Chorwackie lamentacje c.d. 118

Wydaje się, że jedyne zamierzenia są spełniane w błogosławionym, ciepłym, myślnym oparze. Poza czasem spędzanym na wyspie Kapranj, wyznaczono nam jeden dzień na pielgrzymkę do Matki Bożej z Medugorie. W dniu 25 sierpnia pojechaliśmy do tego miasteczka w Serbii i Hercegowinie. To tam w roku 1981 Matka Boża objawiła się dzieciom, teraz nadal jeszcze im się objawia, już jako dorosłym tamtejszym parafianom. Jeszcze w 1983 roku w Medjugorie stał tylko kościół OO.Frańciszkanów. Dzisiaj powstało tu całe miasto. Późnym wieczorem przepływaliśmy na powrót kanał w Sibeniku. Wyspa oczarowuje nas słońcem i nowym życie. Co robimy nazajutrz? Pobyt na Kapranij okraszamy wieczornymi adoracjami, których kulminacyjnym momentem jest Montfortańskie błogosławieństwo w imię świętego Ducha. Wszyscy uczestnicy rekolekcji na Kapranij podchodzą w prezbiterium do ojca Michała, księdza ze Zgromadzenia Braci Gabrielistów, z modlitwą w sercu, by uzyskać łaskę o którą się modlili. To sprawia, że ty możesz krzyczeć, a lepiej jeszcze, wpadasz w charyzmatyczny trans, kładziesz się na posadzce, niejako złączony, złączona z Trójcą Przenajświętszą. Zatem kiedy stanąłem z końcem września 2009 roku na wyspie Kapranij w Chorwacji to i ja zdawałem egzamin z mego chrześcijaństwa. Po pierwsze mogłem poznać rodziny chorwackie, rodzinę z dziewięciorgiem dzieci i inne. Cała rodzina pana Tomislava była na tych rekolekcjach. Ola, nasza tłumaczka z języka chorwackiego na co dzień jest zaangażowana w zadanie obrony jej pozycji w życiu…to jest bardzo godne szacunku zadanie. Wyszła za Chorwata, teraz samo ofiarowująca się miłość Oli jest dużo jaśniejsza.
W tym czasie wieczornych adoracji nasze panie miały widzenia: maszerowało jakieś wojsko, jakiś mroczny krajobraz, któraś z pań zobaczyła wówczas krzyż, który nazajutrz znalazła w ogrodzie. A ja modliłem się tylko, żeby wiara nas uleczonych stawała się pełną- bo bez tego nie będzie żadnego cudu. Pragnę teraz podzielić się z wami moralnym odkryciem tej pielgrzymki. Oto jest możliwe kochać Boga wciąż nieoczekiwanie i jakby nieświadomie. Przed Niebem jestem niczym. Wobec człowieka czarniejszego nie posiadam więcej lub mniej determinacji…świat sam kroczy, by odpłacić mi za wizytę na ziemi- a inne znaki są Sataniczne. Ktoś powiedział, że mężczyzna żyjący sam z Chińczykiem na wyspie stara się ukryć jakieś posiadanie, cechę czy właściwość podobną diabelskiej. Ale nie ja, który nieustannie jestem jeszcze sobą. Nie chcę obecnie być ironicznym narratorem, który kontroluje emocje czytelników…Pragnę tylko odsłaniać jedynie siłę charakterów naszych chrześcijańskich, już nie tyle przedstawiać jakąś argumentację. Z chwilą jak nie osiągnąłeś zadowolenia-radzi pisarz- kultywuj tę formę zadowolenia, która jest nazywana litością…Albowiem wszelki czyn wiąże się z krzywdzeniem. Oto dlaczego ten świat jest złem ponad całością. Coś mnie zezłościło. Chyba już nigdy nie pokarzę nikomu małego palca…Inteligentna obserwacja faktów jest najlepszą drogą oszukiwania czasu, który został nam podarowany, czy chcemy tego czy nie…Otóż przez szaleństwo porusza się świat. Widoczne nielogiczne przechylenie ku czynowi w sprawach postępu, przyniosło nam dzisiaj technikę jako wielki rozkrok w stronę tych różnych regionów życia. Matka Boża z Medjugorie, Królowa pokoju, jej statua na tutejszym wzgórzu, z kamieniami sterczącymi ponad ziemię na tej nowej Golgocie ! Ona zdaje się mówić do Ciebie: powinieneś spróbować mnie pokochać! Była ludzkim bytem, który był uważnym, który poważano zawsze. Oto mamy wiarę w Jezusa. Jest wiara w mężczyznę jej przeznaczenia i w Niebo, które go zesłało, by tak cudownie skrzyżował jej drogę…A przed nami owa pełnia wiary…Dlatego obstaję już zawsze przy tej chwilowej, a tak udanej wierze, życząc wszystkim, by byli co najmniej świadkami zwycięskiego chrześcijaństwa, jego ostatnimi partnerami.
Przebywamy autokarem z grupą charyzmatyczną pod opieką brata Genaro ze Zgromadzenia Braci Gabrielistów kolejne kilometry pielgrzymki. Nad nami czara olśniewającego nieba przelewająca się iskrzącym błękitem. Ruszyliśmy poza Polskę na południe, ku serbskim polom i popękanym wzgórzom Dalmacji. Znany powszechnie wydawca przewodników turystycznych „Lonely Planet“ ogłosił Chorwację najpopularniejszym miejscem na świecie w roku 2005. Chorwacja zajęła pierwsze miejsce, a za nią znalazły Chiny, Argentyna, USA, Włochy i Costa Rica. Światowej sławy renomowany wydawca przewodników turystycznych, biletów i atlasów „Michelin“, umieścił mapę Chorwacji na pierwszej stronie najnowszego wydania atlasu Europy opublikowanego pod koniec marca 2005 r. USTOA (Stowarzyszenie Touroperatorów Ameryki) w roku 2006 wybrało Dubrownik jako gospodarza tegorocznej konferencji. 17-tego lipca 2005 roku „New York Times“ opublikował obszerny reportaż o Chorwacji pt. „W Chorwacji powstaje nowa riwiera“. Według badań przeprowadzonych przez Europejski Instytut Turystyki (ETI), latem 2005 roku Chorwacja była najchętniej wybieranym przez niemieckich turystów miejscem wśród ofert „last minute, Magazyn National Geographic Adventure w roku 2006 ogłosił Chorwację najbardziej pożądanym „Gorącym miejscem przygody“. Dzisiejszy Zagrzeb wyrósł z dwóch średniowiecznych osad rozwijających się przez całe wieki na dwóch sąsiadujących ze sobą wzgórzach. Historia Zagrzebia – ta utrwalona na piśmie – sięga 1094 roku, kiedy założono tu biskupstwo. Zagrzebski uniwersytet, założony w XVII wieku, jest jednym z najstarszych w Europie. Zagrzebskie sceny teatralne i koncertowe oferują bogaty repertuar, występuje na nich, obok najlepszych chorwackich, również wielu znanych artystów z całego świata. Bogactwo życia kulturalnego ma też swój wyraz w licznych przedstawieniach teatralnych, operach i operetkach, koncertach muzyki nowoczesnej, klasycznej i jazzowych oraz w całym szeregu festiwali. Ulice Zagrzebia są – szczególnie w lecie – sceną imprez i performance-ów, które dodatkowo ożywiają i uatrakcyjniają miasto. Już od ponad trzydziestu lat miasto jest gospodarzem Międzynarodowych Targów Kwiatów „Floraart”. Zagrzeb jest też członkiem licznych europejskich stowarzyszeń, wśród których najważniejszymi są: FECT – Federation of European Cities Tourist Offices (Federacja Biur Turystycznych Miast Europejskich, http://www.visiteuropeancities.com) i „Art Cities in Europe” (Miasta Sztuki Europy). Noclegi w hotelach w Zagrzebiu oraz bilety wstępu na koncerty i do teatrów można rezerwować pod adresem „Art Cities in Europe”. Po jednodniowym wypoczynku w Zagrzebiu udajemy się w stronę Adriatyku. Autokar wywozi nas za Szybenik. Ocenia się, że wyspę Krapanj w regionie Sibenik nazwali Grecy z racji na tutejszy muł, na którym ludzie tej mieściny mieli już winnice. Inna legenda mówi, że w czasie wysokich przypływów, kiedy morze zalewało im piwnice, wyspa była zupełnie pod wodą. Kiedy morze się znów cofnęło, brzegi wyspy pozostawały w błocie. Stąd jej nazwa. Zanim ludzie zaczęli zasiedlać wyspę, Krapanj była pokryta zielonymi drzewostanami, według starych dokumentów, uważano ją jako chlubę regionu. Należała do Kościoła w mieście Sibenik, a następnie została sprzedana Tomowi Jurić, arystokracie z tego miasta. On rozpoczął budowę kaplicy na wyspie (dzisiaj można widzieć ruiny tej kaplicy na wyspie). Budowę kaplicy zaczął w 1436 roku po otrzymaniu aprobaty papieża Eugeniusza IV. Zgodnie z jego testamentem Toma Jurić przekazał wyspę franciszkańskim mnichom. Jego pięciu synów spotkali się z Franciszkańskimi mnichami 5 grudnia 1446 roku, by przedyskutować los wyspy. Uzgodniono, że czasowa budowa i pastwisko na wyspie nie należy przydzielać, i że ziemi nie należy sprzedawać ani nadawać nikomu. Obecny Kościół Świętego Krzyża na wyspie Krapanj został poświęcony w 1523 roku. Honor wyspy został uratowany. Zasiedlanie wyspy Krapanj zaczęło się z inwazją Turków, kiedy ludzie byli zmuszeni poszukiwać ucieczki w wolniejsze regiony. Już w 1500 roku, były tutaj małe wiejskie domy, około dwieście (według Krsto Stosić) Od kiedy osiedlali oni się tutaj na wyspie bez źródła wody pitnej, bez pastwisk czy też roli uprawnej, wszyscy oni potrzebowali prowadzić normalne życie, nowi przybysze kierowali się ku morzu, aby zapewnić sobie przeżycie. Kapranj ze swą kategorycznie spłaszczoną powierzchnią jest najniższą i najmniejszą wyspą na Morzu Adriatyckim, tylko 400 metrów od lądu, oddzieloną od osiedla Brodarica szerokim kanałem. Codziennie prom łączy wyspę z lądem. Wysokość wyspy nie przekracza metra dwudziestu pięciu centymetrów ponad poziom morza. W latach sześćdziesiątych była najbardziej gęsto zaludnioną wyspą na Adriatyku, ponad 1500 mieszkańców. Wyspa Krapanj pokrywa obszar 36 km2. Nie jest łatwo przeżyć na tak małej wyspie, ponieważ uprawne parcele są tutaj bardzo rzadkie, teren jest niewidocznie a grubo spleciony z suchymi ścianami, które tworzą małego wymiaru ogrody. Istnieje na wyspie tradycja gąbki zbieranej i reprodukowanej tutaj przez stulecia. Gąbka Morza Adriatyckiego jest cenna z racji na jej jakość i piękno. Jeśli Państwo chcecie spędzić pełne spokoju i cichości wakacje, wyspa Krapanj jest doskonałym wyborem dla was. Jej żwirowe plaże są stosowane dla dzieci i gdy wynajęliście łódkę możecie eksplorować sąsiednie zatoczki i plaże.
Mieliśmy czas z bratem Genaro, by pospacerować dokoła wyspy. Niczym dwaj Anglicy, którzy wyskoczyli na brzeg nieznany. Turyści tak byli tępi czy też zdziwieni, że nie pozdrowili nas nawet. Jakaś niewiasta w czerni odpowiedziała na słowo brata- profesora języka hiszpańskiego w Akademii Polonijnej w Częstochowie, dopiero w naszej drodze powrotnej ze spaceru. Wejście do winiarni przypominało dziurę wybitą w kamiennym murze. Wioska była ukryta w zagłębieniu terenu, więc miejsce to zdawało się największą pustką na świecie, miejscem przeklętym, smutnym i jałowym… Pagórek wznoszący się stromo za czerwonymi dachami miasteczka przyciska uroczą ulicę do obmurowania, które broni mieszkańców przed morzem. Za obmurowaniem wije się na całe mile rozległym i foremnym zakolem jałowy brzeg pokryty grubym żwirem, z osadą Brodarica ciemniejącą po drugiej stronie wody, willami wśród grupy drzew; je, gdzie się kończy ląd. Zbocze jest zielone i przewiązane białą drogą. Idąc tędy w górę, wchodzi się do szerokiej i płytkiej doliny, rozległego, zielonego jaru z pastwiskami i żywopłotami, które stapiają się w zamykającej widok perspektywie o tonie purpurowym i falujących liniach. Teraz pragnę pokazać wam raz jeszcze tę kaplicę z XV stulecia. Po wyjściu z tutejszych dwóch cmentarzy kierujemy się z bratem Genaro ku środkowi wyspy. Zaraz uderza nas po lewo zapuszczona budowla z kamienia bez dachu. Musiał to być skromny gmach o niskim sklepieniu. Teraz już pozostaje opuszczony bardzo, z wejrzeniem niebios do jego środka. Ta kaplica, gdzieśmy weszli, ja i brat Genaro świeci dziś pustką. A przecież w jej posępnym cieniu ludzie swoje łzy nieśli. Wspomniałem na całe dziedzictwo mego obecnego wychowania i dwóch tysiącletniej chrześcijańskiej kultury. W ostatnim blasku słońca kona Boża Męka. Głowę wtedy schyliłeś ze smutkiem i drżeniem jak statek, który tonie. Nasze myśli oddalone nagle z klasztoru wtargnęły tutaj w smutek i milczenie, odgłosy niezliczone. To nic że czerw niewidoczny mnie uśmierca! Ja z tobą widziałem tę długo pozostawioną na łożu cierpienia kaplicę Boga. Chrześcijanie tutaj mieszkali kiedyś, w tym opuszczonym kościółku. Z kaplicy tej nic by się wynieść nie dało, bo nic w nim nie było; brak mu było nawet tak niezbędnych rzeczy jak bramy, drzwi i okien. Za to ta kaplica była doskonale zaopatrzona w świeże powietrze i światło słoneczne. Dach nad budynkami zapadł się od dawna, a z pogniłych i popróchniałych schodów, pował i podłóg, już i śladu nawet nie pozostało. Wszystkie kąty kaplicy porastały bujnym zielskiem i trawą, a w zagłębieniach murów gnieździła się wilgoć, pod spróchniałymi deskami biegają salamandry. W kaplicy, gdzieśmy weszli, nie ma ołtarza, jest tylko puste miejsce jak smutne serce, nikt nie klęka przed Bożym synem cieśli. Pienia wieczorne, w których wspomnienia misterium średniowiecznego żyły, na ciche, opuszczone zakrystie, rozłożone symetrycznie po obu stronach prezbiterium, swoje skrzydła złożyły. Jakby bez muzykanta samo się rozlało muzyczne morze wzruszeń, duch wzbił się nad niewidzialne organy, to obszerne ciało opuszczone przez duszę. Jak gdyby już nie było tej ręki, co dyszy, oddychającej ręki, która przed chwilą jeszcze dobywała z klawiszy utajone w nich dźwięki. Zaledwie tknięte palcem, a z milczącej grudy wytrysły jak ze skały i lejąc się strumieniem przez mosiężne tuby, jak las się rozszumiały. Majestatyczną ciszą organy milczały pod niebiańskim tym razem sklepieniem, jak gdyby się niebiosa i ziemia zwierzały nieskończonym westchnieniem. Głosem organów mówi ta myśl, której wątek snuje się w gwiazdach, kwiatach. Głos jedyny, co tutaj szepcze nam początek nieskończoności świata. Kaplica tak pełna westchnień i świat pełen wrażeń poddają się senności. Znów nie ma tu i ówdzie cicho palącej się przed ołtarzem lampki, gwiazdki ciemności. Jeszcze tylko szept jakiś, szmer różańca w dłoniach i jakby ktoś zapłakał z głębi pięciu stuleci, tak jak w lesie, co na noc sennie znieruchomiał, ale na powrót nie ma ostatniego przelotu ptaka. Niestety, jeszcze chwila, myśli się rozbiegą i pod sklepieniem ciemnym coś wielkiego, świętego, coś niepojętego stanie się czymś daremnym. W rozwalonej kaplicy tu przed niewidocznym ołtarzem, zarosłym mchem i kwiatami polnymi, na ogromnej płycie kamiennej, zaczęliśmy modlić się gorąco, dziękując Bogu za szczęśliwie odbytą podróż i błagając go o pomoc i opiekę w przyszłości. Ktoś mądry powiedział ci może: – Jakże długo wahałeś się, zanim się stałeś dojrzały. Matka musiała umrzeć, nie mogła doczekać się dnia radości, przyjaciel ginie w tej swojej Rosji, już przed trzema laty był tak żółty, że nadawał się na śmietnik, a ja, widzisz sam, jak jest ze mną. Po to przecież masz oczy. “Już nie oglądaj się za siebie. Po cóż oglądać się w swym kątku? Leże gwiaździste i morze czyste masz aż do dnia początku.” Oto ta kapliczka wskazała drogę mi…by zdążyć do nieba.

Leave a comment