Ballada o dumnym rycerzu cz.2

Zawarło w sobie bezpośrednio więcej siły Bożej, niż jakakolwiek inna rzecz na świecie” /zob .Z. Kossak, Król trędowaty, Poznań 1948, s. 346/.

2. Dowód miłosierdzia
Królestwo Franków upadło, przeżyło swój wiek. Emir mylił się. Wiara chrześcijan jest widocznie równie bezsilna i niedoskonała jak każda inna ludzka wiara. Krzyż upadł, Bóg go nie podniósł . Nie ma już co pragnąć poznać, nie ma czego szukać…Czyż to możliwe? Zwycięski sułtan snuje myśli dalej: „Prorok Jezus podobno żąda bardzo wiele. Pragnie ofiary całkowitej, oddania się zupełnego…Jest chciwy dusz. Duszom tym każe przeinaczać się wedle Jego woli…Nie łatwo Go zadowolić…Ale mimo to Prorok Mahomet zwyciężył Proroka Jezusa…Wzdycha ciężko sułtan z żalu, z duchowej rozterki, stęka jak lew z niezaspokojonego łaknienia. Wypatruje w ciemność oczy , jak gdyby czekając znaku…Lichszym się czując niż szakal, nędzniejszym niż żebrak wędrowny, wielki zwycięski sułtan doprasza się Boga o znak”/tamże,s.356/. Natomiast król Baldwin nie czuje się królem, nie czuje się odpowiedzialnym, nie zdaje sobie sprawy z rozmiarów klęski i tego, co ona oznacza. Czuje się po prostu biednym chłopcem, wciągniętym wbrew woli w straszliwy krąg przygód; żali się i skarży jak Hiob- nieśmiertelne ucieleśnienie człowieczej niezawinionej niedoli: „Czemum w żywocie nie umarł, wyszedłszy z żywota nie zginął?!…Panie, któryś mnie stworzył po to, żeby zniszczyć!…Zali nie zsyłasz cierpienia nad siły?…Jak niewolnik pragnę cieniu i nicości. Brzydzą się mnie szaty moje…Na słowa Hioba-człowieka odpowiada przestrzeń wypełniona Bogiem. Szumi niby wielka muszla. Napływa łoskotem niewidzialnych fal….Widziałeśli na on czas, że się masz urodzić, a znałeś liczbę dni twoich?…Straszliwie huczy przestrzeń wypełniona Bogiem. Truchleje od niej serce, zamierają zmysły. Na coś się ważył nikczemny człowieku? Cóż twoja rozpacz, twój ból?…Baldwin unosi się z ziemi: Chryste! Chryste cierpiący! Ty jedyny! Ty, Bóg, co drżałeś i lękałeś się! Ty, co znałeś nędzę ludzką!…Cierpiałeś niezawiniony!Pokorne kładziesz wysoko, a smętne obdzielasz zdrowiem…Aż od sklepienia, czy z głębi własnego zdręczonego serca nadpłynie głos, już nie przerażający huk szumiącej grozy, ale bliski głos człowieczy…-Dlaczego płaczesz? Powstanie w mocy, co siane w słabości. Nieskazitelnym powstanie skażone. Siłą miłości mojej i przymierza ze mną. Te są słowa moje, które nie przeminą, choć światy upadną i zgasną.- Czemu płaczesz? Zmartwychwstaniesz! Toć daję. Czy jest większy cud, o który byś prosił? Czy targujesz się ze mną o nędznych parę chwil żywota dzielących cię jeszcze od chwały? Nie płacz, ale raduj się! Zmartwychwstaniesz!/ por. tamże, s.124/. Znaleźli króla trędowatego w Grobie Pańskim. Był na poły przytomny, ale w oczach miał dawno nie zaznany spokój.
Bywali wówczas wspaniali rycerze. Z najpierwszych rycerzy znaczni tu są Rajmund III. Mądry to rycerz i rozważny. Na radzie ma pierwszy głos. Dalej z rycerzy bardzo możny jest Wilhelm, zwany Długomieczym, ma się żenić z siostrą królewską , a potem po śmierci króla panowanie objąć. Już się k’ niemu ludzie garną a przychlebiają, za następcę tronu uważając. Dalej Baldwin z Ibelinów. Dalej Renald; ten całkiem na Araba patrzy, nie na chrześcijanina.
Słońce skryło się, zapadło gdzieś w odmęty morskie. Płowe barwy pustyni zgasły, zsiniały, stały się zimne i trupie. Pielgrzymi ułożyli się do snu na ziemi, zbijając się dla ciepła ciasno wokół zwierząt, bo noce bywały chłodne. My znów spotykamy emira, którego słudzy otulili w potrójne ciepłe koce i pozostawili samego, jak chciał. Leżąc na wznak patrzył w głębokość nieba utkaną gwiazdami, czekał na nieśpieszny sen i snuł dalej wątek myśli. Matka…Kim była właściwie? Jak się zwała? Jak na nią rodzice wołali? Być może, że wśród swoich pozostawiła męża, synów?Może ktoś z jej rodu mieszka w tym kasztelu? Jak dobrze byłoby móc pójść do niego z wyciągniętą dłonią i powiedzieć:”Bracie! Mamy w żyłach wspólną krew”. Opatrzność postawiła go w orbicie wpływów dwu Królestw:Arabów i Franków, lecz widzi twarze swoje po jednej i po drugiej stronie; choć nie jest mu dane rozumieć słów:Chrystus vincit… To szkoda, że nie zostaje.

3.Przebacz bracie!
Na poły latyńska krew ciągnie go ku Frankom, o których tyle słyszał, których nie zna wcale. Dlaczego właściwie omieszkał tylokrotnie nadarzającą się sposobność poznania? Z lęku, że nie okażą się godni tego, co o nich mówiła matka? Matka! Niepodobna do żadnej innej kobiety, dumna, mądra, wywierająca wpływ na wszystkich, co się z nią zetknęli. Mawiała doń nieraz:”Pomyśl ,synu, zali nie najlepszy dowód, że wasza wiara niższa od mojej, to krzywda, jaką czynicie niewieście? Spójrz na mnie i powiedz, zali nie mam duszy tobie równej?” /por.tamże,s.195/. Zaprawdę, miała ją, nie tylko równą., alewyższą od niejednej męskiej. Rycerską, chrobrą duszę. Lecz stado kobiet obciążonych tobołami, drepczących za karawaną, nie posiadało takiej takiej z pewnością. Prorok nie mógł się omylić.
Nie masz chyba na świecie piękniejszego słowa niż to właśnie:”Bracie!” Słodsze jest od miana kochanki, dziecka, dźwięk ma szlachetniejszy od złota. Jakże cudownie zmieniłby się świat, gdyby wszyscy ludzie pozdrawiali się tym imieniem! Wszyscy ludzie, którzy chwalą Boga i pragną Jego królestwa na ziemi, są braćmi. Choćby pan tego kasztelu / przypomnijmy, że chodzi o średniowieczny zamek/ nie był wspólnej ze mną krwi, pójdę jutro do niego i powiem:”Bracie, powiedz mi o twojej wierze”. Tak uczynię- myślał emir następnego dnia, gdy w żarze słońca, w obłoku wzniesionego kopytami pyłu, kroczyli dalej, a wieże kasztelu Karak widniały coraz to bliższe. Lecz nagle błyska broń. Brzmi wzgardliwa, obca mowa. Na miecz Proroka! To nie lwy! To Franki! Rąbią bezbronnych stłoczonych pielgrzymów, kłują włóczniami, walą oszczepami, tratują powalonych, wpychają się konno w sam środek gromady, odcinają od wielbłądów, by nikt się nie zdołał ratować ucieczką. Kobiety, rzuciwszy juki, wyją z przerażenia. Napastnicy zdzierają im zasłony z twarzy. Wydzierają z ramion matek maleńkie dzieciny. Gaszą bezlitośnieich bezgrzeszne ich bezgrzeszne życie. Zrazu, oniemiały z grozy emir płonie gniewem, rzuca się na pierwszego z brzegu napastnika, przykład jego działa. Lecz daremne ich wysiłki. Aż w końcu dzień gaśnie w oczach emira, jest jednak jeszcze przytomny. Całe życie pragnął poznać Franków, oto ich poznał nareszcie! Oto stoi nieopodal wódz szlachetnego wojska, które napadło bezbronnych pielgrzymów. Niewątpliwie wódz. Nad nim proporzec, na proporcu krzyż. Gdyby mi starczyło sił- myśli emir-wstałbym, by nań plunąć. O matko; matko, taka twoja wiara?! Patrząc nadal z pogardą, z żalem bezmiernym, wyniosłym, widzi, że między szeregi wpada jakiś człowiek. -Przebacz bracie- powtarza stary człowiek tak uparcie, jakby nic innego powiedzieć nie umiał. Łzy kapią z oczu wprost na twarz umierającego. Miałem matkę chrześcijankę. Mówiła, że wasza wiara najlepsza. Kłamała. – Nie! Nie! Ona mówiła prawdę! Bracie, prawdę! – Czemuście tacy podli?! – O bracie, nie wiem dlaczego. Wiara do tego nic nie ma.
Gdzie ludzie, gdzie Bóg! Woła z rozpaczą Wilhelm, arcybiskup Tyru, który co wrócił do Jerozolimy. Może mówić, dowodzić, co chce… Emir, mimo wiadomości o wypowiedzeniu wojny przez Aladyna, już go nie usłyszy.

Kościół wskazując na Chrystusa w tajemnicy jego męki, objawia także swoją własną tajemnicę/ por. dokument Jana Pawła II Ecclesia de Eucharystia/. Jeśli w dniu Pięćdziesiątnicy przez dar Ducha świętego Kościół rodzi się i wychodzi na drogi świata, to momentem decydującym dla jego tworzenia się jest z pewnością ustanowienie Eucharystii w Wieczerniku. W tym darze Jezus Chrystus przekazał Kościołowi nieustanne uobecnianie tajemnicy paschalnej. Kościół katolicki otrzymał Eucharystię od Chrystusa swojego Pana, nie jako jeden z wielu cennych darów, ale jako dar największy, ponieważ jest to dar z samego siebie, z własnej osoby w jej świętym człowieczeństwie, jak też dar Jego dzieła zbawienia. Ofiara ta ma do tego stopnia decydujące znaczenie dla zbawienia rodzaju ludzkiego, że Jezus złożył ją i wrócił do Ojca dopiero wtedy, gdy zostawił nam środek umożliwiający uczestnictwo w niej, tak jakbyśmy byli w niej obecni. “Ofiara Chrystusa i ofiara eucharystyczna są jedną ofiarą” /Katechizm Kościoła Katolickiego,1367/. “Ofiarujemy wciąż tego samego Baranka, nie jednego dziś, a innego jutro, ale zawsze tego samego. Z tej racji i ofiara jest zawsze ta sama./…/Również teraz ofiarowujemy tę żertwę, która wówczas była ofiarowana i która nigdy się nie wyczerpie”/ św.Jan Chryzostom/.
Eucharystia przez swój ścisły związek z ofiarą na Golgocie jest ofiarą w pełnym sensie…jest też darem dla ojca /zob.Encyklika Ecclesia de Eucharistia,s.21/. Św. Ambroży przypominał: “Jeśli dzisiaj Chrystus jest twój, zmartwychwstaje dla ciebie każdego dnia”. A św. Paweł odnosił się do jednoczącej skuteczności uczestnictwa w Uczcie eucharystycznej:”Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba” /1 Kor 10,17/. Jan Paweł II pisze o odradzającej jedność mocy Ciała Chrystusa, dar Chrystusa i Jego Ducha, który otrzymujemy w Komunii eucharystycznej, wypełnia z obfitością gorące pragnienia braterskiej jedności. Z kolei posługa kapłanów ukazuje, że Eucharystia przez nich sprawowana jest darem, który przewyższa zdecydowanie władzę zgromadzenia /s.42/. Chrystus Pan konsekrował na swym ołtarzu “tajemnicę pokoju i jedności”/św.Augustyn/. Niezmierzony dar eucharystii przekracza przeto średniowieczny architektoniczny kształt ludzkiego serca. “Jeśli Eucharystia jest tajemnicą wiary, która przewyższa nasz intelekt, a przez to zmusza nas do jak najpełniejszej uległości Słowu Bożemu, nikt tak jak Maryja nie może być wsparciem i przewodnikiem w takiej postawie” /s.76/. “Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” /J 2,5/. Nadto z uczuciami św. Tomasza z Akwinu: “Bone pastor,panis vere…nakarm nas i strzeż, doprowadź nas do wiecznych dóbr w krainie żyjących” pozwólmy więc, aby i nasza dusza otworzyła się na kontemplację celu, ku któremu tęskni serce spragnione radości i pokoju.

Leave a comment