Felietony

Powieść Waligóry
1.„Bóg chce być przyjacielem jedynym albo w ogóle nim nie być” /M. Luter/
2.”Wyraziłem pogląd, że wiara w Boga jest tylko wiarą człowieka w siebie samego, że człowiek czci i miłuje w bogu tylko swoją własną istotę, i że właśnie dlatego jest rzeczą konieczną, jest dzisiaj naszym zadaniem tę nieświadomą, opaczną, fantastyczną cześć i miłość dla człowieka przemienić w cześć i miłość świadomą, bezpośrednią, rozumną” /L. Feuerbach/
3.”Walter zrozumiał Aldonę, udał się za nią w milczeniu…
Alf z wajdelotą pojechał, dotąd nic o nich nie słychać.
Biada, biada, jeżeli dotąd nie spełnił przysięgi;
Jeśli, zrzekłszy się szczęścia, szczęście Aldony zatruwszy…
Jeśli tyle poświęcił i dla niczego poświęcił…”/A. Mickiewicz, Powieść Wajdeloty/
4.”Bóg nie tylko nie podlega żadnej konieczności, lecz jest także panem i sprawcą; ponieważ bóg jest istotą, która może wszystko, co chce, więc nie czyni nic ani z konieczności przyrody, ani z mocy prawa, wszystko jest dla niego możliwe, nawet to, co konieczne” /bp Nemezjusz/
5.”Bóg jest szczęśliwy, lecz Bóg nie chce być szczęśliwy tylko dla siebie”/L.Feuerbach/
6.”Kto wierzy, że Bóg jest Stwórcą, który z niczego potrafi stworzyć wszystko, ten z konieczności musi także przyjąć i ten wniosek, że Bóg potrafi też przywrócić życie zmarłym” /M. Luter/

1.Próba całego pokolenia
2.Wierność idei a humanizm
3.Opatrznościowy stróż natchnień

1.Próba całego pokolenia

Jeżeli spochmurniałeś na moje nazwisko, to dlatego że oddaliłem się od świata na taką dalekość, kiedy mi się niepotrzebną stała przyroda. Lecz ledwie śniegi ponikły, jakem pierwszy zanucił skowronek. Jestem znowu w Rząśni. Ledwie nie czulej go powitałem niż za pierwszym razem. Od zimowego referatu/idzie o moją sztukę „Kuzyn latającego eskadronu/, wyprawionego do ciebie z Polski, wiele już miesięcy upłynęło. Przez ten czas wyjeździłem Wrzosową krainę wzdłuż i w poprzek, a w przeszłym miesiącu obszedłem rodzimą stronę gaju, której drugą część dawniej przejechałem. Opisywać tej podróży nie będę. Byłem w pośrodku krakowskiej teraźniejszej fortecy najuroczystszego piękna. Co się u nas w sercu dzieje, kiedy o tobie myślimy, gadamy, kiedy to piszę, niech tobie powie twoje serce .
Z nikczemnych dolin przychodzień , z niematerialnego szlaku mroku pielgrzym, wciąż oczekuję pod skałą w lśnieniu jedynej błyskawicy. Nie ulega wątpliwości , że w obliczu największej próby całego pokolenia miałem żywą świadomość, jak błahe i bez znaczenia są moje własne nie znane nikomu przeżycia; kiedy młodość beztroska i żarliwa, przekształca się w bardziej świadomą i dojmującą fazę dojrzalszego życia. Lecz miałem poczucie samego siebie, chociaż w niezmiernie różnej skali- jak jedna kropla przeciw burzliwemu ogromowi gorzkiego oceanu. Tylko prawdziwy przyjaciel mógł się do tego stopnia unieść; obowiązkiem naszym jest stawiać czoło zarówno przeciwnościom losu, jak własnym błędom, a nawet drażliwością sumienia…Inaczej bowiem z czymże byśmy walczyli? Wszystkiego, wszystkiego musi się człowiek uczyć. Klątwa bezwładu/ skorpiona nowego stulecia/ znowu zawisła nad nami…Jestem zbyt przeświadczony o istnieniu w świecie czegoś zdumiewającego, by dać się kiedykolwiek zafascynować czymś nadnaturalnym. Jest prawdą, jak to ostrzegał jedyny rodak: „Wszelką prawdę może człowiek zdradzić na ziemi. Miarą wielkości cnoty jest głębia podłości jej zdrajcy” / zob.S.Żeromski, Róża, Warszawa 1956,s.20/.Chwytasz ,szpiegu, stąd i zowąd strzępy prawdy, ażeby sobie sukienkę zeszyć i okryć nagość podłości. Im dłużej czeka w męczarni sztylet woli ,tym okrutniej pożąda pochwy ran. Im cierpliwiej, im bezsławniej, im podlej w siebie się włoży, w sobie samym zmieści i zamknie, tym straszliwszy stwarza w sobie wysiłek nienawiści /por.tamże/.Ale ”syk węża” tonie w dialogu rajskiej pary. ”Ilekroć złą myśl w duszy dobra przezwycięża, tylekroć święty Michał strąca z niebios Węża”/A. Mickiewicz/. Tęsknota, której przedmiot nieustannie i nieuchwytnie ucieka w dal. A obłok znów na szczycie legł, miłości dać ofiarę pragnie. My więc jesteśmy tym pokoleniem szczęśliwym, które sandał oparło na moabskiej górze i własnymi oczyma oglądać może Hanaan, obiecaną ziemię. Za nami zostało czerwone morze ojczystej krwi i pustynia zasiana kościami. My więc jesteśmy dziedzicami wszystkiego. Zstąpimy w wyśnioną dolinę i orać będziemy, zasiewać i żąć. Co wypłakali z męczeńskich dusz krwawymi łzami, co błogosławiły aż do ostatka tchnienia ich serca, włócznią przemocy przebite, to my ujmiemy rękami.

2.Wierność idei a humanizm

Stałeś się równy własnemu złudzeniu. ”Wyszedłem szukać Ciebie o świcie i w trwodze,
nie znajdując, myślałem, żem szedł drogą kłamną; i spotkałem Cię, kiedym odwrócił się w drodze, bowiem przez całe życie krok w krok szedłem za mną!”/L. Staff/…”Czarne czasu koła jedne w drugie wplecione, czyn pociąga czyn i noc. A z nocy tej jak gdyby nikt nie wołał, nawet o łaskę, odpuszczenie win” /K.K.Baczyński/. Wkraczamy teraz w nimb świetlanej łaski spotkania Boga. Nasz Pan większy jest niż cały świat, nasz Pan jest tak potężny, że wystarczy jego słowo, aby powstała jakakolwiek rzecz. I czegóż mamy się obawiać, jeśli On jest nam przychylny. „Bóg czyni tak, jak sobie życzy ten, kto weń wierzy”/L. Feuerbach/…”Wystarczy, że Chrystus powie: bądź zdrowy, a będziesz zdrowy. Chrystus nie potrzebuje więc żadnego lekarstwa, uzdrawia bowiem samym tylko słowem” /M. Luter/. „Bóg jest szczęśliwy, lecz Bóg nie chce być szczęśliwy tylko dla siebie”.
Wierność stwarza coraz piękniejsze kręgi dla nadziei i mimowolnie darzy wszelkim szczęśliwym wzrastaniem idei. Możemy zdradzić inną prawdę. Przyjdzie dziecko o niewiadomej godzinie i straszliwymi oczyma zajrzy w mrok tajemnicy. Przyniesie nieznaną, wiecznie odmienną zgoła nową miarę idei i pocznie nią mierzyć w milczeniu. Nawet zdarzyło się, że zasłyszawszy o Matce Cudotwórcy zeszło z drabiny obowiązku i zaczęła się jego wspaniała przygoda z Jezusem. Stajnia stała się znakiem jedynego przymierza młodzieńczych marzeń z życiową pasją , by wszystkich doprowadzić do pełni zbawienia. Dzieci dają szczególne miejsce w swym sercu dla Jezusowej prawdy: A mogło to być tak:„Czy ktoś was widział?” –pytanie, od którego rozpoczęło się spotkanie młodości z odwieczną prawdą. W ten przepiękny akord od początku też wkradły się dysonanse. Przyroda nie nadaje żadnych praw, ale też żadnym nie jest posłuszna…Przebrzmiał deszcz, daleki słychać grzmot, jadowity, wszystko przenikający wybuch wiatru, szybki i nagły zapadł zmrok; rozchodził się dokoła zapach rezedy; zaczęła się biesiada natury z kapelą jesiennych świerszczów. „Jak niegdyś za różanozłotych dni dzieciństwa , w czasach, które na ziemi pono-istniały, a teraz umarłe i nieznajome leżą w zaklęsłej pamięci, śpiewało w ciemne noce tę pieśń wszystko powietrze, otaczające ekstazę serca w jego jaskółczym śmiganiu ku krańcom bytu, tak znowu dziś, jeszcze raz, po gradusach i przegubach tej polnej gędźby lecą nieunoszone ciosy serca na bezdroża ciemnej nocy” /zob.S.Żeromski, Róża/. Ziemia, obmokła, ujmuje stopy uściskiem; ramiona, ręce, żebra ogarnia radość mroku. Oto w lokalnej społeczności rozległ się apel jak zakaźne wołanie człowieka, rzucony w kraje wieczności. Rozciął ciszę jak uniwersał wstrzymujący wszystko. W tej nieprzejrzystej ciemnicy tonów życia na nowo ocknął się wicher muzyki młodzieńczych marzeń. Rzęsista jego melodia popędziła duszę człowieka na jakoweś samotne drogi, gdzie szum potoku do uszu nie dolata. Lecą niepostrzeżenie ciche myśli; kracze orzeł śmiertelnym odę do młodości. Młodzi poznają przedsmak niebiańskiej biesiady. Jakże niepojęty, a jak wciągający w swój wir stał się dialog muzyki serca! Oczy napęczniałe od wysiłku wpatrują się w krąg miesiąca daleki…”Rozedrzesz się ty, ciszo, na dwoje! Skonasz, milczenie!” Gaj jedyny, jestestwo życia, tajemnicę siłoczucia każdego krzewu i każdej trawy wydałaś, o błyskawico! Drzewa, zastygłe w nieruchomości, zatrzęsły się i wzdychają. Zamieć nic nie wiedzących tonów muzyki młodzieńczego dnia przeszywa jasne brzozy; drzewa słuchają. O ileż bardziej rozróżniają siebie, o ileż więcej stają się wolne. Lecz oto, gdy najbardziej spracowane było serce i w walce swej granicy dosięgło, ucichł głos nagle przodowniczy przyrody; grają sami dwaj młodzi adepci wiary, zatoczyły dusze ich śpiewny krąg. Podbił się sam mocą swoją z zachodu na wschód, z nocy ku jutrzni, zatoczył krąg drugi, wyższy. W stanie upojenia Jezusem młodzi wyszli na kalwarię. „A zasłona przybytku rozdarła się do połowy”. Zabito Boga. Chcą żeby umarł. ”Naprawdę nie wiem”. Idzie w dół tajemnica przyszłości, odpływa z duszy wszelkie cierpienie, wstaje w duszy szczęście. „Poznali go przy łamaniu chlebem”. Znak niemocy przeobraża Apostołów w mężnych krzewicieli wiary Jezusowej. Dusza zwleka ze siebie ciało ,niczym uwolniona światłość błąka się między złotymi błyskawicami. Objąwszy się westchnieniem z nieznanymi duszami-siostrami idzie po zawrotnych gzymsach dobrowolnych wyrzeczeń się, jakby po stromych górach /por. S. Żeromski, Róża/.

3.Opatrznościowy stróż natchnień

Trudno dochować wierności marzeniom młodości. Więc był mi potrzebny Bóg. Jak zauważył L. Feuerbach:” Jednostka nic nie zdobędzie ani nie stworzy, jeśli nie posiada siły do zajmowania się przez jakiś czas wyłącznie tym, czego chce dokonać; tak samo i ludzkość w pewnych okresach musi dla jednego zadania, dla jednej sprawy wszystkich innych poniechać, jeśli chce dokonać czegoś doniosłego, doskonałego …Otóż precz z takim bogiem, który żyje tylko dla siebie i którego istota polega tylko na myśleniu/por. Wykłady o istocie religii, Kraków 1953/. Weźmy przykład z przyrody: podobnie jak niektóre żuki zależą od ekskrementów zwierzęcych, tak pewne rośliny wymagają soli, inne zaś amoniaku i saletry. Żadna z naszych roślin zbożowych nie potrafi wydać nasion zawierających mąkę, jeśli ziemia nie ma dostatecznej ilości kwaśnego fosforanu, magnezu i dostatecznej ilości amoniaku; zboża zależą więc od uryny i od ekskrementów, gdyż bez ich składników nie są w stanie wytworzyć ziaren. Bóg jest usamodzielnioną i zobiektywizowaną istotą ludzkiej wyobraźni; taki bóg potrafi zdziałać wszelkie cudy, do jakich zdolna jest ludzka fantazja i życzenia człowieka / por. tamże,s.154/. Wiara w boga chrześcijan pociąga za sobą wiarę w cuda. Dla Feuerbacha istota życzenia jest ważna: Chrystus uzdrawia chorych; uzdrawianie chorych nie jest jednak żadnym cudem; ale Chrystus uzdrawia w taki sposób, w jaki chcieliby być uzdrowieni, tzn. natychmiast, bez długich, kłopotliwych i kosztownych zabiegów, nieodłącznych przy naturalnych sposobach leczenia. „Wystarczy, że Chrystus powie: bądź zdrowy, a będziesz zdrowy. Chrystus nie potrzebuje więc żadnego lekarstwa, uzdrawia bowiem samym tylko słowem” /M .Luter/ .Aby przejść ponad przyrodą do boga, muszę dać susa, muszę dokonać skoku. „Bóg nie tylko nie podlega żadnej konieczności, lecz jest także panem i sprawcą; ponieważ Bóg jest istotą, która może wszystko, co chce, więc nie czyni nic ani z konieczności przyrody, ani z mocy prawa, wszystko jest dla niego możliwe, nawet to, co konieczne” /Bp Nemezjusz/.

Wzburzone morze pięknie symbolizuje bogactwo człowieka. Oto z dala płyną chmury bezgranicami nieba. Wysławiają człowiekowi cudowną o nim samym legendę, wierne o nim podanie, o nim, bohaterze i duchu wolnym, który niegdyś istniał, panował nad okręgiem ziemi szczęśliwej, pióropusz skrzydeł nosił u ramienia szlachetnego, cnocie służący miecz piastował potężną dłonią, pasował się na śmierć z mocami wrogimi, zginął walecznie i Ninie leży w zapomnianej, niewiadomej, zaklęsłej mogile. Głuchy gniew, głuchy poryw żłobi w chmurach tej dawnej pieśni każdy przelot błyskawicy. Skądże i czemu nawraca znów…pytanie: jakże świętość wydostać z ludzkiego rodu? Kto się odważy? Kto ujmie młot? Kto na się weźmie posłannictwo odkupiciela? Świat rozwarł kwiecistą dolinę, wraca się wciąż do tej samej zawsze odpowiedzi: nigdy! /wolna parafraza z Żeromskiego/.
Jakże piękną maksymę przekazała nam tradycja: każdy, kto stąpił na ziemię polską, wolnym jest. Rodzi się pytanie: czy każdy cudzoziemiec? Czy ten, który nigdy nie służył w wojskach polskich, w legiach państwa romantyzmu również? Co nie znał siły przysięgi i przedziwnego honoru, z którym rodziły się i umierały pokolenia?…Wojska polskie zostaną zapewne „rozpuszczone” na mocy dekretu tak zwanej „siły” i ustanie walka ich o całego człowieka, o wyrwanie ducha, leżącego pod męką ciała. Bo jak niegdyś z romantycznego państwa szło się na Sybir cielesny, tak teraz idzie się w stokroć gorszy Sybir-ducha. A człowiek musi umrzeć za swoją sprawę! I ten człowiek, co z moich rzeczy albo z mojej nauki skorzysta- i on także umrze…A w tym wszystkim jest ‘myłka’. Wszyscy ludzie ,nim umrą, mają wielką korzyść ze swoich rodziców i poprzedników. Wszyscy ludzie przed śmiercią pracują dla swoich potomków, żeby mieli co jeść. Tak się robi cały świat. Trzeba umieć z każdego natchnienia korzystać. Jak mówił czternastoletni Michałek Michałem „Róży” Żeromskiego: to by też łatwo wiedział i jak zostać bohaterem. „My by oba z Michałem chcieli choć w życiu napotkać takiego człowieka, żeby my przez niego mogli zrobić…Sam człowiek nie potrafi , bo jest ciemny i grzeszny. Ale żeby się choć na całej ziemi znalazł taki człowiek! Modliłby się człowiek do niego , ażeby też popełniał za koleją , do cna” /naśladował go: por. S .Żeromski, Róża,s.193/. Z tej to uronionej realizacji jedynego pragnienia ślę Tobie,Opatrznościowy stróżu moich natchnień, wezwane –alert: oby wieczna muzyka młodości całe późniejsze twoje dzieło, wydane z trzewików tysiąclecia, oderwane z wieczności zatrzymała na wieki ,zwłaszcza przed duszami czujących istot i wstępujących w życie .Hej, Sokoły! Przyszłość resztę pokaże, natenczas skończyłem o was piosenkę.

Ząbkowice, dn.27 kwietnia 2003r.

Leave a comment