Kronika Kalifornijska…

Stanisław Barszczak—Statysta w Los Angeles (II)—Program zwiedzania Los Angeles rozpoczynał się każdego dnia w dzielnicy Buena Park, gdzie mieszkaliśmy w hotelu Knott’s Berry Farm, (7675 Crescent Avenue, Buena Park, CA (866) 752-2444). Hotel ten położony jest w zachodniej części miasta Anaheim, przy 7675 Crescent Ave, Buena Park, CA 90620, USA. Oddalony on jest zaledwie o 16 min od centrum Los Angeles. Nasz pobyt w „mieście aniołów” od 3 do 7 grudnia 2010 roku dotyczył głównie tematyki filozoficznej. Byłem już po spotkaniu-sympozjum na temat filozofii współczesnej i myśli Emmanuela Levinasa, któremu przeznaczyłem jedną z moich książek. (uczestniczyłem też w sympozjum ekologicznym, zorganizowanym w Yosemite). Ale zwiedzanie miasta obejmowało także słynną dzielnicę Beverly Hills. Z dzielnicy Buena Park ruszyliśmy rankiem na północ miasta. Krótki spacer po alei gwiazd (walk of fame). Jest już duży ruch, choć to wczesna pora. Oglądamy rezydencje aktorów. Ukryte pośród bujnej roślinności nie są z ulicy widoczne. Jak większość domków amerykańskich z zewnątrz nie robią piorunującego wrażenia. Bogactwo widoczne jest dopiero wewnątrz. Kolejny punkt programu to dzielnica Hollywood. Hollywood, dzielnica miasta Los Angeles w Stanach Zjednoczonych i najważniejszy ośrodek amerykańskiej kinematografii. Słowo Hollywood jest używane jako skrótowa, popularna nazwa dla amerykańskiego przemysłu filmowo-telewizyjnego. Hollywood może pochodzić ze słów Holy i Wood (ang. Święty Las), lub holly (ang. ostrokrzew) i wood (ang. las). Hollywood zostało założone przez Harveya Hendersona Wilcoxa, który w 1886 wykupił 160 akrów (0,6 km²) ziemi i 1 lutego 1887 roku zarejestrował nazwę “Hollywood” dla nowo powstałego miasta, które sam zaprojektował. Sama nazwa “Hollywood” została zaproponowana przez żonę Wilcoxa, Daeidę, a nie jak się powszechnie uważa od nazwy krzewów, które bez powodzenia próbowano zaszczepić na okolicznych wzgórzach (“English holly” – ostrokrzew). Na początku XX wieku zaistniały dwie przyczyny, dla których do południowej Kalifornii przenieśli się niektórzy amerykańscy filmowcy. Pierwsza to znakomite warunki pogodowe do kręcenia filmów i dużo słońca. Druga to ucieczka przed agentami Motion Picture Patents Company Thomasa Alvy Edisona, który zarejestrował patenty na kilka kluczowych wynalazków umożliwiających kręcenie i projekcję filmów, oraz kontrolował wszystkie kina na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Kalifornia była wystarczająco daleko, aby utrudnić ściganie “pirackich” wytwórni filmowych przez agentów Edisona. Ponadto “piraci” zorganizowali tu system “wczesnego ostrzegania”, który umożliwiał im szybkie zwijanie nielegalnej produkcji gdy tylko jakiś agent Edisona pojawiał się na horyzoncie. Pierwsze studio filmowe w Hollywood to Nestor Studio założone w 1911 r. przez producentów Ala Christie i Davida Horsleya. W tym samym roku pojawili się tu inni niezależni producenci. W latach dwudziestych powstał tu system 5. wielkich wytwórni: Fox (później 20th Century Fox), Loew’s Incorporated (później Metro-Goldwyn-Mayer), Paramount Pictures, RKO (Radio-Keith-Orpheum) i Warner Bros., działające zarówno jako producenci filmów, jak i dystrybutorzy i właściciele kin. Zatrudniały też własne gwiazdy aktorskie. Znaczenie trzech następnych wytwórni – Universal Studios, Columbia Pictures i United Artists było też duże, ale nie posiadały one własnych kin i własnych gwiazd aktorskich. W opozycji do “wielkiej piątki” było ośmiu niezależnych producentów, wśród których byli: Samuel Goldwyn, David O. Selznick, Walt Disney i Walter Wanger. Współcześnie, większość produkcji filmowej, zwłaszcza wielkie hale studyjne i biura wytwórni wyniosły się z dzielnicy Hollywood do okolicznych dzielnic Los Angeles oraz na jego dalsze przedmieścia. W samym Hollywood realizowana jest obecnie ta część produkcji filmowej, która nie wymaga dużych przestrzeni – pisanie scenariuszy, montaż i postprodukcja. Znajdują się tu też nadal przedstawicielstwa najsławniejszych agencji impresaryjnych, oraz siedziby stowarzyszeń związanych z produkcją filmową, z Amerykańską Akademią Filmową na czele. Słynnym miejscem jest Hollywood Walk of Fame – aleja sław przy Hollywood Boulevard, na którym od 1960 roku wstawiane są płyty z gwiazdami, w których umieszczone są nazwiska najsłynniejszych postaci filmu (zwłaszcza aktorów), muzyki, teatru, radia i telewizji. W pobliżu mieści się kino Kodak Theatre w którym odbywają się wielkie gale, uroczyste premiery i wręczanie Oscarów. “Hollywood” to symbol komercyjnego kina amerykańskiego. Z nazwą tą kojarzone są największe wytwórnie filmowe, nawet jeżeli ich siedziba nie znajduje się w tej dzielnicy Los Angeles. Termin film hollywoodzki często stosowany jest przez krytyków wobec produkcji nieambitnych, nastawionych na mało wymagającą publiczność. Wysyp tego typu obrazów następował głównie w latach 80. i 90. XX wieku, obecnie jednak stosunek koneserów kina do “Fabryki Snów” uległ znacznej poprawie. Największe wytwórnie filmowe: 20th Century Fox (własność News Corporation); Fox Searchlight Pictures; Paramount Pictures (własność Viacom); MTV Films; Nickelodeon Movies; Paramount Classics; Republic Pictures; Sony Pictures Entertainment (własność Sony); Columbia Pictures; TriStar Pictures; Screen Gems; Sony Pictures Classics; Destination Films; Metro-Goldwyn-Mayer; United Artists; NBC Universal Entertainment (własność General Electric); Universal Studios; Focus Features; StudioCanal; Warner Bros. Entertainment (własność Time Warner); Warner Bros. Pictures; Warner Independent Productions; Cartoon Network Studios; Castle Rock Entertainment; Buena Vista Motion Pictures Group (własność The Walt Disney Company); Hollywood Pictures; Touchstone Pictures; Pixar Animation Studios; Miramax Films; Dimension Films; New Line Cinema (własność Time Warner); Fine Line Features; HBO Films.
Istnieją w Hollywood także niezależne wytwórnie filmowe. W czasie podróży przez szyby samochodu widzimy Teatr Chiński, na chodniku mnóstwo przebierańców za różnych aktorów. Za dolara można uwiecznić się na zdjęciu np. z samym Elvisem Presleyem. Następnie Teatru Kodaka, w którym obecnie odbywają się ceremonie wręczania Oskarów. Wchodzimy po słynnych schodach, wyłożonych czerwonym dywanem, którymi gwiazdy kroczą na galę oskarową, i wychodzimy na balkon prowadzący na taras widokowy, na którym główną uwagę turystów przyciąga duże łóżko z umieszczonym w mozaikowej posadzce znamiennym podpisem: “Droga do Hollywood – oto jak niektóre z nas tu dotarły”. Fragmentów wynurzeń aktorów i reżyserów jest zresztą na posadzce więcej.
Daleko, w głębi, na zboczu góry Lee bieli się olbrzymi napis HOLLYWOOD, złożony z liter o wysokości 13,7 m, które widoczne są podobno nawet z Kosmosu. Napis ten z roku 1923 pierwotnie brzmiał: HOLLYWOODLAND i miał być w założeniu reklamą zachęcającą do budownictwa mieszkaniowego na tym terenie. Obecnie (po usunięciu ostatnich czterech liter) stał się jednym z głównych znaków rozpoznawczych miasta. Same jednak wytwórnie filmowe, które potrzebują do produkcji filmów dużych hal, w większości przeniosły się z Hollywood poza miasto. Nie bez znaczenia były także względy podatkowe. Odwiedziliśmy jedną z nich – Universal Studios Hollywood. Zwiedzenie wytwórni trwało pół dnia, ponieważ tyle czasu mieliśmy do dyspozycji. Promenada po tym olbrzymim kompleksie położonym na trzech kondygnacjach, było możliwe jedynie dzięki dobrej orientacji pilotów, gdzie i o której godzinie coś ciekawego akurat się dzieje. Mimo krótkiego czasu udało się w ten sposób poznać, chociaż tylko lub może aż siedem atrakcji. Zaczęliśmy od objazdu Studia specjalną kolejką, podczas którego przewodnik objaśniał przez głośnik wideo, co widzimy i uprzedzał przed efektami, które nastąpią, aby móc przygotować się do fotografowania i filmowania. A działo się bardzo dużo. Pokazano nam, jak “robi się” deszcz i “wywołuje” powodzie, pożary, eksplozje, “powoduje” wypadki samochodowe i lotnicze, a nawet trzęsienia ziemi. Widzieliśmy całe kwartały makiet miasteczek, domów i zagród zbudowanych dla potrzeb produkcji filmowej oraz mnóstwo innych rekwizytów – dziesiątki samochodów różnych marek, wozów, ubiorów, szkieletów, trumien itp. Wielką atrakcją była jazda dużą łodzią przez Park Jurajski, gdzie co chwilę wynurzają się znienacka z wody, tuż pod nosem, olbrzymie sylwetki dinozaurów różnych gatunków. Punkt kulminacyjny jazdy stanowił niespodziewany, gwałtowny, pionowy spadek łodzi wraz z wodospadem z wysokości… dwudziestu pięciu metrów! Cud, że serce wytrzymało. Kolejną atrakcją wywołującą palpitację serca była podróż w kapsule czasu od aktualnej daty startu aż po rok 8888 i z powrotem. Podczas lotu ma się wrażenie realnego i nieuchronnego zderzenia z wieżowcami, górami i innymi obiektami latającymi w Kosmosie. Inną jeszcze atrakcją był film Terminator 3D oglądany w specjalnych okularach. Wydaje mi się, że Amerykanie szykują się do wojny. We wszelkich tego typu seansach wychodzą roboty, strzelają wszędzie, jest olbrzymi huk , nagle samoloty nadlatują w naszą stronę, my zdaje się ‘lecimy’, jak na lotni nad piękną ziemią, jej szczytami, ale z dołu żołnierze amerykańscy strzelają także w naszą stronę. Nie wiem czy nas nie zastrzelili. Wspomniane przedstawienie Terminator, wprowadza on widza w cybernetyczną przygodę, z której przez ogień zaporowy różnych efektów wywołujących skurcz żołądka musi sam wywalczyć sobie drogę wyjścia. Różnorodność efektów prowadzi do zatracenia poczucia, gdzie kończy się rzeczywistość, a zaczyna fantazja. W ten sposób wchodzisz naprzód w przyszłość, do chłodni maszyn sterowanych świata, będziesz świadkiem odsłonięcia nowych robotów. Terminator 3-D, to interaktywne doświadczenie, które łączy w sobie 3-D zdjęcia, grafikę cyfrową i live-action akrobacje. Główną atrakcją w czasie przedstawienia jest motocykl, specjalnie zbudowany na zamówienie Harley Davidson Fat Boy. Kolejną atrakcją było przedstawienie na wodzie wśród rozsiadłej amfiteatralnie publiczności. Biada jednak temu, kto usiadł nieświadomie na ławce pomalowanej na zielono, ten niechybnie został oblany wodą z wiadra lub wręcz prosto z węża. Efektów i popisów kaskaderskich zapierających dech w piersiach było mnóstwo: walczące ze sobą statki i skutery wodne, jazdy napowietrzne na linie, wieszanie nieszczęśników za nogi i powolne opuszczanie ich do toksycznego kotła, a nawet nieoczekiwane lądowanie samolotu na tafli jeziorka. Słowem, dużo strzelania, wybuchów ognia i innych efektów pirotechnicznych. Ostatnią atrakcją był film o Shreku i ośle zrobiony w technice trójwymiarowej, ale jakby z wymiarem dodatkowym. Wymiaru tego doświadcza się, siedząc w fotelu, który “uczestniczy” w akcji toczącej się na ekranie. Jeśli na ekranie osioł pędzi galopem, to czujesz, że fotel też galopuje z tobą, a jeśli osioł na ekranie pluje, czujesz wilgoć na głowie. Zdumiewające! W kolejnym dniu usłyszeliśmy o nowoczesnej katedrze pw. Matki Bożej od Aniołów konsekrowanej w 2002 roku, która jest kościołem i siedzibą arcybiskupa diecezji Los Angeles. Może pomieścić trzy tysiące wiernych, a w dolnych kondygnacjach znajduje się sześć tysięcy miejsc w kryptach i kolumbariach dla pochówku zarówno duchownych, jak i świeckich. Spoczywa tu m.in. znany aktor amerykański Gregory Peck zmarły w roku 2003 w wieku 87 lat. Kolejnym miejscem w mieście, które warto zobaczyć jest położona w pobliżu Centrum Kongresowego wielka hala widowiskowo-sportowa o światowej renomie – Staples Center. Tutaj odbywają się turnieje koszykówki ligi NBA. Przed halą pomniki dwóch legend amerykańskiego sportu – Wayne Gretzky i Magic Johnson. Nie można nie wspomnieć, że w Los Angeles odbywały się dwukrotnie igrzyska letniej olimpiady: w roku 1932 i 1984. W pierwszej Polacy zdobyli siedem medali: dwa złote, srebrny i cztery brązowe. Złote wywalczyli Janusz Kusociński w biegu na dziesięć tysięcy metrów i Stanisława Walasiewicz w biegu na sto metrów. W drugiej olimpiadzie Polska pod naciskiem ZSRR nie wzięła udziału w wyniku retorsji za bojkot olimpiady moskiewskiej w roku 1980 w proteście przeciwko wojnie w Afganistanie. Podczas pobytu w Los Angeles piloci naszej grupy pragnęli zawieźć nas do dzielnicy Glendale, na wysokie wzgórze, z którego roztaczał się wspaniały widok na położone w dole miasto. Osobiście obejrzałem to miejsce tylko w Internecie. Wzgórze zwie się Forest Lawn Memorial Parks i jest właściwie cmentarzem. Na szczycie pobożny milioner amerykański i koneser sztuki dr Hubert Eaton wzniósł specjalny pawilon ekspozycyjny w kształcie kościoła, w którym umieścił obraz Jana Styki pt. “Golgota”, zakupiony na licytacji w roku 1944. Obraz o rozmiarach 60 x 15 m został namalowany w roku 1896 za namową Ignacego Paderewskiego i przewieziony do USA na wystawę światową w Saint Louis w roku 1904, która jednakże wskutek matactw organizatorów się nie odbyła. Prezentacja dzieła odbywa się jak w kinie, przy wygaszonym świetle. Robi mocne wrażenie. Równolegle, na osobnym ekranie, prowadzona jest projekcja poszczególnych fragmentów obrazu z komentarzem objaśniającym. Po zakończeniu projekcji i nasyceniu oczu obrazem “Golgoty” gaśnie światło i pojawia się nowy obraz o rozmiarach 21 x 16 m pt. “Zmartwychwstanie” pędzla amerykańskiego malarza Roberta Clarka. Sekwencja obu obrazów wywiera niesamowite wrażenie. Jan Styka po kilku zawirowaniach ostatecznie został pochowany w Los Angeles, w pobliżu swojego dzieła. Fakt ten nie jest zapewne w Polsce powszechnie znany. Moglibyśmy mówić o atrakcjach miasta aniołów w nieskończoność, o Disneylandzie w dzielnicy Anaheim, o ofertach zwiedzania miasta nocą, o wyprawie do krainy Aqua-Parku w San Diego („seaworld”), ale może o tym powiem wam przy innej jeszcze okazji. Na przykład nie podobało mi się tam rzucanie kółkami na szyjki od butelek… W dniu 8 kwietnia Rosja i USA podpisały w Pradze traktat o rozbrojeniu, który ma być ratyfikowany pod koniec tego samego roku. Ma to być nowy start na drodze do lepszych wzajemnych stosunków. Istnieje film amerykański z 1966 roku, pod tytułem „Rozdarta kurtyna”(Torn Curtain), który opowiada historię szpiegowską, z rozciągnięta w czasie sceną zabijania. Jest czas zimnej wojny między USA i Związkiem Radzieckim (cold war). Na dole w holu hotelu stało dwoje policjantów, mężczyzna i kobieta. …. Nagle sam reżyser filmu Alfred Hitchcock zjawia się w filmie, jak pierwszy jakiś statysta. Możemy go ujrzeć tam z dzieckiem, jak opuszcza pokój hotelowy, udając uciekiniera przed niewiadomym losem. A dziecko jakby powtarzało w kółko te same słowa: „to bez sensu”. Potrzebujemy mocnego partnera, nie tyle dziennikarza, która relacjonuje życie Kościoła, co człowieka pełnego zaufania. Kochany Czytelniku, wiesz, żyłem w miasteczku, które jest teraz godzinę oddalone od Częstochowy. Jest teraz bardzo różne od tego z lat mojego chłopięctwa. W moim dzieciństwie nie było pytań, i byłem w stanie zaakceptować system rzeczy, taki jaki przedstawiono mi w całości. Pulchne dziecko, jakim byłem na fotografii z lat przedszkolnych, nie świadczy o niczym. Wydaje się, że wówczas taka była moja zdolność do radości, że mój apetyt mógł odchodzić wszystkie matczyne krzyki i uwagi w rodzaju, że koledzy będą się z ciebie śmiać… Wtedy, w moich latach oferentalnych, powiedziałbym przetargowych, łamałem jedynie przykazanie szacunku dla ojca. Za to obsesyjne pragnienia dzieciństwa wciąż jeszcze posiadam, z brakiem pieniędzy włącznie… Wydaje się, że symbol mężczyzny z dzieckiem w holu hotelowym z filmu Hitchcocka jest wymowny bardzo. Może jednak w ten sposób, za pomocą ucieczki, została uratowana niewinna młodość pozostawionego sobie tylko chłopca. Na koniec tego fragmentu moich kalifornijskich wspomnień, chcę tylko jeszcze zachęcić moich kochanych Czytelników, do uczestniczenia również w jakimś wirtualnym, gwiazdorskim przyjęciu, po tak udanym moim ‘debiucie’ w świecie filmu i rozrywki. Z życzeniami szczęśliwego nowego roku, autor.

Leave a comment