostawały zamknięte, a wieczorem pozostawały dyskretnie, jakby podejrzanie uchylone. Okno zawierało fotografie mniej lub bardziej rozebranych tancerek; nieokreślone pakiety opakowań po lekach, zamknięte żółte koperty papierowe, bardzo cienkie i oznaczone czarne postacie, ale też na uformowanych wzgórzu żołnierzy napoleońskich, kilka numerów dawnych francuskich publikacji, jaki komiks zawieszony w suchym powietrzu, obskurną niebieską miskę z porcelany, szkatułkę z czarnego drewna, butelkę atramentu i pieczątki, kilka książek, tytuły nie bardzo porywały, choć nawiązywały do historii, kilka najwyraźniej starych kopii gazet, źle wydrukowanych. Dwa strumienie neonowe tliły się wewnątrz tych szyb… Ale oto rozmarzyłem się w tym dłuższym pochodzie ku ulicy Marszałkowskiej i z powrotem na dworzec. Następnie pamiętam tylko, jak Pani siedziała już w pociągu, usłyszałem jeszcze te słowa: “Przyślij mi list. Dzięki za bezinteresowną pomoc”, powiedziała na pożegnanie…Tego samego wieczoru Ryszard zatelefonował do mnie skarżąc się, że dwóch mężczyzn wypełniło swoje kieszenie pieniędzmi Pani i uciekli. Myśleliśmy, że to Polacy, ale to nie prawda. Godzinę później jak się pożegnaliśmy tym razem dwóch chłystków, którzy przedtem zostali wydaleni z kasyna, dokonali ponownego pojawienia się przy staruszce w pociągu i odnowili swoje oferty usług. Odłożyłem słuchawkę jakiś ciężki, szybko zasnąłem. Następnego dnia rano miałem iść do – czy raczej szukać Pana Krzysztofa. Na śniadaniu byłem tak podekscytowany, jak byłem na posiłku trzy dni temu … Przypomniałem sobie po chwili, jak z wieczora siadywałem pod lipami w swoim ogródku i zabierałem się do czytania książek na głos jakbym czytał tylko mnie i mojej matce. Co się stało ze mną nie wiem, ale przed obiadem powiedziałem Sonii o mojej stracie, z którą spacerowaliśmy po parku. Następnie wróciłem do kasyna. Na początku straciłem całe dwieście dolarów, co wywarło na mnie olbrzymie wrażenie z wielką prędkością. Potem postawiłem taką samą kwotę jeszcze raz i wygrałem, i tak jakieś dwa lub trzy razy. W pewnym momencie miałem w rękach – zebrało się w ciągu pięciu minut – około cztery tysiące dolarów. To oczywiście był właściwy moment dla mnie żeby odejść, ale pojawiły się we mnie dziwne uczucie, wręcz z wyzwaniem losu , z chęcią czynienia mu ciosu w policzek. Potem wstałem od stołu, czując pewne oszołomienie… z przerażeniem zdałem sobie sprawę, że muszę wygrać, bo od tego zależało całe moje życie. “Rouge!” woła krupier. I wziąłem długi oddech i gorące dreszcze rozeszły się po całym ciele. I została wypłacona moja wygrana w wysokości cztery tysiące dolarów. Ale po jakim ś czasie przyszedł czas, że zacząłem przegrywać, pamiętam potem, postawiłem na chybił trafił, bez jakiegokolwiek rachunku. “Quatre!” woła krupier. Jeszcze raz, byłem w posiadaniu sześciu tysięcy dolarów! Krupierzy spojrzeli wokół, wymienili kilka słów, przypadkowe osoby mruknęły wyczekująco. Do stołu podszedł mężczyzna zupełnie czarny na twarzy. Moje obliczenia mieszały się teraz z upływającym czasem. Pamiętam tylko, jak we śnie, wygrałem w jednej rundzie szesnaście tysięcy, następnie w trzech rundach straciłem dwanaście tysięcy, a pozostałe cztery tysiące nieprzytomnie przekazałem na “Passe” . Ale wreszcie wkroczył do akcji ten czarny, cztery razy z rzędu wygrał… Potem nagle krupier poinformował mnie, że on złożył większą ofertę, bank nie był w stanie zrealizować naszych żądań, nadto krupier ogłosić zamknięcie ruletki w nocy. W związku z powyższym, złapałem mój stos złota, umieściłem go do kieszeni i, chwytając mój plik banknotów, i przeniosłem się do sąsiedniego salonu, gdzie gra w ruletkę trwała nadal. Tłum szedł za mną, zrobiono mi miejsce przy stole, po czym przystąpiłem do akcji, jak dotychczas – to znaczy wyrywkowo i bez obliczania. Co mnie uratowało od z ruiny nie wiem. Oczywiście były momenty, kiedy fragmentaryczne rozrachunki przebiegały przez mój mózg. Moje brwi były wilgotne od potu, a ręce drżały. Również Rosjanie stanęli przy mnie. Nagle powstał wokół mnie głośny huk rozmowy i śmiech: “Brawo, brawo!” Była powszechna radość, a niektórzy nawet klaskali w dłonie. Zarobiłem trzydzieści tysięcy dolarów i znowu obwieszczono zamykanie banku na noc! “Odejdź teraz, odejść teraz,” ktoś szepnął do mnie z prawej strony. Miałem niejasną przyjemność zgarnięcia banknotów, koncentrując się na stosie przed sobą. Ale, jak zawsze, los zawiał mi w plecy. Nagle usłyszałem okrzyki potwierdzające fakt, że czerwony kolor wygrywał po raz czternasty! “Monsieur gagne cent mille dolar!” krupier zawołał obok mnie. Obudziłem się na zmysły. Co? Wygrałem sto tysięcy? Ale już ludzie zaczęli opuszczać kasyno. Przechodząc przez salony osoby uśmiechały się do mnie. Kilka rąk podniosło się w moim kierunku. I wtedy pojawiła się ona, Sonia, jakaś niespokojna. Nic nie pamiętam, co ona powiedziała do mnie, dlaczego ją opuściłem… Nagle tylko ujrzałem ją jeszcze raz przy światłach hotelu. Tak, dzięki Bogu, dotarłem do domu! Wsunąłem się do mojego pokoju. Sonia siedziała na kanapie, z zapaloną świecą i splecionymi rękami…Dokładnie pamiętam, że tego wieczora również mój książę stracił w ruletkę ogromne kwoty i potem pewnego pięknego poranka zniknął, z koniem, powozem, jak również z nie zapłaconym rachunkiem za hotel. Tego samego wieczoru Sonia została zmuszona do stawienia się w Casino. Agnieszka krzyczała na cały hotel, a nawet rozdarła sobie sukienkę z tego powodu. Przez wyjazdem rozdał hotelowym gościom pachnące gwoździe wyprodukowane w jego kraju. Podobno widziano któregoś wieczoru, jak książę z narzeczoną szli w parze, ręka w rękę do Kasyna – panienka chichotała głośny i zgodnie ze swoimi przyzwyczajeniami pokazywała dziwną ekspansywność w swych manierach. A co Krzysztofem. Na początek nie powiodło mi się w moich poszukiwaniach. Ani w swoim pokoju, ani w ani w Casino Park nie mogłem go znaleźć. Jednak około piątej ujrzałem go pieszo zdążającego od dworca kolejowego do hotelu. Wydawało się, że był w wielkim pośpiechu i bardzo zajęty, choć na jego twarzy nie mogłem rozpoznać rzeczywistych śladów troski lub zaburzeń. Z życzliwym „Ach!” powędrowaliśmy do swych pokojów. Następnie, około siódmej, zostałem wysłany przez generała. Znalazłem go w jego gabinecie, najwyraźniej przygotowywał się do wyjścia ponownie, jego kapelusz i laska leżały na kanapie. Gdy wszedłem stał na środku pokoju – nogi szeroko rozstawione, a głowę miał pochyloną w dół. Ponadto wydawało mi się, że mówi do siebie. Poprzednio kiedykolwiek gdy widział mnie w drzwiach natychmiast podbiegał do mnie, teraz też podszedł do mnie ale w taki sposób, że mimo woli cofnąłem się o krok chcą opuścić pokój, po czym chwycił mnie za obie ręce i przyciągając mnie do kanapy, zmusił mnie bym usiadł na krześle naprzeciw niego. Potem, nie puszczając moich rąk, zawołał drżącymi wargami i z blaskiem łzy na jego na rzęsach: “Och, Aleksandrze ratuj mnie, ratuj mnie!” Przez długi czas nie mogłem zrozumieć, co miał na myśli, choć nie przestawał mówić i mówić, i ciągle powtarzał sobie: “Zmiłuj się, zmiłuj się!” W końcu jednak pojąłem, że spodziewał się czegoś w rodzaju rady. Błagał mnie na kolanach, aby poszedł po jego dziewczynę i prosił ją, by wróciła do niego i przyjęła go w małżeństwie. „Idę zapłacić rachunek za hotel, powiedział. “I co zrobisz potem?” zagadnąłem. Spojrzał na mnie niewyraźnie, ale było jasne, że nie zrozumiał – być może nawet nie słyszał mojego pytania… Dzisiaj już dwa lata od tamtych dni, i wciąż zachowuję wiarę w siebie i mam nadzieję na świetlaną przyszłość nieugaszony. Zaledwie dwa lata, ale jestem w gorszej sytuacji od żebraka. Problem w tym, że przez jeden obrót koła ruletki wszystko dla mnie zmieniło się. Kim jestem? Dla nich wszystkich! Jestem zero – nic. Czym będę jutro? Przed chwilą usłyszałem jednak słowa Krzysztofa: „możesz powstać z martwych i zacząć nowe życie. Możesz odkryć w sobie człowieka, jeśli tylko moja męskość nie stanie się zupełnie rozbita. Krzysztof spojrzał na jakieś kleksy na papierze, stale przewracając strony książki. “Ona kochała cię. I mogę powiedzieć, żeś stracił…”. –„Ale mam przeczucie, że już nigdy nie może być inaczej. Mam dwadzieścia dolarów w ręce. Gdybym umiał grać ostrożnie na początku – Ale nie, nie! Na pewno nie jestem taki głupi, jak? Ale dlaczego nie mogę w końcu powstać z martwych? Muszę wymagać od siebie, a mój los może być zmieniony w całości. Tak, mój charakter jest słaby. Ale co, jeśli moje już serce nie do mnie należy,” powiedziałem Krzysztofowi najspokojniej jak tylko mogłem. I pocieszyłem się, jutro wszystko będzie skończone!