Debiuty

BIBLIOGRAFIA moich prac. A. Debiuty. Za swój debiut literacki zawsze uważałem wiersz Waterloo z r. 1997; za swój debiut eseistyczny- artykuł rodem z Maurycego Mochnackiego z r. 2000. Jeszcze w r. 1996 przekazałem na ręce Pana Redaktora J. Turowicza teczkę z moimi najwcześniejszymi elaboratami. W moim archiwum posiadam pismo z „Tygodnika Powszechnego”, jakie otrzymałem w lutym 1997 roku od Pana Janusza Poniewierskiego. W latach 1997-2004 napisałem moc artykułów na maszynie, które znajdują się w szufladach księżowskich i nie tylko. Pamiętam tytuły tylko niektórych: Koncert Jankiela, Konstytucja czystej subiektywności itd. Za artykuł „Złota jesień polska” otrzymałem pozytywną odpowiedź Pana Marka Króla z „Wprost”. 1. Artykuły w „Tygodniku Częstochowskim”(1995-96) 2. Autobiografia-Hortensjusz (1995) 3. Poezje (wiersze z lat 1996-2000), m.in. Waterloo, Duch Adama i skandal itd.) 4. Wybór pism drobnych ( przekazany „Tygodnikowi Powszechnemu, 1996) 5. Ideał sięgnął bruku ( przekazany „Rzeczpospolitej” )6. Złota jesień polska (przekazany „Wprost”)7. Kazania (m.in. na dwudziestą rocznicę moich prymicji) 8. Klucz do Biblii (przekazany „Tygodnikowi Powszechnemu”,2006) B.Książki i artykuły naukowe: 1. Szermierz Boga, Częstochowa 2004, Wyd. WOM. W tej książce w rozdziałach drugim i trzecim zamieściłem m.in. artykuły filozoficzne: Coś innego, Częstochowski list, Ku ostatecznej trosce, Na służbie miłości, O lekkomyślności, O powierzeniu nadziei, O religii, O wierze, Pojmowanie bytu, Od miłowania siebie do innych miłowania, Przekonać się do miłości, Widok słońca nie ustępuje z uszczęśliwionych oczu, W stronę ludzkiego doświadczenia, Wspomnienie wieczerzy, Zachęta do twórczości, Zmagania się z „Wielką Tajemnicą”, Znalezienie odosobnionego ideału, Z wachlarza ludzkich spraw, Czyn i prawda, Kilka słów o trudnej umiejętności wypełniania obowiązku, Modlitwa współczesnego Izraelity, Myślenie według początku, Nadzieja na niebo, Nakłonienie do anulowania omdlenia, Nawrócenie cnotliwych na Chrystusa, Legenda o Królu Duchu, Pieśń o naszym Chrystusie, Słyszeć Westerplatte, „Tutaj także obecni są bogowie”, „Uczczenie w dziejach dziwnej ręki Bożej”; 2. Przyjaciel kocha w każdym czasie, Częstochowa 2005, Wyd. Garmond. W tej książce w rozdziale pierwszym amieściłem eseje filozoficzne: Kredyt odpowiedzialności, Przyświadczenie albo pewność, Dostępność do prawdy, Zwycięstwo daru wolności, Złota jesień polska, Złote, brylantowe wyznania; 3. Zabliźniona rana. Dramaty i opowiadania, Częstochowa 2004, Wyd. WOM. W tej książce recenzowanej przez Pana Sławomira Burszewskiego (Dwutygodnik Kulturalny Częstochowy „Aleje3”, styczeń-luty 2006, ss.46-47) zamieściłem artykuł pt. Słowo o świadectwie. 4. Droga krzyża, Częstochowa 2006 (Wydanie introligatorskie-jedenaście egzemplarzy; książka została opracowana w formacie internetowym i w olbrzymiej ilości rozeszła się po świecie). W tej książce w rozdziale drugim znalazły się większe studia filozoficzne: W barwach kreatywnych niedopytań (część pierwsza, ss. 125-141), W barwach kreatywnych niedopytań (część druga, ss.142-156), W barwach kreatywnych niedopytań (część trzecia, ss.157-169), Kreatywność chrześcijańska jako wyczuwalna przyjaźń (ss.178183), Ideał sięgnął bruku (ss.198-207), Zakończenie książki (ss.208-219). 5. W kierunku ideału piękna, Częstochowski Biuletyn Oświatowy, Częstochowa 4/2004,       Wyd. WOM (artykuł). 6. Chabry wolności. Studium myśli ks. Józefa Tischnera, Częstochowa 2005, Wyd. Garmond. 7. Wspólnotowe miejsce dla bliźniego, Olsztyn 2008 nieopublikowany artykuł recenzowany przez Pana Aleksandra Bobko i Ks. prof. dra hab. Jana Krokosa z Warszawy. 8. Sens i afirmacja osoby w sferze powinności, Łódź 2009 wygłoszony odczyt w Akademii Humanistyczno-Ekonomicznej w Łodzi. 8. Bliżni i on. Filozofia podmiotu Paula Ricoeura i Emanuela Levinasa, Częstochowa 2008, Drukarnia Cyfrowa Prograf Group w Blachowni; 9. Spojrzenie z mojego okna, Częstochowa 2009, Drukarnia w Blachowni (opowieści z pielgrzymki autora do Meksyku w styczniu 2009 roku) Wreszcie pragnę wspomnieć tutaj inne niepublikowane jeszcze moje teksty filozoficzne: Ekspresem do nieba, Potrzebujemy Boga, Humanitarność życia, Od niemożności zastąpienia siebie do biernej sprawiedliwości; Przeznaczenie człowieka a wychowanie (artykuł przekazany do druku w „Poliglocie” czasopiśmie Wyższej Szkoły Lingwistycznej w Częstochowie)

Moje tłumaczenia poezji:

Charles Simic-   Książka pełna obrazków

Ojciec studiował teologię na emailach i to był egzamin  w czasie

Matka robiła na drutach. Ja usiadłem spokojnie z książką pełną obrazków.

Noc zapadła. Moje ręce urosły zimne dotykając twarzy umarłych królów i królewien.

Był czarny ortalion w pokoju na górze, figlarnie umizgujący się przy suficie.

Ale co on tam robi? Matka długie druty szybko krzyżowała,

były czarne jak wewnątrz akurat mojej głowy.

Strony przewróciłem dźwięczące jak skrzydła.

„Dusza jest ptaszkiem,” raz powiedział. W mojej książce pełno obrazków

Szalała bitwa: lance i miecze uczyniły rodzaj wietrznego lasu

Z moim sercem przebitym i krwawiącym po jego gałęziach.

Samuel Taylor Coleridge-  Pragnienie

Gdzie pali się miłość Pragnienie jest czystym płomieniem Miłości; to jest refleks naszej ziemskiej ramy, która przyjmuje swe znaczenie od szlachetniejszej strony, ale tłumaczy się językiem serca.

Rainer Maria Rilke-

O życie, życie, cudowny czas-

Wystarczy , iż przechodzi od protestu do opozycji,

Iż wlecze się na trakcie często tak złym jak ciężkim.

A potem na raz z niewypowiedzianie szeroko

Odprężonymi skrzydłami, do anioła się upodabniając-

O najbardziej niejasny, czasie życia.

Ponad wszystkimi bardzo odważnymi zaistnieniami-

Czy może jedno z płomieńszych i dzielniejszych być?

Otóż stoimy jak i zatrzymujemy się w naszych granicach

I podróżujemy jako zaistnienie nierozpoznane do wewnątrz.

Co zrobisz, Panie, gdy ja umrę?

Z twoim dzbanem, którym jestem, gdy się potłucze?

Z twoim napojem, którym jestem, gdy się zepsuje?

Twoją szatą jestem i twoim zajęciem,

Ze mną zapominasz twoją skłonność.

Po mnie- nie masz żadnego domu,

w którym pozdrawiają cię słowa, blisko i ciepło,

a pod twoje zmęczone nogi dostaje się

Aksamitny sandał, którym jestem.

Twój wielki płaszcz wypada ci z rąk- może tylko

Twoje spojrzenie nadejdzie, które przyjmuję

z moim ciepłym licem, jak z poduszką,

będzie mnie szukać, długo-

i położy się  jak obcy kamień na kolanach

przy zachodzie słońca-

Co zrobisz, Panie? Jestem lękiem.

(Bliss Carman)

Kochałem ciebie, Atthisie , to już bardzo dawno temu,

Kiedy wielkie oleandry były w kwiecie

Na szerokich skomasowanych łąkach pełnych słońca.

I mogliśmy często przy zapadającym zmierzchu

Wędrować razem obok srebnego strumienia,

Kiedy miękkiej trawy-korony były wszystkie mokre od rosy

I pokrytą purpurową mgłą w zanikającym świetle.

I radość poznałem i smutek przy twoim głosie,

I pyszną wspaniałość miłości-

Odludzie, która zasmuca samotność,

I słodką mowę, która sprawia, iż to jest trwałe-

Gorzką tęsknotę i ostre pragnienie,

Słodkie koleżeństwo przez spokojne dni

W powolnym obszernym pięknie świata,

I niewypowiedziane radosne wyzwolenie

Wewnątrz świątyni świętej nocy.

O Atthisie, jak kochałem ciebie dawno temu

W tym pięknym lecie zniszczonym przez morze!

Podróż w góry Pireneje V. Hugo (1843)

Szczyt jest pustynią, czarny, posępny, niełaskawy,

Oblamowany z wszystkich stron ciemnym urwiskiem;

Horyzont w okolicy jest tylko ustroniem, zaciszem;

Zima jest wieczna na tym grzbiecie ostrym i przykrym,

A ja znajduję tutaj, o Panie, ślady nagich stóp,

Które dowodzą, że przede mną inni przybyli tutaj.

Widzimy tam obręcze żelazne i żelastwo, jak w ciężkim więzieniu.

Byłem u stoku, oczy wbite w górę.

Dwa byty przeszły gdy tam byłem;

I ich spojrzenia lśniły, zdawało się,

Że ci dwaj, dwaj nieznani, promieniują pod ich welonami.

Sprawiają, że ich oczy przyjęły gwiazdy.

Jeden miał wygląd szczery a drugi wygląd wyniosły.

Oni maszerowali we dwójkę po tej samej ścieżce;

I jeden rzekł murmurando: Wierz, a drugi powiedział: Myśl.

I na czole drugiego odczytaliśmy: Prawda.

Ja, patrzyłem na nich, wzruszony ich pięknem.

Wreszcie ci dwaj groźni piechurzy nie uczynili znaku

Żebym powstał; to był orzeł obok łabędzia;

I ja podążyłem za nimi, a ci poprowadzili mnie

I zostawili samego na wysokości tej góry.

Bóg zadaje pytania, dziecko ma odpowiedzieć- V. Hugo

„Dwa zwierzątka najbardziej łaskawe świata,

kot i mysz nienawidzą się. Dlaczego?

Wytłumacz mi to Joanno?“ Nie bez przestrachu

przed ogromem cienia i tajemnicy,

Joanna zaczyna się uśmiechać. „Czy to w porządku? dziadziuniu,

nie wiem. Zagrajmy“. I Joanna wychodzi:

„Widzisz, kot jest wielki(gros), mysz jest mała(petit).

-Czy to w porządku?“ I Joanna znowu, drapiąc się po główce,

podejmuje:“Gdyby mysz była wielkim zwierzęciem,

o ile dobry Bóg z wysoka by się nie pogniewał,

to byłaby myszą, którą pożarłby kot.“

Most- V. Hugo

Miałem przed oczami ciemności. Przepaść,

która nie ma brzegu i która nie ma szczytu,

Była posępna, ogromna; i nic tam nie ulegało zmianie.

Poczułem się zgubiony w niemej nieskończoności.

W głębi, przez cień, nie do spenetrowania zasłonę,

dostrzeżono Boga, jako ponurę gwiazdę,

krzyknąłem do siebie:-Moja duszo, moja duszo. Należałoby,

przejść tę otchłań, gdzie nie widać żadnego brzegu,

tej nocy, w której maszerujesz do twojego Boga,

zbudować most olbrzymi na tysiącu łukach.

Kto przeszedłby to nigdy? Nikt! Smutek! Przestrach!

Płacz! Biała mara stanęła przede mną,

gdy rzuciłem na cień oko alarmu,

i ta mara miała kształt łzy;

niczym czoło dziewicy z rękami dziecka;

upodabniała się do lilii, którą biel ochrania,

której ręce łącząc się czyniły światło,

ona ukazała mi się niczym przepaść, gdzie zdąża wszelki pył,

tak głęboka, że echo nigdy jej nie odpowie,

Ona mówi mi:-Jeśli chcesz, zbudujesz most-

Ku tej bladości nieznanej podniosłem powiekę.

-Jakie jest twoje imię?- Mówię do niej. Ono mi mówi: Modlitwa.

Nadziei, dziecko! Jutra! A potem dalej jutra!

I potem dalej jutra! Wierzmy w przyszłość

Nadziei! I za każdym razem jak wznosi się jutrzenka,

bądźmy tam, aby modlić się do Boga, jak do błogosławieństwa!

Nasze błędy, biedne anioły, spowodowały nasze cierpienia.

Być może, iż pozostając jeszcze długo na kolanach,

że pobłogosławi wszystkie nieświadomości,

potem wszystkie skruchy, dopiero potem Bóg zakończy na nas.

Modlitwa- M. Maeterlinck

Moja dusza boi się jak kobieta.

Zobacz Panie, co uczyniłem,

moimi rękami, liliami mojej duszy,

moimi oczami, niebami mojego serca!

Zlituj się nad moimi biedami,

zagubiłem piędź ziemi (moją palmę), moją obręcz;

ale zlituj się nad moimi modlitwami,

które są słabym bukietem

w wypełnionym wodą wazonie po brzegi.

Zlituj się nad złem ust, ran moich,

zlituj się nad moimi tęsknotami;

zarzuć liliami długotrwałość niepokojów,

zasiej róże na bagnach.

Mój Boże! wiekuistych lotów gołębi,

które żółtymi czynią niebo moich ócz,

zlituj się nad lnem lędźwi,

który okala mnie pogodnymi czynami!

Wiosna- Adalbert von Chamisso

Wiosna przyszła, ziemia budzi się,

dostatecznie zakwita kwiecie,

Pomyślałem więc znów o pieśniach,

Czuję się tak czysty (świeży), tak młody.

Słońce oświetla kwieciste błonie,

Wiatr porusza ‚rocznymi’ liśćmi (a przez to winnymi)

O, jak kędziory (loki) stały mi się tak szare (dawne)

A przecież to jest (tylko) zamierzchły kwiatowy kurz.

Są budowane gniazda i śpiewają sobie raz

Wytworne (delikatne) ptaki tak dobrze.

Więc nie istnieje żaden kurz, co powinno być tedy?

To jest dla mnie jak ptakom na odwagę.

Wiosna przyszła, ziemia się budzi

Dostatecznie zakwita kwiecie,

Pomyślałem więc znów o pieśniach,

Czuję się tak czysty, tak młody.

Zima- Adalbert von Chamisso

W młodych dniach

Miałem świeże usposobienie,

W promieniu słonecznym

Byłem mocny i dobry.

Miłość, fale życia,

Gwiazdy, żądza kwiatów!

Są jak mocne tęsknoty!

(są jak naciągnięte cięciwy)

Jak pełna pierś!

I spełzno na niczym,

To co marzeniem tylko było;

Zima przyszła,

Posiwiając mi włosy.

Ja pozostałem ten sam

(Stałem się tak stary),

Stary i słaby(wątły) i niewidomy(zamglony),

Ach! Rozwiewa się (rozsypuje się) życie

Jak wietrzna mgła (zasłona dymna).

Źródło- Adalbert von Chamisso

Nasze źródło płynie w ciemności,

Pachnące lipą w świetle,

I jak tam ptaki śpiewają,

Nie, o tym nie każdy wie!

I dziewczę pobiegło do źródła,

Dzban w każdej ręce,

Chciała szybko dzbany napełnić,

Wtem młodzieniec przed nią stanął,

Możemy dowoli pogawędzić…

Przyszło dziewczę późno do domu:

Dobra Mamo, nie powinnaś się złościć,

Samą próbę piasku mam za sobą…

Do źródła idzie się wesoło, dźwiga się

Przecież w domu ciężkie brzemię,

Ach, jak ptaki śpiewają-

Mamo, nie, ty tego nie wiesz!

Leave a comment